Tekst pochodzi z Przeglądu Społecznego http://www.lewica.pl/ps/ , którego archiwum znajduje się na Lewica.pl . Co ciekawe redaktor tej strony -nieśmiertelny Cisza napisał ostatnio "Bugaj i jego zwolennicy mają doświadczenie w tego typu bezowocnych działaniach. Jeszcze gdy byli w UP wydawali „Przegląd Społeczny” – wybitnie nudne oraz niezrozumiałe pismo, które byli w stanie przeczytać ze zrozumieniem jedynie autorzy artykułów i może niektórzy akademicy. Jego wpływ na środowiska pracownicze był praktycznie zerowy, zarówno ze względu na tematykę, jak i zawiły język." http://lewica.pl/?dzial=teksty&id=486 . Artykuł poniżej to typowy tekst z historii ruchu robotniczego, który prezentuje postać Kazimierza Kelles-Krauza - jednego z wybitniejszych teoretyków PPS. Warto zwrócić uwagę na spór z Luksemburg w kwestii narodowej. W archiwum Przeglądu Społecznego jest wiele innych ciekawych tekstów - np. Tadeusza Kowalika. Mamy więc nadzieje, że czytelnicy LBC w odróżnieniu od Ciszy będą w stanie przeczytać te teksty ze zrozumieniem.
Artykuł oparty jest na odczycie jaki autor wygłosił w Instytucie Historii PAN w lutym 1998 r. Jego biografia K. Kelles-Krauza została wydana przez Harvard University Press w 1997 r.
Timothy Snyders
Nacjonalizm i marksizm a nowoczesna Europa Środkowo-Wschodnia.
Życie i dzieło Kazimierza Kelles-Krauza (1872-1905)
Niniejszy tekst stanowi streszczenie biografii Kazimierza Kelles-Krauza (1872-1905) mojego autorstwa. Kelles-Krauz był czołowym teoretykiem nurtu pepeesowskiego - głównego nurtu polskiego socjalizmu - a zarazem twórczym i dalekowzrocznym filozofem społecznym. Choć niemal zapomniany w Polsce i zupełnie nieznany poza nią, był Kelles-Krauz jednym z najważniejszych polskich działaczy politycznych przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Jako uczony wcześnie rzucił zdecydowane wyzwanie dominującej za jego czasów metodologii pozytywistycznej i prawdopodobnie jako pierwszy w sposób przekonujący z socjologicznego punktu widzenia wyjaśnił zjawisko powstania nowoczesnego nacjonalizmu. Ponadto obdarzony był wyjątkową wyobraźnią polityczną, przewidując problemy, jakie miały pojawić się w odrodzonej Polsce i modernizującej się Europie Środkowo-Wschodniej i poświęcając im wiele uwagi. W niniejszym wystąpieniu omówię działalność polityczną, badania socjologiczne i marksistowskie teorie Kelles-Krauza tylko w takim zakresie, w jakim mają one bezpośredni związek z kwestią narodową. Właściwie powinienem powiedzieć: kwestiami narodowymi, ponieważ Kelles-Krauz przebywając na emigracji politycznej w Paryżu i Wiedniu podejmował debaty z Francuzami, Niemcami, Austriakami, Żydami i wreszcie ze swoimi polskimi rodakami. Każdej z tych debat poświęcę część mojego wystąpienia, każda bowiem stanowiła odrębny etap w rozwoju oryginalnej i przekonywującej teorii Kelles-Krauza na temat pochodzenia i charakteru nowoczesnego nacjonalizmu. Przedstawię zatem kolejne jej etapy w porządku chronologicznym, a na zakończenie zaprezentuję jej streszczenie.
Kazimierz Radosław Elehard Kelles-Krauz urodził się 22 marca 1872 roku w Szczebrzeszynie w zaborze rosyjskim jako dziedzic znamienitego polskiego rodu szlacheckiego osiadłego na kresach wschodnich. Von Krauzowie złożyli polskiemu władcy hołd lenny jako niemieccy baronowie z Inflant u szczytu potęgi Polski - w roku 1561. Cztery wieki później, gdy Polska przeżywała okres wielkiej słabości, ich potomkowie uznawali się za polskich patriotów. Ojciec Kazimierza, baron Michał Wilhelm Elehard von Kelles-Krauz walczył za Polskę w powstaniu styczniowym, za co odebrano mu pozostający jeszcze w posiadaniu rodziny majątek. Michał Kelles-Krauz piastował szereg stanowisk jako urzędnik akcyzy, początkowo w Szczebrzeszynie, następnie w Końskich i wreszcie w Radomiu. Ożenił się z Matyldą Daniewską, siostrzenicą Piotra Wysockiego, przywódcy sprzysiężenia podchorążych, które doprowadziło do wybuchu powstania listopadowego. Kelles-Krauzowie osiedli w Radomiu jakiś czas przed jesienią 1882 roku, kiedy to najstarszy ich syn Kazimierz zapisał się do radomskiego gimnazjum.
Podobnie jak wielu jego gimnazjalnych kolegów, Kelles-Krauz dążył do przekroczenia romantyczno-patriotycznych wartości wyznawanych przez swego ojca, które nie wydawały się oferować wyjścia z sytuacji zdeterminowanej przez militarny triumf Rosji z 1864 roku. Nauka szkolna była dla jego pokolenia doświadczeniem ciężkim i upokarzającym, gdyż dorastanie Kelles-Krauza i jego rówieśników przypadło na kulminacyjny okres akcji rusyfikacyjnej w szkolnictwie, zapoczątkowanej po upadku powstania styczniowego. Mimo że przeciwieństwo między domem a szkołą było tak ostre, gimnazjaliści nie zadowalali się sięganiem do tradycyjnych polskich wartości. Organizowane przez nich kółka samokształceniowe były rodzajem samoobrony przed państwem rosyjskim i stanowiły wczesne próby zaradności, lojalności i umiejętności organizacyjnych. Kółka te były zarazem miejscem kształcenia, gdzie młodzi ludzie chłonęli idee, które ich rodzicom wydawały się nowe i obce. Gimnazjaliści owi sięgali z entuzjazmem po zachodnie książki i zachodnie idee, które obiecywały radykalną transformację zacofanej i pozostającej pod rozbiorami Polski w kraj nowoczesny pod względem społecznym i politycznym. Chociaż odrzucali wyznawany przez warszawskich pozytywistów program pracy organicznej na rzecz socjalistycznego wezwania do czynu, zachowali jednak zasadniczą koncepcję pozytywistów, że nauka może być przewodnikiem w polityce. Dotyczy to nie tylko tych, którzy - jak Kelles-Krauz czy jego późniejsza rywalka Róża Luksemburg - pozostali socjalistami jako ludzie dorośli, ale także konserwatystów i nacjonalistów, jak Zygmunt Balicki i Stanisław Grabski.
Uczniowie, którym udało się ukończyć szkołę dochowując wierności swoim przekonaniom politycznym, w wieku dojrzałym często zmuszeni byli prowadzić jeszcze mniej ustabilizowany tryb życia. W tym sensie Kelles-Krauz był typowym przedstawicielem młodych intelektualistów politycznych - pozbawiony możliwości ukończenia studiów uniwersyteckich w Cesarstwie Rosyjskim postanowił zamieszkać w Paryżu i tam podjąć studia wyższe. Będąc już wówczas przekonanym socjalistą, wkroczył natychmiast w osobliwy światek tamtejszej polskiej kolonii, którą charakteryzowało napięcie pomiędzy upajającymi swobodami politycznymi Francji okresu Trzeciej Republiki a rzeczywistymi zagrożeniami, jakie niosło ze sobą dla Polaków przymierze francusko-rosyjskie. (Wkrótce po kongresie założycielskim Polskiej Partii Socjalistycznej w Paryżu w listopadzie 1892 roku zaczął donosić na Kelles-Krauza szpieg z rosyjskiej Ochrany). Stanąwszy przed wyborem między PPS, która miała w swoim programie niepodległość Polski, a konkurencyjną Socjaldemokracją Królestwa Polskiego Róży Luksemburg, której program tego postulatu nie obejmował, Kelles-Krauz przystąpił do tej pierwszej. Pomimo swoich marksistowskich przekonań Kelles-Krauz uważał już wówczas, że warunkiem wstępnym socjalizmu jest istnienie państwa narodowego. Ostatecznie Kelles-Krauz przeszedł do porządku dziennego nad różnicami ideologicznymi, jakie dzieliły go od Józefa Piłsudskiego i reszty kierownictwa PPS (przebywającego wówczas w Londynie, ponieważ władze francuskie bezzwłocznie przychyliły się do rosyjskiej prośby o ich wydalenie), stając się przywódcą polskich socjalistów w Paryżu. Jako przebywający na wychodźstwie przywódcy polskiej partii, której program obejmował postulat niepodległości narodowej, Kelles-Krauz i jego londyńscy towarzysze dążyli do uzyskania międzynarodowego wsparcia. I tak jako bardzo młody człowiek Kelles-Krauz otrzymał pierwszą lekcję stosunków międzynarodowych, usiłując pozyskać francuskich socjalistów dla sprawy niepodległości Polski.
I. Francuzi (1895-1900)
Pierwszym ważnym przedsięwzięciem Kelles-Krauza w Paryżu były starania o zdobycie poparcia II Międzynarodówki - nieformalnego zrzeszenia partii socjalistycznych - dla pepeesowskiego programu niepodległości Polski. Przekonał on swoją partię do przedstawienia na zjeździe Międzynarodówki w 1896 roku w Londynie rezolucji stwierdzającej, że niepodległość Polski leży w interesie międzynarodowej klasy robotniczej. Kelles-Krauz usiłował przekonać z Paryża swoich francuskich i europejskich towarzyszy, że proletariat potrzebuje swobód demokratycznych, żeby zwyciężyć w walce klasowej i że demokracja możliwa jest wyłącznie w ramach państw narodowych. Idąc w ślady Marksa i Engelsa, Kelles-Krauz wzywał socjalistów, aby uznali szczególną rolę Polski jako strefy buforowej chroniącej przed rosyjską tyranią. Debaty, jakie się wywiązały, ujawniły stanowiska ważniejszych partii i postaci II Międzynarodówki wobec sprawy polskiej i kwestii narodowej w ogóle, co zostanie omówione poniżej. Pomimo iż rezolucja wspominała tylko o Rosji, wzbudziła ona sprzeciw socjalistów niemieckich oraz niemieckojęzycznych socjalistów austriackich, o zupełnym braku zrozumienia ze strony Francuzów nie wspominając. Rezolucja Kelles-Krauza upadła na zjeździe, a w zamian uchwalono ogólnikową rezolucję, popierającą prawo wszystkich narodów do dążenia do autonomii. Nauczyło to Kelles-Krauza, że niewielu marksistów skłonnych będzie zrozumieć, że nowe państwa narodowe są rzeczą pożądaną.
Wobec tego, że Kelles-Krauz nie zdołał zdobyć poparcia Francuzów dla pepeesowskiego wniosku, cele dalszej agitacji w Paryżu wydawały się oczywiste. Kelles-Krauz zmuszony był ustosunkować się do kilku charakterystycznych reakcji strony francuskiej na pepeesowski program niepodległości narodowej. Nabrał przekonania, że aby móc realizować cele socjalizmu w Europie, francuscy socjaliści muszą poważnie podejść do zagadnień polityki zagranicznej. Opierając się na własnych doświadczeniach żywił obawę, że wobec braku własnej polityki międzynarodowej w momentach krytycznych socjaliści odpowiedzą patriotycznymi formułkami. Uznał, że właściwie rozumiany internacjonalizm zakłada, iż klasy pracujące poszczególnych narodów powinny wpływać na politykę zagraniczną swoich państw w interesie postępu europejskiego. Socjaliści powinni zwłaszcza przyjąć do wiadomości, że pewne ustalenia graniczne są lepsze od innych zamiast poprzestawać na stwierdzeniu, że rewolucja jest międzynarodowa. Socjaliści nie mogą zajmować niezmiennego stanowiska w sprawie "wojny", ponieważ pewne konflikty zbrojne można usprawiedliwić w imię walki klasowej. Socjaliści powinni nade wszystko przy każdej sposobności dążyć do osłabienia Rosji, a popierać Anglię i możliwość przymierza anglo-francuskiego. Francuska klasa polityczna, zatrwożona potęgą Niemiec po upokarzającej porażce 1870 roku i utracie Alzacji i Lotaryngii, postrzegała przymierze francusko-rosyjskie jako błogosławieństwo i nawet francuscy socjaliści - choć w przeciwieństwie do innych partii nie otrzymywali wsparcia finansowego z rosyjskiej ambasady w Paryżu - , gotowi byli pomniejszać czy wręcz ignorować carskie represje.
Po drugie, Kelles-Krauz usiłował przekonać francuskich socjalistów, że kwestie narodowe stanowią pełnoprawny przedmiot zainteresowań politycznych lewicy. Sposobność do tego stworzyły obchody stulecia urodzin Adama Mickiewicza w Paryżu w grudniu 1898 roku. Redaktorka działu literackiego francuskiego pisma socjalistycznego Petite Republique, Camille de Saint-Croix, odrzuciła możliwość zaangażowania się ze strony socjalistów, uzasadniając to faktem, że Mickiewicz był patriotą. Kelles-Krauz skorzystał z tej sposobności, aby wyjaśnić postępowy charakter polskiego patriotyzmu w liście otwartym: "Mickiewicz" - powiadacie - "nie był człowiekiem, który dążył do wyzwolenia społeczeństwa w wolności, równości i braterstwie, lecz zwykłym patriotą. Jednak, Obywatelko, czyż wartości te są nieuchronnie sprzeczne? Czy Pani zdaniem niemożliwe jest, aby patriotyzm był rewolucyjny? Można powiedzieć, że to Rewolucja Francuska stworzyła nowoczesny patriotyzm (...)." Dowodził następnie, że francuscy socjaliści żądają od polskich czegoś, czego nie przyszłoby im nawet do głowy żądać od samych siebie. "Uważamy, że jest o wiele za wcześnie na to, aby zrezygnować z naszej polskiej tożsamości i stać się po prostu ludźmi bez bliższych określeń (...). Obecnie socjaliści wszystkich narodów, a nade wszystko socjaliści francuscy, od Milleranda i Jauresa poczynając, a na Guesdzie kończąc, nie tracą żadnej okazji, żeby wykazać się patriotyzmem..."
Podobnie jak dla wielu innych polskich emigrantów, doświadczenie francuskiej polityki lat 1890. było dla Kelles-Krauza wewnętrznie sprzeczne: umocnieni w swojej wierze w republikę narodową przez masowe demonstracje podczas afery Dreyfusa, kryzysu panamskiego i przy innych okazjach, nauczyli się jednak, że nawet republikańska Francja, tak długo, jak długo będzie obawiać się Niemiec i potrzebować Rosji, nie będzie odnosić się życzliwie do ich aspiracji. Podobnie podziwiali swoich francuskich socjalistycznych towarzyszy, ale nie potrafili pojąć, że tak wielu z nich może odnosić się z obojętnością do kwestii narodowych, czy wręcz politycznych - należy pamiętać, że liczący się francuscy socjaliści nie zabrali głosu podczas afery Dreyfusa. Doświadczenie to zbliżyło Kelles-Krauza do Piłsudskiego i pragmatycznego patriotycznego centrum PPS, kiedy to zmuszony był zgodzić się z nimi, że Polacy będą musieli polegać wyłącznie na swoich własnych staraniach. Nadal uważał jednak, że starania te powinny obejmować próby wywarcia wpływu na europejską lewicę, do czego nie przestał dążyć po przeniesieniu się z Paryża do Wiednia w 1901 roku.
II. Niemcy (1901-1903)
Kelles-Krauz pragnął powrócić do zaboru rosyjskiego, gdzie mógłby wywierać bardziej bezpośredni wpływ na polski ruch socjalistyczny. Słusznie obawiając się aresztowania na granicy rosyjskiej, zdecydował się na Wiedeń, gdzie miał nadzieję zdobyć uprawnienia akademickie, które pozwoliłyby mu wykładać na polskim uniwersytecie w austriackiej Galicji. Doświadczenia Kelles-Krauza z francuskimi socjalistami w Paryżu zmusiły go do uściślenia argumentów na rzecz przydatności państwa narodowego dla socjalizmu, jak również do przytoczenia argumentów na poparcie swojej tezy, że naród stanowi istotne zagadnienie polityki międzynarodowej. Zetknąwszy się w Wiedniu z kwestią narodową w kilku formach równocześnie, miał tam podjąć zagadnienie społecznych źródeł nowoczesnego narodu.
Jego uwagę zaprzątnęła w pierwszej kolejności kwestia polska w Niemczech. We Francji sprawa polska była kwestią stosunków międzynarodowych, w Niemczech natomiast stanowiła zasadniczo sprawę z dziedziny polityki wewnętrznej. Mniejszość polska w Niemczech liczyła blisko trzy miliony osób, których prawa zostały ograniczone w okresie Kulturkampfu i których majątek stanowił cel państwowej kolonizacji. Kelles-Krauza zajmowało przede wszystkim trudne położenie polskich robotników na Śląsku - naturalnego elektoratu maleńkiej niemieckiej przybudówki PPS. Socjalizm polski był w Niemczech słabszy niż w Rosji czy w Austrii, a niemiecka partia socjalistyczna SPD nie odnosiła się zbyt przychylnie do koncepcji istnienia polskiej organizacji socjalistycznej na ziemiach niemieckich. U progu dwudziestego wieku socjaliści niemieccy nie poświęcali w zasadzie szczególnej uwagi kwestii narodowej (a zwłaszcza sprawie polskiej). Zagadnienie to nie odgrywało żadnej roli w przewlekłym sporze o rewizjonizm, który nadawał ton wewnątrzpartyjnej dyskusji. Z braku przemyślanego stanowiska działacze niemieccy odwoływali się do swoich uprzedzeń i obaw, a rzeczą, której obawiali się najbardziej, była możliwość ponownej - jak za czasów Bismarcka - delegalizacji partii, jako że opowiedzenie się za niepodległością Polski mogło z łatwością narazić SPD na zarzut zdrady. Z drugiej strony znaczna część kierownictwa SPD obawiała się rosyjskiej inwazji na Niemcy i z tego powodu uznawała ziemie polskie za cenną strefę buforową.
Antypatriotyczna polska socjalistka Róża Luksemburg wiedziała, w jaki sposób wygrywać te obawy. Po swojej kampanii przeciwko rezolucji Kelles-Krauza na zjeździe II Międzynarodówki w 1896 roku, w roku 1898 przeniosła się do Berlina, gdzie została łączniczką pomiędzy SPD a polskimi robotnikami w Niemczech. Od roku 1898 do 1901, kiedy to Kelles-Krauz przeniósł się do Wiednia, przy każdej nadarzającej się okazji usiłowała doprowadzić do likwidacji niemieckiej filii PPS jako niezależnej organizacji. W tym samym miesiącu, kiedy Kelles-Krauz przybył do Wiednia, to jest w kwietniu 1901 roku, zdołała przekonać kierownictwo SPD, że należy wstrzymać jej finansowanie. Poglądy Kelles-Krauza różniły się diametralnie od poglądów Róży Luksemburg: uważał, że socjalizm zostanie osiągnięty w ramach demokratycznych państw narodowych, oraz że należy uświadomić proletariatowi, że potrzebuje republiki dla realizacji swoich interesów. Postawił sobie za cel naprawę stosunków między polskimi socjalistami a ich niemieckimi patronami na korzystnych dla Polaków warunkach. Podczas spotkania w Wiedniu pod koniec 1901 roku Kelles-Krauz powiedział przywódcy SPD Augustowi Beblowi, że PPS dochowała wierności dawnemu rewolucyjnemu charakterowi socjalizmu, podczas gdy pozostała część europejskiego ruchu socjalistycznego popadła w bierność i oportunizm. Bebel odparł, że polskim socjalistom wielokrotnie dawano szansę, a SPD nie może ryzykować oskarżenia o zdradę, udzielając poparcia partii opowiadającej się za niepodległością Polski. Kelles-Krauz przewidział, że polski socjalizm w Niemczech przetrwa z niemiecką pomocą czy bez niej, i że w ciągu dziesięciu lat Niemcy pogodzą się z tym faktem.
W rzeczywistości polscy socjaliści zostali w 1902 roku zmuszeni do ustępstw. Jedynym znaczącym ustępstwem ze strony SPD na rzecz kwestii narodowej była zgoda na wysunięcie dwujęzycznych kandydatów w okręgach o ludności mieszanej. SPD zmieniła jednak później swoje stanowisko, domagając się, aby na Górnym Śląsku do wyborów stanął monolingwalny Niemiec. Polacy wyrazili zgodę. Następnie SPD zażądała, aby kongresy PPS nie uchwalały rezolucji o fundamentalnym znaczeniu dla polskich robotników w Niemczech. Polacy czuli się zmuszeni przystać i na to. W końcu SPD postanowiła, że PPS wolno wybrać ogółem tylko jednego kandydata. Pomimo nalegań Kelles-Krauza PPS przystała także i na to. Jednak SPD stawiała kolejne warunki. W styczniu 1903 roku SPD zażądała, aby Różę Luksemburg przyjęto na członka miejscowej PPS. W lutym PPS otrzymała od SPD pismo zawierające kolejny warunek: rezygnacji z nazwy PPS na rzecz "Socjaldemokracji Polskiej". Do pisma załączono protokół, który miał mieć charakter tajny i stwierdzał, że polscy socjaliści w Niemczech nie mają wyraźnego programu i że SPD nie wypowiada się w swoim programie na temat niepodległości Polski. PPSzp, oburzona tajnym protokołem i popierana przez Kelles-Krauza, odmówiła złożenia podpisu.
Kelles-Krauz był tak wstrząśnięty bezwzględnością swoich niemieckich towarzyszy, że dosłownie spędzało mu to sen z powiek. We wrześniu 1903 roku napisał do czołowego teoretyka SPD, "papieża socjalizmu" Karla Kautsky'ego, błagając go (na próżno), aby zabrał głos w kwestii polskiej na zjeździe SPD, który miał się odbyć w Dreźnie w tym samym miesiącu. "Na miłość boską" - pisał - "SPD już obecnie posiada 81 mandatów w parlamencie. W czym mogłoby jej zaszkodzić kilka polskich mandatów, które dla nas miałyby ogromne znaczenie?" Wystosował również list otwarty do SPD, który zdążył dotrzeć na jej drezdeński zjazd. Wykpiwał w nim tajny protokół, porównując go do porozumień między mocarstwami kolonialnymi. Poruszenie, jakie list ten wywołał, zmusiło SPD do wciągnięcia sprawy polskiej do porządku obrad. Pomimo oburzenia, jakie tajny protokół wzbudził wśród części niemieckich socjalistów, jedynym wnioskiem uchwalonym w tej sprawie był wniosek Róży Luksemburg, aby zjazd poparł aktualne stanowisko negocjacyjne SPD i przeszedł nad sprawą do porządku dziennego. Tym samym starania podejmowane przez Kelles-Krauza w środowisku niemieckim zakończyły się fiaskiem.
III. Austriacy (1903)
Francuscy socjaliści - oddaleni od Polski, obawiający się Niemiec i bezpieczni dzięki posiadaniu własnej republiki - wykazali niewielkie zainteresowanie argumentami Kelles-Krauza na rzecz niepodległości Polski. Niemieccy socjaliści woleli rozwiązać swój własny problem polski na sposób nie uwzględniający różnic narodowościowych. Ani francuscy, ani niemieccy socjaliści nie sądzili, aby kwestia narodowa zasługiwała na uwagę z intelektualnego punktu widzenia. W Austrii jednak kwestia polska została postawiona inaczej niż w Niemczech i tam też Kelles-Krauz znalazł towarzyszy, którzy podobnie jak on poważnie podchodzili do problemów narodowościowych. Ponieważ Kelles-Krauz nie zgadzał się z rozwiązaniem problemu narodowego, jakie proponowali austriaccy marksiści, zmuszony był rozwinąć swoje wcześniejsze argumenty w polemice z tymi bardziej subtelnymi oponentami.
W przeciwieństwie do Niemiec, Austria stanowiła wielonarodowe cesarstwo, w którym Polacy byli uznawani jako naród. Polskie ziemiaństwo, posiadające dzięki systemowi kurialnemu znaczącą reprezentację w parlamencie, uzyskało dla Galicji sporą autonomię. Pomimo iż w roku 1896 prawo głosu rozciągnięto na wszystkich pełnoletnich mężczyzn, system kurialny zapewniał klasom wyższym nieproporcjonalnie dużą reprezentację w Reichsracie. Niemniej jednak w posiadaniu mandatów znajdowali się socjaliści z partii socjalistycznej Victora Adlera. Partia Adlera - od roku 1896 partia sfederowana, której oddziały narodowe uzyskiwały coraz większą autonomię - oświadczyła, że jej celem jest demokratyczna i federalna Austria.
Kelles-Krauz zaczął zgłębiać problemy narodowościowe w Austro-Węgrzech i wkrótce zyskał sposobność, aby na podstawie poczynionych obserwacji skrytykować program austriackich socjalistów. W roku 1902 austriacki teoretyk marksizmu, Karl Renner, opublikował pracę Kampf der Österreichischen Nationen um den Staat, w której większy nacisk położył na kulturalny niż na terytorialny aspekt postulatów narodowych i opowiedział się zdecydowanie za silnym państwem centralnym. (Była to wczesna praca w wybitnej karierze - Renner miał zostać pierwszym kanclerzem Austrii po pierwszej wojnie światowej, oraz - pomimo iż w roku 1918 i 1938 opowiedział się za Anschlussem - prezydentem Austrii po drugiej wojnie światowej). Według Kelles-Krauza Renner - ze względu na to, że utożsamiał się w większym stopniu z państwem austriackim niż z ludami, którym przypadło żyć pod jego panowaniem - nie był zdolny uwierzyć, że jakikolwiek naród mógłby pragnąć z tego państwa wystąpić, ani też wyobrazić sobie świata, w którym cesarstwo austriackie przestałoby istnieć. To przychylne nastawienie do państwa uniemożliwiło Rennerowi zrozumienie narodowych aspiracji ludów nieniemieckojęzycznych i wyjaśniało przecenianie przez niego autonomii kulturalnej. Stanowisko Rennera skłoniło Kelles-Krauza do dowodzenia, że z samej natury nacjonalizmu wynika, iż związane z nim aspiracje nie mogą zostać zaspokojone przez samą tylko ochronę praw jednostki, niezależnie od tego, w jak szerokim zakresie uwzględniałaby ona jej prawa kulturalne. Tożsamość narodowa nie jest prawem jednostki w tradycyjnym sensie, ponieważ spełnić się może wyłącznie w drodze powołania instytucji sprawujących władzę. "W pełni rozwinięte narody nie mogą być wyłącznie związkami ludzi, muszą także rządzić pewnym terytorium".
Po autonomii kulturalnej Kelles-Krauz uczynił przedmiotem swojego zainteresowania demokrację, której zdolność do rozwiązywania konfliktów narodowych była dogmatem dla Adlera i niemieckojęzycznych socjalistów austriackich w ogóle. Uważali oni, że powszechne prawo głosu położy kres konfliktom na tle narodowym przez odsunięcie od władzy rządzących reakcyjnych elementów feudalnych. Kelles-Krauz był przekonany, że demokracja w Austrii przyniesie skutki wręcz odwrotne. Demokracja może wprawdzie na krótką metę złagodzić konflikty na tle narodowym przez otwarcie kanałów komunikacji, ale wkrótce potem doprowadzi do upadku cesarstwa. Zdaniem Kelles-Krauza uczucia narodowe to rzeczywiste zjawisko o charakterze masowym, a nie narzucona społeczeństwu mistyfikacja: "klasy pracujące są co najmniej w tym samym stopniu zainteresowane losem swoich narodów, co klasy wyższe". W przeciwieństwie do Adlera, który uważał, że socjalizm może przetrwać, "aż separatyzm się przeżyje", Kelles-Krauz sądził, że uczucia narodowe w Austrii będą rozwijały się w miarę postępów modernizacji. Kelles-Krauz był zdania, że zaistnienie demokratycznej Austrii jest bardzo mało prawdopodobne i przewidział, że cesarstwo upadnie podczas jakiegoś kryzysu międzynarodowego.
IV. Żydzi (1903-1904)
Potrzeba "w pełni rozwiniętych narodów", aby "rządzić pewnym terytorium" doprowadziła Kelles-Krauza bezpośrednio do kwestii żydowskiej. Pójście po linii najmniejszego oporu oznaczałoby przyjęcie dominującej wówczas opinii, że Żydzi nie stanowią narodu, a tym samym uniknięcie problemu braku naturalnej żydowskiej ojczyzny. Kelles-Krauz natomiast postąpił odwrotnie: zamiast stwierdzić, iż brak ojczyzny oznacza, że Żydzi nie mogą stanowić narodu, stwierdził, że są oni narodem jak każdy inny i dlatego należy poważnie potraktować odczuwaną przez nich potrzebę posiadania państwa narodowego. Jego badania nad trudnym położeniem Żydów w Europie Środkowej doprowadziły go do najbardziej owocnych przemyśleń na temat pochodzenia i charakteru nowoczesnego nacjonalizmu.
Kiedy Kelles-Krauz przybył do Wiednia, miasto przeżywało właśnie jedną z najwspanialszych epok rozkwitu nauki i kultury w dziejach Europy, w której wiodącą rolę odgrywały osoby pochodzenia żydowskiego. Zarazem około jednej trzeciej żydowskiej ludności Wiednia należało do klasy robotniczej, a Żydzi napływający corocznie do stolicy z Galicji byli na ogół dość ubodzy. Pomimo to ówczesną epokę zdominował stereotyp "Żyda-kapitalisty", a była to epoka, w której kapitalizm cieszył się bardzo złą sławą. Karl Lüger, przywódca Partii Chrześcijańsko-Społecznej, wykorzystał antysemityzm dla zdobycia stanowiska burmistrza Wiednia, a w 1902 roku jego partia zdobyła dużą liczbę mandatów w austriackim parlamencie.
Niemieckojęzyczni socjaliści austriaccy, tacy jak Adler czy Renner, nie byli przygotowani na wyzwanie ze strony antysemickiego rywala na lewicy. Współzawodnicząc z Partią Chrześcijańsko-Społeczną o niemiecką katolicką klasę robotniczą, socjaliści niewiele robili w tym kierunku, aby podważyć rozpowszechnione skojarzenie między żydowską niegodziwością a kryzysami kapitalizmu. W panującej atmosferze politycznej debata między socjalistami a Partią Chrześcijańsko-Społeczną często sprowadzała się do twierdzenia, że to właśnie to drugie ugrupowanie jest prawdziwym narzędziem w rękach żydowskiego kapitału. Ponieważ kierownictwo austriackiej socjaldemokracji było niemal w całości pochodzenia żydowskiego, naturalnie przystępowała ona do tego współzawodnictwa z pozycji mniej korzystnej. Jednakże niemieckojęzyczni socjaliści austriaccy nie tracili optymizmu, że ich problem żydowski w końcu rozwiąże się sam przez się. W wywodzie przystającym do biografii Marksa i wielu późniejszych przywódców socjalistycznych Hegel utrzymywał, że Żydzi stanowią ahistoryczny relikt. Dla marksistów i II Międzynarodówki Żydzi stanowili kastę, wyznanie, średniowieczne curiosum, ale z pewnością nie naród. Ich asymilacja była równie nieuchronna, co pożądana. Pogromy były wprawdzie godne pożałowania, ale jedyną postępową odpowiedź na nie stanowiło zachęcanie do asymilacji, ponieważ organizowanie się Żydów mogłoby tylko przedłużyć agonię. Idąc za tym tokiem rozumowania, austriaccy socjaliści na osobliwy heglowski sposób przyjęli sukces Partii Chrześcijańsko-Społecznej wręcz z zadowoleniem. Nazywali antysemityzm "socjalizmem głupków" i uważali, że antysemici z Partii Chrześcijańsko-Społecznej robią socjalistyczną robotę. Ponieważ sądzili, że antysemityzm stanowi pośredni szczebel do opozycji wobec kapitalizmu jako takiego, a Żydzi po prostu zasymilują się w miarę rozwoju kapitalizmu, przyjęli klęskę zadaną im przez antysemicką partię jako zapowiedź swojego ostatecznego zwycięstwa.
Dostępne dla austriackich Żydów opcje polityczne kurczyły się zatem raptownie. Asymilacja tradycyjnie oznaczała przyjęcie kultury niemieckiej, ale ponieważ sama kultura niemiecka coraz bardziej kojarzyła się z antysemityzmem, ta opcja straciła wiele ze swej atrakcyjności. Orientacja polityczna odpowiadająca asymilacji - liberalizm - zdecydowanie chyliła się ku upadkowi. Droga w przeciwnym kierunku - opowiedzenie się za odrębną narodowością żydowską - także była zablokowana: aż do 1911 roku austriacki Reichsgericht odrzucał roszczenia Żydów do uznania ich za naród. To właśnie w tej sytuacji politycznego osaczenia i frustracji ukształtowała się najmniej oczekiwana i najbardziej kontrowersyjna opcja: syjonizm. Aż do śmierci Herzla w 1904 roku Wiedeń pozostawał międzynarodowym centrum ruchu syjonistycznego i to właśnie syjonizm skłonił Kelles-Krauza do opublikowania pierwszych refleksji na temat kwestii żydowskiej w kwietniu 1902 roku.
Kelles-Krauz pozostawał pod wrażeniem nie tylko osiągnięć ruchu syjonistycznego, ale także jego podobieństwa do innych ruchów narodowych. Mowa Bubera przypominała mu - w treści, a zwłaszcza w tonie - polski patriotyzm. To mogło stanowić klucz do intuicji Kelles-Krauza na temat syjonizmu, że oznaczał on jakościową zmianę żydowskiej tożsamości w kierunku tożsamości znamiennej dla nowoczesnego narodu. "Pytam zatem, co stanowi ten wspólny cel, jednoczący artystę i ekonomistę? Dlaczego ludzie tak różnych przekonań politycznych w innych sferach czują, że mają zasadniczo ze sobą coś wspólnego? Narodowość. Wystarczy popatrzeć bez uprzedzeń na ruch syjonistyczny, aby spostrzec, że z Żydów, rozproszonych po całej kuli ziemskiej, mówiących różnymi językami, z populacji, które przez wieki nie miały ze sobą nic wspólnego poza religią i tradycją, tworzy się nowoczesny naród."
Wyciągając powyższy wniosek, Kelles-Krauz odniósł się także do nieodłącznego problemu polskiego socjalizmu. Warszawa była miastem posiadającym największą liczbę ludności żydowskiej na świecie, a dość liczna żydowska klasa robotnicza tego miasta mówiła w jidysz. PPS, uznająca kulturę żydowską za reakcyjną i przejściową, wahała się, czy prowadzić agitację w jidysz. Powstanie zorganizowanego żydowskiego ruchu socjalistycznego w postaci Bundu w roku 1897 wiązało się więc dla PPS z poważną groźbą utraty żydowskich członków partii. Działający w języku w jidysz, uznający imperium rosyjskie za geograficzny zasięg swego oddziaływania i opowiadający się za internacjonalizmem w czystej formie, Bund szybko stał się przedmiotem nienawiści PPS. Jednak przybycie Kelles-Krauza do Wiednia zbiegło się z ważną zmianą w programie Bundu, zatwierdzoną w kwietniu 1901 roku. Odstępując od swojej dotychczasowej obojętności na kwestie narodowe, Bund oświadczył, że popiera przekształcenie Rosji w federację z gwarancjami autonomii kulturalnej dla wszystkich narodowości, z Żydami włącznie. Od tej chwili silne dotychczas więzi Bundu z rosyjskimi socjalistami i Różą Luksemburg zaczęły się rozluźniać. Jak się wydaje, Kelles-Krauz dostrzegł możliwość zbliżenia między Polakami a Bundem.
Najważniejszy artykuł Kelles-Krauza "W kwestii narodowości żydowskiej" został opublikowany na początku 1904 roku. Było to nie tyle wyjaśnienie polskiej opinii publicznej stanowiska PPS w kwestii żydowskiej, ile wezwanie skierowane przez jednostkę zarówno do własnej partii, jak i do postępowej części opinii publicznej, żeby spojrzały na tę sprawę od nowa. Autor przyznawał, że cele syjonizmu są utopijne, ale dowodził, że "historyczna treść" syjonizmu nie wyczerpuje do końca jego programu. Jego doniosłości należy doszukiwać się w czynniku, kryjącym za jego zamierzeniami i osobowościami, który stał się przyczyną powodzenia tak z pozoru nieprawdopodobnej organizacji: w idei narodu żydowskiego.
Na tym etapie Kelles-Krauz zatrzymał się, żeby zdefiniować terminy. Naród jest nową i nowoczesną kategorią społeczną, jakościowo różną od wyznaniowych czy stanowych afiliacji odziedziczonych z epoki feudalizmu. Wiek dziewiętnasty okazał się kuźnią narodów w tym sensie, że grupy ludzi mówiących podobnym językiem i posiadających coś na kształt wspólnej historii doszły do wniosku, że stanowią odrębny organizm. Każdy naród uważa, że posiada taką samą wartość jak wszystkie inne i że musi rozstrzygać o wszystkich kwestiach dotyczących własnego losu. Kelles-Krauz podkreślał, że ta transformacja jest charakterystyczna nie tylko dla narodów, które uzyskały zjednoczoną państwowość w dziewiętnastym wieku (Niemcy i Włochy), czy też dla pozbawionych państw narodów o chlubnych tradycjach państwowości (Polska i Węgry), ale także dla "narodów, których nikt się nie spodziewał".
Skąd wzięła się ta nowa forma świadomości? Odpowiedź Kelles-Krauza była jednoznaczna: to "nowoczesny kapitalizm bezpośrednio kształtuje narody". Kapitalizm przekształca statyczny porządek gospodarczy w liczne, ruchliwe i w części pokrywające się ze sobą klasy. Jednostka, wykorzeniona ze swego tradycyjnego miejsca, odnajduje w nowej gospodarce kapitalistycznej jedną jedyną stałą: swój język narodowy. Równocześnie stworzone przez kapitalizm bardziej złożone jakościowo stosunki wymagają skutecznej formy komunikacji. Istnieje większe prawdopodobieństwo, że producenci i konsumenci mówiący tym samym językiem będą zawierać ze sobą transakcje, a przedsiębiorcy mówiący tym samym językiem podejmą wzajemną współpracę, konkurując z cudzoziemcem. Utrwalanie takiej identyfikacji narodowej przyspiesza kultura masowa. Ponieważ kapitalizm wymaga wykształconego społeczeństwa, tradycyjne mity narodowe "w samym interesie kapitalizmu" dotrą do całego narodu, a nie tylko do jego elit. Tutaj intelektualiści katalizują coś, co Kelles- Krauz nazwał "rewolucyjną retrospekcją". Pomimo iż nowoczesny nacjonalizm stanowi autentycznie nową formę świadomości społecznej, jego poplecznicy niezmiennie przedstawiają swoje przekonania i cele jako odrodzenie odwiecznej tradycji. Kształtowanie się nowoczesnych narodów zawsze przybiera "zewnętrzną formę odrodzenia". Kultura masowa pozwala także na przekazywanie wyzwoleńczych idei "równości i demokracji" uciśnionym. Odkąd Rewolucja Francuska zapoczątkowała proces rozpowszechniania tych idei w Europie, żaden budzący się naród nie musi ich już formułować od nowa.
Kelles-Krauz stwierdził, że Żydzi przejawiają te same cechy kształtowania się narodu, co inne ludy Europy. Idea "równości" (zapożyczona, podobnie jak inne, z Rewolucji Francuskiej) spełniała istotną funkcję: Żydzi obserwowali toczący się wokół nich proces powstawania nowoczesnego nacjonalizmu i zastosowali ten sam zbiór idei do siebie samych. Sam fakt, że żydowskie ugrupowania polityczne, takie jak Bund, domagały się obecnie, aby traktować je jako naród, miał kluczowe znaczenie. Jednak ideę tę należało także odnaleźć wśród szerokich mas, a kultura masowa wymaga masowego języka. Dystrybucja materiałów socjalistycznych w języku jidysz przez Bund i PPS dawała żydowskim robotnikom poczucie własnej wartości jako członkom szerszej społeczności. Wbrew intencjom obu partii ta autoidentyfikacja przybrała formę narodową. Kelles-Krauz nazwał program syjonistyczny (obejmujący odrodzenie języka hebrajskiego i powrót do Palestyny) charakterystycznym przykładem narodów poszukujących swoich ideałów w mniej lub bardziej wyobrażonej przeszłości.
Następnie Kelles-Krauz wyciągnął wnioski natury politycznej. Ponieważ każdy naród uważa się za cel sam w sobie, Polacy i Żydzi znajdą wspólny grunt tylko w przypadku, gdy postępowi Polacy poszukają argumentów na poparcie żydowskich interesów. Wobec tego, że Żydzi nie opuszczą masowo Polski, aby udać się do Palestyny, że rozwiązanie terytorialne dla Żydów w Europie nie istnieje i że asymilacja na większą skalę stała się wysoce nieprawdopodobna, przyszła Rzeczpospolita Polska powinna uznać prawa narodowe i autonomię ludności żydowskiej. Kelles-Krauz miał wizję Polski, w której swobodnie mieszałyby się kultury polska i żydowska i w której obywatele polscy uważający się jednocześnie za Polaków i Żydów stanowiliby łącznik między nimi obiema. W takiej Rzeczypospolitej każdy miałby prawo wyboru własnej tożsamości narodowej.
Dla Kelles-Krauza kwestia żydowska była zarówno przedmiotem osobistego zainteresowania, jak i sprawą wagi politycznej. Przez całe życie był przeciwnikiem antysemityzmu i nosił się z zamiarem pisania o kwestii żydowskiej na długo przed przybyciem do Wiednia. O ile jego francuskie doświadczenia były rozczarowujące, a doświadczenia z Niemcami skłaniały do rozgoryczenia, to w Wiedniu znalazł żydowskich przyjaciół, od których wiele się nauczył. Ponadto z badawczego punktu widzenia kwestia żydowska okazała się nawet bardziej owocna niż sprawa polska. Sprawa polska w kontekście francuskim, niemieckim i austriackim pozwoliła mu uprzednio rozważyć związek między narodem a państwem, podczas gdy kwestia żydowska pozwoliła mu stworzyć ogólną teorię powstania nowoczesnego nacjonalizmu. Niektórych argumentów wypracowanych w kontekście kwestii żydowskiej miał wręcz użyć wkrótce w obronie pepeesowskiego programu.
V. Polacy (1904-1905)
W pierwszych latach dwudziestego wieku Bund nie był jedynym rywalem PPS w walce o sympatie robotników. Podczas gdy przez znaczną część lat 1890. PPS była jedyną podziemną partią polityczną w zaborze rosyjskim, teraz miała szereg rywali: Bund, SDKPiL Róży Luksemburg i rosyjską socjaldemokrację na lewicy oraz Narodową Demokrację Romana Dmowskiego i Chrześcijańską Demokrację Wojciecha Korfantego na prawicy. W łonie samej partii także pojawiali się rywale Józefa Piłsudskiego i kierownictwa PPS, przebywającego na emigracji w Londynie. Po aresztowaniu Piłsudskiego w 1900 roku wielu młodych działaczy lewego skrzydła PPS występowało przeciw władzy emigracyjnych sprzymierzeńców Piłsudskiego.
Ostatni ważny artykuł Kelles-Krauza na temat kwestii narodowej w Europie środkowej, zatytułowany "Niepodległość Polski a materialistyczne pojmowanie dziejów" miał na celu usprawiedliwienie pepeesowskiego programu niepodległości narodowej w oczach tych młodych marksistów, których w przeciwnym razie mogłyby skusić argumenty wysuwane w kwestii narodowej przez Różę Luksemburg. Luksemburg uważała, że kwestia narodowa mogłaby tylko odciągać robotników od ich właściwej misji i dać drobnomieszczaństwu sposób na infiltrowanie partii socjalistycznych. Dowodziła, że socjalizm nie potrzebuje państwa narodowego, a rozwój gospodarczy stoi na przeszkodzie nacjonalizmowi, pozwalając wielkim państwom "organicznie wchłaniać" swoje peryferia. Przez dziesięć lat przeciwstawiał Kelles-Krauz swoje rozumienie kwestii narodowej pojmowaniu jej przez Różę Luksemburg. Nowatorskim elementem w ostatnim artykule Kelles-Krauza było poparcie krytyki stanowiska Róży Luksemburg wypracowaną przez niego koncepcją powstania nowoczesnego narodu.
Tym razem wyszedł od powszechnie przyjętego wśród socjalistów poglądu, że kapitalizm wymaga silnego, scentralizowanego państwa. Kelles-Krauz dowodził jednak, polemizując z poglądami Róży Luksemburg, że wymaga on także państwa narodowego. Posłużył się tu argumentami, jakie wypracował w trakcie rozważań nad kwestią żydowską. Narody kształtuje kapitalizm; zdolność kapitalizmu do jednoczenia różnych grup w narody determinowana jest geografią języków; narody zawsze będą dążyć do samostanowienia, niekiedy z powodzeniem. Jednak powstające nowoczesne narody mogą także napotkać na opór ze strony państw przednowoczesnych, takich jak imperia Romanowów i Habsburgów. Imperia te nie powstały w następstwie kapitalizmu (a zatem nie powinny być usprawiedliwiane jako państwa tego rodzaju, które będą najlepiej katalizować jego rozwój) i istnieją w stanie napięcia z narodami powstającymi w i w poprzek ich granic. Nie "zawierają organicznie" swoich słabszych narodów, ale wyzyskują je z korzyścią dla narodów silniejszych.
Kelles-Krauz wysunął twierdzenie, że klasa robotnicza potrzebuje demokratycznego państwa narodowego, aby zwyciężyć w walce klas. Wyłącznie demokracja może zapewnić swobodną wymianę poglądów, pozbawioną uprzedzeń oświatę i upowszechnienie kultury niezbędne dla stworzenia silnego ruchu robotniczego. Ponadto powodzenie każdej z socjalistycznych reform zależy od legitymacji wyborczej większości. Taka legitymizacja jest niemożliwa, jeżeli mniejszości są (lub uważają, że są) dyskryminowane ekonomicznie. Państwo narodowe jest także niezbędne dla projektu socjalistycznego, ponieważ świadomość narodowa i klasowa pojawiają się równocześnie. Każdy uczestnik walki klas działa zatem z pobudek zarówno narodowych, jak i klasowych. "Proletariat musi powiedzieć: jestem narodem i nic, co narodowe, nie jest mi obce". W warunkach demokracji wspólna tożsamość narodowa i język pozwalają na ukształtowanie się powszechnie uznawanych norm opartych na wspólnym pojmowaniu dobra wspólnego. Normy te wyznaczają granice między polityką a walką klasową.
Wnioski
Czas przejść do konkluzji. Przedstawiłem ewolucję poglądów Kelles-Krauza w czasie i w kontekście jego epoki; we wnioskach umieszczę jego poglądy w dwóch szerszych kontekstach: polityki polskiej i teorii nacjonalizmu.
Kelles-Krauz był typowym przedstawicielem polskiej emigracji politycznej ze względu na swoje przekonanie, że Polska jest ważna dla Europy, oraz ze względu na swoje rozczarowanie Europejczykami, którzy odnosili się do Polski obojętnie albo nie byli obznajomieni z jej sprawami. Pozycja polskich intelektualistów politycznych była bez porównania słabsza niż pozycja zachodnich intelektualistów i polityków, z którymi stykali się na emigracji, a zarazem stojące przed nimi zadania były niepomiernie bardziej wymagające: musieli zdobyć niepodległość narodową, odbudować państwo i zaprojektować nowoczesną gospodarkę. Oddani swojej sprawie, ale przebywający z dala od domu i ojczyzny, zastępowali uczuciowe i kulturalne więzi, których im brakowało, ideami i wyobrażonymi więziami z narodem. Z wiekiem, w miarę, jak mnożyły się ich porażki, jak ich partie pozostawały nieliczne, jak rozwiewały się nikłe szanse na karierę naukową, jak rewolucja nie nadchodziła, jak Polska niezmiennie pozostawała zacofana, jak trwały rosyjskie represje i jak ich towarzysze, przyjaciele i ukochani znikali za kratami lub wywożeni na Sybir, niewiele im pozostawało poza nadzieją i pracą dla sprawy, co mogłoby podtrzymywać ich na duchu. Nędza wespół z polityką odmawiały im wygód normalnego życia. Przedwczesna śmierć Kelles-Krauza na gruźlicę w roku 1905 - jak na ironię właśnie w chwili, gdy imperium rosyjskie wydawało się podatne na ciosy i kiedy dziesiątki tysięcy polskich robotników wstępowały do partii socjalistycznych - nie była nietypowym losem wśród jego rówieśników, a zwłaszcza wśród jego socjalistycznych towarzyszy. Odebrała mu polityczną przyszłość, jaka czekała tych jego przyjaciół, którzy dożyli powstania Drugiej Rzeczypospolitej. W roku 1918 miałby 46 lat.
Kelles-Krauz był także typowym polskim intelektualistą politycznym swojego pokolenia ze względu na to, że jego uwagę zaprzątała relacja między wyzwoleniem narodowym a rewolucją socjalną, niezwykła jednak była cierpliwość, z jaką poszukiwał rozwiązania obu tych problemów. W łonie PPS Piłsudski uważał, że niepodległość jest niezbędna dla rozwiązania problemów społecznych, rzadko jednak wykraczał poza to proste stwierdzenie. Jego przywództwo zakwestionowała generacja młodszych marksistów, którzy spodziewali się, że odzyskanie niepodległości nastąpi raczej po rewolucji niż ją poprzedzi. Kelles-Krauz mówił językiem młodych marksistów, ale przychylał się do wniosków piłsudczykowskich patriotów. Po śmierci Kelles-Krauza PPS podzieliło się na frakcję patriotyczną i marksistowską, przy czym ta druga zbliżyła się ostatecznie do stanowiska Róży Luksemburg. Żaden z tych obozów nie potrzebował idei Kelles-Krauza. Jak widzieliśmy, stanowisko Kelles-Krauza nie wywarło trwalszego wpływu na socjalizm francuski, niemiecki ani austriacki. Jego marginalizacja wskazuje, jak przebiegały główne linie sporów toczących się w gronie samych socjalistów oraz między nimi a ich nacjonalistycznymi rywalami: z przyczyn, które tu zaledwie zasygnalizowałem, socjaliści nie byli zainteresowani narodem, a nacjonaliści nie potrzebowali marksistowskiego wyjaśnienia czy usprawiedliwienia jego istoty. Niemniej jednak argumenty wypracowane przez Kelles-Krauza w trakcie badań nad kwestią narodową dają nam wczesne i rzetelne wyjaśnienie pochodzenia i charakteru nowoczesnego nacjonalizmu, które to wyjaśnienie spróbuję teraz streścić.
Kelles-Krauz uważał nacjonalizm za potomka kapitalizmu. Rozwój kapitalizmu stwarza nowy zespół płynnych, złożonych i bezosobowych relacji, co stawia wyższe wymagania przed językiem. Przede wszystkim, uprzemysłowienie przynosi bezprecedensową ruchliwość ludzi i dóbr, a tym samym zwiększa znaczenie istniejących już wcześniej granic językowych. Kapitalizm przynosi zarazem kulturę masową, która sprzyja stapianiu się wzajemnie zrozumiałych dialektów w jeden język. Nastanie oświaty na skalę masową, jakiej wymaga kapitalizm, wprowadza oficjalną wersję danego języka do klasy szkolnej. Coraz częstsze kontakty między ludźmi posługującymi się różnymi dialektami zacierają istniejące między nimi różnice. W pewnym momencie opanowanie języka "wysokiego", czyli "literackiego", stanie się obowiązkowe wśród inteligentów, lecz jest to pewien etap, a nie warunek wstępny rozwoju narodu. Tam, gdzie istnieje dialekt i rozwija się kapitalizm, wkrótce powstanie język literacki. Kelles-Krauz przewidywał, że ukraiński i jidysz staną się w pewnym momencie językami literackimi.
Jednostka, wykorzeniona przez nowy kapitalistyczny podział pracy ze swojego tradycyjnego miejsca w strukturze społecznej i gospodarczej, dążyć będzie do jakiejś formy stabilności i odnajdzie ją w języku narodowym. Zacznie poczuwać się do swego rodzaju solidarności z innymi, którzy mówią tym samym językiem, niezależnie od tego, czy znała ich wcześniej, czy nie. Ta bezosobowa solidarność przybiera formę wiary we wspólny los, wyartykułowanej przez nawiązanie do mitycznej przeszłości narodu. Pomimo iż tożsamość narodowa stanowi autentycznie nową formę świadomości, niezmiennie wyraża się ona w języku odwiecznej tradycji. Stworzenie narodowego języka zmitologizowanej przeszłości jest jednym z głównych zadań intelektualistów o orientacji narodowej. Chociaż pamięć historyczna jest dość słaba, wykorzystanie "wymyślonych tradycji" wywołuje silny efekt utrwalający. Te historyczne mity nieuchronnie służyć będą do uzasadnienia wysuwanego przez naród żądania suwerenności i niepodległości, ponieważ właśnie ta wola utworzenia państwa stanowi sygnał pojawienia się nowoczesnego narodu. Model demokratycznego państwa narodowego dostępny był w Europie od czasu Rewolucji Francuskiej i podchwytywany przez każdy powstający naród. Ponadto narody uciskane przez wielonarodowe imperia nie mogą nie dostrzec, jak ważne jest kontrolowanie aparatu państwowego. Ponieważ to przebudzenie narodowe i jego wymogi stanowią istotny element szerszego procesu wchodzenia mas do polityki, solidarność narodowa w żadnym wypadku nie wyklucza innych form solidarności, takich jak solidarność klas ekonomicznych. W praktyce robotnicy na ogół równocześnie uświadamiają sobie swoją tożsamość narodową i społeczną, a próby rozbudzenia ich świadomości klasowej budzą w nich także świadomość narodową.
Nowoczesny naród to zjawisko historycznie nowe - jej afiliacje i dążenia są jakościowo różne od afiliacji i dążeń o charakterze wyznaniowym czy stanowym w ramach systemu feudalnego. Ponieważ nowoczesny naród jest czymś nowym, tradycyjne rozróżnienie na narody historyczne i niehistoryczne jest iluzją - cele wszystkich narodów są takie same, niezależnie od tego, czy udało się je osiągnąć. Ponieważ tożsamość narodowa jest formą świadomości, nie można o niej rozstrzygać na podstawie "obiektywnych" kryteriów, takich jak krew, geografia czy język - w ostatecznym rachunku jest ona sprawą jednostkowego wyboru.
Kelles-Krauz przewidział upadek wielonarodowych imperiów swojej epoki, uważając, że powstające narody dominiów ottomańskiego, austriackiego i rosyjskiego dążyć będą do stworzenia własnych państw. Dowodził, że wielonarodowa demokracja, środek zaradczy proponowany przez austriackich socjalistów, nie jest ani etyczna, ani skuteczna. Zawodzi w praktyce, ponieważ nie zahamuje w żaden sposób nieuchronnych secesji i rozpadu. Jest niewystarczająca z etycznego punktu widzenia, ponieważ tożsamość narodowa nie jest uprawnieniem, które może być chronione przez sprawiedliwe państwo, lecz dążeniem, które zaspokoić może wyłącznie identyfikacja z państwem. Demokracja może pozwolić, aby proces tworzenia się narodu przebiegał bez przemocy, o ile sprzęgnięta jest z prawem każdego z narodów do secesji. Żadne państwo wielonarodowe, które nie szanuje tego prawa, nie powinno być uznawane za demokratyczne.
Występując w swoich pismach w imieniu zarówno Polaków, jak i Żydów, Kelles-Krauz rozważał problemy mniejszości narodowych. Każda narodowość będzie domagać się, aby traktowano ją na równi z innymi i aby pozwolono jej rozstrzygać o wszelkich sprawach, jakie wiążą się z jej losem - zazwyczaj historycznym wynikiem tych żądań jest stworzenie państwa narodowego. Jeżeli nie jest możliwe terytorialne zaspokojenie aspiracji narodowych (tak jak w przypadku Żydów w przyszłej Rzeczypospolitej Polskiej), to w interesie większości leży pamiętanie, że tożsamość narodowa i aspiracje narodowe danej mniejszości są jakościowo takie same jak jej własne. Podobnie, jeżeli większość pragnie asymilacji, to nie powinna arogancko domagać się uznania swoich roszczeń do wyższości kulturowej. Jej członkowie powinni natomiast obrócić swoją energię na "współzawodnictwo" kultur, czyniąc swą własną kulturę jak najbardziej atrakcyjną dla nowoprzybyłych. Kelles-Krauz konsekwentnie bronił tego poglądu, bez wahania stosując go nie tylko do Żydów, ale także do obszarów dawnego państwa polskiego, takich jak Litwa, Ukraina i Białoruś.
Poglądy te zasługują na uwagę z tego względu, że stanowią jaskrawe przeciwieństwo consensusu w kwestiach narodowych, jaki panował wówczas w II Międzynarodówce, czy też wśród europejskiej lewicy w ogóle. Kelles-Krauz przeciwstawiał się tradycyjnemu rozróżnieniu na narody historyczne i niehistoryczne, uważał, że kapitalizm nie niszczy narodów i języków, ale je tworzy; podkreślał wagę dialektów w porównaniu z językami literackimi, dowodził, że idee (zaczerpnięte z przeszłości albo zapożyczone od innych narodów) odgrywają kluczową rolę w przemianach społecznych; utrzymywał, że świadomość klasowa i narodowa są integralnie powiązane, a nie przeciwstawne; sądził, że Żydzi staną się narodem zamiast ulec asymilacji; sądził, że demokracja nie ocali Austrii, ale ją zniszczy; był pewien, że każdy naród będzie dążył do posiadania własnego państwa, nie zadowalając się samą tylko ochroną praw kulturalnych; wreszcie stwierdził, że socjalizm można zbudować jedynie w demokratycznym państwie narodowym, a nie w jakiejś przyszłej strukturze międzynarodowej.
Jego przewidywania na ogół okazały się trafne. Jego twierdzenie, że próba zjednoczenia narodu w każdym przypadku będzie opierać się na mitologii historycznej, okazało się precyzyjne i przewidujące. Nie mylił się co do upadku imperium Habsburgów i wielonarodowych imperiów w Europie w ogóle, co do tego, że Żydzi zaczną być uważani za naród, a także co do tego, że "niehistoryczne narody" Europy Środkowo- i Południowo-Wschodniej zdobędą własne państwa. Trafnie przewidział konieczność wypracowania jakiegoś stanowiska wobec problemu mniejszości w Europie państw narodowych. Jego intuicyjny pogląd, że świadomość klasowa i narodowa są ze sobą integralnie powiązane, potwierdził, jak się wydaje, nie tylko socjalizm w Europie, ale także charakter ruchów antykolonialnych w trzecim świecie. Upadek II Międzynarodówki w roku 1914 i wiele innych wydarzeń wydaje się potwierdzać jego argument, że europejskie partie socjalistyczne powinny były pogodzić się z własnym nacjonalizmem i zająć stanowisko w kwestiach dotyczących stosunków międzynarodowych. Sukcesy niedemokratycznego socjalizmu w państwach wielonarodowych możemy sami ocenić, bo mamy je przed oczami.
Stworzenie takiej teorii przez Kelles-Krauza wydaje się osiągnięciem tak trudnym, że niemal ociera się o paradoks. W okresie, gdy teoria marksistowska odnosiła się obojętnie do nacjonalizmu, a socjologia (nawiasem mówiąc) wrogo podchodziła do marksizmu, stworzył marksistowską socjologię, która wyprzedziła wiele osiągnięć współczesnej nauki dotyczących kwestii narodowej; pomimo iż uczynił to jako wiodący teoretyk patriotycznej polskiej partii odnoszącej się z wrogością do narodowych aspiracji Żydów, jego podstawowe intuicje na temat nowoczesnego nacjonalizmu wypływały z dostrzeżonych przez niego podobieństw między Żydami a Polakami. Kelles-Krauz skłaniał się ku poglądom, które jego współcześni, zarówno działacze polityczni, jak i uczeni, uważali za trudne do pogodzenia. Do pewnego stopnia źródeł tych niezwykłych zainteresowań i wniosków można doszukiwać się w trudnej sytuacji politycznej Polski i związanych z nią tradycjach polskiej nauki. Ostatecznie jednak, najlepszym - choć niedoskonałym - środkiem pozwalającym docenić jego dzieło jest poszukiwanie w nim zarówno spójności, jak i kontekstu, potraktowanie go jako owocu życia jednego człowieka. W moim wystąpieniu próbowałem przedstawić jeden z zasadniczych rysów tej biografii. Dziękuję za uwagę.