Niezmienne ramy pojęciowe
Nie możemy narzekać - dyskusja na temat klasy robotniczej
rozwija się. Najnowszą tego ilustracją są teksty "Robotnicy 2005" ("Nowy
Robotnik", wkładka, luty 2005) oraz "Ekonomia partycypacyjna a samozwyzwolenie
klasy robotniczej" (najnowsza "Mać Pariadka").
Rzecz charakterystyczna, posttrockiści z "Nowego Robotnika" już w pierwszych
słowach utożsamiają klasę robotniczą z ogółem pracowników najemnych. Przy czym
"proletariat przemysłowy" to, ich zdaniem, zaledwie "segment klasy robotniczej",
część "wielkiej klasy robotniczej", część "klasy pracowników najemnych".
Taki sposób opisu świata pozwala im nieśmiało konstatować, że "klasa robotnicza,
odnowiony proletariat, obejmujący już zdecydowaną większość społeczeństwa, wciąż
daje szansę na nowy model SOLIDARNEGO SPOŁECZEŃSTWA".
Podstawę teoretyczną dla takich deklaracji stwarza, według nich, sam Karol
Marks, "który nie dał skończonej definicji klasy społecznej" ani komunizmu, a
jedynie "kładł nacisk na konfliktowy stosunek między klasami społecznymi". W
mniemaniu redakcji "Nowego Robotnika" klasy rozpoznajemy "dopiero w trakcie
konfliktów, przy czym musimy pamiętać, że wciąż zmieniają swą tożsamość". Nie są
zatem "nieruchomym elementem w strukturze społecznej".
Ten swoisty woluntaryzm pozwala posttrockistom i neomarksistom budować
dychotomiczny podział struktur społecznych ("robotnicy w opozycji do
kapitalistów"), gdzie "współczesny proletariat" obejmuje "sektor usług" i "białe
kołnierzyki". Jednocześnie, "wielkoprzemysłowa klasa robotnicza, mająca być
ostoją rewolucji" jednoczy się z pozostałymi "sektorami klasy robotniczej". Daje
również asumpt do kreowania mnogości i różnorodności klas pracowniczych i
robotniczych a la Jacek Tittenbrun.
Brak "skończonej definicji klasy społecznej" w mniemaniu posttrockistów i
neomarksistów uprawomocnia opis klasy robotniczej jedynie "w relacji do środków
produkcji (ci, którzy posiadają środki produkcji i ci, którzy pozbawieni są
kontroli nad nimi), jak i we wzajemnych relacjach (robotnicy w opozycji do
kapitalistów)".
Tak ogólne sformułowania pozwalają posttrockistom abstrahować od znaczenia
konstytuującej roli wartości dodatkowej dla opisu klasy robotniczej. Usunięcie
wartości dodatkowej poza nawias rozważań o klasie robotniczej pozwala klasę tę
zastępować kategoriami "klasy pracowników najemnych", "klasy pracowniczej" lub
"klasy pracującej", włączającej w swój zakres nawet pracujące chłopstwo, gdyż
"rolnicy nie są już tak niezależni, jak dawniej, bo są w sieci kapitalistycznej
dystrybucji", podlegają zatem podobnemu wyzyskowi. Wyzysk zaś jest miarą
opozycji - "opozycji do kapitalistów".
Zdaniem posttrockistów, wraz z "transformacją procesu pracy" dokonuje się
równocześnie "transformacja klasy robotniczej". "Tak więc, z jednej strony klasa
robotnicza została porozbijana statusowo, terytorialnie, między mniejsze
jednostki produkcyjne, ale z drugiej - łączą ją wspólne troski, podstawowe
żądania socjalne, które mają "poparcie zdecydowanej większości pracowników
najemnych" ("Zapomniana siła", tamże).
Posttrockiści, odrzucając kojarzące się im nie wiadomo dlaczego ze stalinizmem,
"nieruchome elementy", jednocześnie odrzucają określającą stałą i najogólniejszą
cechę klasy robotniczej - wytwarzanie wartości dodatkowej.
Prostą konsekwencją zacierania różnic między różnymi grupami pracowników
najemnych jest upadek arcytrudnej sztuki, jaką jest polityka rewolucyjnej partii
robotniczej, o czym pisał W. I. Lenin w "Dziecięcej chorobie lewicowości..."
Gdy postmarksiści kwestionując uniwersalność marksizmu, tworzą wręcz nowe
kategorie ("klasa twórcza", "klasa usługowa" itd.), a anarchokomuniści
przeciwstawiają klasie robotniczej nie tylko burżuazję, ale i "klasę
techniczno-menedżerską" (Tom Wetzel, "Ekonomia partycypacyjna a samowyzwolenie
klasy robotniczej"), to posttrockiści próbują okresowy wzrost znaczenia kadr
techniczno-menedżerskich, biurokracji i sektora usług objąć uogólniającym
pojęciem "klasy pracowników najemnych" lub "wielkiej klasy robotniczej". Tym
samym, tuszują rzeczywiste sprzeczności współczesnego kapitalizmu.
Opisany przez posttrockistów "wspólny interes" większości pracowników najemnych
("podstawowe żądania socjalne" i "wspólne troski") nijak się ma do wyzwolenia
czy samowyzwolenia klasy robotniczej. Likwidacja prywatnej własności środków
produkcji i obalenie kapitalizmu, a zatem przezwyciężenie głównego antagonizmu
klasowego między burżuazją a klasą robotniczą nie jest ani podstawowym żądaniem,
ani wspólną troską ogółu pracowników najemnych. Żądania takie nie są nawet
oczywiste dla wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, choć leżą w jej obiektywnym
interesie. Tym bardziej nie są one aprobowane przez inne grupy pracowników
najemnych. Paradoksalnie, walka o ekonomiczne i polityczne interesy klasy
robotniczej może być sprzeczna ze "wspólnymi troskami" i "podstawowymi
żądaniami" ogółu ludzi pracy najemnej.
Stąd wyjątkowa rola rewolucyjnego ruchu robotniczego i partii robotniczych,
które świadome obiektywnych interesów klasy robotniczej świadomie kształtują
świadomość klasową opierając się na zradykalizowanej świadomości społecznej
robotników, będącej w samej rzeczy efektem sprzeczności systemu i walk
ekonomicznych w kapitalizmie.
Niemniej, centralne (kluczowe) znaczenie kategorii wartości dodatkowej w
marksizmie dostrzega również Michel Husson, który zaznacza wręcz, że problemy i
pytania, które "stoją na porządku dnia" są "tak stare jak kapitalizm i można je
rozpatrywać w niezmienionych ramach pojęciowych" (M. Husson, "'Nowa gospodarka'
- ciągle kapitalistyczna!", "Rewolucja" nr 1/2001). Nie sposób zatem dowieść, że
"nowa gospodarka" i XX w. zmieniły tak struktury klasowe, by rozmyć kategorię
klasy robotniczej. Nowe ideologie "w istocie ograniczają się (...) do oferowania
w nowym opakowaniu starego, dobrze znanego towaru - szukania sposobów wyciskania
maksimum wartości dodatkowej" (tamże, s. 79). Więcej, "wbrew wszelkim
górnolotnym dyskursom (...) i powiązaniu nowych bohaterów pracy umysłowej z
własnością kapitału, podstawowe stosunki klasowe pozostają niezmienne" (tamże,
s. 91).
Wartość dodatkową wciąż wytwarza tylko klasa robotnicza. W "obecnej fali
akumulacji" USA jedynie przechwytują "wytworzoną gdzie indziej wartość
dodatkową" (tamże, s. 94).
Zaliczaniu do klasy robotniczej wszelkich pracowników najemnych nie
wytwarzających przecież wartości dodatkowej sprzeciwia się również na gruncie
polskim Cezary Cholewiński, który - podobnie jak my - akcentuje, że grupy, które
są opłacane z wartości dodatkowej wypracowanej przez klasę robotniczą nie mogą
być zaliczane do tej samej klasy, co robotnicy produkcyjni. Albowiem: "pozycja
tych pracowników w kapitalistycznym sposobie produkcji jest inna niż pozycja
robotników zatrudnionych w produkcji" (Antyburżuj, "Marksizm w karykaturze.
Polemika z broszurą Chrisa Harmana 'Marksizm w działaniu'").
21 lutego 2005 r.
E.B. i W.B.