Przeciwstawne formuły lewicowości
W ramach ponowoczesnej formuły nowolewicowej każde odstępstwo
od pluralizmu i zróżnicowania, od obowiązującej, otwartej formuły ruchu No
Global, może być uznane za sekciarstwo. Albowiem: "jakiekolwiek odejście od tej
formuły doprowadzi do wykluczeń i zmieni ŚFS w kolejny sekciarski ruch" (I.
Wallerstein, "Rosnąca siła Światowego Forum Społecznego"). Za sekciarską opcję
uznaje się nawet przekształcenie otwartej formuły w "ruch ruchów", a docelowo -
w kolejną międzynarodówkę.
Tym samym, jako sekciarskie piętnuje się nie tylko ugrupowania uznające
uniwersalizm walki klasy robotniczej z burżuazją i kapitalizmem, ale i
ugrupowania, które nad pluralizm i zróżnicowanie, "ekwiwalentność różnych form
emancypacji" (E. Laclau) stawiają jakkolwiek rozumiane interesy świata pracy i
realne zaangażowanie w poprawę bytu ludzi biednych i "wykluczonych", skazanych
na "trud przeżycia".
Nowa lewica odrzuca uniwersalizm, gloryfikuje natomiast partykularyzmy i ich
prawo do nieograniczonej ekspresji, uznając pogłębienie liberalnej demokracji za
drogę do absolutnego wyzwolenia, swobodnych związków międzyludzkich
nieskrępowanych normami seksualnymi i obyczajowymi.
Zgodnie z nowolewicowym wyznaniem wiary, podważa się nie tylko racjonalizm i
uniwersalizm czy esencjonalizm. Nowa lewica "próbuje przeformułować wszystkie
podstawowe kategorie lewicowe", w tym pojęcie walki klas. A przede wszystkim,
reinterpretuje marksizm - dostrzega w nim co najwyżej teorię czy metodę
krytyczną i "wroga alienacji" (Agata Bielik-Robson, "Nowa lewica i kapitalizm",
"Życie" z 7 czerwca 2001 r., artykuł przypomniany przez Barbarę Radziewicz na
portalu Nowej Lewicy).
Przeformułowanie podstawowych kategorii lewicy w gruncie rzeczy sprowadza się do
odrzucenia uniwersalizmu walki klasy robotniczej.
Zdaniem Agaty Bielik-Robson "celem nowej lewicy nie jest, bez względu na jej
deklaracje, głęboka demokratyzacja społeczeństwa, lecz wymiana elit: zastąpienie
starego establishmentu nowym" - "wyparcie starego modelu mieszczaństwa (...) na
rzecz tzw. new middle class, mniej purytańskiej i lepiej przystosowanej do
uroków społeczeństwa konsumpcyjnego."
"Myśl nowolewicowa nie jest więc wyrazem realnego zaangażowania w poprawę bytu
ludzi biednych, ale rodzajem kodu rozpoznawczego nowej elity, grupującej się
głównie na uniwersyteckich campusach i w mediach". Mimo pozorów krytyczności
("krytyki emblematycznej i namiastkowej"), nowa lewica stała się "formacją
głęboko współpracującą z konsumpcyjną 'produkcją potrzeb', którą napędza
współczesny kapitalizm" (A. Bielik-Robson, tamże).
Konsekwencją "ekwiwalentności różnych form emancypacji" jest nie tyle
poszerzenie pola walk społecznych, co dekonstrukcja tego pola pod wpływem
przeformułowania chociażby takich kategorii, jak walka klas czy klasa robotnicza
i "bunt elit". W konsekwencji, pogłębiony projekt demokracji liberalnej -
"demokracji radykalnej i pluralizowanej" - mieści się wewnątrz współczesnego
kapitalizmu. W przeciwieństwie do zewnętrznego projektu Starej Lewicy, nie
kwestionuje całościowo kapitalizmu, gospodarki wolnorynkowej i demokracji
liberalnej przeciwstawiając jej dyktaturę proletariatu czy, docelowo, komunizm.
Nie pojmuje bowiem współczesnego kapitalizmu jako mniej lub bardziej złożonego
systemu przechwytywania wartości dodatkowej.
Przy takim rozwarciu projektów starej i nowej lewicy, nie ma miejsca na
eklektyczne pogodzenie obu systemów wartości. Nie sposób bowiem pogodzić krytyki
racjonalizmu i uniwersalizmu, a zatem również krytyki uniwersalizmu kluczowych
kategorii marksowskich - klasy robotniczej i wartości dodatkowej, z gloryfikacją
partykularyzmów, w tym nowolewicowych kategorii: różnicy i wielości.
Uczynienie z partykularyzmu i prawa do jego nieograniczonej ekspresji kluczowej
wartości nowoczesnej demokracji nie stoi bynajmniej w sprzeczności z systemem
przechwytywania wartości dodatkowej, z kapitalizmem.
28 lutego 2005 r.
E.B. i W.B.
Gulaj pole - piekła nie ma!
Gloryfikacja żywiołowości i spontaniczności wystąpień
rewolucyjnych i ruchów oddolnych doprowadziła anarchistów do niczym nie zmąconej
wiary, że "przyszła organizacja społeczna będzie tworzona jedynie oddolnie w
górę, poprzez wolne stowarzyszenia czy federacje robotników, najpierw w ich
związkach, następnie w komunach, regionach, narodach i na koniec w wielkiej
federacji, międzynarodowej i powszechnej" (Michał Bakunin, cyt. za "Anarchiści
podczas rewolucji rosyjskiej").
Dowodem przewagi i skuteczności ruchu spontanicznego ma być, zdaniem
anarchistów, pogubienie się partii politycznych w obliczu rewolucji rosyjskiej w
1917 r. ("ruch był tak spontaniczny, że wszystkie partie pozostały w tyle. Nie
wyłączając bolszewików..." - "Anarchiści podczas rewolucji rosyjskiej"), a także
immanentne cechy władzy.
W 1917 r. na czele "bezpośredniej akcji mas" stanęli, oczywiście, wspomagający
tę akcję anarchiści i bolszewicy. Ci ostatni przejęli hasła anarchistów i dzięki
temu "zdobyli masowe poparcie". Jakimś dziwnym trafem oszukane masy "zawierzyły
ich sztandarom". Poparły czerwonych, czarnym pozostawiając rolę drugoplanową.
Rywalizacja anarchokomunistów i marksistowskich komunistów zakończyła się klęską
tych pierwszych. Chociaż "odgradzając się od anarchistów" bolszewicy musieli
przecież "odgrodzić się od mas", a jednak "zdobyli masowe poparcie" i władzę.
To ostatnie przesądziło o losie rewolucji. Zamiast "usunięcia władzy
pasożytniczej", zamiast "Października robotników i chłopów" pojawił się
"Bolszewicki Październik"- "władza partii rewolucyjnej inteligencji", czy jak
kto woli - "despotyczne rządy nad masami, sprawowane przez nową, bardzo wąską
arystokrację rzeczywistych lub rzekomych uczonych" (M. Bakunin, jak wyżej).
Co by nie mówić, według anarchistów "rewolucja umarła kilka miesięcy po tym, jak
bolszewicy przejęli władzę" (tamże). Anarchiści ogłosili zatem "trzecią
rewolucję" i podjęli wojnę na dwa fronty: zarówno z rewolucyjnymi komitetami,
jak i z kontrrewolucją. Przede wszystkim jednak walczyli z władzą. Albowiem
każda "władza posiada swoje nieodrodne cechy; może ona zmieniać swoją etykietkę,
swoją 'teorię' i swoje sługi, ale w istocie pozostaje po prostu władzą i
despotyzmem w owych formach" (tamże).
"Władza państwowa, co zawsze podkreślali anarchiści, oznacza przekazanie władzy
w ręce nielicznych (...) automatycznie tworzy podział społeczeństwa na klasy -
mających władzę i jej nie mających".
Ten automatyzm wręcz obligował anarchistów do zwalczania każdego ugrupowania
znajdującego się u władzy. W Rosji u władzy znaleźli się bolszewicy i "lewi
eserzy". Stąd "jedynym ograniczeniem", za którym opowiadali się anarchiści w
obliczu rewolucji rosyjskiej, był "zakaz tworzenia 'komitetów rewolucyjnych'".
Poza tym, polityce bolszewików anarchiści przeciwstawiali "wolność słowa, myśli,
prasy i stowarzyszeń politycznych" oraz "odwoływanie ograniczeń narzuconych
prasie i organizacjom politycznym przez taką czy inną władzę". Taka polityka
promowała wszystkich poza bolszewikami i lewicowymi eserami. W ostatecznym
rachunku prowadziła, wraz z opadnięciem fali rewolucyjnej, do kontrrewolucji.
Trudno bowiem przypuszczać, aby spontaniczna rewolucja miała trwać wiecznie, aby
miała przekształcić się w permanentną rewolucję oddolną - w przeciwieństwie do
"odgórnej" rewolucji Marksa, Lenina i Trockiego.
Tymczasem już "kilka miesięcy po tym, jak bolszewicy przejęli władzę" wszystko
stało się jasne, by nie rzec: czarno-białe lub raczej czarno-czerwone.
Bolszewicy byli jedyną przeszkodą na drodze "trzeciej rewolucji", albowiem
"systematycznie niszczyli podstawy pracowniczego socjalizmu (...)
przekształcając Rady Delegatów w instytucje państwa" i, nie wiadomo czemu, tak
przekształcone Rady zastępując "władzą partii". Przecież i tak "przekształcone
Rady" były automatycznie zwalczane przez anarchistów. Stąd hasło: "Rady bez
bolszewików!"
Bolszewicy stali się głównym wrogiem "trzeciej rewolucji", do której anarchiści
zaliczają zarówno Kronsztad 1921 r., jak i bunty chłopskie, mimo że tylko
nieliczni chłopi poparli "komuny rolne", większą sympatią darząc politykę NEP-u
(w przeciwieństwie do komunizmu wojennego).
A na wojnie, jak to na wojnie, szczególnie na wojnie domowej - "jaskrawo
kontrastująca z Armią Czerwoną" armia bat'ki Machno "zachowywała zasadniczo
demokratyczny charakter". Chociaż "oczywiście, potworności wojny domowej
istotnie spowodowały kilka odstępstw od tego ideału" (tamże).
Stan idealny zapewne zbliżony byłby do maksymalistycznej zasady: "dobry
bolszewik to martwy bolszewik". "Machnowszczyzna" była o wiele bardziej
demokratyczna niż Armia Czerwona. Zabijano nie tylko na rozkaz; prawo zabijania
bolszewików miał każdy. Nie uznawano przecież hierarchii. "Gulaj pole - piekła
nie ma!"
Nic dziwnego, że "machnowszczyzna" stała się wkrótce całkiem "poręczną i
praktyczną alternatywą wobec bolszewizmu". Poręczną dla kontrrewolucji!
Aż dziw bierze, dlaczego bolszewicy "rozpoczęli fizyczne prześladowania swoich
anarchistycznych rywali". Czyżby automatyzm?
28 lutego 2005 r.
Antonio das Mortes