Dzienniki motocyklowe Che Guevary

Początek filmu jest nieciekawy - tak jak nieciekawe było życie Guevary, zanim został rewolucjonistą. Był typowym burżuazyjnym synalkiem, którego największym zmartwieniem były problemy miłosne. Na szczęście z biegiem filmu, pod wpływem obserwacji latynoamerykańskiej nędzy - zaczyna się zmieniać. Ten wielki kontrast między hedonistycznym gówniarzem - a bohaterem ludu -jakim pod koniec filmu staje się Guevara ma wielki ładunek propagandowy i może jakiś znudzony życiem dzieciak - zacznie się pod wpływem tego filmu interesować losem ubogich. Oto jeden z najlepszych dialogów, od którego zaczęła się polityczna ewolucja Guevary:

-Tak, to jest właśnie miejsce, skąd jesteśmy. Nie mieliśmy za wiele, tylko suchą ziemię. Należała do jego dziadka. Była nasza do czasu pojawienia się właściciela ziemskiego, który nas stamtąd wyrzucił. Oni to właśnie nazywają postępem. Byliśmy więc zmuszeni zostawić naszego syna z rodziną i udać się w podróż, w poszukiwaniu pracy. Starając się uciec policjantom, którzy chcieli nas złapać.
-Dlaczego?
-Ponieważ jesteśmy komunistami. Idziemy do kopalni. Jeśli będziemy mieć szczęście, znajdę tam pracę. Najwyraźniej ci z kopalni są na tyle potężni, że nie dbają o to, do której partii należysz. Wy też szukacie pracy?
-Nie, nie szukamy.
-Nie? Więc po co właściwie podróżujecie?
-Podróżujemy dla podróżowania.
(...)Ich oczy były ciemne i pełne tragizmu. Opowiedzieli nam o swoich przyjaciołach, którzy znikli w dziwnych okolicznościach. I którzy przypuszczalnie spoczywają teraz na dnie oceanu. To było jedna z najzimniejszych nocy mojego życia. Ale spotkanie z nimi, pozwoliło mi poczuć się bliżej rodzaju ludzkiego. Obcego, tak bardzo mi obcego.

Dlatego też LBC zachęca wszystkich lewaków do obejrzenia tego filmu by łatwiej dyskutować z nową generacją fanów CHE.