Tekst pochodzi z broszurki III Proletariatu (PPS Proletariat) "Stanowisko SDKPiL w obecnym ruchu rewolucyjnym" wydanej we Lwowie w 1905 roku strony 24-46. Na stronie o Proletariacie http://www.geocities.com/kunicki1886/ dodaliśmy dwa nowe działy o II i III Proletariacie i wkrótce je rozbudujemy. Tekst poniżej w wielu sprawach przypomina dzisiejsze dyskusje w ruchu anty globalistycznym, gdzie pacyfiści i reformiści chcą organizować legalne, masowe i pokojowe demonstracje, na które przychodzą całe rodziny i walczą o "inny świat" kupując dzieciom kolorowe baloniki i watę cukrową. Na czerwono w kursywie są zaznaczone cytaty z prasy SDKPiL. Polecamy szczególnie fragmenty zaznaczone pogrubioną czcionką. Warto dodać, że pod wpływem min. tej krytyki jak też rozwoju wydarzeń, SDKPiL utworzyła w końcu swoją bojówkę, o czym można przeczytać na stronie http://www.geocities.com/lbc_1917/1370sdkpil.htm
Ludwik Kulczycki
Polemika z SDKPiL w sprawie terroryzmu
Główną cechą poglądów taktycznych S. D. K. P. i L. jest
niedocenianie doniosłości technicznych środków walki rewolucyjnej dla sprawy
tryumfu tej ostatniej. Publicyści z Soc. Dem. powtarzają ciągle, aż do
znudzenia, iż tylko świadomość klasy robotniczej da jej zwycięstwo, że tylko
wtedy, gdy klasa robotnicza w miastach i wsiach w całości zrozumie swe interesy
- ustrój absolutystyczny w Rosji upadnie. Tym, którzy wykazują doniosłość
technicznych środków walki w rewolucji - zarzucają, że mają mechaniczny
wyłącznie pogląd na zjawiska społeczno-polityczne.
Przeciwko terrorowi dziś jeszcze wysuwają dziecinny zarzut, że wpływa on
szkodliwie na masy, gdyż przyzwyczaja je do tego, iż ktoś inny za nie chce
walczyć, wtedy gdy robotnicy sami za siebie walczyć powinni. Dlatego też nasi
Soc. Dem. dziś, tak jak i przed laty, doradzają tylko uświadamianie mas i ich
organizowanie, strajki i pokojowe demonstracje. Po za tym niczego nie chcą
widzieć...
Rozpatrzmy więc teoretyczne podstawy, na których opierają się powyższe poglądy.
Nasi soc. dem. przyznają, że "ostatnie słowo w starciu z absolutyzmem będzie
miała siła fizyczna", *) ale przez dziwną niekonsekwencję nie chcą tego
zrozumieć, że ta ostatnia ma decydujące znaczenie i w tych walkach
poszczególnych, które poprzedzają i przygotowują rozprawę ostateczną. Naiwnym
i nielogicznym jest przyznać, iż siła fizyczna ma znaczenie w końcowym ogniwie
jakiegoś procesu, a nie ma jej w poprzednich. Jedno z dwojga: albo nastanie
ustroju konstytucyjnego w Rosji jest jakąś polityczną koniecznością , która musi
nastąpić, bez względu na wszelkie okoliczności, dotyczące sił i taktyki
rewolucjonistów, a wtedy sprawa wolności politycznej w Rosji przestaje być
przedmiotem planowej akcji czynnej, albo też zdobycie konstytucji w Rosji zależy
od świadomości, sił i taktyki rewolucjonistów; a wtedy wszystko to, co dotyczy
sposobów walki i okoliczności jej towarzyszących - nabiera pierwszorzędnej
doniosłości.
Nie ma takiego prawa socjologicznego któreby nam mówiło, iż przy takich a
takich, ilościowo określonych stosunkach świadomości klasy robotniczej
konstytucja musi nastąpić. Nauka może nam tylko powiedzieć, iż przy pewnych
warunkach ekonomicznych, politycznych i kulturalnych ilościowo bliżej
nieokreślonych powstają i realizują się dążności konstytucyjne. Ponieważ zaś,
jak sami soc. dem. przyznają, ostatecznie rozstrzyga siła fizyczna, więc kwestja
taktyki rewolucyjnej, użycia takich lub innych środków walki ma olbrzymie
znaczenie.
Przy jednych i tych samych siłach w ludziach rezultaty walk mogą być różne,
stosownie do umiejętnego wyzyskania momentów walki, środków technicznych i t. p.
Nikt nie może temu zaprzeczyć, iż umiejętne wyzyskanie istniejących sił
rewolucyjnych, przy atakowaniu rządu przyspieszyć może moment nastania wolności
politycznej.
Są to rzeczy jasne dla wszystkich, tylko nie dla nieuków socjal-demokratycznych,
którzy po za kilkoma frazesami nie mają pojęcia ani o historii, ani o
historycznym traktowaniu zjawisk społecznych. W cytowanym wyżej artykule
znajdujemy zapytania: Co czynić w chwili obecnej? Jak przyspieszyć zwycięstwo!
Jak prowadzić masę ludu roboczego?
Autor, aby ułatwić sobie danie na nie odpowiedzi, zaczyna od krytyki swoich
przeciwników:
"Są socjaliści, podług których
najpierwszą rzeczą, o którą trzeba teraz suszyć sobie głowę, jest naturalnie
sprawa uzbrojenia robotniczej masy. Podług tych polityków wszystko pójdzie jak z
płatka i zwycięstwo nad absolutyzmem będzie w kieszeni, skoro tylko będziemy
mieli w zapasie odpowiednią ilość dynamitu, bomb i rewolwerów... Zapatrywanie
takie leży zupełnie w duchu takich partii, jak P. P. S. lub t. z. Socjaliści
rewolucjoniści w Rosji, w duchu partii, które do klasowego ruchu proletariatu
sztucznie się tylko przyczepiły i w tym całym ruchu przede wszystkim widzą tylko
pewną ilość ludzi, których można użyć do fizycznej bitwy. Burżuazja, dla której
zupełnie niepojętą jest potęga polityczna masowego ruchu ludowego, widzi także
we wszystkich walkach społeczno - politycznych tylko kwestię grubej siły
fizycznej. Jeżeli np. naszego przeciętnego fabrykanta lub szlachcica zapytać,
dlaczego uważa teraz odbudowanie Polski za niemożliwe, to odpowie z pewnością,
iż to rzecz bardzo prosta, bo "przecież, gdzie my to, panie, weźmiemy tyle sił,
by sobie poradzić z tym ogromnym wojskiem państw zaborczych?" Ten sam gruby
płaski pogląd na kwestię walk politycznych przenoszą do ruchu rewolucyjnego
socjaliści gatunku naszych socjal patriotów lub rosyjskich terrorystów. Trzeba
nie mieć żadnego duchowego związku z klasowym ruchem proletariatu, aby widzieć w
takiej rewolucji, jak obecna w caracie, przede-wszystkim kwestię gołego
mechanicznego uzbrojenia. Gdyby ilość broni i żołnierzy rozstrzygała klęskę lub
zwycięstwo sprawy, to upadek powstań naszej szlachty byłby rzeczą dość
zagadkową. Bo w każdym razie powstanie 1831 roku miało na swe rozporządzenie
poważne siły regularnego i uzbrojonego wojska polskiego i "wodzowie" powstania w
końcu wyemigrowali z kraju z bardzo pokaźnymi nieużytymi wcale do walki
szeregami". (Co dalej dod. do N. "Czerw. Sztand.)
W powyższym ustępie uderza przede wszystkim arogancja, rozmyślne fałszowanie
poglądów swoich przeciwników i nieuctwo historyczne - cechy, właściwe naszym S.
D. Kr. P. i L. Nikt ze zwolenników uzbrojenia mas, bomb i t. p. nigdy i nigdzie
nie twierdził u nas, iż we wszystkich fazach naszego ruchu robotniczego fizyczna
walka i jej technika są najważniejszą sprawą tego ostatniego.
Przeciwnie wszyscy zgadzali się na to, iż przede wszystkim zaczynać należy od
propagandy i agitacji, i że dopiero wtedy, gdy setki tysięcy robotników gotowych
jest do walki, gdy masy te rozumieją swoje interesy, gdy utarczki z wojskiem i
policją wybuchają omal że nie codziennie - że wtedy tylko kwestia walki
fizycznej nabiera pierwszorzędnego znaczenia, gdyż trzeba nie tylko myśleć o
przygotowywaniu się do ostatecznej rozprawy z absolutyzmem - o rewolucji, lecz
także o obronie własnych szeregów, o zapewnienie sobie możliwości szerszego
zorganizowania mas i t. p. Otóż chwila obecna, w kraju naszym, jest właśnie
momentem dziejowym, w którym rewolucja już się rozpoczęła, w którym codziennie
robotnicy narażeni są na utratę życia i walczyć muszą fizycznie, aby mieli
możność agitowania, licznego zbierania się, strejkowania i t. p. Skoro więc te
ciągłe utarczki z rządem są na porządku dziennym, skoro moment ostatecznej walki
z caratem zbliża się, to szaleństwem jest lekceważyć kwestię samej techniki
walki.
Trzeba też być tylko idiotą, albo S. D. K. P. i L. aby nie zrozumieć, iż
przywitanie napadającego wojska bombą, usuwanie policjantów, bronienie się na
każdym kroku wobec władz - ma olbrzymie nie tylko moralne, ale i praktyczne
znaczenie, gdyż przyzwyczaja choćby tylko pewną część robotników do tej walki
fizycznej, która w końcu zdaniem samych S. D. K. P. i L. będzie mieć
rozstrzygające znaczenie.
Autor rozpatrywanego przez nas artykułu twierdzi naiwnie, że gdyby siła fizyczna
miała dominujące znaczenie w walkach rewolucyjnych, to upadek naszych powstań
byłby zagadką. W twierdzeniu tym autor zdradza swą ignorancję historyczną. W
powstaniu kościuszkowskim siły polskie były słabsze liczebnie i technicznie od
sił mocarstw rozbiorowych. Zresztą Rosja, Prusy i Austria mogły je łatwo
rozproszyć. Przegrana więc nie jest dla nikogo zagadką...
W lepszych niewątpliwie warunkach byli Polacy w 1831 r. i rzeczywiście znaczna
część sił powstańczych wyszła z kraju bez walki. Ale nawet i wtedy kampania
polska z góry skazaną była na niepowodzenie, o czym wiedzieli dobrze wyżsi i
wytrawniejsi generałowie. Istotnie Rosja mogła po pewnym czasie wystawić kilka
razy tyle wojska co Polacy. W pierwszej chwili ci ostatni wzięli górę, z powodu
szczupłości sił rosyjskich, a później Rosja mogła ciągle zwiększać swoje siły,
czego nie mogli robić powstańcy, to też ulegli.
W 1846 r. w Galicji i w 1848 roku w Poznańskiem siły polskie były znikomymi
wobec austriackich i pruskich. To samo da się powiedzieć o siłach polskich w
stosunku do rosyjskich w 1863 r. Dlatego też całe rozumowanie publicysty soc.
dem. o naszych powstaniach zdradza.: albo zupełne nieuctwo, albo też rozmyślne
blagowanie, obliczone na bezgraniczną naiwność swoich towarzyszy partyjnych.
W cytowanym wyżej artykule czytamy dalej:
"Co najgłówniejsze zaś, sama idea
"uzbrojenia" masy ludowej przez garść jej kierowników socjalistycznych - bo
ilość czynnych agitatorów socjalistów jest i pozostanie tymczasem w naszych
warunkach garścią w porównaniu z milionowymi masami, wchodzącymi w rachubę jako
siły rewolucji - jest przeniesieniem żywcem pojęć kółkowych i spiskowych na
klasową proletariatu... Walka klasowa proletariatu jest i musi być, we
wszystkich swoich formach, a więc i rewolucyjnym starciu, samodzielnym ruchem
całej masy. Partia socjalistyczna nie może grać roli opiekuna klasy robotniczej
w tym sensie, iż własną głową i własnymi środkami zdobywa ona, że tak powiemy -
za plecami masy robotniczej, broń dla tej ostatniej, sprowadza za zbierane na
gwałt pieniądze z za granicy dynamit i rewolwery lub fabrykuje w konspiracyjnych
mieszkaniach bomby i daje potem tę broń do ręki ludowi, jak się daje małoletnim
chłopcom pałaszyk i bębenek, posyłając go do bitwy. Uzbrojenie pojedynczych
jednostek jest co prawda tylko kwestią pieniędzy i zręczności odnośnej
organizacji. Ale uzbrojenie, masy, w chwili rewolucyjnej, jest i może być samo
tylko rezultatem i objawem własnej siły i dojrzałości politycznej tejże masy. To
znaczy, mówiąc po prostu: masa może tylko i powinna sama. się uzbroić, w toku
swej walki przez własne postanowienie, własną żądzą zdobycia broni, i to nie
drogą kupowania tajnego broni po sklepach, jak się kupuje strzelbę na polowanie,
tylko przez zdobywanie jej siłą swego ruchu, częściowymi zwycięstwami nad
rządem. Można już z góry wskazać dla przykładu kilka takich sposobów,
odpowiadających masowemu, a nie spiskowemu sposobowi uzbrajania się, jako to:
zdobywanie szturmem prywatnych, i co daleko ważniejsze rządowych magazynów
broni, rozbrajanie pojedynczych oddziałów wojska i t. p. (str. 1 i
2).
W ustępie powyższym odzwierciedla się doskonale płytkość publicystów
social-demokratycznych, ich zabobonny strach przed widmem spisków i brak logiki.
Autor cytowanego artykułu chce aby masa sama się uzbrajała, aby nikt za nią nie
działał i nie myślał. Stanowisko takie ma być właśnie punktem widzenia czysto
social-demokratycznym.
Otóż przede wszystkim nigdy i nigdzie, nawet w partyach, uważających się
najbardziej ortodo- (brak tekstu LBC) Nawet S. D. K. P. i L. ci gwałtowni
przeciwnicy spisków - musieli występować wobec mas w roli opiekunów:
transportując dla nich tajne wydawnictwa nielegalne, organizując konspiracyjne
drukarnie i t. p.
Gdyby soc. dem. byli ludźmi umiejącymi myśleć konsekwentnie, to występowaliby
nie tylko przeciwko sprowadzaniu broni z zagranicy, lecz także przeciwko
sprowadzaniu wydawnictw. Powinniby stać na tym stanowisku, iż masy same myśleć
powinny o tym, aby zaspokoić swoje potrzeby. Istotnie trudno zrozumieć dlaczego
szwarcowanie książek, przez kilku członków organizacji, dla mas nie jest opieką
nad nimi, szwarcowanie zaś broni jest.
Fakt, iż czytanie książek rozwija świadomość robotniczą nie zmienia w niczym
rzeczy, gdyż samo kszałtowanie pojęć politycznych mas jest również opieką,
przeciwko której występują soc. dem. Jeżeli autor cytowanego artykułu radzi,
robotnikom aby sami zabierali broń, to również radzić powinien, aby sami bez
pomocy techników organizacyjnych - urządzali drukarnię i t. p.
Ale logika nie jest cenioną przez soc. dem., uważają ją oni zapewne za wymysł
burżuazji albo oportunistów socjalistycznych, a więc soc. patriotów. Narodowcy
rosyjscy dowodzili kiedyś, że nie należy włościanom narzucać
najpożyteczniejszych nawet idei, lecz trzeba, aby ci ostatni sami sobie je
przyswoili, aby sami doszli do nich. Później na powyższym stanowisku wobec
robotników w Rosji stali soc. dem. ekonomiści, kiedy dowodzili, że nie należy na
razie prowadzić agitacji konstytucyjnej, gdyż trzeba, aby robotnicy siłą
wypadków sami doszli do tego przekonania, iż wolność polityczna jest dla nich
konieczną. "Krańce stykają się" -mówi francuskie przysłowie. Istotnie między
anarchistami a naszymi soc. dem. jest pewne podobieństwo. Pierwsi, jak wiadomo,
są stanowczymi przeciwnikami parlamentaryzmu, i między argumentami skierowanymi
przeciwko niemu wymieniają ten, że ustrój przedstawicielski przyzwyczaja
robotników, że posłowie myślą za nich, że opiekują się nimi i t. p. Otóż,
jeżeli niebezpiecznym jest, jak dowodzą soc. dem., gdy partia dostarcza broń
robotnikom, występując w roli opiekuna, to również, a nawet bardziej jeszcze
niebezpiecznym jest, gdy posłowie socyal - demokratyczni w parlamentach walczą
za masy proletariackie.
Publicyści soc. dem. są tak ograniczonymi, iż nie mogą tego pojąć, że w
społeczeństwie klasowym, silnie zróżniczkowanym, musi istnieć podział pracy,
nawet wśród "towarzyszy". Nie przeciwko podziałowi pracy występować należy, lecz
usiłowania socjalistów skierowane być powinny ku temu, by masy robotnicze
wiedziały zawsze dokładnie dlaczego mają tak, a nie inaczej postępować i
dlaczego niektóre czynności wykonywane przez poszczególnych członków partji,
albo przez małe jej grupę są konieczne.
Jeżeli wyborcy robotnicy głosują na swego posła, polecając mu obronę swych
interesów w parlamencie, to również dobrze szersze koła proletariatu mogą
pośrednio czy bezpośrednio wydelegować grupy lub jednostki, któreby załatwiły
pewne potrzebne dla nich czynności, jak np. sprowadzenie broni i t. p.
Publicysta soc. dem., w rozpatrywanym przez nas artykule radzi, aby masy
zdobywały broń w składach rządowych albo prywatnych. Rada to cenna, ale chcąc ją
urzeczywistnić trzeba się do wykonania jej przygotować. A trudno sobie
wyobrazić, aby bezbronna masa robotnicza mogła z gołymi rękoma napaść na rządowe
składy broni. Trzeba więc poprzednio jako tako uzbroić choćby małą cząstkę
robotników, którzyby dopiero przy pomocy mas mogli zdobywać większe składy
broni. Z cytaty przytoczonej wyżej, a przez nas poddanej krytyce, zdawałoby się,
że soc. dem. jest absolutnie przeciwną uzbrojeniu robotników przez partię. Takie
jednak wyraźnie idiotyczne stanowisko w chwili obecnej zdyskredytowałoby w
oczach mas soc. dem. i dlatego też wolą oni przygotować sobie wygodny odwrót w
razie napaści.
W dalszym ciągu cytowanego przez nas artykułu czytamy: "czyż mamy więc z
założonymi rękami czekać po prostu na nowy wybuch rewolucji ulicznej i zdać
troskę o tysiące żyć na łaskę losu, pocieszając się, że "jakoś to będzie?" -
zawoła nie jeden towarzysz. Bynajmniej! Z założonymi rękami nie wolno
socyal-demokracji wyczekiwać dalszych wypadków. Przeciwnie! Do roboty mamy przed
sobą tyle, że rąk wcale starczyć nie może (nam się zdaje, że przede wszystkim
głów przyp. aut. art.). Między innymi zadaniami, jest też jednym z naszych żądań
możliwe uzbrojenie towarzyszy. Tylko chodzi o to, żeby siebie ani towarzyszy nie
łudzić co do rozmiarów i znaczenia tych uzbrojeń, które możemy zdobyć siłami
partyjnymi. O uzbrojeniu masy ludowej przez socjalistów mowy być nie może...,
faktycznie możemy w najlepszym razie uzbroić własnych czynnych agitatorów i
bardzo nie wielkie najbliżej partii stojące koła robotnicze..."
Autor artykułu po tyradach przeciwko uzbrojeniu wogóle spuszcza z tonu i
twierdzi tylko, że należy z góry przygotować się na to, że małą garstkę tylko
uzbroić można, i że nie należy łudzić robotników, że można będzie zwyciężyć
wojsko.
Dalej jednak czytamy znowu: "hałasem i tumanieniem robotników z powodu
uzbrojenia odwraca się uwagę proletariatu od ważniejszych jego zadań". Nie
wiadomo więc ostatecznie czy należy, czy nie uzbrajać robotników.
W dalszym ciągu autor rozpatrywanego przez nas artykułu twierdzi słusznie, że o
zwyciężeniu
wojska przez masy robotnicze, przy dzisiejszej technice wojskowej mowy być nie
może.
"Zwycięstwo nasze i obalenie despotyzmu możliwym jest tylko wtedy, jeżeli się
uda powiększyć jak najbardziej rozmiary rewolucji, ilość walczącego ludu, i
zmniejszyć jak najbardziej ilość żołdactwa, posłusznie mordującego nas na rozkaz
cara. A to znaczy, że potrzebne są dwie rzeczy:
Przyłączenie się do walki rewolucyjnej robotników wiejskich i
pozyskania dla sprawy rewolucji możliwie znacznej części wojska".
Zapewne socjaliści starać się powinni przede wszystkim o to, aby szeregi
walczące były jak-największe, aby płomień buntu objął i znaczną część wojska.
Ale nie trzeba w niczym nigdy przesadzać. Śmiesznym więc jest twierdzenie, że
bez udziału robotników wiejskich nie można będzie zdobyć wolności politycznej.
Fakty uczą czego innego. Przewrót polityczny w duchu konstytucyjnym w jednej
tylko Francji odbył się przy najliczniejszym udziale mas ludowych na wsi.
Udział części choćby wojska w ruchu rewolucyjnym jest konieczny; ale samo wojsko
o tyle prędzej przejdzie na stronę ludu, o ile ten ostatni dzielniej bronić się
potrafi.
Dlatego też bomby i wszelka inna broń jest konieczną. Również zamachy terrorystyczne dezorganizują rząd, obalają jego powagę w masach,
a nawet w wojsku i przyśpieszają tryumf rewolucji, w której masy oczywiście
rozstrzygają.
Stracenie Plewego napędziło rządowi takiego strachu, że ujrzał się zmuszonym
rozpocząć nową erę liberalnych obiecanek. Prawda, że w tym okresie czasu nie
uzyskano żadnych prawie reform; ale samo wahanie się rządu, samo popuszczenie
cugli społeczeństwu przyspieszyło tempo ruchu rewolucyjnego i wzmogło bardzo
akcję liberalną, niewątpliwie dla rządu niepożądaną.
Stracenie Sergiusza ostatecznie pchnęło rząd w kierunku wydania manifestu,
zapowiadającego zwołanie soboru ziemskiego, który gdy się zbierze, i bez względu
nawet na swoją kompetencję, przyspieszy ostatecznie upadek absolutyzmu w Rosyi.
Tak więc wycieczki soc. dem. przeciwko terrorowi były i są dziecinne, nie oparte
na żadnej podstawie pozytywnej.
Publicysta soc. dem. w drugim świstku pod tym samym tytułem co poprzedni,
będącym dodatkiem do Nr. 24. Cz. Sz. usprawiedliwia swoją partię z zarzutu, że
nie starała się uzbroić mas podczas manifestacji majowej, zakończonej rzezią:
"trzeba być garstką półgłówków pozbawioną wszelkiego poczucia odpowiedzialności
przed masą, aby łudzić robotników, że bomba może być właściwym środkiem walki
masowej przeciwko karabinom celującym na 500 do 600 metrów odległości, albo przeciw artylerii"...
Dowodzenie powyższe nie wytrzymuje krytyki, gdyż: po pierwsze, przy starciu
wojska z tłumem w naszych miastach, na jego ulicach, pierwsze strzela zazwyczaj
do drugiego z bliskiej odległości; po drugie, ci co mają rzucać bomby mogą się
znajdować bliżej wojska niż tłum i uważać czy zabiera, się ono do strzelania czy
nie; na koniec po trzecie znaczenie bomb polega na tym, że używanie ich przeciwko
wojsku, nawet nie w czasie strzelania, lecz później, narażając rząd na straty i
powodując panikę w szeregach żołnierzy - działa powstrzymująco na władze
podczas nowych zajść.
Gdyby przy każdej manifestacji, albo po niej gwałty rządu były karane bombami,
zmiatającymi masami jego sługi - wówczas ten ostatni każdorazowo przed wydaniem
rozkazu strzelania - namyślałby się bardzo, czy ma się uciekać do krwi przelewu,
czy nie. Im łatwiej, bez żadnych strat rząd stłumi rozruchy, tym skorszy jest do
gwałtów. Publicyści z naszej S. D. K. P. i L. są papugami bezmyślnie
powtarzającymi pewne frazesy.
Na zapytanie co robić należy dalej, cytowany wyżej publicysta odpowiada, iż
należy przedsiębrać: "jeszcze częstsze urządzanie demonstracji pokojowych w
całym kraju, i coraz większe spotęgowanie rozmiarów tych demonstracji".
Tu jednak nasuwa się pytanie w jaki sposób uniknąć rzezi bezbronnych robotników.
Pytanie to
zbywa autor frazesem następującym: "coraz bardziej rozszerzające się wystąpienia
masy... zmniejszają szansę napadu ze strony wojska i powiększają szansę obrony i
uzbrajania się masy w trakcie samych starć z wojskiem."
Wszystko w powyższym ustępie jest zagadkowe.
I tak, wzrost demonstrantów nie może odbywać się do nieskończoności. W każdym
mieście ludność jego i terytorium zakreślają granicę liczbie biorących udział w
demonstracji uczestników.
Wojsko działa też stosownie do powyższych warunków.
Po drugie, trudno sobie wyobrazić, aby tłum nawet w wielkiej masie mógł się w
trakcie walki, będąc bezbronnym -o uzbroić.
Na soc. dem. jednak wyrazy: masa, masowe i t. p. mają widocznie znaczenie zaklęć
kabalistycznych, a użycie ich uwalnia od wszelkiej argumentacji.
Tym się też objaśnia fakt, że w czasach ostatnich nasi soc. dem. zawsze i
wszędzie, bez względu na szansę udania się i wyczerpanie robotników - zachęcali
ich do strajków-
Ta mania ciągłego wywoływania strajków jest lekkomyślnością blagierów soc. dem.
dla których cierpienia robotników, ich zawody i t. p. nie wydają się klęską,
gdyż są masowe.
Olbrzymie, generalne strajki w roku bieżącym miały i mają naturalnie wielkie
znaczenie w rozwoju polskiej klasy robotniczej, doniosłość ich przekracza nawet granicę naszego
kraju; ale ciągłe wywoływanie strajków, narażanie robotników na długie dni i
tygodnie głodu i na inne straty jest: albo obłędem politycznym, albo łajdactwem
szulerów, chcących za jakąkolwiek cenę zdobyć rozgłos i uzyskać świadectwo
kilku reporterów zagranicznych - że soc. dem. istnieje i rozwija się kosztem P.
P. S.
Trzeba nareszcie, aby robotnicy i w ogóle wszyscy socjaliści rozciągnęli
kontrolę nad tymi agitatorami soc. dem., którzy bezmyślnie dla reklamy szafują
krwią robotniczą.
Nie my będziemy oczywiście doradzali spokój, nie my będziemy powstrzymywali
ochotników ¦od manifestacji; przeciwnie uznajemy ich pożytek i konieczność, ale
jesteśmy zdania, że urządzać je należy wtedy, gdy można choćby część mas
uzbroić, gdy walki uliczne na szerszą skalę odbywają się i w innych częściach
państwa. Potrzeba działać z planem.
Soc. dem. rosyjscy [tzn. SDPRR -przyp. LBC] nie mniej ortodoksyjni od naszych, wnikający głębiej od tych
ostatnich w naukę Marxa, dziś już nie lekceważą technicznej strony walki, a
pisma ich omawiają, w szeregu artykułów, stawianie barykad i inne czynności,
należącą do akcji obronnej proletariatu.
Soc. dem. w Rosji południowej nie urządził manifestacji majowej w roku bieżącym,
gdyż nie mogli uzbroić robotników.
Natomiast nasi domorośli soc. dem. ze swoimi teoriami z ulicy Czerniakowskiej
znaleźli uniwersalny środek na wszystko - demonstracje pokojowe. Cytowany już
przez nas wyżej soc. dem. ma jeszcze czelność w broszurze swej twierdzić, iż
zalecana przez niego taktyka praktykowaną była w Prusach, Austryi i Francyi, i
doprowadziła da rewolucji w państwach powyższych w 1848 r.
"Droga to pełna strasznych ofiar, trupami walczących proletariuszy usłana. Ale
droga- jedyna z punktu widzenia rewolucji masowej - normalna. Tą samą drogą,
rozwinęła się i zwyciężyła rewolucja masowa w Paryżu, Wiedniu i Berlinie"...
Po przeczytaniu powyższego ustępu mimo woli wydobywa się okrzyk, wystosowany do
jego autora: "do książki, do nauki, chcąc oddziaływać w partii. na masy trzeba
coś umieć"...
Istotnie ktokolwiek ma najpowierzchowniejsze choćby pojęcie o historii walk
konstytucyjnych w Europie Zachodniej wie dobrze, że odbywały się one zupełnie
inaczej, niż to przedstawia nasz soc. dem. polityk.
Żadnych pokojowych manifestacji robotniczych rozrastających się stopniowo coraz
bardziej - przed wybuchem rewolucji, do której jakoby doprowadzić miały nie było
ani we Francji, ani w Austrii,. ani w Prusach przed 1848 r.
We Francji przed rewolucją lutową wybitną rolę odgrywały różne spiski z pośród
których najważniejszymi były Blankiego.
Przed samym wybuchem rewolucji, z powodu: oporu, jaki rząd okazywał w kwestii
sprawy wyborczej, - odbywały się w Paryżu liczne zebrania...
W chwili wybuchu rewolucji decydującą rolę odegrała gwardia narodowa, będąca
dość poważną, siłą zbrojną w stolicy.
Gdzież tu pokojowe manifestacje ?
W Prusach przed wybuchem rewolucji w Berlinie odbywały się liczne zebrania
robotnicze, kilkakrotnie tłumy przeciągały ulicami. Sama zaś. rewolucją trwała
parę dni i polegała na walce na barykadach świetnie postawionych. Robotnicy byli
uzbrojeni w dość znacznej liczbie.
Po parodniowej walce ciężkiej dla wojska, król wycofał to ostatnie ze stolicy i
wszedł na drogę ustępstw konstytucyjnych.
I tutaj więc nie było tych pokojowych manifestacji.
W Wiedniu rewolucja zaczęła się od tłumnego zgromadzenia się mas przed gmachem
stanów dolno-austriackich. Następnie proletariat, przy licznym udziale
drobnomieszczaństwa, burżuazji i inteligencji pomaszerował do Burgu. Inne
delegacje zjawiały się u cesarza żądając konstytucji. Nastąpiły starcia z
wojskiem, postawiono barykady i t. p. Po pewnych wahaniach, nie mając, dosyć
wojska w stolicy, które w dodatku nie było-zbyt pewne - rząd wszedł na drogę
ustępstw. Później proletariat kilkakrotnie jeszcze walczył na
-barykadach.
Znowu wiec widzimy, że akcji manifestacyjnej ¦poprzedzające rewolucję nie było.
W Rosji sprawa jest trudniejsza. Przede-wszystkim technika rządzenia postąpiła;
następnie nawet ma większe militarne siły obronne od Austrii nawet w czasie
wojny. Na zorganizowanie gwardii narodowej, nawet pomimo wielkiego
niezadowolenia - rząd nie pozwoli póki będzie absolutyzm. Dlatego też walka o
wolność polityczną w Rosyi, a o autonomię konstytucyjną u nas - wymaga
większego naprzężenia sił niż w tamtych państwach.
Uświadomienie mas robotniczych i warstw średnich opozycyjnych większym jest bez
porównania dziś w Rosyi i Królestwie Polskim niż było np. w Austrii, a nawet w
Prusach w 1848 r. Dowodów na to jest mnóstwo: w wymienionych państwach nie było
organizacji robotniczych o charakterze politycznym, pracujących od wielu lat nad
uświadomieniem polityczno-społecznem proletariatu; nie było odpowiedniej
literatury propagatorsko-agitacyjny, jaka dziś jest w Rosyi. Klasy średnie,
-żywioły liberalne- w Prusach i Austryi nie ujawniały tak śmiało, jak dziś w
Rosyi swoich dążeń...
Gdyby więc sama tylko świadomość rozstrzygać miała, to niezawodnie Rosya miałaby
już kon-.¦stytucyę. Powiedzą nam nasi soc. dem., że masy
chłopskie w caracie są politycznie nieuświadomione.. Tak jest, ale w Prusach i
Austryi nie było lepiej.
Jeżeli więc rząd rosyski trzyma się jeszcze, to zawdzięcza głównie sile
fizycznej.
Otóż dezorganizacja tego ostatniego w dosłownym, materialnym słowa tego
znaczeniu jest pierwszorzędnej wagi zadaniem na dziś.
Widzimy więc, że przykłady historyczne na które powołują się nasi soc. dem-. nie
mówią na ich korzyść. Rewolucje niegdzie nie odbywały się w ten-sposób jak to oni sobie wyobrażają.
Były one oczywiści masowymi i obchodziły się bez bomb; ale nie manifestacje
pokojowe je przygotowały, a uświadomienie całkowite ludu wiejskiego i
miejskiego bynajmniej ich nie poprzedzało. W 1848 r. technika-wojskowa stała
niżej aniżeli dziś, łatwiej też było o broń. Obecnie okoliczności pod tym
względem się zmieniły, i dlatego potrzebne są bomby.
Rewolucja musi być masową, ale masy nie-mogą wychodzić z gołymi rękami-
Zdobywanie zaś-broni przez nie w chwili walki jest niemożliwe.
Dezorganizacja rządu we wszystkich kierunkach jest konieczną, przyspieszy ona
tryumf rewolucji.
Kończąc naszą krytykę poglądów programowo-taktycznych S. D. K. P. i L. zaznaczyć
musimy, że nie wszyscy członkowie tej, partii mają tak dziecinne poglądy jak jej przywódcy. Przeciwnie tak samo jak i w P, P. S. przed
jej ostatnią reformą byli działacze w kraju niezadowoleni z zagranicznych
menewrów i tak też i w łonie S. D. K. P. i L. są ludzie, szczególnie między
robotnikami, którzy nie tylko że się nie solidaryzują z poglądami wyrażonymi w
świstkach partyjnych, ale są czasami nawet na nie oburzeni:
Byłby czas wielki, aby opozycja z S. D. K. P. i L. tak jak dawna opozycja w P.
P. S. zmusiła swych dotychczasowych kierowników do zmiany poglądów
programowo-faktycznych. Gdyby to nastąpiło - wówczas połączenie się wszystkich
naszych socjalistów trzeźwo myślący, przede wszystkim oddanych sprawie
robotników w kraju naszym, byłoby zupełnie możliwym.