Poniżej zbiór tekstów z kwietniowej Pracowniczej Demokracji nr 76 (126) dotyczących śmierci papieża. Gazetka ukazała się kilkanaście dni po śmierci Wojtyły i temat ten powoli zaczyna wszystkich nudzić. Dominującym tematem w prasie marksistowskiej (jeśli już od biedy uznamy PD za marksistów) powinna być walka klasowa - i jeśli robić od tego wyjątek np. dla papieża - to tylko wtedy gdy cały świat się tym interesuje. Wynikiem naszej kampanii antypapieskiej był trzykrotny wzrost popularności i kluczem do naszego sukcesu była szybkość (temat ten zresztą będzie rozwinięty w odrębnym artykule). Jako jedna z niewielu stron przez ponad tydzień codziennie dawaliśmy różne teksty antypapieskie, które zresztą Ilkowski cytuje w swoim tekście. Niestety jak przystało na sekciarza Ilkowski to przemilcza pisząc: "Najbardziej przeraża fakt, że w Polsce nikt nie mógłby tego przeczytać. Po pierwsze, trudno by znaleźć odważnego dziennikarza. Po drugie, żadna gazeta by tego nie wydrukowała. Po trzecie, gdyby jakimś cudem wydrukowała - narażona byłaby na procesy sądowe, przepraszanie przez sto lat i grzywnę na konto Caritas Polska.". To prawda nie wielu jest odważnych -o czym najlepiej świadczy nasz dział "pseudolewica a śmierć papieża" dlatego tym bardziej należy chwalić tych nielicznych, którzy potrafili powiedzieć klerykalnej ofensywie NIE. Czytelnicy LBC to docenili w dziale "pozytywne komentarze o LBC" -większość zapewne była bezpartyjna -bo sekciarze zapatrzeni we własną kapliczkę, jak Ilkowski niestety nie są w stanie pochwalić konkurencji. PD choć posiada sama stronę internetową -sama nic w tej sprawie nie robiła i teraz woli się kłamliwie usprawiedliwiać "inni też nic robili". A jeśli chodzi o inne teksty - to najśmieszniejszy jest fragment: "W wielu relacjach mówiono, że papież "obalił komunizm". Jednak Watykan w 1981 roku zniechęcał pracowników od strajkowania, co w końcu przyczyniło się do klęski ruchu, jaką był stan wojenny. W latach 80-ych reżim Jaruzelskiego zaprosił papieża do Polski widząc w nim "zawór bezpieczeństwa". Przesłaniem papieża podczas pielgrzymek w latach 1983 i 1987 było dążenie do kompromisu, a nie konfliktu robotników z władzą." PD tym tekstem pobiła rekord - stając się bardziej papieska od papieża i licytując się z nim w antykomunizmie. Do tego fragmentu na pewno jeszcze wrócimy.


 Filip Ilkowski

Wolność, której nie ma...

Już prawie uwierzyłem, że ruch strajkowy 1980 r. i późniejsze obalenie reżimów w Bloku Wschodnim były wynikiem tego, że Jan Paweł II wezwał na pomoc Ducha Świętego w 1979 r. Już prawie uwierzyłem, że Mur Berliński upadł, gdyż papież powiedział "Nie lękajcie się!". (Do tego stopnia, że bacznie ważyłem słowa, by mi nagle któraś ze ścian w mieszkaniu nie runęła.) Już prawie uwierzyłem, że zdanie "nie ma solidarności bez miłości" to nowy kamień filozoficzny na nowe tysiąclecie. I już prawie uwierzyłem, że nie sposób w to nie wierzyć...
Wtedy przypadkiem zauważyłem (o zgrozo!), że w gazetach poza Polską o Janie Pawle II nie pisze się bezkrytycznie. I nie mówię tu o gazetach niechętnych Kościołowi, ale o zwykłej, liberalnej prasie. Pojawiły się tam zarówno artykuły przychylne odchodzącemu papieżowi, jak i mu niechętne. W większości autorzy piszą zarówno o jego "zasługach", jak i "grzechach" -zupełnie tak samo (także w Polsce), jak traktowano śmierć innych znaczących ludzi (np. J. Arafata).
Można mieć zastrzeżenia do takiej wyliczanki plusów i minusów, w której ginie często obraz całości, ale w porównaniu z polską prasą jest to szokująca odmiana. Przykładem jest brytyjski Guardian, coś w stylu "naszej" Wyborczej. W nekrologu papieża można tam było m. in. przeczytać, że o ile "Paweł VI był nastawiony ekumenicznie i rzeczywiście poszukiwał lepszych relacji z innymi chrześcijanami", to "Jan Paweł II poczynił pewne retoryczne ustępstwa", ale "uznawał swój urząd za atut dla jedności chrześcijańskiej: wszystkie problemy rozwiązałyby się, gdyby tylko inni uznali potrzebę powrotu pod jego zwierzchnictwo." W tym samym tekście mamy przykłady ataków na zbyt niezależnie myślących teologów i biskupów, zastępowanie tych bardziej postępowych konserwatystami itp. Zdaniem autorów "błędem Jana Pawła II, bez wątpienia wyniesionym z komunistycznej Polski, było mylenie szczerej różnicy poglądów z nieakceptowanym "dysydenctwem"" a "pojęcie "lojalnej opozycji" było mu obce."
Tekst ten uznaje pontyfikat Jana Pawła II za porażkę. To jednak nic w porównaniu z dużo ostrzejszym artykułem T. Eaglet-ona, irlandzkiego profesora kulturoznawstwa, o znamiennym tytule: "Papież ma krew na rękach". Zdaniem autora papież powstrzymał wiele pozytywnych zmian w Kościele zapoczątkowanych w latach sześćdziesiątych. Czytamy np., że "Sobór Watykański II naciskał na doktrynę kolegialności -papież miał nie być capo di tutti capi, ale pierwszym wśród równych. Jan Paweł nie uznawał jednak równości z nikim. Od swych najmłodszych lat, jako ksiądz, znany był ze swej niebotycznej wiary we własną duchową i intelektualną wielkość. Graham Green pomyślał kiedyś o nagłówkach gazet mówiących: "Papież kanonizuje Jezusa Chrystusa". Biskupi byli wzywani do Rzymu po odbiór rozkazów, nie na przyjazne konsultacje. Skrajnie prawicowi mistycy i zwolennicy Franco byli honorowani, a zwolennicy politycznego wyzwolenia z Ameryki Łacińskiej -zakrzykiwani."
Jednak zdaniem autora "największą zbrodnią" papieża nie był ani udział w tuszowaniu afer księży - pedofilów, ani jego "neandertalski stosunek do kobiet". "Była nią groteskowa ironia, gdy Watykan potępiał - jako "kulturę śmierci" - kondomy, które mogły uratować niezliczonych katolików w krajach rozwijających się od agonalnej śmierci na AIDS. Papież odchodzi po swą wieczną nagrodę z tą śmiercią na swych rękach."
Najbardziej przeraża fakt, że w Polsce nikt nie mógłby tego. przeczytać. Po pierwsze, trudno by znaleźć odważnego dziennikarza. Po drugie, żadna gazeta by tego nie wydrukowała. Po trzecie, gdyby jakimś cudem wydrukowała - narażona byłaby na procesy sądowe, przepraszanie przez sto lat i grzywnę na konto Caritas Polska.
W londyńskim Hyde Parku można mówić wszystko -oprócz krytykowania królowej. W Polsce wolność słowa w odniesieniu do Jana Pawła II to wolność głoszenia "wielkości nauki Ojca Świętego", który był "największym autorytetem moralnym" bez wnikania co zawiera ta nauka i ta moralność.


Śmierć papieża -panujący grają na emocjach

Dlaczego śmierć papieża wywołała prawdziwy smutek wielu ludzi? Najczęściej pojawiały się uwagi o tym, że Karol Wojtyła podkreślał godność każdego człowieka, wzywał do stosunków międzyludzkich opartych na solidarności, serdeczności, miłości. Główne emocje w tych dniach były emocjami wspólnoty polegającymi na tym, że "wszyscy jesteśmy razem". Potrzebujemy "ludzkich" stosunków. Większość z nas - uczniowie, studenci, pracownicy, chłopi, bezrobotni czy emeryci - na co dzień traktowana jest z pogardą i lekceważeniem przez szefów i rządzących. Stoimy nisko w hierarchii społecznej. Ci, którzy stoją na jej czele, starają się kształtować nasze życie zgodnie z ich dążeniem do zysku. Stąd nasze szukanie sposobów na godne życie.
Dla panujących śmierć papieża ma zupełnie inne znaczenie niż dla zwykłych ludzi. Wszystko, co zaciera konflikt między bogatymi i biednymi - co sugeruje, że Kulczyk i jego sprzątaczka mają te same interesy - jest przez nich bezczelnie wykorzystywane. Dlatego po śmierci papieża nastąpiła powódź materiałów medialnych na temat Karola Wojtyły. We wszystkich kanałach telewizyjnych i radiowych przez tydzień był to jedyny temat. Cała Gazeta Wyborcza z 4 kwietnia, od deski do deski, poświęcona była papieżowi. Załączono do niej także specjalny dodatek - też o papieżu...
W Polsce oczywiście mocno zabrzmiała nuta patriotyczna - papież Polak, najsłynniejszy rodak, rozsławił imię Polski na świecie itd.. Przy czym zauważmy, że zapomniano o niewygodnych opiniach Wojtyły. Mariusz Max Kolonko relacjonując w Wiadomościach pochwały George'a Busha dla Wojtyły dodał, że oczywiście prezydent i papież nie zgadzali się w każdej sprawie. Jednak nie powiedział niczego o tym, że papież był przeciwnikiem wojny w Iraku.
Patriotycznych uniesień polskiej telewizji można się było spodziewać. Jednak ludzie, którzy mają dostęp do telewizji kablowej zauważyli, że także CNN, BBC World czy Euronews bez przerwy nadawały relacje z Watykanu czy Polski. Dlaczego te media, nawet w krajach gdzie praktykujący katolicy są w mniejszości, tak wiele czasu antenowego poświęciły papieżowi? Rolą telewizyjnych programów informacyjnych jest przekazywanie analizy świata zgodnie z interesami panujących.
Dla takich ludzi, jak Bush i Blair, współodpowiedzialnych za śmierć ponad 100 tys. cywilów w Iraku, śmierć papieża była świetną okazją, by pokazać się jako humaniści. Wiele głów państw i premierów przyszło na pogrzeb papieża chcąc pokazać, że są wśród najważniejszych światowych postaci i w obłudny sposób udawać, że troszczą się o wartości międzyludzkie.


Paternalizm i posłuszeństwo

Niewiele z milionów ludzi, którzy emocjonalnie przeżyli śmierć papieża, ceniło go za jego politykę w sprawach związanych z seksem. Co rok około 68 tys. kobiet na świecie umiera z powodu nielegalnych aborcji (ostatnie dane WHO - Światowej Organizacji Zdrowia). Stanowisko papieża w sprawie aborcji przyczynia się do tych zgonów. W Afryce miliony umierają z AIDS, jednak kościół katolicki zabrania stosowania prezerwatyw w imieniu walki z "kulturą śmierci". Jan Paweł II nawoływał Bośniaczki, które zostały zgwałcone podczas wojny w Jugosławii, by urodziły swoje dzieci. Chociaż kościół mówi, że tępi "grzech a nie grzesznika", nie zauważano by papież spotykał się z gejami i podkreślał ich ludzką godność. Wielką ironią telewizyjnych relacji z Watykanu było to, że tamtejsza wspaniała architektura i sztuka, którą się zachwycaliśmy, jest dziełem wyobraźni homoseksualisty i wielkiego artysty, Michała Anioła.
Papież beatyfikował i kanonizował przeciwników demokracji i wolności np. Josemarię Escrivę założyciela Opus Dei i zwolennika dyktatora faszystowskiej Hiszpanii gen. Franco. Pomimo, że papież wyświecił więcej ludzi niż wszyscy poprzedni papieże razem wzięci, w tym wielu "męczenników" stojących po stronie gen. Franco w Hiszpańskiej Wojnie Domowej lat 1936 -39, zabrakło miejsca dla salwadorskiego arcybiskupa Oscara Romero. Wydawać by się mogło, że się to idealnym kandydatem na świętego -zastrzelono go w katedrze podczas odprawiania mszy w 1980 r.
Jednak Romero był zwolennikiem "teologii wyzwolenia" a Karol Wojtyła rozprawił się z tym zrodzonym przecież z ucisku i niesprawiedliwości społecznej nurtem w kościele katolickim. Jego przedstawiciele, księża katoliccy z Ameryki Łacińskiej, którzy nie godzili się na nędzę milionów nazywani byli przez Watykan "marksistami" i odwoływani. W 2004 r. papież beatyfikował nawet obalonego przez rewolucję cesarza Austro - Węgier, Karola. Karol zezwolił na stosowanie przez jego państwo gazu trującego podczas I Wojny Światowej. W wielu relacjach mówiono, że papież "obalił komunizm". Jednak rola Watykanu w roku 1981 była nawoływanie do negocjacji co w końcu doprowadziło do klęski stanu wojennego. W latach 80-ych reżm Jaruzelskiego zaprosił papieża do Polski widząc w nim "zawór bezpieczeństwa". Karol Wojtyła, jego poprzednicy i następcy, symbolizują paternalizm a więc i posłuszeństwo, w przeciwieństwie do niezależności w życiu osobistym i demokratycznej, solidarnej samoorganizacji w walce o lepsze życie.


Wiara religijna, czy jej brak, jest osobistą sprawą każdego człowieka. Nie można nikomu odmówić praw do swojej religii. Dotyczy to też prawa do bycia osobą bez religii. Musimy walczyć o to, by państwo było oddzielone od kościoła, by nie narzucać polityki hierarchów kościelnych reszcie społeczeństwa, m.in. na wierzących, którzy w wielu sprawach z nimi się nie zgadzają (np. aborcja, rozwody, antykoncepcja i prawa gejów). Spostrzegawczy 25-letni Karol Marks pisał w 1844 r.: "Religia jest westchnieniem uciśnionego stworzenia, sercem nieczułego świata, jest duszą bezdusznych stosunków."
Marks pisał o alienacji, o tym że człowiek nie ma kontroli nad własną pracą a więc ani też nad własnym życiem. Alienowany człowiek jest podatny na kult jednostki taki, jak ten kreowany wokół Karola Wojtyły. Wierzący prawdopodobnie powie, że papież zasługuje na ten kult, więc trudno tu o zgodę. Natomiast wierzącego i niewierzącego, którzy walczą wspólnie w ruchu związkowym, antywojennym czy antykapitalistycznym łączy to, że pragną świata bez ucisku i "bezdusznych stosunków" tu i teraz (lub co najmniej jak najszybciej).

Ruch antykapitalistyczny

Z każdej wielkiej religii można wyciągnąć, co się chce, by usprawiedliwić jakiekolwiek działanie. Religia chrześcijańska usprawiedliwiała niewolnictwo i walkę z niewolnictwem, rasizm i walkę z rasizmem. To samo dotyczy papieża. Część ludzi w ruchu antykapitalistycznym cytuje niektóre słowa papieża, jak np. te z dokumentu "Kościół w Ameryce" z 1999: "W wielu krajach kontynentu amerykańskiego coraz bardziej dominuje system znany jako "neoliberalizm". System ten czerpiąc z wąsko pojętego ekonomizmu, ogłasza zysk i prawa rynkowe jako absolutne kryterium, ze szkodą dla poszanowania osoby ludzkiej i całych narodów".
Gdy związkowiec w Polsce mówi o tym, że jest zwolennikiem "społecznej nauki papieża" najczęściej ma na myśli takiego typu stwierdzenia a nie papieską naukę o antykoncepcji.
Jednak krytyka kapitalizmu papieża jest oparta na zachęcaniu do wzajemnego poszanowania pracownika i pracodawcy, przeciwstawiając walkę solidarności - solidarności "braci w Chrystusie, którzy zatrudniają innych" i ich poddanych.
Dlatego nawet jeśli ktoś chce podkreślić tylko najlepsze strony Jana Pawła II, nie znajdzie w nauce papieża strategii, mogącej doprowadzić do lepszego świata. Potrzebna jest taka strategia, która może połączyć wierzących z niewierzącymi w skutecznej walce przeciwko panującym i ich nieludzkiemu systemowi.


Obalił?

W wielu relacjach mówiono, że papież "obalił komunizm". Jednak Watykan w 1981 roku zniechęcał pracowników od strajkowania, co w końcu przyczyniło się do klęski ruchu, jaką był stan wojenny. W latach 80-ych reżim Jaruzelskiego zaprosił papieża do Polski widząc w nim "zawór bezpieczeństwa". Przesłaniem papieża podczas pielgrzymek w latach 1983 i 1987 było dążenie do kompromisu, a nie konfliktu robotników z władzą.