Prekursorzy "szerokiego przegrupowania"
Gdy Zbigniew M. Kowalewski głosi hasło: "Proletariusze
wszystkich krajów i narody uciskane, łączcie się!" (Z.M. Kowalewski i M.
Ostrowska, "Rasiści wszelkiej maści i narody panujące...", www.lewica.pl), a
Grupa Inicjatywna Frontu Jedności Socjalistycznej mu wtóruje: "Ludzie pracy
najemnej wszystkich narodów, wszystkich krajów, łączcie się!", to tylko
pośrednio, a może i nieświadomie odwołują się oni do zwołanego z inicjatywy
Kominternu Zjazdu Ludów Wschodu, który odbył się w Baku w dniach 1-7 września
1920 r. Bezpośrednio jednak nawiązują do postulatu "szerokiego przegrupowania"
("najszerszego pluralizmu") i fasadowego "jednolitego frontu" bez jasno
określonych podziałów klasowych.
Wspomniany Zjazd około 2 tysięcy delegatów z 30 krajów i regionów wysunął
wówczas hasło poszerzające tradycyjne: "Proletariusze wszystkich krajów, łączcie
się!" W nowym brzmieniu, dostosowanym do potrzeb ekspansji Rewolucji na Wschód
(Indie, Chiny, Iran, itd.), po "cudzie nad Wisłą" i przejściowym cofnięciu się
fali rewolucyjnej w Europie, brzmiało ono: "Proletariusze wszystkich krajów i
uciskane ludy całego świata, łączcie się!" ("Proletarii wsiech stran i
ugnietionnyje narody wsiego mira, sojediniajtes'").
Można domniemywać, że nie tylko błąd w tłumaczeniu rosyjskiego słowa "narod"
(lud), podobnie brzmiącego, jak polskie "naród", sprzyjał pogłębiającej się
nieklarowności sformułowań, kryzysowi Kominternu i w rezultacie, rozchodzeniu
się stanowisk rewolucyjnego ruchu robotniczego i stalinizmu.
Próby poszerzenia marksowskich haseł i kategorii, zamiany ich innym substytutem,
miały swoją burzliwą historię. Wystarczy wspomnieć ewolucję pojęcia "dyktatura
proletariatu" - od rządu czy władzy robotniczej po rząd robotniczo-chłopski, od
dyktatury proletariatu poprzez demokrację robotniczą, po demokrację pracowniczą,
od dyktatury proletariatu po dyktaturę stalinowskiego aparatu, której podstawy
klasowe sięgnęły "jedności moralno-politycznej narodu".
Czego by nie mówić, poszerzanie haseł i kategorii marksistowskich miało swoje
daleko idące następstwa, które ostatecznie prowadziły do zmiany desygnatów i
podmiany podmiotu dziejów, a zatem do utraty azymutu.
W latach dwudziestych XX wieku problemem było rozpoznanie dynamiki ruchów
narodowo-wyzwoleńczych i rewolucyjnych wystąpień ludowych, które w gąszczu
sprzecznych tendencji trudno było jednoznacznie zaklasyfikować. Spór trwał o to,
co jest czynnikiem promującym światową rewolucję i przemiany socjalistyczne.
Problemem było pogodzenie sprzecznych tendencji i koncepcji: rewolucji
ludowo-demokratycznej i socjalistycznej.
Szczególne nawarstwienie sprzeczności miało miejsce w Chinach.
Konsekwencją udziału komunistów w "reorganizacji Kuomintangu" zmierzającej do
"przekształcenia go w siłę zdolną do urzeczywistnienia zamierzeń proklamowanych
w manifeście" (Witold Rodziński, "Chiny w ogniu", Wrocław 1983, ss. 50-51),
sprowadzających się w gruncie rzeczy do nowego, eklektycznego zredefiniowania
Trzech Zasad Ludu autorstwa Sun Jat-sena (nacjonalizm, demokracja, dobrobyt
ludu), był nie tylko niedorozwój własnej organizacji i niemożliwość
przekształcenia się KPCh we względnie masową partię klasy robotniczej i wreszcie
degeneracja KPCh, ale i promowanie obcej klasowo organizacji, w gruncie rzeczy
opowiadającej się za "ugodą klasową" w łonie społeczeństwa chińskiego i wrogiej
wobec dowolnych form ideologii socjalistycznej, a cóż dopiero wobec marksowskiej
koncepcji wyzwolenia społecznego poprzez rewolucję proletariacką i dyktaturę
proletariatu.
Stalinowska stawka na "szerokie przegrupowanie" i reorganizację Kuomintangu po
części usprawiedliwiona była rewolucyjnymi tradycjami tej organizacji i
autorytetem Sun Jat-sena - "niestrudzonego od trzydziestu lat przywódcy
rewolucyjnego", "czołowego ideologa zarówno Tung Meng Huei, jak i jego
spadkobiercy - Kuomintangu".
Efektu głębokiego (choć nie bez wahań) zaangażowania Kominternu po stronie
Kuomintangu nie ograniczało 21 tez przynależności do Międzynarodówki
Komunistycznej. Nie ograniczały one pomocy materialnej w rozbudowie sił
zbrojnych Kuomintangu, w utworzeniu Akademii Wojskowej w Whampoa. To wówczas
komendantem Akademii został Cziang Kai-szek, który swymi wychowankami obsadził
"prawie wszystkie najważniejsze stanowiska w siłach zbrojnych".
Zgodnie z linią polityczną i dyrektywami MK, kierowanej wówczas przez N.
Bucharina i J. Stalina, Komunistyczna Partia Chin w ramach swoiście rozumianego,
fasadowego "jednolitego frontu" w zasadzie podporządkowała się Kuomintangowi.
Nie było wówczas mowy o "wąskim" przegrupowaniu - o jednolitym froncie
robotniczym. Ba, odrzucona została nawet propozycja zawarcia bloku obu partii
(sprzeciw wyraził Sun Jat-sen). Zasadniczą formą współpracy stało się
"przystąpienie komunistów do KMT na bazie indywidualnego zgłoszenia" oraz
wszechstronna pomoc organizacyjna i finansowa ZSRR i Kominternu dla Kuomintangu.
Przy tym, bez znaczenia były "wątpliwości co do celowości i słuszności form
współpracy z Kuomintangiem. Zastrzeżenia, które znalazły wyraz w wypowiedziach
większości członków Komitetu Centralnego" KPCh. Decydowały walki frakcyjne -
przeciw linii Stalina i Kominternu wystąpiła przecież tzw. zjednoczona opozycja
(Zinowjew, Kamieniew, Trocki).
Trwały walki o schedę po Leninie.
Mimo dramatycznego przebiegu chińskiej rewolucji Stalin do końca nie wycofał się
z poparcia Cziang Kai-szeka, z poparcia Kuomintangu pod szyldem fasadowego
"jednolitego frontu" zwanego następnie "frontem ludowym", a ostatecznie, w 1936
r. sprowadzonym do "jednolitego antyimperialistycznego, antyjapońskiego frontu"
("Politbiuro CK RKP(b) - WKP(b) i Komintern. 1919-1943. Dokumenty", Moskwa 2004,
wstęp).
Stalin wręcz chronił Cziang Kai-szeka i jego grupę przed siłami rewolucyjnymi.
Skutecznie interweniował, gdy w 1936 r. Cziang kai-szek został aresztowany w
trakcie kampanii zmierzającej do likwidacji baz rewolucyjnych (tamże, s. 16).
Już w trakcie rewolucji (1925-1927), w 1926 r. Komitet Centralny KPCh zdecydował
się na "zmianę form współpracy z KMT". Komuniści jednak nie wycofali się z
Kuomintangu i nie przeszli na "inną koncepcję jednolitego frontu, tak zwanego
bloku zewnętrznego, tj. współpracy dwóch partii przy zachowaniu pełnej ich
niezależności" (namiastki jednolitego frontu robotniczego "od góry"). Albowiem:
"Komintern (...) nie widział konieczności urzeczywistnienia tych propozycji
uważając je za przedwczesne" (W. Rodziński, op. cit., s. 95).
Na przekór nieodpartej logice wydarzeń utrzymany został fasadowy "front
jednolity" z Kuomintangiem i to "w imię rewolucji".
Nawet dynamiczny rozwój ruchu robotniczego i chłopskiego w drugiej połowie lat
dwudziestych XX wieku i uświadomienie sobie przez komunistów "zagadnienia
hegemonii proletariatu w rozwijającym się tak szybko ruchu rewolucyjnym" (tamże,
s. 128) sprowadzało się jedynie do "przejęcia kierowniczej roli w prowadzeniu
walki mas ludowych, a zwłaszcza realizowania programu rewolucji agrarnej". Przy
czym oczywista była "sprzeczność między społecznym a narodowym aspektem
rewolucji" (jak wyżej). Skoro "w jednolitym froncie" Kuomintangu z KPCh "brały
udział nie tylko proletariat i chłopstwo, lecz również burżuazja i obszarnicy,
których pozycja była pod wieloma względami silniejsza nie tylko dlatego, że
przedstawiciele tych klas zajmowali dominujące stanowiska w Kuomintangu, lecz
przede wszystkim dlatego, że w ich rękach spoczywała kontrola nad siłami
wojskowymi owej 'zbrojnej rewolucji'" (tamże, s. 128).
Mimo krytyki współpracy z KMT stalinowski Komintern nie pozwolił na "rozsadzenie
jednolitego frontu" z Kuomintangiem.
Rok 1927 to ostateczne przejście Kuomintangu do obozu kontrrewolucji i klęska
rewolucji. W kraju szalał terror i "nastąpiło prawie całkowite stłumienie ruchu
robotniczego i chłopskiego, zniweczenie wszystkiego, co zostało stworzone
olbrzymimi wysiłkami i ofiarnością. Liczba ofiar terroru kontrrewolucyjnego była
niezliczona" (tamże, s. 184). "Pod koniec 1927 roku pozostało w kraju
prawdopodobnie około 10 tysięcy komunistów z ogólnej liczby prawie 100 tysięcy
członków KPCh i LMK na wiosnę tegoż roku. Większość zginęła. Tak ciężki los nie
przydarzył się żadnej innej partii komunistycznej w tym okresie.".
Ruch robotniczy w Chinach przeżywał katastrofę, tymczasem prekursorzy
"szerokiego przegrupowania" po prymitywnym odreagowaniu (teoria jednolitego
frontu robotniczego wyłącznie "od dołu", połączona z doktryną socjalfaszyzmu)
przystąpili do jeszcze szerszych i najszerszych przegrupowań pod hasłem "frontu
ludowego", "frontu narodowego" i ma się rozumieć "frontu antyimperialistycznego"
ostatecznie rezygnując z rewolucji społecznej.
18 kwietnia 2005 r.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
W SLD stało się coś dobrego
Nieistotne, czy to "obiektywna konieczność" przywołana przez
Magdalenę Ostrowską w tekstach publikowanych na łamach "Trybuny" jest adekwatna
do "potrzeby czasu" Krzysztofa Pilawskiego, czy odwrotnie. W rzeczy samej liczy
się tylko to, że zarówno Krzysztof Janik, szef Klubu Parlamentarnego SLD, lider
platformy "Socjaldemokratyczna Przyszłość", jak i Krzysztof Pilawski z
"Trybuny"/"Impuls" będą jedynie zabiegać o włączenie ich tez/ocen do
ostatecznego programu Sojuszu wierząc, że ostateczny dokument wyborczy będzie
bliski duchowi ich dokumentu/Manifestu - "bo taka jest po prostu potrzeba
czasu", a zatem i obiektywna konieczność.
"W SLD stało się coś dobrego...", "partia zaczęła dyskutować", to wspólna
zasługa, to wręcz wspólna sprawa socjaldemokratów wszystkich maści, "szansa na
wielki kapitał wyborczy lewicy!"
I co ma do tego zamiana "dyskursu prawicy" na dyskurs socjaldemokracji określany
przez radykałów z bożej łaski mianem "dyskursu lewicy"? Nieważne, że oferty
programowe przedstawione przez komisję pod przewodnictwem Józefa Oleksego oraz
tezy "Socjaldemokratycznej Przyszłości" wciąż jeszcze "odbiegają od ducha
przedstawionego przez 'Trybunę' (...) 'Manifestu Lewicy'" (K. Pilawski, "Ring
wolny, pierwsze starcie", "Trybuna" z 13 kwietnia 2005 r., s. 11).
Przecież linii demarkacyjnej między "dyskursem prawicy" a "dyskursem lewicy" nie
wyznacza Krzysztof Pilawski wraz z "Impulsem", gronem przyjaciół i
współpracowników, lecz majowa konwencja Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Alleluja!
18 kwietnia 2005 r.
E.B. i W.B.