Marksizm jako punkt odniesienia
Stwierdzenie, że teoria zależności czy systemów-światów może
być niesprzeczna lub nawet komplementarna z teorią marksizmu jest bez wątpienia
czymś zupełnie innym niż zapowiedź czyszczenia marksizmu z nienadążających za
nowinkami elementów ortodoksyjnych. Próba połączenia tez powyższych koncepcji w
taką przykładową, niesprzeczną syntezę, jakiej podjął się Jarosław Tomasiewicz,
stanowi ciekawe podsumowanie dotychczasowej dyskusji z pozycji akcentujących
czynnik narodowy w procesach zmieniających ład światowy.
Propozycja jest ciekawa, aczkolwiek - jak to z syntezami bywa - nie zadowala ona
w pełni żadnej ze stron debaty. Interesujące w koncepcji J. Tomasiewicza jest
rezygnacja z typowego dla myśli prawicowej konserwatyzmu na rzecz poszukiwania
uzasadnienia ładu społecznego racjonalistycznymi i nie odrzucającymi dynamizmu
związanego z kategorią postępowości czynnikami historycznymi. Jednak ani z
marksizmem, ani z koncepcjami twórców teorii systemów-światów ta propozycja nie
da się ostatecznie pogodzić.
Niemniej, próba ta odsłania interesujące strony interpretacji teorii zależności
i systemów-światów przez współczesną radykalną lewicę. Wyjaśnia, dlaczego nie
mogą się oni zgodzić z Jarosławem Tomasiewiczem. Otóż, pomimo bardzo ostro
sformułowanego hasła o "narodzie" jako podmiocie walki emancypacyjnej, to nie
"naród" ma zasadnicze znaczenie, nie jest on kategorią absolutną, jak w
przypadku prawicy. "Naród" musi mieć atrybut, którym jest fakt jego podległości
(u Tomasiewicza jest to cecha przypadkowa, która okolicznościowo powoduje
zbieżność jego perspektywy z marksizmem) wyzyskowi ekonomicznemu i uciskowi z
pozycji "europocentryzmu". Podobnie jak w przypadku innych wartości
nowolewicowych, narodem uciskanym jest ten uciskany przez inny naród należący do
wyróżnionej, panującej aktualnie cywilizacji. Do pewnego stopnia można
powiedzieć, że współczucie posunięte do kosmopolityzmu w odniesieniu do własnego
kraju rekompensuje pustkę tożsamościową reprezentantów "narodów panujących".
Branie na serio kategorii "narodu" podnoszonej przez reprezentantów nowej lewicy
jest do pewnego stopnia uleganiem ich własnej grze pozorów, podtrzymywaniem ich
samoułudy. Jest to analogiczne z popieraniem homoseksualistów przez
zatwardziałych heteroseksualistów, z ambiwalentną postawą wobec pedofilii, z
potępieniem rasizmu przez członków "rasy białej" etc., czy wreszcie - z
przyswajaniem kultury Wschodu przez Zachód. W gruncie rzeczy to wyraz kryzysu
identyfikacji z nieakceptowanymi cechami własnej kultury. Świadczy to o
wrażliwości, ale, niestety, nie gwarantuje trwałości postaw.
Akcydentalne wydawałoby się przywołanie faktu, że Polska jest peryferią
cywilizacji Europy kapitalistycznej nie jest wcale otworzeniem oczu krytykom
europocentryzmu, za które powinni być wdzięczni, ponieważ zwraca im poczucie
ponownego scalenia rozdartej tożsamości. Tyle, że oni wcale nie pragną
pojednania, rozdarcie to wszakże ich żywioł, ich samousprawiedliwenie za fakt
przynależności do świata, którego nienawidzą. Czerpią zeń korzyści, ale z
obrzydzeniem i bez satysfakcji. Jednak każdy człowiek ma prawo do satysfakcji.
Jedyną nieredukowalną formą satysfakcji (nie zakładającą stosunku ucisku) jest
seksualność, stąd obsesja na tym punkcie. To wieczny dylemat anarchistów: Jak
być jednocześnie ascetycznym rewolucjonistą i zgodnym z własnym instynktem,
czystym dzieckiem?
Marksizm odrzuca kategorię narodowości jako określającą tożsamość proletariusza.
Ale to nie oznacza, że odrzuca jednocześnie rzeczywistość, w której owa
kategoria odgrywa znaczącą rolę. Postępując w ten sposób może rozpatrywać
kwestię narodową krajów "zacofanych", "peryferyjnych" bez kompleksów, pomijając
równocześnie łączenie ucisku ze sprawą narodową.
Budowa społeczeństwa, w którym większość wartości dodatkowej byłaby przeznaczana
na zaspokojenie kolektywnych potrzeb społecznych mogłaby się dokonywać pod
warunkiem istnienia partii mającej świadomość celu. Zdrada socjaldemokracji
sprawiła, że taka perspektywa rozszerzenia zdobyczy socjalnych na otoczenie
wchodzące w orbitę stosunków kapitalistycznych stała się iluzoryczna. Istotnie,
w tej nowej sytuacji sens straciły lata wyzysku krajów "zacofanych". Zacofanie
miało wszakże sens jako pojęcie odnoszące się do dynamicznie pojmowanych
stosunków społecznych w Centrum przekształcających się w kierunku żądania
zwiększenia udziału i znaczenia społecznych funduszów spożycia.
Parcie do wojny imperialistycznej było wyrazem niemożności zachowania
jednocześnie poziomu zysków i poziomu dobrobytu społeczeństwa. Gdyby nie
przyzwolenie socjaldemokracji na wojnę, musiałby zapewne nastąpić strukturalny
kryzys kapitalizmu, w wyniku którego utrwaleniu uległyby pewne rozwiązania
socjalne kosztem ekspansji wolnego rynku.
Zapewne rewolucja o zasięgu światowym spowodowałaby, że rozwój gospodarczy
stałby się bardziej równomierny na świecie, czyli nie byłoby kwestii tak
drastycznego poprawiania własnej sytuacji i kupowania pokoju społecznego kosztem
krajów rozwijających się. Opozycja między Centrum a Peryferiami nie miałaby
okazji tak się utrwalić, jak to miało miejsce w rzeczywistości.
Zdrada socjaldemokracji pociągnęła za sobą konsekwencję, jaką było nabranie
przez kategorię "narodu" cech pojęcia wyrażającego czynnik komplikujący stosunki
antagonizmu między burżuazją a proletariatem. Okazuje się, że każda nieudana
próba czyni następną o wiele bardziej skomplikowaną. Każde niepowodzenie nie
przybliża, ale wręcz oddala spełnienie celu. Pojawiają się bowiem dyskusje nad
każdym nowym podziałem w obozie kontestującym, które rodzą odpowiednie podmioty
utrwalające owe podziały jako rację swego istnienia.
Każdy podział stwarza zjawiska, które mają postać bardzo realną, chociaż są
tylko widmami powstałymi po dezintegracji abstrakcji, która odzwierciedlała
pierwotną syntezę zjawisk społecznych w ich sprzecznościowej dynamice. Każde
rozbicie owej abstrakcji, czyli konkretu, niszczy przejrzystość pierwotnego
układu chociaż nie rozwiązuje sprzeczności ani ich nie znosi.
To nie przypadek, że marksizm, który w odczuciu większości jest niewątpliwie
anachronizmem, dla Jarosława Tomasiewicza stał się głównym punktem odniesienia.
I to zarówno wówczas, kiedy podkreśla on, że "marksizmowi przybywa konkurentów",
jak również wtedy, gdy zapewnia, że "niektóre z tych teorii można uznać za
komplementarne" i "niekonkurencyjne wobec marksizmu".
Według J. Tomasiewicza, do "teorii niesprzecznych z marksizmem można zaliczyć
dependentyzm i teorię Wallersteina", czyli teorię zależności i teorię
systemów-światów.
Rzecz w tym, że nawet "łączne uwzględnianie obu teorii" nie pozwala na
wyciągnięcie takich wniosków, jakie sugeruje nam J. Tomasiewicz. Nie wydaje się
bowiem, żeby obie te teorie uznawały "przemysłową klasę robotniczą za niezbędny
czynnik rewolucji", a tym bardziej chroniły nas przed nagminnym "topieniem
wielkoprzemysłowego proletariatu w magmie 'nowej klasy pracowniczej'" lub przed
"samooszukiwaniem się".
Jeśli nawet można na podstawie tych teorii wyciągnąć wniosek, że klasa
robotnicza nie zanika, lecz wraz z procesem wypychania przemysłu z krajów
Centrum na Peryferie ulega delokalizacji, to nie decyduje to o "równym lub
rosnącym znaczeniu tej klasy". Tym bardziej, gdy dodaje się, że "klasa
robotnicza (pracownicza), a nawet subproletariat w krajach Centrum uczestniczy
pośrednio w wyzysku Peryferii".
Zresztą, uprzemysłowienie Peryferii, zdaniem J. Tomasiewicza, promowało "klasę
robotniczą wraz z otaczającym ją półproletariatem" do roli "głównej siły
społecznej", tylko potencjalnie. Albowiem, zważywszy na "młodość tamtejszych
klas robotniczych (...) robotnicy definiują się częściej poprzez przynależność
etniczną i wyznaniową niż w kategoriach klasowych" (Jarosław Tomasiewicz, "Ogień
i woda"). Czyżby dojrzałość klasy robotniczej w krajach Centrum sprzyjała
oglądowi rzeczywistości w kategoriach klasowych? Bynajmniej nie o to tu chodzi.
Nie wydaje się nam, aby wiek klasy robotniczej odgrywał szczególną rolę.
Podobnie jak roli takiej nie odgrywa "otwarcie granic" bądź ich zamknięcie,
skoro granice otwarte są już nie od dziś. A w wyniku tego w krajach Peryferii
już dawno ukształtowała się burżuazja kompradorska i układ z nią komplementarny.
W tej sytuacji trudno oczekiwać, by odłączenie ("delinking") wiązało się z
wyzwoleniem narodowym, zerwaniem neokolonialnej zależności i odzyskaniem
suwerenności ekonomicznej, czyli sprowadzało się do ruchu narodowowyzwoleńczego.
Nie wchodzi również w rachubę "izolacja Zachodu" czy jakikolwiek front
antyimperialistyczny. Albowiem korzyściami płynącymi z nierównoprawnej wymiany
zainteresowana jest również burżuazja kompradorska i elity krajów peryferyjnych.
Zresztą, wszelkim tendencjom towarzyszą z reguły kontrtendencje. Na przykład,
delokalizacji przemysłu z Centrum do Peryferii towarzyszy proces przerzucania
zakładów z Centrum i z dalekich Peryferii do bliskich Peryferii (byłych państw
"realnego socjalizmu"), jak również proces stopniowego wyrównywania
uprzemysłowienia. Skutkiem tego jest z konieczności zaostrzenie walk klasowych w
skali świata. Nierównomierność rozwoju kapitalizmu nie zmienia ogólnych
tendencji.
A zatem, kryzys rewolucyjny w dowolnym punkcie może tworzyć warunki zaistnienia
sytuacji rewolucyjnej w całym systemie naczyń połączonych, jakim jest
współczesny kapitalizm. Stąd wynika szczególna rola Międzynarodówki -
międzynarodowej partii robotniczej i sprawnego kierownictwa.
Rewolucja zatem możliwa jest nie tyle "pod warunkiem stworzenia koalicji klas
pracowniczych" z uwzględnieniem "niektórych innych klas zainteresowanych w
delinking", co od skoordynowania wystąpień klasy robotniczej i jej hegemonii w
procesie rewolucyjnym.
Jednocześnie, mniejszościowa pozycja proletariatu czy przemysłowej klasy
robotniczej nie zmienia podstawowego warunku sukcesu rewolucji - konieczności
przywództwa klasy robotniczej. Hegemonia i dyktatura proletariatu w ramach
rewolucji światowej może przybrać różne formy. Niemniej nawet "postać śladowa"
dzięki wsparciu Międzynarodówki, czyli międzynarodowej klasy robotniczej,
uzyskuje w toku rewolucji pozycję wiodącą. Staje się punktem odniesienia,
podobnie jak anachroniczny rzekomo marksizm.
2 maja 2005 r.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski