Poniżej dwa teksty z FD LBC http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/3406567/ i http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/3406574/ , które dotyczą stosunku komunistów do irackich partyzantów
List do redakcji Workers Vanguard
Korespondencja w sprawie "oporu" w Iraku
Przedruk z: Workers Vanguard nr 847, 29 kwietnia 2005 r.
6 listopada 2004 r.
Drodzy redaktorzy Workers Vanguard,
Piszę, aby podjąć problem stanowiska WV w sprawie militarnego poparcia dla
"oporu" przeciw kierowanej przez Stany Zjednoczone "koalicji" w Iraku. Nie
myślę, żeby robotnicy mieli jakikolwiek interes w obecnym irackim "oporze".
Myślę, że stanowisko militarnego poparcia dla wszelkiego "oporu", pomimo
politycznej natury takiego militarnego przeciwstawiania się imperialistycznej
potędze, stanowisko zajęte przez Trockiego w latach dwudziestych i trzydziestych
XX w. (Etiopia), nie ma zastosowania do obecnej sytuacji w Iraku i jest
historycznie specyficzna i wiązała się z polityką, która była oparta na
szacunkach geopolitycznych, jak również szacunkach walki klasowej, które nie
mają dłużej zastosowania dziś, po zniszczeniu Związku Radzieckiego. Czy to
dobrze, czy to źle (a źle), dość że zostaliśmy odrzuceni wstecz do potencjalnej
antykapitalistycznej sytuacji społeczno-ekonomicznej, która przypomina świat
sprzed 1917 r. Tak więc bardziej niż w czasach radzieckich każda poszczególna
konfiguracja wydaje się wymagać społeczno-politycznej analizy i oceny oddzielnie
dla każdego przypadku. Podczas gdy można by szeroko rozumieć "antyimperializm"
różnych form w czasach radzieckich jako obiektywnie sprzyjający rewolucyjnym
antykapitalistycznym możliwościom politycznym, myślę że to dłużej nie ma miejsca
po zniszczeniu państwa radzieckiego i przy danych innych realiach
społeczno-politycznych lokalnie i globalnie.
Podobnie, podczas gdy mogło mieć sens wzywanie do obrony Iraku i obiektywnej
koalicji militarnej z baasistowskim państwem Saddama Husejna w Iraku przeciw
Stanom Zjednoczonym, zniszczenie tego państwa fundamentalnie zmienia charakter
społeczno-polityczny militarnych stanowisk na gruncie Iraku. Na przykład tak jak
ja rozumiem, resztówka Irackiej Partii Komunistycznej, podczas gdy oficjalnie
"sprzeciwia się" okupacji wojskowej przez Stany Zjednoczone, popiera "rząd
tymczasowy" i politycznie (oraz militarnie) przeciwstawia się "oporowi". Z
perspektywy pierwsza wojna z Irakiem fundamentalnie miała związek z niszczeniem
państwa radzieckiego i była przez nie ułatwiona, i podnosiła widmo wojny
międzyimperialistycznej: obiektem pierwszej wojny z Irakiem był tak samo ZSRR i
imperialistyczni konkurenci Stanów Zjednoczonych, jak i Irak. Teraz
francusko-niemiecki sprzeciw wobec Stanów Zjednoczonych stał się najbardziej
wybitną społeczno-historyczną cechą drugiej wojny z Irakiem.
Sytuacja wokół Iranu podnosi inną, związaną z tym kwestię. Mudżahedini Ludowi
(ML) byli narzędziem urabiającym opinię publiczną Stanom Zjednoczonym i potęgom
europejskim i dostarczającym im danych wywiadowczych o programie broni
nuklearnych mułłów. Potęgi z UE jako część swych "negocjacji" z mułłami zgodziły
się utrzymać oficjalny status ML jako "terrorystów". Jeśli Mordechaj Wanunu ma
być chwalony za zdemaskowanie programu broni nuklearnych Izraela, to czy rzekomo
lewicowa organizacja taka jak ML nie powinna być również chwalona - i broniona?
Dwulicowość europejskich potęg, jak również Stanów Zjednoczonych, wobec takich
grup jak ML, jak również kurdyjskie organizacje nacjonalistyczne (pomimo ich
poparcia dla kierowanej przez Stany Zjednoczone wojny z Irakiem), wydaje się
jasna. Program broni nuklearnych mułłów wydaje się w istocie czynić to samo, co
państwo syjonistyczne, które WV nazwał kiedyś "śmiertelną pułapką dla Żydów".
Inaczej niż Korea Północna, która chce zdobyć broń nuklearną dla czysto
defensywnych celów, Iran byłby chętny do użycia broni nuklearnych na bazie
"pierwszego uderzenia"; ich usiłowania zdobycia ich przedstawiają sobą
prawdziwie realną możliwość, że Izrael czy Stany Zjednoczone uderzą pierwsze.
Irański program broni nuklearnych jest świadomie prowokacyjny, i musi być
widziany w świetle społeczno-politycznego charakteru państwa irańskiego, które
jest co najmniej quasi-faszystowskie w swej naturze, historii i obecnej
rzeczywistości. Nie chcąc robić fetyszu z broni nuklearnych ani jakościowo
rozróżniać między militarną przemocą nuklearną a nienuklearną (eufemistycznie
nazywaną "konwencjonalną"), myślę że mułłowie mając je, nie zrobią nic dla
poparcia antykapitalistycznych możliwości społeczno-politycznych, ani lokalnie,
ani globalnie. To trzeba odróżnić od uzyskania broni jądrowej przez państwa
robotników (chociaż zdeformowane), takie jak Korea Północna (czy w przeszłości
Związek Radziecki i Chiny).
Chociaż rzeczywiście "główny wróg jest w kraju", to nie oznacza że powinniśmy
bronić czy wzywać do obrony klerykalno-faszystowskiego państwa mułłów ani
obecnego irackiego "oporu". Na przykład zwolennicy Al-Sadra już złożyli broń.
Trzeba rozróżniać między społeczną polityką opozycji militarnej, która chce
targować się o władzę, a społeczną polityką faszystowskiej reakcji. My w
"brzuchu bestii" powinniśmy zająć stanowisko, które jest przynajmniej do
przyjęcia dla tych na ziemi Iraku. Utrzymywanie, że imperializm Stanów
Zjednoczonych (i także UE) jest ostatecznie odpowiedzialny za politykę społeczną
islamskiego faszyzmu nie powinno oznaczać bronienia go. Raczej i irańscy
mułłowie, i imperialiści ze Stanów Zjednoczonych, obydwoje i każde z osobna,
zasługują na oskarżenie o cierpienia ludzi, którzy są im poddani. Wszelkie
antykapitalistyczne możliwości społeczno-polityczne nie są jakościowo redukowane
przez okupację Iraku (czy Iranu...) przez Stany Zjednoczone i są jedynie bardzo
wątpliwie wspierane przez militarny "opór", który nie jest zainteresowany w
obronie czyjegokolwiek życia, i których polityczne cele są ułatwiane jedynie
przez rzeź. Czyż trockiści poparli wspierany przez faszystów zbrojny opór wobec
okupacji Niemiec, Włoch czy Francji przez Stany Zjednoczone po II wojnie
światowej? Myślę, że nie. W tym przykładzie Stany Zjednoczone były
zainteresowane raczej w rozbrojeniu dawnych bojowników oporu antyfaszystowskiego
związanych z komunistami. A od tego czasu możliwości polityczne zmieniły się
jedynie na gorsze.
Z przyjacielskimi pozdrowieniami
Chris C., Chicago
Odpowiedź od redakcji
Korespondencja w sprawie "oporu" w Iraku
Przedruk z: Workers Vanguard nr 847, 29 kwietnia 2005 r.
Odpowiedź od redakcji Workers Vanguard
Chris C. podnosi wiele problemów w swym liście, i nie ma sposobu odpowiedzieć tu
na wszystkie z nich. Głównym problemem, który mamy na celu podjąć, jest kwestia
"oporu" w Iraku i jaką postawę rewolucjoniści powinni zająć wobec niego.
W Iraku dziś jesteśmy przeciw Stanom Zjednoczonym, ich sojusznikom i irackim
lokajom. Naszym punktem wyjścia jest żądania natychmiastowego, bezwarunkowego
wycofania wszystkich oddziałów Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników. Bronimy
ludów Iraku przeciw wszelkiemu kierowanemu przez Stany Zjednoczone atakowi i
represjom. Tak dalece, jak siły na ziemi Iraku kierują swój ogień przeciw
imperialistycznym okupantom i ich lokajom, wzywamy do ich militarnej obrony
przeciw imperializmowi Stanów Zjednoczonych. Każdy cios wymierzony przeciw
imperialistycznym okupantom jest ciosem wymierzonym przeciw wrogowi robotników i
wszystkich uciskanych na całym świecie. Równocześnie jesteśmy nieprzejednanymi
przeciwnikami morderczej międzyplemiennej przemocy przeciwko innym grupom
etnicznym, religijnym i narodowym, często stosowanej przez te same siły, co
prowadzą ataki przeciw armiom okupacyjnym.
Praktyczny rezultat listu Chrisa C. jest taki, że trzeba być za militarną obroną
jedynie sił, które są politycznie "postępowe". Ale to jest bardzo zła droga
podejścia do tej kwestii. Weźmy przykład wojny włosko-etiopskiej z lat
trzydziestych XX w., przywołany przez Chrisa C. Trocki bronił militarnej obrony
Etiopii pod Hajlem Sellasjem przeciw włoskiemu imperializmowi, i to pomimo że
Etiopia była państwem właścicieli niewolników.
Weźmy inny przykład. Autentyczni trockiści życzyli militarnego zwycięstwa
drobnoburżuazyjnego, nacjonalistycznego FLN w algierskiej wojnie o niepodległość
przeciw francuskiemu imperializmowi (1954-62) nie dlatego, że uważaliśmy FLN za
"postępowy" sam przez się, lecz dlatego że kolonialny i neokolonialny ucisk
zaciemnia linie podziału klasowego w każdym społeczeństwie. Robotnicy w państwie
uciskającym nie mogą obalić swej burżuazji bez przeciwstawienia się ujarzmieniu
innego narodu przez ich władców. Równocześnie robotnicy w narodzie uciskanym
mogą zostać oderwani od nacjonalizmu i fundamentalizmu i pozyskani dla
komunistycznego internacjonalizmu jedynie przez partię komunistyczną, która
promuje jedność klasową z masami pracującymi w krajach imperialistycznych.
W swym liście Chris C. wyraża się, że od czasu zniszczenia Związku Radzieckiego
"zostaliśmy odrzuceni wstecz do potencjalnej antykapitalistycznej sytuacji
społeczno-ekonomicznej, która przypomina świat sprzed 1917 r." Tam w tym
oświadczeniu jest ważny element prawdy. Zapaść radzieckiego zdegenerowanego
państwa robotniczego była światowodziejową porażką dla klasy robotniczej, która
cofnęła świadomość polityczną, chociaż w nierówny i sprzeczny sposób. W Iraku
ci, co przewodzą powstaniom przeciw okupacji, są głównie islamskimi
reakcjonistami czy byłymi baasistami. Inaczej niż u FLN czy innych ruchów
antykolonialnych tego okresu, tam nie ma socjalistycznej retoryki, żadna grupa
nie przywdziewa płaszcza świeckiego nacjonalizmu, tym bardziej komunizmu.
Powstanie ujawnia pewną skłonność do zaostrzania etnicznych/religijnych
podziałów w Iraku - między Arabami a Kurdami, jak również między sunnitami a
szyitami - na przykład przez międzyplemienne ataki terrorystyczne.
Faktycznie powstania w Iraku są powrotem do licznych walk antykolonialnych na
początku XX stulecia, kiedy wielu krajom kolonialnym brakowało nawet klasy
robotniczej, a siły religijne dominowały w większości ruchów antykolonialnych,
szczególnie na Bliskim Wschodzie. Pomimo to autentyczni rewolucjoniści bronili
tych walk przeciw ich kolonialnym i imperialistycznym ciemięzcom. Jak wyraził to
Lenin w pracy "Socjalizm a wojna", napisanej w 1915 r., przed rewolucją
rosyjską: "jeśliby jutro Maroko wypowiedziało wojnę Francji, Indie - Anglii,
Persja lub Chiny - Rosji itp., to byłyby to wojny "sprawiedliwe", "obronne"
niezależnie od tego, kto pierwszy zaatakował, i każdy socjalista sprzyjałby
zwycięstwu państw uciskanych, zależnych i niepełnoprawnych nad uciskającymi,
grabieżczymi, "wielkimi" mocarstwami - właścicielami niewolników".
Dziś jest w interesie międzynarodowej klasy robotniczej, szczególnie
amerykańskiego proletariatu, militarnie bronić tych, co chwytają za broń przeciw
okupacji. Nieuczynienie tego służyłoby jedynie interesom imperialistów ze Stanów
Zjednoczonych, których ambicje oznaczają więcej śmierci i nieszczęścia dla ludów
świata. Równocześnie międzynarodowy proletariat musi być politycznie wrogi siłom
powstańczym, które się ujawniły do tego czasu. Jak pisaliśmy w artykule "Lewica
a iracki opór. Stany Zjednoczone - won z Iraku!" WV nr 830, 6 sierpnia 2004 r.):
"Nie uwiarygodniamy sił obecnie organizujących partyzanckie ataki na siły Stanów
Zjednoczonych jako "antyimperialistycznych" i przestrzegamy, że w braku walki
klasy robotniczej w Iraku i w skali międzynarodowej przeciw okupacji zwycięstwo
takiej lub innej reakcyjnej siły klerykalnej bardziej prawdopodobnie pojawi się
przez sojusz z imperializmem Stanów Zjednoczonych. (...) Tak zwany "narodowy
opór" w Iraku jest mitem promowanym przez amerykański i w ogóle zachodni
imperializm i pseudolewicowców. (...) Tam w Iraku nie ma jednolitej siły oporu,
lecz raczej rozproszone grupki organizujące ataki partyzanckie na siły Stanów
Zjednoczonych - i często przeciw rywalizującym grupkom i przypadkowym cywilom".
W swym liście Chris C. pisze: "Wszelkie antykapitalistyczne możliwości
społeczno-polityczne nie są jakościowo redukowane przez okupację Iraku (czy
Iranu...) przez Stany Zjednoczone". To jest bezwarunkowo błędne. Okupacja przez
Stany Zjednoczone dostarcza wojskowej siły gotowej do zaatakowania wszelkiej
walki w tym regionie, która mogłaby rzucić wyzwanie kapitalistycznemu zrębowi
czy interesom Stanów Zjednoczonych. Co bardziej zasadnicze, imperialistyczna
okupacja wzmacnia wszystkie miejscowe siły reakcji, umożliwiając im pozowanie na
rzeczywistych "antyimperialistów" przed rozgoryczonymi masami tego regionu.
Równocześnie trzeba zauważyć, że powstania w Iraku przeszkodziły - przynajmniej
czasowo - wysiłkom rżądu Busha, by rozszerzyć wojnę i okupację na kraje takie
jak Iran czy Syria. I tak, pobór do wojska został podniesiony jako możliwość,
szczególnie przez demokratów. Rekrutowanie do imperialistycznych sił zbrojnych
stało się trudniejsze, a rekrutujący później nie byli zdolni do wykonania swoich
planów. Rząd Busha musiał ustanowić "pobór tylnymi drzwiami", zmuszając
żołnierzy do służenia po wygaśnięciu kontraktów. Jest znaczące niezadowolenie
wśród wojska i jego rodzin, które są przeważnie robotniczego pochodzenia, z
nieproporcjonalnie dużym odsetkiem Czarnych i Latynosów. W Stanach Zjednoczonych
klasa robotnicza i biedota głównie płaci koszty wojny i okupacji, gdy usługi
socjalne są obcinane.
W odniesieniu do Iranu Chris C. pisze, że w wypadku wojny między Iranem a
Stanami Zjednoczonymi nie powinniśmy "bronić czy wzywać do obrony
klerykalno-faszystowskiego państwa mułłów". Powołanie się Chrisa C. na "islamski
faszyzm" demaskuje i ignorancję, i kapitulację wobec imperializmu Stanów
Zjednoczonych. Mówienie o "islamskim faszyzmie" w Iranie służy celowi
politycznemu: odmalowywaniu "demokratycznego" imperializmu Stanów Zjednoczonych
jako trochę bardziej "cywilizowanego". Iran jest państwem teokratycznym, a nie
faszystowskim. Faszyzm przedstawia sobą ostateczny i najbardziej jadowity wyraz
nacjonalizmu w epoce imperialistycznego upadku. Islamski fundamentalizm, któremu
z pewnością nadaje zabarwienie narodowy teren każdego kraju, jest fundamentalnie
ponadnarodowym ruchem, reakcją na imperialistyczne zniewolenie, która powraca do
VII-wiecznego obskurantyzmu. Imperializm Stanów Zjednoczonych bezpośrednio
promował takie siły, szczególnie jako sojuszników przeciw Związkowi
Radzieckiemu, a imperializm jako system wzmacnia warunki ekonomicznego i
społecznego ucisku, który rodzi fanatyzm religijny.
Co do atomu, dziwne twierdzenie Chrisa C., że "Iran byłby chętny do użycia broni
nuklearnych na bazie pierwszego uderzenia" wydaje się być oparte bardziej na
akceptacji imperialistycznej i syjonistycznej propagandy niż na rzeczywistości.
To Stany Zjednoczone ogłosiły swe prawo do wojny "prewencyjnej", włącznie z
użyciem broni nuklearnych. A na Bliskim Wschodzie jedynym państwem z arsenałem
nuklearnym jest Izrael, i syjonistyczni władcy nie mieli skrupułów przed
grożeniem rozpętaniem nuklearnego holokaustu w tym regionie. My odrzucamy
wszelkie porównanie między Mordechajem Wanunu - bohaterskim izraelskim
technologiem jądrowym, który zdemaskował rozmiar istniejącego arsenału
nuklearnego Izraela, który był wycelowany zarówno w ZSRR, jak i w państwa
arabskie - a mudżahedinami ludowymi. Jakakolwiek grupa, która aktywnie dostarcza
"Stanom Zjednoczonym i potęgom europejskim (...) danych wywiadowczych o
programie broni nuklearnych mułłów", kiedy Stany Zjednoczone grożą wojną z
Iranem, jest wysoce wątpliwa.
Ostatecznie położenie kresu cierpieniom ofiar imperializmu Stanów Zjednoczonych
zależy od walki amerykańskiego proletariatu w kraju. My walczymy o zaszczepienie
klasie robotniczej świadomości, że ci sami żądni zysku władcy, co niszczą ich
związki, obniżają płace, niszczą opiekę zdrowotną i edukację, masakrują
Irakijczyków w interesach kapitału. Pozyskanie proletariatu dla zrozumienia tego
wymaga uporczywej walki przeciw jego złym przywódcom w ruchu robotniczym,
wierchuszce związkowej, co utrzymuje przywiązanie klasy robotniczej do systemu
kapitalistycznego poprzez sojusz z jego przedstawicielami politycznymi,
szczególnie demokratami. Jak pisaliśmy w artykule "Marksizm, wojna i walka o
rewolucję socjalistyczną" (WV nr 795, 17 stycznia 2003 r.):
"Kapitalizm z samej swej wyzyskującej natury stwarza własnych grabarzy w osobie
proletariatu, który jako jedyny ma potęgę społeczną, by spowodować upadek
kapitalizmu - siłą faktu, że ma w swych rękach bezpośrednio środki produkcji - i
obiektywne interesy klasowe, by to uczynić. Militarne porażki za granicą z
pewnością pomagają przynieść ekstremalne zaostrzenie w sprzecznościach klasowych
danego kraju - wojna jest matką rewolucyj. My podnosimy apel o walkę klasową w
kraju nie w dziecięcej wierze, iż ta właśnie wojna ma zakończyć się
natychmiastową rewolucją społeczną w Stanach Zjednoczonych. Podnosimy je w celu
przecięcia kupczenia "jednością narodową" przez klasę rządzącą, aby zbliżyć
klasę robotniczą do zrozumienia, że jedynie ona ma potęgę, by pokonać
amerykański system imperialistyczny przez rewolucję robotniczą. Robotnicza
partia, istotna dla robotników, by wzięli władzę, wyłoni się z klasy robotniczej
i walki społecznej poprzez interwencję rewolucyjnych marksistów".