Tekst pochodzi z Rzeczpospolitej http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_050521/plus_minus_a_11.html


Wojciech Giełżyński

Bomba w tekturowym pudle

Echa Rewolucji 1905

 

Sto lat temu było gorzej, ale Bolesław Prus krzepił rodaków w "Kurierze Codziennym", że będzie lepiej. Zatriumfują ideały równości i braterstwa. Narody Europy utworzą federację, której zadaniem będzie rozsiewanie pokoju! Kto w Unii Europejskiej wie, że to Prus był jej zwiastunem?

Na wstępie nowego wieku, do roku1905 (kiedy to doszło do eksplozji, która była ni to powstaniem, ni to rewolucją, ale na pewno sekwencją aktów terroryzmu), w Polsce działo się niewiele. Był rozgardiasz ideowy. Rosła presja zaborców. Gubernator łomżyński Kokowcow zakazał handlowania portretami Kościuszki, a nawet wyszywania ich na dywanach.  Piłsudski wpadł z drukarenką "Robotnika" w Łodzi - już w roku 1900. Gdy siedział w cytadeli, w PPS doszło do rozłamu. Kulczycki zachwalał terror. Od tego PPS odżegnała się - niejednogłośnie - już w momencie narodzin na przedmieściach Paryża (1892), ale robotnikom nudziło się inteligenckie gęganie i gardłowali, żeby się nie patyczkować, tylko strzelać do Ruskich.

Z odsieczą dla podłamanych pepeesowców niespodziewanie przyszli "etycy", fani Edwarda Abramowskiego. Po latach emigracji pojawił się on w Warszawie z głową nabitą pomysłami i zaczął na salonach zaszczepiać "religię braterstwa", coś w rodzaju wczesnego hippizmu, krytykującego triadę Zła: Państwo - Własność - Pracę. Bo "... od pracy ludzie powinni się stopniowo wyzwalać". W kręgu "etyzmu" wyrastało paruset młodych Polaków. Mało? Inteligencja w Kongresówce - ci, co mieli za sobą studia i samoucy - nie przekraczała wtedy trzech, -czterech tysięcy. Prawie wszyscy się znali. Przeciwko etykom stał front ludzi "poważnych", którzy adorowali Dmowskiego; potulnych klerykałów, no i wszelkiej maści "socyałów", pasjonujących się Marksem i Engelsem. "Abramowszczyznę" lekceważono - Piłsudski należał do nielicznych, którzy pojęli, iż ci maniacy mogą być niezłym zapleczem rewolucji, jego przybocznymi.

Jeszcze Maria Dąbrowska fascynowała się "etykami" - nieco później, gdy zaczęli się skrzykiwać w"komunach przyjaźni" oraz w Towarzystwie Kooperatystów (w kolebce spółdzielczości i... masonów). To oni dali jej stypendium na studia w Belgii, potem pokochał ją Stanisław Stempowski - niezły pisarz i arcymason. Koła etyków stały się zalążkiem wolnomularstwa, które na wielu polach zachęcało Polaków do czynu.  Ale wpierw - o szkołę polską - zaczęły walczyć rozparzone wyrostki. Fragment lubelskich wspomnień Mieczysława Skrzetuskiego: "Zbieraliśmy się w mieszkaniu Witolda Giełżyńskiego. Jan Wilhelm czytał nam III część "Dziadów"... Uczyliśmy się wyjątków z Pana Tadeusza, historii Polski. Gardziliśmy starszym społeczeństwem...".

Nawet bombę skonstruowali, u mego taty, w tekturowym pudle, żeby wysadzić gimnazjum. Ale wybuchła słabiutko, było tylko trochę ognia i dymu. Lepiej poszło z bojkotem wrednej tradycji, utrwalonej od lat w lubelskiej katedrze: po mszy młodzież śpiewała tam carski hymn: "Car prawosławnyj, carstwuj na sławu nam!". Tego nawet w cerkwiach nie było. Otóż raz buntowne uczniaki zmówiły się i nie zaśpiewały! Katedrę zaległa grobowa cisza... Groza! Ale z tego wykluł się lubelski ruch protestu.

Później już zaczęto strzelać -dożandarmów, strażników, szpiclów.  Wpierw jednak zaczęli strzelać Japończycy. Nikt nigdy ich tak niepokochał, jak Polacy w 1904 roku. 8/21 lutego (stosowano wtedy podwójne datowanie, wedle kalendarzy gregoriańskiego i juliańskiego) Japończycy zaatakowali rosyjską bazę w Port Artur, zatopili kilka okrętów. Później gromili rosyjskie armie lądowe.  Zaraz drgnęło nad Wisłą. Powróciły nocne Polaków rozmowy. Nikt jeszcze nie afiszował się z radością, że Japońce biją Moskala, lecz tylko skrajni ugodowcy wsparli arcybiskupa Wincentego Popiela, który chciał posłać w sukurs armii cara "katolicki pociąg sanitarny".

Kręgi polityczne nabrały wigoru. Jodko-Narkiewicz, zaufany Piłsudskiego, w liście do pana Makino, japońskiego posła w Wiedniu, sugerował, że warto byłoby się dogadać, bo "Polacy są urodzonymi wrogami Rosji". Makino milczał, ale Piłsudski zebrał "trochę monety na przyzwoite ubranie" i wyprawił się do Japonii. Na koniec świata. Żeby namawiać Japończyków do wsparcia naszej irredenty; może nawet do tworzenia u nich polskich legionów?

I kogóż to spotkał Piłsudski w Tokio? Romana Dmowskiego, swego głównego adwersarza! On też nakręcał Japończyków, ale w przeciwną stronę. Perswadował, że ruchawka w Polsce żadnej im korzyści militarnej nie przyniesie. I prawie ich przekonał. Piłsudski na pociechę dostał 20 tysięcy funtów, kilkaset rewolwerów po 41 franków sztuka i trochę dynamitu. Przydało się. W "Priwislinskim Kraju" zaczynała się właśnie rewolucja.  Jej uwerturą była obrona drukarni SDKPiL na Woli, nakrytej w kwietniu 1904 roku przez policję. Marcin Kasprzak położył trupem czterech policjantów, zanim ujęto go i powieszono; co wzmogło napływ do rewolucyjnych szeregów. Podobny los spotkał wkrótce Stefana Okrzeję, który na Pradze rozbił bombą policyjny posterunek.

Determinacja Polaków narasta. Na placu Grzybowskim 13 listopada demonstrowano przeciw poborowi rekruta na "japońską wojnę". Uderzyli żandarmi i dragoni. Bojowcy PPS wszczęli palbę rewolwerową. Padło sześciu uczestników pochodu, ofiary były też po ruskiej stronie.  W miesiąc później, w Radomiu, zabito 20 strajkujących. Gorąco w Sosnowcu. W Kaliszu, Zawierciu i Starachowicach. Nawet w małym Ćmielowie. Strajki rozprzestrzeniały się, zwłaszcza szkolne, którym ton nadawali "abramowszczycy" ze Związku Towarzystw Samopomocy Społecznej i wielu jego filii. Prawica nie mogła zrazu powstrzymać żywiołu buntu, bo jej młodzi podopieczni... przeważnie strajkowali. Dmowski przyznał: "Gdy ruch wybuchł, nie było czasu na refleksje o jego szkodliwości".

Nie posłuchali narodowcy nawet arcybiskupa Popiela, który strajki potępiał gromko. Potępił, bo był posłuszny Watykanowi. Pius X zapewnił, że miłuje naród polski, z radością wita jego pielgrzymów, ale prosił biskupów, by powstrzymali gwałty radykałów i socjalistów - oraz sławił mądrość cara Mikołaja II. Polscy katolicy winni dochować wierności Rosji - podkreślał i przypomniał, że już Leon XIII zalecał Polakom posłuszeństwo wobec władzy. Ludzie nie mogli uwierzyć, że to autentycznesłowa papieża; myśleli, że "Berliner Tageblatt" (z którego "Kuryer Warszawski" przedrukował te pouczenia) dokonał fałszerstwa. Czy możliwe, by papież tak traktował wiernych cierpiących pod prawosławnym samodzierżawiem? Niestety, "Osservatore Romano" potwierdziło po kilku dniach treść listu papieskiego.

Polacy nie posłuchali. Robiło się coraz goręcej. Na dobre miało się zacząć 1 maja, ale PPS zaniechała tradycyjnej manifestacji w Alejach Ujazdowskich, zorganizowała tylko strajki i pochody dzielnicowe. Tu i ówdzie doszło jednak do starć, były ofiary. Natomiast w Alejach Jerozolimskich SDKPiL zebrała parotysięczny tłum robotniczy, na czele z samym Feliksem Dzierżyńskim. Wojsko oddało gęste salwy, padło dwunastu. Trzynastoletniej dziewczynce policjant odrąbał szablą pół głowy.

Ruszyła Łódź. W ostatnich dniach maja policmajster raportował - skrupulatny był! - że strajkowało 2593 robotników. W miesiąc później udało się postawić w jedną noc kilkadziesiąt barykad, bronionych głównie kamieniami; rewolwerów brakowało. W trzy dni padło półtorej setki robotników, może dwie. Rozgłos ogromny: pierwsze powstanie w Imperium Wszechrosji! W Łodzi były też pierwsze bratobójstwa. Esdek Orłowski zastrzeliłw knajpie Bezingera z Narodowego Związku Robotniczego. U Poznańskiego rozpętała się istna bitwa rewolwerowa. Nigdzie nie było takiej jak w Łodzi mozaiki wielopartyjnej, nieprześcignionej do dziś! Byli tam "komuchowie" z SDKPiL, ich sojusznicy z PPS-Lewicy i III Proletariatu oraz żydowskiego Bundu, a po drugiej stronie barykady PPS-Frakcja, a po trzeciej, czwartej, piątej - "robotnicy-narodowcy", Związek Patriotów, chadecy, socjalsyjoniści, anarchiści, PPR, Poalej-Syjon, bakuninowcy, hajntnowcy, Niemiecka Partia Chrześcijańska, Zmowa Robotnicza - i wszyscy strzelali do wszystkich.

Rozpala się Zagłębie. Przed Hutą Katarzyna w Sosnowcu wojsko dało salwy do robotników, podobno kulami dum-dum. Zabito "około stu". W Częstochowie III Proletariat rozbijał sklepy monopolowe. W Lublinie rozpędzono domy publiczne (ale dziewczyn nie bito).  W końcu października - sensacja! Na pierwszej stronie "Gazety Polskiej" (18/31X) gigantyczny tytuł: "Ogłoszenie Konstytucji - Najwyższy Manifest z Bożej Łaski -My, Mikołaj Drugi, Cesarzi Samowładca Wszechrosyjski, Król Polski, Wielki Książe Finlandzki itd., itd., itd." -postanawia nadać ludności podstawy wolności obywatelskiej itd., itd., itd.

Otucha! Niejeden Polak nabrał nadziei, że coś się rzeczywiście zmieni, choć gazeciarze wołali wniebogłosy: Manifest... Fest mani!" Ale następnego dnia znów góra trupów na placu Teatralnym, choć tam demonstrowano w spokoju. Ludzie kryli się po sklepach, wskakując przez witryny. (Nie wszyscy jednak, jak i dziś, żyli polityką... W tym samym numerze "Gazety Polskiej" reklamowano "Erotyki" Przerwy-Tetmajera, kąpiele w marmurowych wannach, z kwasami węglowymi, środki natychmiast usuwające łupież i rozmaite "usługi damskie", a nawet "wszelkie wyroby gumowe").

Rok1906 był równie gorący. 15 sierpnia, w krwawą środę, Organizacja Bojowa PPS przeprowadziła - głównie w Warszawie -około stu akcji: na Marszałkowskiej, Koszykowej, Hożej, Złotej, na Nowym Mieście, Tamce, Starym Mieście, na Rybakach. Zabito kilkudziesięciu Rosjan. Straty własne: 63 ofiary.  W trzy dni później studentka Sztuk Pięknych Wanda Krahelska - wraz z dwiema koleżankami -rzuca na Natolińskiej cztery bomby na karocę samego generała-gubernatora Georgija Skałona! Bomby były niestety liche; gorsze od tych, które konstruował chemik Ignacy Mościcki, później nobliwy prezydent. Skałon ocalał. Krahelskiej udało się zbiec do Galicji. Stanęła przed austriackim sądem w Wadowicach. Sędzia:

- Czy oskarżona wie, że religia chrześcijańska uczy: Nie zabijaj?

- Ale Chrystus powiedział też, że trzeba będzie sprzedać płaszcz, aby kupić miecz...

Owczarkównę, drugą z naszych terrrorystek, osądzono w Warszawie i skazano na szubienicę. Uratował ją adwokat Stanisław Patek. Wdarł się do gabinetu Skałona i zawołał:

- Chce pan przejść do historii jako pierwszy, który wiesza baby?

Poskutkowało. Skałon zmienił wyrok na bezterminową katorgę na Syberii.

Ale iluż nie udało się od stryczka uratować? Kat Fremed (były członek SDKPiL) powiesił 108 skazanych. Gdy rewolucja wygasła, skarżył się, że za wierną służbę i wysoką wydajność powinien być lepiej nagrodzony, bo został bez mieszkania i kawałka chleba. Rewolucja, która miała naprawić świat i Polskę przy okazji - padła. Został kociokwik, chociaż resztki bojowców nadal rzucały bomby, jak w Iraku... I został po niej definitywny rozłam w obozie patriotycznym: na "fantastów", którzy nadal wierzyli w geniusz Piłsudskiego (i w niepodległość) oraz na "realistów", którzy ufali rozumowi Dmowskiego (i wspaniałomyślności carów, obiecujących autonomię). Ten spór żarzy się i po stu latach - wokół ich trumien. Ba, coś z potomstwa duchowego (a nawet genetycznego) ówczesnych polskich idoli pozostało do dziś na scenie. KOR-owców, wśród których żyje tradycja - a także żyją prawnuki Piłsudskiego - lubi obsobaczać lider skrajnych prawaków, wnuk Jędrzeja, który był prawą ręką panaRomana. Na imię mu też Roman, i to wcale nie jest przypadek. Pewnie i przez następne stulecie będą się jeszcze spierały i przepychały wnuki wnuków czcigodnych dziadków. A to Polska właśnie...

Ostatnim akordem rewolucji była akcja 26 września 1908 na stacji kolejowej w Bezdanach pod Wilnem, kiedy to siedemnastu zamachowców rozbiło wagon pocztowy i zdobyło około 300 tysięcy rubli. Dowodził osobiście przyszły naczelnik państwa, u boku miał trzech późniejszych premierów: Tomasza Arciszewskiego, Walentego Sławka i Aleksandra Prystora. Żaden kraj świata nie miał nigdy tak nobliwej szajki terrorystów!  Sześć lat później Serb Gawrił Princip zastrzelił w Sarajewie arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, następcę habsburskiego tronu. Szum w Europie ogromny! Ale mało kto się spodziewał, że to zapłon wielkiej wojny. A jednak... Zaczęło się. Dla Polaków wspaniała szansa. I rozczarowanie! Pierwszej Kadrowej, gdy wkraczała do Kongresówki, nikt nie witał. Michał Sokolnicki: "Uciekali ludzie do swoich, do rosyjskiego wojska. Panuje ślepe przywiązanie do istniejącego dotąd panowania i bata".

Roman Starzyński: "Nikt nie wyniesie szklanki wody, nikt nie poda kromki chleba. To Rosja, zaludniona szczepem mówiącym po polsku, ale czującym po rosyjsku. Nawet Henryk Sienkiewicz, którego kawalerzyści odwiedzili w Oblęgorku, przyjął ich gościnnie, ale zaangażować się nie chciał". Na Jasnej Górze paulini zamknęli przed kawalerzystami Beliny kaplicę z Najświętszym Obrazem na cztery spusty - jakby to znów Szwedzi nadciągnęli.  Groziło Polakom coś jeszcze gorszego: wrogość Zachodu, przecież "nasi" stanęli u boku państw "centralnych" - przeciw Rosji, ale też przeciw jej aliantom, Francji i Anglii! Jak im to objaśnić?

Pomogła... masoneria. Kapituła Wielkiego Wschodu wysłała przez front, do Kielc, na rozmowy z komendantem swego mistrza Stanisława Patka. Piłsudski udzielił mu pełnomocnictw i Patek z Antonim Natansonem, mistrzem loży "Wyzwolenie" - ruszyli przez Szwajcarię do Francuzów i Anglików, by przekonać ich, że Polacy muszą wpierw u boku Austriaków i Niemców zwyciężyć Rosjan, a potem przejdą na stronę przyjaciół z Zachodu; co Piłsudski planował już przed wojną, odwiedzając Towarzystwo Geografów w Paryżu.

Przyjął Polaków, dzięki pomocy masonów francuskich, sam George Clemenceau - wkrótce sławny "Tygrys". Zrozumiał sytuację Polaków, raz po raz powtarzał: No tak, trzeba wam niepodległości. A w Londynie szef Foreign Office lord Grey (który z Dmowskim rozmawiał przez sekretarza) przyjął Patka natychmiast i doradził mu: Wydawajcie tutaj "The Polish Review", aby Anglicy pojęli, gdzie jest ta Polska i czego Polacy chcą.  Co też się stało. Był to wielki triumf Wielkiego Wschodu. Ale historycy zwykli go ignorować, bo czyż masoni istnieli naprawdę? Już wtedy?

WOJCIECH GIEŁŻYŃSKI

Wykorzystałem fragmenty swej książki "Prywatna historia XX wieku", przygotowywanej do druku przez wydawnictwo Rosner i Wspólnicy