Francja: słabe ogniwo propagandy sukcesu
Najświeższym i najdorodniejszym owocem oportunistycznej polityki większościowej tendencji posttrockistowskiej jest podobno „pęknięcie unijnego łańcucha”. Politykę tę uzupełnia hurrarewolucyjna i alterglobalistyczna wizja „innej Europy, demokratycznej i socjalnej” stanowiącej rzekomo, zgodnie z zapewnieniem Zbigniewa Marcina Kowalewskiego – eksperta „Trybuny” i dyżurnego rewolucjonisty, „pomost prowadzący do realizacji starego hasła Socjalistycznych Stanów Zjednoczonych Europy” (Z. M. Kowalewski „Pęknięcie unijnego łańcucha”, „Trybuna”/”Impuls” z 9 czerwca 2005 r., s. B).
Zdaniem Kowalewskiego łańcuch pękł po odrzuceniu neoliberalnego projektu konstytucji europejskiej przez lewicę będącą „synonimem ruchu robotniczego”.
Słuszność i bezdyskusyjność tez Zbigniewa M. Kowalewskiego, który twierdzi, że projekt konstytucji odrzuciła „przytłaczająca większość lewicowa” potwierdza również współpracujący (podobnie jak Kowalewski) ze Zjednoczonym Sekretariatem IV Międzynarodówki Nurt Lewicy Rewolucyjnej. Jego czołowy publicysta już w pierwszych słowach zapewnia: „Nie ma najmniejszych wątpliwości, że odrzucenie przez Francuzów w referendum 29 maja projektu konstytucji UE było dokonane przez tamtejszą lewicę...” (M. R. „Analiza francuskiego ‘Nie’”).
Przy czym według Zbigniewa M. Kowalewskiego spośród 54,68 proc. głosujących na NIE – „aż 55 proc. głosowało tak z pobudek lewicowych, a tylko 17 proc. z pobudek prawicowych lub skrajnie prawicowych”. Na NIE (przeciw projektowi konstytucji UE) głosowało: 59 proc. socjalistów, 60 proc. „zielonych”, 79 proc. robotników, 71 proc. bezrobotnych, 71 proc. rolników, 67 proc. pracowników, 53 proc. osób wykonujących „zawody pośrednie” (w hierarchii zawodów), 60 proc. osób żyjących za niespełna 1 tys. euro miesięcznie, 65 proc. żyjących za 1-2 tys. euro , 58 proc. żyjących za 2-3 tys. euro. Przeciw konstytucji były w większości miasta robotnicze i ubogie przedmieścia wielkich miast, np. w Marsylii – 65 proc., zaś w dzielnicach robotniczych i plebejskich aż 80 proc., w dotkniętym bezrobociem górniczym regionie Nord-Pas-de-Calais – od 73 do 83 proc.
Z głosujących na TAK, zdaniem Kowalewskiego, większość stanowili pracodawcy, personel kierowniczy, wolne zawody, osoby z wyższym wykształceniem i żyjący za ponad 3 tys. euro oraz osoby starsze, w tym 56 proc. emerytów.
Za dziennikiem „Le Monde” autor dodaje, że głównym powodem głosowania przeciw projektowi konstytucji europejskiej była obawa, że „traktat spowoduje we Francji wzrost bezrobocia” (46 proc. odpowiedzi). Argument ten popularny był zwłaszcza wśród robotników (51 proc.) i kobiet (51 proc.), osób wykonujących „zawody pośrednie” i pracowników (42 proc.) oraz sympatyków Partii Socjalistycznej (46 proc.). Na drugim miejscu znalazł się ogólny sprzeciw wobec obecnej sytuacji (40 proc.), w tym 48 proc. robotników, czyli w rzeczy samej sprzeciw wobec neoliberalnej wersji kapitalizmu.
Powody głosowania na TAK – za projektem konstytucji europejskiej – jako oczywiste Kowalewski pomija, dodając jedynie, że 35 proc. wyborców bliskich prawicy parlamentarnej i skrajnej prawicy obawiała się wejścia Turcji do Unii Europejskiej.
Reasumując, zdaniem Kowalewskiego, wynik referendum był „wyraźnie klasowy pod względem społecznym”, zaś „Partia Socjalistyczna faktycznie pękła na dwie części”. Również „doły” innych organizacji lewicowych, nawołujących do głosowania na TAK, głosowały na NIE, co spowodowało „ostry kryzys Unii Europejskiej”. W mniemaniu Kowalewskiego „wybuch [czyli głosowanie na NIE] był nieuchronny”, albowiem jasnym było, że „wielka fala strajków i protestów w sektorze publicznym” oraz „obecny poziom walk społecznych” we Francji prowadzą wprost do „pęknięcia łańcucha” w „najsłabszym ogniwie”, czyli we Francji. To zaś otwiera drogę do... „realizacji starego hasła Socjalistycznych Stanów Zjednoczonych Europy”, czyli, w domyśle, staje się preludium permanentnej rewolucji.
Zdaniem M. R. z NLR wśród głosujących na NIE było 81 proc. robotników fizycznych, 79 proc. bezrobotnych, 56 proc. utrzymujących się z prac przejściowych, zaś „jedynymi kategoriami społecznymi”, które w większości powiedziały TAK byli: szefowie firm, emeryci (56 proc.), osoby z wyższym wykształceniem (57 proc.).
Wśród zwolenników lewicy 67 proc. było przeciwko konstytucji. „Prawie jednomyślni byli w tym względzie zwolennicy trockistów i partii komunistycznej”. NIE powiedziało 59 proc. zwolenników socjalistów i 64 proc. – „zielonych”. Przy czym, spośród politycznie niezdefiniowanych przeciw konstytucji europejskiej było również 61 proc.
Za konstytucją głosowali zwolennicy dwóch głównych partii prawicy – UMP i UDF (76 proc.).
Wpływy skrajnej prawicy M. R. oszacował na 15 proc., co pozwoliło mu stwierdzić, że w związku z tym „ewidentnie... projekt konstytucji został odrzucony przez lewicę i politycznie niezaangażowanych, nie zaś nacjonalistów”.
Tej propagandzie sukcesu (uprawianej przez zwolenników „Czwórki”), połączonej z bagatelizowaniem wpływów skrajnej prawicy, przeczy nie tylko wysoki i porównywalny procent (61 proc.) politycznie niezdefiniowanych głosujących przeciw konstytucji, ale i wyniki sondażu przeprowadzonego przez CSA Opinion-Institutionnel.
O ile klęska najczęściej jest sierotą, o tyle sukces rodzi liczne spory o ojcostwo – pisze komentator socjalistycznego dziennika „Le Monde”, Marc Lazar („L.M.” z 31.05.2005 r.) i dodaje: „począwszy od niedzielnego wieczoru, część lewicy przywłaszcza sobie w sposób niemal kategoryczny prawo do NIE. Zdaje się zapominać, że bez wkładu wyborców ze skrajnej prawicy, prawicy suwerenistycznej, prawicy tradycyjnej oraz tych, którzy odżegnują się od jakiejkolwiek przynależności partyjnej, sukces nie miałby takiej skali”.
Jak to wygląda w liczbach? Według sondażu IPSOS (3355 respondentów), udział poszczególnych partii w referendalnym NIE rozkładał się następująco:
Skrajna lewica – 5,6 proc., FPK – 10,6 proc., PS – 29,8 proc., Zieloni – 8,5 proc. Razem – 54,5 proc.
Skrajna prawica (FN/MNR) – 19,5 proc., MPF – 4,5 proc., UMP – 7,5 proc., UDF – 5,0 proc. Razem – 36,5 proc.
Nie deklarujący żadnych sympatii politycznych – 9 proc.
Trudno powiedzieć, na jakiej podstawie Zbigniew M. Kowalewski twierdzi, że tylko 17 proc. głosujących na NIE kierowało się pobudkami prawicowymi. Trudno w ogóle mówić o pobudkach prawicowych czy lewicowych. Czy prawicowe czy lewicowe są pobudki ekonomiczne?
CSA Opinion-Institutionnel (5216 respondentów) przedstawia owe pobudki w rozbiciu na takie, które mogą w jakiejś części stanowić kryterium wyróżniania lewicy i prawicy.
Otóż, dla głosujących na NIE, zasadniczą sprawą była:
sytuacja społeczna Francji (55 proc.), treść konstytucji (23 proc.), wejście Turcji do UE (20 proc.), rola Francji w Europie (17 proc.), orientacja, liberalna lub prospołeczna, polityki europejskiej (17 proc.), globalizacja (11 proc.), stosunek do Chiraca i rządu (10 proc.), poszerzenie UE o 10 państw (9 proc.), opinie partii i osobistości politycznych (6 proc.), miejsce Europy w świecie (4 proc.).
Natomiast dla głosujących na TAK, hierarchia była w charakterystyczny sposób zmieniona:
miejsce Europy w świecie (51 proc.), rola Francji w Europie (39 proc.), społeczna sytuacja Francji (22 proc.), treść konstytucji (18 proc.), orientacja, liberalna lub prospołeczna, polityki europejskiej (10 proc.), globalizacja (10 proc.), wejście Turcji (7 proc.), stosunek do Chiraca i rządu (6 proc.), rozszerzenie UE o 10 krajów (6 proc.), opinia partii i osobistości politycznych (4 proc.).
Tak naprawdę starły się dwie wizje – Europy zjednoczonej i Europy ojczyzn. Potwierdza to fakt, że głosujący na TAK wymienili na pierwszym miejscu troskę o miejsce Europy w świecie, podczas gdy dla przeciwników Traktatu była ona na miejscu ostatnim.
Sytuacja społeczna Francji znajduje się na 1. miejscu wśród trosk przeciwników Traktatu Konstytucyjnego i wysoko w rankingu (3. miejsce) wśród trosk jego zwolenników. Wejście Turcji do UE niepokoiło 20 proc głosujących na NIE i znajduje się na 3. miejscu wśród ważnych powodów wymienionych przez nich. 17 proc. głosowało na NIE ze względu na troskę o miejsce Francji w Europie. Natomiast lęk o poszerzenie UE o 10 państw okazał się niezbyt duży. Wbrew powszechnym opiniom, nawet stosunek do Chiraca i rządu znajduje się u obu grup respondentów na dalszym miejscu (z 10 proc. – głosujący na NIE i 6% - głosujący na TAK).
Sytuacja społeczna Francji oraz rola Francji w Europie stanowią pobudkę narodową, co szczególnie mocno uwidacznia się w sytuacji, gdy miejsce Europy w świecie stanowi jedynie w 4 proc. pobudkę do głosowania na NIE. To może tłumaczyć fakt, że ponad połowa (53 proc.) szefów firm głosowało na NIE (!), przeciwnie niż wolne zawody i zbiurokratyzowana kadra menedżerska. Symptomatycznie, że dane te fałszuje zarówno Z.M. Kowalewski, jak i M.R., gdyż nie pasuje im to do „klasowej” wizji ideologicznej.
Komentarz IPSOS – Le Figaro zaprzecza tezie, jakoby NIE było NIE antyeuropejskim. Spośród wszystkich respondentów 72 proc. opowiedziało się za kontynuowaniem konstrukcji europejskiej (97 proc. tych, którzy głosowali na TAK i 57 proc tych, którzy głosowali na NIE).
Tymczasem dane CSA dają podstawę do nieco innych wniosków.
Spośród tych, którzy kierowali się „pobudkami narodowymi” 19 proc. głosowało na TAK, zaś 81 proc. na NIE. Wzgląd na konstrukcję europejską skłonił 61 proc. do głosowania na TAK, zaś 39 proc. – na NIE.
Ciekawe wnioski nasuwają się również przy okazji analizy rozkładu głosów w przekroju na skrajną lewicę, lewicę, prawicę i skrajną prawicę.
Wśród głosujących na TAK:
Skrajna lewica stanowiła 1 proc., lewica 35 proc. (ogółem lewica – 36 proc.), prawica 58 proc., skrajna prawica 6 proc. (ogółem prawica – 64 proc.).
Wśród głosujących na NIE:
Skrajna lewica 8 proc., lewica 49 proc. (ogółem lewica – 57 proc.), prawica 15 proc. i skrajna prawica 28 proc. (ogółem prawica – 43 proc.).
Tu też trudno znaleźć słynne 17 proc. (prawicy i skrajnej prawicy) Zbigniewa M. Kowalewskiego i 15 proc. (skrajnej prawicy) M. R.
Podobne wnioski wynikają z przekroju partyjnego.
Na TAK głosowało: 14 proc. zwolenników skrajnej lewicy, 8 proc. – FPK, 39 proc. – Zielonych, 48 proc. – PS, 82 proc. – UDF, 84 proc. – UMP, 36 proc. – suwerenistów i 17 proc. – skrajnej prawicy.
Na NIE głosowało: 86 proc. zwolenników skrajnej lewicy, 92 proc. – FPK, 61 proc. – Zielonych, 52 proc. – PS, 18 proc. – UDF, 16 proc. – UMP, 64 proc. – suwerenistów i 83 proc. – skrajnej prawicy.
Le Pen twierdzi nawet, że na NIE głosowało 93 proc. jego elektoratu.
Zaufanie do konstrukcji europejskiej (UE) przejawiało 65 proc. głosujących na TAK i tylko 14 proc. – na NIE. Natomiast niepokój budziła ona u 29 proc. głosujących na TAK i 77 proc. głosujących na NIE. Niepokój był więc nieomal powszechny.
Można powiedzieć ogólnie, że na prawicy zarysował się wyraźny podział na dwie tendencje wobec siebie wrogie, tzn. prawicę i skrajną prawicę. Kryterium tego podziału stanowią kwestie socjalne i stosunek do konstrukcji europejskiej.
Jednocześnie skrajna lewica nie wyodrębniała się dotychczas tak wyraźnie z lewicy jako takiej. Jest mniej konsekwentna niż skrajna prawica, chociaż pewne wyniki dają dużo do myślenia. Są bowiem bliźniaczo podobne w przypadku skrajnej lewicy i skrajnej prawicy.
Skrajna lewica jest zasadniczo proeuropejska i to sprawia, że jej elektorat jest bardziej zdezorientowany, choć nie – nieprzychylny wobec lewicowej alternatywy.
Przywoływany już wcześniej M. Lazar komentuje sytuację z perspektywy reformistycznej lewicy socjalistycznej. Według Lazara lewica radykalna i protestująca odniosła Pyrrusowe zwycięstwo, albowiem postulowana renegocjacja Konstytucji wydaje się nieprawdopodobna, a nawet niemożliwa. Rozbieżność kierownictwa z bazą Partii Socjalistycznej, według niego, spowoduje przesunięcie się reformistów do defensywy. Przy okazji wyłonią się również oportuniści, którzy będą chcieli dorwać się do stanowisk dzięki pustym obietnicom.
W efekcie, sytuacja grozi, według niego, rozejściem się lewicy i skrajnej lewicy na podobieństwo prawicy i skrajnej prawicy.
W swoim komentarzu pisze dalej: „lewicowa opozycja wobec Konstytucji nie jest niczym zaskakującym. Wielu jej zwolenników stale zwalczało Europę. Tak jest, np., w przypadku FPK, która od początków wspólnoty nie przestawała biczować jej ze względu na jej kapitalistyczny charakter. (...)
Według sondażu IPSOS po wyjściu z lokalów wyborczych 72 proc. Francuzów zdeklarowało się jako ‘całkowicie’ lub ‘raczej przychylnych’ kontynuowaniu konstrukcji europejskiej (56 proc. wyborców komunistycznych i 79 proc. socjalistów). Otwiera się więc silne napięcie w obozie lewicy. Jej baza chciała zaznaczyć swoją wolę zatrzymania zbawczego lub katastrofalnego – zależnie od punktu widzenia, sposobu, w jaki dziś się buduje Europę, ale życzy sobie kontynuowania przedsięwzięcia europejskiego.
Otóż perspektywy, które autorom NIE udaje się wspólnie nakreślić – renegocjacja traktatu, konstrukcja idealnej Europy – okazują się, jak na razie, chimeryczne; szczególnie, że stoją one w opozycji do tego, co głoszą w większości partie lewicowe i europejskie związki zawodowe. (...)
52 proc. wyborców głosujących na NIE oddało głos w celu wyrażenia niezadowolenia z sytuacji ekonomicznej i społecznej w obecnej Francji. Nowością socjologiczną jest to, że część klasy średniej (53 proc. zawodów pośrednich, 51 proc. rzemieślników, handlowców i szefów przedsiębiorstw np.) przyłączyła się do protestującego chóru. Stąd pytanie do lewicy o to, co im zamierza zaproponować.
Zwycięstwo zwolenników NIE nabiera także wymiaru ideologicznego. Nadaje wyraz wybuchowemu małżeństwu tego, co powstało z komunistycznej pasji, zaangażowania w zerwanie [ciągłości cywilizacyjnej], z utopii nowego świata z obroną interesów korporacyjnych lepiej urządzonych, przekonaniem że Europa jest zbyt liberalna w kwestiach ekonomicznych (40 proc. zwolenników NIE deklarowało ten powód), ale także ze strachem przed Turcją (35 proc. wyborców głosując na NIE chciało zaznaczyć swój sprzeciw wobec jej wejścia do Europy), czy lękiem o utratę tożsamości (motyw 32 proc. zwolenników NIE)” (M. Lazar, tamże).
Stawia to nową radykalną lewicę w sytuacji wyboru między kontynuowaniem wizji europejskiej a odcięciem się od niej. Dotychczasowa „jazda okrakiem” grozi wywrotką. Natomiast zerwanie stwarza nadzieję na pozbycie się obciążających kompromisów z lewicą wieloraką, sprzyjając zdobyciu roli wiodącej w ruchu robotniczym, ale i wymuszając odcięcie się od rezprezentowania interesów tzw. lewicy obyczajowej i postulatów ogólnodemokratycznych.
Również Philippe Chriqui i Pierre Christian piszą („Le Monde” z 30 maja 2005 r.) o nowym wcieleniu kryzysu politycznego. Ofiarą uboczną wyniku referendum może zostać według nich konstrukcja europejska, albowiem pobudki wynikające z polityki wewnętrznej wydają się przeważać u francuskich wyborców nad motywacjami proeuropejskimi.
Na skrajnej lewicy rzadki wyjątek od reguły stanowi postawa Frakcji mniejszościowej Lutte Ouvrière. Wynik referendum frakcja komentuje: „Większość pracowników powiedziała ‘merde’ Chirakowi. Ale to nie znaczy, że mniejszość, która głosowała na TAK podziękowała mu. Ci, których sentymenty proeuropejskie sprowadziły na manowce wizją bardziej zjednoczonego kontynentu są bez wątpienia równie świadomi, że sytuacja świata pracy jest nie do zniesienia. I wszyscy oni równie mocno pragną zmiany.
Ale w tym referendum nam nie pomoże. (...)
Referendum, które potępiło politykę zwaną liberalną będzie miało taki skutek, że wyniesie do władzy ludzi, którzy pomagali ją prowadzić i którzy nawet zamierzają ją wzmocnić. (...)
Giełdy zamiast przerazić się zwycięstwa NIE, weszły w nowy tydzień z hossą” („L. O.” z 3 czerwca 2005 r., s. 6).
W tygodniu przedreferendalnym ta sama frakcja pisała: „... zwycięstwo NIE, jeśli będzie miało miejsce w niedzielę, ujawni dość szybko swój charakter nie tyle wybuchu ‘antykapitalistycznego’, co tego, czym w nie mniejszym stopniu jest w rzeczywistości: czegoś niejednoznacznego, wynikającego z poczucia robotników, że mają wszystkiego dość, ale także z ksenofobii skrajnej prawicy i oszustwa Fabiusa. (...) Część ruchu robotniczego umieści swe nadzieje w 2007 r. i w lewicy... bardziej na lewo, paradoksalnie, fabiusowskiej.
Szkoda, że mniej więcej cała skrajna lewica zaangażowała się w ten trud, każda organizacja zresztą na swój sposób. LCR, nie obawiając się, że pod pretekstem ‘dynamiki zjednoczeniowej’ da przyzwolenie na powrót PS lub FPK. PT, przedstawiając otwarcie stare ramy narodowe jako nieodzowne szańce obrony przed nowymi atakami kapitału. Nasza organizacja, LO, prowadząc niewątpliwie bardziej dyskretną kampanię, niemniej nie unika rozdymania wagi NIE i Konstytucji, o której mówi się nam wszakże, że ani nic nie daje, ani nic nie zabiera.
Żadna z ‘wielkich’ organizacji skrajnej lewicy, ani też z mniejszych, z kilkoma wyjątkami – w tym nasza Frakcja – nie zdemaskowała z góry oszustwa, jakim jest referendum. Zamiast rozdymać znaczenie ewentualnego zwycięstwa NIE, czy nie lepiej byłoby poświecić tej kampanii podkreślaniu faktu, że jedyną ważną rzeczą jest, żeby pracownicy czy głosujący w niedzielę przeciw Chirakowi, czy wybierający bojkot i nie chcący uczestniczyć w z góry zafałszowanej grze, czy też decydujący się na TAK w nadziei obalenia granic – przygotowali się do wspólnej mobilizacji i aby zespolili swoje walki w celu postawienia tamy atakom pracodawców przeciw klasie robotniczej i odwrócili wreszcie stosunek sił?” („L. O.” z 27.05.2005 r., s. 6).
Wyniki badań sondażowych potwierdzają, że twarde jądro społecznego oporu stanowi klasa robotnicza. Jednocześnie sondaże dowodzą, że lewica nie pełni roli „substytutu [ani nie jest synonimem] ruchu robotniczego”. Wyzwolenie klasy robotniczej może się dokonać jedynie rękami zorganizowanych w ruch klasowy robotników, a nie rękami „substytutów”. Rola konstytuująca klasowy ruch robotniczy przynależna jest jedynie rewolucyjnemu ruchowi robotniczemu i jego partii. Do wielorakiej lewicy ruch ten ma się jak pięść do nosa. Lewica, nawet skrajna czy też rewolucyjna, również nie jest substytutem ruchu robotniczego. Współczesna skrajna czy raczej nowa radykalna lewica francuska wciąż nie oddzieliła się od lewicy wielorakiej i zaledwie konkuruje o wpływy i elektorat robotniczy ze skrajną prawicą. Na bazie interesów doraźnych (bieżących) klasy robotniczej często przegrywa nawet w konkurencji z populistyczną prawicą. Jednak jej rola nie sprowadza się tylko do artykułowania owych interesów doraźnych. Musi ona ugruntować świadomość klasową uwzględniającą obiektywne interesy klasy robotniczej.
Przedłużający się kryzys rewolucyjnego kierownictwa obnaża marnotrawstwo potencjału robotniczego niezadowolenia, tak jak we Francji, gdzie odczuwalny jest, jak nigdy, brak jednolitego frontu robotniczego.
Źródło pochodzenia owych 17 proc. poparcia prawicy i skrajnej prawicy oraz „przytłaczającej” przewagi lewicy ujawnia współpracujący z większościową tendencją postrockistowską „Nowy Robotnik”, który ustami „swojego” korespondenta Jana Malewskiego (alians Cyryl Smuga), redaktora pisma „Czwórki” – „Rouge” podaje: „Znaczna większość spośród 54,87 proc. obywateli głosujących na ‘nie’ identyfikuje się z tradycją lewicową, a jedynie 17 proc. spośród nich bliskie są orientacje prawicowa i skrajnie prawicowa” (Jan Malewski „’NIE’, które budzi nadzieje”, „Nowy Robotnik” z czerwca 2005 r., s. 4).
Tenże korespondent reprezentujący LCR podaje, że 67 proc. pracodawców głosowało za ratyfikacją traktatu.
W ten oto sposób „obiektywne” dane zostały upartyjnione.
13 czerwca 2005 r.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski