Trzy wiosenne konferencje
W ostatnim miesiącu odbyły się trzy ważne dla radykalnej lewicy imprezy, z których każda zasługuje na przynajmniej krótkie omówienie. Od samego początku – jednym z celów LBC było opisywanie ważniejszych lewicowych imprez jak demonstracje czy spotkania dyskusyjne. Jeśli spojrzymy na to z odpowiedniej perspektywy, to należy odnotować wzrost aktywności – przynajmniej na płaszczyźnie dyskusyjno-teoretycznej. Bo trzy wielkie imprezy w ciągu jednego miesiąca, to rzecz bardzo rzadka. Mamy nadzieje, że ta tendencja się utrzyma i lewicowych imprez będzie coraz więcej. 6-8 maja Pracownicza Demokracja zorganizowała swój kolejny weekend antykapitalizmu. W dniach 21-22 maja odbyła się konferencja naukowa „Aktualność Marksa” a 11-12 czerwca była już czwarta Ogólnopolska Konferencja Pracownicza. Do tej pory w naszych relacjach szczegółowo analizowaliśmy poszczególne imprezy, tym razem jednak zrezygnujemy z tej formy i wybiórczo skupimy się na najważniejszych dla nas szczegółach, a także spróbujemy porównać te trzy warszawskie imprezy.
Najmniej uwagi poświęcimy imprezie PD. Po pierwsze dlatego, że takie imprezy są organizowane od wielu lat i nie ma między nimi wielkich różnic. Większość mówców się nie zmienia a w dodatku ciągle klepią te same tematy. Na imprezie cliffowców jest też najmniejsza swoboda dyskusji, i choć w sumie było tam kilkadziesiąt osób, to jednak większość stanowiła pacyfistyczna młodzież, która w dyskusji nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Jak już mówiłem, impreza PD nie zmienia się od wielu lat i dlatego marksiści z ambicjami teoretycznymi, którzy wcześniej na poprzednich imprezach byli zagłuszani – tym razem tą imprezę olali. Do tej pory PD była najaktywniejsza na polu organizowania takich imprez, albo nawet miała monopol i dlatego z braku wyboru ludzie tam przychodzili. Ważniejsza była jednak możliwość spotkania znajomych i wymiana materiałów propagandowych niż referaty cliffowców. I gdy pojawiły się inne możliwości takich spotkań –to wiernie przy PD zostali tylko pacyfiści z Inicjatywy Stop Wojnie. Impreza PD trwała trzy dni i zaczęła się już w piątek. Tego dnia była zorganizowana konkurencyjna impreza – pokaz filmów o tematyce pracowniczej na rzecz OKP 4 i było tam całkiem sporo osób, które zazwyczaj przychodziły na cliffowskie imprezy.
Jeśli chodzi o liczebność to na każdej konferencji było przynajmniej kilkadziesiąt osób. Nie prowadziłem dokładnych wyliczeń, ale największa chyba była OKP 4 – gdzie łącznie pierwszego i drugiego dnia przewinęło się ponad 100 osób. Z mojego punktu widzenia, równie ważny jest jednak poziom referatów i dyskusji i najlepiej tutaj się prezentuje impreza „Aktualność Marksa”, gdzie jak łatwo się domyślić zagęszczenie marksistów było największe. Pod względem ilości impreza PD była porównywalna z „Aktualnością Marksa” i na obu było tak z 80 osób, a pod względem jakości plasuje się na miejscu ostatnim. Szczegółowe programy imprez wkleiłem na końcu, choć chyba w każdym wypadku program został w ostatniej chwili zmodyfikowany.
Choć tematyka imprez była bardzo podobna, to najbardziej mnie uderzył brak wzajemnych powiązań między każdą z nich. Jako nie zrzeszony komunista, mam ten przywilej, że nie musze się utożsamiać z tą czy inną sektą i mogę chodzić wszędzie by trzeźwym okiem ocenić plusy i minusy każdej z imprez. Na zdrowy rozsądek wszyscy są antykapitalistami, prawie wszyscy czytają Marksa i wszyscy popierają ruch robotniczy. Ale organizatorzy wszystkich imprez za wszelką cenę chcieli się wyizolować od reszty – co choć odbiło się na jakości tych imprez, to jednak wpłynęło na dobre samopoczucie, gospodarzy, którzy na swoim folwarku wśród swoich czuli się pewnie. O ile jednak konferencja marksistowska i robotnicza była organizowana przez jakiś kolektyw – to jak zwykle najgorzej na tym tle wypada impreza organizowana tylko przez jedną sektę – impreza PD. Sekciarstwo lewicy zauważył zresztą Ciszewski – w komentarzach na lewica.pl pod krótkim newsem dotyczących imprezy: „.Cisza_: Należy zwrócić uwagę na niską frekwencję, lub zupełne olanie konferencji przez wszystkie niemal sekty, mające w nazwie "rewolucyjnej" [NLR], "pracownicza"[PD], "walcząca"[WGR} itp. Konferencji to nie zaszkodziło, a merytorycznie nawet pomogło. Dużo jednak mówi to o większości "radykalnej" lewicy, która podobno jest propracownicza i interesuje się światem pracy. Cóż, może gdyby mogli w centralnym punkcie sali powiesić swój transparent czy mówić o najnowszej gazetce...”. Ciszewski co prawda za marksistę się nie uważa, więc jest poniekąd zwolniony z uczestnictwa w imprezach marksistowskich – ale wśród organizatorów OKP 4 jest wielu marksistów, którzy mimo zaproszeń imprezę olali.
Wzajemne olewanie przez sekciarzy konkurencyjnych imprez, jest tym śmieszniejsze, że zazwyczaj na koniec swojej imprezy mają ambicje przyjęcia jakiejś uchwały czy apelu, który doprowadziłby do jakiegoś przełomu na radykalnej lewicy. Ale ponieważ za każdym razem jest reprezentowana tylko pewna część środowiska, to takie apele do niczego nie prowadzą. To co dodatkowo osłabiło OKP4 w sobotę – to konkurencyjna gejowska parada równości. Zresztą w niedziele Żebrowski był tak bezczelny, że zebranym na konferencji pracowniczej robił wyrzuty „dlaczego wczoraj nie walczyliście z Kaczyńskim…”
Teraz przejdę do omówienia kilku ciekawych dyskusji. Zacznę od OKP, gdyż jest to sprawa najbardziej aktualna. Impreza jest organizowana przez środowiska marksistowskie i anarchistyczne, a więc jedni i drudzy nawiązują do tradycji rewolucyjnych. Niestety na sali dominowały raczej głosy antyrewolucyjne. Reformistyczny festiwal rozpoczął Sławomir Gzik – sławny lider ożarowskiego protestu. Niestety Gzik już nie jest radykalnym przywódcą robotniczym i obecnie jest razem z Bugajem założycielem partii Forum Polska Praca http://www.polskapraca.org/#aktualid4 . Zanim zaczął – to organizatorzy robili mu reklamę: „a teraz będzie mówił przywódca najdłużej prowadzonego strajku w Polsce itd.” takiej wazeliny było więcej. Gzik istotnie zaczął od ożarowskiego protestu – później jednak organizatorom zrobił psikusa. Zaczął mówić o tym, że czas protestów robotniczych się skończył, że jest trzy lata był na bezrobociu i w końcu zrozumiał, że „system rewolucyjny nie ma szans i najskuteczniejszym mieczem na pracodawców jest kartka wyborcza…” Dalej zaczął mówić, że zbliżają się wybory, że jeśli teraz zaczniemy to mamy jeszcze szanse je wygrać itd. Jeśli ktoś liczył na to, że rewolucyjni gospodarze imprezy go skrytykują to się zawiódł, bo choć zrzedły im miny – to nie odważyli się skrytykować swojego byłego idola.
Takich zgrzytów było później zresztą więcej, które wynikały z tego, że nie wiadomo co organizatorzy chcą poprzez OKP osiągnąć. Pierwotnym celem imprezy było organizowanie tych działaczy związkowych, którzy w jakiś sposób zasłużyli się na polu walki klas. Wszyscy wiedzą, że związki zawodowe w Polsce są skorumpowane i jeśli już coś robić na polu związkowym, to chyba po to by jakościowo było to lepsze. Pod tym względem konferencja warszawska była moim zdaniem kiepska. Zanim się wyśle zaproszenia – należy dokonać selekcji i zaprosić tylko bojowych działaczy związkowych –a na sali byli też obecni zwykli związkowi biurokraci. Zresztą samo miejsce imprezy jest już mocno kontrowersyjne. Gdy impreza odbywa się w hotelu należącym do związanego z OPZZ związkiem Metalowiec – a gospodarzem imprezy jest zwykły związkowy biurokrata, to musi na tym ucierpieć radykalizm. Organizatorzy powinni sobie odpowiedzieć co jest dla nich ważniejsze – jakość (radykalna impreza robotnicza, gdzie w centrum jest walka klas) czy ilość (duża impreza w lokalu bogatego związku zawodowego, gdzie pełno jest związkowych biurokratów).
Trzeba sobie uświadomić, że w tej sali wielokrotnie były zjazdy związkowych biurokratów i jeśli OKP 4 ma się od nich różnić – to właśnie składem, jak i politycznym przesłaniem. Na tym tle doszło do ostrego konfliktu, między „biurokratami” a „radykalnymi związkowcami” w którym główną rolę odgrywali Stanisław Stencel z komunikacji miejskiej w Gdańsku a Maciejem Guzem. Stencel to typowy związkowy biurokrata, który na stołku jest już czwartą kadencję i zarabia „skromne” (jak sam określił) 3500zł. Guz to z kolei jego przeciwieństwo, był w wielu różnych związkach, z których był po kolei wyrzucany, gdyż krytykował kolaborację biurokratów z burżujami. Różnicę zresztą widać już na pierwszy rzut oka – z jednej strony dobrze ubrany i gładko ogolony Stencel, z drugiej Guz (jaki jest każdy wie – ale to akurat należy zaliczyć na plus, gdyż przynajmniej jego słowa brzmią szczerze). Dyskusja robiła się coraz ciekawsza, a zarazem ostrzejsza. Gdy Guz do Stencla w końcu powiedział: „dla mnie to ty jesteś zwykłym biurokratą, wyalienowanym od robotników, których masz reprezentować i już nawet nie pamiętasz co to jest praca -po jednej kadencji nikt już nie powinien dalej kandydować…” to organizatorzy dyskusję ucięli. „My wiemy, że nie wszyscy związkowcy są dobrzy – ale tutaj na sali zaprosiliśmy samych zasłużonych działaczy robotniczych – więc nie kłóćmy się – bo wszyscy jesteśmy po tej samej stronie…”
Następna ciekawa dyskusja dotyczyła budowy partii robotniczej. Wszystko za sprawą gospodarza lokalu –Zdzisława Tuszyńskiego, przewodniczącego Federacji Związków Zawodowych „Metalowcy”, który na konferencje przygotował ulotkę: „Co się stało z naszą klasą?”, w której wzywa do budowy partii robotniczej. Co prawda Tuszyński jest związkowym biurokratą, ale widać, że liznął trochę marksistowskiej teorii w PRL, gdyż na konferencji mówił o walce klas i partii robotniczej. Gdy ktoś głośno mówi o budowie partii robotniczej – to tego ignorować nie możemy – i dlatego jego ulotkę załączamy pod tekstem. Choć w wielu sprawach się nie zgadzamy –to jednak po to są takie konferencję by o spornych kwestiach dyskutować i wzajemnie się przekonywać. Do wypowiedzi Tuszyńskiego nawiązał Jan Fabisiak z Polskiej Partii Bezrobotnych i Skrzywdzonych, która redaguje portal http://www.bezrobotnik.pl . Jeśli chodzi o stronę, to jest tam kilka ciekawych materiałów i pewnie w przyszłości się nią zajmiemy, są jednak też rzeczy niepokojące jak link do artykułu księdza Henryka Jankowskiego http://www.bezrobotnik.pl/?m=site&id=32 . Więc Fabisiak wielokrotnie cytował Tuszyńskiego i poparł hasło budowy partii robotniczej. Swoją wypowiedź skończył bojowym hasłem: „jeśli ta konferencja ma mieć sens – to musimy coś zrobić by się zjednoczyć, by zbudować partię robotniczą itd.”. Niestety tą ciekawą dyskusję autorytarnie przerwał anarchista Urbański „to konferencja apolityczna tutaj o partiach dyskutować nie będziemy…” Zawiodłem się zwłaszcza na postawie GPR, a więc Grupy na rzecz Partii Robotniczej, którzy jako współorganizatorzy – w ogóle nie protestowali i dyskusja została ucięta.
Zarówno w Łodzi jak i w Warszawie – większość wystąpień była oklepana i przez to nudna. Wielu różnych przedstawicieli związkowych w kilku minutach referowało swoją działalność. Niektóre wystąpienia dotyczyły spraw dobrze znanych (ile razy można słuchać Gzika o Ożarowie, zwłaszcza, że za każdym razem mówi to samo) a inne z kolei nie nadawały się na konferencje. Bo co mnie obchodzi biurokrata Stencel –co to ma wspólnego z robotniczą walką? Były też wystąpienia gości z zagranicy (Czechy, Niemcy, Hiszpania, Szwecja) które być może były by i ciekawe, gdyby tłumacze byli lepiej przygotowani. Gdy kobieta ze szwedzkiego SAC przez kilka minut coś mówiła, to tłumaczka skwitowała to krótkim zdaniem „ona mówi o reprodukcji…” Wszystko oczywiście jest potrzebne i dobrze, że takie spotkania są, ale gdy pojawia się dyskusja o sprawie najważniejszej – a budowa partii robotniczej jest właśnie taką sprawą – to wszystko pozostałe powinno zejść na dalszy plan. Niestety konferencja się skończyła, ludzie się rozjechali i dyskusji o partii robotniczej nie wznowiono. Szkoda by było by wszystko się zmarnowało, przez autorytarne zapędy jednego anarchisty. To prawda, że on był inicjatorem i organizatorem wszystkich czterech konferencji i dobrze, że poznańscy anarchiści wyszli z subkulturowego getta do robotników. Anarchiści zawsze fetyszyzują wszystko to co oddolne, gdy jednak oddolnie na konferencji wyszła inicjatywa dyskusji o partii robotniczej –to pan anarchista, zachował się jak typowy biurokratą i odgórnie ją zamknął. GPR powinien postawić wniosek pod głosowanie o kontynuowanie tej dyskusji i zapewne Urbański znalazłby się w mniejszości –niestety tak się nie stało. Pozostaje więc wznowić dyskusję o partii robotniczej – ale już nie pod szyldem OKP, zwłaszcza, że pan Tuszyński na pewno znowu udostępni lokal.
Zresztą zgrzytów między marksistami a anarchistami było później znacznie więcej co doprowadziło do wielkiej debaty w niedzielę po referacie Florka na temat historii samorządności robotniczej w Polsce. Ze strony anarchistów dominowała Ewa Majewska i członek Inicjatywy Pracowniczej z Łodzi. Z tzw. strony marksistowskiej byli Ewa Balcerek, Włodek Bratkowski z Dyktatury Proletariatu, Florian i Roman z GPR, Andy i Eliziv z PD, Maciej Guz, Zbigniew Kaźmierczak związani z NL no i oczywiście LBC. Oddzielne stanowisko zajmował Andrzej Smosarski z CKLA, którego postawę trudno zaszufladkować. CKLA nawiązuje symboliką do anarcho-syndykalizmu – a więc ruchu, którego główną formą walki politycznej jest strajk. Widać to zresztą we wlepce CKLA http://www.ck-la.tk/p/f12.jpg gdzie napisano: „Fabryka Kabli Ożarów, Bison-Bial Białystok, Stocznia Szczecińska, Nysa Motor… -Strajk generalny naszą najlepszą bronią!!!”. Tymczasem Smoleń jest nietypowym anarchosyndykalistą – bo na sali był głównym przeciwnikiem strajku. Wychodząc z założenia, że związki zawodowe działają w Polsce głównie w firmach państwowych, które nie przynoszą zysku – stwierdził, że ogólnie gospodarka w Polsce nie przynosi zysku. A jeśli gospodarka nie przynosi zysku – to strajk w niej nie ma sensu – gdyż burżuj w przypadku strajku szybciej ją zamknie. Smoleń, który tak bardzo się szczyci tym, że zamiast dyskusji historycznej –woli rozmawiać o teraźniejszych konkretach – najwyraźniej nie zauważył, że wzrost PKB wynosił w roku 2004 5,4%: Jak czytamy na stronie GUS http://www.stat.gov.pl/opracowania_zbiorcze/infor_spol_gosp/2004/12_04/index.htm „W 2004 r. umocniły się tendencje wzrostowe w polskiej gospodarce. Wzrost produktu krajowego brutto był najwyższy od siedmiu lat. Nastąpiło przyspieszenie dynamiki w przemyśle i usługach rynkowych, uzyskano dużo korzystniejsze niż w poprzednich latach wyniki w rolnictwie, a w budownictwie spadek był mniejszy niż w poprzednim roku. Wzrostowi popytu krajowego, przy powolnej odbudowie aktywności inwestycyjnej, towarzyszyło wysokie tempo wzrostu eksportu. Znaczne zwiększenie przychodów, poprawa efektywności oraz relatywne zmniejszenie obciążeń wpłynęły na poprawę sytuacji finansowej przedsiębiorstw. Nadal trudna była sytuacja na rynku pracy - bezrobocie pozostaje na najwyższym poziomie w UE, sektor przedsiębiorstw nie odbudował ilości miejsc pracy z roku poprzedniego. Wzrost realnych wynagrodzeń był niższy niż przed rokiem. Po dwóch latach niskiej inflacji, w 2004 r. odnotowano przyspieszenie wzrostu cen. Realny wzrost produktu krajowego brutto, według wstępnych szacunków, był znacznie wyższy niż w poprzednich latach i wyniósł 5,4% (wobec 3,8% w 2003 r. i 1,4% w 2002 r.). ..”.
Smoleń powinien więc zrozumieć, że problemem nie jest brak wzrostu gospodarczego – lecz to, że nie przekłada się on na wzrost poziomu życia klasy robotniczej. A nawet można powiedzieć więcej – wzrost wynika właśnie z tego, że robotnicy pracują jak niewolnicy przez kilkanaście godzin za nędzną płacę. A co zamiast strajków proponuje Smoleń: „radykalna lewica powinna się skupić na studiowaniu polskiego prawa by znaleźć tam luki, które mogą być przydatne dla robotników…”. Widać z tego, że nie rozumie jaka jest klasowa natura tego państwa, że w każdym konflikcie klasowym państwo nie jest bezstronnym arbitrem, lecz stroną stojącą po stronie burżuazji. Gdyby nawet Smoleń przewertował całe polskie prawo i w końcu znalazł jakiś wytrych, to przy pierwszej próbie wykorzystania tego - skończyłoby się to nową ustawą. To sejm stanowi prawo i wszystkie partie zasiadające w sejmie stoją na gruncie burżuazyjnego porządku, dlatego też gdy Smoleń znajdzie jakąś dziurę – to od razu ją załatają –by prawo było idealne – tzn. idealnie broniło burżuazji.
A jeśli chodzi o dyskusje marksizm vs anarchizm to głównym punktem spornym był stosunek do spółdzielczości. Szybko jednak doszło do wytoczenia ciężkich dział z obu stron, aż kolega z IP Łódź zaczął gadać banały „a komuchy mordowały anarchistów w Hiszpanii”. Mimo wszystko była to najbardziej merytoryczna dyskusja z anarchistami w jakiej brałem udział i jest to dobry znak. Nie zabrakło też akcentów humorystycznych gdy do głosu doszedł Włodek. Zgodnie ze swoim zwyczajem atakowania wszystkich i wszystko – zrobił dużo zamieszania: „Wy mówicie o poważnej dyskusji? nie róbcie sobie jaj – nikt nie odpisał na moje 400 tekstów w Internecie…” Oskarżał też organizatorów konferencji, że nie dopuszczono jego referatów. Nie zadał sobie jednak trudu sprawdzić kto dokładnie jest organizatorem i walił na oślep także na ludzi, którzy z OKP nie mieli nic wspólnego – jak ja czy Ewa Majewska. Nie zmienia to oczywiście faktu, że argumenty Włodka i Ewy przeciwko anarchistom były bardzo dobre, ale podane w humorystycznej formie miały niestety znacznie mniejszą siłę rażenia.
Jak już jesteśmy przy duecie B&B to zakończymy opisywanie OKP 4 i przejdziemy do konferencji Aktualność Marksa. Ponieważ jednak impreza była już 3 tygodnie temu, a także trochę na ten temat się już w Internecie pojawiło to opiszemy tylko to co najważniejsze. W imprezie brały udział dwa środowiska. Z jednej strony mieliśmy różnych marksistów znanych z internetu [listę odtwarzam z pamięci po 3 tygodniach, więc mogę coś pomylić] (E. Balcerek, W.Bratkowski, Z.M. Kowalewski, R.Matela, W.Orowiecki, M.Ostrowska, P.Strębski, Szumlewicze, T.R. Wiśniewski, Z. Partyka no i oczywiście LBC) a z drugiej ludzie związani z byłą PZPR –w tym także profesorowie. Byli oczywiście też studenci filozofii i różni inni, których tu nie będę wyliczał, bo nie odegrali ważnej roli w dyskusji. Dyskusje możemy podzielić na dwie kategorie – z jednej strony mieliśmy spór o ocenę PRL i roli stalinowskiej biurokracji – z drugiej walki w ramach obozu marksistów internetowych, gdzie główny front przebiegał na linii B&B vs. środowisko KiP.
Dyskusja na temat stalinizmu rozpoczęła się po referacie prof. Dziabały, w którym to powiedział, że „socjalizm [tzn. PRL] został obalony przez robotników”. Później zaś mówił, że dzisiaj marksiści muszą znaleźć sobie jakiś inny obiekt zainteresowania niż klasa robotnicza. Wszystkie dyskusje kończyły się zazwyczaj podobnie i nie przyzwyczajeni do politycznych dyskusji emerytowani profesorowie szybko przegrywali. To samo dotyczy zresztą wszystkich dziadków z byłej PZPR. Wymowny jest tu przykład dyskusji B&B z Jerzym Łazarzem, który się obraził i demonstracyjnie salę opuścił. Zresztą osób, które się obraziły na B&B było znacznie więcej.
Najciekawszym momentem pierwszego dnia konferencji była chyba dyskusja po antykomunistycznym i ironicznym wystąpieniu prof. Aleksandra Ochockiego. Wystąpienie miało charakter prowokacyjny i humorystyczny i wyjątkowo głośne brawa środowiska skupionego wokół T.R Wiśniewskiego dodatkowo podgrzały atmosferę. Sala się podzieliła na dwa obozy i „filozofowie” w pewnym momencie użyli argumentu poniżej pasa „to jest impreza organizowana przez nasz wydział – więc przestrzegajcie naszych zasad…”. Niezawodny Włodek jak zwykle odpowiedział równie chamsko „nie wiem dlaczego marksista Wiśniewski tak głośno oklaskiwał antykomunistę Ochockiego, może w grę wchodzą jakieś zależności służbowe…”
Gdy mówimy o konferencji to musimy wspomnieć o głównym organizatorze Piotrze Strębskim, który w końcu odniósł sukces. Po rozwiązaniu OA wycofał się z działalności politycznej i przez prawie 2 lata było o nim cicho –ograniczał się jedynie do robienia „wyciszonej” strony Dyktatura Proletariatu. Czasu jednak nie marnował i dużo czytał i ruszył na podbój –na nowej płaszczyźnie – filozofii marksistowskiej. Najpierw zorganizował SKFM, a później konferencje i jak nie zwolni tempa –to powstanie nowe ciekawe marksistowskie środowisko. Oby jednak nie uderzyła mu woda sodowa do głowy – tak jak się to stało podczas jego referatu, który jako organizator wydłużył z 30 minut do 75. Gdyż po skończeniu właściwego referatu ustosunkował się do toczonych wcześniej dyskusji. A ponieważ była to już końcówka dwudniowej imprezy to w trakcie referatu – połowa wyszła… Ponieważ na końcu miała mówić Ewa Balcerek, to z każdą minutą i z każdą wychodzącą osobą Włodek coraz bardziej się denerwował, aż w końcu przerwał to ględzenie, które pewnie trwało by równe 2 godziny – tak się Strębski rozgadał. Referatów streszczał nie będę, gdyż jak zapowiedział główny organizator będą one wydane w formie elektronicznej i pewnie te ciekawsze znajdą się na LBC. Ale poziom prawie wszystkich wystąpień był bardzo wysoki i w ciągu dwóch dni można było łyknąć sporą dawkę marksizmu.
Na temat wszystkich tych konferencji można by jeszcze dużo napisać. Zbliżają się wakacje i pewnie teraz czeka nas kilka miesięcy zastoju i pewnie jeszcze wielokrotnie w różnych tekstach temat ten będzie się przewijał. Zwłaszcza, że organizatorzy tych imprez dość często publikują swoje teksty na LBC (świadomie lub nie) lub też ktoś z nimi na LBC polemizuje. Imprezy opisałem przede wszystkim dlatego by wszystkim uświadomić, że coś się ruszyło do przodu i lewacy powinni patrzyć na siebie z większym krytycyzmem, gdyż poprzeczka została postawiona piętro wyżej. Gdy co 2 tygodnie są organizowane imprezy na prawie 100 osób i dominuje tam rewolucyjny dyskurs, to jest to znak, że czas małych kanapowych sekt się kończy. Każda z imprez miała wiele wad i po to je opisujemy, by żaden z organizatorów nie popadał w samo zachwyt.
Nie widzę, żadnego powodu, dla którego na trzy podobne imprezy przychodzą zupełnie inni ludzie. Gdyby istniała współpraca, to na każdą z imprez mogłoby przyjść ponad 200 osób i raz dyskutować o antykapitalizmie, raz o marksizmie, a raz o walce robotniczej i z każdą taką imprezą kontakty by się coraz bardziej zaciśniały co mogło by doprowadzić do jakościowego przełomu. Bo kiedy dyskusja jest na etapie kanapowym to wszelkie jednoczenie jest niemożliwe – bo wzajemne antagonizmy są zbyt silne. Gdy jednak na sali jest kilkadziesiąt osób, to spontanicznie powstają różne sojusze ludzi, którzy podobnie myślą. Tak było na konferencji marksistowskiej – gdy Ochocki centralnie zaatakował marksizm – jak i podczas konferencji pracowniczej, gdzie GPR, DP, LBC, PD, NLR (Guz) i NL wspólnie wystąpili przeciwko anarchistom. Jednym z głównych negatywnych bohaterów publicystyki DP – jest Zbigniew Partyka, gdy jednak ten sensownie się wypowiedział to Włodek głośno mu pogratulował. Takie symbole są budujące i pokazują, że może jednak jeszcze kiedyś nastąpi zjednoczenie marksistowskiej lewicy i powstanie rewolucyjna partia komunistyczna. Na razie jednak jeszcze daleka droga. I chyba dopiero wielkie walki społeczne przyspieszą takie porozumienie.
Piątek 6 maja g. 17.30-19.00
Giertych i Młodzież Wszechpolska - jak ich powstrzymać?
Sobota 7 maja g. 11.30-13.00: Opór i opozycja wobec okupacji w Iraku, Dyskryminacja kobiet - jak osiągnąć równość?
g. 13.30-15.00: 25-lecie Solidarności: czas powtórzyć 1980.rok?
Irak, Palestyna, Czeczenia... imperialna logika „wojny z terroryzmem”
g. 16.00-17.30: Czy w Polsce może powstać prawdziwa lewica?
O prawa gejów i lesbijek
g. 18.00-19.30: Alterglobaliści kontra kapitalizm
Niedziela 8 maja
g. 11.30-13.00: Służba zdrowia, kolej… dlaczego sektor publiczny jest niszczony? Islamofobia w Europie
g. 13.30-15.00: 1905: sto lat po rewolucji w Polsce
Czy klasa pracownicza wymarła?
g. 15.30-17.00: Marksizm w XXI wiek
I Ogólnopolska Konferencja Naukowa "Aktualność Marksa" Warszawa, 21-22 maja 2005 roku
Zapraszamy wszystkich do udziału w I Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej "Aktualność Marksa", która odbędzie się na terenie Uniwersytetu Warszawskiego w dniach 21-22 maja br.
Pobierz i wydrukuj plan Konferencji
Pomóż nam rozreklamować Konferencję - pobierz i zawieś plakat A3. Dziękujemy!
Plan Konferencji
Sobota (21.05.2005)
Instytut Kultury Polskiej UW, sala nr 5 im. Władysława Tatarkiewicza:
10.00 - Rozpoczęcie Konferencji. Piotr Strębski - Powitanie i słowo wstępne;
10.15 - Stefan Dziabała - Marksizm w Polsce po II wojnie światowej oraz w okresie transformacji kapitalistycznej;
10.50 - Aleksandra Jasińska-Kania - Obecność marksizmu we współczesnych teoriach socjologicznych;
11.25 - dyskusja;
12.35 - Aleksander Ochocki - Powtórzenie i historia;
13.10 - Włodzimierz Lorenc - Filozoficzna (nie-)aktualność marksizmu;
13.35 - dyskusja;
15.00 - przerwa obiadowa;
15.50 - Zdzisław Cackowski - Obecność Marksa w sporach o człowieka i ludzki umysł;
16.25 - Piotr Strębski - Maurice'a Merleau-Ponty'ego dialog z marksizmem. Wokół książki "Humanizm i terror";
Instytut Filozofii UW, sala nr 13 im. Kazimierza Ajdukiewicza:
17.00 - dyskusja;
18.00 - Igor Timofiejuk - Nie ma kapitalizmu bez bezrobocia;
18.30 - Marian Lot-Flieger - Praca. Sprawiedliwość. Twórczość;
19.00 - dyskusja;
20.00 - Zakończenie pierwszego dnia Konferencji.
Niedziela (22.05.2005)
Instytut Filozofii UW, sala nr 13 im. Kazimierza Ajdukiewicza:
10.00 - Rozpoczęcie drugiego dnia Konferencji;
10.05 - Tomasz Rafał Wiśniewski - Polityka i zniesienie polityki w teorii krytycznej;
10.40 - Artur Tondera - Zadania historii i historyka. Czytając "Historię i prawdę" Adama Schaffa;
11.15 - dyskusja;
12.20 - Jerzy Łazarz - Lewica wobec wyzwań XXI wieku;
13.10 - dyskusja;
14.00 - przerwa obiadowa;
14.50 - Zbigniew Marcin Kowalewski - Jaka dialektyka jest algebrą rewolucji? Historyczny spór o charakter i istotę teorii marksistowskiej;
15.25 - Ewa Balcerek - Marksizm - sztuka walki;
16.00 - dyskusja;
17.30 - Zakończenie Konferencji.
-------------------
Program IV Ogólnopolskiej Konferencji jest otwarty dla wszystkich chętnych - serdecznie zapraszamy do zgłaszania własnych referatów / wystąpień.
11.06.2005 /sobota/
10:00 - Rozpoczęcie konferencji. Prezentacja uczestników oraz programu konferencji I. Sytuacja polskiej klasy pracowniczej
10:30 - Piotr Żuk: "Kondycja klasy robotniczej a podziały polityczne w Polsce"
11:00 - Jarosław Urbański: "Sytuacja pracowników i warunki pracy w koncernach"
11:30-12:30 - Dyskusja: "Jak skutecznie walczyć o prawa pracownicze w obecnych warunkach?" Przerwa
II. Robotnicy i protesty pracownicze w mediach
13:00 - Piotr Ciszewski: "Robotnicy i protesty pracownicze w mediach"
13:30-14:30 - Dyskusja: "Jak przeciwdziałać negatywnemu obrazowi pracowników i związków zawodowych w mediach?"
14:30-16:00 - Przerwa na posiłek
III. Sytuacja kobiet na współczesnym rynku pracy
16:00 - Wprowadzenie do dyskusji
16:30-17:00 - Przedstawienie sytuacji kobiet w wybranych zakładach pracy:
Zgłoszone wystąpienia:
- Przedstawicielki przemysłu spożywczego (Goplana Poznań)
- Przedstawicielki przemysłu ciężkiego (Cegielski Poznań)
- Przedstawicielki służby zdrowia i pracownic socjalnych (Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych Warszawa, Warsztaty Terapii Zajęciowej Poznań, Szpital Degi Poznań)
18:00-19:00 - Dyskusja: "Jak skutecznie przeciwstawić się wyzyskowi kobiet?"
12.06.2005 /niedziela/
IV. Alternatywne formy zarządzania produkcją i własności zakładów pracy
11:00 "Zanon należy do robotników" - firm o przejęciu przez pracowników kontroli nad produkcją w zakładzie ceramicznym podczas kryzysu w Argentynie
12:00-13:00 - Przedstawienie wybranych, alternatywnych form własności oraz zarządzania produkcją
13:00-14:00 - Dyskusja nad propozycjami przedstawionymi w referatach
Zakończenie
14:00 - Zakończenie konferencji i dyskusja nad V Ogólnopolską Konferencją Pracowniczą
Co się stało z nasza klasą?
Zbliżają się kolejne rocznice - 49 Poznańskiego Czerwca, kiedy to robotnicy po raz pierwszy w ówczesnej Polsce upominali się o swoje prawa, oraz 25 rocznica Porozumień Sierpniowych. Obie te rocznice są ważne i znaczące w historii robotniczych walk o klasowy interes ludzi pracy. Szczególnie ta druga rocznica skłania do refleksji nad losem Klasy, w imieniu, której protestujący wtedy występowali. Chce się postawić pytanie jak w piosence, "co się stało z naszą klasą" po 25 latach od tamtych wydarzeń. Odpowiedz nie może być optymistyczna, a bohaterowie tamtych zdarzeń, stojący wtedy na tle ołtarzy z palcami złożonymi w literę V, spokornieli, ze złamanym kręgosłupem, coraz pokorniej godząc się jak mówił A. Małachowski " pracować w pocie czoła i znoju, na coraz piękniejsze kapitalistyczne zyski"
Związki Zawodowe zaś po okresie euforycznej siły, zapadły w niemoc i permanentny kryzys przywództwa. Na domiar złego partie, mianujące się lewicowymi, robiąc woltę w kierunku socjalliberalizmu, dotknęła smuta i pełna degrengolada. Przy biernej postawie Central Związkowych, przy bierności złamanej bezrobociem klasy pracowniczej, ale także na skutek indonkrynacji liberalnych mediów, w sposób swobodny rozwija się liberalna gangrena. Mariaż Kapitału i pożal się Boże elit, dokonuje w sposób niezakłócony spustoszenia państwa. Związki Zawodowe dały się zepchnąć na margines.
Zajmując się pobocznościami i dając się wciągnąć w dyskusje, zwaną szumnie," dialogiem społecznym", w tematach, które w żaden realny sposób nie wpływają na kształtowanie obecnej rzeczywistości, czy to gospodarczej, czy społecznej w pożądanym kierunku uwzględniającym interesy klasy, która przemiany na swoje nieszczęście zainicjowała. Po 25 latach od podpisania Porozumień Sierpniowych, i 16 latach od przejęcia władzy przez "nowych właścicieli", Polska jawi się jako kraj ludzi bez pracy, bezrobotnych bez zasiłku, młodzieży marzącej o emigracji, i następnego pokolenia dziedziczącego biedę i beznadzieje swoich rodziców, ale też oligarchów nienasyconych w swojej pazerności i małe grono szczęśliwców, którzy w miarę dają sobie radę.
Podział klasowy w krótkim okresie dokonał się w sposób bezwzględny, obnażając prawdziwe oblicze kapitalizmu w globalnym i monetarystycznym, neoliberalnym, Balcerowiczowsko-Hausnerowskim wydaniu. Lansowane, z uporem przez liberałów przekonanie, iż w pierwszej fazie wzbogacą się nieliczni, by potem dobrobyt spłynął na pozostałych, jest z gruntu fałszywe. Nie ma, bowiem granicy pazerności i zachłanności nowej burżuazji. Fałszywa jest również teza, że obniżanie podatków ludziom o wielkich dochodach spowoduje wzrost inwestycji i powstanie nowych miejsc pracy. To nie kapitał tworzy pracę, a praca kapitał. Wiedział o tym już Abraham Lincoln. Pisał on 200 lat temu:
"Praca poprzedza i jest niezależna od kapitału. Kapitał jest owocem pracy i nie mógłby istnieć bez pracy. Praca jest nadrzędna nad kapitałem i zasługuje na o wiele większy szacunek".
W konsekwencji kreowanej przez liberałów i kontynuowanej przez tzw. Lewicę polityki, 5 milionów Polaków żyje poniżej granicy egzystencji, 60 procent żyje poniżej minimum socjalnego.
W ciągu ostatnich 7 lat liczba Polaków żyjących w skrajnym ubóstwie alarmująco się zwiększyła. Mamy do czynienia z wielkim problemem społecznym, istną narodową katastrofą. Drastycznie maleje liczba miejsc pracy: od 1998 r. ubyło aż 1,6 miliona miejsc pracy. W rezultacie pogłębiają się podziały społeczne, wręcz klasowe. Nastąpiła degradacja społeczna "naszej klasy". Dzieje się to wszystko przy biernej postawie Związków Zawodowych. Czasami przy niemrawym sprzeciwie, a często przy aprobacie central, od 16 lat rządzący w imię liberalnych reform," koniecznych przekształceń", z ogromnym zdeterminowaniem odcinają państwo od jego społecznych powinności. Niewątpliwą przyczyną są również nieprzemyślane w skutkach efekty aliansów politycznych Central Związkowych.
Niewypałem był pomysł Solidarności budowania partii AWS z konglomeratu obcych klasowo grup interesów, głównie liberalnych, ale także nacjonalistoczno chrześcijańskich i konserwatywnych. Centrala OPZZ srogo zawiodła się na budowaniu aliansu z SDRP, głównie na skutek prawicowo-liberalnej wolty tego ugrupowania. Taka sytuacja powoduje zachwianie równowagi politycznej, ekonomicznej i społecznej. Miliony ludzi nie mieści się w systemie. Brak reprezentanta politycznego interesów, klasy pracowniczej, powoduje, iż polityka społeczna w Polsce, wbrew Konstytucyjnym gwarancjom, po prostu nie istnieje. A partie, a raczej koterie polityczne budowane na zasadzie wspólnoty powiązań koteryjno-biznesowych bez fundamentów ideowych, lekceważą istnienie i interesy naszej klasy. Państwo wydaje się mieć zobowiązania jedynie wobec nowej lumperburżuazji Brak pracy, bezrobocie, nierówności społeczne, zjawisko biednych pracujących i dziedziczenie biedy, to konsekwencja nierówności między pracą a kapitałem. Tę równowagę może przywrócić, przestrzegające demokracji-państwo. Aby tak się stało uboga większość musi znowu wziąć udział w wyborach. Stanie się tak dopiero w tedy, gdy będzie miała swoją partie. Taka partia musi być antysystemowa, lewicowa i klasowa.
Odpowiadając, więc na tytułowe pytanie, "co się stało z naszą klasą?" Trzeba odpowiedzieć, że nasza klasa, pozbawiona reprezentacji politycznej przegrywa i nic nie zmienią najbliższe wybory. "Nasza klasa" niemająca własnej politycznej reprezentacji, pozbawiona jest wpływu na ustawodawstwo, kreowane dzisiaj w interesie grup uprzywilejowanych. Czy więc należy czekać z założonymi rękoma, wchodząc w niewiarygodne polityczne alianse? Czy też pokusić się o zbudowanie wiarygodnej dla "pracującej klasy" własnej klasowej partii? Opowiadam się za jej szybkim zbudowaniem. Degrengolada dotychczasowej lewicy i spodziewanie efekty rządów prawicy, stwarzają moment niezwykle sprzyjający, aby się o to pokusić. Dziś " przegrana Klasa", aby nie przegrywała trwale musi zbudować własną partię. Partię socjalistyczno - pracowniczą. Partię klasową. Partię pracujących. Za nią się opowiadam, dla budowania Polski sprawiedliwej, Polski przyjaznej, Polski równych obywateli.
Fałszem, bowiem jest neoliberalizm i głoszone przez niego twierdzenie o nieistnieniu trzeciej drogi między komunizmem a rozumianym neoliberalnie kapitalizmem, w którym państwo nie prowadzi polityki gospodarczej i społecznej. Polityka gospodarcza państwa uznana jako zasada i konkretnie sformułowana musi służyć z definicji interesom państwa i żyjącemu w jego granicach społeczeństwa. Odrzucenie tej praktyki jako zasady, służy wyłącznie małym grupom oligarchów. Czas byśmy jako klasa odzyskali rzeczywisty wpływ na jej kształt poprzez własną klasową reprezentacje polityczną. Czas nadać polityczną wagę zasadzie solidaryzmu klasowego.
Zdzisław Tuszyński
Przewodniczący Federacji Związków Zawodowych "METALOWCY"
Warszawa, dnia 11.06.2005 r.
DO LUDZI PRACY
Zbliża się kolejna rocznica Sierpnia Czas, w którym robotnicy w ówczesnej Polsce upomnieli się o swoje prawa. Dzisiaj, po 25 latach od tej Rocznicy, po 16 latach restauracji kapitalizmu, przyszedł czas, by wzorem naszych poprzedników RAZEM, upomnieć się o prawa tych, którzy przegrali, którzy ponoszą rzeczywiste ciężary przebudowy ustroju PAŃSTWA POLSKIEGO, o ludzi bez pracy i prawa do świadczeń, bez szansy, bez nadziei eksmitowanych na bruk, bezdomnych. Współczesnych WOLNYCH NAJMITÓW. Odrzuconych przez bezwzględny SYSTEM. Bez własnej reprezentacji politycznej. Dalej, pokornie nie możemy się godzić na:
- pogłębianie olbrzymiego rozwarstwienia dochodów i ubożenia większości polskiego społeczeństwa. Nie możemy się godzić na budowę KLASOWYCH PODZIAŁÓW.
- pozostawianie bezrobotnych bez prawa do zasiłku,
- piętnowanie biednych mianem NIEUDACZNIKÓW ŻYCIOWO NIEZARADNYCH,
- zastępowanie państwa INSTYTUCJAMI CHARYTATYWNYMI,
- na zastraszająco rosnące BEZROBOCIEEI BEZDOMNOŚĆ,
- budowanie OLIGARCHII gardzącej resztą społeczeństwa i łamanie zasad DEMOKRATYCZNEGO SPOŁECZEŃSTWA.
Celem transformacji miało być budowanie demokratycznego państwa, jako PORZĄDKU opartego na GODNOŚCI KAŻDEGO CZŁOWIEKA. Państwa PRZYJAZDNEGO.
Tak się nie STAŁO. Tak się nie DZIEJE. Dlatego KOFERENCJA PRACOWNICZA LUDZI PRACY wzywa do zbudowania Partii Klasy Pracującej. Tylko WSPÓLNIE możemy obronić model państwa PRZYJ AZDNEGO. Wiara, że Europa i politycy zrobią to za nas byłaby naiwnością. KONFERENCJA PRACOWNICZA
Warszawa dn. 11.06.2005r.