Tekst pochodzi ze strony GPR http://www.gpr.webpark.pl/


Ruch robotniczy w Polsce – w przeddzień kolejnej neoliberalnej ofensywy

Głos GRUPY NA RZECZ PARTII ROBOTNICZEJ na IV Ogólnopolskiej Konferencji Pracowniczej

Po kompromitujących rządach SLD nadciąga „czarna noc” neoliberalnej prawicy. Pod wodzą braci Kaczyńskich, Tuska i Rokity czeka nas kolejna neoliberalna ofensywa wymierzona w klasę robotniczą i związki zawodowe.

Żadna z obecnych partii nie powstrzyma recydywy neoliberalnej prawicy!

Sytuacja wydaje się naprawdę beznadziejna. Na oficjalnej scenie politycznej nie ma nikogo, kto mógłby powstrzymać recydywę neoliberalnej prawicy. Przyszła opozycja parlamentarna składać się będzie z sił populistycznych (Samoobrona) lub prawicowo-populistycznych (Liga Polskich Rodzin). Nie tylko nie mają one programowo nic do zaoferowania ludziom pracy, ale mogą być, zwłaszcza faszyzująca (i thatcheryzująca) LPR, równie groźne jak PO.

Tzw. „lewicy”, czyli SLD i jej klonów (SDPL), w ogóle nie warto brać pod uwagę. SLD samo skazało się na polityczny niebyt – nie tylko z powodu afer. SLD zawiodło oczekiwania milionów wyborców, którzy głosowali na tę partię licząc, że – zgodnie z przedwyborczymi obietnicami – odrzuci ona neoliberalizm i naprawi kraj po antyspołecznych reformach rządu Buzka. To samo SLD, które obiecywało prospołeczną politykę, wysunęło do władzy takich ludzi jak Hausner i Belka, którzy dziś – nie musząc zmieniać poglądów – przechodzą w szeregi jawnych neoliberałów z Unii Wolności bis.

SLD skompromitowało sztandar lewicy 

„Lewicowe” rządy nie były w stanie (a raczej nie chciały) „odkręcić” AWS-owskich reform, ani załagodzić ich społecznych konsekwencji – bolesnych dla biedniejszej części społeczeństwa. SLD nie powstrzymało rozkładu polskich kolei – wynikającego z ich rozczłonkowania (przez rząd Buzka) na różne – pasożytujące na sobie – spółki. Zamiast stanąć po stronie kolejarzy i pasażerów, SLD kontynuowało AWS-owski plan prywatyzacji i regionalizacji spółek kolejowych, prowadzący w efekcie do kasowania nierentownych połączeń, likwidacji miejsc pracy i pasożytnictwa prywatnego kapitału na publicznej infrastrukturze kolejowej. „Lewicowe” rządy nie były w stanie powstrzymać także degradacji polskiej służby zdrowia – po neoliberalnej reformie AWS, zmieniającej zasady finansowania służby zdrowia w celu wymuszania na – nierentownych z natury – ZOZ-ach rentowności kosztem pacjentów i miejsc pracy (pielęgniarek i inn.). Pozorna centralizacja (powołanie Narodowego Funduszu Zdrowia) nie tylko nie odwróciła tej tendencji, ale okazała się tylko kolejnym etapem na drodze do pełnego urynkowienia „publicznej” służby zdrowia. Rozkład obydwu tych dziedzin, zapoczątkowany wcześniej, trwał w najlepsze przez cały okres rządów SLD. 

SLD skompromitowało sztandar lewicy. Sztandar, do którego nie miało prawa, ale który zapewnił tej partii olbrzymi sukces wyborczy w 2001 roku. Rządy Millera i Belki nie zerwały z neoliberalnym kursem rządu Buzka. Kontynuowały ten sam kierunek, co wszystkie prawicowe gabinety. Ze względu jednak na swoją bazę wyborczą i niejednolitość wewnętrzną, SLD nie mogło kontynuować tego kursu konsekwentnie. Rządom Millera i Belki nie udało się przeforsować planu Hausnera. W rozmaitych sprawach społeczno-ekonomicznych, kluczowych dla interesów klasy robotniczej, SLD przejawiało istotne wahania. Nie ma wątpliwości, że gdyby w tym samym czasie rządziła Platforma, nie byłoby żadnych wahań i skrupułów: wszystkie wyłaniające się kwestie byłyby automatycznie rozstrzygane na niekorzyść klasy robotniczej.

Pod presją robotniczych protestów – liberałowie pękają!

W 2002 i 2003 roku miały miejsce w Polsce dwie fale protestów robotniczych w obronie upadających branż i zakładów przemysłowych. Pod presją protestów, SLD zdecydowało się na wariant interwencjonistyczny: zwiększenie dotacji dla zagrożonych przedsiębiorstw (i ich częściowe oddłużenie), co pozwoliło uratować pewną ilość miejsc pracy i zapobiegło upadkowi niektórych zakładów. Wzrost koniunktury na polski węgiel wyhamował (na razie) neoliberalne ataki na górnictwo – ataki, które trapiły tę branżę przez cały okres transformacji, a których punkt kulminacyjny nastąpił pod rządami AWS i UW (w wyniku kapitalistycznej transformacji zatrudnienie w górnictwie spadło grubo ponad połowę).

Musimy jednak pamiętać, że złagodzenie neoliberalnej polityki w stosunku do tzw. nierentownych zakładów i branż nie było po prostu „prezentem” od „lewicowej” SLD dla ludzi pracy, ani też automatyczną konsekwencją wzrostu gospodarczego i zmian w koniunkturze. Wprowadzenie interwencjonistycznych rozwiązań było przede wszystkim efektem twardych walk – prowadzonych przez załogi wielu przedsiębiorstw przemysłowych, od stoczniowców po górników. I to jest właśnie jedyna efektywna droga ratowania przemysłu i miejsc pracy przed ciosami usłużnych wobec kapitału elit politycznych – jedyna efektywna droga obrony interesów klasy robotniczej. Niestety skala tych protestów i ich koordynacja były daleko niewystarczające do tego, by doprowadzić do zasadniczej zmiany kierunku politycznego, realizowanego przez wszystkie rządy po 1989 roku.

Ostatni dzwonek by zewrzeć szeregi

Po 16 latach porażek, w obliczu nadchodzącego szturmu sił najdzikszego neoliberalizmu, polska klasa robotnicza stoi przed następującym dylematem:

-          albo odwoła się do swoich najsilniejszych klasowych atutów i wkroczy na drogę otwartej, skoordynowanej i solidarnej walki z kapitałem i jego politycznymi elitami;

-          albo da sobie złamać kręgosłup i na długie lata utraci jakąkolwiek zdolność obronną.

Przeciwnik będzie teraz silniejszy. Na miejsce miękkich neoliberałów (Belka, Hausner i Piechota), zmuszonych, ze względu na swoje polityczne zaplecze, do  – przynajmniej częściowego – liczenia się z opinią OPZZ, przyjdą teraz ludzie, którzy nie będą mieć żadnych zobowiązań – poza zobowiązaniami wobec prywatnego kapitału. To prywatny kapitał nabił – własną, grubą kasą – ponad 20-procentowe poparcie swojej faworytce, Platformie. A ludzie Platformy pokazali już (chociażby za rządów AWS), jaka jest ich determinacja w „restrukturyzowaniu” przemysłu i likwidowaniu miejsc pracy.

Jeżeli górnicy, hutnicy, metalowcy, kolejarze i stoczniowcy nie wystąpią razem w obronie polskiego przemysłu i transportu, jego mocy produkcyjnych i miejsc pracy; jeżeli związki zawodowe pozwolą wypchnąć się poza bramy zakładów pracy; jeżeli świat pracy pozwoli na kolejne niekorzystne zmiany w prawie pracy – polska klasa robotnicza poniesie katastrofalną porażkę, po której długo się nie podniesie.

Nie potrzebujemy kolejnej partii parlamentarnych politykierów

Ratunku nie należy poszukiwać na dzisiejszej scenie politycznej. Żadna partia nie da robotnikom nic za darmo – bez walki. Bo reguły kapitalistycznej demokracji parlamentarnej są dla ludzi pracy bezlitosne i sprzyjają zawsze bogatym. Zgodnie z zasadą: „nawet jeśli nie głosowałeś na Balcerowicza – wybrałeś Balcerowicza”. Albo wręcz: „nawet jeśli głosowałeś przeciwko Balcerowiczowi – wybrałeś Balcerowicza”.

Bo żeby liczyć się w polityce i móc rozpropagować swój program, trzeba mieć pieniądze – a te ma tylko kapitał. Kapitał płaci, więc wymaga. Partie, które mają realną alternatywę programową dla neoliberalizmu i kapitalizmu, są eliminowane już na tym wstępnym etapie – opinia publiczna nie dowie się o ich istnieniu, nie zobaczy ich haseł na kosztownych billboardach.

Na scenie politycznej nie brakuje oczywiście partii, które dystansują się od neoliberalizmu. Partie prawicowo populistyczne (jak LPR) – umiejące manipulować nastrojami biedniejszych i sfrustrowanych wyborców – są zawsze podporą i sojusznikiem neoliberalnego establiszmentu. Znajdują one sponsorów wśród przedstawicieli polskiego kapitału, w tym drobnych przedsiębiorców, rozgoryczonych dyktatem zagranicznych koncernów. We wszystkich kluczowych kwestiach stoją one po stronie kapitału – przeciwko ludziom pracy. Bo cała klasa kapitalistyczna – niezależnie od rozmiarów posiadanego kapitału i jego narodowego pochodzenia – złączona jest silną więzią wspólnych interesów, wymierzonych w prawa pracownicze i socjalne funkcje państwa.

Również oficjalna „lewica” (typu SLD) nie jest alternatywą dla neoliberalizmu. Partie socjaldemokratyczne są tak silnie zaprzyjaźnione z biznesem, że ten – w zamian za wymierne korzyści – przymyka oczy na ich socjalne obietnice przedwyborcze. Partie oficjalnie nieliberalne (czy to „lewicowe”, czy to populistyczno-prawicowe) są kapitałowi potrzebne – ponieważ większość wyborców nigdy nie zagłosuje na jawny, czysty neoliberalizm. Nawet partie ultraliberalne (PO i PiS) głoszą niekiedy program neoliberalny w sposób zamaskowany – przykryty dla niepoznaki grubą warstwą tematów zastępczych, typu „rewolucja moralna” czy „walka z korupcją”.

 

Ale podstawowy problem obecnej „demokracji” polega na tym, że nawet ci politycy, którzy doszli do władzy pod hasłem „Precz z Balcerowiczem!” – podlegają brutalnemu szantażowi ze strony kapitału. Presja giełdy i międzynarodowych instytucji kapitalistycznych, permanentna groźba ucieczki kapitału w miejsca, gdzie koszty pracy są niższe, zmusza całą elitę polityczną – niezależnie od deklarowanych podczas kampanii poglądów – do ulegania dyktatowi krajowego i zagranicznego kapitału.

Robotnicy nie potrzebują kolejnej partii funkcjonującej w ramach logiki kapitalistycznej demokracji parlamentarnej, logiki, zgodnie z którą jedynym celem jest dostanie się do parlamentu, by tam robić to, co podpowiedzą eksperci z Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”. Partia, której celem jest sukces wyborczy i poupychanie swoich ludzi na posadkach w ministerstwach i zależnych od państwa spółkach, nigdy nie zaryzykuje otwartego konfliktu ze światem kapitału – bo to grozi politycznym samobójstwem. Kapitał na tysiące sposobów może dyscyplinować i karać nieposłusznych polityków i urzędników. 

Partia robotniczego protestu

Robotnicy potrzebują partii zupełnie innego typu – partii, koordynującej protesty robotnicze i akcje strajkowe w skali całych branż i całego kraju. Partii, która – przełamując partykularyzmy branżowe i podziały na centrale związkowe – stanie na straży jednolitych interesów całej polskiej klasy robotniczej i innych warstw świata pracy najemnej. Partii, której celem będzie nie dostanie się do Sejmu, ale budowanie solidarności robotniczej w walce z kapitałem, organizowanie solidarnościowych akcji protestacyjnych jednoczących pracowników wszystkich branż, rentownych i nierentownych, upadających i rozwijających się. Załoga każdego poszczególnego przedsiębiorstwa jest bezbronna w obliczu dyktatu właścicieli, menedżmentu i stojących na straży ich interesów sił represji: policji i prywatnych firm ochroniarskich. Wyciągnijmy wreszcie wnioski z bohaterskich walk robotników Fabryki Kabli Ożarów! Tylko wspólne wystąpienia – zarówno fizyczne wspieranie walczących w danym mieście pracowników przez załogi z innych zakładów i miast, jak i solidarnościowe akcje strajkowe w innych zakładach i miastach – mogą powstrzymać likwidację miejsc pracy i rozbijanie zakładów przemysłowych. Potrzebujemy więc partii, która taką klasową solidarność będzie w stanie zbudować. Żeby taka partia mogła powstać i rzeczywiście jednoczyć walki robotnicze w skali kraju, żeby mogła się ona cieszyć niezbędnym do tego autorytetem wśród załóg – nie może być w niej miejsca dla zawodowych polityków, skażonych parlamentarnym politykierstwem. Nie zbudujemy jej poprzez jakieś przegrupowania w istniejących partiach, nawet tych „lewicowych”. Inicjatywa budowy takiej partii musi iść od dołu, od załóg. Od zakładowych organizacji związkowych i zakładowych komitetów protestacyjnych. Kluczowe znaczenie będzie mieć pozioma współpraca załóg i bojowych, uczciwych organizacji zakładowych, a nie odgórne porozumienia biurokracji związkowych. We wszystkich istniejących obecnie centralach związkowych są ludzie i organizacje zakładowe, które u siebie, w swoich zakładach, autentycznie bronią interesów pracowniczych. W tych samych centralach są również organizacje przeżarte układami i polityczną korupcją, troszczące się głównie o interesy swoich spółek związkowych itp. Takie organizacje często paraliżują akcje protestacyjne inicjowane przez konkurencyjne związki, bądź wręcz występują w charakterze łamistrajków (jak np. w Tramwajach Warszawskich).

Potrzebujemy partii opartej na bojowych i uczciwych związkowcach – gotowych przełamać podziały historyczne w imię walki o wspólne interesy świata pracy. Partii zrzeszającej autentycznych liderów robotniczych, którzy sprawdzili się jako przywódcy swoich załóg, organizatorzy protestów i strajków. Takich ludzi nie brakuje. Niektórzy z nich biorą udział w IV Ogólnopolskiej Konferencji Pracowniczej. Zewrzyjmy szeregi zanim będzie za późno. Odrzućmy ostatnie iluzje co do obecnych partii politycznych. Odrzućmy ideologiczne kłamstwa, że klasa robotnicza jest siłą schyłkową, wymierającą. Klasa robotnicza nadal dysponuje (potencjalnie) olbrzymią siłą. Tą siłą jest strajk generalny. Tą siłą jest skoordynowany w skali całego kraju protest robotniczy. Tą siłą jest strajk okupacyjny. Tą siłą jest możliwość przejmowania zakładów pod robotnicze zarządzanie. Polski ruch robotniczy musi wreszcie wykorzystać swoje atuty, swoją rzeczywistą siłę – przypomnieć sobie swoje najlepsze tradycje.

Ruch robotniczy nie może też zapominać, że jego historycznym zadaniem była (i musi być nadal) walka o przejęcie władzy politycznej przez ludzi pracy i ustanowienie nowego porządku politycznego, opartego na wieloszczeblowej demokracji robotniczej. Jest to oczywiście cel odległy, perspektywiczny. Zadaniem na dziś jest dopiero wyjście z historycznego dołka i wkroczenie na drogę stopniowego zwiększania pozycji społecznej i politycznej klasy robotniczej, poprzez wymuszanie na kapitalistach i ich państwie kolejnych – coraz korzystniejszych dla świata pracy – rozwiązań ekonomicznych, społecznych i politycznych. Droga ta powinna prowadzić – w miarę rozwoju samoorganizacji politycznej środowisk robotniczych – do pełnego upodmiotowienia świata pracy, tj. rzeczywistego uspołecznienia gospodarki, łączącego robotnicze zarządzanie na szczeblu zakładów pracy z demokratycznym planowaniem całej gospodarki przez instytucje odpowiedzialne wobec ludzi pracy.

Propozycje programowe

Politycy prawicy bredzą dziś o IV Rzeczpospolitej. Obiecują „naprawę” kraju – wyniszczonego „aferami” i „korupcją”. Ale my nie potrzebujemy takiej „naprawy”. Tylko klasa robotnicza może naprawić kraj – wyniszczony kapitalistyczną transformacją i jej „osiągnięciami”: masowym bezrobociem, narastającą nędzą, obłożnie chorą służbą zdrowia, prywatyzacyjną masakrą przemysłu, głodującymi dziećmi itd. Receptą na choroby III RP jest tylko program polityczny wyrażający interesy klasy robotniczej:

-          program ratowania upadającego przemysłu i miejsc pracy;

-          program przywrócenia opiekuńczych funkcji państwa i autentycznej polityki społecznej, likwidującej biedę, niedożywienie i bezdomność;

-          program likwidacji bezrobocia, poprzez powrót do polityki pełnego zatrudnienia.

Taki program może zdobyć poparcie większości polskiego społeczeństwa – wszystkich tych, którzy ucierpieli z powodu transformacji, rozkładu polskiego przemysłu i jego socjalnej infrastruktury. Może on zjednoczyć środowiska związkowe i robotnicze – autentycznie zaangażowane w obronę interesów ludzi pracy, w poprzek podziałów historycznych. Grupa na rzecz Partii Robotniczej wysuwa następujące propozycje programowe:

1. Bezwarunkowe wstrzymanie restrukturyzacji i redukcji mocy produkcyjnych przedsiębiorstw – jeżeli wiążą się one (bezpośrednio lub pośrednio) ze zwolnieniami grupowymi (niezależnie od ich formy prawnej). Zakaz rozbijania przedsiębiorstw na odrębne spółki.

2. Bezwarunkowe wstrzymanie trwających obecnie procesów prywatyzacyjnych (niezależnie od przyjętej ścieżki prywatyzacyjnej).

3. Bezwzględny obowiązek respektowania pakietów socjalnych i inwestycyjnych w sprywatyzowanych przedsiębiorstwach – pod groźbą konfiskaty przedsiębiorstwa.

4. Bezwzględny zakaz nieterminowego wypłacania pensji pracownikom. Natychmiastowa wypłata należnych wynagrodzeń wszystkim pracownikom.

5. Zakaz zwolnień grupowych – jeżeli zwalniani pracownicy nie mają zapewnionych alternatywnych miejsc pracy na zbliżonych warunkach socjalno-płacowych (przekwalifikowywanie pracowników musi się odbywać na koszt państwa lub zwalniającego pracodawcy).

6. Natychmiastowa konfiskata przez państwo wszystkich przedsiębiorstw:

- które deklarują redukcje zatrudnienia;

- które znajdują się na krawędzi bankructwa, bądź są głęboko zadłużone;

- które nie wypłacają swoim pracownikom pensji w terminie;

- których właściciele wykorzystują ich majątek w sposób zasadniczo niezgodny z jego przeznaczeniem (o ile prowadzi to do niszczenia tego majątku, wiąże się z obniżaniem dotychczasowych warunków pracy, czy toruje drogę zwolnieniom);

- których obecni właściciele nabyli je w celu tzw. „wrogiego przejęcia”;

- których właściciele uniemożliwiają prowadzenie działalności związkowej;

- w których łamane są inne prawa pracownicze.

7. Skonfiskowane przez państwo przedsiębiorstwa powinny zostać objęte robotniczą kontrolą (łącznie z kontrolą finansową) – w formie i zakresie odpowiadającym załodze.

8. Jawność polityki finansowej i inwestycyjnej przedsiębiorstw wobec załóg. W przypadku ujawnienia praktyk drenażu finansowego przedsiębiorstw przez właścicieli – konfiskata.

9. Reorganizacja przedsiębiorstw, których potencjał produkcyjny nie jest obecnie w znaczącym stopniu wykorzystywany, w celu odtworzenia zlikwidowanych wcześniej miejsc pracy. Przywrócenie do pracy w tych przedsiębiorstwach ich byłych pracowników, którzy sobie tego życzą. W przypadku sabotowania takiej reorganizacji przez prywatnych właścicieli – konfiskata.

10. Przymusowe odtworzenie zlikwidowanych wcześniej miejsc pracy – tam, gdzie w wyniku zwolnień zauważalnie wzrosła intensywność pracy poszczególnych pracowników.

11. Tam, gdzie regularnie stosuje się nadgodziny (albo dochodzi do przypadków bezprawnego wydłużania czasu pracy) – obowiązkowe tworzenie nowych etatów.

12. W przedsiębiorstwach usytuowanych w regionach o szczególnie wysokim bezrobociu – skracanie czasu pracy w celu tworzenia nowych etatów.

13. Tworzenie przez państwo przedsiębiorstw publicznych – zatrudniających byłe załogi dużych przedsiębiorstw (zwłaszcza tam, gdzie byli pracownicy przedsiębiorstwa zamieszkują nadal w tej samej okolicy). Profil tych przedsiębiorstw musi uwzględniać kwalifikacje byłych załóg takich przedsiębiorstw. 

14. Rewizja Kodeksu Pracy – usunięcie wszystkich poprawek, wprowadzonych w ostatnich latach, których celem było ograniczenie praw pracowniczych i promocja „elastycznych” (wygodnych dla pracodawców) form zatrudnienia.

15. Obniżka cen komunikacji miejskiej i darmowy transport dla wszystkich pracowników dojeżdżających do swojego zakładu z innej miejscowości. Darmowy transport dla bezrobotnych.

16. Nacjonalizacja wszystkich spółek kolejowych – połączenie ich w jedno przedsiębiorstwo państwowe. Przywrócenie skasowanych przejazdów pasażerskich.

17. Finansowanie służby zdrowia bezpośrednio z budżetu państwa i realne zwiększenie nakładów na opiekę zdrowotną. Zapewnienie realnej bezpłatności wszelkich podstawowych usług medycznych – wszystkim osobom mało- i średnio-zamożnym. Pełne wykorzystanie istniejącego sprzętu medycznego. Udostępnienie luksusowych jednostek służby zdrowia wszystkim potrzebującym.

18. Konfiskata mieszkań, należących do bogatych spekulantów mieszkaniowych – i ich egalitarna dystrybucja.

19. Wycofanie się Polski z udziału w imperialistycznych awanturach USA i NATO. Środki finansowe przeznaczane dotychczas na operacje militarne muszą zasilić fundusz ratowania upadających przedsiębiorstw.

Proponowane przez nas rozwiązania radykalnie kolidują z zasadami gospodarki kapitalistycznej. Bo wszelka walka o interesy robotnicze, o godne warunki socjalne dla ludzi pracy, wszelka walka z nierównościami społecznymi, nędzą i bezrobociem musi nieuchronnie zderzać się z regułami kapitalizmu. Powyższe rozwiązania same w sobie nie rozwiązują automatycznie zasadniczych problemów społecznych zrodzonych przez kapitalizm. Wskazują jedynie na konieczny kierunek walki. Ten kierunek to właśnie ograniczanie sfery panowania kapitału i narzucanych przezeń zasad (z zasadą maksymalizacji zysku na czele). Walka ta powinna – naszym zdaniem – prowadzić ostatecznie do zniesienia kapitalizmu i uspołecznienia gospodarki – poddania całego życia gospodarczego demokratycznej kontroli ludzi pracy i, tym samym, podporządkowania go ich interesom. Tak, aby zaspokajanie potrzeb społecznych (a nie maksymalizacja indywidualnych zysków) stało się głównym celem działalności gospodarczej.

Czy nasze postulaty są realne? Wszystko zależy od siły, stopnia zorganizowania i politycznego „uzbrojenia” ruchu robotniczego. Liczymy, że walka o te postulaty przyczyni się do wzmocnienia ruchu robotniczego i przygotuje go do batalii o kolejne zdobycze – aż do pełnego upodmiotowienia świata pracy.