Poniżej dwa teksty, które były rozdawane na OKP 4. Ciekawe czy pod listem podpisze się bywalec różnych demonstracji antywojennych -Maciej Stańczykowski -autor artykułu: "Konstytucja albo śmierć" - http://www.nie.com.pl/main.php?dzial=akt&id=5784&zaznacz=Stańczykowski , który wkleiliśmy na samym dole, gdzie pisze: "Unia, jeśli chce mieć wpływ na gospodarcze i polityczne wydarzenia na świecie, potrzebuje tej konstytucji. Potrzebuje wspólnej polityki zagranicznej, ministra spraw zagranicznych UE i europejskiej dyplomacji. Potrzebuje wspólnych, unijnych sił zbrojnych.".


Dariusz Zalega

List otwarty
Dla Europy solidarności, przeciwko neoliberalnej eurokonstytucji

Polski świat polityczny, media, a nawet artyści - wszyscy wychwalają zalety Traktatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy. Polskie społeczeństwo ma przystać na eurokonstytucję, nie znając nawet jej treści. Ale tak naprawdę mało kto w Polsce ją zna, biorąc pod uwagę rozwlekłość tego dokumentu (ponad 600 stron z załącznikami!), a jakąkolwiek debatę zdominowały polskie spory o wartości chrześcijańskie i podział władzy zapisane w eurokonstytucji. Nasze podejście jest inne - ponieważ opowiadamy się za Europą solidarności społecznej i międzynarodowej, występujemy przeciwko Traktatowi konstytucyjnemu. Jesteśmy przeciw tej eurokonstytucji ponieważ: za najwyższą wartość uznaje ona "zasady ekonomii wolnego rynku i wolnej konkurencji" do których ma dostosować się polityka Unii Europejskiej (art. 11-69); likwiduje prawa pracownicze, które zawarte były w konstytucjach krajowych -prawo do pracy zastąpiono "prawem do podejmowania pracy" (11-75-1) i "swobodą poszukiwania zatrudnienia, wykonywania pracy, korzystania z prawa przedsiębiorczości oraz świadczenia usług w każdym Państwie Członkowskim" (II-75-2); ponadto przyznano pracodawcom prawo do... strajku "w obronie swoich interesów", czyli po prostu do lokautu (11-88); nie bierze pod uwagę praw socjalnych zawartych we wcześniejszych dokumentach międzynarodowych - prawo do mieszkania zastąpiono "prawem do pomocy mieszkaniowej" (II-94-3); zabrakło praw do dochodu minimalnego czy do emerytury; tworzy podstawę prawną do likwidacji służb publicznych, mających gwarantować usługi obywatelom niezależnie od poziomu ich zamożności - "Państwa Członkowskie dążą do liberalizacji usług w zakresie wykraczającym poza zobowiązanie wynikające z europejskich ustaw ramowych" (11-148); wspiera militaryzację Europy - "Państwa Członkowskie zobowiązują się do stopniowej poprawy swych zdolności obronnych" (1-41-3), czyli zwiększenia wydatków wojskowych. Nic takiego nie napisano na temat wydatków na szkolnictwo czy służbę zdrowia! To tylko kilka przykładów, dowodzących, że nowa konstytucja Unii Europejskiej ma na celu stworzenie podstaw prawnych dla dominacji antyspołecznej polityki neoliberalnej w Europie. Odrzucenie tej konstytucji nie będzie oznaczać katastrofy dla Europy, ale jej przyjęcie byłoby katastrofą dla społeczeństw naszego kontynentu.
Listy z podpisami prosimy odsyłać na adres: ATTAC, skr, poczt, 67, 25-953 Kielce 12
www.niedlaeurokonstytucji.attac.pl


Joanna Bonisławska -pielęgniarka/położna
Reforma służby zdrowia i jej konsekwencje

Istotna zmiana w organizacji systemu zabezpieczenia społecznego w zakresie rzeczowych świadczeń leczniczych w Polsce nastąpiła wraz z wejściem w życie ustawy z dnia 6 lutego 1997 roku o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. System powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego zaczął funkcjonować od dnia 1 stycznia 1999. W swoich założeniach ideowych i aksjologicznych system ten stanowił odejście od dotychczas funkcjonującego systemu budżetowego finansowania opieki zdrowotnej na rzecz budowania niezależnego od budżetu systemu finansowania świadczeń zdrowotnych.
Wprowadzenie systemu ubezpieczenia zdrowotnego doprowadziło do głębokich przeobrażeń w zakresie funkcjonowania opieki zdrowotnej w Polsce, a w szczególności zasad i mechanizmów finansowania świadczeń zdrowotnych. W celu finansowania świadczeń zdrowotnych ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym powołała do życia instytucję ubezpieczenia zdrowotnego, tj. kasy chorych, które stanowią trzon organizacyjny tego systemu. Gromadzą one środki finansowe pochodzące ze składek na ubezpieczenia zdrowotne, zarządzają nimi i zakupują świadczenia zdrowotne.
Ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym doczekała się w ciągu 4 lat jej obowiązywania aż 33 nowelizacji. Związane one były zarówno z tempem dokonujących się zmian, jak i nowymi potrzebami wynikającymi ze zmian życia gospodarczego, zmuszającymi przepisy prawne do ciągłego podążania za przeobrażającą się rzeczywistością.
W dniu 18 grudnia 2002 roku Sejm RP uchwalił ustawę o powszechnym ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia, która to ustawa uchyliła ustawę z dnia 6 lutego 1997 roku o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Dotychczasowy system 17 kas chorych został zastąpiony przez jeden podmiot - instytucję ubezpieczenia zdrowotnego - Narodowy Fundusz Zdrowia. Narodowy Fundusz Zdrowia jest instytucją ubezpieczenia zdrowotnego, co oznacza, iż stanowi organizacyjny fundament systemu ubezpieczenia zdrowotnego. Podstawową funkcją Narodowego Funduszu Zdrowia jest realizacja ubezpieczenia zdrowotnego, która wyraża się w:
gromadzeniu środków finansowych pochodzących ze składek na ubezpieczenie zdrowotne; zarządzaniu gromadzonymi środkami finansowymi; zapewnieniu świadczeń zdrowotnych na rzecz osób objętych ubezpieczeniem zdrowotnym. Efekty zachodzących zmian w ochronie zdrowia okazały się bardzo niekorzystne zarówno dla pacjentów, jak i pracowników ochrony zdrowia. W sytuacji pacjentów jest to utrudniony dostęp do usług medycznych. Widoczne jest to szczególnie w trudnościach w dostępie do lekarzy specjalistów, gdzie okres oczekiwania na wizytę wynosi nawet kilka miesięcy oraz w tym, że w ostatnich latach zanotowano spadek łóżek szpitalnych, mimo wzrostu liczby szpitali, co powoduje utrudnienie w dostępie do szpitali. Efektem tych utrudnień jest krytyczna ocena społeczeństwa polskiego na temat funkcjonowania ochrony zdrowia po reformie, jak też na temat trudności w dostępie do wielu świadczeń zdrowotnych, które poprzez reformę miały stać się dostępne każdemu pacjentowi.
Ważnym wskaźnikiem oceny dostępu do usług medycznych jest liczba pracowników medycznych - pielęgniarki i położne, których liczba zatrudnienia w ostatnich latach znacznie spadła. Ograniczenie zatrudnienia w sektorze zdrowotnym nie jest najlepszą metodą podnoszenia efektywności jego funkcjonowania. Wbrew potocznemu mniemaniu, pielęgniarki interesują się standardem usług medycznych w równym albo wyższym stopniu, niż walką o własne wynagrodzenia. Stopniowe zmniejszanie ilości pielęgniarek w szpitalach prowadzi do tego, co związki zawodowe pielęgniarek uznają za eksperymentowanie na narodzie. Eksperymentuje się na pacjentach (czy jedna pielęgniarka może obsługiwać 40 pacjentów podczas 12-godzinnego dyżuru?), a także na pielęgniarkach (jakiej wytrzymałości psychicznej i fizycznej wymaga się od osób, które muszą takim zadaniom sprostać? Czy to w ogóle możliwe?). Nikt już nie respektuje rozporządzenia minister Cegielskiej o minimalnych normach zatrudnienia. Pielęgniarki walczą również o podniesienie prestiżu społecznego i ekonomicznego własnego zawodu oraz o możliwości podnoszenia kwalifikacji. Nadal popularna dysproporcja pensji lekarzy i pielęgniarek, szczególnie tych z wyższym wykształceniem, budzi coraz większy opór.
Charakterystyczna jest także dla ostatnich lat likwidacja szkół medycznych, co wiąże się z mniejszą liczbą wykwalifikowanych pielęgniarek, co już teraz uwidacznia się w brakach personelu w szpitalach. Czynnikiem odstraszającym młode osoby od podjęcia studiów medycznych są bardzo niskie płace oraz znaczne uciążliwości warunków pracy.


Maciej Stańczykowski

Konstytucja albo śmierć

Odrzucenie unijnej konstytucji ucieszy Busha, bo osłabi Europę jako siłę polityczną i gospodarczą.

W październiku Polacy zdecydują, czy chcą poprzeć czy odrzucić projekt nowej europejskiej konstytucji. Wcześniej zadecydują o tym Francuzi i Holendrzy. Mało kto wie, nad czym właściwe głosuje i dlaczego jest za lub przeciw. A szkoda. Bo idzie o być czy nie być Unii Europejskiej.

Jak w czeskim filmie

W Holandii, gdzie ma się odbyć referendum, ponad połowa obywateli zamierza głosować na „nie”. Wśród nich 55 proc. chce w ten sposób zaprotestować przeciw wprowadzeniu euro. Zaś 52 proc. sądzi, że zablokuje możliwość wejścia Turcji do UE. Tymczasem wejście do strefy euro nie jest regulowane przez traktat konstytucyjny i jego przyjęcie lub nie nic w tej kwestii nie zmieni. Przyszłe wejście Turcji do UE także nie ma bezpośredniego związku z konstytucją.
Przeciw konstytucji występują solidarnie prawica i radykalna lewica. Narodowcy twierdzą, że nowa konstytucja to mniej demokracji i więcej władzy dla unijnych biurokratów. Slogan chwytliwy i zupełnie kłamliwy. Konstytucja zwiększa w praktyce wpływ parlamentów narodowych przy tworzeniu prawa unijnego. Co istotne, przyjęcie traktatu spowoduje wzrost znaczenia parlamentu europejskiego. Jednej z niewielu demokratycznie wybieranych instytucji w UE. Traktat wprowadza też system inicjatywy obywatelskiej oraz wymóg jawności obrad Rady Ministrów.
Radykalna lewica zarzuca konstytucji, że jest nazbyt neoliberalna i promuje Europę rynku miast Europy socjalnej. Chodzi o to, że nie ma w niej zapisów wykluczających usługi publiczne spod reguł wolnej konkurencji. Lewicy nie podoba się również, że UE proponuje swoim obywatelom wspólny rynek pod dyktatem wolnej konkurencji.
To wszystko prawda. Lecz w tej samej konstytucji jest też zapis mówiący, że UE stosując wysoko konkurencyjną ekonomię społeczną rynku będzie zmierzać do pełnego zatrudnienia i postępu społecznego. Jest też jakże lewicowo brzmiący zapis o tym, że Unia chce zwalczać wyłączenia społeczne i dyskryminacje oraz wspierać sprawiedliwość i ochronę socjalną, równość praw kobiet i mężczyzn. W artykule dotyczącym koordynacji polityki gospodarczej i zatrudnienia jest zapis o tym, iż Unia może podejmować inicjatywy w celu zapewnienia koordynacji polityki społecznej państw członkowskich. Biorąc pod uwagę fakt, że za kilka miesięcy Polską będzie rządzić neoliberalna i antypracownicza koalicja PiS i PO, to jest to raczej dobra wiadomość.
Naiwna jest wiara lewicowych przeciwników konstytucji, że po odrzuceniu traktatu nastąpi w Europie kryzys, który spowoduje, że władze Unii bardziej zatroszczą się o prawa pracownicze i skierują ją na bardziej „obywatelskie” tory. Prawda może być taka, że lepszej konstytucji już nie będzie. Bo nie będzie żadnej. Wolny rynek i wolna konkurencja jakoś sobie z tym poradzą.

Woda na młyn Busha

Europejskim przeciwnikom traktatu konstytucyjnego z entuzjazmem kibicuje administracja prezydenta Busha. Dla amerykańskich neokonserwatystów zwycięstwo eurosceptyków dowiodłoby „rozpadu Europy”. Przy czym – jak pisze „Herold Tribune” – Francja, największy wróg Stanów Zjednoczonych, stałaby się głównym motorem takiej samodestrukcji. Administracja prezydenta Busha nigdy nie była zainteresowana przesadną integracją Europy. Dużo bardziej odpowiada jej scenariusz, w którym skłóconą politycznie Unię wiążą jedynie interesy gospodarcze.
Spekulacje gazet potwierdza premier Luksemburga Jean-Claude Juncker. Wypowiadając się na temat referendum konstytucyjnego stwierdził: Nie sądzę, żeby Stany Zjednoczone i kraje anglosaskie były niezadowolone z odrzucenia konstytucji przez Francję. Nie chcą oni, by Europa była w pełni odpowiedzialnym i kompetentnym aktorem na scenie światowej.
Porażka traktatu konstytucyjnego oznacza, że poszczególne kraje członkowskie mogą prowadzić bardziej elastyczną i otwartą politykę zagraniczną. To się podoba administracji Busha, która wykorzystując w tym celu głównie Polskę i Wielką Brytanię od początku dąży do skonfliktowania poszczególnych państw członkowskich. Brak wspólnej polityki zagranicznej oznacza też de facto zamknięcie rozdziału współpracy unijno-rosyjskiej. To też odpowiada Ameryce, która w ostatnim czasie podejrzliwe patrzy na zacieśniającą się współpracę Rosji z Francją czy Niemcami. Brak wspólnej polityki zagranicznej to utrzymanie polityki izolacji wobec wzrastającej potęgi Chin. Dla Busha rozbicie jakichkolwiek pozorów współpracy między tak potężnymi organizmami gospodarczymi i politycznymi jak Unia, Rosja i Chiny będzie ogromnym sukcesem.

Nędzne perspektywy

Jak zauważyła Danuta Hübner, nie ma awaryjnego planu w przypadku odrzucenia traktatu. Pozostaje odgrzanie scenariusza Europy dwóch prędkości. Odrzucenie konstytucji oznaczać będzie wstrzymanie lub znaczne spowolnienie integracji Europy. Podważy perspektywy poszerzenia UE o Turcję czy Ukrainę. Europa osłabnie jako siła dyplomatyczna, polityczna i gospodarcza.
Czeka nas rozbicie i paraliż polityczny Unii. W efekcie powstanie coś w rodzaju klubu państw tworzących Europę bardziej spójną i zjednoczoną oraz peryferyjna reszta.
Będziemy mieli Europę różnego tempa integracji, współpracującą doraźnie w konkretnych sprawach politycznych. Unia będzie konkurować gospodarczo nie z Chinami czy z Ameryką, lecz rozwijać konkurencję wewnątrzeuropejską. Ucierpią na tym głównie nowi, ubożsi członkowie UE. Trudno się raczej spodziewać, aby w sytuacji większej wewnętrznej konkurencji w Europie kraje bogate były nadal zainteresowane rozwojem unijnych biedaków.
Ubocznym efektem odrzucenia traktatu może być – jak pisze „Financial Times” – kryzys finansowy całej Unii. Niepewność losu integracji
podkopie zaufanie na rynku obligacji. Pojawią się wątpliwości, co do możliwości rozwoju gospodarczego Unii. Prawdopodobieństwo wejścia Brytyjczyków do strefy euro w dającej się przewidzieć przyszłości spadnie do zera. Szczególnie boleśnie odczują to nowe kraje członkowskie, w tym Polska. Opóźni się nasze wejście do systemu unii walutowej i strefy euro.
Odrzucenie przez Polskę konstytucji zepchnie nas do europejskiej drugiej ligi. Nie będziemy mieli wpływu na podejmowanie decyzji w zakresie najważniejszych wspólnych działań UE, takich jak m.in. polityka zagraniczna, obronna, regionalna czy rolna, system podatkowy. Polska, choć pozbawiona możliwości oddziaływania na te decyzje, będzie musiała się do nich dostosować.
Unia, jeśli chce mieć wpływ na gospodarcze i polityczne wydarzenia na świecie, potrzebuje tej konstytucji. Potrzebuje wspólnej polityki zagranicznej, ministra spraw zagranicznych UE i europejskiej dyplomacji. Potrzebuje wspólnych, unijnych sił zbrojnych. W innym przypadku jej znaczenie jako międzynarodowego bytu będzie maleć. I nasze też przy okazji.