Tekst pochodzi ze strony domowej Tomka Ciborowskiego http://ciborowski.w.interia.pl/ . Artykułów ekonomicznych jest tam znacznie więcej. Tekst jest całkiem niezły, zwłaszcza fragmenty przytaczające wypowiedzi skrajnych liberałów i choć autor politycznie to typowy socjaldemokrata, to jednak wnioski płynące z tekstu (być może wbrew autorowi) są bardzo radykalne. "Dlaczego nikt nie strzelał do tych odpadów procesu transformacji? Cóż... nie ma u nas Żelaznej Damy i plebs ubzdurał sobie, że Sejm to albo pośredniak albo socjalna stołówka. Bydło zawsze ma postawy roszczeniowe. Dziwne, że ja nie czuje się zagrożony bezrobociem, ale cóż jest 20% wyższego sortu i 80% pospólstwa, które właśnie pokazało, że tylko demolować potrafi. A wystrzelać to łajno! Będzie mniej darmozjadów w kraju. Po co nam w XXI buńczuczny plebs? Nie rozumiem...." Radykalne wnioski nasuwają się same i wbrew socjaldemokratom kompromis społeczny z burżujami jest nie możliwy.
Tomasz Ciborowski
"Przyganiał kocioł garnkowi" czyli spór o krytykę Białorusi
Kwiecień 2005 r. obfitował w wiele wydarzeń, które poruszyły
zarówno środowisko polityków jak i opinię publiczną. Obok śmierci JP II i wyboru
nowego papieża wyłoniła się nowa awantura związana z wygłoszonym przemówieniem
białoruskiego prezydenta A. Łukaszenki. W części dotyczącej Polski białoruski
autokrata skrytykował nasze państwo, przede wszystkim polityków, za próby
organizowania silnej opozycji antyprezydenckiej i podburzania obywateli
białoruskich przeciwko władzom państwowym. Na odpowiedź rodzimych polityków nie
trzeba było długo czekać. Posypały się gromy z lewej i prawej strony sceny
politycznej. Wypowiedzieli się na ten temat także premier i MSZ. Wojenny i
moralizatorski ton wypowiedzi rodzimych polityków sugerował jakoby Polska była
wzorem państwa prawa i demokracji, w którym politycy wypełniają sumiennie swoje
zobowiązania wyborcze, pracownicy cieszyli się pełnią praw pracowniczych i
społecznych, a kraj rozwijał się w kierunku świetlanej przyszłości.
Ogromny kontrast pomiędzy sugerowanym obrazem a rzeczywistością zmusza do
postawienia pytania - jaki tytuł moralny mają polscy politycy do krytyki
Łukaszenki? Abstrahując od zasadności zgłoszonych zastrzeżeń do polityki
wewnętrznej prezydenta Białorusi, należy zauważyć, że owi krytycy byli i są
twórcami przemian po 1989 roku. Są zatem współodpowiedzialni za obecny stan
państwa. A jak on dziś wygląda?
BEZROBOCIE
Zgodnie z zestawieniem Statistics Finland [1] znajdujemy się w pierwszej dziesiątce państw świata o najwyższej stopie bezrobocia spośród 200 innych państw. Wyprzedzają nas tylko te kraje, na terenie których toczyły się działania zbrojne. W sposób programowy zniszczono tysiące średnich i dużych przedsiębiorstw, które dawały środki do życia ponad 2,5 milionom rodzin. Przywrócenie stanu zatrudnienia w nowych przedsiębiorstwach będzie wymagało inwestycji na kwotę co najmniej 400 miliardów złotych ponad to, co się inwestuje obecnie.
ROZWARSTWIENIE DOCHODÓW
Jedno z najwyższych w świecie, zbliżające się swym poziomem do autorytarnych i zamordystycznych państw Ameryki Łacińskiej i Afryki. Rozwarstwienie to nie tylko powoduje perturbacje społeczne ale i makroekonomiczne, zmniejszając bazę wzrostu dla przedsiębiorstw
BRAK PERSPEKTYW DLA LUDZI MŁODYCH
Niskie wynagrodzenia stanowiące ledwie 1/3 wirtualnego przeciętnego wynagrodzenia nie pozwalają, a w każdym razie utrudniają zakładanie rodzin, uniemożliwiają zarobienie na przyszłą emeryturę, gdyż w przypadku emerytur z funduszy inwestycyjnych pierwsze dziesięć lat pracy jest najważniejsze. Składki musiałyby wpływać regularnie i w dużej kwocie. Tak się wszakże nie dzieje z powodu katastrofalnego bezrobocia w tej grupie społecznej. Gdy się jednak komuś poszczęści i ma pracę, a składki wpływają na konto, to z uwagi na poziom zarobków wielkość tej składki nawet po 40 latach składkowych nie wystarczy na emeryturę w wysokości 500 zł brutto [2].
PUBLICZNA POGARDA DLA OSÓB BIEDNYCH
Liberalizm, który w Polsce króluje w gospodarce i polityce,
pogardza osobami nisko zarabiającymi, uposażonymi, natomiast hołubi krezusów. W
mediach funkcjonuje atmosfera nagonki na pracowników najemnych, zwłaszcza mało
zarabiających.
Aby zrozumieć w pełni przyczyny kształtu ustroju w Polsce i przyczyny tejże
pogardy musimy prześledzić pewne zależności między zjawiskami ekonomicznymi oraz
wartościami i zasadami moralnymi ducha leseferyzmu. Jak zobaczymy, pogarda dla
osób biednych jest cechą wrodzoną i nieodłączną liberalizmu. Sądzę, że
odpowiednim punktem wyjścia do rozważań będzie fragment z książki Friedmana.
Pisze on następująco: "W społeczeństwie rynkowym podstawową funkcją
wynagradzania według produktu jest wprawdzie umożliwienie efektywnej alokacji
zasobów bez użycia przymusu, ale jest rzeczą mało prawdopodobną, by zasada ta
była tolerowana, gdyby nie uważano, że pozwala ona także osiągnąć sprawiedliwy
podział." [3] Produkt to przedmiot lub usługa (także praca), który zostaje
sprzedany na rynku. W wyniku aktu kupna-sprzedaży ustala się na rynku cena.
Dopóki nie zostanie on sprzedany, nie ma żadnej wartości, ponieważ wartość
użytkowa i wartość wymienna (cena) w liberalnych teoriach ekonomicznych są
pojęciami tożsamymi. Ta tożsamość ma wynikać z faktu, że kupujący wydaje tylko
tyle pieniędzy za dany towar, na ile uznaje go za użyteczny. Wynika z tego
także, że im wyższa jest cena danego towaru, tym większą użyteczność przejawia
dla kupującego.
Ta podana wyżej zasada ustalania wartości rozciąga się nie tylko na przedmioty
materialne, lecz również obejmuje wycenę pracy ludzkiej, a pośrednio i osób.
Sprzedawca, dostarczając na rynek poszukiwane przez klientów towary, nie tylko
zaspokaja ich potrzeby, lecz poprzez ów fakt dostawy działa na rzecz dobra
swoich nabywców. Człowiek, który przysparza dobra innym, postępuje etycznie,
jest moralnie dobry. Wynika stąd, że im lepiej zaspokaja potrzeby swoich
klientów, tym wyżej oceniany jest moralnie. Za tą użyteczną działalność rynek
(tj. klienci) wynagradza przedsiębiorcę dużym zyskiem. Zatem wyższy dochód
osiąga ten, kto lepiej zaspakaja potrzeby klientów - jest bardziej użyteczny,
lepiej wkomponowuje się w rynek. Taką jednostkę cechują także pożądane cechy
charakteru jak siła, energiczność, samodzielność, przedsiębiorczość, zaradność.
W tym miejscu liberałowie ciągną dalej swój tok rozumowania i wysnuwają prosty
wniosek, że im wyższe ktoś osiąga dochody, tym wyższy posiada status moralny i
społeczny. gdyż ten, kto osiąga wysoki dochód, jest w ten sposób wynagradzany za
swoją rynkową użyteczność, a więc za etyczne, skuteczne działanie na rzecz dobra
uczestników rynku. Dlatego w koncepcjach liberalnych społeczeństw
zorganizowanych wokół idei laissez faire (wolnej gry sił rynkowych) dużym
uznaniem społecznym, moralnym cieszą się osoby o szczególnie wysokich dochodach.
Ta swoista logika moralności liberalnej rozciąga się także w drugą stronę.
Według niej każdy, kto niewiele zarabia bądź pozbawiony jest środków do życia
jest w oczywisty sposób winny samemu sobie, gdyż najwyraźniej nie zaspakaja
należycie potrzeb swoich klientów. W przypadku pracowników przyczyną ubóstwa
jest licha oferta nieadekwatna do potrzeb przedsiębiorców. Tego typu osoba nie
ma dużych dochodów, bo tak wycenił ją rynek; jest nieużyteczna.
Ponieważ gospodarka rynkowa jest uosobieniem wszelkiego dobra, przeto osoby,
które nie potrafią się na nim znaleźć najwyraźniej nie dysponują pożądanymi
cechami charakteru. W oczach liberała, niezamożny jest wyzuty z zalet i wielu
wartości etycznych. Liberałowie powiadają, że osoby ubogie pozostają w tym
stanie dlatego, że cechuje je bierność, lenistwo, niechęć do nauki, niechęć do
przystosowania się do potrzeb rynku, roszczeniowość, niesumienność,
nierzetelność, a także skłonność do kradzieży, opilstwa, nadużywania czasu
pracy, urlopu, zwolnień lekarskich itd.
Jest rzeczą oczywistą, że wyżej wymienione cechy charakteru nie należą do
katalogu cnót. Stąd typowy liberał czerpie uzasadnienie dla swojej negatywnej
postawy do tej grupy ekonomicznej. Liberalną postawę można więc streścić
następująco; dobrą cenę na rynku uzyskuje ten kto dobrze pracuje, jeśli więc
mało zarabiasz (twoja praca ma niską cenę), to znaczy że źle pracujesz, jesteś
zły. Stąd też, osoba uboga jest również mało wartościowa pod względem moralnym.
Dezaprobata moralna osób o niskich dochodach rodzi w najlepszym wypadku postawę
lekceważenia i odrzucenia społecznego.
Liczne przykłady skutków tej filozofii odnajdujemy chociażby na forach
dyskusyjnych:
"ludzie z podstawowym lub zawodowym wykształceniem powinni zarabiać do 500 zł
netto. wtedy by zaczeli się uczyć." - ~świetlik_013
"Ten kto zarabia poniżej 1000 złotych na rękę to człowiek z marginesu
społecznego. Jak ktoś nie ma głowy, nie ma wykształcenia to trudno. Nie może
mieć zbyt dużo, bo to byłoby niesprawiedliwe. Powinien cieszyć się, że ma co
jeść i gdzie mieszkać. Po prostu jest fajtłapą życiowym. Takich ludzi można
poznać, bo to ludzie z marginesu i dla mnie ten kto ma poniżej 1000pln na
miesiąc to właśnie człowiek z marginesu, który żeruje na innych co tyrają od
świtu do zmroku (...)" - -wykształcony mężczyzna, wpis z dnia 2004-04-26
"wyobraz sobie sytuacje: mamy dwie grupy ludzi - jedni sa zaradni, maja wysokie
iq, pracowicy. a druga to banda leni, pijakow i przyglupow. sprawiedliwosc
polega na tym, ze ci pierwsi zyja dostatnio, a drudzy wegetuja (to jest
liberalizm - ludzie sami wybieraja jak chca zyc, czyli upr)." - ~upr, 2004-05-24
(cytaty w pisowni oryginalnej autorów)
Niektórzy liberałowie uważają, iż pozbawienie środków do życia wynikłe z
upośledzenia, nieszczęścia, fatalnego losu nie narusza w żadnym stopniu zasady
sprawiedliwości, ponieważ jest stanem naturalnym. Te zaledwie kilka przykładów
oddaje dobrze ducha liberalizmu.
Nakreślona powyżej postawa liberałów wobec osób ubogich uzasadnia negatywne
spojrzenie na pomoc społeczną. Chociaż pomoc doraźna osób prywatnych jest
dopuszczana, to stała zinstytucjonalizowana forma jest uznawana za walkę z
osobami ubogimi. [4] Redystrybucja dochodów, czyli zebranie części pieniędzy od
zamożnych i przekazanie ich na rzecz uboższych, a więc w gruncie rzeczy jedna z
zasadniczych form pomocy niezamożnym, jest niemoralna.[5] Jest niemoralna,
ponieważ postępowanie to przyrównywane jest do rozboju, jest kradzieżą
prywatnych pieniędzy.[6] Kwintesencję tej logiki moralności liberalnej
odnajdujemy w opracowaniu pana Aleksandra Chromika, który zapytuje: "Czy
sprawiedliwym jest promowanie lenistwa, poprzez rabunek i podział dóbr
wytworzonych przez pracujących w pocie czoła uczciwych ludzi?" [7] To jedno
zdanie zawiera esencję liberalnego stosunku do osób ubogich i pomocy na ich
rzecz. Autor utożsamił pomoc ubogim z rozbojem, osoby żyjące w niedostatku z
leniami, a osoby zamożne z uczciwymi, pełnych pracowitości obywatelami. Znany
publicysta i polityk Unii Polityki Realnej, liberał, Janusz Korwin-Mikke,
określa ogół osób niezamożnych motłochem, a ustrój, w którym te osoby mają wpływ
na wybór władz rządami motłochu.
Jak wykazałem wcześniej, liberalizm cechuje przekonanie o braku wartości pod
względem etycznym, społecznym osób niezamożnych. Liberalizm to także
lekceważenie potrzeb osób ubogich, to odbieranie im prawa głosu. Ten zespół cech
wymienionych powyżej w słowniku języka polskiego definiowany jest jako
"pogarda". Zatem uprawnione jest twierdzenie, że współczesny liberalizm ma
zakorzenioną w sobie pogardę dla osób niezamożnych.
Pogarda ta przejawia się w wielorakich formach. Najłagodniejszą z nich jest
nienawiść czyli oczekiwane dla osoby wzgardzonej, swego wroga trudnej sytuacji
materialnej, porażki, bólu, trudu, nie dającego się znieść ciężaru. Ta nienawiść
przejawia się w chęci pozbawienia osób ubogich wszelkich przynależnych im praw
osoby ludzkiej. Wśród nich można wymienić:
odmawianie prawa do codziennego odpoczynku nocnego (tzw. dyspozycyjność,
elastyczny czas pracy)
odmawianie prawa do odpoczynku corocznego (urlop wypoczynkowy)
odmawianie prawa do potomstwa (negacja urlopów wychowawczych, zwalnianie kobiet
w ciąży, odrzucanie wniosków o zatrudnienie kobiet deklarujących chęć posiadania
dzieci)
odmawianie prawa do godności (poniżanie pracownika i odmawianie mu zapłaty, nie
wypłacanie należnych pieniędzy pod groźbą zwolnienia - "nie musisz pracować, na
twoje miejsce jest 100 innych, którzy z pocałowaniem ręki wezmą za połowę stawki
tą robotę")
odmawianie praw do realizacji potrzeb fizjologicznych; ponad połowa brytyjskich
pracowników uskarża się, że nie mogą w czasie pracy wyjść do toalety [8]
odmawianie godziwego wynagrodzenia (patrz cytaty powyżej)
obniżanie statusu materialnego poprzez nacisk na likwidację lub obniżkę płacy
minimalnej, obniżkę wynagrodzenia za pracę w godzinach nocnych i nadliczbowych
czy warunkach szkodliwych dla zdrowia itd.
Z nienawiścią i pogardą dla osób "niezaradnych" wiąże się wyraźna niechęć, czy
wręcz pogarda dla organizacji i instytucji społecznych, partii politycznych, a
nawet pojedynczych osób, które starają się zabiegać i chronić prawa
niezamożnych. Dezawuuje się w formie drwin, szyderstw, lekceważenia prace
naukowców działających na ich rzecz. Ilustrację do tych poglądów stanowi artykuł
Pawła Pertkiewicza. Autor pisze, że Państwowa Inspekcja Pracy, Społeczna
Inspekcja Pracy, Urząd Nadzoru Technicznego, Ministerstwo Pracy i Polityki
Społecznej, Główny Urząd Pracy, Centralny Instytut Ochrony Pracy i wiele innych
są to instytucje które łamią wolność przedsiębiorcy.[9] Tej pogardzie towarzyszy
poczucie własnej wyższości moralnej i społecznej. Jakiś czas temu na lamach
portalu lewica.pl jeden z czytelników podpisujący się pseudonimem "Rico -
ultraliberał" napisał:
"Przede wszystkim głosować będę na ludzi, którzy nie będą marnować samorządowych
pieniędzy na darmowe żarełko czy chawiry dla plebsu. Wiele pracy kosztowało mnie
ładne mieszkanie w porządnym, nowym budownictwie a tymczasem różnorakie śmiecie
społeczne, bez pozycji i wykształcenia dostają mieszkania ZA DARMO! Jak to jest,
że ja muszę ciężko pracować a ktoś dostaje za darmo czyli z moich podatków?! To
jest sprawiedliwość?! Tak się jakoś "dziwnie" składa, że mieszkańcy osiedla
gdzie mieszkam to wyjątkowi antysocjaliści i wszyscy wspólnie okażemy pogardę
dla bezrobotnego warcholstwa i ich sprzymierzeńców spod znaków
PPS-UP-Samoobrona-LPR. Na naszym osiedlu mieszka tylko wyższy sort społeczny i
pospólstwo zostaje za bramą. Tam mogą sobie grasować hałaśliwe krzykacze
socjalistyczne tudzież inne frustraty-nieudaczniki. Tutaj panuje cisza, spokój i
bezpieczeństwo. Tylko dlaczego o losach gminy, miasta powiatu w równym stopniu
ma decydować ta masa zbędna z jakiś zadresionych blokowisk? Podludzie bez
szkoły, bez pozycji, pieniędzy, talentu... co oni mogą wybrać? Odpowiedź brzmi:
NIC. Jako absolwent uniwersytetu i tzw. prywatna inicjatywa nie zauważam
jakichkolwiek cech wspólnych łączących mnie z elektoratem np. Samoobrony czy
PPS. Na naszym osiedlu poparcie mają inni kandydaci. Tacy, którzy reprezentują
sobą odpowiedni poziom i umięjętność zdobywania kapitału. Głosować będziemy
tylko i wyłącznie na ludzi przedsiębiorczych. Głupole rozmiłowane w
socjalistycznym rozdawnictwie i wszelakiej pomocy zbędnej masie nieudaczników
nie mają tutaj żadnego poparcia. "
Z całego tekstu przebija się nie tylko głębokie poczucie wyższości autora wpisu,
lecz także głęboka i szczera pogarda dla "plebsu" czyli "śmieci społecznych"
wyrażona również bezpośrednio w zdaniu "wszyscy wspólnie okażemy pogardę dla
bezrobotnego warcholstwa i ich sprzymierzeńców spod znaków PPS-UP-Samoobrona-LPR."
Czasami spotkać się można z uzasadnieniem agresji fizycznej względem osób
słabszych, o niższym statusie materialnym. Tenże forumowicz, w wiadomości o
demonstracji OKP w Warszawie napisał:
"Dlaczego nikt nie strzelał do tych odpadów procesu transformacji? Cóż... nie ma
u nas Żelaznej Damy i plebs ubzdurał sobie, że Sejm to albo pośredniak albo
socjalna stołówka. Bydło zawsze ma postawy roszczeniowe. Dziwne, że ja nie czuje
się zagrożony bezrobociem, ale cóż jest 20% wyższego sortu i 80% pospólstwa,
które właśnie pokazało, że tylko demolować potrafi. A wystrzelać to łajno!
Będzie mniej darmozjadów w kraju. Po co nam w XXI buńczuczny plebs? Nie
rozumiem...."
Nawet jeśli uznamy powyższe wpisy za pewną formę intelektualnej prowokacji, to w
niczym nie umniejsza to działań przedsiębiorców, mediów oraz instytucji
lansujących postawy leseferyzmu, działań będących w powszechnym odczuciu
naruszeniem zasad sprawiedliwości.
POGARDA SYSTEMOWA
Panujący duch liberalnej pogardy dla osób nisko uposażonych
(a więc głównie bezrobotnych i szeregowych pracowników najemnych) w końcu
zaczyna przenikać instytucje władz najwyższych, w tym wymiar sprawiedliwości. W
2001r PIP stwierdziła naruszenia prawa związane z niewypłacaniem należnych
wynagrodzeń lub innych świadczeń wynikających z Kodeksu pracy u ponad 60 proc.
kontrolowanych pracodawców.[10] Podobny poziom naruszeń występował w kolejnych
latach, co obrazuje kolejna depesza agencyjna: "Państwowa Inspekcja Pracy
skontrolowała w ubiegłym roku 74 tysiące firm zatrudniających w sumie 5 milionów
osób. Kontrola ujawniła prawie 102 tysiące wykroczeń przeciwko prawom
pracowników. Przeważały zaległości z wypłacaniem wynagrodzeń".[11] W tej samej
depeszy czytamy: "Spośród 850 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa
[przyp. aut. przeciwko prawom pracowniczym] skierowanych w ubiegłym roku do
prokuratury w 35 procentach spraw prokuratorzy odmówili wszczęcia postępowania
lub je umorzyli, czyny te traktowane są bowiem jako przestępstwa mniejszej
wagi". PIP prowadzi dwojakiego rodzaju statystyki i kontrole. Jeden rodzaj to
kontrole podjęte na zgłoszenie, drugie to kontrole przesiewowe realizowane
metodą reprezentatywną. To właśnie te drugie badania ujawniają zatrważający
zakres przestępstw przeciwko prawom pracowniczym i umożliwiają przy pomocy
narzędzi statystyki matematycznej oszacowanie parametrów dla populacji
generalnej pracowników. Wynika z nich, że 5,2 mln pracowników jest regularnie
okradana z należnego im wynagrodzenia.
Liberałowie bardzo wyraźnie sprzeciwiają się ustalaniu przez państwo kwoty
minimalnego wynagrodzenia za pracę. Argumentują, iż taka praktyka godzi w
niezbywalne prawo przedsiębiorcy do dysponowania własnymi pieniędzmi, narusza
zasadę dobrowolności i swobody kształtowania umów między osobami prywatnymi.[12]
Analogicznie rzecz ma się z wypłatą wynagrodzenia. Liberałowie uważają, że
pracownik wynagradzany jest za swą pracę z góry, tj. otrzymuje wynagrodzenie za
pracę zanim przedsiębiorca zdoła spieniężyć owoce pracy tegoż pracownika.[13]
Stąd też liberałowie deklarują brak dylematów moralnych odnośnie wstrzymania
wypłaty w sytuacji, gdy przedsiębiorca nie ma na to środków finansowych lub nie
uzyskał zapłaty za sprzedany towar od swego kontrahenta. Dowodem na to były
plany ustawowego usankcjonowania tej praktyki. W połowie 2004 r. Ministerstwo
Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej wysunęło projekt, który stwarzałby
przedsiębiorstwom w "uzasadnionej sytuacji" możliwość wypłaty pensji w ratach
lub jej zaniechanie w ogóle. Liberał Adam Szejnfeld, poseł Platformy
Obywatelskiej czyniąc pewne zastrzeżenia, odniósł się przychylnie do tej
inicjatywy - "Pomysł nie jest nowy. Ja byłbym za (...)".[14] Tego rodzaju
postulaty nie są wyłączną domeną polskiej klasy politycznej. Mają swoich
zwolenników w kręgach biznesu, także za granicą. W okresie dekoniunktury
niemieckiej gospodarki prezydent Niemieckiej Izby Handlu i Przemysłu (DIHK)
Ludwig Georg Braun zaproponował, aby w najbliższych latach pracownicy
przepracowali dodatkowo 500 godzin bez wynagrodzenia. [15]
Sytuacja polskiego pracownika jest szczególnie ciężka. Został on pozbawiony
najbardziej elementarnych praw osoby ludzkiej mimo istniejących formalnie
zapisów prawnych. Został wepchnięty w terror neoliberalnego kapitalizmu, poddany
uciskowi ekonomicznemu jakiego nie zaznał nikt od zakończenia II wojny
światowej. Zgodnie z badaniami CBOS z bieżącego roku jedna trzecia pracowników
najemnych pozostaje bez pracy.[16] Na dwóch pracujących przypada jeden
bezrobotny. Lecz nawet gdy ktoś ma pracę nie może liczyć na godne życie.
Zaledwie 1/4 ogółu pracowników najemnych może powiedzieć, że pracuje w miejscu
gdzie wypłaca się im rzetelnie wynagrodzenie, przy czym 1/5 z tej grupy to
urzędnicy samorządowi i państwowi, a tylko 1/4 to pracownicy firm prywatnych.
Gdy już zdecyduje się wystąpić przeciwko swemu pracodawcy o zapłatę, ma tylko
65% szans na przyjęcie przez sąd sprawy do rozpatrzenia.
Systemowy despotyzm względem osób ubogich nie zamyka się do kręgu prawa pracy.
Mamy przykłady bardzo łagodnych, kilkuletnich wyroków w miliardowych aferach
finansowych w kręgach biznesmenów oraz bardzo surowe wyroki względem
pracowników, którzy połaszczyli się na kilkaset złotych bądź też długotrwałe
wyroki dla żebraków, którzy połakomili się na bułkę w sklepie. Te wyroki są
bezpośrednią konsekwencją zaaprobowania i wcielenia w życie moralności
liberalnej opartej na pogardzie dla słabszych oraz pobłażania a raczej moralnego
uzasadniania działalności jednostek bogatych.
Terror ekonomiczny, w objęcia którego zostali wepchnięci Polacy, zbiera swoje
okrutne żniwo. Milion dzieci mających problemy z zdobyciem dziennego pożywienia,
ich degeneracja fizyczna i społeczna, dramat rodziców stojących w obliczu groźby
unicestwienia biologicznego siebie i swoich dzieci wpycha te osoby w szpony
przestępczości i prostytucji, pozbawia radości życia, nadziei na przyszłość,
niszczy wolę życia. Ponad 30 tys. samobójstw z powodów ekonomicznych więcej
dokonano niż w analogicznym okresie PRL-u.
Liberalizm, którym tak zaślepieni są dziennikarze, politycy, sędziowie (nie
wykluczając Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego) jest filozofią o
charakterze zbrodniczym, w której zakorzeniona jest pogarda dla najsłabszych.
Powracając więc do pytania postawionego na początku można z całą mocą
stwierdzić, że polskie elity polityczne nie mają moralnej legitymacji by
ustawiać się w roli mentora, strażnika zasad etycznych i obywatelskich.
Zbrodnia, która jest ich udziałem, bez porównania przewyższa swą skalą i wagą
zakres nadużyć autorytarnych prezydenta Białorusi.
Źródła:
Materiał Statistics Finland www.stat.fi "World in Figures" tab. 13 Unemployment
Artykuł autorski "Ubezpieczenia społeczne ZUS w firmie - przekleństwo czy
konieczność?" dostępny pod adresem ciborowski.w.interia.pl
Milton Friedman, Kapitalizm i Wolność, Centrum im. Adama Smitha i
Rzeczpospolita, Warszawa 1993, str. 156
Paweł Sztąberek, "Sprawiedliwość społeczna", Strona prokapitalistyczna
republika.pl/kapitalizm
Stanisław Michalkiewicz, "What does God trully think about taxes?", Strona
prokapitalistyczna
Jan Michał Małek, "Imperatyw ekonomiczny "nie kradnij", Strona
prokapitalistyczna
Aleksander Chromik, "Pan Bóg w służbie postępu", Strona prokapitalistyczna
Depesza AFP z dn. 24.02.2003
Paweł Toboła-Pertkiewicz, "Czy państwo powinno ustalać warunki pracy?", Strona
prokapitaistyczna
Dziennik Polskiej Agencji Prasowej z dn. 10.08.2002
Depesza Radiowej Agencji Informacyjnej z dn. 4.7.2004
Paweł Toboła-Pertkiewicz, "Czy państwo powinno ustalać warunki pracy?", Strona
prokapitaistyczna
Mateusz Machaj, "Walka klas", Strona prokapitalistyczna, a także felietony
Hayeka i Misesa tamże.
"Super Express" z dn. 8.6.2004
Depesza PAP z 17.1.2003
Na podstawie badania sondażowego Centrum Badania Opinii Społecznej z kwietnia
2005. nt rynku pracy
Data publikacji na stronie domowej: 15.06.2005
Data publikacji na lewica.pl: 21.05.2005
Artykuł wraz z wstępem dra Bruno Drweskiego został przetłumaczony na francuski i
opublikowany w maju 2005 r. na łamach ReseauVoltaire.net