S.(IN)
Parada nienawiści LPR w Warszawie
Osiemnastego czerwca, w sobotę poprzedniego tygodnia w
Warszawie miała miejsce obrzydliwa prowokacja polityczna w postaci Parady
Normalności. Brylujące na niej oświadczenia kwalifikują się przynajmniej do
głębokiego potępienia, o ile nie do ukarania przez instytucje państwowe i
odcięcie się od nich przez tych, którzy wypowiadają się chociażby za minimum
ogólnoludzkich norm moralnych - przez szkoły czy kościoły. Nic takiego jednak
się nie stało.
Publicznie i bezczelnie, co było jawnym policzkiem dla tych, którzy z własnego
doświadczenia znają zbrodnie narodowego socjalizmu banda chłystków i ich
prowodyrzy chwalili Adolfa Hitlera i samorzutnie kreowali się strażnikami
publicznej i - a jakże! - prywatnej moralności. Z bezczelną miną przepełniona
agresją banda śpiewała religijne i patriotyczne pieśni, przecież drogie dla
wierzących członków społeczeństwa. Gertych, jeden z liderów tej manifestacji
nienawiści i głupoty, wystawił własne dziecko, niespełna kilkuletniego brzdąca,
wraz z sobą do kamery goniącej za sensacją telewizji. Nic dziwnego: znany jest z
tego, że gotów jest do każdego pryncypialnego sądu mieszającego z błotem każdego
i wszystkich z kim mu w danej chwili nie po drodze. W swym przemówieniu
oklaskiwanym przez zbieraninę ostrzyżonych na łysa stróżów moralności gotowych
pobić za inne przekonania, bronił Normalności przez N, zakreślonej oczywiście
przez siebie i sobie podobnych. W całej tej jakże pstrej intelektualnie mowie,
jakże wymownie wykazującej istotę tego, co oferuje nam LPR, wycierał sobie
ciągle gębę niesłusznie - jak to z niej samej wynika - nauką społeczną Kościoła
Katolickiego..
Karierowicze i przytępiona piwskiem młodzież przyklasnęli. Szczęśliwe w swojej
nienawiści 800 osobowe stadko dzikich szerszeni przemaszerowało ulicami Warszawy
przez megafony i na podwyższeniach zorganizowanych być może za pieniądze
wypłacane partii z budżetu, a więc z przymusowych datków obywatela na państwo,
przez kilka godzin niosła obrzydliwy smród wszystkiego, co najgorsze.
Nie mam ochoty usprawiedliwiać młodzieży biorącej udział w tym zdarzeniu. Sam
jestem młody. Wiem doskonale jak warunki życia budzą żądzę sprzeciwu wobec
rzeczywistości, w której żyjemy. Odróżniam jednak konstruktywną krytykę od
durnego dania ujścia swej agresji, najlepiej na cele pośrednie z faktycznym
źródłem problemów niezwiązane. Ta młodzież z rodzin inteligenckich czy
robotniczych wybiera ślepą agresję i chętnie daje się manipulować do celów
nędznych kunktatorów, którzy za nią stoją, polskich "hitlerków", wodzów mających
monopol naprawdę absolutną i rzucających swoje bandy wszędzie byle tylko główne
stacje telewizyjne i czołowe dzienniki podchwyciły ich moralną prostytucję.
Wydawałoby się że już samo to powinno wystawić ich na krytykę ze strony
instytucji państwowych. Nawoływanie do godzenia w prawa zapewniające obywatelom
równość i swobodę przekonań posiada też stronę negatywną w postaci karalnego
zakazu podejmowania działań mających na celu wywołanie nienawiści i
pryncypialnego dyktowania, co jest właściwe, a co nie. I nie bacząc na rozmaite
banialuki prawne łatwo można stwierdzić, że współczesne państwo wyraziło zarówno
bezpośrednio jak i pośrednio zezwoliło na to zdarzenie. Zarówno demonstracja
była legalne, żaden z jej liderów z powodu głoszonych haseł nie został
zatrzymany do dyspozycji prokuratury, jak i pośrednio zezwalając na istnienie i
działanie LPR-u i Młodzieży Wszechpolskiej. Dotując je dodatkowo z budżetu. Znów
prawo okazało się tylko pudrem dla właściwych stosunków władzy. Dlatego w
przeciwieństwie do wrocławskich liderów demonstracji przeciw wojnie w Iraku
państwo nie podjęło żadnych działań.
Podobnie Kościół zajęty w tym czasie pojednaniem z Ukrainą jakby nie chciał
dostrzec że pod samym nosem rośnie mu, wcześniej przez jego część firmowana i
samozwańczo się nim firmująca, nowa machina nienawiści i wartości ważnych dla
większości ludzi, ale też zwłaszcza dla chrześcijan. Na szkoły, które od lat
zawzięcie odżegnują się od zadań pedagogicznych, trudno liczyć i tym razem.
Więcej nawet - zdarzają się przypadki, jak chociażby w Bolesławcu na Dolnym
Śląsku, że dyrektorzy odwołują lekcje i spędzają młodzież i dzieci na pogadanki
propagandystów z Młodzieży Wszechpolskiej.
Nie padło słowo potępienia. Okazaliśmy się wszyscy żałosni nie potrafiąc głośno
i wyraźnie powiedzieć: "nie". Może nawet są tacy, którzy nie czują się tym
zawstydzeni. A to bardzo niedobrze. Oznacza to bowiem, że nie dość jasno dali
sobie do zrozumienia, że z bierności padamy ofiarą bandy demagogów żerujących na
powszechnej agresji i krytyce systemu, chcących je wykorzystać do swych własnych
celów, a jest nimi władza. Odpowiedzialność za wyeliminowanie tej pieniącej się
do zniszczenia podstaw międzyludzkich działań - jak swobodnej komunikacji i
wolności przekonań - nienawiści spoczywa na nas wszystkich. I proszę: bądźmy na
tyle uczciwi i nie używajmy wytartych sloganów o tym, że każdy ma prawo do
głoszenia nienawiści i żądzy destrukcji, bo to też przekonania.
Nikt nie zajmuje się na poważnie życiem młodego pokolenia. Wystawia się je na
ciężką egzystencję znaczoną przymusowymi zarobkowymi wyjazdami za granicę czy
raczy (i to pod pozorem działania w jej interesie!) wyzyskiem chociażby w
postaci programu "Pierwsza praca". Powszechna krytyka stanie na porządku
dziennym, gdy wszystkie działania wewnątrz systemu staną się niemożliwe i
skompromitowane. Nie mogąc znaleźć swego ujścia, nie uczestnicząc w procesie
zapośredniczania bieżącego działania ze złożonym procesem stawania się
rzeczywistości ludzkiej świadomość łatwo poddaje się żądzy agresji i nienawiści.
Problem wyobcowania z pełnego - choć wyimaginowanego - uczestnictwa w
działalności czysto ludzkiej jest u Młodzieży Wszechpolskie skalą jak sprawnie
machina polityczna wyłapuje te elementy i używa do swych własnych celów. Ale
uważajcie! Nienawiść łatwo rozbudzi, ale trudno ugasić. Nie zawsze wszystko
dzieje się jak z SA czy hungweipingami.
Na razie jest to klika pozbawiona realnego wpływu na władzę. Głośna i bezczelna
nie panuje nad machiną państwową, co byłoby ucieleśnieniem ich dążeń. Żeby ich
się bać jest jeszcze za wcześnie. Żeby zacząć traktować ich jako zagrożenie nie
jest za późno.
Nie należy zestawiać Parady Normalności z odbywającą się tydzień wcześniej
Paradą Równości, chociaż i tam zaznaczył się bojówkarski charakter Młodzieży
Wszechpolskiej. Nie należy, bo owa klika gotowa jest żerować na każdym
wydarzeniu, które ze względu na różnorodność poglądów w społeczeństwie,
konieczną przecież i nieuniknioną, budzi kontrowersje i różne reakcje. Parada
Równości miała inne cele i zasługuje na odmienną krytykę.
W sobotę, w tym samym czasie co Parada Normalności, miało miejsce kilka
strajków, w tym także głodowych jak w Wałbrzychu, w Polsce. Nie strajkuje się w
kraju obecnie żeby było lepiej, ale żeby w ogóle jakoś było. To ci strajkujący
swoim działaniem chcieli Normalności. A gdzież do niej Gertychowi potępiającemu
innych za to, że ludzie chcą żyć normalnie a nie mogą i podającemu im swój jad
jako zgodny z moralnością, sprawiedliwością czy religią?
- Panie Gertych! Chce pan normalności? To czemu pana wtedy w Wałbrzychu nie było
tylko wystawiał własne dzieci na pośmiewisko ogromnej części narodu?!
Zresztą pytanie jest retoryczne. Czego chce ta klika ani trochę nie jest
związane z prawdziwymi dążeniami mas. Zrodzona w nich krytyka systemu powiedzie
ku nowym formom, bez względu na to, co propaganda Gertychów i Wrzodaków na to
powie. Wymaga to podjęcia stosownych działań mających na celu zapobieżenie
możliwości ich realnego wpływu na ośrodki władzy. Państwo powinno potępić i
stosownie wobec obowiązującego prawa ukarać prowodyrów. Pod żadnym pozorem nie
powinno się ich dopuścić do dzieci i młodzieży w szkołach. Także hierarchie
kościelne chcąc być uczciwymi wobec swoich wyznawców powinny zająć w tej sprawie
stanowisko. Rola jako w tym działaniu przypada ruchom społecznym i obywatelskim
jest ogromna i oczywista. Rozwijanie krytyki systemu wytnie wrzody.