Pawłokoma – jak pisać historię?
(komentarz do tekstu Helmunda)
O ile pierwszy artykuł Helmunda o zbrodniach II RP bardzo mi się podobał, to jego kolejny tekst o konflikcie polsko-ukraińskim jest moim zdaniem znacznie gorszy. Nie chodzi mi o głupie szczegóły – tylko o kwestie zasadniczą – czyli o ogólne przesłanie tekstu, które jest dla mnie zawsze najważniejsze. Wychodzę z leninowskiego założenia, że główny wróg jest we własnym kraju i jeśli już mam się zajmować pisaniem tekstów historycznych, to moim celem jest przede wszystkim ideologiczna walka z historycznymi autorytetami dzisiejszej władzy. III RP odwołuje się do dorobku Polski międzywojennej i w swoim pierwszym tekście, Helmund bardzo dobrze zebrał do kupy różne jej grzeszki i największą zaletą tekstu jest jego jednoznaczne przesłanie. O tym jak ważna jest historia dla komunisty świadczy cytat z Ideologii Niemieckiej: „Znamy tylko jedną jedyną naukę, naukę historii” (MED –T.3 s. 18). Ale mnie jako historyka nie interesują suche fakty, lecz ich polityczne konsekwencje. O tym czy tekst jest dobry decyduje przede wszystkim jego polityczne przesłanie. I jeśli tekst jest dobry warsztatowo, ale jego polityczny wydźwięk, jest niesłuszny – to na LBC nie ma dla niego miejsca. To powinien każdy na przyszłość zrozumieć.
Schodząc na szczegóły to nie zgadzam się już z samym tytułem, gdyż konflikt polsko-ukraiński trwa już ponad 1000 lat, a nowoczesny nacjonalizm (co zresztą Helmund sam zauważa) powstał dopiero w XIX wieku. Konflikt jest znacznie starszy niż Rzeczpospolita Obojga Narodów, kiedy to po Unii Lubelskiej w 1569 r. Ukraina została włączona do Korony (która wcześniej należała do Litwy) a swoje rozważania Helmund rozpoczął dopiero w XVI wieku. Gdyby przesłanie tekstu było politycznie słuszne, to bym to olał, ale ponieważ słuszne nie jest (o czym później) to błędy trzeba wykazać. Konflikt polsko-ukraiński był już obecny w czasach Chrobrego, kiedy to został zdobyty Kijów i wcielono do Polski tzw. Ruś Czerwoną. A na stałe (czyli aż do rozbiorów) ziemie zachodniej Ukrainy zostały wcielone przez Kazimierza Wielkiego (pomijając epizod z Ludwikiem Węgierskim) i Jadwigę. To wtedy właśnie został wcielony Lwów, będący symbolem tego konfliktu o czym Helmund w ogóle nie napisał. Ruś wyludniona po najeździe tatarskim została poddana wszystkim negatywnym konsekwencjom społeczno-ekonomicznym wynikającym z kolonizacji. Polskie rycerstwo otrzymało majątki, dając początek polskim panom. Wraz z polską ekspansją, przybył kościół katolicki, który zaczął rywalizować z prawosławiem itd. Przywrócenie Gdańska w 1466 spowodowało rozwój gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej i wzrost powinności chłopów wobec szlachty. Na ziemiach zachodniej Ukrainy należących do Polski konflikt klasowy nałożył się na konflikt narodowy. Wcielenie reszty Ukrainy po 1569 było tylko powtórzeniem tego procesu na znacznie większą skalę. Ale to nie wtedy się ten konflikt rozpoczął i jeśli już ktoś chce pisać monograficzny tekst, to tych faktów pomijać nie może.
Jako marksista będę upierał się przy stanowisku, że konflikt o którym mówimy ma przede wszystkim charakter klasowy i tym samym nie zgadzam się z Helmundem, dla którego jest to tylko walka polsko-ukraińska.„W trakcie zmagań umarł król Władysław IV co spowodowało jeszcze większa determinacje Ukraińców gdyż król był uważany za stronnika Ukraińców. Ukraińcy obawiali się że następny król związany będzie z grupa magnaterii kresowej w której interesie leżała wojna. Wojska polskie paliły wspierające powstańców wsie i mordowały ich mieszkańców. Obydwie strony stosowały taktykę “spalonej ziemi””. Musimy więc zrozumieć, że po 1569 r. polska kolonizacja dotyczyła nie tylko szlachty – ale też chłopów i wśród zwolenników Chmielnickiego byli też polscy chłopi. Z kolei po drugiej stronie byli nie tylko polscy panowie – ale też przede wszystkim Książęta Ruscy – jak Jarema Wiśniowiecki, który urodził się jako prawosławny. Jeśli chodzi o język to wbrew Sienkiewiczowi polonizacja następowała znacznie wolniej i z władzami centralnymi porozumiewano się przede wszystkim po łacinie. Nie pamiętam już czy sam Jarema w końcu polskiego się nauczył – ale wielu magnatów kresowych, którzy tłumili powstania kozackie polskiego nie znali. Nie można więc upraszczać, że był to „konflikt nacjonalizmów”. Dla tamtej epoki nie precyzyjnym terminem jest też „wojsko polskie”. Po pierwsze dlatego, że popularne były wtedy wojska zaciężne i jednym z bohaterów trylogii jest Szkot Ketling, który jako najemnik walczył w polskiej armii. Po drugie od czasów elekcyjnych, kiedy to królami byli kolejno Francuz, Węgier, Trzech Szwedów –w armii królewskiej pełno było żołnierzy ściągniętych przez króla, co było widoczne zwłaszcza podczas wojen Batorego z Moskwą. Po trzecie w końcu armia składała się ze szlachty, a ta była wielonarodowa, tak jak wielonarodowa była I RP. Byli więc Niemcy na terenach odebranych Krzyżakom, byli Rusini a nawet Litwini (mimo istnienia oddzielnej armii litewskiej) i wszyscy oni należeli do armii królewskiej. Podsumowując więc pierwszą część należy stwierdzić, że do XIX wieku nie możemy mówić o konflikcie polsko ukraińskim w kategoriach narodowych. Był to konflikt klasowy gdzie z jednej strony była wielonarodowa szlachta broniąca feudalnego statusu quo, a z drugiej wielonarodowe chłopstwo, walczące z wyzyskiem.
A teraz przejdziemy do sprawy najważniejszej – jak pisać historię na LBC. Gdy Helmund opisuje konflikt XX wieczny to racje ma mówiąc o konflikcie nacjonalizmów. Ale jego błędem jest to, że stara się pisać „obiektywnie”. To ja namówiłem go by napisał o zbrodniach AK w Pawłokomie, ale z efektu pracy zadowolony nie jestem i dlatego pisze ten komentarz. Nie interesują mnie teksty „wyważone” przedstawiające racje obu stron – tylko teksty szkalujące powszechnie przyjęte autorytety. Takim autorytetem jest pro londyńska AK i dlatego gdy głośno się stało o ludobójstwie w Pawłokomie to na LBC tego pominąć nie możemy. Pro londyńska AK nawiązała do najlepszych tradycji brytyjskiego imperializmu segregacji rasowej i dokonała podziału wsi, po czym wymordowała wszystkich Ukraińców. Takie są fakty. Nie obchodzi mnie cały historyczny kontekst. Nie obchodzi mnie całość konfliktu polsko –ukraińskiego – bo nawet jeśli Ukraińcy robili podobnie – to nie zmienia to faktu, że AK w Pawłokomie dokonała zbrodni ludobójstwa stosując odpowiedzialność zbiorową i mordując nieuzbrojonych cywilów. Nic ich nie usprawiedliwia. Nasi bohaterscy żołnierze, którzy mieli walczyć z „sowieckim barbarzyństwem” okazali się zwykłymi tchórzami, którzy stosując hitlerowskie wzorce mordują bezbronnych cywilów.
Tak jak jednostronna jest polska propaganda – tak jednostronny powinien być ten tekst. Mamy nadzieje, że Helmund się poprawi i napisze go jeszcze raz – tak jak opisał zbrodnie II RP. Ale sprawa jest na tyle poważna, że inni też mogą się tym zająć. Niech wszyscy wiedzą jak wyglądała „demokratyczna opozycja”. Jakie siły popierał zachód – byle tylko powstrzymać przemiany w Polsce. Apolityczne obiektywne bzdety możecie sobie pisać w pismach „naukowych”, które i tak nie zasługują na tą nazwę, gdyż nie sposób tam opublikować tekstów z historii ruchu robotniczego.