Tekst pochodzi ze strony http://www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/luksemburg02.pdf . Tekst podzieliliśmy na dwie części i poniżej wrzucamy pierwsze trzy rozdziały.


Tekst „Rewolucja rosyjska” napisała Róża Luksemburg w 1918 roku przebywając we wrocławskim więzieniu. Choć pozostał on niedokończony, pełen myśli do rozwinięcia, został opublikowany w 1922 roku, po śmierci autorki, przez Paula Leviego. Podstawa niniejszego wydania: antologia tekstów „Marksizm XX wieku”, red. Janusz Dobieszewski i Marek J. Siemek, tom 1, Warszawa 1990. Podstawa tłumaczenia: Rosa Luxemburg, „Die russische Revolution”, w: „Rosa Luxemburg und die Oktoberrevolution 1917”, Hamburg, 1970. Z języka niemieckiego tekst przetłumaczył Aleksander Ochocki.


Róża Luksemburg

Rewolucja rosyjska część 1

I

Rewolucja rosyjska jest największym wydarzeniem wojny światowej. Jej wybuch, jej bezprzykładny radykalizm, jej trwałe oddziaływanie najlepiej dowodzą kłamliwości frazesu, za pomocą którego oficjalna socjaldemokracja niemiecka początkowo usłużnie upiększała ideologicznie zaborczą wyprawę niemieckiego imperializmu: frazesu o misji niemieckich bagnetów, powołanych do obalenia caratu i wyzwolenia uciśnionych przez niego ludów. Olbrzymi zasięg rewolucji rosyjskiej, głębokie oddziaływanie, wstrząsające wszystkimi stosunkami klasowymi, rozciągające się na całość problemów społecznych i gospodarczych, postępujące konsekwentnie naprzód z fatalizmem wewnętrznej logiki od pierwszego stadium republiki burżuazyjnej do coraz dalszych faz – przy czym obalenie caratu okazało się tylko mało znaczącym epizodem, nieomal drobnostką –wszystko to pokazuje jak na dłoni, że wyzwolenie Rosji nie jest dziełem wojny i klęski militarnej caratu ani zasługą „niemieckich bagnetów w niemieckich garściach”, jak zapewniała „Neue Zeit” pod redakcją Kautsky'ego w artykule wstępnym, lecz było głęboko zakorzenione we własnym kraju i całkowicie dojrzałe wewnętrznie. Awantura wojenna niemieckiego imperializmu pod ideologicznym szyldem socjaldemokracji niemieckiej nie spowodowała rewolucji w Rosji, lecz początkowo – po jej pierwszym wzbierającym przypływie w latach 1911-1913 – przerwała ją tylko na pewien czas, a następnie – po jej wybuchu – stworzyła jej jak najcięższe, jak najbardziej nienormalne warunki.
Ten proces jest jednak dla każdego myślącego obserwatora rozstrzygającym argumentem przeciwko doktrynerskiej teorii – podzielanej przez Kautsky'ego z partią rządowych socjaldemokratów – zgodnie z którą Rosja, jako kraj zacofany gospodarczo, głównie rolniczy, nie dojrzała jeszcze jakoby do rewolucji społecznej i dyktatury proletariatu. Teoria ta, wedle której w Rosji możliwa jest tylko rewolucja burżuazyjna – skąd bierze się w Rosji taktyka koalicji socjalistów z burżuazyjnym skrzydłem liberalizmu – jest zarazem doktryną oportunistycznego ugrupowania rosyjskiego ruchu robotniczego, tak zwanych mienszewików, pod wytrawnym kierownictwem Akselroda i Dana. I jedni, i drudzy, zarówno rosyjscy jak i niemieccy oportuniści, zgadzają się całkowicie co do tej zasadniczej koncepcji rewolucji rosyjskiej, z której przyjęcia wynikają same przez się konkretne kwestie taktyczne, z rządowymi socjalistami niemieckimi i w opinii tych trzech stanowisk rewolucja rosyjska powinna była zatrzymać się w tym stadium, które zgodnie z mitologią niemieckiej socjaldemokracji stanowiło szlachetny cel prowadzenia wojny przez imperializm niemiecki – w stadium obalenia caratu. Jeśli wyszła poza tę granicę, jeśli postawiła sobie za zadanie dyktaturę proletariatu, był to wedle owej doktryny ewidentny błąd radykalnego skrzydła rosyjskiego ruchu robotniczego – bolszewików, a zatem wszystkie wypaczenia, które nastąpiły w dalszym przebiegu rewolucji, cały zamęt, w który popadła, był właśnie wynikiem tego zgubnego błędu. Doktryna ta, okrzyczana zarówno przez stampferowski Vorwärts, jak i przez Kautsky'ego jako owoc „marksistowskiego myślenia”, prowadzi pod względem teoretycznym do oryginalnego „marksistowskiego” odkrycia, że przewrót socjalistyczny jest narodową, domową, by tak rzec, sprawą każdego nowoczesnego państwa. W mgławicy abstrakcyjnego schematu potrafi Kautsky, rzecz jasna, odmalować nader szczegółowo powiązania światowego kapitału, które czynią ze współczesnych krajów jeden zwarty organizm, ale rewolucji rosyjskiej – owocu rozwoju międzynarodowego i kwestii agrarnej – nie można wyjaśnić, pozostając w granicach społeczeństwa burżuazyjnego.
Praktyczną tendencją tej doktryny jest zwolnienie proletariatu międzynarodowego, przede wszystkim niemieckiego, od odpowiedzialności za wydarzenia rewolucji rosyjskiej i zanegowanie międzynarodowych powiązań tej rewolucji. Przebieg wojny i rosyjskiej rewolucji dowiódł nie braku dojrzałości Rosji, lecz niedojrzałości proletariatu niemieckiego do spełnienia misji dziejowej i właśnie dobitne zaznaczenie tego jest pierwszym zadaniem krytycznej analizy rewolucji rosyjskiej. Losy rewolucji rosyjskiej zależały bez reszty od wydarzeń międzynarodowych. To, że bolszewicy całkowicie nastawili swoją politykę na rewolucję światową, jest właśnie najwspanialszym świadectwem ich politycznej dalekowzroczności i wierności zasadom, śmiałości projektu ich polityki. Widać tu olbrzymi skok, którego dokonał rozwój kapitalizmu w ostatniej dekadzie. Rewolucja lat 1905-1907 znalazła tylko słaby oddźwięk w Europie. Dlatego musiała pozostać jedynie początkowym rozdziałem. Kontynuacja i rozwiązanie splatały się z rozwojem Europy.
Jasne jest, że nie bezkrytyczna apologetyka, lecz tylko wnikliwa, rozważna krytyka jest w stanie wydobyć bogactwo doświadczeń i nauk. Doprawdy, nonsensem byłoby sądzić, że w trakcie pierwszego światowego eksperymentu z dyktaturą proletariatu i to w najtrudniejszych do wyobrażenia warunkach: w centrum światowego pożaru i chaosu imperialistycznej zagłady ludów w stalowych kleszczach najbardziej reakcyjnej potęgi militarnej Europy, w warunkach całkowitej absencji międzynarodowego proletariatu, że więc podczas eksperymentu z doktryną proletariatu w tak nienormalnych warunkach akurat wszystko, co uczyniono i do czego doszło w Rosji, miałoby być szczytem doskonałości. Wręcz przeciwnie, elementarne pojęcia polityki socjalistycznej i zrozumienie koniecznych przesłanek historycznych każą nam przyjąć, że w tak fatalnych warunkach nawet największy idealizm i nieodparta energia rewolucyjna nie były w stanie urzeczywistnić demokracji i socjalizmu, lecz tylko ich słabowite, zniekształcone pierwociny.
Elementarnym wprost obowiązkiem socjalistów wszystkich krajów jest jasno przedstawić sobie te głębokie związki i oddziaływania, ponieważ tylko taka gorzka prawda pozwoli zrozumieć cały ogrom odpowiedzialności międzynarodowego proletariatu za losy rewolucji rosyjskiej. Z drugiej strony tylko w ten sposób ujawni się rozstrzygające znaczenie zwartego międzynarodowego wystąpienia rewolucji proletariackiej, jako podstawowego warunku, bez którego największa nawet dzielność i najwyższe poświęcanie proletariatu w jednym odosobnionym kraju muszą w sposób nieunikniony pogrążyć się w zamęcie sprzeczności i błędów.
Nie ulega wątpliwości, że mądrzy przywódcy rewolucji rosyjskiej, że Lenin i Trocki na swej ciernistej drodze, obfitującej w różnego rodzaju pułapki, dokonywali nieomal każdego decydującego kroku, walcząc z największymi wątpliwościami i z najsilniejszym oporem wewnętrznym, że przeto im samym musi być obca myśl, iżby ich postępowanie, zrodzone w burzliwym wirze wydarzeń, pod naciskiem surowej konieczności, miało być uznane przez Międzynarodówkę za niezrównany wzorzec socjalistycznej polityki, do którego należałoby się odnosić z bezkrytycznym podziwem i który należałoby gorliwie naśladować.
Równie chybiona byłaby obawa, że krytyczne rozpatrzenie dotychczasowej drogi rewolucji rosyjskiej mogłoby niebezpiecznie podkopać znaczenie fascynującego przykładu rosyjskich proletariuszy, który jedynie mógłby przezwyciężyć fatalną ociężałość niemieckich mas. Nie ma nic błędniejszego niż to. Obudzenie rewolucyjnej zdolności do działania klasy robotniczej w Niemczech nie może przenigdy zostać wywołane zaklęciem w duchu opiekuńczych metod niemieckiej socjaldemokracji świętej pamięci, przez jakiś nieskazitelny autorytet, czy to będzie autorytet własnych „instancji” czy też „rosyjskiego przykładu”. Historyczna zdolność działania niemieckiego proletariatu nie może zrodzić się dzięki wytworzeniu hurrarewolucyjnych nastrojów, lecz wręcz przeciwnie, tylko dzięki zrozumieniu całej przerażającej powagi, całego skomplikowanego charakteru zadań, tylko z politycznej dojrzałości i duchowej samodzielności, z krytycznej zdolności osądu mas, które to cechy przez dziesięciolecia były systematycznie zabijane pod różnymi pretekstami przez niemiecką socjaldemokrację. Krytyczne rozliczenie się z rewolucją rosyjską w całokształcie jej historycznych powiązań jest najlepszym szkoleniem zarówno niemieckich, jak i międzynarodowych robotników do zadań, które wyrastają przed nimi z obecnej sytuacji.

II

Pierwszy okres rewolucji rosyjskiej, od jej wybuchu w marcu aż do przewrotu październikowego, odpowiada dokładnie w swym ogólnym przebiegu zarówno wielkiej rewolucji angielskiej, jak i wielkiej rewolucji francuskiej. Jest to typowy przebieg każdej pierwszej, wielkiej, ogólnej rozprawy sił rewolucyjnych, powstałych w łonie społeczeństwa burżuazyjnego, z okowami starego społeczeństwa. Jej rozwój odbywa się naturalnie po linii wstępującej: od umiarkowanych początków do coraz większej radykalizacji celów i paralelnie, od koalicji klas i partii do wyłącznego panowania partii radykalnej.
W pierwszym momencie, w marcu 1917 roku, na czele rewolucji stali „kadeci”, czyli liberalna burżuazja. Pierwsze powszechne wezbranie fali rewolucyjnej porwało wszystko i wszystkich: czwarta Duma, najbardziej reakcyjny produkt zrodzonego z zamachu stanu najbardziej reakcyjnego, czteroklasowego prawa wyborczego, przekształciła się raptem w organ rewolucji. Wszystkie partie burżuazyjne, z nacjonalistyczną prawicą włącznie, utworzyły nagle jedną falangę przeciw absolutyzmowi. Ten zaś po pierwszym szturmie padł prawie bez walki, jak obumarły organ, którego wystarczyło tylko dotknąć, aby go usunąć. Także krótkotrwałe usiłowanie liberalnej burżuazji, by przynajmniej uratować tron i dynastię, rozbiło się w ciągu paru godzin. Rwący rozwój wydarzeń przebywał w ciągu dni i godzin odległości, do których przebycia Francja potrzebowała niegdyś dziesiątków lat. Okazało się, że Rosja wykorzystała wyniki europejskiego rozwoju, a przede wszystkim, że rewolucja 1917 roku była bezpośrednią kontynuacją tej z lat 1905-1907, a nie podarkiem niemieckich „wyzwolicieli”. W marcu 1917 roku ruch nawiązał bezpośrednio do tego punktu, w którym urwała się jego działalność przed dziesięciu laty. Republika demokratyczna była gotowym, dojrzałym wewnętrznie produktem pierwszego już natarcia rewolucji.
Ale teraz zaczęło się drugie trudne zadanie. Siłą napędową rewolucji były od pierwszej chwili masy proletariatu miejskiego. Jego dążenia nie wyczerpywały się bynajmniej w demokracji politycznej, lecz były skierowane na palący problem polityki międzynarodowej: natychmiastowy pokój. Jednocześnie rewolucja przerzuciła się na masy żołnierskie, które podniosły ten sam postulat natychmiastowego pokoju oraz na masy chłopstwa, wysuwającego na plan pierwszy kwestię agrarną, wokół której obracała się rewolucja już od 1905 roku. Natychmiastowy pokój i ziemia – wraz z tymi dwoma celami pojawiło się wewnętrzne rozdarcie falangi rewolucyjnej. Żądanie natychmiastowego pokoju znalazło się w najostrzejszej sprzeczności z imperialistycznymi tendencjami liberalnej burżuazji, której wodzirejem był Milukow; kwestia ziemi była straszakiem głównie dla innego skrzydła burżuazji: dla właścicieli ziemskich, ale zarazem, jako zamach na świętą własność prywatną w ogóle, była bolesnym punktem dla wszystkich klas burżuazyjnych.
Tak więc następnego dnia po pierwszym zwycięstwie rewolucji rozpoczęła się wewnętrzna walka w jej łonie wokół dwóch palących kwestii: pokoju i ziemi. Liberalna burżuazja uciekła się do taktyki odwlekania i wykrętów. Masy robotnicze, armia i chłopstwo napierały coraz gwałtowniej. Nie ulega wątpliwości, że z problemami pokoju i ziemi związane były także losy politycznej demokracji republiki. Klasy burżuazyjne, porwane przez pierwszą sztormową falę rewolucji, dały się pociągnąć aż do republikańskiej formy państwa, ale wkrótce zaczęły się cofać w poszukiwaniu punktów oparcia i po kryjomu organizować kontrrewolucję. Jaskrawym wyrazem tej tendencji była wyprawa Kozaków Kaledina przeciwko Petersburgowi. Gdyby ten akt został uwieńczony powodzeniem, wtedy nie tylko sprawa pokoju i kwestia agrarna, lecz także los demokracji, samej republiki, byłby przypieczętowany. Nieuniknioną konsekwencją byłaby dyktatura wojskowa i terror wymierzony przeciwko proletariatowi, a następnie powrót do monarchii.
Można tutaj ocenić utopijność i w gruncie rzeczy reakcyjność taktyki, którą kierowali się mienszewicy, rosyjscy socjaldemokraci kierunku kautskistowskiego. Tkwiąc mocno w fikcji o burżuazyjnym charakterze rewolucji rosyjskiej – wszak Rosja nie dojrzała jeszcze do rewolucji socjalnej – chwytali się rozpaczliwie koalicji z burżuazyjnymi liberałami, tzn. próbowali na siłę połączyć te elementy, które w toku naturalnego, wewnętrznego procesu rozpadły się, popadły w najostrzejszą sprzeczność. Akselrodowie i Danowie pragnęli za wszelką cenę współpracować z tymi klasami i partiami, ze strony których rewolucji i jej pierwszej zdobyczy, demokracji, groziły największe niebezpieczeństwa.
Ze zdumieniem można obserwować, jak ten pracowity człowiek (Kautsky) w ciągu czterech lat wojny swym niestrudzonym pisarstwem spokojnie i metodycznie robi w socjalizmie jedną po drugiej teoretyczne wyrwy i dzięki tej pracy socjalizm, niczym sito, nie zachowuje ani jednego całego miejsca. Bezkrytyczny spokój ducha, z jakim jego zwolennicy przyglądają się tej pilnej pracy swego oficjalnego teoretyka i bez zmrużenia oka łykają coraz to nowe jego odkrycia, znajduje swoją analogię w spokoju ducha, z jakim stronnicy Scheidemanna i spółki przypatrują się, jak ci ostatni dziurawią socjalizm praktycznie. W istocie oba rodzaje działalności uzupełniają się doskonale i Kautsky, oficjalny strażnik świątyni marksizmu, wykonuje w rzeczywistości od momentu wybuchu wojny to samo w dziedzinie teorii, co Scheidemannowie w praktyce: 1) Międzynarodówka, instrument pokoju; 2) rozbrojenie i Liga Narodów, nacjonalizm; wreszcie 3) demokracja, nie socjalizm.
W tej sytuacji kierunkowi bolszewickiemu przypada dziejowa zasługa proklamowania od samego początku i realizowania z żelazną konsekwencją tej taktyki, która jedynie mogła uratować demokrację i posuwać naprzód rewolucję. Cała władza wyłącznie w ręce mas robotniczych i chłopskich, w ręce Rad – to było w istocie jedyne wyjście z trudności, w których znalazła się rewolucja, to było cięcie miecza, za pomocą którego przecięto węzeł gordyjski, wyprowadzono rewolucję z ciasnego przesmyku i otwarto przed nią swobodną przestrzeń do dalszego niepohamowanego rozwoju.
Partia Lenina była zatem jedyną partią w Rosji, która w owym pierwszym okresie pojęła prawdziwe interesy rewolucji, ona była jej elementem napędzającym, a w tym znaczeniu także jedyną partią, która prowadzi rzeczywiście socjalistyczną politykę.
Pozwala to zrozumieć, dlaczego bolszewicy, którzy na początku rewolucji stanowili mniejszość ze wszystkich stron wyklinaną, oczernianą i szczutą, w najkrótszym czasie wysunęli się na czoło rewolucji i umieli zebrać pod swym sztandarem rzeczywiste masy ludowe: proletariat miejski, armię, chłopstwo oraz rewolucyjne elementy demokracji, lewe skrzydło socjalistów-rewolucjonistów.
Faktyczna sytuacja rewolucji rosyjskiej sprowadzała się po paru miesiącach do alternatywy: zwycięstwo kontrrewolucji albo dyktatura proletariatu, Kaledin albo Lenin. Było to położenie obiektywne, które bardzo szybko pojawia się w każdej rewolucji, gdy tylko przeminie pierwsze upojenie, a które w Rosji wynikało z konkretnych, palących problemów pokoju i ziemi, dla których w ramach rewolucji burżuazyjnej nie było rozwiązania.
Rewolucja rosyjska potwierdziła tym samym tylko podstawowe nauki każdej wielkiej rewolucji, której życiowa zasada głosi: albo bardzo szybko i zdecydowanie kroczy się przebojem naprzód, żelazną ręką usuwając wszystkie przeszkody i wytyczając sobie coraz dalsze cele, albo zostaje ona zaraz odrzucona poza swój najsłabszy punkt wyjścia i zduszona przez kontrrewolucję. Zastój, deptanie w miejscu, zadowalanie się pierwszym osiągniętym celem jest niedopuszczalne w rewolucji. A kto chce te domorosłe mądrości przenosić z parlamentarnych wojen żab z myszami do taktyki rewolucyjnej, pokazuje tylko, że psychologia, sama zasada życiowa rewolucji jest mu tak samo obca, jak wszelkie doświadczenie dziejowe jest dlań księgą zamkniętą na siedem pieczęci.
Przebieg rewolucji angielskiej od jej wybuchu w 1642 roku. Jak logika rzeczy doprowadziła do tego, że dopiero niedołężne wahania prezbiterian, opieszała wojna z armią rojalistyczną, w toku której przywódcy prezbiteriańscy specjalnie unikali decydującej bitwy i zwycięstwa nad Karolem I, uczyniły nieuniknioną koniecznością, ażeby independenci przepędzili ich z Parlamentu i zagarnęli władzę. I tak samo była dalej w obrębie armii independentów niższa drobnoburżuazyjna masa żołnierzy, „zrównywacze” (lewellerzy) Lilburne'a, którzy tworzyli siłę uderzeniową całego ruchu independentów, tak jak wreszcie elementy proletariackie mas żołnierskich, najdalej idące wywrotowe elementy, które znalazły swój wyraz w ruchu diggerów, stanowiły ze swej strony zaczyn demokratycznej partii „zrównywaczy”.
Bez duchowego oddziaływania rewolucyjnych elementów proletariackich na masy żołnierskie, bez nacisku demokratycznych mas żołnierskich na górną warstwę burżuazyjną partii independentów nie doszłoby ani do „oczyszczenia” Długiego Parlamentu z prezbiterian, ani do zwycięskiego zakończenia wojny z wojskami kawalerów i Szkotów, ani do procesu i stracenia Karola I, ani do skasowania Izby Lordów i proklamowania republiki.
A jak było podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej? Przejęcie władzy przez jakobinów okazało się dopiero po czteroletnich walkach jedynym środkiem uratowania rewolucji, urzeczywistnienia republiki, zdruzgotania feudalizmu, zorganizowania obrony rewolucyjnej wewnętrznej i zewnętrznej, zduszenia kontrrewolucyjnej konspiracji i rozszerzenia fali rewolucyjnej z Francji na całą Europę.
Kautsky i rosyjscy zwolennicy jego przekonań, którzy chcieliby, żeby rewolucja rosyjska zachowała „burżuazyjny charakter” swojej pierwszej fazy, są dokładnym odpowiednikiem owych niemieckich i angielskich liberałów z ubiegłego stulecia, którzy w Wielkiej Rewolucji Francuskiej odróżniali dwa znane  okresy: „dobrą” rewolucję pierwszej fazy żyrondystowskiej i „złą”, od czasu przewrotu jakobińskiego. Liberalna płytkość tego pojmowania dziejów nie musiała, naturalnie, rozumieć, że bez przewrotu „niepohamowanych” jakobinów nawet pierwsze nieśmiałe i połowiczne zdobycze fazy żyrondystowskiej wkrótce zostałyby pogrzebane pod gruzami rewolucji, że rzeczywistą alternatywą dyktatury jakobińskiej, jak pokazał to spiżowy bieg rozwoju dziejowego w roku 1793, nie była „umiarkowana” demokracja, lecz – restauracja Burbonów. „Złotego środka” nie można osiągnąć w żadnej rewolucji, gdyż jej naturalne prawo domaga się szybkiej decyzji: albo lokomotywa pełną parą popchnie dziejowy rozwój aż do jego najskrajniejszego punktu, albo stoczy się za sprawą własnej siły ciążenia znów w nizinę punktu wyjścia i porwie za sobą w otchłań, bez możliwości ratunku, tych, którzy chcieliby ją zatrzymać w połowie drogi, używając swych niewielkich sił.
Jasne jest zatem, że w każdej rewolucji tylko ta partia może zdobyć kierownictwo i władzę, która ma odwagę rzucić hasło popychające naprzód i wyciągnąć z tego wszystkie konsekwencje. Łatwo tedy pojąć żałosną rolę rosyjskich mienszewików – Dana, Ceretelego i in., którzy wywierali początkowo olbrzymi wpływ na masy, a po długich wahaniach to w tę, to w tamtą stronę, gdy bronili się rękoma i nogami przed przejęciem władzy i odpowiedzialności, zostali niesławnie usunięci ze sceny.
Partia Lenina była jedyną, która pojęła nakaz i obowiązek partii prawdziwie rewolucyjnej, jedyną, która dzięki hasłu: cała władza w ręce proletariatu i chłopstwa, zapewniła rozwój rewolucji.
Tym samym bolszewicy rozwiązali słynny problem „większości narodu”, który od dawna ciąży niczym zmora na piersi niemieckich socjaldemokratów. Jako wierni wychowankowie kretynizmu parlamentarnego przenoszą oni bezpośrednio na rewolucję tę domorosłą mądrość parlamentarnej szkółki: aby coś przeprowadzić, trzeba najpierw mieć większość. A więc także w rewolucji: najpierw stańmy się „większością”. Rzeczywista dialektyka rewolucji stawia jednak tę krecią mądrość parlamentarną na głowie: droga wiedzie nie przez większość do taktyki rewolucyjnej, lecz dzięki rewolucyjnej taktyce do większości.
Tylko ta partia, która potrafi przewodzić, to znaczy prowadzić naprzód, zyskuje podczas natarcia zwolenników. Zdecydowanie, z jakim Lenin i jego towarzysze rzucili w rozstrzygającym momencie jedyne posuwające naprzód hasło: cała władza w ręce proletariatu i chłopów, zmieniło tę partię nieomal w ciągu jednej nocy z prześladowanej, szkalowanej i nielegalnej mniejszości, której przywódcy musieli się ukrywać w piwnicach jak Marat, w absolutną panią sytuacji.
Bolszewicy przedstawili też zaraz jako cel tego przejęcia władzy całkowity i najrozleglejszy program rewolucyjny: nie zapewnienie demokracji burżuazyjnej, lecz dyktatura proletariatu w celu urzeczywistnienia socjalizmu. Tym samym zdobyli sobie nieprzemijającą zasługę dziejową: po raz pierwszy proklamowali cele socjalizmu jako bezpośredni program praktycznej polityki.
To, co partia w historycznej dobie może zrealizować dzięki męstwu, zdolności działania, rewolucyjnej dalekowzroczności, to wszystko osiągnęli Lenin, Trocki i ich towarzysze. Cały honor rewolucyjny i zdolność działania, których brakowało socjaldemokracji na Zachodzie, były reprezentowane przez bolszewików. Ich powstanie październikowe było nie tylko faktycznym ratunkiem dla rewolucji rosyjskiej, lecz także uratowaniem honoru międzynarodowego socjalizmu.

III

Bolszewicy są historycznymi spadkobiercami angielskich zrównywaczy i francuskich jakobinów. Jednakże zadanie dziejowe, które przypadło im w rewolucji rosyjskiej po zdobyciu władzy, było bez porównania trudniejsze niż zadania ich historycznych poprzedników. (Znaczenie kwestii agrarnej. Już 1905 rok. Potem w 3 Dumie prawicowi chłopi! Kwestia chłopska i obrona, armia). Z pewnością, hasło bezpośredniego natychmiastowego przejęcia i rozdzielenia ziemi przez chłopów było najkrótszą, najprostszą i najbardziej lapidarną formułą osiągnięcia dwu rzeczy: zniszczenia wielkiej własności ziemskiej i natychmiastowego przywiązania chłopów do rządu rewolucyjnego. Była to wyborna taktyka jako środek służący umocnieniu rządu proletariacko-socjalistycznego. Niestety, miała ona także swą słabą stronę, a polegającą na tym, że bezpośrednie zawłaszczenie ziemi przez chłopów z reguły nie ma nic wspólnego z gospodarką socjalistyczną.
Socjalistyczne przeobrażenie stosunków gospodarczych zakłada dwie rzeczy w odniesieniu do stosunków agrarnych. – Przede wszystkim nacjonalizacja właśnie wielkiej własności ziemskiej jako najbardziej postępowej pod względem technicznym koncentracji środków produkcji i metod, która jedynie może być punktem wyjścia, może służyć socjalistycznemu sposobowi gospodarowania na wsi. Jeśli naturalnie nie musi się odbierać drobnemu chłopu jego parceli i można spokojnie pozostawić mu to, by dzięki korzyściom płynącym z uspołecznionego gospodarstwa najpierw dobrowolnie dał się pozyskać do spółdzielczej współpracy, a potem do włączenia się w obręb społecznego gospodarstwa, to oczywiście wszelka socjalistyczna reforma gospodarcza na wsi musi się rozpocząć od wielkiej i średniej własności ziemskiej. Musi ona przelać prawo własności przede wszystkim na naród, lub jeśli kto woli, na państwo, co w wypadku rządów socjalistycznych jest tym samym; ponieważ tylko to gwarantuje możliwość zorganizowania produkcji rolnej wedle zwartych, wielkich, socjalistycznych zasad.
Po drugie zaś, przesłanką tego przeobrażenia jest to, że zniesione zostaje oderwanie rolnictwa od przemysłu, ten charakterystyczny rys społeczeństwa burżuazyjnego, aby ustąpić miejsca wzajemnemu przenikaniu się i stopieniu obu tych dziedzin, ukształtowaniu produkcji rolnej i przemysłowej wedle jednolitej zasady. Bez względu na to, jak wyglądałoby w szczegółach praktyczne zarządzanie – czy przez gminy miejskie, czy też przez centrum państwowe – w każdym wypadku założeniem jest wszczęta przez centrum, jednolicie przeprowadzona reforma i jako jej przesłanka nacjonalizacja ziemi. Nacjonalizacja wielkiej i średniej własności ziemskiej, połączenie przemysłu i rolnictwa – to są dwie podstawowe zasady każdej socjalistycznej reformy gospodarki, bez których nie ma socjalizmu.
Któż może wyrzucać rządowi Rad w Rosji, że nie zrealizował tych ogromnych reform! Kiepskim żartem byłoby domagać się lub oczekiwać od Lenina i towarzyszy, żeby w ciągu krótkiego czasu swego panowania, w samym środku rwącego wiru walk wewnętrznych i zewnętrznych, trapieni przez niezliczonych wrogów i przeszkody, mieli rozwiązać jedno z najtrudniejszych, a nawet możemy spokojnie powiedzieć: najtrudniejsze zadanie przewrotu socjalistycznego, albo chociaż żeby mieli się za nie zabrać! My sami, doszedłszy wreszcie do władzy, także na Zachodzie i w najbardziej sprzyjających warunkach połamiemy sobie niejeden ząb na tym twardym orzechu, zanim uporamy się z najbardziej elementarnymi z tysiąca skomplikowanych trudności tego zadania dla olbrzyma.
Rząd socjalistyczny, który doszedł do władzy, musi w każdym razie zrobić jedno: przedsięwziąć środki, które prowadziłyby w kierunku owych podstawowych przesłanek późniejszej socjalistycznej reformy stosunków agrarnych, a przynajmniej musi unikać wszystkiego, co zagradza mu drogę do owych przedsięwzięć.
A właśnie hasło rzucone przez bolszewików: natychmiastowe przejęcie i podział ziemi przez chłopów, musiało działać akurat w przeciwstawnym kierunku. Nie tylko nie jest ono środkiem socjalistycznym, lecz zagradza drogę takim właśnie krokom, piętrzy nieprzezwyciężone trudności na drodze do przeobrażenia stosunków agrarnych w trybie socjalistycznym.
Przejęcie gruntów przez chłopów na krótkie i lapidarne hasło Lenina i jego przyjaciół: Idźcie i bierzcie sobie ziemię! prowadziło w prostej linii do nagłego, chaotycznego przeobrażenia wielkiej własności ziemskiej we własność chłopską. To, co powstało, nie jest własnością społeczną, lecz nową własnością prywatną, a mianowicie rozparcelowaniem wielkiej własności na średnią i drobną, relatywnie rozwiniętego wielkiego gospodarstwa na drobne gospodarstwa, pracujące pod względem technicznym narzędziami z epoki faraonów. Co więcej, zarządzenia te i chaotyczny, czysto arbitralny sposób ich realizacji nie tylko nie usunęły różnic własnościowych na wsi, lecz raczej je zaostrzyły. Chociaż bolszewicy wzywali chłopów do tworzenia komitetów chłopskich, aby przejmowanie gruntów szlacheckich uczynić w jakiś sposób akcją kolektywną, to przecież jasne jest, że ta ogólna rada w niczym nie mogła zmienić rzeczywistej praktyki i rzeczywistego stosunku sił na wsi. Z komitetami czy bez nich, głównymi beneficjantami rewolucji agrarnej stali się bogaci chłopi i lichwiarze, którzy tworzyli burżuazję wiejską i w każdej rosyjskiej wsi mieli faktycznie w swych rękach lokalną władzę. Każdy może sobie wyliczyć na palcach, bez rozglądania się, że w wyniku podziału ziemi nierówność socjalna i gospodarcza w łonie chłopstwa nie została usunięta, lecz wzrosła, że przeciwieństwa klasowe zaostrzyły się. Ale to przesunięcie w układzie sił dokonało się na niekorzyść interesów proletariatu i socjalizmu. Dawniej socjalistyczna reforma na wsi napotykała co najwyżej opór ze strony małej kasty szlacheckich i kapitalistycznych wielkich właścicieli ziemskich oraz niewielkiej mniejszości bogatej burżuazji wiejskiej, których wywłaszczenie przez rewolucyjne masy ludowe jest dziecinną zabawą. Teraz, po „objęciu w posiadanie” każdemu socjalistycznemu uspołecznieniu gospodarki wiejskiej wrogo przeciwstawia się niesłychanie rozrośnięta i silna masa posiadającego chłopstwa, które zębami i pazurami będzie bronić swej nowo zdobytej własności przed wszelkimi socjalistycznymi zamachami. Teraz problem przyszłej socjalizacji rolnictwa i w ogóle produkcji w Rosji stał się problemem przeciwieństwa i walki między proletariatem miejskim a chłopstwem.
Jak ostre stało się to przeciwieństwo już teraz, dowodzi bojkotowanie przez chłopów miast, do których nie dostarczają oni żywności, aby robić na tym paskarskie interesy, zupełnie jak junkrzy pruscy. Francuski chłop-parcelant stał się najdzielniejszym obrońcą Wielkiej Rewolucji Francuskiej, która wyposażyła go w ziemię skonfiskowaną emigrantom. Nosił on jako żołnierz napoleoński sztandar Francji ku zwycięstwom, przemierzył całą Europę i w jednym kraju po drugim burzył feudalizm. Lenin i jego przyjaciele oczekiwali podobnego skutku swego hasła agrarnego. Jednakże chłopu rosyjskiemu, gdy tylko własnoręcznie zagarnął ziemię, nawet się nie śniło bronić Rosji i rewolucji, którym ją zawdzięczał. Wgryzł się w swoje nowe dziedzictwo i pozostawił rewolucję jej wrogom, państwo – rozpadowi, a ludność miejską – głodowi.
Mowa Lenina o koniecznej centralizacji w przemyśle, nacjonalizacji banków, handlu i przemysłu. Dlaczego nie ziemi? Tu, przeciwnie, decentralizacja i własność prywatna. Własny program agrarny Lenina był inny przed rewolucją. Hasło przejęto od zohydzanych socjalistów-rewolucjonistów albo, właściwiej, od spontanicznego ruchu chłopstwa. Aby wnieść zasady socjalistyczne do stosunków agrarnych, rząd radziecki próbował teraz stworzyć komuny rolnicze z proletariuszy – najczęściej z miejskich, bezrobotnych elementów. Jednakże łatwo jest domyślić się z góry, że rezultaty tych usiłowań, w zestawieniu z całym zakresem stosunków agrarnych, musiały być uderzająco znikome i całkiem bez znaczenia dla oceny całego problemu. (Po rozbiciu wielkiej własności ziemskiej, najbardziej odpowiedniego punktu wyjścia gospodarki socjalistycznej, na drobne gospodarstwa próbuje się teraz z małych początków konstruować komunistyczne wzorcowe gospodarstwa). W obecnych warunkach komuny te mają tylko wartość eksperymentu, a nie rozległej reformy socjalnej. Monopol zbożowy z premiami. Teraz, post festum, chcą wprowadzać na wieś walkę klasową!
Leninowska reforma rolna stworzyła socjalizmowi na wsi nową, potężną warstwę ludową wrogów, których opór będzie o wiele groźniejszy i bardziej uporczywy niż opór stawiany przez wywodzących się ze szlachty wielkich właścicieli ziemskich. Część winy za to, że klęska militarna przekształciła się w upadek i rozpad Rosji, ponoszą bolszewicy. Obiektywne trudności tej sytuacji bolszewicy sami w znacznym stopniu zaostrzyli, wysuwając na pierwszy plan swojej polityki hasło tak zwanego samookreślenia narodów, czyli, bo to w rzeczywistości kryło się za tym frazesem, państwowego rozpadu Rosji. Wciąż od nowa proklamowana z doktrynerskim uporem formuła o prawie różnych narodowości Cesarstwa Rosyjskiego do samodzielnego określenia swoich losów, „aż do politycznego oderwania się od Rosji”, była osobliwym zawołaniem bojowym Lenina i towarzyszy podczas ich trwania w opozycji wobec imperializmu Milukowa i Kiereńskiego, była ona osią
ich polityki wewnętrznej po przewrocie październikowym i ona też stanowiła całą platformę bolszewików w Brześciu Litewskim, ich jedyną broń, którą mieli do przeciwstawienia mocarstwowej pozycji imperializmu niemieckiego.
Najbardziej zdumiewające w uporze i niezłomnej konsekwencji Lenina i towarzyszy w obstawaniu przy owym haśle jest to, że znajduje się ono w jaskrawej sprzeczności do ich poza tym zdeklarowanego centralizmu w polityce, jak też do stanowiska, które zajęli wobec innych zasad demokratycznych. Podczas gdy demonstrowali bardzo chłodno lekceważenie w stosunku do zgromadzenia konstytucyjnego, powszechnego prawa wyborczego, wolności prasy i zgromadzeń, krótko mówiąc, w stosunku do całego aparatu podstawowych demokratycznych wolności mas ludowych, które wszystkie razem tworzyły „prawo do samostanowienia” w samej Rosji, to prawo narodów do samookreślenia traktowali jak klejnot polityki demokratycznej, ze względu na który musiały zamilknąć wszystkie praktyczne punkty widzenia realnej krytyki. Podczas gdy w najmniejszym stopniu nie pozwolili sobie zaimponować powszechnemu głosowaniu opartemu na najbardziej demokratycznym prawie wyborczym świata, i w całkowitej wolności republiki ludowej, po bardzo trzeźwych, krytycznych rozważaniach uznali jego rezultaty po prostu za nic, bronili w Brześciu „powszechnego głosowania” obcych narodów Rosji w sprawie ich przynależności państwowej jako istnego palladium wszelkiej wolności i demokracji, jako nieskażonej kwintesencji woli ludu i jako najwyższej, rozstrzygającej instancji w sprawach politycznych losów narodów.
Sprzeczność, która tu się pojawia, jest tym mniej zrozumiała, że w kwestii demokratycznych form życia politycznego w każdym kraju chodzi faktycznie, jak zobaczymy dalej, o najbardziej cenne, ba, niezbędne podstawy polityki socjalistycznej, podczas gdy osławione „prawo narodów do samookreślenia” to tylko pusta drobnoburżuazyjna frazeologia i humbug.
W rzeczy samej, cóż bowiem znaczy to prawo? Do abecadła polityki socjalistycznej należy wszak to, że zwalcza ona ucisk jednego narodu przez drugi, tak samo jak zwalcza każdy rodzaj ucisku. Jeśli mimo to trzeźwi i krytyczni politycy, jak Lenin i Trocki ze swymi przyjaciółmi, którzy dla wszelkiego rodzaju utopijnej frazeologii jak rozbrojenie, Liga Narodów itd. mają tylko ironiczne wzruszenie ramionami, tym razem uczynili swoim konikiem czczy frazes dokładnie tej samej kategorii, stało się tak, jak nam się zdaje, ze względu na pewnego typu oportunizm polityczny. Lenin i towarzysze wyraźnie liczyli na to, że nie ma pewniejszego sposobu przyciągnięcia licznych obcych narodowości w łonie imperium rosyjskiego do sprawy rewolucji, do sprawy socjalistycznego proletariatu niż zagwarantowanie im w imieniu rewolucji i socjalizmu najbardziej skrajnej i nieograniczonej swobody decydowania o swoich losach. Jest to analogia polityki bolszewików wobec chłopów rosyjskich, których głód ziemi miało zaspokoić hasło bezpośredniego zawłaszczenia ziemi szlacheckiej i którzy dzięki temu mieli zostać pozyskani dla sztandaru rewolucji i rządu proletariackiego. W obu przypadkach rachuby
zawiodły, niestety, całkowicie. Podczas gdy Lenin i towarzysze oczekiwali najwyraźniej, że jako orędownicy wolności narodowej i to „aż do oderwania się politycznego” uczynią z Finlandii, Ukrainy, Polski, Litwy, krajów bałtyckich, ludów kaukaskich tyleż samo wiernych sojuszników rewolucji rosyjskiej, przeżyliśmy całkiem inne widowisko: „narody” te jeden po drugim wykorzystywały świeżo darowaną sobie wolność do tego, by w charakterze śmiertelnych wrogów sprzymierzyć się przeciwko rewolucji rosyjskiej z niemieckim imperializmem i pod jego ochroną wnieść sztandar kontrrewolucji do samej Rosji. Epizod z Ukrainą w Brześciu, który spowodował decydujący zwrot w owych rokowaniach i w całej wewnętrznej i zewnętrznej sytuacji bolszewików, jest tego wzorcowym przykładem. Postępowanie Finlandii, Polski, Litwy, krajów bałtyckich, narodów Kaukazu ukazuje w najbardziej przekonywający sposób, że nie mamy tutaj do czynienia z przypadkowym wyjątkiem, lecz ze zjawiskiem typowym.
Naturalnie, we wszystkich tych wypadkach to nie „narody” naprawdę prowadzą tę reakcyjną politykę, lecz klasy burżuazyjne i drobnomieszczańskie, które w najostrzejszym przeciwieństwie do mas swego własnego proletariatu przeinaczyły „prawo narodu do samookreślenia” w narzędzie swej klasowej, kontrrewolucyjnej polityki. Ale – i tu dochodzimy do sedna problemu – na tym właśnie polega utopijnodrobnoburżuazyjny charakter tego nacjonalistycznego frazesu, że w surowej rzeczywistości społeczeństwa klasowego, a zwłaszcza w epoce skrajnie zaostrzonych przeciwieństw, przekształca się on po prostu w środek burżuazyjnego panowania klasowego. Bolszewicy za cenę największych szkód dla siebie i dla rewolucji zostaną pouczeni o tym, że właśnie pod panowaniem kapitału nie na żadnego samookreślenia narodu, że w społeczeństwie klasowym każda klasa narodu pragnie się inaczej „samookreślić” i że dla klas burżuazyjnych zasady wolności narodowej całkowicie ustępują zasadom panowania klasowego. Burżuazja fińska i drobnomieszczaństwo ukraińskie były całkowicie zgodne w tym, by przedkładać niemiecki despotyzm nad wolność narodową, jeśliby miała ona być związana z niebezpieczeństwem „bolszewizmu”.
Nadzieja, że te realne stosunki klasowe zostaną przeobrażone w swoje przeciwieństwo właśnie dzięki „plebiscytom”, wokół czego toczyło się wszystko w Brześciu, ufność, że dzięki rewolucyjnym masom zostanie osiągnięta większość głosów za przyłączeniem się do rewolucji rosyjskiej, świadczyły, jeśli Lenin i Trocki brali to serio, o niepojętym optymizmie, a jeśli nawet miał to być tylko taktyczny wypad w  pojedynku z niemiecką polityką przemocy, to był on niebezpiecznym igraniem z ogniem. Sławetne „powszechne głosowanie”, jeśliby do niego doszło w krajach pogranicznych, musiałoby wedle wszelkiego prawdopodobieństwa wszędzie przynieść wyniki, które nie sprawiłyby radości bolszewikom i to nawet bez niemieckiej okupacji wojskowej, jeśli tylko wziąć pod uwagę duchowe usposobienie chłopstwa i licznych warstw obojętnego jeszcze proletariatu, reakcyjne tendencje drobnomieszczaństwa i tysiące sposobów wpływania burżuazji na głosowanie. Przecież jeśli chodzi o owe plebiscyty dotyczące kwestii narodowej, to można tu przyjąć jako niezłomną regułę, że klasy panujące albo umiałyby mu przeszkodzić tam, gdzie im to nie odpowiada, albo, gdyby już do tego doszło, potrafiłyby wpłynąć na jego wyniki za pomocą środków i sposobików, co właśnie sprawia, że nie możemy wprowadzić socjalizmu w trybie plebiscytowym.
To, że w ogóle dążenia narodowe i tendencje partykularne wtargnęły w obręb walk rewolucyjnych, a nawet, za sprawą pokoju brzeskiego, wysunęły się na pierwszy plan i stały się hasłem rozpoznawczym polityki rewolucyjnej i socjalistycznej, wniosło olbrzymie zamieszanie w szeregi socjalistyczne i nadszarpnęło pozycję proletariatu w krajach pogranicznych. W Finlandii proletariat socjalistyczny miał już dominującą pozycję, dopóki walczył jako część zwartej, rewolucyjnej falangi Rosji; posiadał większość w parlamencie, w armii, doprowadził do całkowitej bezsilności burżuazji i był panem sytuacji w kraju. Rosyjska Ukraina była w początkach stulecia ostoją rosyjskiego ruchu rewolucyjnego, dopóki jeszcze nie wynaleziono błazeństw „ukraińskiego nacjonalizmu” z karbowańcami i „uniwersałami” oraz leninowskiego konika „samodzielnej Ukrainy”. Stamtąd, z Rostowa, z Odessy, z obszarów Doniecka płynęły pierwsze potoki rewolucyjnej lawy (już w latach 1902-1904) i rozpalały całą południową Rosję w jedno morze płomieni, przygotowując w ten sposób wybuch z 1905 roku; to samo powtórzyło się w obecnej rewolucji, w której proletariat południoworosyjski stanowił doborowe oddziały falangi proletariackiej. Polska i kraje bałtyckie były od 1905 roku najsilniejszymi i najpewniejszymi ogniskami rewolucji, w których proletariat socjalistyczny odgrywał wybitną rolę.
Jak doszło do tego, że we wszystkich tych krajach nagle triumfuje kontrrewolucja? Ruch nacjonalistyczny osłabił proletariat właśnie przez to, że oderwał go od Rosji i wydał go narodowej burżuazji krajów pogranicznych. Zamiast dążyć w duchu czystej międzynarodowej polityki klasowej, którą niegdyś reprezentowali, do jak najściślejszej zwartości sił rewolucyjnych na całym obszarze imperium, zamiast bronić zębami i pazurami integralności imperium rosyjskiego jako terenu rewolucji, przeciwstawiając nacjonalistycznym, partykularnym dążeniom nierozdzielność i jednorodność proletariuszy wszystkich krajów na obszarze rewolucji rosyjskiej, bolszewicy, wprost przeciwnie, dostarczyli burżuazji krajów nadgranicznych, dzięki grzmiącej nacjonalistycznej frazeologii „prawa do samookreślenia aż do oderwania się politycznego”, najbardziej pożądanego, najwspanialszego pretekstu, wręcz sztandaru dla jej kontrrewolucyjnych usiłowań. Zamiast przestrzegać proletariuszy w krajach nadgranicznych przed wszelkim separatyzmem jako pułapką burżuazyjną, zmylili oni raczej masy we wszystkich tych krajach swymi hasłami i wydali je na pastwę demagogii klas burżuazyjnych. Popierając nacjonalizm sami spowodowali i przygotowali rozpad Rosji i wcisnęli własnym wrogom w ręce nóż, którzy ci mieli wbić w serce rewolucji rosyjskiej.
Zapewne, bez pomocy imperializmu niemieckiego, bez „niemieckich karabinów w niemieckich garściach”, jak pisała „Neue Zeit” Kautsky'ego, ani Lubinscy i inni łajdacy z Ukrainy, ani Erichowie i Mannerheimowie w Finlandii czy baronowie bałtyccy nigdy nie daliby sobie rady z socjalistycznymi masami proletariuszy swoich krajów. Ale narodowy separatyzm był koniem trojańskim, do którego we wszystkich tych krajach zostali wciągnięci niemieccy „towarzysze” z bagnetami w dłoniach. Realne przeciwieństwa klasowe i wojskowy układ sił spowodowały interwencję Niemiec. Ale bolszewicy dostarczyli ideologii, maskującej tę kampanię kontrrewolucji, wzmocnili pozycję burżuazji i osłabili pozycję proletariuszy. Najlepszym dowodem jest Ukraina, która miała odegrać tak fatalną rolę w losach rewolucji rosyjskiej. Nacjonalizm ukraiński był w Rosji, całkiem inaczej niż czeski, polski lub fiński, zwykłym kaprysem, błazenadą paru tuzinów drobnomieszczańskich inteligentów, bez najmniejszych korzeni w stosunkach gospodarczych, politycznych czy duchowych kraju, bez żadnej tradycji historycznej, ponieważ Ukraina nigdy nie wytworzyła narodu ani państwa, bez jakiejkolwiek kultury narodowej prócz reakcyjno-romantycznych wierszy Szewczenki. Wygląda to tak, jak gdyby pewnego pięknego ranka ci od wybrzeża aż do Fritza Reutera zapragnęli założyć nowy dolnoniemiecki naród i państwo. I tę zabawną farsę paru profesorów uniwersytetu i studentów Lenin i towarzysze rozdęli sztucznie do znaczenia czynnika politycznego swoją doktrynerską agitacją z „prawem do samookreślenia aż do itd.”. Użyczyli pierwotnej farsie znaczenia, aż wreszcie farsa stała się śmiertelnie poważna, nie stała się wprawdzie poważnym ruchem narodowym, bo nie ma dlań korzeni, ale stała się szyldem i wspólną flagą kontrrewolucji! Z tego jaja wylęgły się w Brześciu niemieckie bagnety.
Te frazesy mają niekiedy nader realne znaczenie w historii walk klasowych. Fatalność losu socjalizmu polega na tym, że w czasie tej wojny światowej jemu właśnie przypadło dostarczenie ideologicznych pretekstów dla kontrrewolucyjnej polityki. Po wybuchu wojny socjaldemokracja niemiecka pospieszyła przyozdobić zbójecką wyprawę niemieckiego imperializmu ideologicznym szyldem wyciągniętym z rupieciarni marksizmu, przedstawiając ją jako wytęsknioną przez naszych mistrzów kampanię wyzwoleńczą przeciwko caratowi rosyjskiemu. Antypodom socjalistów rządowych, bolszewikom, było sądzone puścić wodę na młyn kontrrewolucji za pomocą frazesu o samookreśleniu narodów, a przez to dostarczyć ideologii nie tylko dla zduszenia samej rewolucji rosyjskiej, lecz także dla planowej kontrrewolucyjnej likwidacji całej wojny światowej. Mamy wszelkie podstawy, by uważnie rozpatrzyć pod tym kątem politykę bolszewików. „Prawo narodów do samookreślenia”, skojarzone z Ligą Narodów i z rozbrojeniem z łaski Wilsona, stanowi hasło bojowe nadchodzącej rozprawy międzynarodowego socjalizmu ze światem burżuazyjnym. Jest jasne, że frazes o samookreśleniu i cały ruch narodowy, który stanowi największe zagrożenie dla międzynarodowego socjalizmu, zostały nadzwyczaj wzmocnione dzięki rewolucji rosyjskiej i pertraktacjom w Brześciu. Będziemy się musieli zająć obszernie jeszcze tą platformą. Tragiczne losy tej frazeologii w toku rewolucji rosyjskiej, gdy bolszewicy uwikłali się w jej kolce i pokaleczyli boleśnie, winny stanowić ostrzegawczy przykład dla międzynarodowego proletariatu.
Wynikła z tego wszystkiego dyktatura Niemiec. Od pokoju brzeskiego aż do „traktatu dodatkowego”! 200 ofiar pokutnych w Moskwie. Z tej sytuacji zrodził się terror i zduszenie demokracji.