Rok 1989 -dowód ostateczny

Czy rzeczywiście obalenie kapitalizmu, zlikwidowanie bezrobocia i stabilizacja pozycji społecznej gwarantowały klasie robotniczej w Polsce Ludowej „lepsze możliwości obrony swoich interesów”, a w rezultacie podnosiły, a nawet krystalizowały świadomość klasową i rozbudzały nowe aspiracje?
Zdaniem Zbigniewa M. Kowalewskiego to oczywiste – równie oczywiste, jak „spór zbiorowy robotników z państwem” o zarządzanie zakładami pracy, który podobno miał miejsce w 1956 r. („Kapitalizm obalony” rozmowa Magdaleny Ostrowskiej ze Z. M. Kowalewskim, „Trybuna”/”Impuls” z 21 lipca 2005 r., s.11).
Tym samym dla Kowalewskiego pamiętne hasło „Chleba i wolności!” jest równoznaczne z postawieniem kwestii władzy na szczeblu zakładowym. Logiczną konsekwencją takiego podejścia jest sprowadzenie robotniczych protestów z 1956 r. i politycznej „odwilży” po śmierci Stalina do presji w sprawie ustawy o radach robotniczych.
Takie uproszczenie pozwala snuć nieuzasadnione proroctwa: „Było jasne, że jeśli robotnicy postawili kwestię władzy na tym szczeblu, to prędzej czy później, postawią ją na wyższych szczeblach, aż po najwyższy”.
Ta trywialna, linearna i demokratyczna perspektywa, która z założenia miała być „rozwiązaniem istniejących w PRL sprzeczności”, w kulminacyjnym momencie zawodzi jednak całkowicie. Albowiem pod koniec PRL, „w 1989-90 r. absolutnie żadna siła polityczna czy choćby organizacja związkowa nie reprezentowały tych dążeń” (tamże, s. 13). I to mimo wykrystalizowanej podobno świadomości klasowej, rozbudzonych aspiracji i lepszych możliwości obrony interesów klasy robotniczej.
Co się stało?
Zwyczajnie, zmienił się stosunek sił między proletariatem a burżuazją. I to zarówno na arenie wewnętrznej, jak i zewnętrznej. W państwie okresu przejściowego nie jest to niczym nadzwyczajnym. Kowalewski nie uwzględnił przedłużającego się i pogłębiającego kryzysu rewolucyjnego kierownictwa. Tymczasem kryzys ten miał bezpośredni wpływ na stosunek sił między pogrążoną w kryzysie awangardą a klasą. Coraz powszechniejsze przeciwstawianie „demokracji robotniczej i pracowniczej” – „dyktaturze partyjno-państwowej” w konsekwencji sprowadzało się do odrzucenia dyktatury proletariatu.
Kowalewski zapomina, że: „Proletariat nie może dojść do władzy inaczej niż w osobie swojej awangardy. Sama niezbędność władzy państwowej wypływa z niedostatecznego poziomu kulturalnego mas i z ich różnorodności. W awangardzie rewolucyjnej, zorganizowanej w partię, krystalizuje się dążenie mas do wyzwolenia” (Lew Trocki „Stalinizm a bolszewizm”, 1937).
Kowalewskiemu wystarcza „skok kulturalny” („Ta klasa przeżyła ogromny skok kulturalny, polegający nie tylko na likwidacji analfabetyzmu Bezpłatna edukacja na wszystkich szczeblach, w tym bezpłatne przygotowanie do pracy zawodowej, możliwość stałego podnoszenia – lub zmiany – kwalifikacji zawodowych, dokształcanie się, szkolenia, uzyskanie wykształcenia technicznego. Awans społeczny nie wymagał wyjścia z klasy, bo klasa jako taka awansowała. Ogromnie wzrósł ogólny poziom kulturalny robotników, czytelnictwo gazet stało się powszechne, mieli zapewniony dostęp do tanich książek, tanich kin, bezpłatnych bibliotek i na szeroką skalę z tego dostępu korzystali. Wkroczyli do teatru, opery, muzeów, co przedtem było przywilejem elit społecznych”)
Życie to nie teatr. Dla Trockiego „Rady to tylko forma organizacyjna związku awangardy z klasą. Treść rewolucyjną tej formie może nadać tylko partia”. Dzięki awangardzie (partii bolszewickiej) Rady wydostały się „z reformistycznego bagna do poziomu formy państwowej proletariatu” (L. Trocki, tamże).
Stosunkiem społecznym jest nie tylko plan czy planowanie. Stosunkiem sił między proletariatem a burżuazją jest również państwo okresu przejściowego. Takim stosunkiem jest również stalinizm, a zatem PRL i życie kulturalne w PRL. W takich okolicznościach wypadkową stosunku sił jest planowanie i realizacja planów w każdej sferze, w tym również w sferze konsumpcji zbiorowej.
Lansowane przez Kowalewskiego „prawdziwe planowanie”, czyli „planowanie uspołecznione i demokratyczne, odzwierciedlające swobodnie wyrażone i określone interesy i potrzeby klasy robotniczej oraz uwzględniające interesy innych warstw”, to czysty idealizm. Interesy w państwie okresu przejściowego są bowiem z reguły sprzeczne. Stąd konieczność dyktatury proletariatu.
Kryzys rewolucyjnego kierownictwa i brak takiej partii na dowolnym etapie w okresie przejściowym uniemożliwia obronę podstawowych interesów klasy robotniczej, czego ostatecznym dowodem był właśnie rok 1989.
Takich haseł, jak: „Chleba i wolności!” czy „Socjalizm – tak, wypaczenia – nie” nie da się sprowadzić do szczebla zakładu pracy, to kwestia ogólnego klimatu – „odwilży”.
Rady nie są abstrakcją – są bytem konkretnohistorycznym, jakże realnym układem sił społeczno-politycznych.
Ustawa o radach zakładowych z 19 listopada 1956 r. sankcjonowała jedynie „odwilż październikową” i spontaniczne powstawanie w wielu przedsiębiorstwach rad robotniczych. Tymczasem KSR-owska ustawa z 20 grudnia 1958 r. o samorządzie robotniczym, uchylająca równocześnie poprzednią, zamykała okres „odwilży” i była już tylko paternalistycznym „prezentem”. Obie jednak tkwiły głęboko w „reformistycznym bagnie”.
Ruch samorządów pracowniczych z 1981 r. był już tylko cieniem tego z 1956 r. Robotnicy mieli już inne preferencje. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza ostatecznie utraciła ich zaufanie – obroną żywotnych interesów w ich mniemaniu miał się zająć nowy ruch związkowy. Spontaniczna i radykalna świadomość społeczna robotników miała jednak charakter nietrwały. Proces alienacji NSZZ „Solidarność” pod nieobecność rewolucyjnej awangardy (rewolucyjnej partii robotniczej) przebiegał równie szybko, jak proces wyradzania się rad i samorządów robotniczych.
Kwestia samorządności robotniczej w państwie okresu przejściowego jest bowiem nierozerwalnie związana z dyktaturą proletariatu. Rozerwanie tego związku z dowolnych przyczyn ma jednoznaczne konsekwencje. Prędzej czy później skutkuje recydywą kapitalizmu.
Pod osłoną stanu wojennego i po spacyfikowaniu klasy robotniczej, w obiektywnie niesprzyjających warunkach, zalążkowe i przetrwalnikowe formy rewolucyjnych partii robotniczych miały ograniczone możliwości rozwoju. W rezultacie nie zyskały zaufania klasy robotniczej, podobnie jak nie odzyskała tego zaufania PZPR. W tym też sensie stan wojenny był rozstrzygający dla wewnętrznego układu sił między burżuazją a proletariatem.
„Skok kulturalny” klasy robotniczej w PRL miał swój odpowiednik w wysokorozwiniętych krajach kapitalistycznych w okresie względnego dobrobytu („welfare state”). Podobnie jak w Polsce stabilizacja („mała” lub większa) sprzyjała jedynie tzw. zmieszczanieniu klasy robotniczej. Pozycja klasowa owej klasy jakoby panującej nie uległa zmianie.
„Skok kulturowy” odbywa się, tak czy owak, w określonym kontekście i we wzajemnym uwarunkowaniu procesów stabilizacji. Nieodmiennie towarzyszy mu przedłużający się kryzys rewolucyjnego kierownictwa i wszechobecność ideologii panującej.
Przeciwwagę dla ideologii panującej może stworzyć jedynie dyktatura proletariatu i awangardowa partia klasy robotniczej konstytuująca zarówno klasowy ruch robotniczy, jak i świadomość klasową.
27 lipca 2005 r.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski


Nie tylko w sprawie narzędzi

Niedawno wszystkim nam się podobał sposób, w jaki górnicy zaprezentowali swój punkt widzenia na emerytury i przełamali niedrożność systemu. Anarchiści zazwyczaj uważają, że po rewolucji nastanie sielanka w radach.
Niestety, różnice interesów dają o sobie znać i tam. Dyktatura proletariatu polega na zagwarantowaniu realizacji celu, w jakim wybuchła rewolucja socjalistyczna - zniesienie własności prywatnej środków produkcji i ustanowienie interesu klasy robotniczej, która dźwiga największy ciężar reprodukcji społeczeństwa, interesem nadrzędnym.
Uzasadnione potrzeby innych warstw i klas nie mają tego priorytetu, zaś to, na ile mogą być realizowane, jest wypadkową realizacji interesu klasy robotniczej. Zakłada się, że interes klasy robotniczej nie jest sprzeczny z obiektywnym interesem innych warstw, ale może być sprzeczny z wyobrażeniami o "swoich prawach" owych warstw. Odrzucenie idealizmu wymaga zdania sobie sprawy z tych sprzeczności, a uczciwość wymaga powiedzenia tego wprost i nie udawania, że jest inaczej.
Samorząd lokalny (mieszkańców, konsumentów itd., czyli jednostek-obywateli), jak to widzą anarchiści, wygląda ładnie na papierze, zaś w rzeczywistości może stać się dyktaturą nad robotnikiem – bo ważniejszy jest konsument i jego wolność, skoro w końcu robotnik-jednostka też jest konsumentem (problem w tym, że klasa robotnicza nie jest klasą konsumentów).
To kwestia priorytetów. Dyktatura jest potrzebna do tego, żeby okres przejściowy mógł trwać jak najkrócej i żeby się nie pogubić, jeśli się przedłuża.
Jasne, że zawsze istnieje możliwość degeneracji. Dlatego trzeba być świadomym ograniczeń, a nie łudzić się przyjemnymi wizjami bezkonfliktowej przyszłości. Pisanie o radach jest dopiero podnoszeniem problemu, a nie lekiem na całe zło.
Pytanie o narzędzia nie jest, oczywiście, bezzasadne. Odpowiednie dla dyktatury proletariatu są, jak sama nazwa wskazuje, środki przymusu klasowego, które uzupełniają działania o charakterze edukacyjnym, podnoszące świadomość klasową.
Niemniej, zasadniczym elementem polityki klasowej pozostaje rozwijanie spożycia zbiorowego kosztem indywidualnego.
Dyktatura proletariatu, czy jak kto woli, władza robotnicza, jest oczywiście formą państwa. Państwo zaś posiada środki przymusu klasowego. Ważne, jakie interesy to państwo reprezentuje – burżuazji czy proletariatu.
Anarchiści, rzecz jasna, z taką interpretacją się nie zgodzą. Rzecz w tym, że Z.M. Kowalewski, jak zaznaczono w „Trybunie”, jest członkiem IV Międzynarodówki, a to do czegoś zobowiązuje, przynajmniej teoretycznie. W rzeczywistości w Polsce nie ma partii należącej do IV Międzynarodówki. Przynależność do „Czwórki” może mieć zatem charakter jedynie mienszewicki (działanie w jakimś „kółku” – zasada „kółkowości”, np. w redakcji „Rewolucji”). Nie jest to kryterium bolszewickie. Tymczasem trockiści z założenia opowiadają się za bolszewizmem.
W kwestii rad
Rada radzie nierówna. O radach należy pisać konkretnie historycznie. Czym innym były rady delegatów robotniczych z lat rewolucji 1905 r. czy 1917, a czym innym rady robotnicze z 1956 czy KSR-y po 1958 r. lub rady pracownicze po 1981 r.
Podobieństwa są mniej istotne niż różnice. Przeciw „abstrakcji rad” słusznie występował już Lew Trocki.
29 lipca 2005 r.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski