Poniżej cztery teksty dotyczące represji w Poznaniu 19 listopada 2005.
http://atos.wmid.amu.edu.pl/~d138496/marsz/frame.htm
Fight for your right
19 Listopada czyli "jak zjeść ciastko i nadal je mieć"
A wszystko zaczęło się tak... Wyszedłem z domu w lekkim
pośpiechu, nie mogłem znaleźć ochraniacza na zęby, ale nic to. Gdy szedłem przez
centrum, widziałem paru nazioli. Buciory wypastowane, szele napięte a tępa
facjata wypięta dumnie w górę - Piewca Prawdy Objawionej gotowy do akcji.
Godzina 15.00 Ania, Angus (ochraniacze na kostki nałożone) i ja podeszliśmy do
Browaru od tyłu. Na placyku już czekała gromadka demonstrantów z organizacji
feministycznych, ekologicznych, działaczy ze środowisk gejowskich, osób
działających przeciw dyskryminacji niepełnosprawnych i organizacji działających
przeciw przemocy wobec kobiet. Dostaliśmy od nich znicze. Zjechaliśmy na dół
schodami ruchomymi, a po drodze stało już paru "młodych gniewnych" i nieśmiało
pokrzykiwali coś o pedałach. Na dole spotkaliśmy się z Mateuszem.
Wyszliśmy przed browar i stanęliśmy na początku nieśmiało w połowie dystansu
między demonstrantami a ludźmi dookoła. Jak Organizatorzy protestu weszli na
klomb okazało się, że stoimy wśród kibolstwa i Wszechpolaków. Kibole i MW
rozpędzili się w stronę demonstrantów z okrzykiem "Wypierdalać". Na drogę
wyskoczyło im 3 policjantów na koniach, którzy skutecznie zatarasowali ulicę.
Powoli z obu stron demonstrujących zaczął ustawiać się kordon policjantów.
Policja wezwała nas do rozejścia się, a osoby posiadające imunitety do
opuszczenia terenu (z tzw. władzy była tylko jedna radna). Reakcja była zerowa.
Poprosiłem Anię, żeby wyszła na zewnątrz, a my w trójkę weszliśmy do środka i
tym razem już odważniej dołączyliśmy do demonstrantów.
W pewnym momencie dołączyła do nas robiąca wrażenie dobrze zorganizowanej,
częściowo zamaskowana ekipa z Federacji Anarchistycznej z flagą na przenośnym
maszcie. Część z nas nie wiedziała kto to jest, ale już po chwili ludzie zaczęli
się witać i "radości nie było końca". Społeczny odbiór był taki... może to
porównanie zbyt kiczowate, ale na razie nic innego mi do głowy nie przychodzi -
Jak w "Dwóch wieżach" kiedy do wąwozu dołącza oddział Elfów. Nie sądziłem, że
kiedyś będę z nimi stał po jednej stronie, ale wspólnych haseł już nie
wznosiliśmy.
Reporterzy też się krzątali między nami. Część ludzi, zwłaszcza Ci z dziećmi,
wycofali się przez Browar. Policji było bardzo dużo. Byli uzbrojeni w broń
gładkolufową, pały i rozpylacze wody. Zostało z 200-300 osób Po chwili kordony
zamknęły nas już szczelnie, ale twarzami byli zwróceni do hołoty, która ciskała
w nas jajami i wyzywała od "Pedałów". Manifestanci zostali także obrzuceni
pomidorami. Na lecące jajka manifestanci odpowiedzieli okrzykiem: "To są jaja z
demokracji!". Jedno z jaj rozprysło się bojówkarzowi LPRu w ręku i walnął po
swoich... Wtedy ludzie się roześmiali... w odpowiedzi usłyszeliśmy "Biała
rasa-jedna rasa".
Krążyliśmy wewnątrz tego naszego zamkniętego obszaru krzycząc hasła w stylu
"Nie ma demokracji, bez demonstracji"
"Równość Tolerancja"
"I tak Was kochamy" - to do MW i kiboli
"Polska też dla nas"
"Równość, Wolność"
"Marsz Równości idzie dalej"
"Prawo do demonstracji, prawo do wolności"
"Stop nienawiści"
"Stop przemocy wobec kobiet"
Przez cały czas dzwoniłem do Ani, która obserwowała całość wśród tłumu kiboli
wrzeszczący głównie przekleństwa, których my nie słyszeliśmy. Bałem się o nią,
ale mówiła, że wszystko OK.
W między czasie Mateusz, który studiuje filozofię, natknął się na paru swoich
wykładowców i sporą grupę ludzi z jego kierunku. Od nas z wydziału nikogo nie
widziałem, choć kampus Morasko wysłał ekipę z biologii. :)
W pewnym momencie mieszkaniec pobliskiej kamienicy wychylił przez okno flagi
polski i Unii Europejskiej, na co nasz tłum zareagował radosnym rykiem, który
zagłuszył wszystko.
Jakieś dwie dziewczyny oddały nam transparent "Klinika leczenia z homofobii"
zapaliliśmy też znicze (z okazji śmierci demokracji). Równocześnie mały oddział
policji zaczął nas spisywać. Z naszej trójki los padł na mnie i zostałem
spisany. Policjanci byli bardzo przyjaźni i prosili o wcześniejsze pójście do
domu, bo zimno. Jakiś kmiotek z MW (Ci z aparatami nie robili dymu i mieli
swobodę poruszania się) zrobił mi zza pleców zdjęcie dowodu - ciekawe co mi
zrobią Ci eksperci od tego co "normalne i poprawne".
Jak kolejni policjanci chcieli nas spisać, stwierdziliśmy, że nas już spisali i
pokazaliśmy palcem na policjantów, którzy mnie spisali, a tamci skinieniem głowy
zareagowali na milczące pytanie zadane wyciągniętym ku mnie palcem tych drugich
(co za zdanie). W ten oto sposób Matik i Angus uniknęli spisania.
Po godzinie chcieliśmy już pójść, raz, że zimno, dwa nikogo prócz policjantów
już nie było widać. Ale Ci z kordonu nie chcieli nas wypuścić. Anarchistka,
która słyszała nasze prośby kierowane do policjantów, totalnie wyloozowana
żartowała, że przetrzymają nas tu do 70-tki i jak zgnijemy to wymiotą nasze
prochy.
Podjechała ciężarówa i pierwszą pulę demonstrantów władowano do środka. Po tym
jak zamknięto nam wyjście, zaczęliśmy krzyczeć "nie róbcie z Polski Białorusi",
"Mamy konstytucyjne prawo do demonstrowania". Ludzie zaczęli się miotać
próbowali wyjść w różnych miejscach, zewsząd byliśmy jednak szczelnie zamknięci
przez mury kamienic i browaru i mury z policyjnych tarcz. Więc weszliśmy do
klatki, po ogromnym hałasie demonstracji, uszy zaskoczone zostały względną
ciszą. Okrzyki dochodziły, ale mocno stłumione przez grube drzwi. Chcieliśmy
wyjść na podwórko, ale drzwi były zamknięte, z drugiej strony drzwi próbowali
wejść kolejni demonstranci.
W korytarzu jak gdyby nigdy nic bawiły się dwie dziewczyneczki - chichotały i
bawiły się, co chwila uchylały wrota od ulicy i patrzyły co się dzieje.
Próbowaliśmy przejść do drugiej kamienicy przez piwnice, ale nie było
połączenia. Mateusz powiedział, że w tej klatce mieszka jego ciotka, ale to
starsza pani i nie chciałby jej niepokoić. Za chwilę z krzykiem wyleciał na nas
jakiś dozorca (w sumie rozumiemy go) i pobiegł po policjantów podkablować nas, w
tym czasie zrobiliśmy "wrotki gadget'a" z powrotem do demonstrujących. Druga
wielka buda właśnie odjeżdżała, Organizatorzy zaczęli krzyczeć "Wypuście
uczestników nie macie prawa ich aresztować, możecie aresztować tylko nas".
Ułożono też pacyfę ze zniczy.
Poszliśmy do ciotki, ta nas przyjęła z radością. Dla nas "zabawa" w tym momencie
się skończyła. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co nas spotkało, to był taki pomyślny
zwrot akcji jak w ksiązkach, ratunek w ostatnim momencie. Zaoferowaliśmy pomoc
przy przenoszeniu ciężkich rzeczy, bo akurat w mieszkaniu był remont, jednak nie
byliśmy potrzebni. Pani nas zaskoczyła nieco mówiąc, że Grobelny źle zrobił
zakazując demonstracji i że żal jej tych młodych ludzi, których siłą teraz
ładowali do ciężarówek. Trochę rozplątaliśmy języki, ale nadal wyrażaliśmy
bardzo umiarkowanie poglądy. Nie mogliśmy spokojnie zjeść posiłków, co chwila
podbiegaliśmy do okna i zza firanki (nakaz Pani domu) patrzeliśmy na to, co
działo się na deptaku.
A tam na dole ludzie położyli się na ziemi i spletli rękoma, a (ponoć
zamaskowani-ja tego nie widziałem) policjanci kawałek po kawałku rozrywała
ludzką masę ciągnąc za nogi, ręce, włosy i spałowali jedną osobę. Po wciągnięciu
każdego ludka ładowali do samochodów.
Nie mogliśmy wyjść bo szpaler policji przebiegał tuż pod naszym nosem, jakaś
dziarska kobieta krzyczała do policji "Wstydźcie się..." w końcu wyszliśmy,
policja jeszcze się krzątała, a z miejsca manifestacji odjeżdżała jednostka z
armatką wodną... Przemknęliśmy się miedzy grupkami kiboli i wróciliśmy do
domu...
Na razie chciałbym wyrazić radość z tego, że nikt nie został ranny, ze w
powietrzu latały tylko jajka i pomidory, a nie kamienie. Ten tekst był pisany na
bieżąco, później go przeredaguję i poprawię, więc kulawą stylistykę proszę
wybaczyć. Refleksje głębsze później, teraz wracam do nauki...
Pa kochane buraki.
Maciek
Pozdro dla mojej ukochanej ANI, Angusa i Mateusza, którzy mnie zaskoczyli swoją
obecnością, Kasi Flo, Lipiego - za doraźne mentalne wsparcie
http://www.pl.indymedia.org/pl/2005/11/16997.shtml -pod listem podpisało się ponad 500 osób.
List protestacyjny: Poznań 19.11.05
PROTEST OBYWATELSKI W SPRAWIE WYDARZEŃ W POZNANIU 19.11.2005
Przebieg wydarzeń związanych z (udaremnionym) Marszem
Tolerancji, który miał odbyć się 19 listopada 2005 roku w Poznaniu z okazji
Międzynarodowego Dnia Tolerancji UNESCO, pokazuje, że w Polsce łamie się zarówno
prawa człowieka, jak i zasady demokracji.
Jedną z głównych zasad demokracji jest to, że nie wolno zakazywać pokojowych
demonstracji, w trakcie których manifestuje się swoje poglądy oraz postawy.
Marsz Równości mógł być tylko potwierdzeniem i wsparciem zasad demokratycznych.
Tymczasem ze względów ideologicznych władze miasta wydały zakaz Marszu.
Oficjalne powołanie się na względy bezpieczeństwa i porządku jest tylko wykrętem
i pretekstem, ponieważ siły porządkowe zostały zgromadzone w takiej ilości, że
demonstracja mogła się odbyć bez przeszkód. Zmobilizowano m.in. policję konną
oraz oddziały szturmowe w ilości przewyższającej liczbę demonstrujących.
To właśnie uczestnicy marszu byli narażeni na atak nie tylko ze strony
homofobicznych i agresywnych kontr-demonstrantów, ale, jak mówią świadkowie,
także ze strony policji, która w radiowozach biła zatrzymanych. Zwracamy uwagę
na to, że 11 listopada w Częstochowie skrajnie prawicowa organizacja ONR,
wykrzykująca antysemickie i rasistowskie hasła, spokojnie przeszła przez miasto
w asyście policji, choć z pewnością pochód ten nie miał pokojowego charakteru.
Decyzja o zakazie przemarszu w Poznaniu jest kolejnym krokiem przeciwko
zagwarantowanemu w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej i w Unii Europejskiej
prawu, które zakazuje dyskryminacji oraz gwarantuje wszystkim obywatelom swobodę
wyrażania poglądów i wolność zgromadzeń.
Wyrażamy głęboki sprzeciw wobec postępującego procesu ograniczania i łamania
praw człowieka w Polsce. Chcemy żyć w państwie, które gwarantuje równe
traktowanie obywateli bez względu na ich wiek, płeć, orientację seksualną, kolor
skóry, wyznanie czy poglądy polityczne - oraz szanuje swoje gwarancje. Polska
nie jest według nas obecnie takim państwem. Polska jest krajem dyskryminacji. Na
to nie wyrażamy zgody.
http://rozbrat.org/relacje_akcje.htm#marsz
19.11.2005 - Marsz równości- "To jest wasza demokracja!"
"Zomo! Gestapo!" krzyczeli uczestnicy marszu równości do
brutalnie interweniujących policjantów. Najpierw kibice, młodzież wszechpolska i
neofaszyści obrzucali protestujących jajkami, potem policja kopiąc i wykręcając
ręce wyrywała siedzących na ziemi i złączonych rękoma protestantów. Aresztowano
65 osób, w tym około 10 anarchistów.
W dniu 19.11.2005 w Poznaniu odbył się Marsz Równości. Chciano mówić o
tolerancji, równouprawnieniu, prawach kobiet, dyskryminacji osób o różnej
orientacji seksualnej. Dotychczas wszystkie tego typu marsze w Polsce spotykały
się z wrogością ze strony polityków (prawicowi mówili o
"niemoralnej, oburzającej promocji homoseksualizmu", liberałowie delegalizowali
marsze z powodu "braku bezpieczeństwa"), policji pacyfikującej pokojowe marsze
oraz agresywnych członków młodzieży wszechpolskiej (nieoficjalna młodzieżówka
radykalnej prawicy, która w ostatnich wyborach uzyskała około 8 % poparcia),
neofaszystów i kibiców. Tym razem było podobnie- marsz został zdelegalizowany i
zaatakowany. Okazało się, że w "wolnej Polsce" wolność słowa i zgromadzeń wciąż
jest fikcją, a nietolerancja i ksenofobia rządzi na dobre również wśród
polityków.
Dwa tygodnie wcześniej (8.11.2205) Federacja Anarchistyczna zorganizowała
protest przeciwko ostatniej fali represji politycznych (zobacz raport).
Obecnie około kilkadziesiąt osób ma sprawy w sądach za udział w demonstracjach,
podczas których policja wielokrotnie brutalnie interweniowała. W ostatnim czasie
do aresztu na 15 dni trafił Marek Kurzyniec (Federacja Anachistyczna -
Kraków) za udział w demonstracji przeciwko wojnie na Kaukazie. Jest on także
oskarżony za uczestnictwo w proteście przeciwko wizycie w Polsce (styczeń, 2005)
Władimira Putina, prezydenta Rosji obarczanego winą za eksterminację Czeczenów.
Inny protestujący, Andrzej Smosarski z organizacji Czerwony Kolektyw-Lewicowa
Alternatywa, został skazany na
3 000 zł grzywny z zamianą na 100 dni aresztu, za udział w proteście
pracowniczym. Wszystko wskazuje na to, iż trafi do więzienie.
W ostatnim czasie często dochodzi w Polsce do łamania prawa wolności słowa
i zgromadzeń. Prezydent Poznania już 11 razy zakazywał grupie Komitet
Wolny Kaukaz (koalicja różnych grup protestująca przeciwko wojnie na Kaukazie)
demonstracji, co sąd uznał za działanie nielegalne. Po wydaniu kolejnego zakazu
przemarszu (tym razem Marszowi Równości) przez prezydenta i wojewodę (z powodu
niby "braku możliwości zapewnienia bezpieczeństwa") było jasne, że pójście na
marsz będzie aktem obywatelskiego nieposłuszeństwa i że na demonstracje udadzą
się przedstawiciele wielu środowisk- feministycznych, anarchistycznych,
lewicowych, jak też artystycznych. Anarchiści zaczęli swój protest już około
południa pod domem prezydenta, gdzie ponad 20 osób z transparentem "tolerancji
tak, polityce nie" gwizdało, rozdawało sąsiadom ulotki i wznosiło hasła ("każda
władza zabija wolność", "wolność słowa i zgromadzeń"). Mimo ewidentnej obecności
kogoś w domu nikt nie miał odwagi otworzyć i wytłumaczyć się ze stawianych
zarzutów.
Do samego Marszu Równości w zasadzie nie doszło. Po kilkanaście policyjnych aut
stało na wszystkich drogach dochodzących do miejsca skąd miał ruszyć. Kilkuset
protestantów już na samym początku zostało otoczonych z dwóch stron szczelnym
kordonem policji. Za nimi z obu stron zgromadzili się agresywni naziści,
młodzież wszechpolska oraz kibice-skinhedzi. Nikogo nie wpuszczano do środka. Po
bezskutecznych próbach rozpoczęcia marszu, demonstranci zaczęli chodzić w kółko
skandując "Demonstrujmy na okrągło". W odpowiedzi na jaja, którymi obrzucano
demonstrantów, odpowiadano "to są jaja z demokracji". Policja zamiast zrobić
przejście i odsunąć agresorów stała tarczami odwrócona w stronę demonstrantów i
zaczęła spisywać niektóre osoby (najczęściej te stojące z
transparentami).Wzywano hasła "wolność, równość, pomoc wzajemna", "mamy prawo
demonstrować", "faszystowskie świnie, wolność nie zginie".
Po godzinie policja zaczęła wyciągać z tłumu i aresztować pojedyncze
osoby. W odpowiedzi około 40 demonstrantów usiadło na ziemi i trzymając się za
ręce skandowało "To jest wasza demokracja!". Mimo że nikt nie był agresywny, na
pokojowy sitting policja zareagowała skandaliczną przemocą- policjanci w
kominiarkach zaczęli wyszarpywać ludzi za ręce i włosy, kilkanaście osób
brutalnie ciągnięto po bruku do policyjnych suk. Policja wykręcała ręce i kopała
siedzących ludzi. Krzyczano: "zomo", "gestapo", "puśćcie ich". Po dwudziestu
minutach policja wycofała się z powodu braku pustych miejsc w radiowozach. Pięć
pełnych suk, z 68 osobami w środku, odjechało na różne komisariaty.
Pod jednym z nich zorganizowano kolejny protest. Podczas tej pikiety
solidarnościowej zostało aresztowane kolejne 3 osoby z FA trzymające transparent
"dość represji za poglądy". Wszyscy aresztowani zostali wypuszczeni jeszcze tego
samego dnia. Nie wydawano jednak zarekwirowanych transparentów twierdząc, że
będą użyte
jako dowód w procesie sądowym. Można się zatem spodziewać, że sprawa w sądzie
prędze czy później się skończy. Wśród aresztowanych znajdowali się aktywiści
różnych ugrupowań, aktorzy, osoby postronne. Jeżeli dojdzie do procesów, będą to
niewątpliwie procesy polityczne, przy okazji których już teraz aresztowani
obiecują zrobić nie tylko medialne zamieszanie, ale i jeszcze raz wyjść na
ulice.
http://lewica.pl/?dzial=polska&id=4065
Masowe represje wobec uczestników Marszu Równości
Marsz Równości, który odbył się w Poznaniu pomimo zakazu
władz miasta i podtrzymaniu tej decyzji przez Wojewodę, zgromadził kilkaset
osób. Został jednak otoczony przez kordon policji, która następnie wyprowadziła
większość jego uczestników. Jak poinformowała policja, kilkudziesięciu
uczestników demonstracji zostało doprowadzonych do komisariatu, gdzie zostaną
poddani przesłuchaniu. Zatrzymane zostały między innymi organizatorki Marszu:
Izabela Kowalczyk i Agata Teutsch.
Osoby, które obserwowały i brały udział w Marszu relacjonują, że policja była
brutalna w stosunku do manifestantów. Zatrzymywani byli wleczeni po chodniku. To
wszystko mimo deklaracji, że manifestacja jest pokojowa i ułożonej ze zniczy "pacyfki".
Manifestanci zostali także obrzuceni pomidorami i jajkami przez grupę
kontrdemonstrantów. Na lecące jajka manifestanci odpowiedzieli okrzykiem: "To są
jaja z demokracji!".
Łukasz Foltyn
Bartłomiej Kacper Przybylski