Skąd się bierze lewica
Z Bogusławem Ziętkiem, przewodniczącym Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień
80" - Konfederacja i Polskiej Partii Pracy rozmawia Magdalena Ostrowska
„Trybuna/Impuls” z 1 grudnia 2005 r.
Chociaż WZZ „Sierpień 80” nie jest największą centralą
związkową w Polsce, to już od momentu powstania zasłynął jako organizator
bojowych strajków i protestów pracowniczych. Można usłyszeć opinie, że WZZ jest
związkiem skrajnym, nastawionym konfrontacyjnie. Skąd ten radykalizm?
- To nie tylko radykalizm, ale również uczciwość i konsekwencja. „Sierpień 80”
tworzą ludzie, którzy mają doświadczenia z lat 80. Pamiętamy, że w sierpniu 1980
r. na Wybrzeżu strajkujący robotnicy wywiesili hasło „Socjalizm – tak,
wypaczenia – nie”. Nie zamieniliśmy tego hasła na „Kapitalizm – tak, wypaczenia
– nie”. Tak zrobiła NSZZ „Solidarność”. Nie zapomnieliśmy, o co walczyli
strajkujący robotnicy w 1980 r. i ludzie należący do pierwszej „Solidarności”,
która liczyła wtedy 10 milionów członków. Krytyczna postawa wobec NSZZ „S”
skłoniła nas swego czasu do współtworzenia „Solidarności 80”, która organizowała
w 1992 r. pierwsze poważne strajki w Polsce. Strajki te, robione zresztą
wspólnie z OPZZ, wymierzone były w tzw. reformy „pierwszego planu Balcerowicza”.
Późniejsza postawa szefa związku, Mariana Jurczyka, jego bezkrytyczne poparcie
dla rządu Jana Olszewskiego odpowiedzialnego m.in. za złą prywatyzację FSM i
kompromisy, zawierane przez „Solidarność 80” z pracodawcami, doprowadziły do
rozłamu i powstania „Sierpnia 80”. Twórcą i wieloletnim przewodniczącym WZZ
„Sierpień 80” był Daniel Podrzycki. Po jego tragicznej śmierci podczas kampanii
prezydenckiej, zjazd powierzył mi kierowanie związkiem. „Sierpień 80” ma na
swoim koncie m.in. zorganizowanie w Hucie Katowice w 1994 r. najdłuższego,
największego i wygranego przez załogę, strajku hutniczego w Europie. Od tego
czasu zaczął się dynamiczny rozwój „Sierpnia 80”, który obecnie jest trzecią co
do wielkości centralą na Śląsku, gdzie nasz związek powstał. Naszym niedawnym
sukcesem jest skuteczna walka w obronie polskiego górnictwa i emerytur
górniczych.
Czy ta konsekwencja jest rezultatem waszych doświadczeń?
- Naszym celem od początku była twarda, skuteczna i konsekwentna obrona
interesów pracowniczych. Nie chcieliśmy, jak niektóre związki, siedzieć okrakiem
na barykadzie i zawierać kompromisów z pracodawcami. To nam się udało. Nie
zamierzamy być „pasem transmisyjnym” między pracodawcą a pracownikiem. Związek
zawodowy jest od tego, by bezkompromisowo bronić interesów pracowniczych, a nie
uwiarygodniać liberalne reformy. Jako związkowcy jesteśmy „wynajęci” do
reprezentowania i obrony interesów pracowników. To im mamy służyć, a nie stronie
przeciwnej. Taka postawa nie budzi sympatii ani pracodawców, ani tych związków
zawodowych, które często za cenę sprzeniewierzenia się interesom pracowniczym,
na siłę szukają porozumienia z pracodawcą. Stąd nasze rozczarowanie najpierw
„Solidarnością”, a później „Solidarnością 80”.
Ta postawa musiała okazać się niewystarczająca, skoro zdecydowaliście się
powołać do życia własną partię polityczną?
- Jako „Sierpień 80” uznaliśmy, że realizacja interesów pracowniczych nie może
odbywać się wyłącznie poprzez walkę związkową, lecz musimy sięgnąć po narzędzia
polityczne. Doświadczenie związkowe przekonało nas, że skuteczna walka nie
ogranicza się do protestów przeciwko złym decyzjom i złemu prawu. Aby skutecznie
reprezentować pracowników, związkowcy muszą mieć wpływ na tworzenie prawa
zgodnego z interesami ludzi pracy. Inni związkowcy, choć mieli taką możliwość,
nie bardzo chcieli bronić pracowników w parlamencie. Konstytucja nie przewiduje
możliwości wystawiania przez związki zawodowe swoich list w wyborach do
parlamentu. Zamiast więc kołatać do drzwi partii politycznych, „Sierpień 80”
stworzył własną reprezentację polityczną świata pracy. Kapitalizm to wyzysk,
deptanie praw pracowniczych, bezrobocie, ubóstwo i wykluczenie. Do takich ocen
uprawniają nas doświadczenia związkowe. Postawa i efekty działań WZZ „Sierpień
80” pokazuje więc, jaka będzie stworzona przez nas partia.
PPP upomni się o prawa pracownicze oraz interesy świata pracy. Takie
zapewnienia słyszymy co jakiś czas od różnych ugrupowań, ale gdy przychodzi co
do czego, to ginie to wśród innych spraw…
- PPP tworzą autentyczni reprezentanci pracowników, a nie przebierańcy, którzy
niewiele mają wspólnego z tą grupą społeczną i wykorzystują ją dla doraźnych
rozgrywek. Nie ma wśród nas skorumpowanych i koniunkturalnych biurokratów. Może
dlatego jesteśmy zwalczani jako związek zawodowy? Od lat mamy w Polsce do
czynienia z jawnym lekceważeniem Kodeksu pracy i szeregu ustaw dotyczących sfery
pracowniczej. Wyzysk to nie tylko hipermarkety. Powszechne jest uniemożliwianie
działalności związkowej. Od lat obserwujemy spadek poziomu uzwiązkowienia, co ma
różne przyczyny, ale efekt jest ten sam – nie ma kto skutecznie bronić interesów
pracowniczych. To już zaczyna się mścić na tych pracodawcach, którzy stosują
zasadę „dziel i rządź”: kupują związkowców i zastraszają pracowników. Taka
polityka prowadzi do tego, że zdesperowani pracownicy zaczynają się bronić i
brać odwet za swoje krzywdy w sensie dosłownym, np. atakując fizycznie
prześladujących ich w miejscu pracy menadżerów. Tak było niedawno w „Indesicie”
w Łodzi. Odbiera się pracownikom instrumenty pokojowej i cywilizowanej obrony
swoich praw. Sięgają więc po inne, radykalne i desperackie, bowiem zostają
postawieni pod ścianą. To nie jest tak, że robotnicy w nieskończoność będą
milczeć i godzić się na każdą podłość, na każde złodziejstwo, na każde
poniżenie. Bunt jest nieunikniony.
PPP wyrosła z walki o interesy pracownicze, ma klasową bazę społeczną i jest
z nią ściśle powiązana m.in. przez „Sierpień 80”. Czy to zdecydowało o
lewicowości partii?
- Każda działalność związkowa ma charakter lewicowy, bo jest walką o interesy
pracownicze. To decyduje o postawie i programie PPP, która ma bazę społeczną,
czyli świat pracy, i się z nią liczy. Choćby dlatego potrzebna jest PPP jako
lewica, która nie żebrze u liberałów, nie wspiera ich i nie usprawiedliwia.
Prawdziwa lewica, która nie kalkuluje jak bankier, lecz walczy jak robotnik.
Robotnicy i bezrobotni w dotychczasowych układach parlamentarnych nie byli w
ogóle reprezentowani, albo byli reprezentowani źle. Związkowcy wchodzili do
parlamentu z różnych list, ale z czasem okazywało się, że interesy pracownicze
są podporządkowywane interesom partyjnym. Wiele przykładów tego dowodzi. W 1997
r. grupa związkowców weszła do parlamentu z list Akcji Wyborczej „Solidarność”,
która stworzyła rząd w koalicji z Unią Wolności. Pierwsze, co zaczęli robić, to
sprzeniewierzać się interesom pracowniczym. Z lat 1997-2001 pochodzą najgorsze
dla społeczeństwa rozwiązania, m.in. cztery reformy rządu Jerzego Buzka i
reforma górnictwa, która spowodowała kompletną zapaść Śląska i likwidację 100
tys. miejsc pracy tylko w tej jednej branży. Nie można zapominać, że to rząd
popierany przez NSZZ „Solidarność” odebrał 1,8 mln osób uprawnienia do
wcześniejszych emerytur.
Powtórkę mieliśmy w następnej kadencji, gdy do władzy doszedł SLD. Startujący
z jego list związkowcy i rząd Leszka Millera przeprowadził m.in. daleko idącą
liberalizację Kodeksu pracy. Czy ścisłe powiązanie PPP ze związkiem zawodowym
zabezpieczy ją przed wyalienowaniem ze środowisk, które ma reprezentować?
- To powiązanie jest gwarancją, że PPP się nie wyalienuje. SLD szedł do władzy z
hasłami wrażliwości społecznej, walki o prawa najbiedniejszych, wstrzymania
prywatyzacji itd., a w praktyce robił odwrotnie – realizował program
neoliberalny. I tak np. pierwszą jego decyzją na Śląsku była prywatyzacja Huty
Katowice, przeprowadzona rękami ministra Andrzeja Szarawarskiego... Ludzie nie
chcą już reprezentacji politycznej, która w trakcie kampanii wyborczej wmawia
im, że będzie realizować program lewicowy, a po przejęciu władzy kontynuuje
reformy liberalne. Teraz kolejny raz jesteśmy świadkami takiej sytuacji.
Wystarczy porównać, co głosili w kampanii wyborczej Andrzej Lepper i
„Samoobrona”, a co mówią teraz. Po wyborach Lepperowi nawet Balcerowicz przestał
przeszkadzać. Nie można w ten sposób traktować ludzi i w imię partykularnych
rozgrywek zawodzić ich zaufania. W przypadku PPP nie ma takiej groźby, bo
zależność jest odwrotna. W PPP to nie związkowcy służą partii, lecz to partia
jest narzędziem ludzi pracy. To najlepsze zabezpieczenie przed oderwaniem się
partii od swojej bazy społecznej oraz gwarancja, że lewicowy program będzie
realizowany konsekwentnie.
Partia wywodzi się z „Sierpnia 80”, ale czy ogranicza swoje przesłanie do
działaczy tego związku?
- PPP przedstawiła program, pod którym może się podpisać każdy związkowiec.
Znalazł się w nim postulat podniesienia płacy minimalnej do poziomu 68 proc.
średniej płacy. Chcemy skrócenia czasu pracy do 35 godzin tygodniowo przy
zachowaniu poziomu dotychczasowych wynagrodzeń i dalszym systematycznym
podnoszeniu płac. Opowiadamy się za utrzymaniem progresji podatkowej i
wprowadzeniem 50 proc. stawki dla najbogatszych, a 10 proc. - dla
najbiedniejszych. Proponujemy zwolnić z płacenia podatków te grupy społeczne,
które żyją na granicy ubóstwa oraz emerytów i rencistów. Opracowaliśmy projekt
„Ustawy o statusie bezrobotnego”, gwarantujący stały zasiłek osobom pozostającym
bez pracy nie z własnej winy. Sprzeciwiamy się odpłatności za naukę i służbę
zdrowia, prywatyzacji usług publicznych i strategicznych gałęzi gospodarki. To
pakiet działań, jakie chcemy przeprowadzić wykorzystując instrumenty polityczne.
Nie wyobrażam sobie związku zawodowego, który nie zgodziłby się z takimi celami.
Niestety, praktyka dowodzi, że są związki zawodowe, które nie tylko nie
popierają lewicy, ale wręcz podpisują się pod programem partii prawicowych i
neoliberalnych. To nieporozumienie! Świadomość społeczna jednak rośnie i takie
związki stracą rację bytu, ponieważ ludzie nie chcą igrzysk, ale pracy i chleba.
Tymczasem wiele wskazuje na to, że wkrótce będą wyłącznie igrzyska…
- Nie ma wątpliwości, jak będą wyglądały i jakie efekty przyniosą rządy prawicy
w Polsce. Widać to już wyraźnie na przykładzie deptanych praw pracowniczych i
związkowych w KWK ,,Budryk" i ograniczaniu wolności manifestowania swoich
poglądów na ulicach Poznania i innych miast Polski. Na ślepym odwecie
politycznym, czystkach i ograniczaniu demokracji się nie skończy. W latach
1997-2001 władzę sprawowała mniej więcej ta sama ekipa, która teraz objęła
rządy, tyle że pod innym szyldem. To mówi samo za siebie. Nie spadnie poziom
bezrobocia, nie będzie minimum socjalnego ani zasiłków dla bezrobotnych, nie
zostanie rozwiązany żaden z ważnych problemów społecznych. Te rządy będą złe dla
Polski. Mogą jednak być szansą dla lewicy, o ile ta się zjednoczy i zaprezentuje
wiarygodną alternatywę programową. Musimy pokazać, że można realizować program
gospodarczy, który będzie służył ludziom pracy, a nie kapitalistom. Niestety,
dotychczasowe doświadczenia z SLD i SdPl wskazują, że choć obie partie głoszą
lewicowy program, to ich liderzy zaraz po wyborach zwykle realizowali program
liberalny. Tak było dotychczas. Czy to się zmieni – zobaczymy. Szansą na
odrodzenie wiarygodnej lewicy są błędy, jakie będzie popełniać rządząca prawica.
Również refleksja nad własnymi błędami ugrupowań lewicy jest taką szansą. Jeśli
jednak czytam o zamiarach jednoczenia się SLD i SdPL z dawną Unią Wolności, a
obecną Partią Demokratyczną, to mam poważne wątpliwości, czy jest to odpowiedni
partner dla lewicy. Te pomysły jednoznacznie klasyfikują te partie po stronie
liberalnej.
Czy wynik wyborczy PPP świadczy, że konsekwentnie lewicowy program nie
przekonał zbyt wielu ludzi?
- Sukcesem powstałej niedawno PPP było zarejestrowanie list wyborczych we
wszystkich okręgach. W wyborach parlamentarnych zdobyliśmy 0,77 proc. głosów w
skali kraju. Nie napawa nas to radością, ale też innego wyniku się nie
spodziewaliśmy. Rzecz w tym, że te wybory zostały rozstrzygnięte, zanim ludzie
poszli do urn – przez media i sondaże przedwyborcze. PPP udało się dotrzeć do
wyborców. Gdy przeliczymy wydatki, które ponieśliśmy na kampanię wyborczą i
liczbę oddanych na nas głosów, to okaże się, że jesteśmy partią, która
najniższym kosztem potrafiła dotrzeć do wyborców. To nie wystarczy. Czas
antenowy w ramach kampanii wyborczej dla partii politycznej „spoza układu” jest
zbyt mały, by ludzie poznali program i się do niego przekonali. PPP zamierza
wziąć udział w najbliższych wyborach samorządowych i wierzę, że osiągniemy
lepszy wynik.
Z jakimi środowiskami chce współpracować PPP, skoro nie zamierza ograniczać
się do działaczy „Sierpnia 80”, na którego bazie powstała?
- Komitet wyborczy PPP zaprosił na swoje listy inne organizacje
pozaparlamentarnej lewicy, m.in. Komunistyczną Partię Polski, Polską Partię
Socjalistyczną, Antyklerykalną Partię Postępu „Racja”. Chcemy współpracować z
tymi ugrupowaniami na zasadach partnerskich i tworzyć z nimi wiarygodną lewicę,
integrując te środowiska wokół wspólnego programu. Odrzucamy też sztuczne
podziały historyczne, oparte na tym, co ktoś robił przed 1989 r. Jeśli dzisiaj
ktoś chce robić coś dobrego dla Polski, to nie ma znaczenia czy należał kiedyś
do PZPR, czy był w opozycji. Do 1989 r. byłem w opozycji, ale doskonale rozumiem
osoby, które mówią, że w okresie Polski Ludowej kraj się rozwijał, ludzie mieli
pracę, nie było bezrobocia i ubóstwa na taką skalę, jak dziś, a po 1989 r. było
wyprzedawanie tego, co wypracowały poprzednie pokolenia Polaków. Rozumiem gorycz
i rozczarowanie ludzi, którym 16 lat reform kojarzy się wyłącznie z odbieraniem
zdobyczy socjalnych świata pracy. Rozumiem to, bo widzę, ile zakładów pracy
zlikwidowano na Śląsku i że tylko w tym województwie blisko 400 tys. osób
pozostaje bez pracy. Sytuacja w kraju wygląda jeszcze gorzej. Mamy blisko 3 mln
bezrobotnych, a spośród nich tylko 10 proc. ma prawo do zasiłku. Reszta jest
pozostawiona sama sobie. 40 proc. bezrobotnych to ludzie młodzi, poniżej 25 roku
życia. Oni nigdy nie mieli szans zatrudnienia. To są autentyczne kryteria
podziałów, a nie historyczne spory o to, kto miał rację w roku 1956 czy 1989.
Nie można godzić się na lekceważenie dorobku poprzednich pokoleń ani odcinać się
od nich tylko dlatego, że żyły i pracowały w Polsce Ludowej.
W programie PPP, oprócz kwestii socjalnych, dość jednoznacznie zaprezentowane
są sprawy światopoglądowe. W naszej rzeczywistością brzmią one wręcz radykalnie…
- PPP powstała na bazie związku zawodowego, ale nie ograniczamy naszych
postulatów do sfery socjalnej. Nikt rozsądnie myślący nie ma np. wątpliwości co
do tego, że potrzebujemy świeckiego, neutralnego światopoglądowo państwa,
oddzielenia religii od spraw państwowych i polityki. Ważne jest i to, aby w
Polsce zaczęły obowiązywać cywilizowane standardy dotyczące praw kobiet, a
państwo aktywnie walczyło z przejawami dyskryminacji i starało się wyrównywać
szanse kobiet w różnych dziedzinach życia, m.in. na rynku pracy. Jest wiele grup
pokrzywdzonych, dyskryminowanych i wykluczonych, i to ich praw chcemy bronić
jako partia polityczna. Od początku jednoznacznie opowiadamy się przeciwko
udziałowi Polski w wojnie w Iraku i okupacji tego kraju, domagając się
natychmiastowego wycofania stamtąd polskich wojsk. W przeciwieństwie do wielu
innych partii, używających szyldu lewicy, nie baliśmy się prezentować tak
jednoznacznego stanowiska w tej sprawie i uczestniczyć w demonstracjach
antywojennych.
Czy PPP należy do tego nurtu lewicowych ugrupowań ruchu alterglobalistycznego,
który odrzuca koncepcję „trzeciej drogi” zaproponowanej w 1999 r. przez Tony’ego
Blaira i Gerarda Schroedera oraz socjaldemokrację?
- My też jesteśmy krytyczni wobec zjawiska cofania się lewicy przed interesami
wielkiego kapitału, co należy jednoznacznie ocenić jako zdradę interesów świata
pracy. Dlatego z zainteresowaniem obserwujemy procesy zachodzące na scenie
politycznej Europy Zachodniej, gdzie coraz większą popularność zyskuje
konsekwentna lewica. W Polsce można dostrzec początki podobnych przeobrażeń.
Również w naszym kraju powstaje ruch alterglobalistyczny, głoszący hasło „Inny
świat jest możliwy”. Jesteśmy przeciwni negatywnym skutkom neoliberalnej
globalizacji, z którymi mamy do czynienia i w Polsce. Uczestniczymy w wielu
inicjatywach organizowanych przez polskich alterglobalistów i współpracujemy z
tymi środowiskami. Chcemy uczestniczyć m.in. w międzynarodowych Forach
Społecznych, jako związek zawodowy i jako partia. Na tych forach są obecne
różnorodne nurty społeczne i polityczne. Jednoczą nas postulaty sprawiedliwości
społecznej, prawdziwej demokracji oraz prymatu pracy nad kapitałem.