Pierre Rousset
40 lat temu: Krwawa łaźnia w Indonezji
W latach 1965-1966 z błogosławieństwem mocarstw imperialistycznych zdziesiątkowano w toku okrutnych represji najpotężniejszą partię komunistyczną świata kapitalistycznego i ustanowiono dyktaturę wojskową, która trwała 33 lata. Wtedy, podobnie jak dziś, w polityce Zachodu liczyły się względy strategiczne, a nie prawa człowieka. O żadnym rozliczeniu winnych ówczesnych zbrodni i ich zachodnich wspólników nie ma mowy.
Indonezja, kolonia holenderska, okupowana podczas drugiej wojny światowej przez Japonię, podobnie jak Wietnam ogłosiła niepodległość przy okazji Rewolucji Sierpniowej 1945 r. Podobnie jak w Wietnamie, niepodległość tego kraju zakwestionowało lądowanie korpusu ekspedycyjnego (w obu przypadkach angielskiego) i wola przywrócenia swojego panowania, ożywiająca dawne mocarstwo kolonialne. Jednak , w przeciwieństwie do Wietnamu, w 1949 r. indonezyjski ruch narodowo-wyzwoleńczy dopiął swego.
Nowe państwo indonezyjskie było wówczas niejednorodne. Wokół symbolicznej postaci prezydenta Sukarno współistniała z armią Komunistyczna Partia Indonezji (PKI). Reżim stanu wyjątkowego, wprowadzony w 1957 r., przyznawał armii coraz większą władzę. W takich sprawach, jak reforma rolna, napięcia stawały się coraz ostrzejsze, aż w końcu osiągnęły punkt kulminacyjny w 1965 r. W wielu już regionach kraju wojskowi wyjęli partię komunistyczną spod prawa i aresztowali jej przywódców. Mała grupa postępowych oficerów, przekonana, że wojsko zamierza zaatakować cały ruch, usiłowała fizycznie zlikwidować sztab generalny. Nie udało się. Wojskowi przejęli efektywną kontrolę nad państwem i rozpętali jedne z najkrwawszych represji w historii współczesnej.
Grubo ponad milion zabitych
Aresztowano każdego, kogo podejrzewano, że jest członkiem lub sympatykiem PKI czy należy do jednej z licznych organizacji masowych tej partii. Armia, antykomunistyczne bojówki religijne (muzułmańskie) i milicje obszarnicze dopuściły się licznych masakr, także w stosunku do społeczności chińskich. Ile było ofiar? W samych tylko obozach koncentracyjnych zamordowano ponad pół miliona osób. W 1977 r. Amnesty International odnotowała, że „zdaniem wielu niezależnych obserwatorów, jest prawdopodobne, iż w tym okresie w trybie doraźnym zabito grubo ponad milion osób.”
Uderzono nie tylko w komunistów. W marcu 1966 r. Sukarno zrzekł się urzędu na rzecz gen. Suharto. Aresztowano wiele bliskich mu osób. Nastała dyktatura wojskowa, która trwała 33 lata. Korpus oficerski przejął kontrolę nad całymi sektorami gospodarki. Armia stworzyła wokół siebie próżnię polityczną: potężne organizacje muzułmańskie, które uczestniczyły w masakrach antykomunistycznych, zostały odpolitycznione i zepchnięte do działalności socjalnej. Wszechobecne stały się służby policyjne i wywiadowcze. W tajemnicy przed światem, w nieludzkich warunkach trzymano dziesiątki tysięcy więźniów politycznych.
Kontrrewolucja indonezyjska 1965-1966 r. wywołała prawdziwą falę uderzeniową w postępowych środowiskach międzynarodowych. PKI wyglądała na najpotężniejszą partię komunistyczną świata kapitalistycznego. Podawała, że ma 3 mln członków (i 10 mln w swoich organizacjach masowych). W konflikcie radziecko-chińskim opowiedziała się po stronie Pekinu i afiszowała się jako organizacja radykalna, choć nie była organizacją maoistowską. Tymczasem ją zgnieciono i okazała się niezdolna do stawienia oporu armii w skali ogólnokrajowej.
Klasowa natura państwa
Pinochetowski zamach stanu w Chile w 1973 r. stał się pożywką gwałtownych polemik między lewicą rewolucyjna a promoskiewskimi partiami komunistycznymi, które czyniły z Chile swój model pokojowego przejścia do socjalizmu. Ponieważ Pekin do końca popierał politykę PKI, kontrrewolucja indonezyjska przeciwstawiła sobie organizacje trockistowskie i maoistowskie. Debaty koncentrowały się na kluczowej kwestii – państwie.
Jak na ironię losu, w 1965 r., a więc w roku katastrofy, w Pekinie opublikowano bardzo optymistyczne artykuły napisane dwa lata wcześniej przez głównego przywódcę PKI, D.N. Aidita. Aidit twierdził w nich, że „obecnie w Indonezji nie ma wrogich sił zbrojnych – są tylko siły zbrojne Republiki Indonezyjskiej”. Przedstawił on teorię „dwóch antagonistycznych stron” państwa indonezyjskiego, zgodnie z którą strona reprezentująca interesy ludu „codziennie się umacniała” w stosunku do strony reprezentującej wrogów ludu. Tymczasem z perspektywy postępowej ewolucji układów sił w łonie aparatu państwowego wyszły nici – zamiast niej rozpętał się biały terror.
Takie debaty o państwie, dla których pożywkę stanowiły katastrofalne doświadczenia Indonezji i Chile, wyszły z mody, a nawet uchodzą za „wulgarne”. Tymczasem one nic nie straciły na ważności. Lepiej nie zapominać lekcji, za które zapłaciło się tak wysoka cenę kontrrewolucji. W Indonezji komuniści prochińscy tak samo zapomnieli o klasowej naturze państwa, jak później zapomnieli o niej w Chile komuniści proradzieccy.
Obowiązek pamięci
W stosunku do całego pokolenia działaczy lewicowych, zdziesiątkowanych w wyniku represji cechujących się rzadką gwałtownością, trzeba przestrzegać obowiązku pamięci. Dziś w Indonezji różne organizacje walczą, żeby w końcu prawda o rozmachu masakr i aresztowań, o losie zaginionych, o odpowiedzialności za te zbrodnie ujrzała światło dzienne. Na próżno. Państwo indonezyjskie nie oczyściło się z oprawców i morderców.
Te organizacje, które nie chcą zaakceptować zapomnienia, tym bardziej zasługują na solidarność lewicy na Zachodzie, że dyktatura wojskowa gen. Suharto zainstalowała się z błogosławieństwem zachodnich mocarstw imperialistycznych. To nie była pora na przemówienia o prawach człowieka! W oczach Waszyngtonu PKI powinna była zostać starta z powierzchni ziemi, a dobra dyktatura antykomunistyczna była warta tysiąc razy więcej niż taki mało godny zaufania osobnik, jak Sukarno, który w 1955 r. przewodniczył w Bandungu narodzinom Ruchu Państw Niezaangażowanych.
Z tego samego powodu Zachód poparł morderczą napaść Indonezji na Timor Wschodni, kolonię portugalską, która uzyskała niepodległość: trzeba było wykluczyć niebezpieczeństwo, że sytuacja rozwinie się tam, na podwórzu za domem azjatyckim, „na modłę kubańską”.
Prymat miały wówczas – tak samo, jak mają dziś – względy strategiczne. Należało uzupełnić kordon sanitarny, który miał izolować rewolucje chińsko-wietnamskie, od Korei do Tajlandii, zachować kontrolę dróg morskich łączących Ocean Indyjski z Oceanem Spokojnym (szlak naftowy!), uzyskać dostęp do rozległych bogactw naturalnych archipelagu indonezyjskiego, utrzymać na imperialistycznym łonie największy kraj muzułmański na świecie...
Walka o to, aby poznać i uznać odpowiedzialność Zachodu za krwawą łaźnie indonezyjską, to także nasz obowiązek – zachodniej lewicy.
Tłum. Zbigniew Marcin Kowalewski