Tekst pochodzi z książki Lwa Trockiego: "Zbrodnie Stalina" (ros. Prestuplenija Stalina) skończonej 5 lipca 1937 r. w Coyoacan w Meksyku. Z rękopisu rosyjskiego przekład autoryzowany Tadeusza Teslara. Instytut Wydawniczy "Biblioteka Polska", Warszawa 1937. Drukiem Zakładów Graficznych "Biblioteka Polska" w Bydgoszczy. Książka ma 572 strony. Przedmowa znajduje się na stronach 5-16.  Podajemy te informacje bibliograficzne gdyż polscy trockiści nie tylko tej książki nie czytali, ale nawet nie wiedzieli, że została w Polsce wydana. Sama przedmowa -to antykomunistyczny gniot i nie warto jej czytać. Mamy nadzieje, że jak czas pozwoli, to wkrótce uda nam się wskanować najciekawsze fragmenty - a kiedyś może całość.


Tadeusz Teslar

Przedmowa tłumacza do książki Trockiego: "Zbrodnie Stalina"

Najnowsza książka Trockiego - ,,Zbrodnie Stalina" tłumaczona z nadesłanego przez autora rękopisu rosyjskiego - ukazuje się równocześnie w Polsce i we Francji na parysko-światowym rynku wydawniczym. Bezsprzecznie jest to jedna z największych rewelacyj politycznych dziś poważnie absorbujących opinię świata. Bynajmniej jednak nie tylko dlatego że autorem jest Trocki - obalony przed około dziesięciu laty jeden z motorycznych czynników państwa sowieckiego i ideolog ruchu rewolucjonizującego międzynarodowe warstwy proletariatu - oraz nie dlatego że Trocki "demaskuje" drugiego wodza sowieckiego, Stalina i wydobywa na światło dzienne jego zbrodnie - upozorowane procesami politycznymi, które wstrząsnęły nerwami świata. Sądzę, że rewelacją tu jest sama istota zagadnienia na temat jak dalece nastąpił zmierzch ekspansji realizowanej utopii Lenina, która wywarła w ostatnim ćwierćwieczu zdecydowany wpływ na socjalno-polityczny układ świata. I to właśnie czytelnik sam ź kart książki Trockiego musi wydobyć i zrozumieć.
Książka Trockiego jest pamiętnikiem polemicznym obejmującym okres jego pobytu na emigracji (w Szwecji i Meksyku) - podważonego najpierw procesem kirowskim skierowanym przeciwko Zino-wiewowi i Kamieniewowi. Dalsza seria procesów, rozstrzeliwań wszystkich niemal starych bolszewików przez Stalina - to drugi moment przeżyć Trockiego - jako oskarżonego przez Sowiety głównego inspiratora wszelkich zamachów i spisków o charakterze wstecznym, sprzedajnym i dyskwalifikującym honorowo "moralność" rewolucjonisty. Trocki broni się, bo musi się bronić, jeśli nie zamierza stać się "byłym człowiekiem" - pomimo, iż żyje na wygnaniu, odsunięty od władz i możliwości odegrania się. To właśnie jest treścią książki wypełnionej po brzegi nieustannie żywym zagadnieniem niepokojącym świat - który już nie chce nawrotu rewolucji i szuka dróg, aby się przed nią zabezpieczyć.
Tymczasem jednak walka się toczy. - Partię rozgrywają - dyktatorzy będący przy władzy -i tej władzy pozbawieni. Na udeptanej ziemi tych starć widać ślady krwi i plamy atramentu, plamy które pod podmuchem niepowściągliwych idei, nasiąkniętych tragizmem i bolesnością, dążących do przejawienia się ponownie w przyszłości - może niedalekiej - mogą zamienić się w lotny pył przeraźliwie rozrodczych bakterii rewolucyjnych.
Czytelnik polski musi zdać sobie sprawę, że racja leży poza terenem tej w alki. Nie ma jej - ani tam gdzie wskazuje Trocki - ani tam gdzie tworzy Stalin - aczkolwiek obydwaj - grają o najwyższą stawkę - bo o daleką przyszłość form współżycia ludzkości.
Zagadnienie zwycięstwa rewolucji kroczącej drogą bezpośrednią, czy okólną, a więc taktyka Stalina, wychodząca z rzeczywistości rosyjsko-sowieckiej- czy metody Trockiego - wyławiania z mgławic chaosu poszukiwanego konkretu - tj. zwycięskiego ustroju świata - krzyżują się, łamią, wciągają w wir akcji jednostki, klasy, narody i państwa. Tej grze można się przyglądać, trzeba się przyglądać, a nigdy uczuciowo lub bezwolnie. Istotę tej rozgrywki trzeba zrozumieć. Instynkt zachowawczy, rozum i dar przewidywania, poczucie celu człowieka, wiara w silę wartości narodowej, służba idei państwa sprawiedliwego - zabezpieczy obserwatorów tej straszliwej rozgrywki-przed błędami.
Było by ciężkim grzechem przeciw rozumowi gdybyśmy zbyt lekkomyślnie wydali sąd o tym co się dzieje. Nie ulega wątpliwości, że ani Stalin ani Trocki nie mają racji. Również niewątpliwe w tym jest to, że obydwaj pożerają się na śmierć. Jest jednak pewna specyficzność W tym pożeraniu. Podczas gdy Trocki bezwzględnie od dawna chciałby unicestwić Stalina i zająć jego miejsce, to Stalin, pomimo że dąży do zguby Trackiego - czyni to w osobliwy sposób kunktatora... jakby na raty. Trocki tłumaczy ten fakt, wydaje mi się, zbyt prymitywnie i łatwo, uzasadniając to obawami Stalina, by przez zbyt wielką pochopność nie utracił swych wpływów. Trocki nie może nie wierzyć w swoje jeszcze po dziś dzień pozytywne znaczenie. Natomiast Stalin w i e, że władzę posiada i używa jej konkretnie.
Dlaczego więc Stalin, który "zlikwidował" fizycznie tylu swoich przeciwników, pozostawia Trockiego we względnym spokoju? Oczywiście, gdyby Trocki zjawił się na terytorium sowieckim- podzieliłby los Zinowiewa, Kamieniewa i innych - co do tego chyba nie ma żadnej wątpliwości. Sprawa ta nie ma charakteru pytania retorycznego, ani nie leży na płaszczyźnie dociekań ku zaspokojeniu ciekawości - filistra. Przeciwnie. W rozgryzieniu tej niejasności tkwi poważna racja stanu rewolucji.
Należy uświadomić sobie, iż Trocki i Stalin, jako spadkobiercy spuścizny Lenina, będącej na razie ideologią zwycięską, (bo zdobyła ona dla siebie teren działania i możliwości eksperymentowania w b. państwie rosyjskim), ale ideologią wymagającą utrwalenia się w formach ustroju sprawdzonego przez życie - reprezentują dwie krańcowo przeciwne metody osiągnięcia zdobyczy leninowskich. Stalin jako trzeźwy polityk, i mąż stanu, obojętne czy stosujący w swej polityce godziwe czy niegodziwe środki - bo o tym w danym momencie nie mówimy - znalazł się na stanowisku sternika państwa sowieckiego w obliczu rzeczywistości, która wykazała, że błędem jest twierdzenie komunizmu na temat spodziewanej nieuchronności rewolucji światowej i upadku ustroju kapitalizmu w państwach Europy i Ameryki. Ba, nawet przewidywania sowieckich wielkorządców komunizmu i kierowników Kominternu głoszące o rychłym zwycięstwie rewolucji w świecie i o obaleniu wszystkich panujących w państwach zagranicznych ustrojów okazały się nierealne. W okresie ostatnich kilkunastu lat przewaga i inicjatywa w rządzeniu przeszła w ręce faszyzmu i dyktatur jednostkowych. Potęga zorganizowanej demokracji szeregu państw i nowo powstała forma państw totalnych zdecydowanie przeciwstawiły się dyktaturze proletariatu. Nawet socjalizm spod znaków II Międzynarodówki cofnął się w swej inicjatywie twórczej - na pozycje trzeciorzędne. Kapitalizm wyciągnąwszy konsekwencje z ofensywnych uderzeń komunistycznej gospodarki znacznie wzmógł się na siłach. Miraż rewolucji światowej rozwiewa się w nie-rzeczywistości. W rękach trzeźwego Stalina pozostał teren sowiecki, który w obliczu rywalizującego i szybko postępującego kapitalizmu państw świata, wymaga reorganizacji, przezbrojenia ideowego i faktycznego. Nieunikniona konieczność wzajemnego przenikania ekonomicznego Sowietów i państw kapitalistycznych zmusza Stalina do obrony przymusowej rzeczywistości - tj. zorganizowania systemu komunistycznej gospodarki na terenie jednego jedynego państwa - sowieckiego, pozostawiając ideologię rewolucji światowej do urzeczywistnienia... na później. Zupełnie zrozumiale że każdy ideolog, który by nie godził się z doznaniami Stalina - będzie i musi być przez niego wytępiony. Obojętne czyby to był ideolog Trocki - czy Zinowiew, Kamieniem, czy generalissimus Tuchaczewski i inni wojskowi armii czerwonej. Bo w rzeczywistości sowieckiej nie ma miejsca na kilku geniuszów czy wodzów. Władza lubi jedność - a w momentach przełomowych musi być w jednym ręku. Stalin władzą się nie podzieli - odpowiedzialnością tak. - / właśnie jako "odpowiedzialni" za porażki rzeczywistości sowieckiej lub za chęć reformy padają pokotem wszyscy ludzie ideowi i zdolni do inicjatywy. Stalinowi musi wystarczyć biurokracja, którą on sam wywyższył i nią powoduje - dopóki jest Stalinem. Trocki rzucając gromy na Stalina nie widzi, czy nie chce widzieć, że rzeczywistość oblicza świata czyni ze Stalina pozornego kapitulanta na drodze rewolucjonizowania świata. Dobrze jest, że Trocki odsłonił przed opinią międzynarodową tajniki polityczne Sowietów - rozprzężenie ideowe w obozie najbardziej dynamicznych wpływów grożących pokojowi. Dobrze zrobił również, że do swej obrony użył broni samoobnażenia, bo postawił na równe nogi czujność opinii europejskiej, usiłującej znaleźć drogi rozwojowe ku przyszłości bez rewolucyjnych przewrotów i powszechnego unicestwienia dorobku kulturalnego. Trocki, w walce o władzę w państwie rewolucji socjalistycznej czyli w Sowietach, w walce o wydarcie tej władzy Stalinowi stworzył IV Międzynarodówkę, - jednocząc wszystkich malkontentów komunizmu nienasyconego i nienauczonego porażkami - jakie komunizm poniósł.
Rozgrywając partię ze Stalinem, Trocki nie może sięgnąć po głowę i władzę Stalina inaczej niż przez zwycięstwo komunizmu poza granicami Sowietów. I w tym tkwi zagadnienie niebezpieczeństwa "pożaru rewolucji światowej", którą Trocki ongiś chciał nieść z Sowietów drogą wojny z Polską w 1920 r. do państw zachodnich - a dziś jako wygnaniec zamierza odnowić ją w rozmaitych ośrodkach świata. Daleka to droga, niemniej niepokojąca, bo niezadowolonych nie brak. Trocki przeciwstawił II i III Międzynarodówkom własną platformę IV Międzynarodówki. - Stalin, dysponując wpływami Kominternu, bynajmniej nie zamierza zrezygnować z tego politycznego aparatu już rozrośniętego, choć na szczęście przeżartego oportunizmem - i innymi wadami krępującymi ekspansję Komunistycznej Międzynarodówki.
I tu zbliżamy się do dziwnego węzła dramatu i finezji politycznej, którego poznanie ułatwił nam dzięki swej książce Trocki. Czytelnika musi uderzyć ta niewspółmierna dysproporcja pomiędzy oskarżeniami Stalina (za pośrednictwem wszystkich procesów moskiewskich) skierowanymi przeciwko Trockiemu, a argumentami i środkami jakimi dysponuje broniący się Trocki. Gdyby istotnie opierając się na treści "Zbrodnie Stalina" Trocki miał jedyną rację i to prawdziwą - to istotnie Europa na długi czas mogłaby odetchnąć przed grozą Sowietów stalinowskich, które jakoby mają nie dybać na spokój międzynarodowy. Tymczasem widzimy coś wręcz odmiennego. W Hiszpanii działa nie "ręka Stalina", ale armaty, samoloty bombowe, i pancerniki Stalina - we Francji doszedł do władzy skomu-nizowany i od Kominternu stalinowskiego uzależniony "Front Ludowy", na terenie Ligi Narodów stalinowski ambasador komunizmu Litwinów gruntuje i zabezpiecza rację stanu polityki rosyjskiej. Czechosłowacja w zaprzyjaźnionym pakcie wojskowym stanowi poważny znak zapytania z punktu widzenia operacyjnego.
W Chinach i Mongolii polityka Rosji nie zamierza z imperializmu rezygnować - rywalizując prawie na równi z imperializmem japońskim. Komunizm w Polsce za czasów jedynowładztwa Stalina w ciągu ostatnich lat nie stępił ostrza, ani nie zmienił ducha mobilizacyjno-wojskowego dla celu imperializmu rosyjskiego. Nie trzeba mnożyć przykładów, aby wykazać, że Stalin nie wycofał się z -pozycji ofensywnej na terenie rewolucji międzynarodowej.
Okazuje się więc, że skutkiem śmiertelnej rozgrywki Trackiego i Stalina - na forum światowym komunizm (trockizm czy stalinizm) zyskał podwojenie sił ekspansywnych, przez pojawienie się nowego czynnika rewolucyjnego, destrukcyjnego - Czwartej Międzynarodówki. Jako tłumacz książki Trockiego specjalnie blisko przeżyłem tragedię Trockiego, tego wygnańca prześladowanego przez zwycięskiego dyktatora - i sforę oprawców z G. P. U. Czasami nawet trudno mi było nie współczuć zdetronizowanej wielkości. Jednakże nie mogłem lekko i bez zastanowienia powtarzać przewidywań politycznych, ideologicznych przesłanek na dalszą metę stawianych przez Trockiego. Były momenty, w których pytałem się swych własnych przekonań czy tłumaczyć ten lub ów ustęp programowy. Przetrawiwszy całą tragedię Trockiego na tle jego własnych doznań i czynów - doszedłem do wniosku, że nie wolno nie znać utajonych myśli wroga. Największą propagandą przeciw komunistyczną jest sam komunizm w swym rozczarowaniu.
Chcąc jako tłumacz zachować jak najdalej wysuniętą postawę dżentelmeństwa wobec autora - przytoczę jego własne zdanie, by stwierdzić, że Trocki bynajmniej nie uprawia rewolucjonizmu po kryjomu, nie bacząc, że to może utrudniać mu położenie i doprawdy godny pożałowania los azylanta. Jeśli wolno Trockiemu być rewolucjonistą - to inni mogą nim nie być - i drożyć o trwałość wartości narodowych.
Trocki pisze: "... Dziś stwierdzam, że emigracji zawdzięczam możność zbliżenia się do życia międzynarodowego świata pracy i uczynienia z internacjonalizmu i abstrakcji motoru działania mego całego dalszego życia"...
A więc Trocki siedzi na emigracji nie bez racji i nie bezczynnie. Chyba dla nas obojętne czy ma "wymieść polskie śmiecie" - jak to w rozkazach wojennych pisał Trocki w 1920 roku - stalinowska - czy trockistowska miotła rewolucji komunistycznej. I przeciw jednemu i przeciw drugiemu uzurpatorowi lud polski stanie murem obronnym i napastnikom kości pogruchocze.
Stwierdzony zatem jest fakt, iż Trocki ze swoją IV Międzynarodówką czyni przygotowania rewolucyjne. Wprawdzie Trocki ogłosił, że za działalność sekcji meksykańskiej IV Międzynarodówki odpowiedzialności nie ponosi - i może rzeczywiście trockiści w Meksyku są bardzo poprawni. Lecz co nas obchodzi daleki Meksyk... Przecież na polskim targowisku komunizmu stalinowcy i trockiści biorą się za łby, gdy chodzi o podział władzy i wpływów - ale godzą się, gdy chodzi o dokonanie przewrotu politycznego, lub wywołanie kryzysu gospodarczego i zadrażnień socjalnych. Nie może mieć znaczenia dla nas, kto jest gorszy - gdy nie może być wyboru wśród dwojga złego.
Trocki, jeśli chodzi o obronę Z. S. R. R., jest obrońcą i rycerzem komunizmu - pomimo swej walki ze Stalinem. Pisze on w innym miejscu:
"... Wojna narazi na niebiezpieczeństwo nie tylko sowiecką biurokrację, ale i socjalne podstawy Z. S. R. R. ... Dla każdego rewolucjonisty wynika bezkompromisowy obowiązek obrony Z. S. R. R. przed imperializmem, nie bacząc na sowiecką biurokrację"...
Na tym tle uwydatnia się wyraźna wspólność Trockiego ze stanowiskiem rewolucyjnym Stalina, którego nikt poza trockistami nie podaje w wątpliwość. Skoro zatem Stalin nie zatrąbił na faktyczny odwrót na terenie rewolucji światowej - a Trocki tę rewolucję propaguje i uważa za motor twórczy "swego całego dalszego życia, - to dla nas obserwatorów wydaje się jasne, że Trocki i Stalin uzupełniają się na polu dla nas najniebezpieczniejszym i najgroźniejszym. Wprawdzie nikt nie podejrzewa specjalnej zmowy tych dwóch działaczy - przeciwnie antagonizm panuje między nimi szczery i wyroki na wzajemne fizyczne unicestwienie się na pewno obaj trzymają w zanadrzu.
Nie koniec jednak na tym. Wyciągając słuszne wnioski z tego rozumowania przypuszczam, iż Trocki jest Stalinowi niezbędnie potrzebny, aby tętno rewolucyjne na terenie międzynarodowym nie słabło. Każdy robi swoją robotę - a Trocki podwójną. Stalin "oczyszcza" u siebie teren i atmosferę od przeciwników swej "linii generalnej"  pozbawiając się konkurentów i żywiołu mogącego przeszkadzać mu w systematycznej robocie zorganizowania "socjalizmu w jednym państwie" niezależnie od ustrojów kapitalistycznych okrążających Sowiety - a także niezależnie od ewentualnej porażki czy przegranej przygotowywanej "na cztery ręce" rewolucji światowej.
Zagadnienie wybuchu wojny odgrywa w polityce Stalina dominującą rolę. Stalin jej w tej chwili nie chce, bo zachwiałoby to bezpowrotnie jego stanowiskiem naczelnym, dyktaturą - i może jeszcze innymi czysto personalnymi horoskopami - o bonapartystycznym posmaku. Dlatego zginąć musieli generałowie czerwoni z Tuchaczewskim na czele...
Tajemnicę wyroków na dowódców czerwonych tłumaczy Tracki po swojemu - i słusznie, że demaskuje kłamstwo sądowe. - Zdaje się jednak nam, iż śmierć tych wodzów była memento dla ruchu nacjonalistycznego, który by musiał w naturalnym swym rozwoju zrzucić obcą "dyktaturę proletariatu". Wojna i rosyjski nacjonalizm uczciwy, niepohamowany w swej sile, oczyszczony od naleciałości doktryny klasowej - to najwięksi wrogowie władzy Stalina. Z chwilą bowiem dojścia do głosu armat - władza siłą rzeczy musiałaby przejść w ręce wojskowej dyktatury - a ta postawiłaby Stalina natychmiast poza nawiasem wpływu na rządy.
To byłby koniec Stalina. Trocki o tym wie - jak wiedzieli Tuchaczewski, Putna, Jakir i inni.
Śmierć dziesiątek najtęższych bolszewików ulżyła Stalinowi. Ma on teraz na dłuższy okres czasu rozwiązane ręce i może znowu na terenie międzynarodowej rewolucji działać intensywniej, chociaż Trocki temu z pasją i żółcią zaprzecza. Nic nie odwróci tego faktu ani nie zmieni roli Trockiego - akompaniatora do muzyki Stalina - pomimo iż Trocki nadal będzie siebie uważać za wyłącznego kompozytora "permanentnej rewolucji".
Tadeusz Teslar.