Tekst pochodzi ze zbioru: "KPP -wspomnienia z walki", Książka i Wiedza, Warszawa 1951, strony 93-98. Tekst publikujemy z okazji 87 rocznicy powstania KPRP.
Jan Izydorczyk
Walka KPP-owców w więzieniach
Wyrywani przez sanacyjną defensywą z przodujących w walce
szeregów klasy robotniczej i zamykani do więzień, członkowie KPP nie przestawali
nigdy walczyć, zmieniali tylko formy i metody wal-, dostosowując je do
określonych warunków. Mury, zaryglowane bramy i kraty więzienne, izolując
zamkniętych .bojowników, nie zdołały nigdy zerwać ich ścisłej łączności z klasą
robotniczą i z ma-ami pracującymi. Poprzez odwiedziny rodzin i towarzyszy
(pozorujących rodziny), poprzez listy, "grypsy" i różnego rodzaju szyfry,
poprzez nowoaresztowanych i zwalnianych towarzyszy, poprzez materiały w paczkach
i okładkach książek, poprzez ideologicznie zaagitowanych bądź przekupionych
strażników więziennych i, wreszcie, poprzez niektórych adwokatów (wymienię tu
tylko tow. Teodora Duracza) utrzymywaliśmy stałą i ścisłą łączność z Partią, z
organizacjami młodzieżowymi, ze związkami zawodowymi, z działaczami partyjnymi i
społecznymi, z klasą robotniczą i z masami chłopskimi.
Święta klasy robotniczej, a szczególnie: 1 Maja, rocznica Wielkiej Rewolucji
Październikowej a także Międzynarodowy Dzień Młodzieży, Międzynarodowy Dzień
Kobiet i Dzień Antywojenny (1 sierpnia) były oczywiście również świętami
wspólnot więziennych. Święta te obchodziliśmy uroczyście: wygłaszaliśmy referaty
okolicznościowe i ideologiczne, przypinaliśmy czerwone kokardki; często
obchodziliśmy je w krwawej walce z sanacyjnymi stupajkami więziennymi i z
granatowymi policjantami, których Składkowski przysyłał na uśmierzenie "buntów".
Każda większa walka klasy robotniczej lub mas chłopskich, każdy większy strajk
lub demonstracja "na wolności" wywoływały solidarnościową akcję towarzyszy w
więzieniach. Formy akcji były różne: odezwy, publikowanie listów otwartych,
wznoszenie haseł i śpiewanie pieśni rewolucyjnych, demonstracyjne nie
przyjmowanie pokarmu, do jedno- i kilkudniowych głodówek włącznie. I na odwrót:
każda większa walka towarzyszy w więzieniach wywoływała akcję solidarnościową
klasy robotniczej i mas pracujących, której formy były także różne: do masowych
demonstracji i protestacyjnych strajków włącznie. Będąc bowiem częścią składową
przodujących oddziałów klasy robotniczej więźniowie-komuniści żyli jej życiem i
utrzymywali z nią jak najściślejszą łączność.
Rezultatem uporczywej walki więźniów politycznych w murach więziennych oraz
walki mas pracujących w obronie więzionych był okólnik Makowskiego z 1924 roku.
Uznawał on przedstawicielstwo więźniów politycznych w formie delegatów cel lub
oddziałów i starosty, prawo posiadania książek, materiałów piśmiennych i
prenumerowania prasy, prawo noszenia własnego ubrania; znosił ograniczenia w
otrzymywaniu paczek żywnościowych itd.
Formalnie przyznane prawa były jednak co dzień i co godzina gwałcone przez
administrację więzienną i zmuszały więźniów politycznych do stałej czujności i
walki o ich zachowanie.
Mimo tych szykan więźniowie polityczni wykorzystywali wszelkie możliwości dla
ideologicznego szkolenia towarzyszy. W tym celu posługiwali się zarówno
literaturą marksistowską, którą zdołali zachować drogą legalną lub nielegalną,
jak też doświadczeniem i wiedzą bardziej wykształconych i wyrobionych
politycznie towarzyszy.
Każdy nowoprzybyły do więzienia towarzysz, zbity i zmaltretowany na "badaniach"
sanacyjnej defensywy, znajdował w komunie więziennej niejako swoją rodzinę,
znajdował opiekę i pomoc; zarząd komuny więźniów politycznych przydzielał
każdego towarzysza do określonej grupy, gdzie zależnie od poziomu jego
wyrobienia pobierał on od bardziej wyrobionych współtowarzyszy nauki ogólne w
celi lub na spacerach. Uczył się historii, matematyki i geografii, a przede
wszystkim brał udział w seminariach ekonomii politycznej i socjologii, w
pogadankach o ZSRR i o jego roli w świecie. Także i w późniejszych latach
sanacyjnego terroru, gdy dzikie represje spadały na nas za wzajemne uczenie się
- nigdy w więzieniach nie przestawano szkolić kadry świadomych bojowników sprawy
robotniczej. Wiele tysięcy KPP-owców i KZM-owców przeszło przez takie więzienne
uniwersytety. I wszyscy ci, których gruźlica lub inne choroby więzienne nie
zmogły, wyszedłszy po kilku latach takich studiów na wolność, uzbrojeni w
ideologię marksizmu-leninizmu, stawali do walki na bardziej odpowiedzialnym i
bardziej wysuniętym stanowisku w rewolucyjnym ruchu robotniczym.
Faszyzując całe życie w Polsce, odbierając resztki praw politycznych masom
pracującym, sanacja postanowiła w pierwszym rzędzie sfaszyzować więzienia.
Rozpoczął się więc atak na wszystkie prawa więźniów politycznych: rozbijanie
wspólnot, rozsadzanie więźniów politycznych pomiędzy kryminalnych i traktowanie
ich gorzej od kryminalnych, pozbawianie książek, materiałów piśmiennych, widzeń,
skracanie spacerów do 15-30 minut na dobę, skracanie i odbieranie widzeń nawet
przez kraty, ograniczanie "wałówek", kary, szykany i upokorzenia na każdym
kroku. W niektórych więzieniach rozpoczęło się fizyczne wyniszczanie komunistów,
szczególnie w takich kaźniach jak Łuck, Mysłowice i Lublin. Brutalne ataki
faszyzmu napotkały na solidarny, zacięty i bojowy odpór ze strony więźniów
politycznych, popartych przez przodujące oddziały mas pracujących na wolności.
Na podstawie osobistych doświadczeń chcę opisać jeden z przejawów tej walki,
jakim była jesienią 1929 r. słynna głodówka więźniów politycznych we Wronkach.
Wronki. Bismarkowsko-kaizerowski kryminał izolacyjny. Siedziała w nim Róża
Luksemburg w okresie pierwszej wojny światowej. Siedziało w nim już w roku 1919
wielu przywódców KPP. Główną "zaletą" tego kryminału było to, że izolowany od
ośrodków przemysłowych był pozbawiony robotniczego zaplecza i że posiadał cały
szereg izolacyjnych celek-pojedynek. Do tego kryminału zwiozła sanacja w latach
1927-28 zarządy komun i trójki partyjne ze wszystkich ważniejszych więzień
kraju. Do Wronek przywożono starostów i delegatów z tych więzień, w których
trwała akcja. W ten sposób znalazł się we Wronkach aktyw więzienny całego kraju,
z Wronek zaś uczyniła sanacja ogólnokrajowy karcer.
Zaczęto wtedy we Wronkach ograniczać uprawnienia więźniów politycznych:
stosowano szykany, posypały się represje, ograniczono książki i korespondencję,
ścinano włosy i przebierano w kryminalne ubrania, próbowano nie uznawać starosty
i delegatów, ograniczano zakupy żywnościowe itp.
W obronie praw więźnia politycznego prowadziliśmy we Wronkach długotrwałą i
uporczywą akcję, tzw. "przeplatankę" (interwencje u naczelnika, u prokuratora i
w ministerstwie, ogłaszanie listów otwartych, wznoszenie haseł jako protest
przeciwko szykanom, śpiewanie pieśni rewolucyjnych, demonstracyjne nie
przyjmowanie jedzenia, demonstracyjne schodzenie ze spaceru, jednodniowa
głodówka i w ostateczności zorganizowane bicie we wszystkie drzwi tzw. "raban"
itp.). Akcja ta - wyczerpując nas nerwowo - nie dawała jednak wyników.
Zaostrzono wobec nas represje aż do głodzenia, bicia, wsadzania do karceru,
zakuwania w kajdany. W akcji tej zginął ceniony działacz rewolucyjny tow.
Maksymilian Lapon.
Było nas politycznych więźniów stu piętnastu. Poza nielicznymi wyjątkami byli to
świadomi i zdecydowani partyjni aktywiści, na których można było polegać.
Mieliśmy również łączność z wolnością.
We wrześniu 1929 r. wręczyliśmy naczelnikowi więzienia 23 postulaty i
rozpoczęliśmy w ich obronie starannie przygotowaną "czarną głodówkę" ("czarną",
to znaczy nie tylko bez jedzenia, ale również bez wody i papierosów).
Zdawaliśmy sobie sprawę, że nasze zwycięstwo lub przegrana decydować będzie o
położeniu 20 000 więźniów politycznych w całym kraju, że nasze zwycięstwo lub
przegrana decydować będą o stopniu faszyzacji życia więziennego. Rozpoczęliśmy
więc ciężką walkę pod hasłem: zwycięstwo lub śmierć. Starannie przygotowana
łączność wewnętrzna i zewnętrzna funkcjonowała dobrze. Codziennie wysyłaliśmy 2
komunikaty: krajowy i zagraniczny. Otrzymywaliśmy też komunikaty z zewnątrz,
orientujące nas o nastrojach mas.
Już w pierwszym dniu głodówki Komunistyczna Frakcja Poselska wniosła na
plenarnym posiedzeniu sejmu interpelację, popartą m. in. przez posłów
białoruskiej Hromady i ukraińskiego Selrobu. Już w drugim dniu głodówki
demonstrowali robotnicy kopalń i hut zagłębiowskich, a huta „Milowice"
stanęła w protestacyjnym strajku. W następnych dniach odbyły się wiece i
demonstracje w Warszawie, Poznaniu, Łodzi, Radomiu oraz wiele bojowych
wieców i protestacyjnych strajków w Zagłębiu. TASS podawał komunikaty o
trwającej głodówce. Złożone też zostały w tej sprawie interpelacje w
parlamencie francuskim, w Reichstagu niemieckim i w angielskiej Izbie Gmin. W
wielu więzieniach polskich towarzysze-więźniowie urządzali głodówki
protestacyjno-solidarnościowe.
Jedenaście dni, od 18 do 29 września 1929 r., trwała najdłuższa w kraju czarna
głodówka. Nie załamał się w niej ani jeden towarzysz. Gdy od szóstego dnia
zaczęto głodujących sztucznie odżywiać, musiano wszystkim gwałtem doprowadzać
pokarm. Dobrowolnie nie przyjął pokarmu nikt, a przecież sztuczne karmienie
połączone było z bestialskim znęcaniem się dozorców nad więźniami: z
wyłamywaniem zębów, z rozdzieraniem kiszki stolcowej itp. Inni więźniowie
odpowiadali na to nieopisanym rabanem, krzykami i waleniem w drzwi.
KPP-owskie wychowanie, świadomość klasowa, zdecydowana solidarność w walce,
solidarność międzynarodowa, głębokie przekonanie o słuszności sprawy i
niezachwiana wiara w zwycięstwo klasy robotniczej, a przede wszystkim ciągła
świadomość, że istnieje ZSRR, który buduje socjalizm u siebie i jest zarodkiem
rozwoju i zwycięstwa międzynarodowego socjalizmu, nie dopuszczały u żadnego z
towarzyszy myśli o ugięciu się przed nienawistnymi faszystowskimi stupajkami.
Gniew klasy robotniczej, solidaryzującej się w masowych akcjach z trwającymi w
głodówkowej walce towarzyszami, nacisk demokratycznej opinii publicznej w kraju
i za granicą oraz niezłomna walka głodujących towarzyszy zmusiły wreszcie władze
sanacyjne do ustępstw.
Wywalczono 18 z 23 wystawionych żądań.
Atak faszystowski został na pewien czas odparty.
Walka zacięta, nieubłagana, nie ustająca walka przeciwko ofensywie sanacji na
nasze prawa i godność towarzyszyła nam aż do tragicznego września 1939 r. I
walka ta wykuła w tysiącach KPP-owców ów hart i ofiarność w służbie ideałom
socjalizmu, które stanowią dumę awangardy polskiej klasy robotniczej.
Jan Izydorczyk