Tomek Kitliński
Kicz bogoojczyźniany i przedsmak wodzostwa
Ukoronowany samozadowoleniem Kaczor z nadobnisiami w
fioletach i umundurowanymi koczkodanami paradował po Warszawie. Czyżby zapomniał
zakazać własnej Parady Nienormalności?
Jak koronowano monozygotę uprzedzeń
Beczułka przytoczyła się do Sejmu i złożyła przysięgę. Prezydencką. Z trudem
otwierając usta, przeczytała orędzie. Miała nie czytać, czytała jednak, ledwie
przeczytała. Zapowiedziała - autorytarnie, arbitralnie i absurdalnie - moralne
oczyszczanie państwa; tymczasem zaś oczyściła język i wyrażała się pięknie:
"muszo" - "osięgnąć" - "dobro spólne" - "Polskie". Beczułce-krasnalowi
towarzyszyła i bezustannie podpowiadała Jędza. Bez nakrycia głowy, moherowego
przynajmniej, za to z pensjonarskimi falbankami. Oto koronacja wodza zdrowych
jakoby obyczajów wyłącznie heretyckiej rodziny, cysorza najwyśsiejszych ideałów
megalomanii narodowej i zadufania prawdziwszych Polaków. Rytualny początek - jak
to nazwał dziennik "Le Figuro" - pierwszego państwa monozygotycznego. Dyktatury
białych buraków.
Beczułka zespawała tron z ołtarzem. Na kolana padli przed nią panowie purpuraci,
prałaci i sprowadzili do katakumb, gdzie niegdyś - w "Kordianie" geja
Słowackiego - buntownicy knuli przeciw rządom Bezprawia i Niesprawiedliwości.
Ale gdzież przewielebnym i Beczułce do rebelii? Konformiści to zawołani i
powołani do połączenia wysiłków w zwalczaniu inności.
W kazaniu przypomniano "kochających ojczyznę" bohaterów - antysemitów od zarania
do lat, w mowie złotoustego mówcy, "ćterdziestych". Dzień cały Monozygota
dziękowała monosylabami i zapowiadała rządy monokultury jedynej słusznej
tradycji.
Pieniom nie było końca. I równie fałszywym minom świętoszkowatym przybocznych.
Fałszywa Starówka posłużyła za dekorację fałszu inauguracji, pokrywającego
brutalne zawłaszczenie wszelkiej władzy. Beczułka z żółtkiem w butonierce, Jędza
tym razem - niczym Ratzinger - w futerku, Królowa Matka w kożuszku, politycy w
płaszczach nie od Zary wyrajali się wśród Zamku z lat siedemdziesiątych
ukochanego przez Beczułkę komunizmu - ni wieków średnich, ni baroku. Syn
pierwszego włodarza Zamku tego i pierwszego sekretarza Edwarda Gierka zaszczycił
jako gość honorowy kruchtę katedralną.
I jeszcze fałszywe fanfary. W tak zwanym Zamku przepasano Beczułkę szarfą
odpowiednio do objętości długaśną. To niby szarfa niby Orderu niby Orła niby
Białego. Niby - skoro to Beczułkę pasowano na Wielką Metresę Ptactwa Narodowego.
"Kapitułę Orderu objęłem" - rzuciła Beczułka-Miszczyni. Hipokryzja zmusiła
obecnych do namiętnych ucałowań naprędce wyprodukowanych relikwii
Najjaśniejszej. Najciemniejszy to teraz czas wywyższenia zacofań narodowych i
wykluczenia tych, którzy nie zgadzają się na prostactwo polskie.
Beczułkę ciągnie do wojaczki; objęła zatem rządy nad - komu potrzebną? - armią.
Jego premier już zapowiedział dłuższa polską kolonizację Iraku. Na placu Musztry
Moskala-księcia Konstantego Beczułka rzucała rozkazy i ćwiczyła żołdaków - "z
odwagą i honorom", jak sama rzec raczyła.
Za mundurem sklonowane krasnale-Kaczory sznurem: spektakl zamkniętego
społeczeństwa pychy i militaryzmu. Flagowy Czerwonka zawiesił biało-czerwoną ku
czci wodza, a kształcony na wielu lądach w bucie, dziś zaś w ministerialnych
lakierkach Radek lub Radosław wykrzyczał slogany ekspansjonizmu. Czołem Panie
Prezydencie (czołobitny ukłon), Zwierzchniku (niższy ukłon) żołnierzy- patriotów
(układny ukłon)! Salwy salutów, pokłonów, braw komplementów usłużnych mediów
komentatorów i ich Piętaszkowych komentatorów w zachwytach-masochistycznym
poddaniu Silnej Ręce Prezydenta Wszechwładnego. Damy i kawalery rozpływały się
tymczasem przymilnych życzeniach, przyklęknięciach, biciu dzwonów kiczu
narodowego, oklaskach, oddaniach siebie samych w Silne Ręce Samowładcy.
Sztandary i kręgosłupy pochylono przed monozygotą-wodzem homofobii, mizoginii i
nacjonalizmu.
Turlana przez ochroniarzy w moherowych czapach Beczułka potoczyła się ku
Pałacowi Siebie-Namiestnika Ciemnoty, by rozpocząć rządy. Rządy uprzedzeń,
nietolerancji i nienawiści.
Ukoronowana samozadowoleniem Beczułka z nadobnisiami w fioletach i
umundurowanymi koczkodanami paradowała po Warszawie. Czyżby zapomniała zakazać
własnej Parady Nienormalności?
Tomek Kitliński jest autorem książki "Miłość i demokracja. Rozważania o kwestii
homoseksualnej w Polsce" ( www.aureus.pl
).