Materiał przygotował towarzysz Helmund, za co proletariacko dziękujemy. Warto zwrócić uwagę na rewolucyjną solidarność SDKPiL i PPS w zwalczaniu prawicy: "Wówczas milicja nasza i PPS wtargnęły do tego gniazda zbrodniarzy i zastrzeliły paru" co znowu podważa argumenty GPR, który nadal swojej odpowiedzi nie napisał. Co do komentarza Helmunda mamy jedną uwagę - materiały reprodukowane w PRL (zwłaszcza w latach 1948-1956) są bardzo wybiórcze i często by przeczytać artykuły najciekawsze -trzeba sięgnąć do źródeł - a więc do archiwalnych numerów gazet.
Pomordowani na Bałutach przez Narodową Demokrację
Artykuł został napisany w związku z napadami endeckich bojówek do których w Łodzi dochodziło praktycznie cały 1906 roku i część 1907 roku. Tekst pochodzi z "Czerwonego Sztandaru" nr. 143 29 kwietnia 1907 r. Przedrukowywujemy go za książką "SDKPiL a rewolucja 1905- zbiór publikacji", Książka i Wiedza 1955, Warszawa. Polecamy samodzielną lekturę źródeł, publicystyki, odezw i ulotek organizacji socjalistycznych. Takie źródła na temat SDKPiL znajdują się także w kilku innych opublikowanych za czasów PRL zbiorków publicystyki SDKPiL, jeżeli ktoś posiada dostęp do tych innych książek to proszę o kontakt.
Czerwony Sztandar
Narodowe morderstwa
Zbrodnia bez miary, splugawienie ostateczne i szał zwierzęcy
- tylko takimi słowy można scharakteryzować dzieło, którego endecja dokonała w
Łodzi. Dziś już bowiem nikt wątpić nie może, że morderstwa masowe zostały
planowo i systematycznie przygotowane przez Narodową Demokrację...
Narodowa Demokracja przez masowe mordy skrytobójcze chce przemóc i złamać ruch
socjalistyczny. Mordując przedstawicieli robotników socjalistycznych, Narodowa
Demokracja chce sterroryzować i oderwać od socjalizmu masy.
Oto dowody: kiedy lokaut w Łodzi dobiegał końca, cała prasa endecka zgodnym
chórem powtarzała: "Socjaliści gwałtem powstrzymują robotników zlokautowanych od
powrotu do pracy". Tak pisał "Rozwój" w Łodzi, tak pisał "Kurier Warszawski",
"Goniec", "Gazeta Polska" i cały szereg innych. Był to fałsz bezecny! Żadnych
gwałtów nie było, nikt nie powstrzymywał od pracy robotników zlokautowanych; w
czasie lokautu - to jest chlubą proletariatu łódzkiego - nie było gwałtów, nie
było starć. Nawet wtedy, kiedy endecja i Chrześcijańska Demokracja fałszowały
bezczelnie głosowanie na wiecach robotniczych, dzięki rozwadze robotników
socjalistów do starć nie doszło. Po co więc owe fałsze, po co zgodne i planowe
kłamstwa prasy "narodowej"? Odpowiedź znajdujemy w artykule z dnia 17 marca w
"Gazecie Polskiej" pod tytułem: "Walka czy abdykacja?" Powtórzywszy kłamstwa o
terroryzowaniu robotników zlokautowanych, lecz nie przytaczając (jak zawsze) ani
jednego przykładu, ani jednego faktu, organ naczelny Narodowej Demokracji j
pisze:
"Czy też ci ludzie (narodowcy) i wszyscy, którzy im współczują i solidaryzują
się nimi, nie powinni raczej odcisnąć gwałt gwałtem i - kiedy ta okropna
konieczność nadeszła- na terror odpowiedzieć terrorem, chociażby ceną krwi
własnej i bratniej wyswobodzić się tej ohydnej niewoli, w jakiej od dwóch lat
trzymają ich socjaliści?..."
Podkreślmy datę; to było pisane w dniu 17 marca, kiedy żadnych aktów terroru,
żadnych gwałtów w Łodzi nie było. Dopiero w kilka potem zdarzył się pierwszy
napad skrytobójczy bojówki "narodowej" na trzech naszych towarzyszy: napad
udaremniony jedynie czujnością naszych dzielnych towarzyszy z milicji, którzy
przepędzili napastników.
Cóż znaczy ów artykuł? Czy miał on bezpośrednio oddziaływać na robotników
narodowców? CZY BYŁ WEZWANIEM MASY, BĘDĄCEJ POD WPŁYWEM endecji, do przelewu
krwi? Nie sądzimy. Robotnicy masowi gazety pana Dmowskiego nie czytają. O co
innego chodzi. Partia Narodowej Demokracji, jej organizacje w Łodzi, owi
"bojowcy" i "sokoły" gotowali się do czynów, zaprawiali się do mordów
skrytobójczych; plan był gotowy, akcja zbrodnicza była uchwalona przez
kierowników partii: organ partyjny miał jedynie zadanie przygotować odpowiednio
opinię publiczną
Denuncjując tę robotę morderców w numerze 139 "Czerwonego Sztandaru"
zaznaczyliśmy, że prasa innych obozów milczy. Tylko jeden "Przegląd Poranny"
napiętnował to wzywanie do mordu.
Pisaliśmy dalej wówczas, że robotnicy łódzcy muszą sami gotować się do odparcia
endeckich skrytobójstw. Tak się też stało: dzięki czujności naszych
niezrównanych towarzyszy milicjantów jeszcze panował spokój.
Aż oto w wielką sobotę poczęła się krwawa robota. Zagrzani gorzałką którą
raczyli się obficie w sklepach spożywczych, wypadli "bojowcy" i "sokoły" z tych
sklepów i rozpoczęli strzelaninę, przy czym legło od kuł morderczych trzech
członków PPS oraz towarzyszka nasza Dorota Pawlak. Fakt, że sklep spożywczy
Chrześcijańskiej Demokracji był siedliskiem, gdzie zbierali się mordercy, został
potwierdzony przez świadków bezstronnych; pisał o tym "Dziennik Łódzki". I od
tej chwili zaczynają się coraz liczniejsze napady skrytobójcze. Padło kilku
naszych towarzyszy, padło więcej jeszcze członków PPS. I któż byli ci
zamordowani towarzysze? Czy byli to ludzie, którym w myśl "Gazety Polskiej"
należała się kula, by gwałt odeprzeć gwałtem? Czy byli to ludzie, którym
dowiedziono że dopuścili się jakiegokolwiek czynu na szkodę ogółu?
Nie! Zabijano socjaldemokratycznych przedstawicieli fabryk, zabijano ludzi
wyłącznie za ich przekonania, zabijano ich, ponieważ jako obdarzonych zaufaniem
licznego zastępu robotników znał ich jako socjalistów szerszy ogół. Ci
towarzysze, przedstawiciele fabryk, prawością swoją, dzielnością przy obronie
interesów robotniczych wobec przedsiębiorców wybijają się ponad ogół; wybierają
ich, bo są to ludzie nieposzlakowani, ludzie którym nawet przedsiębiorcy
niejednokrotnie przyznawali takt wielki i bezwzględne oddanie sprawie, do
których cały ogół udaje się z największym zaufaniem, gdy chodzi o
rozstrzygnięcie jakiegoś sporu załatwienie drażliwej kwestii. I ci oto ludzie
padają ofiarą nie jakieś nienawiści ślepej, nie namiętności rozhukanych, a
padają ofiarą ukutego na zimno zbrodniczego planu prowodyrów endecji, którzy
przez wymordowanie tych mężów zaufania chcą zdezorganizować ruch socjalistyczny.
Mordy szerzyły się dalej. Bojówki ND i Chrześcijańskiej Demokracji, do której
należą "sokoły", gromadziły się na Bałutach, a za kryjówki służyły im znów
główne sklepy spółek spożywczych. Z jednego z tych sklepów przy ulicy
Aleksandrowskiej rzuciła się banda morderców na paru przechodzących socjalistów.
Wówczas milicja nasza i PPS wtargnęły do tego gniazda zbrodniarzy i
zastrzeliły paru hersztów, pomiędzy innymi zarządzającego sklepem (w nrze
142 podaliśmy wskutek fałszywej informacji fakt ten fałszywie, przedstawiając
rzecz tak, jakoby napad na sklep był dokonany jako odwet, bez wiedzy
organizacji. Na szczęście tak nie jest; milicjanci nasi nie uchybili w niczym
karności; byli oni zmuszeni wypłoszyć morderców z tej kryjówki, inaczej ofiarom
nie byłoby końca. Nie może być mowy o sądzie nad tymi towarzyszami, a należy im
się uznanie, że z narażeniem życia, idąc na śmierć niemal pewną, zadali cios
zbrodniarzom we własnej ich fortecy).
W niedzielę i poniedziałek (dzień świąteczny) bojówki endecji szykowały się do
mordów masowych. Zgromadziły się na Bałutach i zamierzały napadać bandami na
mieszkania socjalistów. Zapobiegła temu milicja nasza wespół z milicją PPS (z
"lewicy"). Gdy bandy morderców ukazywały się na ulicy, zjawiała się natychmiast
milicja, a mordercy, zbyt tchórzliwi, by stawić czoło w otwartym boju, wracali
do swych kryjówek. Odstraszeni w ten sposób, mordercy zaniechali wypraw bandami,
odtąd mordują już tylko chyłkiem: po kilku napadają na ulicy lub w mieszkaniu
socjalistów i mordują skrycie. To, co się dzieje w fabrykach łódzkich, nie
pozostawia żadnej już teraz wątpliwości o charakterze tych zbrodni wyrodnych.
Zwolennicy endecji tryumfują; wodzowie tak umieli zdeprawować tych ludzi, że
cieszą się oni z krwi przelanej, chełpią się mordami dokonanymi przez swoją
partię. Prawią oni zupełnie otwarcie: "Teraz nasi górą; nasi bojowcy powybijają
wszystkich socjalistów, już nie będą teraz socjaliści urządzali zebrań, bo nie
będzie komu mów wygłaszać, co do nogi wszystkich wystrzelają nasi bojowcy". Oto
przykładzik jeden zamiast wielu: rozeszła się pogłoska, że jedna z naszych
towarzyszek, znana jako dobra mówczyni, została zabita; wówczas narodowcy w taki
sposób przemawiali do naszych towarzyszy: "Aha, teraz waszą czarną Żydóweczkę
zabili, już trupek z niej, już nie będzie szczekała na zebraniach". Pogłoska
była fałszywa: kula skrytobójcza minęła tę towarzyszkę. Lecz ta radość na wieść
o śmierci bezbronnej kobiety, działaczki, która zawiniła tylko tyle, że służy
dobrej sprawie i gardząc niebezpieczeństwem sieje ziarno idei socjalistycznej
przemawiając na wiecach, ta podła radość z mordu świadczy o strasznych skutkach
demoralizacji, jaką szerzą wśród robotników narodowców wodzowie Narodowej
Demokracji.
Jeszcze i to zasługuje na uwagę: wszędzie w Łodzi odgrażają się narodowcy: "My
wytępimy waszą organizację, my wam nie pozwolimy świętować 1 Maja, nasi
bojownicy mordować będą waszych przedstawicieli dopóty, dopóki nie wyrzekniecie
się swojej roboty".
To są fakty, które każdy w Łodzi sprawdzić może.
A więc jasne jest, do czego zdążają swoimi skrytobójczymi mordami podwładni
Dmowskiego: mordując przedstawicieli organizacji socjalistycznych , mordując
rzeczników idei chcą złamać organizację, chcą sterroryzować robotników mniej
odważnych, chcą zburzyć organizacje socjalistyczne. Cóż wobec tego mieli czynić
nasi towarzysze? Milczeć, znosić razy, nastawiać piersi kulom skrytobójczym?
Pozwolić na wymordowanie najwybitniejszych pracowników partii i oddać
organizację na pastwę zorganizowanym mordercom i opryszkom? Tego uczynić nie
mogli, to byłoby niegodne rewolucjonistów. Obowiązkiem ich było bronić siebie,
bronić organizację. Za zasadę obrali oni samoobronę. Lecz bronić się przeciw
kuli skrytobójców trudno, tu jeden jest tylko środek: trzeba tych skrytobójców
wytępić! Zostaliśmy zmuszeni do obrony własnego życia, a bronić go możemy tylko
zabijając tych, co godzą w nas. Dlatego milicjanci nasi muszą spełnić straszne
zadanie przelewania krwi ludzkiej, dlatego od kul ich padają bojowcy endecji.
Lecz między zabójstwami, jakich dokonują narodowcy, a tymi, jakich dokonują
milicjanci socjalistyczni, zachodzi zasadnicza różnica: narodowcy zabijają ludzi
dlatego tylko, że to są socjaliści, zabijają przedstawicieli idei, socjaliści
zaś zabijają wyłącznie tych, na których ciążą, mordy, którzy splamili się krwią
bratnią, zabijają bojowców ND, by nie dopuścić, aby oni nowe niewinne ofiary
trupem kładli.
Prasa ND obłudnie udaje zgrozę z powodu zabicia paru członków swej partii,
którzy rzekomo oddawali się pracy "kulturalnej", byli zatrudnieni w sklepach
spółdzielczych, pracowali w związkach; lecz milczy ta prasa o tym, że owe sklepy
były miejscem, gdzie organizowano wyprawy mordercze, gdzie zbierano się dla
napadów skrytobójczych. Powtarzamy: żadnemu narodowcowi, dlatego tylko, że jest
narodowcem, włos z głowy nie spadnie, chociażby był najwybitniejszym wodzem i
organizatorem partyjnym. My broń swoją kierujemy tylko przeciw tym, co
bezpośrednio są winni mordu.
Bo my, socjaldemokraci, walczymy i walczyć chcemy przede wszystkim ideą. My
chcemy zdobyć dla swoich ideałów i zdobywamy masy robotnicze propagandą i
agitacją. My wierzymy, że tysiące tych robotników, co dziś idą na lep kłamstw i
frazesów "narodowych", jutro stanie w naszych szeregach. W tej walce ideowej
poplecznicy wstecznictwa i obrońcy istniejącego zmurszanego ustroju nie mogą nam
stawić czoła, zostają zawsze pobici prawdą i logiką. Dlatego właśnie
zbrodniczych chwycili się środków, dlatego zorganizowali mord. Skoro apelują do
siły, do brutalnej przemocy, siłą ich pokonamy, siłą wydrzemy im narzędzie
mordu. Nie przeciw robotnikom narodowcom idziemy, to są ofiary demagogii, ich
prędzej czy później przekonamy, że własny ich interes wymaga, by stanęli w
szeregach walczącego proletariatu. Siłę i przemoc rzucamy- zmuszeni przez nich
samych- przeciw tym jednostkom, które dały się użyć swojej partii jako podli
mordercy.
I oto po wszystkich tych strasznych, wypadkach, po dniach pełnych przelewu krwi
gazeta endecka, "Gazeta Polska" znów głos zabiera:
"Ustala się w opinii okropne zaiste przekonanie, że dalsze walki są
nieuniknione, że nie ma środka na ich przerwanie lub bodaj doprowadzenie do
chwilowego zawieszenia broni...
Podjęte zostały - zaznaczamy raz jeszcze- próby zawieszenia broni, zaprzestania
walk bratobójczych. Niestety nie mamy nadziei na powodzenie tych usiłowań... Tu
jedni lub drudzy muszą zwyciężyć i narzucić pokonanym swoją wolę. W Łodzi nie ma
miejsca na sielankę zgodnego współżycia stronnictw. Tam jest walka instynktu
narodowego z anarchią rewolucyjną i ta walka, odraczana dotychczas, musi być
wreszcie stoczona."
A więc: "instynkt narodowy" domaga się mordu skrytobójczego. Bezczelniej nikt
jeszcze nie bluźnił pojęciom o narodowości, bezecniej nikt nie spotwarzył
narodu, niż czyni to organ Narodowej Demokracji. Wystarczy odtąd przytoczyć ten
artykuł "Gazety Polskiej", by w oczach każdego człowieka uczciwego napiętnować
hańbą stronnictwo, któremu służy. Ze wzgardą każdy człowiek kulturalny odwrócić
się musi od tych siewców mordu.
Lecz skąd to zapewnienie, że "nie ma środka na przerwanie walki lub bodaj
doprowadzenie do chwilowego zawieszenia broni"? Dlaczego się to pisze? Oto
dlaczego: robotnicy łódzcy zrozumieli, że to, co się dzieje, jest straszne,
zgroza ich ogarnia i szukają wyjścia, toteż w licznych fabrykach wszyscy
robotnicy bez względu na przekonania uchwalają rezolucje domagające się
zaprzestania rozlewu krwi. Tego nie chcą podli pismacy, tego nie chcą sprawcy
tej haniebnej roboty, dlatego podżegają, dlatego "nie wierzą" w możność
zaniechania walki, dlatego rzucają swoim siepaczom hasło: "Mordujcie dalej!" I
jeszcze drugi wzgląd: jakkolwiek partie socjalistyczne faktycznie w dniach
ostatnich opanowały sytuację, jakkolwiek zorganizowana milicja w ostatnich
dniach wytępiła mnóstwo owych morderców, jakkolwiek liczba zabitych socjalistów
zmniejsza się, a liczba zabitych przeciwników wzrasta, chcemy położyć kres
przelewowi krwi. Partie socjalistyczne organizują walną akcję, aby dać możność
ogółowi robotników wypowiedzieć się, aby przemówić do instynktów ludzkich,
szlachetnych.
O tym wiedzą wodzowie ND, czują oni, że instynkty szlachetne, instynkty
ogólnoludzkie, instynkty proletariackiej solidarności bratniej biorą górę.
Dlatego podżegają do dalszych mordów, do tych zwierzęcych instynktów nienawiści,
które - narodowi całemu bluźniąc - "narodowym instynktem" nazwać śmieli.
My wierzymy, że zwycięży idea, wierzymy, że krwiożercze bestii zwyrodniałe są
wyjątkiem, że ogół robotniczy w imię uczuć ludzkich położy kres krwi przelewowi
i potępi sprawców mordu.