Teksty pochodzą ze strony GPR http://www.gpr1.republika.pl
Zwolnienia związkowców w Budryku - niebezpieczny precedens
"Zakaz strajku, łamanie ustawy o rozwiązywaniu sporów
zbiorowych, wyrzucanie z pracy działaczy związkowych chronionych ustawą, szantaż
i zastraszanie" (Kurier związkowy, nr 227) - tak można w skrócie podsumować
metody, stosowane przez kierownictwo (należącej do Skarbu Państwa) kopalni KWK
Budryk, wobec pracowników i związkowców, którzy ośmielili się wysunąć postulaty
płacowe. I to pomimo iż kopalnia przynosi olbrzymie zyski!
Sprawa zwolnienia z pracy w Budryku działaczy związkowych (za uczestnictwo w
"nielegalnym" strajku, bądź jedynie przynależność do "niegrzecznego" związku
zawodowego) wykracza - ze względu na swoje znaczenie - poza górnictwo. Staje się
niezwykle ważną sprawą polityczną - budzącą emocje w całej Europie. Oto bowiem
mamy niebezpieczny precedens. Pracodawca (nieważne czy prywatny czy państwowy)
może sobie ignorować istniejący spór zbiorowy, unikać rozmów o postulatach
załogi, uzyskiwać od sądu postanowienie de facto zakazujące strajku, a kiedy
strajk mimo wszystko się odbędzie - zwalniać dyscyplinarnie niepokornych
działaczy związkowych. Nawet jeżeli sad zakwestionuje zwolnienie chronionego
prawem związkowca i zmusi pracodawcę do ponownego zatrudnieniu - może być już po
ptakach. Zastraszeni związkowcy i pracownicy zostaną stłamszeni i zamilkną.
Na to w każdym razie liczy Zarząd Budryka (który doskonale zdawał sobie sprawę,
że sąd uzna wyrzucenie Łabędzia za złamanie prawa). A inne działania Zarządu
wymierzone w pracowników i związkowców - ignorowanie sporu zbiorowego,
interwencje ochroniarzy, zastraszanie i szykanowanie - nie spotkają się z żadnym
przeciwdziałaniem wymiaru sprawiedliwości. Bo choć prawo jest teoretycznie równe
dla wszystkich - to dopóki istnieje kapitalizm, dla pracodawcy będzie ono zawsze
"równiejsze", czyli bardziej elastyczne i mniej dotkliwe niż dla pracownika.
Warto wspomnieć o tym, że specjalnie wynajęta kancelaria prawnicza,
reprezentująca interesy Zarządu przeciwko pracownikom, obciąża kosztami
kopalnię, a koszty te idą w dziesiątki tysięcy złotych.
Kopalnia Budryk stała się w pewnym sensie poligonem doświadczalnym wszystkich
pracodawców. Jeżeli w Budryku uda się w ten sposób "przywrócić porządek",
oznaczać to będzie zielone światło dla innych pracodawców, którzy póki co nie
odważają się w tak bezczelny sposób łamać praw pracowniczych i związkowych. Inni
pracodawcy przekonają się, że nawet, jeżeli po drodze złamią jakieś tam przepisy
i zostaną skarceni przez Państwową Inspekcję Pracy, to i tak bilans (z ich
punktu widzenia) będzie korzystny.
Działania Zarządu Budryka mają na celu psychologiczne zastraszenie związkowców.
Ich konsekwencje mogą wykraczyć daleko poza tę jedną kopalnię. Jeżeli nie
spotkają się z adekwatną odpowiedzią ruchu robotniczego, mogą doprowadzić do
radykalnego zawężenia możliwości działania organizacji związkowych, ich
spacyfikowania i zastraszenia w skali całego kraju. "Budryk to nie jednostkowy
przypadek. To nawet nie odstępstwo od normy. [...] W Polsce sąd na wniosek
prezesa w praktyce zakazuje strajku. Jak więc pracownicy mają walczyć o swoje
prawa - pisząc petycje? Kto odważy się upomnieć o pracę, jeśli w sposób
bezprawny z pracy wyrzucony zostaje przewodniczący związku zawodowego, który
objęty jest szczególną ochroną prawną?" (Ziętek, Co się dzieje na "Budryku",
Kurier związkowy, nr 227, 30 listopada 2005)
Nakłada to na środowiska robotnicze i związkowe obowiązek solidarności z załogą
Budryka i jedynym związkiem, który pozostał na placu boju (tj. "Sierpniem 80").
Jeżeli dziś, działania Zarządu KWK Budryk spotkają się z solidarną kontrakcją
ruchu robotniczego (niezależnie od branży i centralni związkowej), z pewnością
ostudzi to zapał pracodawców od masowego naśladowania poczynań prezesa
Czajkowskiego.
Solidarność z Budrykiem to sprawa całego ruchu robotniczego w Polsce. I nie
tylko w Polsce. Już teraz zaczynają dochodzić pierwsze listy z poparciem dla
związkowców z "Sierpnia 80" od zagranicznych central związkowych. Grupa na rzecz
Partii Robotniczej zwróciła się do działaczy związkowych związanych z Komitetem
na rzecz Międzynarodówki Robotniczej o zainteresowanie swoich central
związkowych sprawą Budryka i przekonanie ich o konieczności wyrażenia
solidarności ze związkowcami w KWK Budryk.
Domagamy się
- Przywrócenia do pracy wszystkich zwolnionych w KWK Budryk!
- Respektowania prawa do strajku i uznania sporu zbiorowego!
- Ukarania winnych szykanowania i zastraszania pracowników i związkowców!
Wzywamy polskie organizacje związkowe do przeprowadzenia akcji solidarnościowej
z załogą KWK Budryk!
Jak doszło do strajku ostrzegawczego w KWK Budryk
Konflikt w Budryku trwa od września br., kiedy to trzy
związki zawodowe (NSZZ Solidarność, ZZ Kadra i "Sierpień 80") weszły w spór
zbiorowy z Zarządem kopalni na tle postulatów płacowych. Od końca lipca związki
zawodowe prowadziły rozmowy negocjacyjne w sprawie świadczeń płacowych i
pozapłacowych. Związkowcy uważali, że dobra sytuacja finansowa kopalni powinna
się wreszcie przełożyć na odpowiednie warunki socjalno-płacowe załogi. Jak pisał
Krzysztof Łabądź: "Kopalnia po ośmiu miesiącach osiągnęła zysk w wysokości 3,5
mln zł, a zwiększona sprzedaż węgla w ostatnich czterech miesiącach pozwala
sądzić, iż zysk ten zostanie kilkakrotnie pomnożony. Z informacji przez nas
posiadanych wynika, że pewne rezerwy są na funduszu płac" (Kurier Związkowy nr
222, 19 października 2005, Spór na "Budryku"). Do żadnego porozumienia jednak
nie doszło. Trzy związki zostały więc zmuszone do wejścia w spór zbiorowy.
Zarząd, wbrew ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, nie przystąpił rozmów.
Po nieudanych próbach nawiązania rozmów, Solidarność i Kadra - przy pełnym
poparciu "Sierpnia" - zorganizowały 18 października referendum strajkowe. Wzięło
w nim udział 1380 osób, czyli 72% obecnych w tym dniu pracowników (57% stanu
zatrudnienia). Przytłaczająca większość opowiedziała za strajkiem - w przypadku
niezrealizowania przez Zarząd postulatów załogi.
W liście z 19 października do działających w Budryku związków zawodowych,
przewodniczący "Sierpnia 80" w kopalni, Krzystof Łabądź, stwierdził: "Wolny
Związek Zawodowy "Sierpień 80" przy KWK "Budryk" SA w pełni akceptuje wyniki
referendum, które przyzwalają na podjęcie akcji strajkowej, w przypadku
niezrealizowania przez Zarząd KWK "Budryk" SA zgłoszonych postulatów w ramach
sporu zbiorowego. [...] Nie podjęcie przez Zarząd KWK "Budryk" SA rozmów w
sprawie zgłoszonych postulatów przez Związki Zawodowe powinno oznaczać
natychmiastowe podjęcie akcji protestacyjnej, w której deklarujemy gotowość
udziału".
Reakcją Zarządu na jednoznaczny wynik referendum były jedynie śmieszne
propozycje symbolicznych ustępstw płacowych, przedstawione podczas spotkania ze
związkowcami 24 października (na którym nie doszło do żadnych ustaleń). Jak się
jednak okazało, następnego dnia niektóre związki "podpisały porozumienie z
dyrekcją, na podstawie którego pracownicy mają otrzymać symboliczny wzrost płac.
Porozumienie to nie zostało podpisane przez związki, będące w sporze zbiorowym z
dyrekcją, tj. WZZ "Sierpień 80", NSZZ Solidarność, ZZ Kadra. Załoga kopalni na
masówkach przeprowadzonych przez WZZ "Sierpień 80" również odrzuciła to
porozumienie" (Kurier Związkowy nr 223, 26 października 2005).
Jak pisze Bogusław Ziętek: "W międzyczasie WZZ „Sierpień 80", chcąc dać
zarządowi kolejną szansę rozwiązania konfliktu, podejmuje akcję protestacyjną.
Pięciu górników, członków WZZ „Sierpień 80" podejmuje protest głodowy. Na
własnych urlopach górnicy prowadzą głodówkę. Odpowiedzią zarządu jest nasłanie
na głodujących firmy ochroniarskiej, której wydano polecenie usunięcia
protestujących siłą. Polecenie nie zostaje wykonane, ponieważ prezes Czajkowski
boi się potwierdzić go na piśmie, czego domaga się firma ochroniarska. WZZ
„Sierpień 80" występuje do zarządu o ustanowienie mediatora z listy ministra
pracy. Zarząd odmawia.. Wobec łamania przez zarząd prawa, związek organizuje
dwugodzinny strajk ostrzegawczy. W strajku uczestniczy cała załoga pierwszej
zmiany. Kolejne represje i szykany. W ruch idzie kolejny raz firma ochroniarska,
która na polecenie Czajkowskiego ma przywrócić porządek". (Co się dzieje na "Budryku",
Kurier związkowy, nr 227, 30 listopada 2005).
A więc rzekomo "nielegalny" strajk ostrzegawczy z 14 listopada był poprzedzony
całą serią rzeczywistych naruszeń prawa ze strony kierownictwa kopalni.
Związkowcy w KWK Budryk wyrzuceni z pracy za strajk!
14 listopada w Kopalni Węgla Kamiennego Budryk w
Ormontowicach odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy - zorganizowany przez
WZZ "Sierpień 80". Wzięła w nim udział cała załoga pierwszej zmiany. Strajk był
wyrazem sprzeciwu wobec postawy Zarządu kopalni, który notorycznie unikał
podjęcia negocjacji dotyczących postulatów płacowych załogi i nie uznawał
istniejącego faktycznie sporu zbiorowego. W odpowiedzi, Zarząd kopalni zwolnił
dyscyplinarnie 12 związkowców z "Sierpnia 80" (za udział w "nielegalnym" strajku
i proteście głodowym). Wśród zwolnionej dwunastki były osoby, które w ogóle nie
uczestniczyły w akcji protestacyjnej, a ich jedynym "grzechem" była
przynależność do znienawidzonego przez Zarząd "Sierpnia 80".
"Strasząc pracowników zwolnieniami, służby administracyjne kopalni wzywają
poszczególnych pracowników i grożąc im zwolnieniem z pracy, zabraniem „barbórki"
i innych świadczeń, żądają podpisania przygotowanych lojalek, w których
pracownicy sami na siebie piszą donosy. Presja jest wywierana z coraz większą
siłą. „Albo podpiszesz lojalkę, albo art. 52 i za bramę" (Bogusław Ziętek, Co
się dzieje na "Budryku", Kurier związkowy, nr 227, 30 listopada 2005).
Wyrzucenie z pracy związkowców Zarząd Budryka uzasadniał rzekomą
"nielegalnością" strajku. Twierdząc, że strajk był "nielegalny", Zarząd
powoływał się na postanowienie sądu, zakazujące NSZZ Solidarność i ZZ Kadra
prowadzenia działań paraliżujących zakład. Aby zastraszyć górników, Zarząd
przedstawiał to osobliwe postanowienie sądu (wydane na wniosek prezesa kopalni)
jako zakaz strajku (pomijamy już fakt, że "Sierpień 80" nie był tym
postanowieniem objęty). Solidarność i Kadra wykorzystały tę sytuację jako
pretekst do wycofania się ze strajku. Złamały tym samym swoje zobowiązania wobec
załogi, która - w zorganizowanym przez obydwa te związki referendum -
jednoznacznie wypowiedziała się za strajkiem. I tak "Sierpień" został sam.
Zarząd kopalni, zarzucający związkowcom łamanie prawa, sam notorycznie je łamał.
Jak napisał w liście do ministra gospodarki Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ
"Sierpień 80": "Pracodawca nie zważał na fakt, iż zwalnia pracowników objętych
szczególną ochroną stosunku pracy z art. 32 ustawy o związkach zawodowych.
Następnie niektórych pracowników przywrócono do pracy zmusiwszy ich uprzednio do
podpisania „lojalek" tj. próśb zawierających oświadczenia o przestrzeganiu
przepisów w Spółce - osobom tym zmieniono czasowo warunki pracy i płacy
(wyrażenie zgody było warunkiem anulowania oświadczenia o rozwiązaniu umowy o
pracę.), próbując tym samym zmusić działaczy związkowych do milczenia i
posłuszeństwa".
Co zawierały takie lojalki? Oto treść jednej z nich: "W związku z zamiarem
wręczenia mi wypowiedzenia stosunku pracy proszę o niezastosowanie mi tak
drastycznego ukarania za uczestnictwo w wydarzeniach organizowanych przez WZZ
"Sierpień 80". Prośbę swą motywuję brakiem pełnej informacji i z tego powodu
nieświadomym uczestnictwem w strajku. Teraz mam świadomość naruszenia prawa.
Dlatego informuję, że w przyszłości nie dopuszczę się przekroczenia przepisów w
Spółce i z tego powodu proszę o obniżenie kary". Ci związkowcy, którzy podpisali
takie lojalki, uniknęli zwolnienia (otrzymali jedynie naganę i 3-miesięczne
przeniesienie do pracy na powierzchni). Pozostali zostali zwolnieni.
Jednym ze zwolnionych jest Krzysztof Łabądź, przewodniczący Komisji Zakładowej
"Sierpnia" w Budryku. Tymczasem przewodniczący zakładowych organizacji
związkowych podlegaja - w świetle prawa - ochronie prawnej. Zwolnienie ich z
pracy wymaga zgody związku.
Państwowa Inspekcja Pracy uznała zwolnienie Łabędzia za rażące naruszenie prawa
pracy. Stosowny wniosek w tej sprawie (o ukaranie dwóch członków Zarządu, którzy
podpisali decyzję o jego wyrzuceniu) został już skierowany do sądu. Łabądź może
domagać się przywrócenia do pracy lub wystąpić o odszkodowanie. Inspektorzy nie
podjęli natomiast żadnych działań w sprawie lojalek, do których podpisania
zmuszono kilku związkowców (choć kontrola wykazała, że takie fakty miały
miejsce). I wreszcie rzecz najważniejsza - zwolnieni związkowcy (którzy nie
podpisali lojalek) i ich rodziny pozostają bez środków do życia!