Magdalena Ostrowska, dziennikarka "Trybuny", redaktorka "Rewolucji". Artykuł ukazał się w "Impulsie", dodatku do dziennika "Trybuna" nr 10 (4824) z 12 stycznia 2006 r.
Magdalena Ostrowska
Mity Przewoźnika
Dziedzictwo
Komunistycznej Partii Polski nie należy do dziedzictwa niepodległej Polski. Tak
twierdzi Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Usunięcie kamienia upamiętniającego młodego komunistę, który został zastrzelony
przez sanacyjną policję w Warszawie, w styczniu 1932 r., jest więc uzasadnione.
Nie jest bowiem prawdą, że w II RP strzelano do robotników i chłopów. To jeden z
wielu mitów powstałych w totalitarnym ustroju Polski Ludowej.
W jednej z odpowiedzi na protesty przeciwko usunięciu kamienia poświęconego
Henrykowi Gradowskiemu, działaczowi Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej i
Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom, Przewoźnik stwierdził, że
napis na tym kamieniu ?sugerował, że policja polska bezkarnie mordowała członków
opozycji, a Polska była państwem, w którym społeczeństwo było zniewolone?.
Wszyscy, którzy znają historię Polski międzywojennej, muszą się zgodzić, że w II
RP, a już szczególnie po zamachu majowym Piłsudskiego w 1926 r., wszelką
opozycję i klasy wyzyskiwane traktowano z należnym szacunkiem i w sposób
humanitarny. Jeśli ktoś odważy się jednak z tym nie zgodzić, powinien poznać
rzetelną i merytoryczną argumentację, jaką oponentom przekazuje sekretarz Rady
OPWiM. Twierdzenie, że w II RP bycie opozycjonistą narażało kogokolwiek na
nieprzyjemności, ?to poważne nadużycie, które również stanowiło przesłankę,
uzasadniającą podjętą przez Radę OPWiM decyzję w sprawie upamiętnienia H.
Gradowskiego? ? czytamy w piśmie, na którym widnieje podpis i pieczęć Andrzeja
Przewoźnika.
Kamień poświęcony młodemu komuniście został usunięty nocą, z 18 na 19 sierpnia
ub.r. Gradowski również został pochowany nocą. ?Nawet ówczesne władze zdawały
sobie w pełni sprawę z faktu, że policja dokonała zbrodni? ? napisał w liście
otwartym do Przewoźnika historyk, Janusz Sujecki. ?Dlatego, wzorując się na
metodach stosowanych w okresie caratu, nie dopuściły do normalnego pogrzebu,
bojąc się manifestacji (artykuł ?Nocny pogrzeb akademika?, ?Robotnik? nr 22 z 20
stycznia 1932 r.). Jeżeli chodzi o wspomniane wyżej metody, podam jeden z
przykładów: gdy 12 lipca 1879 r. wartownik Iwan Kleszczewnikow zastrzelił w X
Pawilonie Cytadeli Warszawskiej 18-letniego socjalistę, Józefa Bejtego, ciało
ofiary, w obawie przed demonstracjami, zostało przewiezione potajemnie do
kostnicy i pochowane na cmentarzu Powązkowskim pod osłoną nocy? ? informował
sekretarza rady OPWiM historyk.
Andrzej Przewoźnik kilka dni temu raczył kolejny raz podtrzymać swoją opinię na
temat zasadności usunięcia kamienia upamiętniającego Gradowskiego. W piśmie z 27
grudnia ub.r., adresowanym do nękającego go historyka napisał, że decyzja ta
była ?oparta na faktach historycznych i literaturze naukowej? i stwierdził, że
podtrzymuje swoją negatywną opinię. Sujecki załączył do listu otwartego do
Przewoźnika fotografię przedstawiającą osiem ofiar zbrodni, dokonanej w Krakowie
23 marca 1936 r. Autor listu zasugerował kierownikowi szacownej instytucji od
dbania o pamięć narodową, aby oprawił on tę fotografię w ramkę ?i ustawił ją na
swoim biurku. ?Umożliwi to Panu codzienne konfrontowanie swoich wyobrażeń i
mitów o lukrowanej rzeczywistości z bolesną prawdą historyczną". W odpowiedzi
sekretarz Rady poradził historykowi, aby ten sam ustawił sobie na biurku zdjęcia
przedstawiające ofiary Polski Ludowej, czyli ?skutki szlachetnej idei?. Taka
opinia dobitnie świadczy o apolityczności tego urzędnika i kierowanej przez
niego instytucji.
Prawica zwykła uroczyście obchodzić każdą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego
i przypomina o kilku śmiertelnych ofiarach, jakie przyniósł on w ciągu 1,5 roku
obowiązywania. Jednocześnie nie pamięta kilkudziesięciu ofiar jednego dnia ? 15
maja 1926 r., gdy idol części polskiej prawicy, Józef Piłsudski, postanowił
przejąć władzę nie odwołując się do mechanizmów demokratycznych. Nie pamięta
więźniów politycznych i rozbijanych demonstracji robotniczych, strajków,
prześladowania związków zawodowych, działaczy komunistycznych. Nie może o tym
przypominać, ponieważ nie uważa, iż prześladowanie i niszczenie lewicy jest
czymś nagannym. Sekretarz Rady OPWiM mówił oficjalnie, w sierpniu 1999 r., w
wypowiedzi dla ?Gazety Wyborczej", że ?instytucja, którą kieruję, jest
apolityczna, ma chronić pamięć narodową?. Na ?pamięć narodową? nie zasługują
jednak ? o czym świadczy opinia Rady w sprawie kamienia pamięci komunisty
Gradowskiego ? ludzie o lewicowych poglądach, którzy polegli w imię wyznawanych
ideałów.
Sekretarz Rady nie skomentował w żaden sposób zarzutu, przedstawionego mu przez
cytowanego historyka. ?Uważam, że polityczny mord zawsze pozostanie zbrodnią,
niezależnie od tego, w imię jakiej ideologii człowiek strzela do drugiego
człowieka. Akt usunięcia głazu pamiątkowego z placu Zawiszy ma zarówno etyczny,
jak i polityczny wymiar. Jest moralnym rozgrzeszeniem zbrodniarzy i faktycznym
przyznaniem im racji. Jest także zaakceptowaniem metody, która pozwala strzelić
uciekającemu, bezbronnemu człowiekowi w plecy tylko dlatego, że reprezentuje on
poglądy polityczne sprzeczne z zapatrywaniami strzelających. W myśl tej zasady,
przeciwnika politycznego się nie morduje. To nie jest zabójstwo, tylko
eliminacja w imię ochrony systemu. Taką zasadą kierowali się między innymi
zabójcy ks. Jerzego Popiełuszki?.
Andrzej Przewoźnik podtrzymuje opinię, iż twierdzenie, że w II RP władza
strzelała do robotników czy chłopów jest ewidentnym nadużyciem. Nie zmienią tego
drobne fakty, które należą do ?mitów PRL-u?. Zapewne to w Polsce Ludowej
stworzono mit o jakimś więzieniu w Twierdzy Brzeskiej, gdzie rzekomo trafiali
działacze ugrupowań opozycyjnych wobec rządzącej sanacji (również posłowie na
Sejm). Podobnym mitem jest obóz utworzony kilka lat później w Berezie
Kartuskiej, gdzie przetrzymywano niewygodnych politycznie ludzi bez prawomocnego
wyroku sądu.
Polska Ludowa zdążyła stworzyć wiele mitów na temat rzekomego strzelania do
robotników w okresie II RP. Na przykład taki, że 29 maja 1921 r. w Dąbrowie
Górniczej odbywał się wiec robotniczy, który miał kończyć trwający od kilku dni
strajk górników. Wtedy, podczas szarży policji i trwającej ponad 5 minut
strzelaniny, zginęło kilku manifestantów. Jeden z posłów ?zbrodniczej i
terrorystycznej" partii komunistycznej opisywał z trybuny sejmowej w maju 1923
r. ? a więc jeszcze nie w PRL-u ? przebieg pochodów pierwszomajowych. ?Dzień 1
maja miał na ulicach miast Polski wygląd żywcem przypominający najgorsze czasy
ucisku carskiego. Pochody robotnicze były przez pieszą i konną policję szarpane,
szarżowane, rozpędzane szablą, bagnetem. Tak było w Warszawie, Łodzi, Zagłębiu
Dąbrowskim, Lwowie, na Górnym Śląskim itd., gdzie przemocą wydzierano
protestantom sztandary z takimi nawet napisami jak ?Niech żyje międzynarodowa
solidarność robotnicza?, ?Precz z zamachami na 8-godzinny dzień pracy?, gdzie
pobito do utraty przytomności i poraniono ogółem kilkuset uczestników
demonstracji, gdzie aresztowano na ogół parę tysięcy robotników?.
Zanim jeszcze władzę przejęła uwielbiana przez PiS sanacja z Piłsudskim na
czele, w Polsce międzywojennej wcale nie strzelano do robotników. Nie jest
prawdą, że w Łodzi 3 marca 1926 r. kilkanaście osób zostało rannych, gdy
manifestowali bezrobotni urzędnicy. Przecież nie było bezrobotnych urzędników.
To nie prawda, że w dwa tygodnie później, we Włocławku, też demonstrowali
bezrobotni, w efekcie czego 10 osób zostało rannych. Sami się pobili. Jedynie
mitem PRL-u jest to, że 21 marca w Stryju, podczas kolejnej manifestacji
bezrobotnych, 10 osób zostało zabitych, a 30 rannych.
Podczas starć manifestujących bezrobotnych z policją, 9 lutego 1926 r. w
Kaliszu, od policyjnych kul zostało rannych 30 osób, o czym donosiła ówczesna
prasa (a nie PRL-owska). Kilka dni później inny poseł z szerzącej terror
komunistycznej frakcji mówił w Sejmie: ?Karmienie bezrobotnych ołowiem jest
starym sposobem wszystkich rządów burżuazyjnych, które okazują się niezdolne do
opanowania sytuacji gospodarczej i skazują setki tysięcy robotników na głód i
nędzę. Rząd koalicyjny rozpoczął swoją karierę od zastosowania gazów trujących
wobec bezrobotnych domagających się pracy i chleba, w Zawierciu ? przy
równoczesnym darowaniu kapitałowi kilkuset milionów złotych w postaci obniżenia
podatku majątkowego. Nie ma funduszów dla bezrobotnych, ale są fundusze dla
utrzymywania olbrzymiej armii, której burżuazja chce używać dla uśmierzania mas
robotniczych w walce klasowej?.
PRL-owskim mitem są niewątpliwie wydarzenia z 23 marca 1936 r., gdy policja
otworzyła ogień w Krakowie do demonstracji robotniczej, zabijając osiem osób.
Nie jest prawdą, że 14 kwietnia tego samego roku policja zastrzeliła dwóch
robotników, a dwa dni później, podczas pogrzebu jednego z poległych, policja
zabiła 14 osób i raniła ponad sto.
Za uwielbianej przez obecną władzę sanacji ? do której Prawo i Sprawiedliwość
niemal wprost nawiązuje, mówiąc o konieczności przeprowadzenia ?moralnej
rewolucji" czy naprawy państwa ? robotników, chłopów, bezrobotnych i opozycję
traktowano przecież w przyzwoity sposób. Wszak w pierwszych tygodniach po
zamachu majowym zarówno dawni towarzysze Piłsudskiego z PPS, jak i część
robotników, wiązało z nim ogromne nadzieje. Dziś również pracownicy zrzeszeni w
?Solidarności? liczą na ?solidarny rząd? PiS-u, którego działacze zaprzeczają,
by w II RP strzelano czy prześladowano robotników.
Zapewne w IV Rzeczypospolitej dowiemy się również, że mitem stworzonym przez
lewicę i ?lewaków" (to stalinowskie określenie) były takie wydarzenia z historii
III RP, jak strzelanie gumowymi kulami do demonstrujących robotników z
radomskiego ?Łucznika? czy rolników blokujących drogi, i że wcale nie decydował
o tym prawicowy rząd Jerzego Buzka. Legendą na polityczny użytek okaże się też
pewnie kilkudniowa bitwa i pacyfikacja przez prywatną firmę ochroniarską i
państwową policję protestu robotników z Ożarowa Maz. w 2002 r. Już dziś bowiem
inna apolityczna instytucja, opanowana przez apolitycznych urzędników i
historyków niezwiązanych bynajmniej z prawicą, ?zapomina? o istnieniu niektórych
dokumentów sprzed zaledwie 25 lat. Chodzi o historyczny program NSZZ
?Solidarność? uchwalony przez I Krajowy Zjazd Delegatów związku. Takie działania
otwierają drogę do tego, by w IV RP ? wspieranej przez obecną ?Solidarność? ?
móc przekonywać Polaków, że robotniczy charakter walki tzw. pierwszej
?Solidarności? to mit.