W lipcu 2005 r. Florian Nowicki podjął się tłumaczenia z rosyjskiego tej jednej z najważniejszych książek Trockiego. Niestety -tak jak to zwykle bywa z moim braciszkiem - roboty nie skończył. Od tego czasu wielokrotnie go pytałem - jak idzie tłumaczenie i prosiłem o przesłanie przetłumaczonych fragmentów. Florek zwlekał z publikacją, gdyż chciał ostatecznie zredagować tekst i dopisać przypisy. W końcu jednak go przekonałem. Mamy nadzieje, że kiedyś swoją pracę dokończy. Może też ktoś znający rosyjski - mu pomoże. Na usprawiedliwienie Florka należy powiedzieć, że aktywnie udziela się na innych frontach -min. KPiORP.
Lew Trocki
Rewolucja Permanentna
Wstęp
Niniejsza książka poświęcona jest kwestii ściśle związanej z historią trzech rosyjskich rewolucji, choć nie tylko z nią. Kwestia ta w ostatnich latach odegrała olbrzymią rolę w wewnętrznej walce w radzieckiej partii komunistycznej. Z partii radzieckiej została ona następnie przeniesiona na forum Międzynarodówki Komunistycznej. Odegrała też decydującą rolę w rozwoju rewolucji chińskiej - określając cały szereg pierwszoplanowych, co do swej wagi, rozstrzygnięć w zagadnieniach związanych z rewolucyjną walką krajów Wschodu. Chodzi o tzw. teorię „rewolucji permanentnenej”, która wedle epigonów leninizmu (Zinowiewa, Stalina, Bucharina) stanowi pierworodny grzech „trockizmu”.
Kwestia rewolucji permanentnej została podniesiona - całkiem nieoczekiwanie, na pierwszy rzut oka - w 1924 roku. Politycznych podstaw ku temu nie było żadnych: rzecz dotyczyła bowiem starych - dawno odeszłych w przeszłość - rozbieżności. Były za to podstawy psychologiczne. Rozpoczynająca ze mną walkę grupa tzw. „starych bolszewików” właśnie mnie przeciwstawiała to swoje miano. Ale największym dla niej problemem na tej drodze był rok 1917. Jakkolwiek nie byłaby ważna historia poprzedzających [październik] ideowych walk i przygotowań (zarówno jeżeli chodzi o partię jak o całość, jak i o poszczególne jej postacie), to jednak owo [przedpaździernikowe] przysposobienie znalazło swój najwyższy i bezapelacyjny sprawdzian właśnie w przewrocie październikowym. Żaden z epigonów sprawdzianu tego nie wytrzymał. Wszyscy oni, bez wyjątku, zajęli, w obliczu rewolucji lutowej, wulgarne pozycje demokratycznej lewicy. Żaden z nich nie wystąpił wówczas z hasłem walki proletariatu o władzę. Wszyscy oni uważali kurs na socjalistyczną rewolucję za absurd, bądź, jeszcze gorzej, „trockizm”. W takim duchu kierowali oni partią przed przyjazdem Lenina z zagranicy i przed pojawieniem się jego znakomitych Tez kwietniowych. Następnie Kamieniew, już w otwartej walce z Leninem, usiłował jawnie sformować demokratyczne skrzydło w bolszewizmie. Później zjednoczył się z nim Zinowiew, który przyjechał do Rosji z Leninem. Stalin, ostro skompromitowany ze względu na swoje socjal-patriotyczne pozycje, usunął się na stronę. Pozwolił partii zapomnieć o swoich żałosnych artykułach i przemówieniach z decydujących tygodni marca i stopniowo przyswoił sobie punkt widzenia Lenina. Stąd też nasuwa się następujące pytanie: cóż każdemu z tych przywódców „starych bolszewików” dał leninizm, jeśli żaden z nich nie był zdolny do samodzielnego zastosowania teoretycznego i praktycznego doświadczenia partii w najważniejszym momencie historycznym? Trzeba więc było odrzucić to pytanie i podmienić je innym. W tym celu postanowiono wystawić pod obstrzał teorię rewolucji permanentnej. Moi oponenci, rozumie się, nie przewidzieli, konstruując sztuczną oś walki, że niepostrzeżenie dla siebie samych kręcić się będą wokół tej osi, tworząc dla siebie, metodą inwersji, nowy światopogląd. W podstawowych swoich punktach, teoria rewolucji permanentnej sformułowana została przeze mnie jeszcze przed decydującymi wydarzeniami 1905 roku. Rosja szła w kierunku rewolucji burżuazyjnej. Nikt w ówczesnej socjaldemokracji rosyjskiej (wówczas nazywaliśmy się socjaldemokratami) nie wątpił w to, że zmierzamy ku rewolucji burżuazyjnej, tj. takiej, która rodzi się ze sprzeczności między rozwojem sił wytwórczych społeczeństwa kapitalistycznego a anachronicznymi już stosunkami pańszczyźnianymi, średniowiecznymi, stanowymi i państwowymi. Marksistowskiemu wyjaśnieniu burżuazyjnego charakteru rewolucji poświęciłem w owym czasie nie mało przemówień i artykułów - skierowanych przeciwko narodnikom i anarchistom.
Ale burżuazyjny charakter rewolucji nie rozstrzygał jeszcze, jakie klasy i w jakich stosunkach wzajemnych urzeczywistniać będą zadania demokratycznego przewrotu. Tymczasem właśnie ten punkt rodził kluczowe problemy strategiczne.
Plechanow, Akselrod, Zasulicz, Martow, a za nimi wszyscy rosyjscy mienszewicy zakładali, że kierownicza rola w burżuazyjnej rewolucji może przypaść w udziale wyłącznie liberalnej burżuazji - jako naturalnej pretendentce do władzy. Zgodnie z tym schematem partii proletariatu pozostawała do odegrania rola lewego skrzydła demokratycznego frontu: socjaldemokracja powinna popierać liberalną burżuazję przeciwko reakcji i w tym samym czasie bronić wobec liberalnej burżuazji interesów proletariatu. Innymi słowy, mienszewicy rozumieli burżuazyjną rewolucję przede wszystkim jako liberalno-konstytucyjną reformę.
Zupełnie inaczej rozstrzygał tę kwestię Lenin. Wyzwolenie sił wytwórczych społeczeństwa burżuazyjnego z okowów feudalizmu oznaczało dla niego przede wszystkim radykalne rozwiązanie kwestii agrarnej - w sensie pełnej likwidacji klasy obszarników i rewolucyjnego przetasowania własności ziemskiej. Z zadaniem tym ściśle związane było unicestwienie monarchii. Kwestia agrarna, zatrącająca o interesy przytłaczającej większości ludności i stanowiąca jednocześnie podstawę problemu kapitalistycznego rynku [stanowiąca jednocześnie bazę dla problematyki kapitalistycznego rynku] [wysuwająca jednocześnie problem kapitalistycznego rynku ][a zarazem określił podstawowy problem] [kładąca jednocześnie podwaliny pod kapitalistyczny rynek] [????????], została przez Lenina postawiona z autentycznie rewolucyjną śmiałością. Ponieważ liberalna burżuazja, wrogo przeciwstawiająca się robotnikom, związana była licznymi więzami z wielką własnością ziemską - autentycznie demokratyczne wyzwolenie chłopów z poddaństwa mogło zostać osiągnięte jedynie na drodze rewolucyjnej współpracy robotników i chłopów. Ich wspólne powstanie przeciwko staremu społeczeństwu powinno było zdaniem Lenina doprowadzić - w razie zwycięstwa - do ustanowienia „demokratycznej dyktatury proletariatu i chłopstwa”.
Tę ostatnią formułę powtarza się teraz w Kominternie jak jakiś ahistoryczny dogmat, bez próby analizy historycznych doświadczeń ostatniego ćwierćwiecza - jak gdybyśmy w ogóle nie byli świadkami i uczestnikami rewolucji 1905 roku, rewolucji lutowej 1917 roku i wreszcie rewolucji październikowej. Tymczasem tego rodzaju historyczna analiza jest niezbędna tym bardziej, że reżimu „demokratycznej dyktatury proletariatu i chłopstwa” nigdy w historii nie było. W 1905 roku Leninowi chodziło o strategiczną hipotezę, podlegającą jeszcze weryfikacji przez rzeczywisty bieg walki klasowej. Formuła demokratycznej dyktatury proletariatu i chłopstwa miała w znacznej mierze celowo algebraiczny charakter. Lenin nie przesądzał zawczasu kwestii, jakie będą polityczne stosunki między obydwoma uczestnikami przewidywanej dyktatury, tj. proletariatem i chłopstwem. Nie wykluczał możliwości, że chłopstwo wystąpi w rewolucji jako samodzielna partia - przy czym samodzielna na dwa fronty: nie tylko wobec burżuazji, ale także wobec proletariatu; zdolna jednocześnie przeprowadzić demokratyczną rewolucję w walce z liberalną burżuazją i w sojuszu z partią proletariatu. Lenin dopuszczał także, jak zobaczymy niżej, że w rządzie demokratycznej dyktatury rewolucyjna partia chłopska stanowić będzie większość.
Co do poglądu o decydującym - dla losów naszej burżuazyjnej rewolucji - znaczeniu przewrotu agrarnego, byłem, przynajmniej począwszy od jesieni 1902 roku, tj. od momentu mojej pierwszej ucieczki zagranicę, uczniem Lenina. Że agrarna, a więc i ogólnodemokratyczna, rewolucja może być urzeczywistniona jedynie w toku walki zjednoczonych sił robotników i chłopów przeciwko liberalnej burżuazji, było dla mnie - wbrew niedorzecznym bajdurzeniom ostatnich lat - czymś oczywistym. Ale występowałem przeciwko formule „demokratycznej dyktatury proletariatu i chłopstwa” - widząc jej niedostatek w tym, że pozostawiała ona otwartym zagadnienie: jakiej klasie przyjdzie sprawować rzeczywistą dyktaturę. Dowodziłem, że chłopstwo - pomimo swej kolosalnej, społecznej i rewolucyjnej wagi - nie jest zdolne ani do stworzenia rzeczywiście samodzielnej partii, ani tym bardziej do skupienia w rękach takiej partii rewolucyjnej władzy. Jak w dawnych rewolucjach - począwszy od niemieckiej reformacji XVI wieku (a nawet i dawniej) - chłopstwo w czasie swoich powstań popierało jedną z frakcji miejskiej burżuazji i nierzadko zapewniało jej zwycięstwo; tak też i w naszej, zapóźnionej rewolucji burżuazyjnej, chłopstwo - przy najwyższym rozmachu swojej walki - będzie mogło udzielić analogicznego poparcie proletariatowi i pomóc mu w zdobyciu władzy. Nasza burżuazyjna rewolucja, wnioskowałem, tylko wówczas będzie mogła radykalnie rozwiązać swoje zadania, kiedy proletariat - przy poparciu wielomilionowego chłopstwa - ustanowi swoją własną rewolucyjną dyktaturę.
Jaka będzie społeczna treść takiej dyktatury? Po pierwsze, powinna ona doprowadzić do końca rewolucję agrarną i demokratyczną przebudowę państwa. Innymi słowy, dyktatura proletariatu stanie się narzędziem rozwiązania zadań historycznie opóźnionej rewolucji burżuazyjnej. Ale na tym nie może poprzestać. Doszedłszy do władzy, proletariat zmuszony będzie dokonywać coraz głębszych wtargnięć w stosunki własnościowe, tj. wkroczyć na drogę socjalistycznych przeobrażeń.
Czyżbyście uważali - oponowali Stalinowie, Rykowowie i inni Mołotowowie w latach 1905-1917 - że Rosja dojrzała już do socjalistycznej rewolucji? Na co ja niezmiennie odpowiadałem: nie, tego nie twierdzę. Ale światowa gospodarka jako całość, a przede wszystkim gospodarka europejska, w pełni dojrzała do socjalistycznej rewolucji. To, czy dyktatura proletariatu w Rosji doprowadzi do socjalizmu, czy też nie - a jeżeli tak, to w jakim tempie i poprzez jakie etapy - zależy od dalszych losów europejskiego i światowego kapitalizmu.
Takie są podstawowe elementy teorii permanentnej rewolucji - tak jak została ona sformułowana już w pierwszych miesiącach 1905 roku. Od tego czasu zdążyły się dokonać trzy rewolucje. Rosyjski proletariat doszedł do władzy na potężnej fali powstania chłopskiego. Dyktatura proletariatu stała się w Rosji faktem wcześniej, niż w jakimkolwiek innym spośród nieporównanie bardziej rozwiniętych krajów świata. W 1924 roku, tj. po siedmiu latach od czasu, kiedy historyczna prognoza teorii rewolucji permanentnej potwierdziła się z zupełnie niezwykłą mocą, epigoni przypuścili wściekły atak na tę teorię - wygrzebując poszczególne fragmenty i polemiczne repliki z moich starych prac - które sam już, po takim czasie, zdążyłem zapomnieć.
W tym miejscu warto byłoby przypomnieć, że pierwsza rewolucja rosyjska wybuchła po pół wieku (z nawiązką) od pasma rewolucji burżuazyjnych w Europie i po 35 latach od epizodycznego powstania Komuny Paryskiej. Europa zdążyła odzwyczaić się już od rewolucji. Rosja zaś jeszcze ich w ogóle nie znała. Wszelkie problemy rewolucji zostały postawione na nowo. Nie trudno zrozumieć, jak wiele niewiadomych zawierała dla nas wówczas przyszła rewolucja. Formuły wszystkich ugrupowań były swego rodzaju hipotezami roboczymi. Trzeba całkowitej niezdolności do historycznego prognozowania i pełnego niezrozumienia jego metod, żeby teraz rozpatrywać analizy i oceny z 1905 roku - tak, jak by były one pisane wczoraj. Często mówiłem sobie i przyjaciołom: nie wątpię, że w moich prognozach z 1905 roku były spore luki, które nie trudno wskazać teraz, z perspektywy lat. Ale czyż moi krytycy widzieli lepiej i dalej? Nie przeglądając długo swoich starych prac, zawczasu gotów byłem uważać owe luki za o wiele bardziej znaczące, niż to miało miejsce w rzeczywistości. Zdążyłem się o tym przekonać w 1928 roku w czasie swojego zesłania do Ałma-Aty, kiedy to wymuszony polityczny czas wolny dał mi możliwość przeczytania z ołówkiem w ręku swoich starych prac o rewolucji permanentnej. Mam nadzieję, że przekona się o tym całkowicie i czytelnik.
W ramach wstępu powinienem przedstawić możliwie precyzyjną charakterystykę elementów składowych teorii rewolucji permanentnej i głównych, wysuwanych przeciwko niej, kontrargumentów. Spór o tyle rozszerzył się i pogłębił, że objął w istocie wszystkie najważniejsze zagadnienia międzynarodowego ruchu rewolucyjnego.
Permanentna rewolucja, w tym sensie, jaki nadał temu pojęciu Marks, oznacza rewolucję godzącą we wszelkie formy klasowego panowania; rewolucję nie zatrzymującą się na etapie demokratycznym, ale przechodzącą do socjalistycznych przeobrażeń i wojny przeciwko reakcji zewnętrznej; rewolucję, której każdy kolejny etap wynika z poprzedniego [założony jest w poprzednim] i która może się zakończyć jedynie całkowitą likwidacją społeczeństwa klasowego.
W celu rozproszenia tej mgły, jaka spowija teorię rewolucji permanentnej, niezbędnym wydaje się rozdzielenie trzech grup idei, połączonych ze sobą w ramach tej teorii.
Teoria rewolucji permanentnej obejmuje, po pierwsze, problematykę przejścia od rewolucji demokratycznej do socjalistycznej. I takie jest w istocie historyczne pochodzenie tej teorii.
Pojęcie permanentnej rewolucji zostało wysunięte przez wielkich komunistów połowy XIX wieku, przez Marksa i jego zwolenników, jako przeciwwaga dla ideologii demokratycznej, która, jak wiadomo, głosi, że wraz z ustanowieniem „rozumnego” czyli demokratycznego państwa, wszelkie kwestie mogą zostać rozwiązane pokojowo, na drodze reformistycznej czy ewolucyjnej. Burżuazyjną rewolucję roku 1848 Marks rozpatrywał jedynie jako bezpośredni wstęp do rewolucji proletariackiej. Marks „pomylił się”. Ale jego błąd miał faktualny, a nie metodologiczny charakter. Rewolucja 1848 roku nie przeszła w rewolucję socjalistyczną. Ale właśnie dlatego nie zakończyła się ona [urzeczywistnieniem] demokracji. Co się tyczy niemieckiej rewolucji 1918 roku, to ukazuje ona zupełnie niedemokratyczne zakończenie rewolucji burżuazyjnej: zgilotynowanie proletariackiej rewolucji przez socjaldemokrację; precyzyjniej byłoby stwierdzić, że to burżuazyjna kontrrewolucja, po swoim zwycięstwie nad proletariatem, zachowała pseudodemokratyczne formy.
Wulgarny „marksizm” wypracował schemat rozwoju historycznego, zgodnie z którym każde społeczeństwo burżuazyjne, prędzej czy później, stworzy sobie ustrój demokratyczny, po czym proletariat, w warunkach demokracji, stopniowo zorganizuje się i wychowa w duchu socjalistycznym. Przy czym samo przejście do socjalizmu ujmowane było na różne sposoby: otwarci reformiści przedstawiali je sobie jako reformistyczne wypełnienie demokracji socjalistyczną treścią (Jaures). Formalni rewolucjoniści uznawali nieuchronność rewolucyjnej przemocy przy przejściu do socjalizmu (Guesde). Ale i oni rozpatrywali demokrację i socjalizm - w odniesieniu do wszystkich narodów i krajów - jako dwa, nie tylko całkowicie oddzielne, ale także zupełnie od siebie odległe etapy w rozwoju społeczeństwa. Takie wyobrażenie dominowało także wśród marksistów rosyjskich, którzy w 1905 roku należeli ogólnie do lewego skrzydła Drugiej Międzynarodówki. Plechanow, wspaniały prekursor rosyjskiego marksizmu, uważał ideę dyktatury proletariatu w ówczesnej Rosji za brednię. Ten punkt widzenia przyjmowali nie tylko mienszewicy, ale i przytłaczająca większość bolszewickich przywódców, w szczególności wszyscy bez wyjątku obecni liderzy partii, będący w swoim czasie stanowczymi rewolucyjnymi demokratami, dla których kwestia socjalistycznej rewolucji - nie tylko w 1905, ale jeszcze w przeddzień 1917 roku - była niewyraźną muzyką odległej przyszłości.
Tym właśnie ideom i nastrojom wypowiedziała wojnę - odrodzona w 1905 roku - teoria rewolucji permanentnej. Wyjaśniała ona, że demokratyczne zadania stojące przed opóźnionymi narodami bezpośrednio wiodą, w naszej epoce, ku dyktaturze proletariatu, a dyktatura proletariatu postawi na porządku dziennym zadania socjalistyczne. Na tym polegała centralna idea teorii. Jeżeli tradycyjny pogląd głosił, że droga do dyktatury proletariatu prowadzi przez długi okres demokracji, to teoria rewolucji permanentnej twierdziła, że dla zapóźnionych krajów droga do demokracji wiedzie właśnie przez dyktaturę proletariatu. Tym samym demokracja nie będzie stanowić samowystarczalnego reżimu trwającego dziesiątki lat, ale będzie jedynie bezpośrednim wstępem do socjalistycznej rewolucji. Jedno i drugie związane jest ze sobą nierozerwalnym węzłem. Między przewrotem demokratycznym a socjalistyczną przebudową społeczeństwa istnieje ciągłość [permanentność] rewolucyjnego rozwoju.
Drugi aspekt „permanentnej” teorii charakteryzuje rewolucję socjalistyczną jako taką. W czasie nieokreślonego co do swej długości okresu i w ogniu nieprzerwanej walki wewnętrznej przeobrażeniom ulegają wszelkie stosunki społeczne. Społeczeństwo nieustannie linieje. Jeden etap przeobrażeń bezpośrednio wypływa z drugiego. Cały ten proces zachowuje nieuchronnie polityczny charakter, tj. rozwija się poprzez zderzenia różnych grup przekształcającego się społeczeństwa. Wybuchy wojny domowej i wojen zewnętrznych przeplatają się z okresami „pokojowych” reform. Rewolucje w gospodarce, technice, wiedzy, rodzinie, życiu codziennym, obyczajowości rozwijają się w złożonym wzajemnym powiązaniu, nie pozwalając społeczeństwu na osiągnięcie równowagi. Na tym właśnie polega permanentny charakter socjalistycznej rewolucji jako takiej.
Międzynarodowy charakter socjalistycznej rewolucji, stanowiący trzeci aspekt teorii rewolucji permanentnej, wynika ze współczesnego stanu ekonomiki i struktury społecznej ludzkości. Internacjonalizm to nie oderwana abstrakcja, a jedynie polityczne i teoretyczne odzwierciedlenie międzynarodowego charakteru gospodarki, światowego rozwoju sił wytwórczych i światowego zasięgu walki klasowej. Rewolucja socjalistyczna rozpoczyna się na gruncie narodowym. Ale nie może na nim poprzestać. Zatrzymanie się proletariackiej rewolucji w granicach narodowych może dać jedynie - ograniczony czasowo - reżim, chociażby i długotrwały, jak pokazuje doświadczenie Związku Radzieckiego. Jednakże w warunkach izolowanej dyktatury proletariackiej przeciwieństwa, wewnętrzne i zewnętrzne, rosną nieuchronnie wraz z sukcesami. Pozostając dalej w izolacji, państwo robotnicze, koniec końców, musi paść ofiarą tych przeciwieństw. Jedynym ratunkiem dla robotniczego państwa jest zwycięstwo proletariatu w krajach przodujących. Z tego punktu widzenia narodowa rewolucja nie stanowi samodzielnego celu: jest ona tylko ogniwem międzynarodowego łańcucha. Międzynarodowa rewolucja stanowi permanentny proces - pomimo czasowych regresów i odpływów.
Walka epigonów wymierzona jest - choć z niejednakową precyzją - we wszystkie trzy aspekty teorii rewolucji permanentnej. Inaczej być nie mogło, skoro idzie o trzy nierozerwalnie związane części całości. Epigoni mechanicznie oddzielają demokratyczną dyktaturę od socjalistycznej. Oddzielają narodową rewolucję socjalistyczną od światowej. Zdobycie władzy w granicach narodowych stanowi dla nich w istocie nie początkowy, ale finalny akt rewolucji: dalej otwiera się okres reform, prowadzących do narodowego społeczeństwa socjalistycznego.
W 1905 roku nie dopuszczali oni możliwości zdobycia władzy przez proletariat w Rosji wcześniej, niż w Europie Zachodniej. W 1917 roku nie propagowali samowystarczalnej rewolucji socjalistycznej w Rosji i odrzucali dyktaturę proletariatu. W latach 1925-27 obrali kurs na narodową rewolucję w Chinach pod kierownictwem narodowej burżuazji. Następnie wysunęli dla Chin hasło demokratycznej dyktatury robotników i chłopów, przeciwstawiając je hasłu dyktatury proletariatu. Ogłosili możliwość zbudowania w Związku Radzieckim izolowanego i samowystarczalnego społeczeństwa socjalistycznego. Rewolucja międzynarodowa, z niezbędnego warunku zwycięstwa stała się dla nich jedynie sprzyjającą okolicznością. Do tego głębokiego rozbratu z marksizmem epigoni doszli w procesie permanentnej walki z teorią permanentnej rewolucji.
Walka, rozpoczęta sztucznym ożywieniem historycznych wspomnień i fałszowaniem odległej przeszłości, doprowadziła do całkowitej przebudowy światopoglądu kierowniczej warstwy rewolucji. Już nie raz wyjaśnialiśmy, że owo przewartościowanie wartości rozwinęło się pod wpływem społecznych interesów radzieckiej biurokracji, która stając się coraz bardziej konserwatywna i dążąc do utrzymania narodowego porządku, potrzebowała uznania, że dokonana rewolucja, zabezpieczywszy dla biurokracji uprzywilejowane pozycje, jest wystarczająca dla pokojowego zbudowania socjalizmu. Powracać do tego tematu tu już nie będziemy. Zaznaczymy jedynie, że biurokracja głęboko uświadamia sobie związek swoich materialnych i ideowych pozycji z teorią narodowego socjalizmu [chodzi o teorię socjalizmu w jednym kraju]. Jest to jaskrawo widoczne zwłaszcza teraz, pomimo tego, albo dzięki temu, że aparat stalinowski, pod naciskiem przeciwieństw, których nie przewidział, z całych sił skręca w lewo, wymierzając niezwykle surowe ciosy swoim wczorajszym prawicowym inspiratorom. Wrogość biurokratów wobec marksistowskiej opozycji, od której zapożyczyli oni naprędce swoje hasła i argumenty, bynajmniej, jak wiadomo, nie osłabła. Od opozycjonistów, którzy z powrotem chcą być przyjęci do partii, celem popierania kursu na industrializację itd. Biurokracji domagają się przede wszystkim potępienia teorii rewolucji permanentnej, i, choćby pośredniego, uznania teorii socjalizmu w jednym kraju. Tym samym biurokracja ujawnia czysto taktyczny charakter swojego lewicowego zwrotu, który nie podważa zasadniczych narodowo-reformistycznych podstaw strategicznych. Nie ma sensu bliżej tego wyjaśniać: w polityce, jak i na wojnie, taktyka w ostatecznym rozrachunku podporządkowana jest strategii.
Zagadnienie dawno wyszło poza wyłączną sferę walki z „trockizmem”. Stopniowo rozszerzając swój zasięg, objęło obecnie dosłownie wszystkie problemy rewolucyjnego światopoglądu. Permanentna rewolucja albo socjalizm w jednym kraju - alternatywa ta dotyczy jednakowo wewnętrznych problemów Związku Radzieckiego, perspektyw rewolucji na Wschodzie i wreszcie losów całej Międzynarodówki Komunistycznej.
Niniejsza broszura nie rozpatruje zagadnienia od wszystkich stron: nie ma potrzeby powtarzać tego, co już zostało napisane w innych tekstach. W „Krytyce programu Kominternu” próbowałem naświetlić teoretycznie ekonomiczną i polityczną nicość nacjonal-socjalizmu. Teoretycy Kominternu nabrali z tego powodu wody w usta. To jedyne, co im pozostało. W niniejszej książce zamierzam przede wszystkim odtworzyć teorię rewolucji permanentnej - tak jak została ona sformułowana w 1905 roku - na gruncie zagadnień wynikających z wewnętrznych problemów rewolucji rosyjskiej. Pokażę, czym tak naprawdę moje stanowisko różniło się od leninowskiego, a także to, jak i dlaczego we wszystkich decydujących punktach zbiegało się z punktem widzenia Lenina. I wreszcie spróbuję ujawnić decydujące znaczenie interesującego nas zagadnienia dla proletariatu narodów zacofanych, a tym samym dla całej Międzynarodówki Komunistycznej.
Jakie zarzuty wysunęli epigoni przeciwko teorii rewolucji permanentnej? Jeśli pominąć niekończące się sprzeczności występujące u moich krytyków, to całą tę, zaprawdę nieobjętą, literaturę można sprowadzić do następujących punktów:
1. Trocki ignorował różnicę między rewolucją burżuazyjną a socjalistyczną; już w 1905 roku uważał, że przed proletariatem Rosji stoją zadania bezpośrednio socjalistycznego przewrotu.
2. Trocki całkowicie zapominał o kwestii agrarnej. Chłopstwo dla niego nie istniało. Przedstawiał rewolucję jako pojedynek sam na sam proletariatu z caratem.
3. Trocki nie wierzył, że światowa burżuazja dopuści do - jakkolwiek trwałego - istnienia dyktatury rosyjskiego proletariatu i uważał jej upadek za nieunikniony - o ile by proletariat Zachodu w najszybszym terminie nie zdobył władzy i nie przyszedł nam z pomocą. Tym samym Trocki nie doceniał nacisku zachodniego proletariatu na swoją burżuazję.
4. Trocki w ogóle nie wierzy w siłę rosyjskiego proletariatu, w jego zdolność do samodzielnej budowy socjalizmu i dlatego wszelkie swoje nadzieje pokładał i pokłada w rewolucji międzynarodowej.
Motywy te nie tylko przewijają się przez niezliczone ilości pism i przemówień Zinowiewa, Stalina, Bucharina i innych, ale sformułowane są w najbardziej autorytatywnych rezolucjach WKP(b) i Międzynarodówki Komunistycznej. Nie mniej musimy stwierdzić, że oparte są one na połączeniu ignorancji i nierzetelności.
Dwa pierwsze twierdzenia krytyków, jak pokażemy dalej, są fałszywe już u samych swych podstaw. Ja właśnie zakładałem, że rewolucja będzie mieć burżuazyjno-demokratyczny charakter i dochodziłem do wniosku, że głębia agrarnego kryzysu może wynieść do władzy proletariat zacofanej Rosji. Tej właśnie myśli broniłem w przeddzień rewolucji 1905 roku i właśnie ta myśl uzasadniała nazwanie rewolucji „permanentną”, tj. nieprzerwaną, tj. przechodzącą bezpośrednio od stadium burżuazyjnego do socjalistycznego. Dla wyrażenia tej samej idei Lenin zastosował później formułę o przerastaniu rewolucji burżuazyjnej w socjalistyczną. Natomiast Stalin pojęcie przerastania przeciwstawił - w 1924 roku -permanentnej rewolucji - jako prostemu skokowi ze świata samodzierżawia w świat socjalizmu. Nieszczęsny „teoretyk” nie zadał sobie nawet trudu, by przemyśleć, cóż w takim razie oznacza permanentność rewolucji, tj. nieprzerwany charakter jej rozwoju - skoro idzie o prosty skok?
Co się tyczy trzeciego zarzutu, to jest on podyktowany nietrwałą wiarą epigonów w możliwość neutralizacji burżuazji imperialistycznej na nieograniczony czas - przy pomocy „rozumnie” organizowanego nacisku proletariatu. W latach 1924-27 była to centralna idea Stalina. Jej owocem był komitet anglo-rosyjski. Rozczarowanie co do możliwości związania rąk i nóg międzynarodowej burżuazji przy pomocy sojuszu z takimi ludźmi, jak Purcell, Radic, LaFollette i Czang-Kaj-Szek doprowadziło do ostrych paroksyzmów strachu przed nadciągającą błyskawicznie wojną. Komintern, jeszcze obecnie, przechodzi przez ten okres.
Czwarty zarzut przeciwko teorii rewolucji permanentnej sprowadza się po prostu do tego, że ja, w 1905 roku, nie przyjmowałem punktu widzenia teorii socjalizmu w jednym kraju, którą Stalin sfabrykował dla radzieckiej biurokracji dopiero w 1924 roku. Zarzut ten stanowi najczystsze historyczne kuriozum. Można by pomyśleć, że moi oponenci - o ile oni w ogóle 1905 roku myśleli politycznie - uważali Rosję za kraj przygotowany do samodzielnej rewolucji socjalistycznej. Tymczasem w okresie 1905-17 oni niestrudzenie oskarżali mnie o utopizm - na tej podstawie, że dopuszczałem prawdopodobieństwo, iż proletariat Rosji zdobędzie władzę wcześniej, niż proletariat Europy Zachodniej. Kamieniew i Rykow w kwietniu 1917 roku oskarżali o utopizm Lenina i wyjaśniali mu w sposób przystępny, że rewolucja socjalistyczna powinna się w pierwszym rzędzie dokonać w Anglii i innych krajach przodujących i dopiero po tym może przyjść kolej na Rosję. Ten właśnie punkt widzenia przyjmował Stalin przed 4 kwietnia 1917 roku. Dopiero stopniowo i w wielkich bólach przyswoił on sobie formułę Lenina o dyktaturze proletariatu jako czymś przeciwnym demokratycznej dyktaturze. Jeszcze wiosną 1924 roku Stalin powtarzał w ślad za innymi, że Rosja, z osobna wzięta, nie dojrzała do zbudowania społeczeństwa socjalistycznego. Jesienią 1924 roku, w walce z teorią rewolucji permanentnej, Stalin po raz pierwszy dokonał odkrycia, iż możliwe jest zbudowanie w Rosji izolowanego społeczeństwa socjalistycznego. A później czerwoni profesorowie powynajdywali Stalinowi cytaty dowodzące, że Trocki w 1905 roku - co za okropność! - uważał, że Rosja może dojść do socjalizmu tylko przy pomocy proletariatu zachodniego.
Jeśli by wziąć na warsztat historię walk ideowych na przestrzeni ćwierćwiecza, porozcinać ją nożyczkami na drobne kawałeczki, przemieszać je i zmiażdżyć w moździerzu, a następnie poprosić ślepego o sklejenie ich w jedną całość - to jest wątpliwe, czy powstała w ten sposób teoretyczna i historyczna gmatwanina byłaby potworniejsza od tej, którą epigoni karmią swoich czytelników i słuchaczy.
Aby związek wczorajszych problemów z dzisiejszymi wystąpił przed nami w postaci wyrazistej, należy choćby szkicowo przypomnieć w tym miejscu, co kierownictwo Kominternu, tj. Stalin i Bucharin, nawyprawiało w Chinach.
Pod pretekstem, iż w Chinach szykuje się rewolucja narodowowyzwoleńcza, uznano kierowniczą rolę chińskiej burżuazji (1924 r.). Partia narodowej burżuazji, Kuomintang, została oficjalnie uznana za partię kierowniczą. Tak daleko nie poszli nawet rosyjscy mienszewicy w 1905 roku - w stosunku do partii kadetów (partii liberalnej burżuazji).
Ale na tym kierownictwo Kominternu nie poprzestało. Zobowiązało ono chińską partię komunistyczną do wejścia w skład Kuomintangu i podporządkowania się jego dyscyplinie. Specjalne telegramy Stalina rekomendowały chińskim komunistom wyhamowywanie ruchu agrarnego. Rewolucjonizującym się robotnikom i chłopom zakazano tworzyć rady - aby nie odepchnąć Czang-Kaj-Szeka, którego Stalin w początku kwietnia 1927 roku, na kilka dni przed przewrotem w Szanghaju, bronił na partyjnym zebraniu w Moskwie przed opozycją jako „niezawodnego sojusznika”.
Oficjalne podporządkowanie kompartii burżuazyjnemu kierownictwu i oficjalny zakaz tworzenia rad (Stalin i Bucharin nauczali, że Kuomintang „zastępuje” rady) stanowiły wołającą o pomstę zdradę marksizmu - znacznie głębszą, niż wszelkie działania mienszewików z lat 1905-17.
Po przewrocie Czang-Kaj-Szeka w kwietniu 1927 roku od Kuomintangu oderwało się przejściowo lewe skrzydło pod kierownictwem Wan-Tin-Weja. Ten ostatni został niezwłocznie ogłoszony w „Prawdzie” niezawodnym sojusznikiem. W istocie Wan-Tin-Wej pozostawał do Czang-Kaj-Szeka w takim stosunku, jak Kiereński do Milukowa, z tą różnicą, że w Chinach Milukow i Korniłow zjednoczeni byli w jednej osobie Czang-Kaj-Szeka.
Po kwietniu 1927 roku narzucono chińskiej kompartii wejście do „lewicowego” Kuomintangu i podporządkowanie się dyscyplinie chińskiego Kiereńskiego - zamiast prowadzenia z nim otwartej wojny. „Wierny” Wan-Tin-Wej wystawił kompartię, a razem z nią ruch robotniczy i chłopski, na nie mniej rozbójniczy pogrom, niż Czang-Kaj-Szek, którego Stalin ogłosił swoim pewnym sojusznikiem.
Jeżeli mienszewicy w 1905 roku i później popierali Milukowa, to przecież nie wchodzili do partii liberalnej. Jeśli mienszewicy w 1917 roku szli ręka w rękę z Kiereńskim, to przecież zachowali swoją oddzielną organizację. Polityka Stalina w Chinach była złą karykaturą (nawet) mienszewizmu. Taki był pierwszy i główny okres [stalinowskiej polityki w Chinach].
Po tym, jak ujawniły się nieuchronne owoce tej polityki: totalny upadek ruchu robotniczego i chłopskiego, demoralizacja i rozpad partii komunistycznej, kierownictwo Kominternu zakomenderowało: „na lewo zwrot” i zażądało bezzwłocznej organizacji robotniczo-chłopskiego powstania zbrojnego. Tym sposobem młodej, zgniecionej i okaleczonej partii komunistycznej, która jeszcze wczoraj była tylko piątym kołem w wozie Czang-Kaj-Szeka i Wan-Tin-Weja, i w związku z tym zupełnie nie miała samodzielnego doświadczenia politycznego, nakazano poprowadzić robotników i chłopów - których Komintern, do dnia wczorajszego, utrzymywał pod sztandarem Kuomintangu - do natychmiastowego powstania przeciw owemu Kuomintangowi, który zdążył już skoncentrować w swoich rękach władzę i armię. W Kantonie, w ciągu 24 godzin, zaimprowizowaną fikcyjną radę. Powstanie zbrojne, zawczasu dopasowane do terminu otwarcia XV Zjazdu WKP(b), było jednocześnie wyrazem heroizmu przodujących chińskich robotników i zbrodniczości kierownictwa Kominternu. Mniejsze awantury poprzedzały kantońskie powstanie i szły w ślad za nim. Taka był drugi etap chińskiej strategii Kominternu, który można by określić jako najgorszą karykaturę bolszewizmu.
Liberalny oportunizm z jednej strony i awanturnictwo z drugiej - zadały chińskiej kompartii cios, po którym będzie się ona mogła pozbierać, przy prawidłowej polityce, dopiero po upływie wielu lat.
VI Kongres Kominternu podsumował rezultaty tej polityki. I zaaprobował ją w całości. Nic dziwnego: w tym celu został zwołany. Na przyszłość wysunął hasło „demokratycznej dyktatury robotników i chłopów”. Czym ta dyktatura będzie się różnić, z jednej strony, od dyktatury prawicowego bądź lewicowego Kuomintangu, a z drugiej, od dyktatury proletariatu - tego chińskim komunistom nie wyjaśniono. Bo też tego nie da się wyjaśnić.
Proklamując hasło demokratycznej dyktatury, VI Kongres uznał jednocześnie za niedopuszczalne hasła demokracji (konstytuanta, powszechne prawo wyborcze, wolność słowa i prasy itd.) i tym samym całkowicie rozbroił chińską kompartię wobec dyktatury wojennej oligarchii. Wokół haseł demokracji rosyjscy bolszewicy przez długi czas mobilizowali robotników i chłopów. Hasła demokracji odegrały olbrzymią rolę w 1917 roku. Nawet po tym, jak władza radziecka, już realnie istniejąca, ruszyła, na oczach całego narodu, do nieprzejednanego politycznego starcia z Konstytuantą, nasza partia atakowała instytucje i hasła formalnej, tj. burżuazyjnej demokracji - na rzecz realnej, radzieckiej, tj. proletariackiej demokracji.
VI Kongres Kominternu, pod kierownictwem Stalina-Bucharina, postawił wszystko na głowie. Dają partii hasło „demokratycznej”, a nie „proletariackiej” dyktatury jednocześnie zakazał jej korzystania z haseł demokracji dla przygotowania tej dyktatury. Chińska komparia została nie tylko rozbrojona, ale całkowicie rozebrana do naga. W zamian, na pociechę, pozwolono jej w końcu na użycie - w okresie nieograniczonego panowania kontrrewolucji - hasła rad - zakazanego wcześniej, w okresie przypływu rewolucji. Znany bohater rosyjskiej bajki śpiewa weselne piosenki na pogrzebach i pogrzebowe na weselach. I tu i tam otrzymuje za to kuksańce. Jeśli rzecz ograniczyła by się do szturchańców pod adresem strategów obecnego kierownictwa Kominternu, można by się było z tym pogodzić. Ale stawka jest znacznie większa. Idzie przecież o losy proletariatu. Taktyka Kominternu okazała się nieświadomym - ale tym bardziej niezawodnym - zorganizowanym sabotażem chińskiej rewolucji. Sabotaż ten zadziałał skutecznie, ponieważ prawicowo-mienszewicka polityka lat 1924-27 została przez Komintern uwiarygodniona całym autorytetem bolszewizmu, a władza radziecka osłoniła się przed krytyką ze strony lewicowej opozycji potężną maszyną represji.
Otrzymaliśmy w rezultacie doprowadzony do końca eksperyment stalinowskiej strategii, który od początku do końca realizowany był pod znakiem walki przeciwko permanentnej rewolucji. Jest więc całkowicie zrozumiałe, że głównym stalinowskim teoretykiem podporządkowania chińskiej partii komunistycznej narodowo-burżuazyjnemu Kuomintangowi był Martynow, główny mienszewicki krytyk teorii permanentnej rewolucji, od 1905 do 1923 roku - odkąd to kontynuował swoją historyczną misję już pod sztandarem bolszewizmu.
To, co najniezbędniejsze dla ukazania tego, jak powstała niniejsza praca - powiedziano w rozdziale pierwszym. W Ałma-Acie, nie spiesząc się, przygotowywałem teoretyczno-polemiczną książkę przeciwko epigonom. Najwięcej miejsca w książce powinna była zająć teoria permanentnej rewolucji. Podczas pracy otrzymałem rękopis Radka, przeciwstawiający permanentną rewolucję strategicznej linii Lenina. Wycieczka ta była Radkowi potrzebna z tej przyczyny, że on sam ugrzązł po pas w chińskiej polityce Stalina: Radek bronił wraz z Zinowiewem - nie tylko przed, ale i po przewrocie Czang-Kaj-Szeka - podporządkowania kompartii Kuomintangowi. Aby uzasadnić podporządkowanie proletariatu burżuazji, Radek powoływał się oczywiście na konieczność sojuszu z chłopstwem i na „niedocenienie” tej konieczności przeze mnie. W ślad za Stalinem bronił mienszewickiej polityki bolszewicką frazeologią. Formułą demokratycznej dyktatury proletariatu i chłopstwa osłaniał Radek - za Stalinem - politykę odciągania chińskiego proletariatu od samodzielnej walki o władzę w charakterze przywódcy mas chłopskich. Kiedy ja demaskowałem tę ideową maskaradę, Radek odczuwał silną potrzebę dowiedzenia, że moja walka z oportunizmem - uszminkowanym cytatami z Lenina - wynika w istocie z przeciwieństwa między teorią permanentnej rewolucji a leninizmem. Tym samym adwokacką mowę w obronie własnych grzechów zamienił Radek na prokuratorską mowę przeciwko permanentnej rewolucji. Wystąpienie to oznaczało faktycznie wejście Radka na ścieżkę kapitulacji. Mogłem tak podejrzewać tym bardziej, że przecież w poprzednich latach Radek zamierzał napisać broszurę w obronie teorii permanentnej rewolucji. Ale ja nie spieszyłem się ze stawianiem na nim krzyżyka. Spróbowałem odpowiedzieć na jego artykuł z całą kategorycznością, ale bez odcinania mu drogi odwrotu. Opublikowałem swoją odpowiedź tak, jak ona była napisana, ograniczając się do kilku uzupełnień wyjaśniających i poprawek stylistycznych. [ANG!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]
Artykuł Radka nie ukazał się drukiem i, jak sądzę, nie ukaże się, ponieważ w tej postaci, w jakiej został napisany w 1928 roku, nie mógłby przejść przez sito stalinowskiej cenzury. A i dla samego Radka był by on dziś zabójczy, ponieważ ukazuje jaskrawo jego ideową ewolucję, która bardzo przypomina „ewolucję” człowieka, lecącego z szóstego piętra na bruk.
Pochodzenie niniejszej broszury dostatecznie wyjaśnia, dlaczego Radek zajmuje w niej więcej miejsca, niż by na to zasługiwał. Radek nie wymyślił ani jednego dowodu przeciwko teorii rewolucji permanentnej. Wystąpił po prostu jako epigon epigonów. Czytelnikowi zalecam, by rozpatrywał Radka nie jako postać samą w sobie, ale przedstawiciela pewnej kolektywnej firmy, której niepełnoprawnym uczestnikiem został Radek za cenę wyrzeczenia się marksizmu. Jeżeliby jednak Radek uznał, że otrzymał zbyt dużo kopniaków - może je przekazać właściwym adresatom. To już wewnętrzna sprawa firmy. Z mojej strony sprzeciwów nie będzie.
Różne ugrupowania niemieckiej partii komunistycznej dochodziły do władzy albo walczyły o władzę - manifestując swoje kwalifikacje do bycia w kierownictwie krytycznymi wprawkami na temat permanentnej rewolucji. Ale cała ta literatura - Masłowa, Thalheimera i innych - znajduje się na tak żałosnym poziomie, że nie zasługuje na krytyczną odpowiedź. Thaelmannowie, Remmelowie i inni obecni wodzowie przesunęli całe zagadnienie jeszcze szczebel niżej. Wszyscy ci krytycy dowiedli jedynie, że nie zbliżyli się nawet do jego przedsionka. Dlatego pozostawiam ich… za progiem. Kto jest zdolny do interesowania się teoretyczną krytyką Masłowa, Thalheimera i innych - po przeczytaniu tej książki może powrócić do pism tychże autorów, aby przekonać się o ich nieuctwie i nierzetelności. Będzie to uboczny rezultat przedłożonej czytelnikowi pracy.
Prinkipo, 30 listopada 1929 r.
Lew Trocki
I. Wymuszony charakter niniejszej pracy i jej cel
Teoretyczne zapotrzebowanie partii, kierowanej przez blok prawicowo-centrystowski, w ciągu sześciu lat zaspokajano anty-trockizmem: jedynym produktem dostępnym w nieograniczonej ilości i rozdawanym bezpłatnie. Wkład Stalina do tej teorii otwierają jego nieśmiertelne artykuły z 1924 przeciwko permanentnej rewolucji. Nawet Mołotow został ochrzczony „wodzem” w tej właśnie chrzcielnicy. Fałszerstwa w pełnym wymiarze. Niedawno zobaczyłem przypadkowo oświadczenie o wydaniu w języku niemieckim prac Lenina z 1917 roku. To nieoceniony podarek dla przodujących robotników niemieckich. Ale można sobie wyobrazić, ileż tam falsyfikacji, w tekście, a zwłaszcza w przypisach. Wystarczy wspomnieć, iż na pierwszym miejscu w spisie treści figurują listy Lenina do Kołłątaj (do Nowego Jorku). Dlaczego? Tylko dlatego, że w listach tych zawarte są ostre uwagi pod moim adresem, oparte na całkowicie fałszywej informacji od Kołłątaj, która w owym okresie zaaplikowała swojemu organicznemu mienszewizmowi szczepionkę histerycznej ultralewicowości. W rosyjskim wydaniu epigoni zmuszeni byli, choć dwuznacznie, zaznaczyć, iż Lenin został wprowadzony w błąd. Można być jednak pewnym, iż w niemieckim wydaniu brak nawet tego wymijającego zastrzeżenia. Trzeba też dodać, że w tych listach Lenina do Kołłątaj znajdują się wściekłe ataki na Bucharina, z którym Kołłątaj się solidaryzowała. Ale ta część listów pozostaje na razie w ukryciu. Ujrzy ona światło dzienne dopiero w momencie otwartej kampanii przeciwko Bucharinowi. Nie trzeba będzie długo na to czekać. Z drugiej strony spora ilość najcenniejszych dokumentów, artykułów i przemówień Lenina, protokołów, listów itd. jest ukrywana tylko dlatego, że biją one w Stalina i spółkę albo podrywają legendę o trockizmie. W historii trzech rosyjskich rewolucji, a także w historii naszej partii, nie zostało dosłownie żywego miejsca: teoria, fakty, tradycje, dziedzictwo Lenina - wszystko to padło ofiarą wojny z „trockizmem”, która w momencie choroby Lenina pomyślana i organizowana była jako personalna wojna z Trockim, by później przekształcić się w wojnę z marksizmem.
Znowu potwierdziło się, że najbardziej - zdawałoby się - bezcelowe przetrząsanie dawno przebrzmiałych sporów zaspokaja zazwyczaj jakąś nieuświadomioną potrzebę społeczną dnia dzisiejszego - która sama w sobie niekoniecznie koresponduje ze starymi sporami. Kampania przeciwko „staremu trockizmowi” była w istocie kampanią przeciwko tradycjom rewolucji październikowej, które stawały się dla nowej biurokracji bagażem coraz bardziej wstydliwym i niewygodnym. Trockizmem zaczęto nazywać wszystko, od czego należało się odciąć. Tak też walka z trockizmem stopniowo stawała się orężem teoretycznej i politycznej reakcji w szerokich, nieproletariackich - a po części i proletariackich - środowiskach, a także odzwierciedleniem tej reakcji w partii. Karykaturalne, historycznie wypaczone przeciwstawienie permanentnej rewolucji leninowskiej linii na „sojusz z chłopem” narodziło się w 1923 roku, wraz z całym okresem społeczno-politycznej i partyjnej reakcji - jako jej najbardziej jaskrawy przejaw; jako wyraz organicznego odsunięcia się biurokraty i właściciela od międzynarodowej rewolucji z jej „permanentnymi” wstrząsami; jako odzwierciedlenie mieszczańskich i urzędniczych dążeń do ładu i spokoju. Nagonka przeciwko permanentnej rewolucji uprzątnęła grunt dla teorii socjalizmu w jednym kraju, tj. nacjonal-socjalizmu nowej formacji. Oczywiście, nowe korzenie społeczne walki przeciwko „trockizmowi” same w sobie nie przemawiają ani za, ani przeciw słuszności teorii permanentnej rewolucji. Ale bez zrozumienia tych podskórnych korzeni cały spór zamieni się nieuchronnie w akademicką, bezpłodną gadaninę.
Nie mogłem zmusić się w tych latach do oderwania się od nowych zadań i powrotu do starych zagadnień, związanych z okresem rewolucji 1905 roku - w tym zakresie, w jakim dotyczyły one mojej przeszłości i przeciwko mojej przeszłości miały rzekomo przemawiać. Zanalizować stare rozbieżności, a zwłaszcza moje stare błędy, w ścisłym związku z warunkami, które je zrodziły; zanalizować tak gruntownie, aby całe zagadnienie stało się zrozumiałe dla młodego pokolenia, nie mówiąc już o popadających w polityczne zdziecinnienie staruszkach - można tylko na przestrzeni całej książki. Byłoby bezsensowne tracić na to czas, własny i cudzy, w sytuacji, gdy na porządku dziennym stoją olbrzymiej doniosłości nowe zagadnienia: zadania rewolucji niemieckiej, kwestia dalszych losów Anglii, sprawa wzajemnych stosunków Ameryki i Europy, problemy wysunięte przez strajki brytyjskiego proletariatu, zadania rewolucji chińskiej, i wreszcie rzecz o szczególnej doniosłości - nasze wewnętrzne, gospodarcze i społeczno-polityczne sprzeczności i zadania. Wszystko to dostatecznie, moim zdaniem, usprawiedliwia ciągłe odwlekanie - z mojej strony - napisania tej historyczno-polemicznej pracy o permanentnej rewolucji. Ale świadomość społeczna nie toleruje próżni. W ostatnich latach ta teoretyczna pustka zapełniona została - jak już stwierdziliśmy - śmieciem anty-trockizmu. Epigoni, filozofowie i macherzy partyjnej reakcji staczali się coraz niżej, uczyli się u tępogłowego mienszewika Mantynowa, poniżali Lenina, tarzali się w błocie - wszystko to nazywając walką z trockizmem. W tych latach nie napisali oni ani jednej - jakkolwiek poważnej czy znaczącej - pracy, którą można by bez wstydu wymienić na głos. Nie sformułowali ani jednej politycznej oceny, która by przetrwała. Nie przedstawili ani jednej prognozy, która by się potwierdziła. Nie wysunęli ani jednego samodzielnego hasła, które by ideowo posunęło nas do przodu. Wszędzie tylko próchno i partanina.
[ANG]
Stalinowskie „Zagadnienia leninizmu” stanowią kodyfikację tego ideowego śmiecia, oficjalny podręcznik krótkowzroczności, kolekcję ponumerowanych banałów (staram się używać tylko najbardziej umiarkowanych określeń). „Leninizm” Zinowiewa jest… zinowiewowskim leninizmem - ni mniej, ni więcej. Jego zasadą jest, prawie jak u Lutera: „Uważam tak, ale… mogę też inaczej”. Przyswojenie sobie obu tych teoretycznych płodów epigoństwa jest jednakowo nieprzyjemne, z tą różnicą, że przy lekturze zinowiewowskiego „Leninizmu” czujemy się tak, jak gdybyśmy dławili się nieprasowaną watą, podczas gdy stalinowskie „Zagadnienia” wywołują fizyczne doznanie obcowania z drobno-posiekaną szczeciną. Obie te książki, każda na swój sposób, odzwierciedlają i wieńczą epokę ideowej reakcji.
Przymierzając wszystkie zagadnienia do „trockizmu” - z prawa, z lewa, z góry, z dołu, z przodu, z tyłu - epigoni, koniec końców, ustawili wszystkie światowe wydarzenia w prostej lub pośredniej zależności od tego, jak w 1905 roku wyglądała u Trockiego permanentna rewolucja. Wypełniona fałszerstwami legenda „trockizmu” stała się pewnym czynnikiem współczesnej historii. I chociaż prawicowo-centrystowska linia ostatnich lat skompromitowała się we wszystkich częściach świata wraz z bankructwami na historyczną skalę, niemniej walka z centrystowską ideologią Kominternu jest nie do pomyślenia - a przynajmniej jest bardzo utrudniona - bez oceny starych sporów i prognoz, wywodzących się z 1905 roku. Odrodzenie marksistowskiej, leninowskiej myśli w partii jest niemożliwe bez polemicznego spalenia na stosie makulatury epigonów - bez teoretycznie bezlitosnej egzekucji aparatczykowskich egzekutorów. Napisać taką książkę nietrudno. Wszystkie jej elementy są gotowe. Ale właśnie dlatego trochę trudno ją pisać, ponieważ trzeba w tym celu - wedle słów wielkiego satyryka Sałtykowa - zniżać się do poziomu „wyziewów abecadła” i przebywać przez dłuższy czas w tej całkiem nieprzyjemnej atmosferze. Nie mniej, zadanie to stało się absolutnie pilne, ponieważ na walce z permanentną rewolucją bezpośrednio opiera się oportunistyczna linia w kwestii Wschodu - tj. większej połowy ludzkości.
Przystąpiłem już do tej nieatrakcyjnej pracy, tj. teoretycznej polemiki z Zinowiewem i Stalinem - odkładając na chwile odpoczynku książki naszych klasyków (w końcu nawet nurkowie zmuszeni są wypływać na powierzchnię, by zaczerpnąć świeżego powietrza) - gdy niespodziewanie pojawił się w obiegu artykuł Radka, poświęcony „głębokiej” przeciwstawności teorii permanentnej rewolucji i poglądów Lenina na tę że kwestię. Z początku zamierzałem odłożyć tekst Radka, żeby nie odrywać się od - zgotowanej mi przez los - potrawy z nieprasowanej waty i posiekanej szczeciny. Ale listy od przyjaciół zmusiły mnie do uważnego przeczytania tekstu Radka. Po czym doszedłem do następującego wniosku: dla węższego grona osób, które myślą samodzielnie, a nie na komendę, i sumiennie studiują marksizm, praca Radka będzie bardziej szkodliwa od oficjalnej literatury - jako że oportunizm w polityce jest tym groźniejszy, im bardziej jest zamaskowany, i im większe autorytety go firmują. Radek jest jednym z moich najbliższych politycznych przyjaciół. Dostatecznie potwierdziły to wydarzenia ostatniego okresu. Ale w ciągu ostatnich miesięcy towarzysze z trwogą śledzili ewolucję Radka, który ze skrajnie lewicowego skrzydła opozycji przesunął się na jej prawą flankę. My wszyscy, najbliżsi przyjaciele Radka, wiemy, że jego wspaniałe, polityczne i literackie walory łączą się z wyjątkową impulsywnością i wrażliwością - przymiotami, które w warunkach kolektywnej pracy stanowią cenne źródło inicjatywy i krytyki, ale w warunkach rozbratu przynoszą całkiem inne rezultaty. Ostatnia praca Radka - w związku z szeregiem jego poprzednich wystąpień - narzuca wniosek, że Radek utracił kompas albo jego kompas znajduje się pod zgubnym wpływem jakiejś magnetycznej anomalii. Praca Radka bynajmniej nie jest epizodyczną wycieczką w przeszłość. Nie, jest to nie w pełni przemyślane - ale nie mniej z tego powodu szkodliwe - udzielenie poparcia oficjalnemu kursowi, z całą jego teoretyczną mitologią.
Charakteryzując - jak wyżej - polityczną funkcję obecnej walki z „trockizmem”, nie twierdzimy tym samym, że wewnątrz samej opozycji, która uformowała się jako marksistowska twierdza oporu przeciwko ideowo-politycznej reakcji, niedopuszczalna jest wewnętrzna krytyka, a w szczególności - krytyka moich starych rozbieżności z Leninem. Wręcz przeciwnie, taka praca samowyjaśniająca może być bardzo płodna. Ale właśnie tu konieczne jest ścisłe uwzględnianie historycznej perspektywy, poważne podejście do źródeł i rozjaśnianie przeszłych rozbieżności światłem obecnej walki. O wszystkim tym u Radka nie ma mowy. Jak by tego nie oceniać, on po prostu włącza się w walkę z „trockizmem”, korzystając nie tylko z jednostronnie dobranych cytatów, ale także z ich oficjalnego wyjaśnienia - fałszywego od podstaw. Tam, gdzie odgradza się jak gdyby od oficjalnej kampanii, robi to na tyle dwuznacznie, że udziela jej w istocie podwójnego poparcia, jako „bezstronny” świadek. Jak to zwykle bywa przy ideowych upadkach, w ostatniej pracy Radka nie znajdziemy nawet śladów jego politycznej przenikliwości i literackiego mistrzostwa. Jest to praca pozbawiona perspektywy - nie posiadająca trzech wymiarów. Napisana w jednej płaszczyźnie - płaszczyźnie cytatów i właśnie dlatego całkowicie płaska.
Z jakiej politycznej potrzeby powstała? Otóż zrodziły ją rozbieżności między Radkiem a przygniatającą większością opozycji w kwestii rewolucji chińskiej. Pojawiają się co prawda pojedyncze głosy, że rozbieżności chińskie są już „nieaktualne” (Preobrażeński). Ale takich głosów nie można traktować poważnie. Cały bolszewizm wyrósł i ostatecznie uformował się w toku krytyki i analizy - świeżych wówczas - doświadczeń 1905 roku, stanowiących bezpośrednie przeżycie dla pierwszego pokolenia bolszewików. Na jakim innym wydarzeniu mogą uczyć się nowe pokolenia proletariackich rewolucjonistów, jeśli nie na świeżym, nieostygłym jeszcze i gorącym od przelanej krwi doświadczeniu rewolucji chińskiej? Tylko oderwani od życia pedanci mogą „odkładać” analizę zagadnień wysuniętych przez rewolucję chińską na później - na czasy wytchnienia i „spokoju”. Bolszewikom-leninistom nie przystoi to tym bardziej, że rewolucje w krajach Wschodu nie zeszły jeszcze z porządku dziennego, a ich terminy nikomu nie są znane.
Zająwszy fałszywą pozycję odnośnie rewolucji chińskiej, Radek usiłuje retrospektywnie ją uzasadnić - przy pomocy jednostronnego i wypaczonego odtworzenia moich starych rozbieżności z Leninem. W tej kwestii musi się Radek posiłkować orężem z cudzego arsenału i pływać bez kompasu w cudzym basenie.
Radek to mój przyjaciel, ale prawda jest mi droższa. Zmuszony więc jestem znowu odłożyć bardziej obszerną pracę o zagadnieniach rewolucji, by móc dać odpór Radkowi. Sprawa jest zbyt ważna, a ponadto - postawiona na ostrzu noża. Wyłania się jednak potrójna trudności: obfitość i różnorodność błędów Radka; obfitość literackich i historycznych faktów z okresu 23 lat (1905-28), które obalają pozycje Radka; niewielka ilość czasu, który mogę poświęcić na tę pracę, skoro na plan pierwszy wysuwają się obecnie gospodarcze problemy ZSRR.
Wszystkie te okoliczności określają charakter niniejszej książki. Nie wyczerpuje ona zagadnienia. Wielu rzeczy w niej nie dowiedziono - częściowo zresztą dlatego, że sąsiaduje ona z poprzednimi moimi pracami, przede wszystkim z „Krytyką programu Kominternu”. Stosy - zebranego przeze mnie - materiału faktograficznego (dotyczącego tej kwestii) pozostaną niewykorzystane do czasu napisania zapowiedzianej książki przeciwko epigonom - tj. przeciwko oficjalnej ideologii obozu reakcji.
Praca Radka opiera się na następującym wniosku: „Nowej części partii (opozycji) grozi niebezpieczna tendencja odrywania rozwoju rewolucji proletariackiej od jej sojusznika - chłopstwa”.
Już na wstępie poraża, iż to odnoszące się do „nowej” części partii stwierdzenie poczynione zostaje w drugiej połowie 1928 roku, jako jakieś novum. My to słyszymy nieprzerwanie od jesieni 1923 roku. Jak uzasadnia Radek swój zwrot w kierunku tej oficjalnej tezy? Znowu w sposób niezbyt nowy - powracając do teorii rewolucji permanentnej. W latach 1924-25 Radek kilkakrotnie zabierał się do napisania broszury, która miała dowieść tezy, że teoria rewolucji permanentnej i leninowskie hasło demokratycznej dyktatury proletariatu i chłopstwa, w szerokim kontekście historycznym, tj. w świetle trzech rewolucji, przez które przeszliśmy, w żadnym wypadku nie mogą być sobie przeciwstawiane, a wręcz przeciwnie - w samych swych podstawach są ze sobą zgodne. Teraz zaś - opracowawszy to zagadnienia „na nowo”, jak napisał jednemu z towarzyszy - dochodzi do wniosku, że stara permanentna teoria grozi „nowej” części partii niebezpieczeństwem oderwania się od chłopstwa.
Ale w jaki sposób Radek „opracował” to zagadnienie? Pewnych świadectw w tej sprawie dostarcza sam, ogłaszając: „Nie mamy pod ręką sformułowań Trockiego z 1905 roku, ze wstępu do „Wojny domowej we Francji” Marksa i z 1905 roku, z „Naszej rewolucji””.
Daty są tu wskazane dość nieprecyzyjnie, ale nie warto się nad tym zatrzymywać. Sęk w tym, że jedyna praca, w której bardziej lub mniej systematycznie wyłożyłem swoje poglądy na rozwój rewolucji, to obszerny artykuł: „Rezultaty i perspektywy” (str. 224-286 w książce „Nasza rewolucja”, Petersburg, 1906). Z kolei mój artykuł w polskim organie Róży Luksemburg i Tyszki (1909 rok) - jedyny, na który Radek się powołuje, a który, niestety, referuje on za Kamieniewem - w żadnym razie nie może być uznany za tekst zawierający pełne i ostateczne ujęcie zagadnienia. Teoretycznie opierał się on na wzmiankowanej wyżej książce „Nasza rewolucja”. Nikt nie jest obecnie zobowiązany do czytania tej książki. Od tamtego czasu nastąpiło tyle wydarzeń, z których tak wiele się nauczyliśmy, że aż mierzi mnie ta epigońska maniera rozpatrywania nowych historycznych problemów nie w świetle żywego doświadczenia dokonanych już rewolucji, ale głównie w świetle cytatów, dotyczących naszych przewidywań odnośnie przyszłych rewolucji. Nie chcę przez to odbierać Radkowi prawa do podchodzenia do tego zagadnienia od strony historyczno-literackiej. Ale trzeba to robić jak należy. Radek usiłuje naświetlić losy teorii permanentnej rewolucji na przestrzeni niemal ćwierćwiecza, a przy tym mimochodem zaznacza, że „nie ma pod ręką” właśnie tych prac, w których teoria ta została przeze mnie wyłożona.
Zaznaczę tu, że Lenin - co stało się dla mnie jasne zwłaszcza teraz, podczas lektury jego starych artykułów - nigdy nie czytał, wzmiankowanej wyżej, podstawowej pracy. Wyjaśnić to można nie tylko tym, że „Nasza rewolucja”, wydana w 1906 roku, niebawem została skonfiskowana, a my wkrótce znaleźliśmy się na emigracji; ale - być może - także tym, że 2/3 książki składało się z przedruków starych artykułów, a ja od wielu towarzyszy słyszałem, że nie czytali książki, sądząc, że jest ona w całości zbiorem starych tekstów. W każdym bądź razie, pojedyncze, bardzo nieliczne zresztą, polemiczne uwagi Lenina przeciwko teorii rewolucji permanentnej opierają się niemal wyłącznie na przedmowie Parvusa do mojej broszury „Przed 9 stycznia”, na - nieznanej mi zupełnie - odezwie Parvusa „Bez cara” i na wewnętrznych sporach Lenina z Bucharinem i innymi. Nigdy i nigdzie Lenin nie analizował i nie cytował - choćby mimochodem - „Rezultatów i perspektyw”, a pewne, zupełnie się do mnie nie odnoszące, sprzeciwy Lenina wobec permanentnej rewolucji, świadczą o tym, że nie czytał on tej pracy.
Byłoby jednak nieostrożne sądzić, że na tym właśnie polegał „leninizm” Lenina. A tak widocznie sądzi Radek. W każdym razie analizowany przeze mnie artykuł Radka świadczy nie tylko o tym, że nie miał on „pod ręką” podstawowych moich prac, ale także o tym, że nigdy ich nie czytał, a jeśli czytał, to dawno, przed rewolucją październikową, i - z pewnością - niewiele zostało mu po tych lekturach w pamięci.
Do tego jednak rzecz się nie ogranicza. Jeśli w 1905 czy 1909 roku dopuszczalne - a nawet nieuchronne - były polemiki w związku z poszczególnymi - aktualnymi wówczas - artykułami czy poszczególnymi fragmentami konkretnych artykułów, zwłaszcza w warunkach rozłamu - to teraz, przy retrospektywnym oglądzie gigantycznego okresu historycznego, rewolucyjny marksista nie może nie postawić sobie następującego pytania: jak rozpatrywane formuły realizowały się w praktyce, jak przełamywały się i rozjaśniały w działaniu? Jaka była taktyka? Jeśliby Radek zadał sobie trud przewertowania choćby dwóch ksiąg „Naszej pierwszej rewolucji”, nie odważyłby się napisać swojej obecnej pracy, a w każdym razie musiałby wyrzucić z niej cały szereg swoich zamaszystych stwierdzeń. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Przede wszystkim dowiedziałby się z tych dwóch ksiąg, że permanentna rewolucja bynajmniej nie oznaczała dla mnie w politycznej praktyce przeskakiwania przez demokratyczny etap rewolucji, jak też przez jej bardziej specyficzne szczeble. Przekonałby się, że - pomimo, iż przez cały 1905 rok nielegalnie przebywałem w Rosji i byłem oderwany od emigracji - zadania kolejnych etapów rewolucji formułowałem dokładnie tak samo, jak Lenin; dowiedziałby się, że podstawowe odezwy do chłopów, wypuszczane przez centralną bolszewicką drukarnię w 1905 roku, były pisane przeze mnie; że redagowana przez Lenina „Nowaja żyzń” w redakcyjnej notce wzięła w obronę mój artykuł o permanentnej rewolucji w „Naczało”; że leninowska „Nowaja żyzń”, a czasami i Lenin osobiście, popierali i bronili tych politycznych decyzji Rady Delegatów, których autorem byłem ja, i na rzecz których - w dziewięciu przypadkach na dziesięć - występowałem jako referent; że po pogromie grudniowym napisałem w więzieniu broszurę o kwestiach taktycznych, w której za centralny problem strategiczny przyjmuję połączenie proletariackiej ofensywy z agrarną rewolucją chłopską; że Lenin wydrukował tę broszurę w bolszewickim wydawnictwie „Nowaja wołna”, przekazując mi przez Knunianca bardzo gorącą pochwałę; że w 1907 roku, na zjeździe londyńskim Lenin mówił o mojej „solidarności” z bolszewizmem w poglądach na chłopstwo i liberalną burżuazję. Ale to wszystko dla Radka nie istnieje: oczywiście, nie było tego „pod ręką”.
A jak wygląda u Radka sprawa z pracami samego Lenina? Nie lepiej, albo niewiele lepiej. Radek ogranicza się tylko do tych cytatów, w których Lenin przeciwstawiał się mnie, na każdym kroku mając na względzie nie mnie, lecz innych (np. Bucharina i Radka: szczere wskazanie na tę okoliczność znajdujemy u samego Radka). Radkowi nie udało się przedstawić żadnego nowego cytatu przeciwko mnie: wykorzystał po prostu gotowy materiał cytatologiczny, który każdy obywatel ZSRR ma „pod ręką”. Radek dodał do tego tylko kilka cytatów, w których Lenin wyjaśnia anarchistom i socjalistom-rewolucjonistom różnicę między republiką burżuazyjną a socjalizmem, przy czym u Radka wygląda to tak, jak gdyby cytaty te skierowane były przeciwko mnie. Niewiarygodne, ale tak właśnie jest!
„…Trocki nie rozumie listów Lenina, ich znaczenia, nie rozumie, w jakim celu były pisane. Lenin w listach swych niekiedy umyślnie wybiega naprzód, wysuwając na pierwszy plan te możliwe błędy, które mogą być popełnione, i krytykując je z góry w celu ostrzeżenia partii i zabezpieczenia jej przed błędami lub też rozdmuchuje niekiedy „drobiazg” i robi „z igły widły” w tym samym pedagogicznym celu. […] Ale wyciągać z takich listów (a takich listów jest sporo) wniosek o „tragicznych” rozbieżnościach i trąbić o tym - znaczy nie rozumieć listów Lenina, nie znać Lenina” [Stalin, Trockizm czy leninizm?, w: Dzieła, t. 6, Warszawa 1951, str. 341]
„Pojednawstwo jest suma nastrojów, dążeń, poglądów nierozerwalnie związanych z samą istotą historycznego zadania, które stanęło przed SDPRR w epoce kontrrewolucji lat 1908-1911. Toteż wielu socjaldemokratów „wpadało” w tym okresie w nastroje pojednawcze, wychodząc z bardzo różnych przesłanek. Najbardziej konsekwentnym wyrazicielem pojednawstwa był Trocki, który bodajże jedyny usiłował oprzeć ten kierunek na fundamencie teoretycznym” [Lenin, O nowej frakcji pojednawców, czyli cnotliwych; w: Dzieła wszystkie, t. 20, Warszawa 1986, str. 320].