Małgorzata Michalska
Stracić głowę dla Indesitu
Rozwijać Łódź po trupach
O fabryce Indesit Company Polska z Łodzi, oddziale włoskiego koncernu Indesit Company, jednym z czołowych producentów AGD w Europie głośno było w mediach pod koniec ubiegłego roku w związku ze śmiercią Tomasza Jochana, dwudziestojednoletniego operatora prasy kształtującej blachę do produkcji lodówek, zmiażdżonego przez mechaniczną prasę, z której zdjęto zabezpieczenia, żeby zwiększyć produkcję i zyski. Śmierć Tomasza Jochana ujaw-niła łamanie w Indesicie przepisów BHP: obsługiwanie przez pracownika niebezpiecznej ma-szyny bez obowiązkowego szkolenia oraz zdejmowanie z niej zabezpieczeń,
a także trzykrotne przekraczanie dopuszczalnego w Unii limitu godzin nadliczbowych.
A mimo to, Anna Król, rzecznik prasowy Indesitu, wydalała z siebie komunikaty, że "firma przestrzega prawa polskiego i unijnego oraz BHP" oraz że "otrzymała wiele wyróżnień i na-gród świadczących, że to nowoczesne i bezpieczne miejsce pracy". Chociaż zmiażdżona gło-wa Tomasza Jochana była świadectwem, że Indesit chce dobrze czynić Polsce "jako krajowi otwartemu na inwestycje zagraniczne" po trupach. Minęło kilka tygodni i tylko co czas jakiś pojawiają się jeszcze na murach Łodzi plakaty Nowej Lewicy "Indesit - wyzysk zabija".
Na łamach prasy nikt już się nie rozczula nad zmiażdżonym życiem wdowy Joanny , choć Dyrektor Generalny ds. Produkcji Indesitu, Antonio Melone nadal łączy się w bólu z rodziną, śp. Tomasza Jochana.
I oto dział marketingu i dział personalny Indesit Company Sp. z o.o. wydały w ilości 1500 egzemplarzy "Aktualności", dwudziestosiedmiostronicową laurkę - Indesit o Indesicie. Na wejściu Antonio Melone oraz dyrektorzy - Fabryki Kuchenek, Fabio Pommella oraz Fabryki Lodówek - Antonio Seu, a także Marco Zini - Dyrektor Generalny witają łodzian w Łodzi. robotnicy mogą też wyczytać w "Aktualnościach", że Aristide Merloni założył firmę we Wło-szech w 1930 roku, co jest informacją dość ryzykowną, mogącą budzić wśród robotników krzywdzące dla rodziny Merloni skojarzenia (już wcześniej pracownicy Indesitu wyzwali kierownictwo firmy od "pieprzonych esesmanów"). Wszak lata 30 we Włoszech to rządy Mussoliniego - likwidatora organizacji związków zawodowych oraz realizatora koncepcji państwa korporacyjnego, popieranej przez Kościół katolicki, wzywający do walki z lewico-wym ruchem robotniczym.
Lodówki i Kuchenki, czyli: co w Indesicie robotnika ziębi, a co parzy
To, co najbardziej interesujące i co najbardziej polecam uwadze Państwowej Inspekcji Pracy w Łodzi i jej rzecznikowi Jerzemu Iwaszkiewiczowi, który - jako juror - przyznał Indesitowi tytuł najbezpieczniejszej firmy, to strony od 14 do 17 "Aktualności". Zacznijmy od końca. BHP, czyli, o czym każdy pracownik wiedzieć powinien. "Każdy pracownik powinien pamię-tać, że jego własne bezpieczeństwo zależy nie tylko od niego samego, ale również od jego współpracowników." "Należy unikać robienia głupich, niebezpiecznych żartów, które mogą rozproszyć uwagę bądź zaszkodzić innemu pracownikowi". Strony 15 i 16 zawierają opisy wybranych wypadków przy pracy w 2005 roku z podziałem na Lodówki
i Kuchenki. Po ich lekturze można dojść do wniosku, że zdolności odbiorcze i poznawcze zatrudnionych w Indesicie robotników na określony obiekt, którym mogą być bodźce ze-wnętrzne, czyli przedmioty, procesy, czy też sytuacje, są zaburzone. W rubrykach: Miejsce
i data wypadku, Skutki i przyczyna wypadku znajdziemy opisy 29 wybranych wypadków
z banalnymi, duperelnymi na ogół konsekwencjami, np. pęknięcie palca serdecznego ręki prawej, skaleczenie łokcia. Nie wiadomo, ile wypadków faktycznie się w Indesicie wydarzy-ło, bo tego w "Aktualnościach" nie wyczytamy. Joanna Jochan twierdzi, że opieka nad pra-cownikiem po wypadku jest nad wyraz "wszechstronna": delikwenta pakuje się w taksówkę, wywozi do szpitala im. Kopernika, gdzie współpracujący z Indesitem lekarz opatruje, zszywa, full service. Samo zaś zdarzenie nie jest w zakładzie rejestrowane. Zresztą robotnicy sami ściągają na siebie nieszczęścia, np. 11 lutego 2005 roku "nieprecyzyjne postawienie stopy na palecie, w czasie sięgania przewodów zasilających z kartonu znajdującego się na pierwszej półce regału premontażu; w trakcie czynności pracownica zsunęła się z palety i całym cięża-rem ciała upadła na krawędź lewej stopy". Albo takie zdarzenie z 3 marca 2005 toku, które skończyło się skaleczeniem łokcia prawej ręki: "trącenie łokciem (nieosłoniętego zarękaw-kiem, z którego uprzednio wyjęto gumkę) o zaczep na piekarniku, podczas zdejmowania pie-karników z linii". Przyczyną wypadku może też być kucanie przez pracownika, co miało miejsce 4 lipca na Lodówkach: "na stanowisku montażu drzwi lodówki, kucając, pracownik dokonywał sprawdzania prawidłowości montażu, przed procesem pianowania; w czasie czyn-ności doszło do naderwania ścięgna lewego kolana." Feralnym okazał się 16 czerwca. Jeden z pracowników uległ zatruciu produktami spalania polistyrenu. Przyczyną był : "upadek płyty polistyrenowej na grzałki maszyny, który doprowadził do pożaru". Drugi zaś z pracowników podczas "dokonywania oględzin strat po pożarze na termoformaturze, w trakcie którego pra-cownik uległ zatruciu produktami spalania polistyrenu" też uległ zatruciu produktami spala-nia polistyrenu. Widać z tego, że
w Indesicie nieszczęścia chodzą parami. Po analizie wypadków można też dojść do wniosku, że Indesit zatrudnia w Łodzi 1500 żartownisiów, żyjących w karnawale rozrywki, w którym dominują telewizyjne seriale rozmiękczające im mózgi, a nastroje po pracy poprawiających sobie dodatkowo piwem zakupionym w pobliskim sklepie i wypijanym na miejscu oraz
reality show, bo jakże inaczej można wytłumaczyć to, że "wchodzą do wnętrza pracującej maszyny, aby zobaczyć, co powoduje jej przetłoczenie". Być może w Indesicie głównym po-wodem nieszczęśliwych wypadków jest brak uwagi robotników, ale za odnajdywanie przy-czyn i istoty zjawisk oraz wszechstronne ich rozpatrywanie odpowiada jednak, co by w "Ak-tualnościach" nie ponawypisywać, rozum, a szczególnie rozsądek, jako władza umożliwiająca wnioskowanie, przewidywanie konsekwencji oraz ścisłe formułowanie - w tym przypadku przepisów BHP przez kierownictwo i nadzór fabryki. O ilości i tematyce przeprowadzanych w Indesicie szkoleń behapowskich w "Aktualnościach" próżno by szukać. Czy wystarczą za-tem słowa Dyrektora Generalnego, Antonio Melone, który apeluje: "Jeśli widzicie sytuację, która może być niebezpieczna dla pracowników, reagujcie natychmiast. To żaden wstyd po-dejść do kierownika czy dyrektora i powiedzieć: moim zdaniem to jest niebezpieczne. Taka uwaga może uchronić przed wypadkiem". Panie Melone! Apeluję do Pana, aby Pan więcej nie apelował do robotników. Indesit to fabryka strachu. Kto w mieście z osiemnastoprocen-towym bezrobociem odważy się na taki bohaterski czyn? W Łodzi determinacja
w dążeniu do zarobienia niewiele ponad 3 zł za godzinę, jak widać, nie łączy się ze zdrowym rozsądkiem i mimo tego, że skala osobistego ryzyka bywa duża, to - jak widać na przykładzie Tomasza Jochana - robotnicy godzą się pod presją kierownictwa na łamanie przepisów BHP. Bo kto by tam, pracując po godzinach, zastanawiał się, że zmęczenie ludzkiego materiału następuje szybko, że Indesit Company wyeksploatuje robotnika i wyrzuci, jak zużytą podpa-skę, za bramę zakładu. Lęk przed bezrobociem napędza Indesitowi wiatr w żagle, bo w walce o 3 zł za godzinę pracy ludzie gotowi są stracić głowę.
Małgorzata Michalska, Nowa Lewica, Łódź