Gdyby znalazło się jeszcze kilku szachistów - można by zrobić kiedyś turniej (jeden szyld: sekta, redakcja -jeden zawodnik). Raz już w ramach nudnego wykładu zrobiłem turniej (piłkarzyki, kropki, kółko i krzyżyk na 5) z sympatycznym działaczem MS i redaktorem lewica.pl i jak to zwykle bywa w takiej konfrontacji - LBC znowu zwyciężyło.
Zbigniew Partyka
Historie
Często wpadam do tej kawiarni na Nowym Świecie. Kawa
doskonała, choć nie tania, ponadto dobry zestaw prasy krajowej i zagranicznej.
Gwar rozmów, ktoś dynamicznie stuka w klawisze laptopa, ktoś ciepłym, kaczym
głosem, podobnym do Tatiany Okupnik, tłumaczy przez telefon, że nie ma dla niego
czasu. Nagle prawie sześćdziesięcioletni mężczyzna podchodzi do mojego stolika i
trzymając w dłoniach szachownicę proponuje rozegranie partii. Zgadzam się,
porządkuję stolik, wylosowuję białe. Przegrywam pierwszą partię, rewanż także.
Pewnie przez niesportowy styl życia. W tej, mimo wszystko komercyjnej,
przestrzeni przez ponad godzinę wyrwani zostaliśmy z konwencji innych niż
szachowe, wymieniając uwagi wyłącznie sportowe, nieosobiste, bez obciążeń
związanych z kosztownym niekiedy sportowym strojem i wyposażeniem. Byliśmy równi
(nie licząc wyniku), liczyła się tylko gra. Pożegnaliśmy się, gratulując sobie
niestraconego czasu, obiecując następne partie, gdy tylko spotkamy się ponownie.
Kiedyś w dalekim południowoamerykańskim, górniczym miasteczku ktoś wpadł na
pomysł zorganizowania przez matki wspólnych dyżurów przy opiece nad dziećmi.
Powstało coś, co było nieformalnym żłobkiem i przedszkolem. Kobiety zyskały
więcej czasu i swobody, zyskały czas także na czytanie. Zaczęły pytać swych
mężów, dlaczego mają takie niskie pensje, jak jest dzielona wartość dodatkowa.
Górnicy nie wiedzieli, co odpowiedzieć, powołanie na świat następnego potomka
nie rozwiązywało sprawy, bo i tak dzieci trafiały do wspólnego ośrodka
wychowania, kobiety i tak miały czas na refleksję i męczące pytania. Problem, bo
panowała kultura macho. Górnicy zaczęli czytać. Zorganizowali związek zawodowy,
partię, wreszcie strajk. Przyjechało wojsko, padły ofiary. Ale górnicy zachowali
się jak mężczyźni. Prawdziwi macho.
W latach osiemdziesiątych we francuskim państwowym banku ujawniono, że dział
zaopatrzenia zamówił dla zarządu trójwarstwowy papier toaletowy, gdy dla załogi
przydzielono papier dwuwarstwowy. Bankowcy nie wytrzymali. Ta oczywista obraza
republikańskiego etosu równości stała się początkiem długotrwałego strajku,
detonatorem żądań współdecydowania przez załogę o zasadach awansu, podziału
zysków, o zabezpieczeniu emerytalnym, o skróceniu czasu pracy i wydłużeniu
urlopów.
Na początku listopada 1917 roku w Piotrogrodzie do krążownika Aurora podpłynęła
motorówka z Antonowem-Owsiejenko na pokładzie. Władimir Aleksandrowicz
Antonow-Owsiejenko był bolszewikiem, sekretarzem Piotrogrodzkiego Komitetu
Wojskowo-Rewolucyjnego, w 1937roku bez sądu został stracony przez Stalina. Do
zebranych marynarzy powiedział:
- Rzad Tymczasowy dogorywa, trzeba władzę oddać rządowi robotników, chłopów i
żołnierzy, trzeba dobić burżuazyjną bestię!
- Precz z Rządem Tymczasowym, precz z Kiereńskim, niech żyje władza
robotniczo-chłopska, niech żyje towarzysz Lenin, niech żyje towarzysz Trocki! -
krzyczeli marynarze
- W tym celu - kontynuował Anotnow-Owsiejenko - musicie na rozkaz partii
podnieść kotwicę, podpłynąć Newą i ostrzelać Pałac Zimowy!
Odpowiedziała cisza.
- Jak to - zapytał Antonow-Owsiejenko - nie kochacie naszej bolszewickiej
partii, nie chcecie obalenia Rządu Tymczasowego, nie chcecie władzy
robotniczo-chłopskiej?
- Kochamy nasza partię bolszewicką, kochamy towarzysza Lenina i towarzysza
Trockiego, byliśmy z partią zawsze od początku rewolucji, nawet w najcięższe dni
lipcowe. Robiliśmy wszystko, co trzeba, popieraliśmy wysuwane przez partię
hasła, wyrzuciliśmy do Newy reakcyjnych oficerów, ale od rewolucji lutowej
krążownik jest niekonserwowany. Jeśli podniesiemy kotwicę i oddamy strzały, to
okręt pójdzie na dno.
- Jak to, towarzysze marynarze, już mamy listopad, a bez salutu z Aurory jak ma
wyglądać rewolucja październikowa? Nie jesteście palcem robieni, wymyślcie coś!
Marynarze poszeptali, poszeptali i wreszcie powiedzieli;
- Nie wiemy, czy to się spodoba wam, towarzyszu i naszej partii, ale przekażcie
towarzyszowi Leniowi i towarzyszowi Trockiemu, że możemy ogarnąć tę krypę,
podnieść kotwicę, podpłynąć Newą i oddać salwę ślepakami. Rząd Tymczasowy jest
tak przegniły, że obalić go można i ślepymi nabojami.
Tak też się stało, salwa z Aurory obaliła Rząd Tymczasowy, Pałac Zimowy stoi do
dziś nienaruszony. Większość schwytanych ministrów puszczono wolno, po odebraniu
od nich słowa honoru, że nie będą szkodzić rewolucji.
Różne czasy, różne historie. Ważne rzeczy robili górnicy i żony górników,
bankowcy, marynarze Floty Bałtyckiej, gdy tylko zaczęli rozmawiać ze sobą.
Strach pomyśleć, co jeszcze mogą zrobić niekomercyjni szachiści.
Zbigniew Partyka, Nowa Lewica