Tekst pochodzi z 9 numeru Jedności Pracowniczej strony 6-7. Więcej o GPR na stronie http://www.gpr1.republika.pl . Więcej o KPiORP na stronie http://www.pracownicy.org.pl/


Florian Nowicki

Ku partii robotniczej

Grupa na rzecz Partii Robotniczej stoi na stanowisku, że jednym z kluczowych zadań, z którymi musi się zmierzyć ruch robotniczy w Polsce, jest budowa partii robotniczej. Bez budowy takiej partii, trudno wyobrazić sobie odbudowę i rozwój polskiego ruchu robotniczego - zmiażdżonego po latach porażek, zaszczutego przez neoliberalną propagandę, przygniecionego sprzedajnymi biurokracjami związkowymi i zdemoralizowanego polityczną prostytucją na rzecz takich bądź innych partii prokapitalistycznych (SLD, AWS, PiS).
To, że ruch robotniczy w Polsce wymaga odbudowy - widać gołym okiem. Wystarczy prześledzić bilans walk ostatniego piętnastolecia. Niemal wszystko, co było do przegrania - zostało przez ruch robotniczy przegrane. Kolejne klęski ukształtowały wybitnie defensywną mentalność polskich działaczy związkowych. W przeświadczeniu przedstawicieli głównych central, zadania związków sprowadzają się wyłącznie do działań czysto obronnych, zgodnie z zasadą: kiedy pracodawcy atakują, wtedy się odzywamy, ale sami nie atakujemy.
Ale przy takiej defensywnej perspektywie, ruch związkowy nie wywiązuje się nawet ze swoich czysto obronnych zadań. Główne centrale nie miały i nadal nie mają zamiaru konsekwentnie blokować kolejnych ciosów, wymierzanych klasie robotniczej przez rządzący kapitał. Pomimo, iż klasa robotnicza dysponuje potężnymi atutami, umożliwiającymi jej zablokowanie wszelkich ataków na nią ze strony kapitału (strajk generalny w skali branży czy kraju oraz strajk okupacyjny w ramach każdego zakładu). Centrale starają się jedynie lekko łagodzić te ciosy, lub po prostu rozkładać je w czasie - z góry zakładając, że zwycięstwo jest po stronie kapitału. Niemal powszechne stało się przekonanie, że deregulacja rynku pracy i likwidacyjna restrukturyzacja wielkich bastionów przemysłowych są "historyczną koniecznością", z którą nie można dyskutować. Dyskutować można jedynie o tempie jej realizacji i symbolicznych osłonach. Wynika to z ogólniejszego przekonania (naszym zdaniem całkowicie fałszywego), że klasa robotnicza jest obecnie siłą schyłkową, która już nigdy nie odegra znaczącej roli politycznej i skazana jest na stopniowe dogorywanie.
Tymczasem jedyną skuteczną obroną jest atak. Ruch robotniczy, który nie atakuje - w istocie tylko się nadstawia. Kiedy kapitaliści wyczuwają po stronie swojego klasowego przeciwnika słabość, atakują pierwsi. Zmusza ich do tego - wynikająca z istoty kapitalizmu - tendencja do maksymalizacji zysków - która realizuje się poprzez obniżanie kosztów pracy, redukcje "zbędnego" zatrudnienia, likwidację wszystkiego co nierentowne.
Ruch robotniczy - by móc skutecznie działać - musi oddychać swoimi dwoma płucami, tzn. potrzebuje, po pierwsze, uczciwych, bojowych i klasowych związków zawodowych, po drugie, rzeczywistej reprezentacji politycznej. Konieczność istnienia partii robotniczej jako politycznej reprezentacji świata pracy jest jednak kwestionowana - nie tylko po stronie naszych wrogów, ale także wśród naszych przyjaciół. Do idei odbudowy partii robotniczej sceptycznie nastawieni są także ci, którzy całym sercem stoją po stronie robotników.
Partie i polityka kojarzą się powszechnie z partyjniactwem, karierowiczostwem, polityczną korupcją i tym, co w ruchu robotniczym przyjęło się nazywać "parlamentarnym kretynizmem". Postulując budowę partii robotniczej nie mamy bynajmniej na myśli partii, której głównym obszarem działania byłaby polityka parlamentarna.
W społeczeństwie kapitalistycznym najważniejsze sprawy rozstrzygane są nie w parlamencie, ale w zgoła w innych miejscach. Rzeczywistą władzę dzierży kapitał, a nie posłowie (którzy są zazwyczaj tylko jego żałosną agenturą). Właściwa walka z kapitałem toczy się i będzie się toczyć tam, gdzie dochodzi do rzeczywistych starć między pracą i kapitałem: w zakładach, a jak trzeba - na ulicach.
Tym, którzy są sceptycznie nastawieni do idei partii robotniczej i polityki, będziemy przypominać, że polityka to nie tylko (i nie przede wszystkim) parlament i wybory; że parlament i wybory to tylko wąski wycinek polityki. Rzeczywista polityka robotnicza zaczyna się wtedy, kiedy pracujący uświadamiają sobie - oprócz swoich najbardziej bieżących spraw i postulatów - także ogólniejsze i bardziej długofalowe interesy, problemy i wyzwania; kiedy zaczynają sprzeciwiać się najrozmaitszym aspektom polityki kapitału (realizowanej przez kapitalistyczne państwo); kiedy zaczynają się organizować do walki o swoje najróżnorodniejsze postulaty; kiedy poszczególne załogi i grupy zawodowe zaczynają solidaryzować się ze sobą nawzajem - niezależnie od swoich partykularnych interesów bieżących.
W zdrowych nurtach ruchu robotniczego politykę parlamentarną, walkę wyborczą itd. przyjęło się traktować wyłącznie jako jeden ze środków walki o interesy pracujących - wcale nie najważniejszy.
Reprezentacja polityczna, partia, jest potrzebna dlatego, że interesy robotnicze nie ograniczają się wyłącznie do tych sfer, które są przedmiotem działania związków zawodowych. Interesy robotników wykraczają poza zakres zagadnień związanych z konkretnym zawodem, zakładem czy branżą. Ich zaspokojenie wymaga całościowego programu politycznego. Oczywiście także związki zawodowe podejmują się niekiedy obrony "ponadbranżowych" interesów ludzi pracy. Niemniej jednak ich historycznym powołaniem jest przede wszystkim obrona konkretnych grup zawodowych i branżowych, uwzględniająca specyficzne interesy tych grup. Do obrony tych interesów związki muszą organizować szerokie rzesze pracowników (należących do danej grupy zawodowej, załogi czy branży) - niezależnie od ich poglądów politycznych.
Partia robotnicza - jako instytucja ruchu robotniczego - wyłoniła się z ruchu związkowego po to, by stać na straży interesów klasy robotniczej jako całości (ponad międzybranżowymi animozjami); by łączyć w jedną całość obronę interesów bieżących z walką o interesy strategiczne (walką o władzę polityczną dla ludzi pracy i gruntowne przeobrażenia społeczne, podyktowane ich interesami); by łączyć walkę o sprawy wąsko-ekonomiczne z walką o zaspokojenie ogólniejszych potrzeb społecznych ludzi pracy.
Partia robotnicza, taka jakiej potrzebujemy, nie byłaby partią na wybory, ale siłą polityczną, organizującą ludzi pracy do walki o różnorodne cele społeczne. Byłaby siłą organizującą, inicjującą i kierującą walkami społecznymi - a nie tylko ośrodkiem propagandowym. Wybory byłyby dla niej jedynie środkiem propagowania idei i trybuną do rozpowszechniania prawdy o kapitalizmie i rzeczywistej sytuacji ludzi pracy. Byłaby organizatorką masowych kampanii, protestów, strajków, akcji solidarnościowych - wnoszącą do poszczególnych walk robotniczych ogólnoklasowy i perspektywiczny punkt widzenia. Miałaby całościowy program ekonomiczno-społeczno-polityczny - realizowany nie tyle przez parlament, ile w toku konkretnych walk, kampanii i mobilizacji. Istnienie takiej partii sprawiłoby, że klasa robotnicza wkroczyłaby na scenę jako jednolity podmiot polityczny, świadomy swoich bliższych i dalszych celów.
Oczywiście w warunkach polskich, budowa takiej partii jest perspektywą odległą, ale już dziś należy się z nią liczyć. Czynnikiem sprzyjającym jej realizacji jest istnienie Polskiej Partii Pracy. Polska Partia Pracy ukazuje zupełnie inne relacje między klasą robotniczą i partią lewicową, niż jest to przyjęte na polskiej "lewicy". W Polsce normą stało się, że to związki zawodowe są - w okresie wyborów - narzędziem w rękach partii politycznych. Związkowcy w parlamencie nie tworzą żadnej odrębnej siły, ale są całkowicie podporządkowani swoim burżuazyjnym klubom. To nie partie służą związkom (i za ich pośrednictwem ludziom pracy), ale związki (w zamian za mandaty) wysługują się prokapitalistycznym partiom, napędzając im wyborców. Tymczasem w przypadku PPP jest odwrotnie - partia jest narzędziem związku, politycy są reprezentantami zrzeszonych w związku robotników.
Polska Partia Pracy jest w chwili obecnej partią jednego związku - partią WZZ "Sierpień 80". Przyszła partia robotnicza będzie musiała zrzeszać przedstawicieli wielu central związkowych. Nie zmienia to faktu, że PPP jest absolutnym liderem robotniczej lewicy w Polsce i od rozwoju tej formacji (czyli rozwoju WZZ "Sierpień 80") zależeć będą w przyszłości perspektywy budowy partii robotniczej w Polsce. Sukcesy WZZ "Sierpień 80" i PPP będą czynnikiem inspirującym pozostałe sektory ruchu związkowego w Polsce do prowadzenia klasowej polityki robotniczej. Liczymy na to, że ta dynamiczna siła polskiego ruchu robotniczego zmusi inne - większe ilościowo, ale nieporównywalne pod względem realnego zaangażowania w sprawy robotnicze - centrale związkowe (i konkretne nurty w ich obrębie) do radykalnego "przewartościowania wartości".
Niewątpliwie powstanie KPiORP - choć KPiORP nie jest żadną partią - jest wydarzeniem, które sprzyja odradzaniu się polskiego ruchu robotniczego. Jeżeli KPiORP się sprawdzi - inicjatywa ta niewątpliwie przyczyni się do wzrostu samoorganizacji ludzi pracy - ponad podziałami na centrale związkowe. A wszystko, co będzie sprzyjać odradzaniu się ruchu robotniczego - w dłuższej perspektywie przyczyni się do powstania w Polsce klasowej, robotniczej reprezentacji politycznej.