Ted Grant i Fred Weston
Dlaczego marksiści występują zarówno przeciw
Miloševiciowi jak i serbskiej „opozycji”.
Tytuł oryginału: Ted Grant and Fred Weston, Why Marxists oppose both Milosevic and the "opposition" in Serbia.
Źródło: Ted Grant Internet Archive, http://www.marxist.com/Europe/serbiaopposition.html.
Tłumaczył: P. Sz.
Prasa zachodnia rozpisuje się o ruchu opozycyjnym, jaki obecnie przybiera na sile w Serbii. Od zakończenia NATO-wskiej kampanii bombardowań*, ogłasza nieuchronny koniec Miloševicia. 4 sierpnia “The Guardian” opublikował artykuł zatytułowany „kampania na rzecz odsunięcia Miloševicia nabiera tępa”. Relacje telewizyjne wyświetla się w podobnym tonie. Jednak, kiedy ktoś spojrzy na prawdziwą sytuację, otrzyma zupełnie inny obraz wydarzeń.
Zgodnie z sondażami opinii publicznej, ponad 70% serbskiej populacji chciałoby odejścia Miloševicia, z czego 40% nie ufa jednocześnie ruchowi opozycyjnemu. Problemem Serbii jest brak politycznego głosu klasy robotniczej. Tak więc walka pomiędzy reżimem Miloševicia a opozycją jest walką pomiędzy dwoma kapitalistycznymi obozami. Wszyscy oni zgadają się w jednym: gospodarka musi zostać sprywatyzowana. Różnią się w tym, w jaki sposób to osiągnąć i kto zgarnie zyski.
Milošević chce się upewnić, że to jego kilka przejmie kontrolę nad prywatną gospodarką. Przywódcy opozycyjni reprezentują bardziej prozachodni punkt widzenia burżuazji. Chcą „reform”, czyli jak najszybszej prywatyzacji i otwarcia dróg dla swoich zachodnich zwolenników. Żadna z tych dróg nie jest rozwiązaniem dla robotników i młodzieży serbskiej. W obu przypadkach masy będą cierpieć, podczas gdy bogactwa, które produkują swoją pracą zostaną przywłaszczone przez kształtującą się klasę burżuazyjną i byłych stalinowskich biurokratów.
By dokładniej zrozumieć sytuację musimy wpierw spojrzeć, jak wygląda serbska gospodarka. Jeszcze przed kampanią NATO, borykała się ona z poważnymi problemami. Obecnie znajduje się w katastrofalnym stanie. Według Jane's defence publications, ponad 62% serbskiego systemu transportowego, 70% jej elektrowni i 80% rafinacji pojemności nafty zostało zniszczone przez kampanię bombardowań. Serbska wydajność ekonomiczna to obecnie połowa z tego, co było dziesięć lat temu. W tym samym okresie średnia miesięczna płaca spadla z 400 £ do ok. 70 £ w porównaniu do 40% spadku w zeszłym okresie. Wielu robotników nie otrzymało swoich wypłat i pensji od marca. [...] oszczędności wielu rodzin zostały zeżarte przez 700 milionową stopę inflacji!
Występuje chroniczny brak inwestycji. Infrastruktura ekonomiczna zaczęła w konsekwencji zanikać. Przed bombardowaniami, oficjalne bezrobocie wynosiło 25%. Niszczenia, jakie przyniosła akcja NATO przypuszczalnie podwoiła tę liczbę. Sankcje handlowe Zachodu nie pomogły w tej sytuacji. Jedyne co spowodowały to dalszą kryminalizację gospodarki, wraz z rozwojem mafii zarabiającej na przemycie. W zasadzie to mafia popiera Miloševicia.
Przez ten okres, Milošević i skupiona wokół niego bandycka kilka opracowała własny program prywatyzacyjny. Za przykład niech posłuży prywatyzacja państwowej kompanii telekomunikacyjnej w 1997 roku, kiedy Telecom Italia i OTE z Grecji zapłaciły ok. 1 miliarda dolarów, by zakupić 49% udziałów. W 1998 roku ogromna fabryka cementu Beocin została sprzedana francuskim i brytyjskim inwestorom. Petrochemiczny przemysł Pancevo został wyceniony na miliard marek niemieckich [...]. Państwowe cukrownie również zostały wyprzedane zagranicznym inwestorom.
Wielu z kliki Miloševicia zostało posiadaczami w tym procesie, oraz przemieniło się w kapitalistów. Nie leżą im na sercu interesy serbskich robotników, ale ich własne zyski, władza i przywileje.
Ale, jaki jest pogram opozycji? I czy jest to realna alternatywa? Opozycja jest rozszczepiona podziałami. Nie może nawet uzgodnić, kto ma mówić na swoich zgromadzeniach, albo w jakiej kolejności mówcy mają przemawiać. We wcześniejszym okresie została także poddana testowi w zarządach miast, które kontrolowała, gdzie jej ludzie byli wplątani w katastrofalne serie walk o władzę i skandale korupcyjne.
Opozycja posiada jedną rzecz, która ją jednoczy, a jest to chęć powołania do władzy rządu, który przyspieszy proces prywatyzacji. Żądają ustąpienia Miloševicia i zastąpienia go rządem technokratów. Jak stwierdził „The Guardian” (4 sierpnia), „rząd tymczasowy miałby roczny mandat. Jego premier miałby dwóch zastępców, jednego ze specjalną odpowiedzialnością za reformy gospodarcze”. Powoli zaczyna być jasne, o co chodzi.
Stworzenie takiego rządu jest jednym z filarów tzw. „paktu stabilizacyjnego w Serbii”. Jest to dokument opracowany przez grupę ekonomistów serbskich, który jest próbą przystosowania się do żądań regionalnego paktu stabilizacyjnego opracowanego przez zachodni imperializm. Zachodni imperializm wyłączył Serbię z tego paktu i wspiera opozycję serbską w celu usunięcia Miloševicia. W tym sensie, liderzy opozycyjny są najzwyczajniejszymi asystentami imperializmu.
Nawiązując do „paktu stabilizacyjnego” artykuł opublikowany w „Le Monde Diplomatique” (lipiec 1999) wyjaśnia sens tego projektu:
Pakt jest głównie stworzony by wprowadzić mechanizmy rynkowe wszędzie, gdzie to możliwe, i zapowiada się że wiele krajów bałkańskich zazna tego rodzaju restrukturyzacji równie boleśnie, jak wojny.
Więc mamy to! Proces prywatyzacyjny, który ma objąć całość gospodarki Bałkanów, a w szczególności Serbii, będzie bardzo bolesny dla mas.
Masowa prywatyzacja zakłada późniejszy wzrost już i tak wysokiego bezrobocia, oraz zniszczenie tych wszystkich pozostałości ochron socjalnych, jakie wprowadził poprzedni reżim bazując na państwowo kontrolowanej gospodarce planowej. To są powody, dla których marksiści nie mogą dać żadnego poparcia opozycjonistom w Serbii. To nie dlatego, że mamy jakieś złudzenia w stosunku do Miloševicia. Milošević jest również wrogiem ludzi pracy. [...] Opozycja chowa się za kamuflażem „demokracji”, ale w rzeczywistości broni ona interesów światowego kapitalizmu, nie ubiegając się [wtedy]o demokratyczne mandaty.
Zachodni imperializm obiecał pieniądze na odbudową gospodarki byłej Jugosławii i całych Bałkanów. Celowo wykluczył Serbię z tego projektu. Domaga się on ustąpienia Miloševicia nim dojdzie do inwestycji. Jest to jedno z punktów propagandy opozycji. Ale, czy poza skutkami dewastacyjnymi późniejszej prywatyzacji w Serbii, inwestycje nadejdą jeśli Milošević odejdzie i czy przyniosą ulgę dla straszliwie cierpiącym masom serbskim?
By odbudować gospodarkę Bałkanów Serbia musi być częścią tego procesu. Jest ona w strategicznym położeniu. Większość systemu transportowego biegnie przez jej terytorium, a Bułgaria, Rumunia i Macedonia wysyłają poprzez serbskie terytorium większość swojego eksportu do krajów Europy Zachodniej, w szczególności wzdłuż rzeki Danube i poprzez mosty na niej. Sama rzeka została zablokowana w wyniku bombardowań mostów. Musi to wszystko zostać odbudowane, jeśli gospodarka Bałkanów na ponownie prawidłowo funkcjonować. W czerwcu Komisja Europejska wyliczyła, że co najmniej 20 miliardów dolarów będzie wymagać tzw. „pakt stabilizacyjny”.
Ale, czy dadzą [pay up] na to pieniądze? Artykuł opublikowany na stronie internetowej BBC 29 lipca daje na to wymowną odpowiedź. Pokazuje on jasno jak żaden nadziei nie można pokładać w potęgach imperialistycznych dla prawdziwego rozwoju gospodarki bałkańskiej. Fakt, że został opublikowany przez BBC jest znaczący, jeśli tylko przypomnimy sobie antyserbską propagandę jaka uprawiała w czasie bombardowań. Artykuł napisał dr Jonathan Eyal, Dyrektor Studiów w Książęcym Instytucie Zjednoczonych Służb (Royal United Services Institute) w Londynie. Czytamy w nim m.in.:
Wraz z szeroko rozreklamowanymi dyplomatycznymi szczytami, kwestia odbudowy Bałkanów po następstwach wojny w Kosowie musi zostać podniesiona. Pozornie [Ostensibly], prognozy są dobre. Ponad 2 miliardy dolarów zostały już przeznaczone na odbudowę infrastruktury Kosowa. Dodatkowe 300 milionów dolarów przeznaczyła Unia Europejska jako pomoc dla sąsiadów Jugosławii, krajów, których gospodarki ucierpiały niefortunnie w wyniku kampanii NATO. [...] Zachodnie rządy promują również nowy „pakt stabilizacyjny” dla Bałkanów. Te serie wiążących umów między krajami regionu są zamierzone, by zapewnić lokalną współpracę i ewentualną integrację z instytucjami europejskimi. Co do dobrych intencji promotorów tego układu nie można mieć zastrzeżeń. Pierwszy raz od końca drugiej wojny światowej, Bałkany są w centrum zainteresowania świata.
[...]
Jest dość jasne, że ludzie Bałkanów nie mogą liczyć na prawdziwą pomoc ze strony imperialistycznych potęg. Tego, czego mogą oczekiwać to wyścig o korzystne kontrakty z zachodnimi kompaniami. Tak samo jak dr Eyal stwierdził w swoim artykule: „za dyplomatyczną zasłoną dymną ma miejsce wielka batalia między zachodnimi rządami, wszystkimi chcącymi chronić korzystne kontrakty dla swoich własnych kompanii”.
Kiedy przychodzi do zanalizowania restrukturyzacji bałkańskiej ekonomii, dr. Eyal pisze:
Wszystkie kraje regionu ucierpiały z powodu podobnych problemów: względnie wielkiego sektora rolniczego, nadmiernej objętości przemysłu, nadwyżki pracy i niszczejącej infrastruktury. Nie tylko mają mało do zaoferowania każdemu z nich nawzajem, ale obecnie konkurują między sobą o ten sam zachodni kapitał.
I pointuje następująco:
Dobra wola przywódców zgromadzonych na Bałkanach w tym tygodniu jest nie do podważenia. Ale ich metody i długoterminowe zaangażowanie już są. Zachodnie demokracje zawsze były lepsze w przygotowywaniu natychmiastowych wyzwań wojennych, niż w postępowaniu, z częstym marudzeniem i niekończącymi się szczegółami, odpowiedniemu do umacniania pokoju.
Jest to prawdziwy obraz tzw. „pomocy” z Zachodu, bez względu na to czy Milošević jest u władzy, czy nie. Tak więc opozycja w Serbii ogłupia masy swoimi obietnicami inwestycji z Zachodu. Inwestycje, które dojdą do skutku będą jedynie przynosić zyski zachodnim kompaniom kapitalistycznym. Kilku prokapitalistycznych asystentów [zachodnich imperialistów] w Serbii również skorzysta, ale masy nic z tego mieć nie będą.
To, co wydarzyło się w Bośni pokazuje, co może wydarzyć się w Serbii. W 1995 roku Zachód obiecał 5,1 miliarda dolarów pomocy dla Bośni. 4 miliardy dolarów zostały dostarczone. Z tego, do 1 miliarda dolarów zostało zdefraudowane przez skorumpowanych urzędników ze wszystkich trzech grup etnicznych (serbskiej, chorwackiej i muzułmańskiej). Podczas gdy masy cierpią na każdym polu, uprzywilejowane elity zbierają profity.
Dlatego też marksiści nie mogą dać żadnego poparcia opozycjonistom serbskim. Jest naszym obowiązkiem ukazywać prawdziwą naturę ich intencji. Jednocześnie, jak nie możemy popierać opozycji w żaden sposób, tak musimy pokazywać że jest ona niespójna i w rzeczywistości bardzo słaba. Jej siła wynika z nienawiści mas do reżimu Miloševicia niż z jej wewnętrznej własnej siły. Objawia się to poprzez fakt, iż nie chce ona by Milošević został obalony przez masy, ale przez interwencję ludzi wewnątrz państwowego aparatu, oficerów armii oraz przeciągniętych na swoją stronę ludzi z reżimu Miloševicia.
Nawiązując do włoskiej gazety „Il Manifesto” (5 VIII 1999), Drasković [jeden z liderów opozycji] nie jest przeciw posiadaniu czołowych figur z miloszewiczowskiej partii socjalistycznej w przyszłym rządzie tymczasowym. Liczy, że uda mu się dzięki temu nadać mu charakter „rządu jedności narodowej”. Pokazuje to, że istnieje wspólna nić przebiegająca przez opozycję i reżim Miloševicia. Jak powiedzieliśmy wcześniej, obie siły są przychylne tzw. reformom rynkowym i powrotowi do kapitalizmu.
Lamberto Dini, były dyrektor Banku Italii, były premier Włoch, a obecnie minister spraw zagranicznych stwierdził dość jasno, że to co jest potrzebne Serbii to „łagodnej demokratycznej ewolucji”. I jak zauważył „Il Manifesto”, „zatem, żadnej przemocy na ulicach, a pokój dla „reform liberalnych” i jego [Diniego] zaprzyjaźnionego bankiera Avramovicia”**.
W jednym ze swoich ostatnich pism, agencja wywiadu, Stratfor, stwierdziła że:
Opozycja jugosłowiańska dowiodła, że jest niemożliwe obalić Miloševicia bez udziału co najmniej połowy jugosłowiańskiego aparatu bezpieczeństwa (18 sierpień 1999).
Opozycja ogłosiła demonstrację na 19 sierpnia. Została ona wcześniej odwołana, gdyż organizatorzy nie byli pewni czy będzie wystarczająco duża. Ostatecznie 19 sierpnia, poszli na jej przedzie, a ok. 800 tys. do 100 tys. ludzi wyszło na ulice Belgradu na wiec. Wielu czołowych opozycjonistów zapowiedziało, że nie wezmą w nim udziału. Vuk Drasković zapowiedział, że nie przyjdzie, jednak zjawił się w ostatniej minucie. Drasković nie ma zaufania, że ruch ten może obalić Miloševicia. Wcześnie, promował pomysł powrotu do rządu wcześniejszego okresu. Następnie wypłynął by poprzeć ruch, by znowu zostać odsuniętym. Na dniu demonstracji postanowił się pojawić, jako że widzi iż ruch przybiera na sile i nie chce pozostać z boku. Drasković to oportunista, który przechyla się w tą stronę, w którą zawieje wiatr. Jak tylko się pojawił, został wygwizdany i zakrzyczany stwierdzeniami „zdrajca!” i „Vuk, wynocha!”.
Faktem jest, że opozycja nie ma pełnego poparcia mas. Prozachodnia opozycja poparła NATO w czasie bombardowań. Może to wyjaśnić dlaczego nie są popularni! Pojawiły się pogłoski, że senat amerykański chce ofiarować serbskiej opozycji 100 milionów dolarów. Może to jednak przynieść skutki odwrotne od zamierzonych, gdyż pokaże wprost, iż liderzy opozycji są jedynie narzędziem w rękach zachodniego imperializmu.
Reżim Miloševicia sprawnie używa tego do dyskredytacji opozycji. 12 sierpnia państwowa telewizja Serbii wyświetliła fragmenty filmu, na którym widać było Draskovicia, Djindjicia i innych czołowych opozycjonistów na czele demonstracji z 1996 roku, na której powiewały amerykańskie i brytyjskie flagi, flagi tych dwóch NATOwskich potęg będących najbardziej zaangażowane w kampanię bombardowań wymierzoną przeciw Serbom.
Sytuacja w Kosowie nie pomaga opozycji również. Kosowscy Serbowie są „czyszczeni etnicznie”, a NATO jest niezdolne do zatrzymania tego. Kosowska Armia Wyzwoleńcza organizuje brutalne ataki na pozostałości serbskiej populacji w Kosowie, co wydaje się być poparciem dla NATO. Tak więc dla wielu Serbów i polityków współpraca z Zachodem będzie bardzo źle widziana. Zostało to ukazane przez samego Draskovicia, który wstawił się za Zachodem by zrobiono coś dla Kosowskich Serbów. Oczywiście, nie leżą mu na sercu interesy Serbów w Kosowie, rozumie jedynie iż jeśli nic nie zrobi będzie to kolejny element, który osłabi pozycję.
Fakt iż Perisić, szybko zdjęty dowódca armii, współpracuje z opozycją, również wycofał się z demonstracjiz 19 sierpnia, pokazuje, iż rozumie on że opozycja w Serbii nie ma za dużych szans, jeśli będzie widziana jako narzędzie Zachodu. Jego szansą jest rozwój serbskiego nacjonalizmu i przypuszczalnie zacznie ukazywać siebie jako „zbawcę narodu serbskiego”, występując zarazem przeciw Miloševicia jak i Zachodowi.
Podczas gdy to wszystko się dzieje, Milošević nadal ma kontrolę nad policją i armią. Upewnił się, że policja dostaje na czas swoje pensje, podczas gdy setki tysięcy zwykłych robotników i pracowników czekają miesiącami na zapłaty.
Brak prawdziwej robotniczej i socjalistycznej alternatywy również określa tempo i kierunek wydarzeń w Serbii. Reżim Miloševicia jest skorumpowany, jest to banda kryminalistów, którzy wzbogacili się kosztem zwykłych ludzi. Popierają go członkowie mafii. I pozbył się nawet nacjonalistycznej otoczki, jaka wyniosła go do władzy. Po dziesięciu latach konfliktów narodowych, końcowym wynikiem było 700 tys. serbskich uchodźców z Chorwacji, Bośni i Kosowa. Milošević nie zrobił nic dla tych biednych, bezdomnych ludzi.
Wyjaśnia to nienawiść do reżimu. Na tej podstawie mógłby zostać odsunięty od władzy, a koalicyjny rząd zostać powołany. Ale, jak już widzieliśmy takie rozwiązanie nie będzie korzystne dla serbskiej klasy robotniczej. Robotnicy wyciągną z tego własne bolesne lekcje. Nauczą się, że nie mogą pokładać żadnej nadziei ani w Miloševiciu, ani w tzw. opozycji.
Nieuchronnie robotnicy będą musieli wznieść się na wyższy poziom [świadomości] jako klasa. Mieliśmy przedsmak tego, co może wydarzyć się w Serbii, w Chorwacji z reżimem Tuđmana***, którego wielka fala strajkowa i ruch chłopów zmusiły do ustępstw.
Musimy także umieścić wydarzenia serbskie w kontekście światowej ekonomii i polityki. Azjatycka gospodarka zaczyna wchodzić w kryzys. Zmniejszy to szanse na eksportowy rozwój serbskiej ekonomii. Wydarzenia w Rosji tez mają swoje znaczenie. Proburżuazyjna część starej biurokracji jest w odwrocie. Prędzej, czy później rosyjscy robotnicy przejdą do ofensywy. Mieliśmy przedsmak tego z ruchem rok temu.
Wszystko to będzie mieć głęboki wpływ na kondycję serbskiej klasy robotniczej i stworzy dogodne toczenie dla rozwoju prawdziwych ideałów socjalizmu. Dzisiejszym zadaniem marksistów w Serbii jest obrona ideałów socjalizmu, a także i przyczynianie się do rozwoju siły klasy robotniczej, która może pokazać drogę wyjścia z obecnego impasu. Marksiści muszą wnieść te ideały do organizacji związkowych i komitetów fabrycznych, oraz cierpliwe wyjaśniać robotnikom serbskim, że nie mogą mieć żadnych złudzeń co do kapitalizmu.
Kapitalizm nie oferuje żadnej drogi wyjścia. Musimy powrócić do planowej państwowej gospodarki, ale nie takiej jaką Milošević promował nim zdecydował się na przestawienie jej na kapitalistyczne tory. Nie potrzebujemy przywilejów dla biurokratów by stworzyć socjalistyczną gospodarkę. W zasadzie, istnienie tych elementów świadczy o tym, że nie ma tam prawdziwego socjalizmu. Tego, czego potrzeba to planowa gospodarka oraz państwo pod demokratyczną kontrolą i zarządzaniem samych robotników.
Alternatywa „albo-albo” jest jedna. Albo robotnicy Serbii dojdą do władzy pod prawdziwym przywództwem marksistowskim, albo różne formy formacji burżuazyjnych zagarną władzę. Wtedy nacjonalizm będzie się nadal rozwijać wraz z nowymi bratobójczymi wojnami pośród ludności Bałkanów. Jest naszym obowiązkiem jako marksistów pokazać alternatywę wobec tego.
Ted Grant i Fred Weston.
1 września 1999.
* W oryginale: ever since the ending of NATO's bombing campaign.
** W oryginale: Thus, no violence on the streets. And room for the 'liberal' reforms of his banker friend Avramovic.
*** Franjo Tuđman (Tudjman) – generał i szowinistyczny polityk chorwacki. Przeszedł drogę od jugosłowiańskiego stalinizmu do skrajnego nacjonalizmu. W czasie drugiej wojny światowej walczył w oddziałach Tity. W okresie istnienia SFRJ działał w nielegalnym chorwackim ruchu niepodległościowym. W 1990 roku doszedł do władzy i ustanowił demokratyczny reżim autorytarny (nie był dyktatorem, w kolejnych wyborach wygrywał dzięki poparciu społecznemu). Oskarża się go o wciągnięcie Chorwacji do wojny z Serbią. Będąc jednocześnie antysemitą, wypowiadał się również pozytywnie o chorwackich faszystach (m.in. w książce pt. Horror wojny stwierdził, że jedynie negatywny obraz ustaszów zawdzięczamy serbskiej inteligencji). Przyp. tłumacza.