Helmund
Krwawy marzec w Krakowie
23 marca 1936 roku, po szeregu strajków w poszczególnych
zakładach w Krakowie, w obronie robotników jednej z krakowskich fabryk, których
sanacyjna policja brutalnie usunęła podczas okupacji fabryki "Semperit",
zorganizowano wiec robotniczy. Przybyło na niego ponad dwadzieścia tysięcy osób,
po strzale, który został oddany przez policyjnego prowokatora, policja otworzyła
ogień do demonstrantów. Zginęło 8 osób a 25 zostało rannych. Dziś obchodzimy
70-tą rocznicę tych wydarzeń.
Bezpośrednią przyczyną rozpoczęcia akcji strajkowej w Krakowie i w innych
częściach Polski, było wprowadzenie podatku dochodowego. Pierwsi do akcji
strajkowej, włączyli się pracownicy zakładów państwowego monopolu spirytusowego
i tytoniowego. Od 22 stycznia, systematycznie co dzień, przerywano pracę na
godzinę. Po pewnym czasie, okres ten przedłużono do dwóch godzin dziennie.
Prosanacyjny Związek Związków Zawodowych, który do tej pory posiadał pozycję
monopolistyczną w tych zakładach, stracił poparcie po opowiedzeniu się przeciwko
strajkom. W Krakwie od 4 lutego robotnicy podczas przerw w pracy zaczęli
urządzać w zakładach pracy wiece, podczas których śpiewano pieśni rewolucyjne.
Mimo że przerwy w pracy były niewielkie, produkcja szybko spadła o połowę.
Nieugięta postawa robotników i groźba strat, zmusiła ministerstwo skarbu do
ustępstw. Obniżono znacznie stopę podatku (najmniej zarabiającym nawet o 2/3).
Ruch wśród robotników, zaniepokoił władze województwa krakowskiego, które
rozpoczęły przygotowywanie sił do rozbicia ewentualnych wystąpień robotniczych.
2 marca 1936, wznowiono akcję strajkową, w tym dniu stanęła fabryka czekolady "Sucharda",
a jej robotnicy zaczęli okupować zakład. Położenie pracujących w niej było
tragiczne, pracowano po trzy dni w tygodni ze stawką 20-30 grosze za godzinę. W
lutym 33 robotnikom obniżono płace, a 12 wyrzucono z pracy. Wyrzuceni z pracy
byli w większości aktywistami związków zawodowych związanych z Polską Partią
Socjalistyczną i Komunistyczną Partią Polski. Mimo antykomunistycznego
stanowiska przywódców tej pierwszej na terenie Krakowa coraz bardziej widocznym
było współdziałanie komitetów dzielnicowych tych partii czy ich organizacji
związkowych w poszczególnych fabrykach. Strajkujący w "Suchardzie", żądali
przywrócenia do pracy zwolnionych, podniesienia płac o około 15% czy zawierania
umów zbiorowych zarządu zakładu ze związkiem zawodowym. Od samego początku,
strajkujących starano się zastraszyć, na teren fabryki wkraczały oddziały
policji, utrudniano dostarczanie żywności i odcinano dopływ wody. Gdy wzbudziło
to ostrą reakcję strajkujących i gromadzących się przed zakładem robotników
innych fabryk, dopływ wody przywrócono, tłumacząc się rzekomym remontem. Po
pewnym czasie okręgowe władze KPP i PPS wezwały swych zwolenników do wystąpień
solidarnościowych. 6 Marca w Domu Górnika, zebrało się 700 robotników.
Przemawiali, mówcy komunistyczni i socjalistyczni. Duża część zgromadzonych
domagała się natychmiastowego marszu solidarnościowego; przed tą decyzją
przestrzegł ich działacz PPS, Bolesław Drobner, który obawiał się starć z
policją. Mimo tego kilkudziesięciu robotników próbowało się dostać w okolicę "Sucharda",
do czego nie dopuściła policja. Następnego dnia, pod Domem Górnika, zebrało się
kilkaset osób i ruszyło pod "Sucharda", jednak po pewnym czasie doszło do starć
z policją, rannych zostało 3 demonstrantów i 4 policjantów. Kilkanastu
demonstrantów aresztowano.
W obawie przed dalszym obrotem sytuacji, zarząd fabryki poszedł na ugodę. Płace
zostały podwyższone od 3 do 7 %, podpisano także układ zbiorowy na okres jednego
roku. 9 marca po zakończeniu strajku w "Suchardzie", pracę wstrzymali pracownicy
"Pischingera". 11 marca strajk w tamtym zakładzie, zakończył się on przyznaniem
jego pracownikom podwyżki. Podobnie stało się i w trzeciej fabryce czekolady, "Helwetii".
Zwycięstwa robotników poszczególnych zakładów, zachęcały do strajków robotników
innych fabryk, na strumień strajkowy nie wysychał.
Od 8 marca strajkowali krakowscy szewcy. Słabe uprzemysłowienie ówczesnego
Krakowa, powodowało że rzemiosło, grało istotną rolę dla jego gospodarki.
Szewcy, oprócz wstrzymania pracy, uniemożliwiali też dowóz obuwia z poza miasta
i agitowali pracowników pozostałych warsztatów. Po pewnym czasie, liczba
strajkujących sięgnęła cztery tysiące w Krakowie i w okolicznych
miejscowościach. W walce z łamistrajkami, dochodziło nawet do pobić. Strajkiem
dowodził Związek Zawodowym Pracowników Przemysłu Skórzanego, kierowany przez
komunistę Mieczysława Kraska. Po pewnym czasie szewcy zaczęli urządzać regularne
wiece. Strajkujący rządali podwyżek, podpisywania układów zbiorowych, i
pośredniczenia związków w zwalnianiu i przyjmowaniu pracowników. Na akcję
strajkową ostro reagowała policja, aresztowano ponad 54 strajkujących.
17 marca, podczas trwania strajku szewskiego, robotnicy żydowscy kierowani m.in
przez Bund i Poalej-Lewicę przeprowadzili 24-godzinny strajk antyfaszystowski.
Wystąpienie poparły polskie partie robotnicze. Tego samego dnia pracę wstrzymał
zakład przemysłu gumowego "Semperit". Wśród trzech przywódców strajku, był jeden
komunista z KPP, jedna socjalistka z Organizacji Młodzieżowej Towarzystwa
Uniwersytetu Robotniczego i jeden bezpartyjny. 500 robotników zaczęło okupować
zakład. 18 marca przez Kraków przeszły dwa pochody bezrobotnych, domagający się
tworzenia miejsc pracy i wydłużenia okresu wypłacania zasiłku. 20 marca został
zoorganizowany wiec solidarnościowyz robotnikami "Semperitu", który zgromadził 4
tysiące osób. Około połowa ze zgromadzonych próbowała po zakończeniu wiecu,
uformować pochód, który jednak rozproszyła policja.
W nocy z 20 na 21 marca na polecenie wojewody krakowskiego, do "Semperitu",
wkroczyła policja. Zaczęła brutalnie usuwać z fabryki okupujących ją robotników.
Andrzej Pawlik, uczestniczący w strajku, tak opisuje zachowanie policji:
"Policjanci rozbiegli się po całej hali. Zdążyłem ubrać jednego buta, gdy
pierwszy raz dostałem gumową pałką. Zasłoniłem się przed drugim ciosem i
poderwałem się na równe nogi. W ucho mi wrzasnął przed chwilą bijący policjant-
uciekaj!, a w nozdrzach zakręciło się od zapachu wódki. Jeden dostał, drugi,
trzeci, rzuciliśmy się ku schodom, do wyjścia[...] Na schodach, też policjanci.
Stoją rzędem. Kto zbiega, ten dostaje po plecach. Przebiegłem i uciekam na
podwórze. Wokoło pełno policji. Z kotłowni wybiegają warsztatowcy, z hali
zajmowanej przez kobiety dobiega wrzask Brama otwarta na oścież, w bramie
policja. Ale już nie z pałkami, z karabinami trzymanymi za lufy."
Tak brutalne działanie policji potwierdzają też inni uczestnicy strajku. Prasa
donosiła o pobiciu pięciu kobiet, z których jedna była w ciąży i po paru dniach
straciła dziecko. Popychający ją na schodach policjant, miał krzyczeć:
"...będzie mniej o jednego bolszewika".
Nocna akcja policji wzbudziła w mieście gniew. Wieści rozniosły się jeszcze
nocą, a rano już odbył się wiec bezrobotnych i robotników m.in z "Sucharda" i
"Semperitu". Po wiecu zoorganizowano pochód. Od razu na drodze stanęła mu
policja. Doszło do starć i aresztowania kilku demonstrantów. Mimo tego
manifestanci nadal gromadzili się pod Barbakanem i na Plantach. Kilku członków
władz okręgowych PPS, wyruszyło do wojewody, rozmowa jednak z nim nie dała
żadnych rezultatów. Wieczorem związki zawodowe proklamowały strajk powszechny w
całym mieście. 23 marca rozpoczął się strajk, odbył się też dziesięciotysieczny
wiec. Po zakończeniu jego odśpiewano "Czerwony sztandar" i wyruszono pod pomnik
Adama Mickiewicza. Po pewnym czasie manifestantów zatrzymał kordon policyjny. Po
chwili policja oddała salwę karabinową w tłum. Nie wiadomo co było tego powodem.
Władze policji twierdziły że strzały padły bez wydania rozkazu. Natomiast
uczestnik wydarzeń Bolesław Drobner, wspomina że salwa padła po oddaniu strzału
z rewolweru ze strony policyjnego prowokatora. Policja oddała kilka salw, każda
kolejna przynosiła odwrotny efekt i wzmagała wolę oporu. W stronę policji
poleciały kamienie i kostki brukowe. na ul. Floriańskiej robotnicy przewrócili
tramwaj, który zaczął służyć za barykadę, na ul. Sławkowskiej próbowano zbudować
barykadę z ławek i części ogrodzenia. Siły policyjne systematycznie zasilane
nowymi oddziałami liczyły około 90 funkcjonariuszy, po pewnym czasie policja
zaczęła tworzyć kordon by izolując miejsce starć. Piesi policjanci i policja
konna rozpędzała wszystkie liczniejsze zbiorowiska. W starciach zginęło 8
robotników a 25 zostało rannych.
Wieczorem tego samego dnia, odbywały się długie narady KPP, PPS i związków
zawodowych. Na wspólnym posiedzeniu KPP i PPS podjęto decyzję o kontynuowania
strajku, podpisano też umowę w sprawie jednolitego frontu tych partii, co było
zjawiskiem w Polsce niespotykanym.
Uroczysty pogrzeb ofiar, odbył się 25 marca. Różne źródła szacują liczbę jego
uczestników na 30-100 tysięcy osób. W tym także 4 tysiące chłopów z pobliskich
wsi. Ogromny pochód, z delegacjami władz regionalnych KPP, PPS, delegatami
związków, krakowskimi artystami i dziesiątkami tysięcy robotników przeszedł całe
miasto od Domu Górnika po cmentarz Rakowicki.
Uchwałami Komitetu Centralnego KPP i Centralnego Komitetu Wykonawczego PPS, by
uczcić śmierć poległych, na 2 kwietnia ogłoszono 1-godzinny strajk w całym
kraju. Pracę wstrzymało w zależności od regionu od 50 do 90% robotników.
Wydarzenia w marcu 1936 roku były jednym z wydarzeń ukazującym zaostrzanie się
walk klasowych w II Rzeczypospolitej rządzonej przez obóz sanacji czy wcześniej
przez obóz "sejmokratów". W 1937 roku zastrajkowali chłopi i padły kolejne
ofiary. Strzały w 1936 roku w Krakowie, nie były też jedynymi po zakończeniu I
wojny światowej. W 1923 roku na ulicach tego miasta doszło do wydarzeń które
później miały zostać nazwane powstaniem krakowskim 1923 roku.Obecnie nie mówi
się o tych wydarzeniach, dzieci w szkole nie dowiedzą się o tym na lekcjach
historii. Może dlatego że zburzyło by to prowadzony od 17 lat program ciągłego
postponowania tylko i wyłącznie PRL. Mówienie o tych wydarzeniach, mogło by też
pomieszać szyki partii nazywającej się "partią sanacji moralnej".