Tekst pochodzi ze strony PPP Polska Partia Pracy - http://www.partiapracy.pl
Bogusław Ziętek
Inna Polska - to możliwe
Zwyciężając w wyborach Kaczyńscy odtrąbili koniec III RP i
rozpoczęcie budowy IV Rzeczpospolitej.
Wielu ludzi już dziś zastanawia się w jaki sposób można najszybciej przejść do V
RP, bo ta "czwarta" w wydaniu Kaczyńskich, w ogóle im nie odpowiada.
Warto jednak zastanowić się nad bilansem III RP. Tym bardziej, że są tacy,
którzy głoszą, że Polska zaczęła się 16 lat temu. Co według nich było wcześniej
- nie wiadomo. Bilans tych 16 lat przemian jest zły. Większość społeczeństwa
została przez ten czas poszkodowana. Mamy blisko 3 miliony bezrobotnych, spośród
których aż 90 procent nie posiada prawa do zasiłku, czyli praktycznie nie ma
żadnych środków utrzymania. 12 procent polskiego społeczeństwa żyje poniżej
minimum biologicznego, posiadając na przeżycie całego miesiąca mniej niż 371
złotych. Około 60 procent żyje poniżej minimum socjalnego, ledwie wiążąc koniec
z końcem. 40 procent spośród bezrobotnych to ludzie młodzi, poniżej 28 roku
życia, którzy zwykle nie mieli żadnej szansy na podjęcie zatrudnienia.
Tylko w ubiegłym roku z Polski wyjechało "za chlebem" do innych państw UE ponad
300 tysięcy młodych ludzi, którzy nie widzieli dla siebie żadnych perspektyw na
życie w kraju. Kształcimy młodzież, ponosząc jako społeczeństwo tego koszty, a
potem oddajemy tych młodych, dobrze wykształconych ludzi, do prostych prac w
bogatszych krajach UE. Ogromna rzesza społeczeństwa jest zawiedziona i
rozgoryczona niesprawiedliwą polityką ostatnich lat. Realizowały ją uparcie
wszystkie kolejne rządy. I w zasadzie nie ma tu znaczenia, czy były to rządy
prawicy spod znaku AWS i PiS, czy lewicy spod znaku SLD i SDPL. Wszystkie one
bowiem, w mniejszym lub większym stopniu, realizowały liberalną politykę reform,
przynoszącą korzyści nielicznym, kosztem coraz większego ubożenia większości
społeczeństwa.
Polska należy do państw o największym i stale rosnącym rozwarstwieniu
społecznym. 16 lat reform spowodowało, że bogaci stawali sie jeszcze bogatsi, a
biedni coraz biedniejsi. Mamy bezrobocie najwyższe wśród państw Unii
Europejskiej i jedną z najniższych - wśród krajów Unii - płacę minimalną. Wciąż
jednak powszechne są nawoływania do jej obniżenia, bo ponoć hamuje ona wzrost
gospodarczy i powoduje zwiększanie bezrobocia. Za nic ma się głosy specjalistów,
którzy kategorycznie twierdzą, że jest to nieprawda. Jeden z najwybitniejszych
specjalistów od rynku pracy, profesor Mieczysław Kabaj w maju 2005 roku wołał
"Jeżeli podnosi sie płace minimalne, to rośnie popyt, w szczególności na towary
krajowej produkcji". Powoływał się na przykład kraju będącego w podobnej do
Polski sytuacji: "W ciągu dwóch lat 2001 i 2002 Węgrzy zwiększyli płacę
minimalną o 100 procent. Wielokrotnie sprawdzałem to w dokumentach węgierskich,
ponieważ nie mogłem uwierzyć w wynik, jaki przyniósł ten eksperyment. Po
podniesieniu minimalnego wynagrodzenia znacznie wzrósł popyt na produkty
wytwarzane na Węgrzech, co spowodowało, że przedsiębiorcy zwiększając produkcję
zaczęli zatrudniać nowych pracowników. Przy podwojeniu płacy minimalnej
zatrudnienie nie tylko nie spadło, a wręcz przeciwnie wzrosło. Warto się temu
przyjrzeć i wyciągnąć z tego wnioski". Podobną drogę wybrali Czesi. Dziś szczycą
się jednym z najmniej zróżnicowanych dochodów społeczeństwa. Głos profesora
Kabaja pozostał niesłyszany. Nadal obowiązuje u nas liberalne myślenie, które
każe blokować wzrost płacy, strasząc społeczeństwo większym bezrobociem. Nic
dziwnego, że głosów takich jak ten profesora Mieczysława Kabaja nie chcieli
słuchać liberalni ekonomiści i politycy. Nie chcieli go bowiem słyszeć nawet
politycy lewicowego SLD, choć cytowany wyżej fragment pochodzi z gazety,
uznawanej w owym czasie za organ SLD - Trybuny. Warto przypomnieć, że było to
krótko po tym, jak przez SLD przetoczyła się poważna dyskusja na temat
wprowadzenia podatku liniowego i konieczności bezwarunkowego poparcia dla planu
Hausnera. Dokąd zaprowadziło to SLD, pokazały wybory parlamentarne. Niestety w
myśleniu kierowniczych gremiów SLD niewiele się zmieniło. Z nadzieją spoglądają
oni na środowiska, reprezentujące ten sposób myślenia. Środowiska byłej Unii
Wolności, obecnie Partii Demokratycznej, z tym właśnie Hausnerem w swoich
szeregach. Poważnie rozważana jest tam nadal koncepcja przesunięcia się SLD w
kierunku centrum i budowania bloku politycznego z SDPL-em i PD, jeśli nawet nie
jako całą partią polityczną, to z udziałem jej liderów. W rozmowie z Trybuną
sekretarz generalny Sojuszu Grzegorz Napieralski stwierdza "Być może w tych
komitetach (wyborczych) pojawią się postaci, które funkcjonowały poza Sojuszem
czy Socjaldemokracją Polską, na przykład w Partii Demokratycznej". W Kaliszu już
powstał egzotyczny sojusz wyborczy w skład którego weszły SLD i SDPL ale również
OPZZ i antypracownicza, zwalczająca ruch związkowy, Partia Demokratyczna. Jak
związkowcy z OPZZ mają zamiar wytłumaczyć swoje przymierze z liberałami z PD
pozostaje pytaniem bez odpowiedzi. Lokalnie takie porozumienia z PD są
podpisywane także w innych miejscach. Niczego złego we współpracy z neoliberalną
Partią Demokratyczną nie dostrzegają nie tylko liderzy SLD, ale nawet OPZZ. Nie
przeszkadza im, że kandydatką na urząd prezydenta popieraną przez PD była
Henryka Bochniarz " szefowa Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych
"Lewiatan". Nie przeszkadza im, że Partia Demokratyczna opowiada się za
antypracowniczymi zmianami w kodeksie pracy i walczyła przeciwko ustawie
gwarantującej górnikom wcześniejsze emerytury. SLD nawiązuje lokalne
porozumienia z PD, partią reprezentującą interesy najbogatszych, a oficjalnie
mówi o "koalicji programowej" wszystkich ugrupowań lewicy. W polityce liczą się
czyny, a nie deklaracje.
Specjalnie zamówione badania opinii publicznej mają dowodzić, jaki zbawienny
wpływ na notowania SLD będzie miało budowanie szerokiego bloku z udziałem
liderów PD, takich jak Frasyniuk i Hausner. W rozmowie z Pulsem Biznesu, ten sam
sekretarz generalny SLD oświadcza wprost "Jeśli miałoby dojść do wcześniejszych
wyborów i pojawiłaby się szansa na stabilną większość złożoną z lewicy i PO,
która powstrzymałaby PiS " byłby to ciężki sojusz, ale " dla dobra Polski "
realny". Równocześnie z ust tych samych liderów SLD płyną gorące nawoływania do
partii, organizacji społecznych i związków zawodowych, będących na lewo od SLD,
o jednoczenie się lewicy. Po co? Po to by współrządzić z PO i kontynuować
realizację liberalnych reform ostatnich 16 lat? Chętnym do takiej współpracy SLD
serwuje deklarację współpracy, w której istotnym elementem jest sformułowanie
"Przeciwstawiamy się niweczeniu dorobku 15 lat naszej młodej demokracji". Czyżby
dla obecnych liderów SLD Polska zaczęła się 15 lat temu, wraz z realizacją planu
Balcerowicza? A co z Polską przed 89 rokiem? Z dorobkiem poprzednich pokoleń,
który jest wstydliwie przemilczany? I jaki to "dorobek" tych ostatnich lat
należy bronić? "Dorobek" w postaci 3 milionów bezrobotnych? "Dorobek"
sprzedanych i zniszczonych zakładów pracy? "Dorobek" łamanych praw
pracowniczych, niskich wynagrodzeń, utraconych świadczeń i zabezpieczeń
społecznych? "Dorobek" lewicy, w postaci konkordatu i brudnej wojny w Iraku?
Milionów ludzi skrzywdzonych niesprawiedliwą polityka kolejnych rządów,
ogromnych rzesz wykluczonych i żyjących w ubóstwie grup społecznych? Czy obronie
tego "dorobku" ma służyć przyszły sojusz z PO? Czy takich deklaracji oczekuje od
lewicy ogromna część społeczeństwa, która ostatnich lat nie może zaliczyć do
udanych i nie ma powodu, aby z tym "dorobkiem" się utożsamiać? Broniąc
demokracji i jej zdobyczy, nie możemy kolejny raz zapomnieć, że również w
demokracji ludzie muszą jeść i mieć pracę. Przez poprzednie 16 lat
systematycznie o tym zapominano.
Aby wyjść z tych kolein już dzisiaj trzeba przystąpić do budowania autentycznie
lewicowej formacji, która przedstawi jasny prospołeczny program i będzie zdolna
go realizować, uzyskując poparcie tradycyjnie lewicowych środowisk. Trzeba
skończyć z mitem "nie marnowania głosu" poprzez głosowanie i popieranie partii
politycznych, których lewicowość jest jedynie deklaratywna i kończy się w dniu
wyborów. Marnowaniem głosu jest właśnie namawianie ludzi, aby kolejny raz
zagłosowali na tych, którzy lewicowi są jedynie z nazwy, a w swoim działaniu
niejednokrotnie udowodnili, że bezkrytycznie realizują liberalną i społecznie
niesprawiedliwą politykę, z jaką mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich 16 lat.
Lewicowy głos oddany na tych, którzy będą kontynuować liberalną politykę, jest
właśnie takim straconym głosem. Zmarnowanym w najgorszy możliwy sposób. Związki
zawodowe, lewicowe organizacje społeczne i partie polityczne, środowiska
emeryckie, kombatanckie, bezrobotnych, krzywdzonych i wykluczonych, jeśli nie
chcą kolejny raz przegrać, muszą zacząć mówić własnym głosem. Nie zdawać się na
łaskę tych, którzy już wielokrotnie obiecali ich reprezentować w zamian za
poparcie. Z jakim skutkiem wiadomo. Dotychczas SLD udawało się wmawiać
społeczeństwu, że jest jedyną lewicową reprezentacją środowisk krzywdzonych
polityką ostatnich lat. Paradoksem jest to, że właśnie SLD rządziło przez 8 z
tych ostatnich 16 lat. Najwyższy czas dobitnie powiedzieć - ci, których interesy
powinna reprezentować i bronić lewica nie są skazani jedynie na SLD.
Polska Partia Pracy ma spójny program społeczny, którego realizacja ma służyć
środowiskom pokrzywdzonym liberalną polityką ostatnich lat. Dzięki niemu możliwe
będzie rozwiązanie najważniejszych problemów społecznych. Domagamy się skrócenia
czasu pracy do 35 godzin tygodniowo. Radykalnego podniesienia poziomu
wynagrodzeń. Przyjecie takiego rozwiązania pozwoli na zmniejszenie bezrobocia i
spowoduje powstawanie nowych miejsc pracy, co powstrzyma masowy eksodus za pracą
do krajów UE. Konieczne jest natychmiastowe podniesienie płacy minimalnej, do
poziomu 68 procent średniej krajowej. Obecnie płaca minimalna w Polsce to
zaledwie około 35 procent średniej krajowej. Podniesienie płacy minimalnej -
skokowo o blisko 100 procent - pozwoli na uruchomienie wewnętrznego popytu, da
impuls do tworzenia nowych miejsc pracy i rozwoju firm, szczególnie w sektorze
usług, który przeżywa zapaść, bo brak popytu hamuje jego rozwój. Podniesienie
płacy minimalnej wymusi ogólny wzrost płac, pozwalając na zmniejszenie ogromnych
dysproporcji materialnych polskiego społeczeństwa.
Konieczne jest natychmiastowe uchwalenie ustawy o statusie bezrobotnego,
wprowadzającej gwarancje, zapewniające każdemu bezrobotnemu, pozostającemu nie z
własnej winy bez pracy, zasiłek dla bezrobotnych, przez cały okres pozostawania
bez pracy. Z ogromnej rzeszy blisko 3 milionów bezrobotnych, 90 procent
pozostaje niemal bez żadnych środków do życia. Tym ludziom trzeba zapewnić
natychmiastową pomoc państwa i środki utrzymania. Oni nie mogą czekać kolejne 20
lat na to, aż powstaną dla nich miejsca pracy. Powstania tych miejsc pracy nie
gwarantuje bezzatrudnieniowy wzrost gospodarczy, z którym mamy do czynienia w
ciągu ostatnich lat. Wzrost gospodarczy w Polsce, w ciągu ostatnich lat
utrzymuje sie na poziomie 3 - 5 procent, ale w żaden sposób nie przekłada się to
na likwidację bezrobocia i powstawanie nowych miejsc pracy. Drogą do likwidacji
bezrobocia nie jest też tworzenie kolejnych ulg i powiększanie swobód dla
kapitału i jego właścicieli. Wystarczy wspomnieć, że ponad dwa lata temu w
Polsce obniżono podatek CIT z 29 do 19 procent i z tego tytułu nie powstały
żadne miejsca pracy. Beneficjentem tego działania były przede wszystkim banki,
które dzięki temu - tylko w ciągu jednego roku - bez żadnego wysiłku, uzyskały
dodatkowe zyski w wysokości kilku miliardów złotych. Ile miejsc pracy powstało z
tych miliardów złotych dodatkowych zysków banków? W dużej mierze pieniądze te
zostały wytransferowane z naszego kraju, w postaci dywidendy dla zagranicznych
właścicieli banków.
Należy zmienić system edukacji młodych pokoleń, aby młodzi ludzie po skończeniu
szkół nie byli na starcie pozbawieni jakichkolwiek szans na znalezienie pracy.
Wiąże się to w dużej części z odbudowaniem systemu szkolnictwa zawodowego.
Potrzebna jest aktywna polityka państwa w dziedzinie badań naukowych. Nakłady na
naukę muszą zostać zwiększone, a prace naukowe powinny zostać powiązane z
przemysłem.
Ważnym jest przywrócenie normalnych zasad prawnych, regulujących stosunek pracy.
Lansowane przez rządy nowe modele umów o pracę, obejmujące tzw. samozatrudnienie,
czy wciąż przedłużane umowy czasowe lub o dzieło, doprowadzają do
upowszechniania się nowego modelu niewolnictwa w stosunkach między pracownikiem
a pracodawcą. Pracownicy na takich umowach nie tylko tracą prawo do zrzeszania
się w związki zawodowe i możliwość skutecznej walki o swoje interesy, ale przede
wszystkim pozbawiani są elementarnych praw pracowniczych, jak np. prawa do
płatnego urlopu. Należy skończyć z bezkarnością pracodawców, powszechnie
łamiących kodeks pracy. Nie wypłacanie wynagrodzeń, oszustwa na niekorzyść
pracowników przy odprowadzaniu składek emerytalnych, zmuszanie do pracy w
nadgodzinach, fałszowanie rejestrów czasu pracy lub nie prowadzenie ich wcale,
to tylko niektóre z powszechnych zjawisk w naszym kraju. Nieskuteczność lub
zupełna obojętność organów państwa wobec tych zjawisk powoduje, iż duża część
prawa pracy pozostaje praktycznie martwa. Szczególnie w firmach, gdzie nie
działają związki zawodowe. Prawo do zrzeszania się w związki, w przypadku
większości niewielkich, prywatnych firm, również jest jednak fikcją. Wyrzucanie
z pracy działaczy związkowych jest coraz częstsze, a sprawcy takich przestępstw
- bezkarni. Konieczne jest zdecydowane przeciwstawienie się tym patologiom przez
cały ruch związkowy, który albo zjednoczy się w walce o podstawowe prawa
pracownicze, albo zginie. Pozytywnym przykładem takiego działania jest powstały
niedawno Komitet Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników, który skupia
działaczy różnych związków zawodowych, lewicowych organizacji społecznych i
politycznych we wspólnej walce o prawa pracownicze i swobody związkowe. Okazało
się, że jest to możliwe, a wcześniejsze podziały nie mają tu żadnego znaczenia.
Polska Partia Pracy, która powstała w oparciu o konsekwentny i radykalny związek
zawodowy, będzie przeciwstawiać się wszelkim atakom na prawa pracownicze i
kolejnym próbom ich ograniczania w interesie pracodawców.
W polityce podatkowej konieczne jest zwiększenie progresji podatku dochodowego
od osób fizycznych, poprzez wprowadzenie dodatkowego 50 procentowego progu
podatkowego dla najbogatszych i niższej 10 procentowej stawki podatkowej dla
najmniej zamożnych. Z podatku PIT zwolnieni powinni być wszyscy, którzy uzyskują
dochód poniżej minimum socjalnego. Zwolnienie z podatku dochodowego powinno
obejmować emerytów i rencistów. Należy utrzymać bezpłatną edukację, zapewniając
pomoc materialną państwa dla dzieci i młodzieży, w celu wyrównania szans
edukacyjnych.
Polska Partia Pracy stanowczo stwierdza, że państwo musi zapewnić bezpłatną i
powszechnie dostępną służbę zdrowia. Zagwarantowana musi być świeckość i
neutralność światopoglądowa państwa. Oczywistym dążeniem lewicy musi być też
doprowadzenie do rozdziału państwa od kościołów oraz zniesienie ekonomicznego
uprzywilejowania instytucji religijnych. Polska musi też natychmiast wycofać
wojska z Iraku. Ta brudna wojna, której ogromne koszty polityczne i finansowe
ponosimy od dawna, przynosi nam tylko wstyd i hańbę. Elity polityczne wciągnęły
nas w tę wojnę, wbrew woli większości społeczeństwa. Dlatego społeczeństwo,
którego głosu nie słuchano, musi tych polityków rozliczyć. Niech kolejne wybory
będą okazją, aby odebrać im prawo do decydowania za nas.
Przedstawione tutaj założenia budowy prospołecznego programu politycznego i
gospodarczego, Polska Partia Pracy uznaje za podstawę porozumienia, które może
być początkiem efektywnej współpracy na lewicy. Realizacja tych i innych
prospołecznych celów stanie się fundamentem, wokół którego jednoczyć się będą
lewicowe środowiska, partie polityczne i związki zawodowe. Polska Partia Pracy
dla realizacji tych celów dążyć będzie do zbudowania koalicji z podobnie
myślącymi organizacjami lewicowymi.
Bogusław Ziętek
Przewodniczący Polskiej Partii Pracy