Tekst pochodzi ze strony internetowej Komitetu Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników - www.pracownicy.org
Rozmowa z Jackiem Rosołowskim
Strefa specjalnego wyzysku
8 marca 2006 r. został bezprawnie zwolniony z firmy
Impel-Tom Jacek Rosołowski, członek Ogólnopolskiego Związku Zawodowego
Inicjatywa Pracownicza. Przyczyną zwolnienia Rosołowskiego były jego działania
na rzecz utworzenia w firmie Impel-Tom związku zawodowego. Z Jackiem Rosołowskim
rozmawia Jarosław Urbański.
Jarosław Urbański: Od kiedy pracujesz w Impel-Tomie? Gdzie wcześniej
pracowałeś?
Jacek Rosołowski: Zatrudniłem się we wrześniu 2005 r. Wcześniej miałem problemy
ze znalezieniem pracy - pracowałem na budowie, przy zajęciach sezonowych, przy
pracach dorywczych. Miałem bardzo duże problemy ze znalezieniem pracy w
Kostrzynie nad Odrą, gdzie mieszkam od 7 lat. Przeprowadziłem się tu po ślubie.
Jaka jest sytuacja na rynku pracy w województwie lubuskim?
Sytuacja jest tragiczna. Mamy tu w zasadzie "kosmiczne" bezrobocie, nie ma tu
większych fabryk. W Kostrzynie nie jest jeszcze tak źle, najgorzej jest w
południowej części województwa lubuskiego. Tam miejscami bezrobocie sięga 30
proc. i jest to czołówka Unii Europejskiej jeżeli o to chodzi.
Czy Kostrzyńsko-Słubicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, działająca w zasadzie
na terenie całego województwa, nie zmniejszyła bezrobocia?
Dzięki Strefie w Kostrzynie bezrobocie minimalnie spadło, ale wielki szum wokół
niej okazał się przesadzony. Tych miejsc pracy powstało niewiele [według danych
za 2004 r. - 1750 - przyp. JU]. ICT (koncern włoski) zatrudnia blisko 200 osób,
Podravka Polska 100 osób, a są zakłady, które zatrudniają po 20 osób. Firmom
udzielono bardzo dużych ulg podatkowych, ale efekt dla rynku pracy jest
niewielki i bezrobocie w województwie lubuskim jest nadal bardzo wysokie.
Jak wygląda problem praw pracowniczych w Strefie i wokół niej, w całym
województwie?
Pisałem w lokalnej prasie o braku związków zawodowych w tutejszej Specjalnej
Strefie Ekonomicznej. Przez ostatnie 3-4 lata w Kostrzynie powstał jedynie
związek zawodowy w ICT, ale działa słabo, a w pozostałych zakładach związków w
ogóle nie ma i nie zanosi się, żeby powstały jakieś organizacje związkowe.
Wynika to z tego, że ludzie pracują tu przede wszystkim na czas określony, bez
stałych umów o pracę. W celu poprawy sytuacji na rynku pracy, w którymś momencie
łatwiej było zorganizować bezrobotnych i tym właśnie się zająłem. W kilku
miastach (Szprotawa, Gubin, Krosno, Kostrzyn, Gorzów, itd.) udało nam się
zawiązać komitety obrony bezrobotnych i organizowaliśmy dość spore protesty. Był
to taki mały ruch społeczny, który liczył już 2000 osób. Ale to jakoś zamarło.
Organizowanie bezrobotnych w odrębne struktury, nie ma, moim zdaniem, większego
sensu. Nie miałem natomiast okazji działać w związkach zawodowych, bo po prostu
rzadko byłem zatrudniony na umowę o pracę. Impel-Tom, w którym wreszcie
znalazłem zatrudnienie, pracował przede wszystkim na zlecenie ICT, świadcząc na
rzecz tego włoskiego koncernu papierniczego usługi outsourcingowe.
Czym zajmuje się firma Impel-Tom, w której udało Ci się znaleźć pracę?
Impel-Tom zajmował się z jednej strony ochroną, a z drugiej - specjalistycznym
sprzątaniem na terenie ICT (czyszczenie maszyn, sprzątanie na wysokości,
sprzątanie fabryki). Pracowałem właśnie w 20-osobowej grupie sprzątającej. To
była prosta praca. Jeździłem specjalnym pojazdem i czyściłem trasy przejazdów
wózków akumulatorowych. Na terenie tego zakładu papierniczego jest duże
zapylenie i ciągle jest biało od pyłu. Trzeba było to na okrągło sprzątać. W
Impel-Tomie pracuje 40-45 osób, ale do ich dyspozycji pozostaje jeszcze ok. 50
osób, które pracują "na telefon", są zatrudnieni na umowę zlecenie czy o dzieło.
Jakie są wasze zarobki i jak wyglądają warunki pracy w tej firmie?
Zarobki są głodowe, niewiele przekraczające płace minimalne, około 650 zł "na
rękę". Jeżeli chodzi o warunki pracy, to firma przestrzegała podstawowych
wymogów, czyli np. 8-godzinnego dnia pracy. Nie było nadgodzin, czyli nie było i
tutaj jakichś nadużyć. Wypłata była na czas, bez opóźnień. Były ubrania robocze,
itd. Najgorszym problemem były te bardzo niskie wynagrodzenia. Z tego też powodu
przez firmę przewinęło się wiele osób. Każdy, kto znalazł coś lepszego, uciekał
z Impel-Tomu. Dwie osoby, które były zatrudnione przede mną, na moim stanowisku
pracy, wyjechały sprzątać do Londynu na tamtejszych lotniskach. Od stycznia tego
roku obiecano nam podwyżki. Lecz kiedy w dniu wypłaty za styczeń (10 lutego)
okazało się, że nie ma tych podwyżek, zaczął się ferment wśród tej niedużej
grupy pracowników. Ludzie chcieli się spotkać z kimś z dyrekcji, ale oni nie
mieli ochoty z nami rozmawiać. W końcu zadecydowaliśmy się zadzwonić do nich.
Czy wtedy zaczęły się Twoje problemy z pracodawcą?
Załoga wybrała mnie, żebym dowiedział się o obiecanej podwyżce, bo pozostałym
zabrakło odwagi. Zadzwoniłem więc i powiedziałem, że brygadzista obiecywał
podwyżkę od stycznia, a tej podwyżki nie ma. Odpowiedź była taka, że "decyzja o
podwyżkach leży na biurku", ale Impel-Tom musi najpierw podpisać umowę z ICT i
dopiero potem mogą tę podwyżkę dać. Brygadzista też wcześniej nam powiedział, że
podwyżka jest przyznana i podpisana. Już na drugi dzień kierownik naszej grupy
szukał osoby, która odważyła się zadzwonić do centrali. W tym momencie ludzie
doszli do wniosku, że trzeba założyć związek zawodowy. No i 12 osób zdecydowało
się podpisać deklarację Inicjatywy Pracowniczej. Nie mogliśmy jednak odbyć
spotkania, były trudności w zebraniu ich wszystkich w jednym miejscu i o jednaj
godzinie, bo pracujemy na zmiany i jesteśmy rozproszeni.
Jak doszło to zwolnienia Cię z pracy?
Zaczęło się odczuwać zamieszanie wokół mojej osoby, ale nikt mnie oczywiście nie
ostrzegał, że mogę zostać zwolniony. Chciano mnie zaskoczyć. Kiedy przyszedłem
do pracy 7 marca (w dniu tym była wreszcie szansa na odbycie zebrania całego
związku), to przy wejściu do zakładu kierownik wręczył mi wypowiedzenie.
Zapytałem o powód, ale on odpowiedział, że nic nie wie. Poszedłem do szatni i
pokazałem papier ludziom. Widać było duże zdenerwowanie, niektórzy się
przestraszyli; jeden z nich zaczął mówić, że nas wszystkich pozwalniają. Było mi
ciężko z ludźmi rozmawiać, bo w pomieszczeniu był brygadzista, który trzymał
stronę dyrekcji. Powiedział mi wprost: "Trzeba się było najpierw zapytać
kierownika, czy można założyć związek zawodowy w tym zakładzie pracy". Tego dnia
kierownik zabronił wstępu na teren zakładu pozostałym pracownikom, którzy
chcieli przystąpić do związku. Nie wpuszczał na teren zakładu tych, którzy
akurat w tym momencie nie pracowali. Wysłali mnie też, w czasie trwania
wypowiedzenia, na przymusowy urlop, abym się nie pojawiał na terenie firmy. Od
razu też przyjęli innego człowieka na moje miejsce. 8 marca już zatem nie mogłem
wejść na teren zakładu i telefonicznie nawiązałem kontakt z kolegami. Z kilkoma
z nich spotkałem się po ich zmianie na zewnątrz. Powiedzieli mi, że kierownik
straszy ludzi, mówi im, że ma dla wszystkich przygotowane zwolnienia.
Jak oceniasz teraz tę sytuację?
Sądzę, że część ludzi chciałby, żeby ten związek istniał, ale inni są bardzo
wystraszeni. Obawiają się zwolnienia. Mają żony, dzieci, zobowiązania finansowe,
boja się bezrobocia. A w naszym województwie - jak już mówiłem - trudno o każdą,
nawet najgorzej płatną pracę.
***
Jacek Rosołowski wystąpił do Sądu Pracy w Zielonej Górze o uznanie wypowiedzenia
za bezskuteczne z uwagi na fakt, iż nastąpiło ono w warunkach rażącego
naruszenia prawa. W pozwie stwierdził, że choć był zatrudniony na czas określony
i pracodawca nie musi podawać przyczyn zwolnienia, to Kodeks Pracy zabrania
dyskryminacji z powodu przynależności i działalności związkowej i w art. 18 3a.
§ 1 stanowi, że pracownicy powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i
rozwiązania stosunku pracy, bez względu na przynależność związkową, a także bez
względu na zatrudnienie na czas określony lub nieokreślony. Prawo do zrzeszania
się w samorządne i niezależne od pracodawców struktury związkowe daje
Konstytucja RP (art. 57 i art. 59 ust. 1). Ustawa o związkach zawodowych w art.
35, mówi, że kto przeszkadza w tworzeniu związku zawodowego, może zostać
pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
Jarosław Urbański