Tekst pochodzi z kwietniowej Pracowniczej Demokracji http://www.republika.pl/pracdem0/strony/gazeta042006/pytaniaruchu_pracownicy0406.html
Joanna Puszwacka
Czy klasa pracownicza straciła na znaczeniu?
Pracownicy są siłą, która może obalić system i zmienić świat.
Od początku istnienia systemu kapitalistycznego wraz z jego wzrostem rosła też
wyzyskiwana przez posiadaczy klasa robotnicza, i to ona według Marksa miała być
zarzewiem zmian, to wśród pracowników najemnych miał narodzić się bunt przeciwko
systemowi.
Od połowy lat 70 zaczęły pojawiać się opinie, że kapitalizm wszedł w nową fazę
rozwoju, że powoli następuje spadek znaczenia produkcji wielkoprzemysłowej na
rzecz innych bardziej różnorodnych form działalności: szeroko rozumianych usług,
Określano to mianem „ekonomii niematerialnej” gdzie źródłem wartości jest praca
intelektualna, twórcza, naukowa. W 2000 r. autorzy tacy jak Hardt i Negri
(„Imperium”) stwierdzili, że żyjemy w epoce ekonomii postindustrialnej, ekonomii
informatycznej.
Argumentowano, że następuje nowy światowy podział pracy, że produkcja
wielkoprzemysłowa przenosi się do Chin i innych krajów wschodnio-południowej
Azji, a w Europie dominować będzie produkcja towarów wysokoprzetworzonych,
produktów niszowych, konsumenckich, usługi finansowe, obrót kapitałowy.
Nawet wśród działaczy ruchu antykapitalistycznego, zaczęto mówić, że klasa
robotnicza czy inaczej klasa pracownicza zanika, że jej znaczenie w dzisiejszym
świecie jest coraz mniejsze, że w dobie globalizacji traci na znaczeniu
klasycznie rozumiany proletariat.
Klasa pracownicza istnieje
Jednak liczby mówią coś innego. Ocenia się, że do klasy
pracującej zalicza się obecnie około 700 mln ludzi na świecie (dane z połowy lat
90), z tego jedna trzecia zatrudniona jest w przemyśle a dwie trzecie w szeroko
rozumianych usługach. Liczba ta odnosi się do ludzi pracujących za wynagrodzenie
(pensję), ale oczywiście z wykluczeniem kadry kierowniczej, prezesów i członków
rad nadzorczych, których trudno byłoby zaliczyć do klasy pracowniczej.
Do klasy pracowniczej należy zaliczyć także tych, których egzystencja zależy od
dochodów osób sprzedających swoja pracę (chodzi tu o rodziny pracowników, np.
dzieci) oraz byłych pracowników - emerytów i rencistów. Gdy weźmie się to pod
uwagę to całkowita liczba światowej klasy pracującej wzrośnie do 1,5-2 mld.
Innym czynnikiem powodującym wzrost liczebności pracowników jest proces migracji
do miast nasilony zwłaszcza w ostatnim stuleciu. W 1995 roku w miastach żyło 45%
światowej populacji podczas gdy w 1970 - 37% .Szacuje się że w 2015 liczba ta
dojdzie do 55%.
Na skutek migracji egzystencja milionów ludzi staje się zależna od sprzedaży
swojej pracy bądź produktów przez siebie wytworzonych - oni też wchodzą na rynek
pracy. Nawet ludzie pozostający na wsi w coraz większym stopniu łączą pracę na
roli z pracą zarobkową – w Polsce mówiło się kiedyś o takich ludziach
chłoporobotnicy.
Oczywiście zachodzą zmiany w samej strukturze zatrudnienia i to może powodować
wrażenie, że liczebność i znaczenie klasy pracowniczej się zmienia. W ostatnich
latach widać przesunięcie mas pracujących z przemysłu do sektora usług, handlu,
służby zdrowia.
Zmienia się też charakter pracy, rośnie ilość osób zatrudnianych na umowy
czasowe, krótkoterminowe, pracujących w niepełnym wymiarze. Pojawiło się
samozatrudnienie - jest to jednak w dalszym ciągu ten sam wyzysk tylko w innym
ubraniu.
Produkcja a usługi
Obserwujemy zacieranie się granic miedzy produkcją ściśle
przemysłową a sferą usługową – tutaj można podać przykład dwóch osób: jedna
pracuje w fabryce produkującej dania gotowe i zaliczana jest do pracowników
przemysłowych. Druga zatrudniona jest w punkcie sprzedaży fast-foodów - robi to
samo, co poprzednia - dostarcza gotowe dania – a pracuje w usługach.
Innym zjawiskiem bardzo obecnie częstym jest przerzucanie części czynności
niezbędnych do prowadzenia produkcji i wykonywanych kiedyś w jednym zakładzie na
firmy serwisowe, może to być ochrona, sprzątanie, transport.
Obserwujemy powstawanie nowych wielkich pracodawców – korporacji. Tutaj
następuje ogromna koncentracja kapitału a także wielki wyzysk pracowników.
Przykładem mogą być wielkie sieci handlowe, np. w Wlk. Brytanii w 2004 roku
supermarkety zatrudniały ponad 1 mln. ludzi i były największym pracodawcą na
wyspach brytyjskich. W samym Tesco pracuje 236 tys. ludzi czyli dwa razy tyle,
ile liczy armia brytyjska. Mordercza konkurencja między sieciami, poszukiwanie
zysku powoduje konieczność obniżania kosztów, odbija się to na warunkach pracy
zatrudnionych, ich bezpieczeństwie, pensjach, zabezpieczeniach socjalnych. W
Polsce wszyscy znają przykład Biedronki i innych supermarketów, gdzie kobiety
tam zatrudnione pracowały (i na pewno jeszcze pracują!) po kilkanaście godzin na
dobę, ponad siły, ze szkodą dla zdrowia wykonując pracę z kilku etatów. Wszędzie
można zaobserwować wydłużanie czasu pracy, odchodzenie od stałych umów o pracę,
nieewidencjonowanie faktycznie przepracowanych godzin w celu uniknięcia płacenia
za nadgodziny.
Sektory takie jak służba zdrowia i szkolnictwo, choć są to dziedziny
nieprodukujące żadnych towarów, są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania
systemu, do zapewnienia w miarę niezakłóconej akumulacji kapitalistycznej.
Szkolnictwo - produkuje (w przenośni oczywiście) nowych pracowników -
współczesny pracodawca potrzebuje pracowników przygotowanych do wykonywania
swoich zadań.
Służba zdrowia ma za zadanie utrzymać rzesze pracowników w stanie przydatności
do podjęcia pracy i zapewnić, że nowe rzesze pracowników urosną, by zająć
miejsce rodziców.
W tych sektorach, choć teoretycznie nie podlegają one tym samym regułom, co
przedsiębiorstwo kapitalistyczne, obowiązują te same zasady - obniżać koszty za
wszelką cenę. Stąd pracownicy tych sektorów doświadczają tych samych ataków, co
pracownicy przemysłowi: pracują coraz więcej za te same lub mniejsze pieniądze,
tracą przywileje socjalne, nie mają stabilności zatrudnienia.
Walka o prawa pracownicze
Klasa pracownicza jest w dalszym ciągu liczna, choć zmienia się jej struktura w różnych państwach i są pewne przesunięcia globalne. Deindustrializacja mająca miejsce w wielu krajach Europy i w Polsce też nie spowodowała poprawy warunków pracy i życia. Wręcz przeciwnie, obserwujemy ich pogorszenie. Przykłady każdy zna - praca w supermarketach, zmuszanie do pracy w nadgodzinach, niewypłacalnie pensji na czas, brak stabilizacji zawodowej, wyzysk młodych ludzi w agencjach pracy tymczasowej, zmuszanie do pracy na czarno itd.
Tworzenie oporu
Wśród pracowników rośnie świadomość potrzeby organizowania
się we wspólnej walce z wyzyskiem. Nie można tego zostawić instytucjom
państwowym. Sądy rzadko dają rozwiązanie problemów w pracy na korzyść
pracowników. Wiadomo, że pracodawca, a szczególnie duże korporacje, mają ogromny
aparat prawniczy. Najważniejsze jest tworzenie oporu tam, gdzie panuje wyzysk, w
miejscu pracy, ponieważ tam pracownicy dysponują najlepszym argumentem,
największą siłą nacisku na pracodawców. To oni produkują zysk, a jeśli
solidarnie odmówią pracy ich szefowie będą musieli ustąpić. Niezwykle ważne jest
też by w dobie globalizacji, wzajemnych powiązań gospodarczych zrozumieć, że
walka pracowników jest wspólna, czy jest to pracownik fabryki Opla w Niemczech
czy robotnik z firmy produkującej części dla Opla w Polsce, łączy ich jeden cel.
Zachodzące obecnie zjawiska: restrukturyzacja zatrudnienia, przesuwanie części
produkcji do krajów rozwijających się, rozrost sektora usługowego, nie wpływają
na zmniejszenie światowej klasy pracującej. Wręcz przeciwnie. W poszczególnych
krajach mogą zachodzić roszady między sektorem ściśle przemysłowym i usługowym,
jest to często jednak tylko kwestia nazewnictwa.
Na miejsce XIX i XX-wiecznych wielkich kombinatów produkcyjnych pojawiają się
nowe miejsca koncentracji kapitału i co za tym idzie wyzysku pracowników -
wielkie korporacje - działające często międzynarodowo. Warunki pracy tam są
bardzo często straszne, zwłaszcza w krajach rozwijających się, gdzie nie ma
prawodawstwa socjalnego i nie działają lub są słabe związki zawodowe.
Do lamusa można odłożyć poglądy głoszone w latach 60 i 70 ubiegłego wieku o
stawaniu się części przemysłowej klasy robotniczej klasą średnią - tak mówiono
np. o wysoko wykwalifikowanych pracownikach przemysłu samochodowego. Raczej
dzieje się odwrotnie, średni personel techniczny jest teraz tak samo wyzyskiwany
przez pracodawców jak zwykły robotnik.
By ruch antykapitalistyczny, który powstał z wielką demonstracją w Seattle w
1999 roku, mógł osiągnąć cel – zmienić system - zorganizowani pracownicy muszą
być w jego centrum. Tam gdzie do protestów antykapitalistycznych dołączyli
związkowcy ich zasięg i znaczenie stawało się od razu większe. Tak było właśnie
w Seattle, w Genui i na demonstracjach antywojennych. Pracownicy mogą uderzyć w
samo serce systemu. Przejęcie kontroli nad środkami produkcji byłoby ciosem w
samo źródło władzy kapitalistów i związanych z nimi rządów.
Właśnie dlatego przed ludźmi działającymi w ruchu antykapitalistycznym i
antywojennym stoi zadanie włączania się do działań pracowniczych i związkowych.
To warunek niezbędny, by ruch ten się rozrastał. Trzeba popierać protesty
pracownicze, brać udział w demonstracjach i walce o godziwe wynagrodzenie, prawa
socjalne, miejsca pracy.