Tekst pochodzi ze strony http://www.socjalizm.org/


Bojan Stanisławski

Hegel i Marks - dwa oblicza historyzmu

    

Georg Hegel i Karol Marks stanowią – filozoficznie i politycznie – parę wyjątkową. Z jed-nej strony łączy ich bardzo wiele, z drugiej zaś tak samo dużo dzieli. Pracowali na tym samym polu, ale jakże inną, choć zarazem podobną metodologią się posługiwali. Hegel był dla Marksa inspiracją, lecz nie do tego, by jego koncepcje rozwijać w tym samym duchu, lecz by nadać im nowy sens i wpisać w zupełnie odmienny dyskurs filozoficzny, społeczny i polityczny. Pomimo to, wielu oczywistych zbieżności (podobnie jak różnic) między koncepcjami Hegla i Marksa nie można w żadnym wypadku uważać za pozorne czy też przypadkowe. Należy traktować je – jak chcieliby tego najpewniej obaj filozofowie – dialektycznie.

Owe dialektyczne różnice i podobieństwa najwyraźniej bodaj manifestują się właśnie w materii analizy historycznej.

 

Pojęcie historyzmu

 

Wokół pojęcia „historyzm” narosło w ostatnim czasie sporo kontrowersji. Filozofowie i politolodzy różnych opcji prowadzą cokolwiek jałowe debaty próbując dowieść istnienia różnic (lub ich braku) pomiędzy terminami „historyzm” i „historycyzm”; zaś wszelkie en-cyklopedie i słowniki definiują „historyzm” wyłącznie jako nurt architektoniczny.

W takiej sytuacji, za tożsamość znaczeniową tych terminów przyjąć należy pewne mini-mum, które żadną poważną polemiką nie jest objęte. Historyzm będzie zatem rodzajem doktryny analitycznej, która kładzie bardzo silny nacisk na szeroki kontekst historyczny danych zjawisk – zwłaszcza w materii politycznej i społecznej. Perspektywa historyczna odgrywa rolę zasadniczą, jako że umożliwia zrozumienie istoty danego fenomenu oraz jego obecnej kondycji, a także roli, jaką odgrywa w określonych okolicznościach. Myśl historycystyczna wskazuje na retrospektywną analizę (w oparciu o określoną metodolo-gię) jako naczelny instrument badawczy, bez którego właściwy dobór założeń jest prak-tycznie nie możliwy.

Choć przyznać trzeba, że i o tak sformułowaną definicję Hegel i Marks by się bez cienia wątpliwości posprzeczali.

Historyzm, podobnie jak wszystkie prądy filozoficzne i naukowe może oczywiście przybie-rać skrajne formy. Doskonałym przykładem doprowadzenia koncepcji historystycznych do absurdu, będą niektóre nurty postmodernizmu. Zamiast posługiwać się perspektywą hi-storyczną jako narzędziem pozwalającym odkryć nowe horyzonty i uczynić analizę bogat-szą, używają jej one jako przysłowiowych „klapek na oczy”, całkowicie wynaturzając jej ideę. Historyzm nie ma bowiem polegać na ograniczaniu się w swym oglądzie danego zjawiska do analizowania jego historii. Wręcz przeciwnie, chodzi o to, by owa wiedza hi-storyczna nie była goła, lecz by została umieszczona (zwłaszcza u Marksa) we właściwym kontekście. Ma ona odgrywać rolę zasadniczą, ale nie jedyną. Ma otwierać nowe obszary badawcze, a nie funkcjonować kosztem wszystkich innych.

Taką właśnie – naczelną, acz nie jedyną – rolę odgrywa historia w myśli filozoficzno-politycznej Hegla i Marks. Obaj filozofowie postrzegali jednak tę rolę zupełnie inaczej. Stoją – można by rzec – po dwóch stronach barykady. Hegel i jego koncepcje wpisują się w tradycję niemieckiego idealizmu, zaś Karol Marks reprezentuje myśl materialistyczną.

 

Heglowski „duch dziejów”

 

Historystyczny wątek w filozofii Hegla stanowił niejako o przełomowości jego idei. Trady-cja historycznej analizy jest w filozofii wprawdzie dość długa, a prąd historystyczny zapo-czątkowany został niejako już przez Fichtego. Niemniej dopiero u Hegla motyw ów przy-biera nową – racjonalistyczną – formę, co przesądza o wyjątkowości jego ogólnej kon-cepcji filozofii dziejów.

Historia nie jest dla Hegla zwyczajną sumą zdarzeń czy też ich przypadkowym zbiorem. Nie jest ona w ogóle jakimś samodzielnym tworem, lecz odzwierciedleniem rozumu, czyli „ducha dziejów”. Ów rozum jest dla heglowskiego historyzmu zasadniczy. Jest on abs-trakcyjnym bytem, determinującym zasadniczo całokształt historyczny w każdej dziedzi-nie.

Poprzez dzieje wyraża się właśnie zdaniem Hegla idea rozumu. Historia poświadcza we-dług niego to, że koncepcja ta realizuje się w dziejach jako naczelna. Mało tego - powie-dzieć można, że wszelka materia – tak historyczna, jak i współczesna – istnieją wyłącznie celem realizacji owej idei.

Świat materialny jako taki jest w pełni podporządkowany „duchowi dziejów”. Nie istnieje samodzielnie, a już na pewno nie rządzi się jakimikolwiek autonomicznymi prawami. Po-dobnie traktuje Hegel kwestie społeczne. Wszelkie zjawiska w tej materii, są praktycznie w pełni zdeterminowane przez rozum, są – w mniejszym lub większym stopniu – jego emanacją.

Historia społeczeństw i ludzkości jest a priori racjonalna, ponieważ rozum – jako idea – także jest racjonalny i inny nie może być. „Wszystko jest rozumne” mawiał Hegel. To że jest rozumnie nie oznaczało jednak, a w zasadzie wykluczało, bycie samodzielnym. Jego zdaniem ludziom często zdarzało się popełnić rzeczy niegodne, ewidentnie niekom-patybilne z racjonalną ideą rozumu, która się w historii realizuje. Nie można mimo to traktować tego jako zaprzeczenia tej koncepcji. Rozum jest bowiem z założenia nie tylko rozumny, lecz także chytry. Fakt, że momentami, na przestrzeni dziejów, jakieś zjawiska częściowo wymknęły się spod jego kontroli, niczego nie zmienia. Jego zdolność spekulacji sprawia bowiem, że nawet takie sytuacje historyczne, które pozornie mogą zagrozić jego dalszej realizacji, potrafi on wykorzystać w sposób dla siebie korzystny.

Heglowska koncepcja „ducha dziejów” – determinanta historycznego – zawiera w sobie również wątki quasi-mesjanistyczne. Społeczeństwa będąc instrumentami w rękach ro-zumu (i jego emanacją) spełniają bowiem swoją dziejową misję. Zwłaszcza widoczne jest to w jego analizie historiozoficznej. Słynny podział na cztery wielkie okresy: wschodni, grecki, rzymski i germański, powstał z przekonania o konieczności spełnienia przez każdy naród – jak określał to sam filozof – określonej misji celem dalszego rozwoju „ducha dziejów”.

 

Rozum i państwo

 

Istotną rolę w politycznym wymiarze filozofii Hegla odgrywa pojęcie państwa. „Państwo jest boską ideą istniejącą na Ziemi”, „jest rzeczywistością idei moralnej”, „jest ucieleśnie-niem racjonalnej wolności”. Państwo było dla niego czymś dalece bardziej istotnym i tym samym godnym uwagi, aniżeli społeczeństwo czy jednostka. Hegel zawsze przedkładał całość nad fragment i uważał, że człowiek jest jedynie częścią w stosunku do państwa. Jednocześnie, starając się dowieść jedności rozumu i realiów – pomimo, iż jego enuncja-cje o państwie miały charakter wyjątkowo aprioryczny – dotarł on do rzeczywistego wzo-ru. Było nim dziewiętnastowieczne państwo pruskie. Przypomnijmy, że to właśnie stam-tąd (dokładnie ze Szwabii) pochodził, zaś po 1818 roku stał się – jak pisze Tatarkiewicz w słynnej „Historii Filozofii” – „niejako urzędowym filozofem Prus”.

Porządki panujące w państwie pruskim przypadły Heglowi bardzo do gustu, toteż szybko znalazły się w jego filozoficznym elementarzu na piedestale. Uważał je za dokładne po-twierdzenie swoich filozoficznych tez, które także z perspektywy historycznej oceniał, oczywiście, bardzo wysoko. Oba zjawiska traktował jako odzwierciedlenie idei rozumu i „ducha dziejów”.

Taki właśnie stosunek do pruskiej monarchii Marks potraktowałby jako idealistyczną kapi-tulację. Jako swoisty dowód na to, że historyczna analiza, którą wprowadza Hegel, choć bardzo użyteczna ze względu na swą dialektykę, okazuje się poza tym bezużyteczna z uwagi na jej idealizm. Marks także zajmował się problematyką państwa i społeczeństwa, ale analizował te zjawiska z zupełnie innych pozycji. Przyjął bowiem perspektywę mate-rialistyczną, zastosował do niej – dopracowaną nieco przez Engelsa – metodę dialektycz-ną i stworzył zupełnie nowy dyskurs analityczno-naukowy.

Z punktu widzenia historyzmu marksistowskiego (czy też jak kto woli – marksowskiego) jakiekolwiek wyrazy uznania dla dziewiętnastowiecznych Prus są praktycznie wykluczone. Marks widział w nim represyjny, reakcyjny twór, który należało obalić, jeśli Niemcy jako społeczeństwo mieliby się dalej rozwijać. Państwo zaś nie było dla Marksa niczym wyjąt-kowowym, lecz naturalnym niejako wytworem historycznym. Określone formacje spo-łeczno-ekonomiczne nie mogły i nie mogą obyć się bez struktur administracyjnych i apa-ratu przymusu. Rozwój środków produkcji oraz postęp społeczny nie istnieją jako nieza-leżne zjawiska. W ramach struktur państwowych mogą one zostać podporządkowane dominującej klasie społecznej – w kapitalizmie klasą tą będzie burżuazja. Jednocześnie – oprócz wszelkiego kapitału, burżuazja podporządkuje sobie również społeczeństwo, któ-remu narzuca swój porządek prawny oraz ideologiczny.

 

Historyzm Marksa

 

Właśnie jako ścieranie się na przestrzeni historii klas społecznych o władzę nad środkami produkcji i kapitałem, ujmował Marks kontekst historyczny. Nie liczyły się dla niego żad-ne pierwotne założenia, które powstawały w umyśle tego czy innego filozofa. Marksizm stawia na analizę i koncypowanie w ramach tego co istnieje lub istniało. Marks odrzucił koncepcje wszelkiego abstraktu, tak w badaniu historycznym, jak i w ogóle.

Państwo i społeczeństwo jako takie podlegają bardzo silnym zmianom i historia pozwala dostrzec, że nie ma żadnego tworu „idealnego”. Ani państwo, ani żaden inny byt nie przyjmują dla Marksa postaci idealnej, bo funkcjonują jako jeden z fundamentów „klaso-wego barbarzyństwa”. Zresztą, jakiekolwiek twory czy byty nie istnieją po to, by się ko-muś podobały lub nie. Stanowią obiektywną rzeczywistość i chwalenie jej lub jej nienawi-dzenie niczego konstruktywnego nie wprowadza. Nie zmienia to w żaden sposób histo-ryczno-politycznego położenia społeczeństwa. Nie wpływa też w żaden sposób na stosun-ki społeczne, które wszak należy zmienić.

U Marksa nie ma także miejsca na heglowsko pojęta ideę rozumu. Owszem, socjalizm naukowy jest korpusem wyjątkowo racjonalistycznym, ale jest to racjonalizm materiali-styczny, nie zaś idealistyczny. To, co jednemu wydaje się rozumne, niekoniecznie musi być rozumne dla kogoś innego. Marks relatywizuje tego typu pojęcia klasowo. Coś może być rozumne/korzystne/wygodne z punktu widzenia jednej klasy, ale nie ogólnie czy obiektywnie. Podobnie ma się rzecz z historią. Nie jest ona rozumna bądź nie. Jest po prostu taka, jaka jest. Jednakże jej kształt nie jest oczywiście przypadkowy. Wszystko co się dzieje, ma swoja przyczynę – twierdził Marks – i to bynajmniej nie o charakterze me-tafizycznym.

Każdy państwowy, społeczny, polityczny, ekonomiczny byt historyczny ma swoje uzasad-nienie i szukać go należy poprzez racjonalistyczną, dialektyczną analizą, przyjąwszy kla-sowy punkt widzenia. W przeciwnym wypadku – popadając w idealistyczny dyskurs – operować będziemy wyłącznie abstraktami. Kształt i charakter państwa i stosunków spo-łecznych w nim panujących jest zależny od układu sił w społeczeństwie i od tzw. „równo-wagi klasowej”. Zresztą, żaden byt nie jest trwały i podlega ciągłym zmianom, nawet w ramach jednej formacji społeczno-ekonomicznej. Punkt ciężkości w trwającej walce klas przecież się przesuwa.

Marks kładzie nacisk na to, by odrzucić wszelkie abstrakcyjne wzorce, czy idealne deter-minanty tego, co dzieje się wokół nas. Jest zwolennikiem racjonalnej materialistycznej analizy i wyciągania wniosków z wiedzy historycznej nie po to by interpretować świat, lecz – jak napisał w słynnych „Tezach o Feuerbachu” – po to by go zrozumieć i zmieniać. Marksa interesuje realna wiedza historyczna, którą można wykorzystać w naukowym opracowaniu, nie zaś dopasowywanie sytuacji z teraźniejszości bądź przeszłości do z góry założonych idealistycznych tez o wpływie abstraktów na świat.

Odarłszy heglowski historyzm z wszelkiego idealizmu i zaadoptowawszy dialektyczną me-todologię prac i badań Marks stwierdził, że odwrócił koncepcje Hegla i w końcu postawił je „na nogach”.

 

Pojęcie ruchu w historii

 

Hegel wprowadza do filozofii „ruch” historyczny jako pierwszy. Uhistorycznia za jego po-mocą całą myśl filozoficzną, choć zauważyć trzeba od razu, że czyni to przede wszystkim na poziomie pojęć. Rzeczywistość – tak historyczna, jak i współczesna – jest u Hegla zawsze przekładana na pojęcia i abstrakty. Działanie takie jest instrumentem, za pomocą którego Hegel dokonuje – tak twierdzi również marksizm – próby podporządkowania rze-czywistości jakimś z góry założonym tezom, np. o wędrującym „duchu dziejów”. Tym sposobem – subordynując realia i naginając je dla nadrzędnych filozoficznych celów – zyskuje iluzoryczne przekonania o słuszności swoich koncepcji.

Tymczasem Marks dostrzega ruch w historii i bardzo skrupulatnie go analizuje tworząc znakomite zresztą do dziś cieszące się popularnością w Europie konstrukty, ale nie ideali-zuje go i nie otacza jakąś szczególną uwagą. Ruch jest dla niego czymś naturalnym na przestrzeni czasu i nie ma potrzeby nadawać mu żadnej wyższej rangi. Wystarczy zrozu-mieć jego kierunek. Ruch to w marksistowskim ujęciu przede wszystkim jakiś rozwój. Owszem, bywają w historii okresy (np. obecny), które, choć w ogólnej perspektywie będą rozwojem, dla wielu oznaczają totalne zacofanie i regres (np. społeczeństwa krajów afry-kańskich). Oznacza to jednak co innego niż w heglowskiej koncepcji „misji dziejowej na-rodu”. Gdy Marks dzielił historię na formacje społeczno-ekonomiczne, czynił to nie po to, by dowieść, że ta czy inna warstwa społeczna ma w tej chwili jakieś zadanie do spełnie-nia. Zależało mu przede wszystkim na tym, by pokazać w jaki sposób zachodzą wielkie historyczne transformacje oraz jak wygląda dekadencja danego ustroju i jakie są możli-wości jego przekształceń.