Przemówienia pochodzą ze zbioru: "Posłowie rewolucyjni w Sejmie 1920 -1935 wybór przemówień, interpelacji i wniosków" Książka i Wiedza 1961. Jerzy Czeszejko-Sochacki był członkiem Komunistycznej Frakcji Poselskiej w latach 1926-1928. Czytelnikom LBC jest znany ze względu na niesławnego wnuka Włodka Bratkowskiego i może tylko Warski z komunistycznych posłów przebija go sławą. Sochacki przemawiał w Sejmie i na wiecach (np. na wiecu w Żyrardowie słuchało go 6 tysięcy robotników), a jego przemówienia rozprowadzane oficjalnymi sejmowymi kanałami były znane w całej Polsce. Włodka słuchają niestety jedynie koty - a wypociny duetu BB funkcjonują w różnych internetowych śmietnikach. Nawet jeśli czasem napiszą coś mądrego (warto tu odnotować polemikę z "bękartami po nieudanej awanturze MLK" "Wasz czas się skończył") to niestety robią to coraz rzadziej. Analizując kilkuletnią działalność publicystyczną BB należy stwierdzić ciągły spadek: zarówno pod względem dostępności jak i jakości tekstów. Kiedyś pisali poważne teksty i umieszczały je różne portale i gazety - dziś ograniczają się do jednoakapitowych wpisów w internetowych forach i nigdzie poza DP nie są publikowani. Jeśli jakiś czas temu wrzucałem teksty BB na LBC, to dzisiaj rolę się odwróciły i BB wklejają moje teksty pod własnym nickiem na lewica.pl. Wracając do przemówień, to nie warto sugerować się tytułami - gdyż taktyka komunistycznych posłów polegała na wykorzystywaniu sejmowej trybuny do komunistycznej propagandy, a temat dyskusji był jedynie pretekstem. Fragmenty niektórych przemówień są na prawdę bardzo dobre - zarówno jeśli chodzi o treść jak i o literacką formę. Sochacki w odróżnieniu od swojego wnuka - pamięta też o Stanisławie Kunickim i czterech straconych Proletariatczykach. Warto też zwrócić uwagę, że posłowie przerywający wystąpienia prawie zawsze mówili o Trockim. Najwyraźniej więc w 1926 r. w polskiej świadomości to Trocki był uważany za główną osobę w ZSRR.


Przemówienie w sprawie wniosku o pociągnięcie rządu do odpowiedzialności

26 kwiecień 1926 (strony 194-196)

 

Marszałek:

...Jeszcze przed porządkiem dziennym głos ma p. Sochacki.

P. Sochacki:

Proszę Panów, klub  nasz,   Komunistyczna  Frakcja  Poselska  zgłosiła wniosek (wrzawa, różne okrzyki), domagający się pociągnięcia do odpowiedzialności rządu koalicji Chjeno-Piasto-PPS w pełnym składzie za zbrodnię mordu popełnionego na robotnikach stryjskich w dniu 31 marca 1926 r.[1] Stwierdzamy, że mord stryjski odbił się głośnym echem w szerokich masach robotniczych i chłopskich; wywołał żywiołowy protest, który wyraz swój znalazł między innymi w żywiołowym jednogodzinnym strajku największych fabryk warszawskich. Stwierdzamy, że za mord stryjski odpowiedzialność spada nie tylko na niższych funkcjonariuszy, którzy zresztą - jak np. komisarz policji Łazarewicz... (Wrzawa).    :

Marszałek (dzwoni): Panie Pośle Sochacki, wchodzi Pan w meritum.

P. Sochacki:

...zostali już przez rząd rozgrzeszeni i przywróceni na dawne stanowiska. Wychodzimy z założenia, że odpowiedzialność spada również na cały ten rząd, który przez 5 miesięcy w stosunku do bezrobotnych stosował kule, gazy trujące i bagnety policyjne.

Marszałek (dzwoni): Panie Pośle, proszę wrócić do formalnego uzasadnienia swego wniosku.

P. Sochacki:

Rząd Chjeno-Piasto-PPS zastosował wobec mas robotniczych i chłopskich system, którego wyrazem były krwawe zajścia we Włocławku[2], w Łodzi[3], Kaliszu[4], Lublinie[5], w Warszawie[6] itd. itd. Stwierdzam, że rząd zastosował wobec bezrobotnych system gwałtu i terroru.

Marszałek:

Panie Pośle Sochacki, przywołuję Pana do rzeczy i proszę nie doprowadzać mnie do tego, żebym musiał Panu głos odebrać. Przysługuje Panu prawo jedynie formalnego uzasadnienia swego wniosku o zmianę porządku dziennego.

P. Sochacki:

Właśnie uzasadniam konieczność niezwłocznego wzięcia pod obrady Sejmu wniosku, zgłoszonego przez frakcję komunistyczną. (Wrzawa, glosy na prawicy: Nie nudzić!). Rząd, który wobec bezrobotnych stosował i nadal stosuje system terroru - w stosunku do klas posiadających, do kapitalistów i obszarników, miał tylko ojcowską wyrozumiałość, nie ściągał nawet tych świadczeń, do ponoszenia których klasy te ustawowo były zobowiązane. Dlatego też żądamy, aby Sejm wniosek nasz o pociągnięcie rządu Chjeno-Piasto-PPS do odpowiedzialności uchwalił. (Wesołość na prawicy i w centrum). Stwierdzam, że żądanie zawarte w naszym wniosku wysuwają szerokie masy ludu pracującego (wielka wrzawa), które wbrew waszemu stanowisku, wbrew waszemu cynizmowi w odpowiednim czasie zażądają od tego rządu - sprawcy mordu stryjskiego - zdania rachunku z przelanej krwi robotniczej.

Marszałek:

Porządek dzienny może być uzupełniony wtedy tylko, kiedy ani jeden głos protestu przeciw temu się nie podniesie. (Głosy: Protestujemy!).

Przechodzimy tedy do pierwszego punktu porządku dziennego: projektu ustawy o uzupełnieniu prowizorium budżetowego na czas od 1 do 30 kwietnia 1926 r. i o prowizorium budżetowym na miesiąc maj 1926 r.

 

Przemówienie w sprawie ustawy o zmianie konstytucji

6 lipiec 1926 (strony 229-238)

Marszałek:

Głos ma p. Sochacki

P. Sochacki:

Proszę Panów! Dyskusja obecna jest nad wyraz pouczająca dla szerokich mas robotniczych i chłopskich. Oto jesteśmy tutaj, w Sejmie, świadkami charakterystycznego zjawiska. Ci, którzy wiernie przez długie lata stanowili tzw. obóz Piłsudskiego lub wlekli się w jego ogonie, nie mają wprawdzie odwagi podjęcia walki z dyktaturą majowego zwycięzcy, mimo to uznają za konieczne wystąpić z opozycją przeciw jego królewskiej czy jego marszałkowskiej mości, ociągając się i robiąc grymasy; panowie ci, bądź co bądź, stają dęba i robią pewne zastrzeżenia. Z drugiej strony stronnictwami istotnie rządzącymi, stronnictwami, które w coraz większym zakresie udzielają moralnego kredytu poczynaniom marszałka Piłsudskiego, są dziś stronnictwa prawicy.

Gdy się czyta reakcyjny projekt konstytucji przedłożony przez rząd Bartla, a właściwie przez rząd Piłsudskiego, mimo woli myśl cofa się ku latom powstawania państwa polskiego, ku dniom listopada 1918 r. Na ogromnych obszarach b. państwa carów obalona została władza obszarników i kapitalistów, wprowadzony został nowy ład robotniczo-chłopski. Robotnicy w przymierzu z wielomilionowymi masami chłopów zakładali podwaliny pod gmach państwa komunistycznego. Na Zachodzie zaś, w Niemczech i na terenie b. monarchii Habsburgów, obalono trony, przez masy pracujące przechodził potężny wstrząs rewolucji.

Zdawało się, że również Polska lada dzień, lada godzina objęta zostanie tą pożogą rewolucji. Burżuazji polskiej chodziło przede wszystkim o przetrzymanie tego okresu. Jedyny ratunek widziano w demokracji. Toteż wtenczas klasy posiadające, wszystkie stronnictwa polskiej burżuazji i polskiej ugody na wyprzódki deklamowały frazesy demokratyczne. Wtenczas w Polsce byli sami demokraci, czy to się nazywali socjalistami, czy endekami, wszyscy na różne sposoby deklamowali program demokratyczny. Przecież nie kto inny jak obecny prezes Związku Ludowo-Narodowego, Głąbiński, w kwietniu, o ile mnie pamięć nie myli, 1919 r., oświadczał, że w całości stoi na gruncie programu demokratycznego i pięcioprzymiotnikowego prawa wyborczego. Wtenczas Panom nie śniło się jeszcze o wysunięciu reakcyjnych pomysłów, których teraz jesteśmy świadkami. A działo się tak dlatego, że - jak już nadmieniałem - Sejm, pięcioprzymiotnikowe prawo itd. miały być według was ratunkiem przed nieuniknioną rewolucją robotniczo-chłopską, miały być tym wentylem, do którego dzisiaj Panowie z lewicy tak wzdychają. Wówczas tzw. polska lewica, jak i obóz prawicowy dałyby były masom pracującym nie tylko pięcioprzymiotnikowe, lecz i piętnastoprzymiotnikowe prawo głosowania, dano by je nie tylko kobietom, lecz i dzieciom, byle tylko masy nie ruszyły się, byle nie brały fabryk i ziemi. Ratując ziemię i fabryki przed rewolucją socjalną, klasy posiadające godziły się czasowo na demokrację polityczną, wiedząc dobrze, że kto ma w swych rękach fabryki i ziemię, ten, a nie kto inny, dyktuje prawa.

Ongi, w zaraniu kapitalizmu, gdy był on jeszcze młody i pełen życia, demokracja burżuazyjna, parlament były dla burżuazji potężną bronią w walce przeciw feudałom. Pod tym znakiem mobilizowała ona szerokie masy do walki przeciw feudałom, wciągała je w wir życia politycznego. Walki klasowe nie ustawały ani na chwilę, lecz kapitalizm się rozwijał, burżuazja miała z czego ustępować i dlatego walki te nie groziły rozsadzaniem ram kapitalizmu.

W Polsce pochodzenie burżuazyjnej demokracji parlamentarnej było inne. W Polsce demokracja burżuazyjna powstała nie w walce przeciw feudałom, lecz jako oręż przeciw szerokim masom ludowym, jako tama rozwoju ich walki o wyzwolenie. Złamanie feudalizmu, odebranie ziemi obszarnikom, było podstawą stworzenia rynku wewnętrznego i dlatego we Francji np. burżuazja pomagała chłopom wywłaszczyć feudałów. W Polsce burżuazja zdaje sobie sprawę, że wywłaszczenie obszarników, że rewolucja agrarna jest ściśle połączona z rewolucją socjalistyczną, z wywłaszczeniem fabrykantów. Burżuazja polska sprzęgła się z obszarnikami feudalnymi dla wspólnej walki przeciw robotnikom i chłopom bezrolnym i małorolnym.

To reakcyjne, kontrrewolucyjne pochodzenie sejmowej demokracji polskiej sprawiło, że demokratyzm pozostał pustym frazesem, że żadna z uroczyście zapowiadanych "wolności demokratycznych" nie weszła w życie. Mamy dwie konstytucje: jedną na eksport, drugą do wewnętrznego użytku. Pierwsza - to ta papierowa konstytucja, którą tak chętnie afiszują się urzędowi przedstawiciele demokracji polskiej wówczas, kiedy jeżdżą w urzędowych lub półurzędowych misjach do swoich przyjaciół na Zachód. Ale jest też druga konstytucja, ta, która rzeczywiście w życiu jest stosowana, która obowiązuje w praktyce cały aparat policyjny. Jest to stara, dobrze znana robotnikom, carska konstytucja z nahajką, to artykuły antyrobotniczych i antychłopskich kodeksów b. państw zaborczych, to jest 6 tys. więźniów politycznych, to Ostrowiec[7], Gostynin[8], Inowrocław[9], to rozpasanie samowoli i ucisku narodowego na tzw. kresach, to straszliwe bezrobocie i nędza szerokich mas ludowych.

Ten fakt, że Sejm polski zrodził się ze strachu burżuazji i ugodowców przed rewolucją robotniczo-chłopską, wycisnął niezatarte piętno na dziejach współczesnego parlamentaryzmu polskiego. Kontrrewolucyjne pochodzenie sejmowej demokracji polskiej sprawiło, że demokracja ta od urodzenia nosiła w sobie zarodek śmierci.

Strach przed rewolucją, który przykuwał ugodowych wodzów robotniczych i chłopskich do klas posiadających, i wspólna dla wszystkich burżuazyjnych i ugodowych partii "racja stanu", znajdująca swój wyraz w ucisku narodów ujarzmionych, czyniły z wodzów ugody robotniczej i chłopskiej manekiny w rękach prawicy sejmowej i rozzuchwalały burżuazję i obszarników. Burżuazja wiedziała, że panowie z PPS, z "Wyzwolenia", ze Stronnictwa Chłopskiego mogą-gadać, ale że z tego nic nie wyjdzie, bo do istotnej walki są oni niezdolni, bo sami bali się rewolucji robotniczej i chłopskiej, bo sami pomagali burżuazji i obszarnikom dusić we krwi ruchy rewolucyjne chłopów ukraińskich i białoruskich, dążących do wyzwolenia klasowego i narodowego, do połączenia się z ojczystymi republikami radzieckimi. Walka ograniczała się do terenu sejmowego, do gry i intryg parlamentarnych i gabinetowych. A gdy dochodziło do istotnej walki, jak w Krakowie w 1923 roku, jak na Górnym Śląsku[10] - wodzowie PPS łamali tę walkę, rozproszkowywali klasę robotniczą, rozbijali [ją], rozczarowywali, zniechęcali. To samo czynili z chłopami wodzowie "Piasta", "Wyzwolenia", Stronnictwa Chłopskiego itd.

Sejm zwrócony nie ku obronie interesów szerokich mas, lecz przeciwko nim, stał się obcym dla mas, stał się pośmiewiskiem, instytucją znienawidzoną przez masy, igraszką w rękach burżuazji, narzędziem demoralizacji i zaprzedawania praw ludu. Ani jedna ręka nie podniosła się w obronie Sejmu, gdy kulomioty p. Piłsudskiego obalały ten wychwalany przez ugodowców przybytek, który miał przynieść masom wolność, pracę, dobrobyt.

Tak skończył się okres demokracji parlamentarnej polskiej. Gdy demokracja burżuazyjna na Zachodzie miała swój wiek młodzieńczy, górny i chmurny, gdy demokracje burżuazyjne Anglii i Francji wyszły z wielkich rewolucji, gdy demokracje te ścinały głowy różnym królom Karolom i Ludwikom - demokracja burżuazyjna polska przyszła na świat z piętnem kontrrewolucji i zgnilizny.

Na tle tego Sejmu z całą jaskrawością zarysowuje się to, do czego w chwili obecnej dążą polskie klasy posiadające. W obecnym okresie rozkładu i upadku kapitalizmu burżuazja dąży do uratowania kapitalizmu i własnego panowania przez spotęgowany wyzysk mas robotniczych i chłopskich, przez ekonomiczne wyzyskiwanie narodów ujarzmionych, przez ucisk podatkowy drobnomieszczaństwa. Jak najdłuższy dzień roboczy, jak najniższe płace, jak najwyższe podatki obarczające te masy - oto program klas posiadających. Może to być zrealizowane tylko przez dyktaturę burżuazji i do tej dyktatury burżuazja też dąży.

Dyktatura p. Piłsudskiego realizuje cele burżuazji. To, że opatrzność burżuazyjna wybrała sobie do tego celu p. Piłsudskiego, bożyszcze lewicy, nie jest bynajmniej ani przypadkiem, ani figlem historii. Jak w ciągu lat poprzednich PPS i "Wyzwolenie" oszukiwały masy, że Sejm da im pracę, ziemię, wolność, tak samo teraz partie te twierdzą, że "Piłsudski z demokracją, demokracja z Piłsudskim", że Piłsudski, to "sanacja moralna" itp. (P. Dobrowolski z PPS: Co komuniści twierdzili podczas dni majowych?). Komuniści spełnili swój obowiązek; wzywali masy pracujące do walki z rządem Witosa, kiedy on był u władzy, a dziś komuniści nawołują do walki z istotnym dyktatorem Polski - Piłsudskim, który jest wykonawcą zleceń burżuazji polskiej i zagranicznej. (Głos: Sami nie wiecie, czego chcecie!). Albowiem - wbrew frazesom zwolenników Piłsudskiego - dyktatura jego realizuje cele burżuazji. Dość wziąć czyny nowego rządu i jego enuncjacje. W Polsce musi być równowaga społeczna - wyraził się p. Piłsudski, uznając za tę równowagę kapitalistyczną  przemoc  fabrykanta   nad   robotnikiem,   obszarnika   nad chłopem.

I oto szerokie masy pracujące, które łudziły się, że wraz ze zwycięstwem Piłsudskiego położony będzie kres ich cierpieniom, są świadkami tego, jak rząd obecny, rząd zamaskowanej dyktatury Piłsudskiego, na całym froncie przeprowadza politykę reakcji i "Lewiatana". Dość wziąć taki fakt, jak wynurzenia p. Wierzbickiego, jednego z prezesów "Lewiatana", na posiedzeniu Rady "Centralnej Związku Przemysłu, Finansów i Górnictwa...

Marszałek:

Panie Pośle Sochacki, niech Pan wykazuje tę reakcyjność na projekcie rządowym, a nie w przemówieniu p. Wierzbickiego, bo to nie należy do rzeczy.

P. Sochacki:

Dość stwierdzić, że gospodarcze pomysły p. Wierzbickiego są akceptowane przez obecny rząd. Ale skoro program gospodarczy rządu obecnego jest odbiciem interesów i dążeń wielkiego przemysłu i rolnictwa, skoro w dziedzinie społecznej jest on odbiciem interesów społecznych burżuazji, również w dziedzinie politycznej musi być odbiciem dążeń klas posiadających. Właśnie najlepsze potwierdzenie tej tezy znajdujemy w obecnym projekcie zmiany konstytucji, który na pewno nie byłby przedmiotem obrad obecnego Sejmu, gdyby nie armaty Piłsudskiego, gdyby nie przewrót majowy.

Dlatego tutaj w czasie obecnej dyskusji wyłoniło się zagadnienie, kto właściwie dziś w Polsce rządzi. Zagadnienie to zostało tu wczoraj w formie dość drastycznej postawione przez mówcę Stronnictwa Chłopskiego p. Polakiewicza. P. Polakiewicz oświadczył: "Rząd obecny nie jest naszym rządem z wyjątkiem p. ministra spraw wojskowych". (Wesołość). Wówczas zaś, gdy padło zapytanie: "A czyim w takim razie jest ten rząd?" - p. Polakiewicz wskazał na prawicę.

Takie stawianie sprawy jest demagogią, w najwyższej mierze szkodliwą dla szerokich mas pracujących. Celem jej jest zatruć świadomość szerokich mas robotniczych i chłopskich przez szerzenie opowieści, że w Polsce rządzi zły rząd, rząd prawicowy, lecz w tym rządzie jest jeden człowiek dobry, opatrznościowy dla mas pracujących, niewinny baranek w stadzie wilków, okupowany przez prawicę - marszałek Piłsudski. To jest ta polityka, którą nasza "lewica" przez długi czas prowadziła i prowadzi. Była to również polityka p. marszałka Piłsudskiego: nie ujawniać swego istotnego oblicza społecznego i politycznego, trzymać natomiast w swoim ręku aparat militarny, ażeby móc faktycznie politykę swoją przeprowadzać, lecz nie ściągać na siebie gniewu mas ludowych.

Uważam za konieczne zerwać tę maskę obłudy, którą tzw. lewica się posługuje. Jasne jest dla każdego, że nie ma mowy o tym, żeby dzisiaj w Polsce rządził rząd prawicowy wbrew Piłsudskiemu, zwłaszcza rząd, w którym Piłsudski sam zasiada. Jasne jest, że rząd obecny jest rządem zamaskowanej dyktatury Piłsudskiego i te wszystkie plany, które referował nam p. minister Makowski, są właśnie zamierzeniami i planami Piłsudskiego. (Gło s: Zbliżamy się do dyktatury Trockiego). Na razie zbliżamy się do dyktatury Piłsudskiego, do dyktatury mussolinizmu, ale masy pracujące znajdą w sobie dość siły, aby położyć tamę temu pochodowi reakcji i absolutyzmu. (P. Dobrowolski: My dążymy do tego samego). Panie Pośle Dobrowolski... (P. Niedzialkowski: Niech Pan nie odpowiada, Pan sam chodził do generała Dreszera po rozkazy). To jest nieprawda, co Pan mówi, Panie Niedziałkowski, a posłowi Dobro-wolskiemu odpowiedziałem już przedtem i stwierdziłem, że komuniści wówczas, kiedy rządził w Polsce i władzę jeszcze posiadał rząd Chjeno-Piasta, rząd Witosa, mobilizowali wszystkie siły do walki 2 tym rządem. Dziś zaś, skoro władza jest w ręku nie Witosa, ale w ręku Piłsudskiego, skoro Piłsudski reprezentuje program reakcyjnej ofensywy, nawołujemy do walki z jego dyktaturą. Ale od tych panów z PPS, którzy mówią, że chcą iść również do walki z dyktaturą Piłsudskiego, domagamy się, żeby jawnie i otwarcie powiedzieli masom robotniczym, że w Polsce rządzi nie Makowski i nie Bartel, jak to słyszeliśmy z ust p. Daszyń-skiego i co dzień czytamy w "Robotniku", aby nie zatajali rządów dyktatury Piłsudskiego. Dotychczas zaś panowie z PPS zdobyli się tylko na narzekanie na rządy prof. Bartla, stawiając jednocześnie pomniki Pił-sudskiemu, jak np. 27 czerwca br. w warszawskim "Splendidzie"[11]. Nie mam więc podstawy wierzyć w szczerość "zwischenrufów" p. Dobrowolskiego.

Występując przeciwko zamierzeniom Piłsudskiego i jego rządu, występujemy tutaj nie w obronie abstrakcyjnej demokracji i nie w obronie demokracji burżuazyjnej, tak jak to czynią panowie z tzw. lewicy. Nawołujemy do walki z reakcyjnymi projektami obecnego rządu, dlatego że jest to próba umocnienia frontu burżuazyjnego, dlatego że jest to próba odebrania masom robotniczym tych minimalnych możliwości zaznaczania swego stanowiska, jakie im daje burżuazyjny parlamentaryzm.

Proszę Panów! Wiemy wszyscy, że to, co się ostatnio w Polsce działo, stało się pod naciskiem militarnej dyktatury Piłsudskiego. Piłsudski zagroził "batem" i oto pod batem wybrało Zgromadzenie Narodowe Piłsudskiego, a później, na jego rozkaz, nie znanego niemal nikomu profesora Mościckiego. Pod batem Sejm uchwalił prowizorium budżetowe, za którym głosowały również partie rzekomej opozycji: PPS i "Wyzwolenie". Obecnie pod batem Sejm ma przerabiać konstytucję. Utraciwszy już faktycznie wszelkie znaczenie, ma również formalnie zepchnąć siebie i sejmy następne ze stanowiska decydującego w państwie, ma własnymi rękami grzebać demokrację parlamentarną, obaloną przez zamach wojskowy.

Jakim zmianom ma ulec konstytucja według zamierzeń Piłsudskiego?

Zmiany te, narzucane Sejmowi przez rząd Piłsudskiego, sprowadzają się do następujących punktów:

1) Faktyczne zniesienie prawa budżetu,   tej   najstarszej   i  najbardziej podstawowej prerogatywy parlamentarnej.

2) Prawo wydania dekretów z mocą ustaw, żywcem przejęte z austriackiego c.-k. par.  14 i art.  87  carskiej  ustawy zasadniczej.  Artykuły te wskrzesza rząd, który ustami Piłsudskiego chełpi się tym, że wyplenia rzekomo z Polski stołypinowskie ustawy!

3) Weto prezydenckie, w gruncie rzeczy przywilej półabsolutnych monarchów, narzędzie sabotażu ustaw niedogodnych dla klas posiadających.

4) Prawo rozwiązania Sejmu, zawieszone nad parlamentem jako ów bat Piłsudskiego do popędzania niesfornych posłów.

Prócz tych czterech reform rząd domaga się pełnomocnictw, które oznaczają zupełne zamarcie Sejmu na czas do 1 stycznia 1928 r. W ten sposób ma być usankcjonowana przez Sejm faktyczna dyktatura Piłsudskiego.

I oto powstaje pytanie: jakie znaczenie będzie miał Sejm, któremu zreformowana wojskowym rozumem stanu konstytucja odejmie nieskrępowane prawo uchwalania budżetu? Wszak z tego prawa rozwinął się cały parlamentaryzm angielski, prototyp parlamentaryzmu w ogóle. Tymczasem, po uchwaleniu proponowanej przez rząd "reformy" konstytucji, rząd będzie sobie gwizdał na to, czy mu Sejm budżet zatwierdzi czy nie. Uchwali, i to w określonym terminie, jak w określonym czasie wykonywa się takie a takie ćwiczenia wojskowe, to dobrze, [a] nie uchwali - to rząd będzie przeprowadzał swój budżet drogą rozporządzenia p. prezydenta i kwita.

Bat, którym Piłsudski tak lubi grozić, a który, jak dotąd, spada wyłącznie na barki robotników i chłopów, ma się stać symbolem ustroju Rzeczypospolitej Polskiej. Nad Sejmem wisieć ma stale, jak dyscyplina, ustawa zezwalająca prezydentowi Rzeczypospolitej rozwiązać Sejm, kiedy dusza zapragnie. W czasie zamknięcia Sejmu, to znaczy między jedną sesją a drugą i w czasie między rozwiązaniem Sejmu a zebraniem się nowego, p. prezydent wydawać będzie "rozporządzenia z mocą wstecz", obywatele zaś Rzeczypospolitej, sprowadzeni do roli chłopów pańszczyźnianych, będą słuchali tych ekonomskich zarządzeń i pokornie płacili podatki.

Rząd p. Piłsudskiego nie ogranicza się jednak do projektów sprowadzenia Sejmu na poziom jakiegoś Beiratu okupacyjnego, planuje on również zmianę ordynacji wyborczej w duchu życzeń reakcji. Co do tego znajdujemy nie podlegające wątpliwości wynurzenia zarówno osób bardzo bliskich osobie p. Piłsudskiego, jak i wynurzenia samego rządu. Dość przytoczyć głos p. Sieroszewskiego, wydrukowany w półoficjalnych organach "przewrotu moralnego" - w "Głosie Prawdy" i w "Polsce Zbrojnej", gdzie to p. Sieroszewski domaga się zmniejszenia ilości posłów o połowę, przeprowadzenia wyborów z okręgów jednomandatowych, ustalenia cenzusu wyborczego, polegającego na umiejętności czytania po polsku itd. Są to wszak żądania żywcem przepisane z programu endecji. Dość przytoczyć jeszcze głos p. Daniłowskiego, który, o ile mi wiadomo, jest dotychczas członkiem PPS; w "Kurierze Porannym" wyraźnie domaga się on, żeby rząd otrzymał najszersze pełnomocnictwa i żeby ogłosił ordynację wyborczą na mocy dekretu. Nic więc dziwnego, że prawica zachęcona tymi pomysłami panów "demokratów" idzie tak daleko, że domaga się już nie częściowej, ale zasadniczej reformy ustroju państwowego Polski w duchu reakcji przez "podniesienie cenzusu wieku, zastosowanie systemu pluralności, odpowiednie wykrojenie okręgów z różnymi - zależnie od stanu kulturalnego ludności - miernikami wyborczymi" itd. Jednym słowem: dzięki inicjatywie rządu i przy jego czynnym współdziałaniu jesteśmy świadkami ofensywy podjętej na całej linii na dotychczasową ordynację wyborczą.

Zresztą p. premier Bartel w rozmowie z przedstawicielami Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego wyraźnie zaakceptował szereg pomysłów zawartych w reakcyjnym projekcie reformy konstytucji tego stronnictwa. Między innymi p. Bartel oświadczył:

"Dlatego najlepszą rzeczą wydaje się powołanie nielicznej Rady Stanu, która i pracą swą, i uchwałami dałaby oparcie dla rozporządzeń".

P. prezes Rady Ministrów powiedział dalej, że myśl tę, jako rzeczowo uzasadnioną, weźmie pod bardzo gruntowną rozwagę. Następnie przedstawiciele [Stronnictwa] Chrześcijańsko] N[arodowego] wręczyli p. prezesowi Rady Ministrów wniosek swego klubu w sprawie innych jeszcze zmian konstytucji. P. prezes Rady Ministrów zauważył, że wyjęcie spod nietykalności poselskiej, w myśl wniosków klubu, działań przeciw całości państwa i podburzania przeciw prawu uważa za pożądane. Gdy poruszono sprawę ordynacji wyborczej, p. prezes Rady Ministrów zainteresował się wnioskiem, by proporcjonalność istniała tylko w okręgach, gdzie jest to potrzebne ze względu na mieszany narodowościowo skład ludności, i wspomniał, jak i w poprzednich swych oświadczeniach, o pożytku podniesienia wieku wyborców i wybranych.

Takie są wynurzenia p. prezesa Rady Ministrów Bartla, podane w organie również bardzo blisko obecnego rządu stojącym - w "Nowym Kurierze Polskim". Tak więc, stwierdzam, Piłsudski i rząd obecny nie tylko dał inicjatywę do reakcyjnych zmian obecnej konstytucji, ale na całej linii i całą parą idzie w kierunSu dążeń obozu Chjeno-Piasta, przeciw któremu z bronią w ręku występował w dniach majowych.

Jakże pouczającym jest porównanie roku 1918 z 1926! Wówczas wszystkie partie burżuazyjne stały na stanowisku demokracji, włożyły na siebie maski demokratyzmu - teraz zrzuciły te maski. Zachęceni przez p. Pił-sudskiego kapitaliści i obszarnicy uznali, że nadszedł już czas na odrzucenie frazesów demokratycznych.

Partie i pisma burżuazyjne prześcigają się w układaniu projektów zmiany konstytucji (glos: Za przykładem Trockiego i Lenina poszli), i jeden jest reakcyjniejszy od drugiego. Podwyższyć wiek wyborców! Mało. Zmniejszyć liczbę posłów! Dać Senatowi te same prawa, co Sejmowi! Senat ma być nie obieralny, lecz mianowany! Mało, wszystko mało! Znieść proporcjonalność wyborów, rozszerzyć prawo rządu! Mało, jeszcze mało! Dać rządowi pełnomocnictwa, odebrać Sejmowi prawo budżetowe, wprowadzić weto prezydenta, dać mu prawo wydawania praw - dekretów! Lepiej, ale jeszcze mało! Znieść nietykalność posłów! Wprowadzić Radę Stanu mianowaną, Trybunał Konstytucyjny itd. - środki coraz reakcyjniejsze, cofnięcie się do czasów absolutyzmu. Coraz nowe projekty wysuwa burżuazja i obszarnicy, a czynią to teraz śmiało i odważnie, bo inicjatywa wyszła wszak od rządu p. Piłsudskiego, bo "lewicowiec" p. Bartel solidaryzuje się z tymi projektami, a inny "lewicowiec", p. Sieroszewski, dogadał się do tego, że żąda od wyborcy umiejętności czytania po polsku!

Przeciw komu zwraca się "reforma konstytucji"? Oczywiście przeciw robotnikom, chłopom i narodom uciskanym.

"Reforma konstytucji" oznacza oddanie nieograniczonej niemal władzy w ręce rządu, którego przywódca - Piłsudski, uważając, że Polska jest "za uboga na eksperymenty socjalne", zupełnie otwarcie przyjmuje program lewiatańskiej ofensywy na prawa robotników.

Ale w tym samym stopniu "reforma konstytucji" zwraca się przeciw chłopom, jest próbą burżuazji i obszarników uwolnienia się od nacisku niezadowolonych mas chłopskich, groźnych swą liczebną przewagą, jest próbą ostatecznego pogrzebania reformy rolnej.

Wreszcie zwraca się ona przeciw mniejszościom narodowym, które mają zejść do roli "inorodców" w dawnej Rosji carskiej. (P. Wasyńczuk: Ale oni się nie dadzą tak łatwo, mamy plecy). I ja również mam nadzieję, że się nie dadzą.

"Reforma konstytucji" ma zagwarantować obszarnikom ich folwarki, ma poręczyć kapitalistom nieograniczone prawo do wyzysku, ma jednym i drugim zapewnić pełnię władzy, faktyczną dyktaturę.

Ale nie dość na tym. "Reforma konstytucji" ma dać możność rządowi oddać obcym kapitalistom Bank Polski, monopole państwowe itd., wyprzedać naturalne bogactwa Polski, słowem - uczynić Polskę kolonią obcego kapitału. Cała ta Targowica nowoczesna dokona się w ciszy gabinetów ministerialnych, z dala od hałaśliwej sali sejmowej. Mamy być tego obcego - przede wszystkim angielskiego - kapitału kolonią rolną, ale także militarną. Polska ma się stać atutem w ręku imperialistów angielskich, prowadzących politykę okrążania Związku Republik Radzieckich. Przed ludem pracującym państwa polskiego staje znów groźba uwikłania się w jakieś awantury wojenne.

Prawica uprawia pseudoopozycję przeciw Piłsudskiemu, w gruncie rzeczy jednak popiera jego projekt przekreślenia parlamentaryzmu. Tzw. lewica zaś wie doskonale, że Piłsudski idzie przeciw masom robotniczym i chłopskim, ale nie jest w stanie przeciwstawić się dyktatorowi, bo nie mniej od prawicy drży na samą myśl o rzeczywistej rewolucji robotniczo-chłopskiej. My, komuniści, spełnimy swój obowiązek i z całą mocą występujemy przeciw tym projektom rządu Piłsudskiego, bo pogrążają one masy robotników i chłopów Polski w jeszcze większą otchłań nędzy i niedoli. Masy robotnicze i chłopskie coraz wyraźniej zaczynają rozumieć, że w obecnym okresie walki klasowej są tylko dwie możliwe formy władzy: albo dyktatura burżuazji, która musi prędzej czy później skończyć się klęską klas posiadających, albo dyktatura proletariatu, obalenie władzy wyzyskiwaczy, objęcie rządów przez robotników i chłopów.

Występując przeciw rządowi Piłsudskiego, wyrażamy dążenia szerokich mas pracujących, które zdążyły już wyzbyć się złudzeń, iż przewrót majowy ziści ich dążenia, i poznały, że istotna treść dążeń Piłsudskiego nie ma nic wspólnego z dążeniami robotników i chłopów, że przeciwnie: jest realizacją programu kapitalistycznego.

Wobec tego w imieniu Komunistycznej Frakcji Poselskiej odrzucam rządowy projekt reformy konstytucji, jak również projekty zgłoszone przez stronnictwa Chjeno-Piasta i stawiam wniosek formalny: "Sejm odrzuca rządowy projekt ustawy zmieniającej i uzupełniającej Konstytucję Rzeczypospolitej z dnia 17 marca 1921 r."

 

Przemówienie w sprawie uzupełnienia prowizorium budżetowego   na   III   kwartał   oraz   prowizorium  budżetowego na IV kwartał 1926 r.

23 wrzesień 1926 (strony 247-261)

Marszałek:

Głos ma p. Sochacki.

P. Sochacki:

(Wrzawa na prawicy. Głos: Może się Pan wybierze do Żyrardowa?). A Pan nie pojedzie do Żyrardowa, bo się Pan boi. (Głos: Podobno Pana tam wyrzucili). Właśnie, że tylko "podobno", bo w rzeczywistości miałem sześciotysięczny wiec[12], który jednogłośnie uchwalił komunistyczną rezolucję.

Kilkumiesięczne dyktatorskie rządy Bartla i Piłsudskiego są dla mas pracujących Polski dostatecznym okresem dla zdania sobie sprawy z istoty tych rządów. Masy pracujące coraz głośniej domagają się od rządu Bartla-Piłsudskiego szczegółowego rachunku ze sprawowanej władzy, masy te z własnego doświadczenia wyrabiają sobie  coraz  dokładniejsze pojęcie o tym bilansie i o skutkach, jakie rząd faszystowskiej dyktatury masom pracującym przynosi.

Pięciomiesięczny bilans rządów Piłsudskiego - bo nikt chyba oprócz socjalugodowców i wyzwoleńców nie podaje w wątpliwość, że rządy Bartla są rządami Generalnego Inspektora Armii - wykazuje, jak dalece nowy rząd, powstały z krwi, jest ekspozyturą broniącą interesów kapitalistów, nie tylko rodzimych, ale i obcych. Nie mieliśmy jeszcze rządu, który by tak konsekwentnie i z taką abnegacją wykonywał zlecenia innych mocarstw. Gdy czytamy np. expose p. ministra przemysłu i handlu Kwiatkowskiego z czerwca 1926 r., to zdaje się nam, że jest ono żywcem tłumaczone z angielskiego. P. minister w swoim expose niedwuznacznie zapowiada, że zadaniem Polski jest "dostarczać Europie surowce i wytwory, które na ogół znajdują łatwiejszy zbyt niż skomplikowane wyroby ostateczne". P. minister zapowiada, że "akcja Ministerstwa Przemysłu i Handlu w celu sanacji będzie się łączyć ściśle z akcją Ministerstwa Rolnictwa". Tak więc, mówiąc po prostu, program rządowy, który znalazł swój wyraz w expose p. ministra Kwiatkowskiego, zmierza do zredukowania roli Polski do roli dostawcy produktów rolnych, surowców i opału dla przemysłu europejskiego. Polska ma się przeobrazić w półagrarny dodatek do kapitalizmu zachodnioeuropejskiego, ma być cofnięta w swym rozwoju ekonomicznym. Bo czymże jest projektowana umowa z Niemcami, od której wprowadzenia w życie Anglia uzależnia swe poparcie, jak nie zrobieniem z Polski rynku zbytu niemieckich towarów, ciosem śmiertelnym dla przemysłu chemicznego, metalowego, a po części i węglowego w Polsce? Przecież nikt się nie łudzi, że obecne podniesienie eksportu węgla polskiego jest zjawiskiem długotrwałym, tym bardziej że lokaj ska polityka względem Anglii, czyniąca z Polski rozbij acza ruchu wyzwoleńczego angielskich górników, nie pozwala na to, ażeby eksport węgla polskiego zbudowany został na trwałych podstawach.

Polityka gospodarcza obecnego rządu doprowadza klasę robotniczą do coraz większego wyniszczenia. Poziom życia robotników polskich jest wyjątkowo niski, co stwierdza między innymi Międzynarodowe Biuro Pracy w Genewie. Z ogłoszonych przez to biuro danych statystycznych widzimy, że płace robotników polskich są najniższe w całym świecie. Zresztą absolutne cyfry dotyczące płac są dostatecznie jaskrawe. Wystarczy dla ilustracji przytoczyć choćby płace robotników w Żyrardowie. Wiadomo, że fabryka w Żyrardowie od dłuższego czasu pracowała po trzy dni w tygodniu. Otóż wykwalifikowany robotnik w przędzalni zarabiał 12 zł tygodniowo, tkacz przeciętnie 10 zł tygodniowo, robotnik dniówkowy 7-8 zł tygodniowo. To są zarobki istotnie na poziomie głodowym. Znane mi są fakty, że matka robotnica, po potrąceniu przez fabrykę komornego, przynosi do domu tygodniowy zarobek w sumie 1 zł 54 gr.

Jednocześnie pensje dyrektorów i w ogóle wyższej administracji fabrycznej są nad wyraz wygórowane. Tu, w Sejmie, przytaczany już był fakt, że jeden z dyrektorów na Górnym Śląsku, mianowicie b. minister przemysłu i handlu Kiedroń, zarabia miesięcznie 5 tys. dolarów. Zresztą pensje w sumie kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie, jak to było ostatnio stwierdzone na Komisji Budżetowej (glo s: Czy stwierdzone?) - tak, stwierdzone przez kolegę pańskiego p. Kwiatkowskiego - pensje wynoszące po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie nie należą do rzadkości. Możemy chociażby przytoczyć pensje dyrektorów "Pocisku" w Warszawie, którzy pobierają po 400 tys. zł rocznie, co stanowi również kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Toteż gdy nie ma na świecie kraju o tak niskich płacach robotniczych, jak w Polsce, to równocześnie nie ma też kraju, gdzie by dysproporcja między najniższymi i najwyższymi płacami była tak olbrzymia, jak u nas.

Straszliwe położenie szerokich mas pracujących potęgowane jest jeszcze wskutek rosnącej drożyzny. Ten rząd tylko deklamuje o walce z drożyzną, ale żadnej istotnej walki nie podjął, chociaż przewiduje dalszy wzrost drożyzny. Natomiast p. minister Klarner w swoim expose wręcz oświadcza, że "trzeba się liczyć z nieuniknioną (!) koniecznością, iż ceny będą wyższe niż w roku ubiegłym". Jednoczesne zaś rząd uprawia na wielką skalę politykę wywozu płodów rolnych, prowadzoną pod dyktandem anglo-amerykańskich imperialistów, którzy z Polski chcą zrobić kraj wyłącznie rolniczo-surowcowy. P. Kwiatkowski w wywiadzie z przedstawicielem Polskiej Agencji Publicystycznej stwierdził ostatnio, iż "obecnie już opłaca się sprowadzić do Polski żyto i wieprzowinę, z Węgier". Tak więc jesteśmy w tej sytuacji, iż Polska produkuje na gwałt zboże na eksport, a jednocześnie zmuszona jest sama sprowadzać zboże z zagranicy.

Stosunek rządu do ludności robotniczej jest dostatecznie wymowny. Wszyscy mamy jeszcze w pamięci masakry polityczne, w których rezultacie szeregiem trupów usiane zostały ulice miast Polski. W akcjach ekonomicznych prowadzonych przez robotników rząd występuje wyraźnie po stronie kapitalistów. Wystarczy przytoczyć przykład Jeziorny[13]. Wiadomo, że robotnicy Jeziorny przez paromiesięczną bohaterską walkę starali się nie dopuścić do ostatecznego wygłodzenia i nędzy. I otóż z pomocą kapitalistycznej firmie Natansona przyszedł rząd, który zastosował iście drakońskie i niesłychane dotąd u nas, w Polsce, represje. Nie dość,, że aresztowano robotników pod zarzutem kierowania akcją strajkową, ale policja przychodziła do mieszkań tych robotników, którzy w obawie przed represjami uciekli do lasów okolicznych, i aresztowała żony w charakterze zakładników. W rezultacie strajk został brutalnie złamany przez wojsko, które minister spraw wojskowych p. Piłsudski przysłał do Jeziorny na skinienie fabrykantów - pp. Natansonów.

Rząd nie zadowala się policyjnym łamaniem walki ekonomicznej, ale systematycznie dąży do obniżenia płac robotniczych. Wyrazem tego jest choćby okólnik ministra spraw wewnętrznych, wystosowany do podległych mu organów w sprawie płac robotników i pracowników w przedsiębiorstwach samorządowych. W okólniku tym czytamy: "W obecnym okresie daleko posuniętych oszczędności nie może być tolerowane, żeby płace pracowników w przedsiębiorstwach komunalnych były tak wygórowane, jak są obecnie". Czyż nie na krwawe szyderstwo zakrawa nazywanie głodowych płac robotników i pracowników polskich płacami wygórowanymi?

Wreszcie jaskrawą ilustracją stosunku obecnego rządu do robotników było przyjęcie, jakiego delegacja wszystkich związków kolejarzy, poczynając od związku chrześcijańskiego aż do związku klasowego, doznała od ministra Bartla. Wiadomo, że p. Bartel poradził kolejarzom z jednej strony oszczędzać, a z drugiej strony, kiedy jeden z przedstawicieli związku kolejarzy oświadczył, że ciężki niedostatek pracowników kolejowych uniemożliwia im spokojną pracę, premier Bartel odpowiedział: "Panowie, możecie nawet niespokojnie pracować, ja wam pieniędzy nie dam". Pod tymi słowami kryła się głębsza treść: nie zechcecie pracować, to mamy na was wojsko. Przypomina się ów słynny dekret generała Iwaszkiewi-cza z 1921 r., kontrasygnowany przez p. Piłsudskiego, wówczas naczelnika państwa, dekret zwrócony do strajkujących kolejarzy, w którym było powiedziane: "Ten, kto nie zechce pracować, zostanie powieszony, względnie rozstrzelany". Tak więc mamy tu do czynienia z jawnie faszystowskim stosunkiem obecnego rządu do najbardziej nawet skromnych postulatów ekonomicznych klasy robotniczej. (Glos: A jak jest w Rosji?). W Rosji robotnicy są u władzy i robotnicy swoje porachunki z klasami pracującymi przeprowadzają. (Gl o s: A jak długo w Rosji pracują?). W Rosji jest 8-godzinny dzień pracy, jest wolność strajków i koalicji. Jeżeli Pan chce się przekonać, to może Pan tam pojechać. Najlepszym dowodem tego, jak Panowie obawiają się prawdy o tym, co się dzieje w Rosji, jest wasz system terroru w stosunku do tych, którzy o Rosji całą prawdę chcą powiedzieć.  (Gło s:  W stosunku do Bryła).

Wyrazem uzależnienia się Polski od kapitału angielsko-amerykańskiego była misja Kemmerera, która Polskę kosztowała ogromne sumy. Polska, która nie posiada pieniędzy na podwyższenie płac dla pracowników państwowych, którą nie stać na minimalne nawet zapomogi dla bezrobotnych, jednocześnie może wyrzucać krocie tysięcy na różnych znachorów zagranicznych, jak również na subsydia dla żarłocznego obszarnictwa. Zalecenia p. Kemmerera są nader znamienne. Kemmerer był witany tak owacyjnie przez prasę burżuazyjną i doznawał tak życzliwego poparcia rządu, ponieważ zalecenia jego miały wybitnie kapitalistyczny charakter. Kemmerer rady swoje streścił w słowach: "Polska ma zacisnąć zęby i pracować".  Tym razem prof.  Kemmerer i zachwycona prasa przez słowa "Polska" rozumie - tak jak my - lud pracujący miast i wsi, tylko że nasza rada dla polskiego ludu pracującego jest inna: zwinąć pięść, przepędzić precz wszystkich znachorów, jak również ich zachwyconych popleczników i lokajów. Zanim nasza rada zostanie wykonana, rząd wszelkimi siłami stara się realizować plany lewiatańskiej ofensywy na prawa robotnicze. I ta strona polityki rządu wywołuje prawdziwy zachwyt naszej rodzimej burżuazji. Za cenę zupełnego zgniecenia praw klasy robotniczej, za cenę pozostawienia jej możności bezkarnego wyzysku, gotowa ona pogodzić się z protektoratem angielskim, z licytacją Polski i rządami Piłsudskiego. A jak dalece rząd ten spełnia w tej dziedzinie rozkazy i zlecenia obcej i rodzimej burżuazji, niech świadczą dalsze fakty.

W dalszym ciągu rząd obecny dokonuje zamachów na cały szereg dotychczasowych zdobyczy społecznych klasy robotniczej. Wiadomo, że 8-godzinny dzień pracy w Polsce w wielu gałęziach przemysłu faktycznie został skasowany. Górnicy w Zagłębiu i na Górnym Śląsku pracują po 10-12 godzin na dobę, w kolejnictwie 8-godzinny dzień pracy od dłuższego czasu nie istnieje, obecnie zaś rząd szykuje zamach na 8-godzinny dzień pracy w cukrownictwie, jak również i w handlu. I inne dziedziny ubezpieczeń społecznych zostały poważnie nadwerężone, między innymi i dzięki obecnemu rządowi. Tak na przykład wówczas, kiedy Sejm knuł zamach na ustawę o kasach chorych, odraczając wprowadzenie kas chorych na 10 lat, wówczas kiedy Sejm knuł zamach na ustawę o ochronie pracy kobiet i dzieci, odraczając wprowadzenie tej ustawy na 3 lata, rząd milczał, jak również milczał minister, którego zadaniem jest rzekomo ochrona pracy, milczał minister Jurkiewicz, zbliżony, jak wiadomo, do PPS. Rzecz jasna, że rząd, który w stosunku do klasy robotniczej przeprowadza linię faszystowskiej ofensywy i lewiatańskiego ucisku, również w dziedzinie polityki wewnętrznej musi prowadzić dalej tę samą politykę, która charakteryzuje poprzedni rząd, rząd Chjeno-Piasta. W Polsce musi być spokój, chociażby spokój cmentarza. Oto dyrektywa, dana rządowi polskiemu z zewnątrz, od jego mocodawców angielsko-amerykańskich, a także i od rodzimej burżuazji. W myśl tego rząd obecny z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych na czele robi wszystko, aby lud pracujący Polski utrzymywać w karbach represji i ucisku. Robotnik, który domaga się ludzkich warunków życia i pracy, który chwyta się swej jedynej broni w walce ekonomicznej, strajku, idzie do więzienia. Chłop, który żąda dla siebie warsztatu pracy, który chce, aby ta ziemia, na której on pracuje i która karmi cały kraj, była jego własnością, a nie własnością wyzyskiwaczy i darmozjadów, idzie do więzienia. Ujarzmione przez Polskę narodowości wynaradawiane i uciskane ulepszonym systemem hakaty i caryzmu są pozbawione prawa samoobrony. Dziś Ukrainiec, Białorusin, gdy głosi te same idee niepodległości i wolności narodowej, które wszak ongiś głosił Piłsudski, jest karany według kodeksów carskich i cesarsko-królewskich z tych samych artykułów, z których ongiś odpowiadali polscy niepodległościowcy. Polska stała się jednym wielkim więzieniem dla robotników, chłopów i narodów podbitych. Do 6 tys. więźniów politycznych, które w spuściźnie po rządach Chjeno-Piasta otrzymał Piłsudski, dodano w ciągu 4 miesięcy nowych 1 236. W ciągu 372  miesięcy za rządów  "sanacji moralnej"   193 bojowników o wolność klasy pracującej zostało skazanych na łączną sumę 646 i ½ lat ciężkiego więzienia.

Na szyderstwo - w zestawieniu nawet z tymi suchymi cyframi - wygląda wywiad, którego p. minister Makowski wobec potężniejącej wciąż, zarówno w Polsce, jak i za granicą, fali protestu przeciw białemu terrorowi uważał za konieczne udzielić redakcji "Głosu Prawdy". P. Makowski usiłuje obalić cyfry, którymi z tej trybuny nieraz operowali posłowie stronnictw robotniczych i chłopskich. P. minister Makowski zaprzecza naszemu twierdzeniu, że w Polsce ponad 6 tys. więźniów politycznych znajduje się w kazamatach, i podaje następujące cyfry urzędowe: 2 400 więźniów politycznych w dniu 1 maja, 2 288 w dniu 1 lipca i przypuszczalna  obecna liczba  2  tys.  więźniów politycznych. Stwierdzam, że są to cyfry zupełnie nie odpowiadające rzeczywistości. Otóż zwrócę uwagę p. ministrowi Makowskiemu na to, że statystyka jest rzeczą obosieczną, że rezultaty jej zależą od tego, według jakich metod jest robiona, metody zaś p. ministra Makowskiego są co najmniej  niezbyt ścisłe.  Za podstawę  swoich  obliczeń  wziął  on  swe  własne  określenie więźniów politycznych - zupełnie dowolne i nieścisłe, które dał w przepisach więziennych z 25 września 1922 r.  Według tego określenia do kategorii więźniów politycznych są zaliczeni oskarżeni z art.  121,  124, 132,  135,  137,  534 i 535[14]. A przecież większość chłopów białoruskich i ukraińskich, którzy są bezsprzecznie więźniami politycznymi, jest oskarżona z art. 108, 109 i 111[15]. Nie objęte określeniem p. ministra są również art.  122,  123 - zbiegowiska uliczne, rozruchy,  opór władzy.  To samo tyczy się art. 367, 368 - mówiących o udziale w strajkach, i art. 507, który grozi karą za przeszkadzanie w pracy łamistrajkom. Są to wszystko artykuły   obejmujące robotników   walczących o poprawę bytu,  co widocznie jest, zdaniem p. ministra, przestępstwem kryminalnym. Wiele jest spraw politycznych z art. 142 i 154, przewidujących stawianie oporu władzy i nieposzanowanie władzy, nie mówiąc już o art. 257, pod który podciąga się wszystkie sprawy, gdy oskarżony o przestępstwo polityczne nie chce podać miejsca zamieszkania. Wszystkie te sprawy polityczne zaliczane są ryczałtem do przestępstw kryminalnych. Również sprawy z art. 73, 74 i 75, traktujących o przestępstwach na tle religijnym, są zaliczane przez p. ministra do przestępstw kryminalnych, przez nas zaś do przestępstw politycznych.

Tak więc stwierdzić muszę, że obliczenia p. ministra sprawiedliwości są oparte na zupełnie wadliwej podstawie, i dlatego ilość więźniów politycznych podana przez niego absolutnie nie odpowiada rzeczywistości. Faktem, którego nie obalą żadne sofizmaty, jest to, że w więzieniach polskich przebywa ponad 6 tys. bojowników sprawy wyzwolenia robotników, chłopów i narodów ujarzmionych. P. minister Makowski starał się udowodnić, że w więzieniach polskich panuje liberalizm, nie znany na całym świecie, że się tam czasem więźniowie z dozorcami pobiją, to tylko zwykła bójka przyjacielska. Jak wyglądają te bójki, najlepiej świadczą fakty. Przytaczano ich w Sejmie wiele. Dodam jeszcze parę: 6 czerwca br. w Warszawie policja zakuła w kajdany więźnia politycznego Kopika, prowadząc go do sądu, i pobiła dotkliwie. Co prawda, byli to funkcjonariusze resortu p. Młodzianowskiego, o których p. Makowski nie chce nic wiedzieć. Ale wezwanie wojska 10 lipca br. do uśmierzenia tzw. oficjalnie "buntu" więźniów w Łomży wszak już bezpośrednio odnosi się do spraw więziennictwa, podległego p. Makowskiemu. Większość tych "bójek" w więzieniach ma miejsce podczas głodówek. Zapytujemy p. ministra sprawiedliwości, czy znany mu jest fakt, że za czasów "sanacji moralnej" na terenie Rzeczypospolitej Polskiej było 17 głodówek więźniów politycznych. Więźniowie polityczni zmuszeni są głodówkami wywalczać najskromniejsze żądania. Stereotypowe żądania głodujących to: dwugodzinny spacer, widzenie bez krat, dopuszczanie do więźniów legalnych wydawnictw, książek i przyborów piśmiennych, lepsze odżywianie, nieosadzanie z pospolitymi przestępcami, czyli te same prawa, które są przewidziane w regulaminie więziennym p. Makowskiego z dnia 22 września 1922 r. Innymi słowy, więźniowie muszą głodówkami walczyć o to, co im się prawnie należy.

W Polsce na papierze mamy wszystko: konstytucję, liberalizm, swobodę przekonań, w rzeczywistości zaś: terror policyjny, przepełnione więzienia, gwałty i uspokajające enuncjacje p. Makowskiego.

Natomiast nasze interpelacje i zapytania, wystosowane do rządu, leżą w kancelariach ministerialnych dopóty, póki "lady przestępstw nie zostaną zatarte. Przeciętny termin odpowiedzi na interpelacje jest 8-10-miesięczny. Tak na przykład odpowiedź na interpelację w sprawie głodówki na Łukiszkach w Wilnie oraz katowania przez policję, złożoną 12 listopada 1925 r., otrzymaliśmy w dniu 22 września br., czyli po upływie roku zamiast obowiązujących 6 tygodni. Na interpelację złożoną dnia 25 czerwca 1925 r. w sprawie pobicia więźniów politycznych przez defensywę łucką, otrzymaliśmy odpowiedź dnia 22 września br., przy czym p. minister ustala, że "zeznania pobitych Zadereja i Faryny należy uznać za gołosłowne wobec nieujawnienia żadnych śladów". Tak samo za gołosłowne uznane były zeznania pobitych w Zagłębiu Dąbrowskim w dniu 25 października 1925 r., o czym nas zawiadomiono 23 września 1926 r. Pp. Młodzianowski i Makowski po roku prawie nie znajdują śladów pobicia i rząd "sanacji moralnej" pokrywa w ten sposób przestępstwa rządów poprzednich. Odpowiedzi ministrów na interpelacje są najlepszym dowodem, że rząd obecny, zarówno jak poprzednie rządy, pokrywa autorytetem swej władzy te gwałty, które na więźniach politycznych w Polsce się dzieją.

Jednocześnie rząd w sposób najbezwzględniejszy, i z pewnością nigdzie w Europie nie znany i nie spotykany, prześladuje szerokim strumieniem płynący przez cały kraj ruch amnestyjny, będący wyrazem woli całej Polski pracującej. Przy pomocy systematycznych represji usiłuje rząd "odrodzenia moralnego" zdusić to potężniejące z dnia na dzień wołanie o amnestię dla bojowników sprawy ludowej.

A jaka jest polityka rządu obecnego względem  chłopów  bezrolnych i małorolnych? Co rząd zrobił dla wprowadzenia w życie reformy rolnej? Czy chłopi w mundurach po to ginęli na ulicach Warszawy za Piłsudskiego, by rodziny ich dziś mniej niż kiedykolwiek mogły mieć nadzieję dostania należnej im ziemi obszarniczej bez odszkodowania?

Cała polityka ekonomiczna rządu dąży do nierozerwalnego sojuszu z panami Steckimi, nawet dla "witosików" znajdzie się miejsce przy wystawianym przez rząd żłobku agrarnym, ale bezrolni, małorolni muszą być tym towarem ludzkim, który się sprzedaje zagranicznej i rodzimej burżuazji w kraju i na eksport. Ręce robocze to tani i bezwartościowy towar w oczach rządu i popierających go klik, a rezerwuarem tych rąk roboczych ma być polska wieś.

W stosunku do tzw. kresów, w stosunku do narodów ujarzmionych i uciskanych nic się również nie zmieniło. Pozostał ten sam system wynaradawiania i wyzuwania z ziemi; system eksterminacji, system polskiej hakaty panuje na męczeńskich ziemiach Ukrainy Zachodniej i Białorusi Zachodniej. Terror policyjny, osadnictwo, ruina gospodarcza, całkowite zniszczenie szkolnictwa, wysiłki w kierunku zabicia wszelkich przejawów kulturalnego życia narodowego - oto co rządy polskiej burżuazji przynoszą ukraińskiej i białoruskiej ludności pracującej.

Za rządu   Piłsudskiego,   głównego   chorążego   polskiego   federalizmu, rozpoczyna się nowa seria masowych procesów przeciw robotnikom i chłopom Ukrainy Zachodniej i Białorusi Zachodniej. Świeżo zakończył się proces pięćdziesięciu kilku w Brześciu[16], w najbliższej przyszłości we Włodzimierzu sąd "Najjaśniejszej Rzeczypospolitej" przystąpi do rozpatrywania sprawy 153 chłopów i robotników ukraińskich. Jednocześnie rząd prowadzi politykę niszczenia szkolnictwa ukraińskiego i białoruskiego. Faktem jest, że na Wołyniu nie ma dziś ani jednej szkoły powszechnej z językiem wykładowym ukraińskim. (Glos y: Pana trzeba zrobić kuratorem). Faktem jest również, że w Galicji Wschodniej stan szkolnictwa ukraińskiego jest dziś bardziej opłakany niż za czasów austriackich. Na polu niszczenia szkolnictwa ukraińskiego w Galicji Wschodniej szczególniej zasłynął kurator Sobiński. O urzędowaniu tego pana świadczy mały obrazek z Peczeniżyna. Od maja 1925 r. Ukraińskie Towarzystwo Pedagogiczne robi starania o pozwolenie na otwarcie prywatnej szkoły ukraińskiej. Władze długo zwlekały, aż wreszcie dały odmowną odpowiedź, rzekomo ze względu na zły wymiar okien, aczkolwiek technik rządowy stwierdził, że rozmiar ten zgodny jest z obowiązującymi przepisami. Ponieważ nie było pozwolenia na szkołę, nauka odbywała się prjwatnie na kompletach po 9 uczniów. Uzbrojeni policjanci niemal co drugi dzień nachodzą komplety i sprawdzają, czy, broń Boże, nie uczęszcza na nie ponad 9 uczniów.

Juk rządy polskie odbiły się na szkolnictwie białoruskim, świadczą bardzo charakterystyczne cyfry, które zostały ogłoszone w polskim tygodniku, wychodzącym w Wilnie, w "Przeglądzie Wileńskim". Oto parę tych cyfr. Szkół powszechnych na terenie trzech ziem: wileńskiej, nowogródzkiej i grodzieńskiej, było w 1918-1919 r. - 346 w 1920- 1921 r. - 514, w 1922-1923 r. - 22, 1924-1925 r. - 20, w 1925- 1926 r. - 3 szkoły, po jednej w każdym województwie! Z 514 szkół w 1920 r. obecnie pozostały 3 szkoły! Istotnie postęp idei federalistycznej na tzw. kresach daje wspaniałe wyniki. Seminaria nauczycielskie: w 1918-1919 r. - 1, obecnie nie ma żadnego. Kursy nauczycielskie w 1919 r. - 3, obecnie nie ma żadnego. Charakterystyczne są również dane dotyczące złożonych do inspektoratów szkolnych i rad gminnych podań i uchwał w sprawie otwierania szkół. Okazuje się, że chociaż podań tych były setki - np. w roku 1924-1925 złożono podania o otwarcie 254 szkół, w poprzednim roku złożono podania o otwarcie 192 szkół - ani jedna szkoła na podstawie tych podań nie została otwarta. Zdaje mi się, że cyfry te są dostateczną charakterystyką i ilustracją systemu polskiej hakaty na kresach.

Jednocześnie rząd ten prowadzi dalej politykę kolonizacji, politykę wyzuwania z ziemi miejscowej ludności białoruskiej i ukraińskiej, wydatkując wielkie sumy na popieranie osadnictwa, na tworzenie tego nowoczesnego swego rodzaju kozactwa polskiego, ale ani palcem nie ruszy, aby w dziedzinie gospodarczej przyjść z pomocą miejscowej ludności. Dowodem tego choćby sprawa odbudowy. Faktem jest, że dotychczas w wielu miejscowościach ludność ukraińska i białoruska mieszka jeszcze w ziemiankach.

Co się tyczy stosunku rządu do ludności żydowskiej, to wbrew pierwotnym nadziejom i zapowiedziom p. Grunbauma nic się nie zmieniło. Nadal stosowany jest wobec żydowskiej ludności pracującej system gospodarczej eksterminacji, rugowania robotników żydowskich z pracy, nieprzyjmowania ich do przedsiębiorstw państwowych. W szkolnictwie szerzy się antysemityzm, w wyższych uczelniach stosowany jest numerus clausus. Żydowskie świeckie organizacje społeczne i oświatowe są zamykane, że wspomnę tylko niedawny fakt zamknięcia w Warszawie żydowskiej "Naszej Strzechy", gdzie policja przeprowadziła brutalną rewizję i aresztowała kilkudziesięciu członków tej instytucji. Władze polskie, które prowadzą nacjonalistyczną politykę względem mas żydowskich, sprzymierzają się jednocześnie z najczarniejszą żydowską reakcją klerykalną, o ile idzie o walkę z wyzwoleńczym ruchem mas żydowskich, a nawet z niezależną świecką kulturą. Ilustracją tego jest rozpędzenie wiecu żydowskich wolnomyślicieli, żydowskiego wiecu antyreligijnego, zwołanego w Warszawie w dniu 18 bm. w cyrku. Jednak nawet dla ugodowców z Koła Żydowskiego walka z wyzwoleńczym ruchem żydowskich mas pracujących to zbyt mała koncesja, i dlatego poseł Grlinbaum i jego koledzy, którzy przed dwoma miesiącami jeszcze tak buńczucznie występowali w roli stronnictwa rządowego, dziś znów stoją przed rozbitym korytem. Żydowskie masy pracujące nie zaniedbają zażądania od nich rachunku.

Pomimo czułości i grzeczności, którymi obdarzają się w Genewie Za-leski i Stressemann, względem ludności niemieckiej w Polsce zwiększa się nagonka nacjonalistyczna i ucisk rządowy. Pod wodzą Korfantego już buduje się na Śląsku jednolity front gnębicieli, wyzyskiwaczy i oszustów Masy robotniczej, panów z ChD i NPR, front polskiej hakaty. Coraz głośniej rozlega się krzyk o ograniczenie szkolnictwa niemieckiego. Wysłannicy województwa organizują specjalne wiece przeciw niemu. W niemieckich organizacjach zawodowych coraz częstsze są wizyty stupajek policyjnych. Z kasy brackiej wyrzuca się starych, doświadczonych lekarzy Niemców, aby zastąpić ich młodymi Polakami, byle tylko byli wiernymi pachołkami burżuazji polskiej. (Glos: Jak się Pan nie wstydzi? I to Polak mówi. Glos: On jest bezczelny. Inny glos: Tam dzieci germanizują, a Polak może tak mówić). Jestem przedstawicielem robotników tak polskich, jak i niemieckich, ukraińskich, białoruskich, litewskich i żydowskich. My, komuniści, walczymy z wszelkim uciskiem. Walczyliśmy z nim, kiedy był wykonywany przez carat i pruską hakatę, dziś walczymy z uciskiem naszej rodzimej polskiej hakaty.

Dla nas, komunistów, od początku było jasne, że względem narodów ujarzmionych i uciskanych faszystowski rząd Bartla i Piłsudskiego pójdzie tą samą drogą ucisku i eksterminacji, co rządy poprzednie. Lepszą przyszłość narody podbite i uciskane wywalczyć mogą jedynie w ścisłym sojuszu z masami pracującymi całej Polski.

Marszałek:

Panie Pośle Sochacki, drugi raz używa Pan wyrażenia o narodach ujarzmionych i podbitych. Zwracam uwagę, że z trybuny polskiego Sejmu musi Pan mówić jako obywatel polski. Inaczej będę zmuszony odebrać Panu głos.   (Huczne   brawa).

P. Sochacki:

Moim obowiązkiem jako obywatela jest stwierdzać fakty i nazywać rzeczy po imieniu.

Marszałek:

Panie Pośle Sochacki, przywołuję Pana do rzeczy, a jeżeli się Pan do tego nie zastosuje, odbiorę Panu głos. Nie zgodzę się na to, by Pan ze mną dysputował.

P. Sochacki:

Proletariat polski, walcząc o swe wyzwolenie, walczy jednocześnie o samookreślenie aż do oderwania się Ukraińców, Białorusinów i Litwinów, o całkowitą wolność narodową dla Niemców i Żydów, o pełne prawo ich do rozwoju szkolnictwa i kultury, o równy dostęp do wszystkich urzędów. W parze z tą polityką eksterminacyjną i nacjonalistyczną idzie ciągłe powiększanie wydatków na armię, w kraju, który chronicznie cierpi na brak funduszów. Trudno przypuszczać, ażeby działo się to jedynie w celu zadowolenia zachcianek militarnych i upodobań wojskowych p. marszałka Polski. Gdy d'Annunzio zaczął zdradzać daleko posunięte upodobania militarne, to rząd włoski ofiarował mu willę w Gardone, przed którą stoją armatki polowe. W ten sposób zadowolił upodobanie bohatera narodowego, nie obciążając zbytecznie budżetu kraju. U nas sytuacja przedstawia się nieco odmiennie. Burżuazja i rząd polski nie bawią się w milita-ryzm, lecz go stwarzają w rzeczywistości. Zachodzi pytanie, w czyim interesie. Łatwo na nie odpowiedzieć, gdy zdamy sobie sprawę z sytuacji międzynarodowej, w jakiej się Polska obecnie znajduje. Zdaje mi się, że jest rzeczą dostatecznie jasną, a nawet uznaną przez niektóre organa rządowe, że Polska działa dziś pod dyrektywą Anglii, że Polska ma być pionkiem w bloku wykuwanym przez Anglię przeciw Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich. Właśnie tym się objaśnia zwiększenie budżetu na wydatki wojenne. Tu leży klucz do odgadnięcia tych różnych posunięć na terenie wojskowym, które z gorączkową szybkością są wykonywane przez obecnego ministra wojny.

Wobec tego w imieniu Komunistycznej Frakcji Poselskiej oświadczam: Mnożą się oznaki coraz groźniejsze i jawniejsze, że faszystowski rząd Piłsudskiego szykuje awantury wojenne. Rząd odrzucił proponowaną przez Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich umowę o wzajemnym nie-napadaniu i zabezpieczeniu pokoju między obydwoma krajami. Rząd zawarł przy współudziale sztabu francuskiego pakt wojskowy z Rumunią. Rząd popiera politycznie i pieniężnie żerujące w Polsce kontrrewolucyjne, czarnosecinne organizacje antysowieckie - białoruskie, ukraińskie, gruzińskie i inne. Rząd dąży do scementowania pod wodzą kapitału angielskiego bloku państw bałtyckich przeciw Związkowi Republik Radzieckich. Opór Litwy przeciw temu blokowi rząd stara się złamać konszachtami z najczarniejszą klerykalną reakcją litewską, intrygami dyplomatycznymi, w których uczestniczy i rząd łotewski, szykując w razie trwania oporu najazd na Litwę. Polityce zaczepnej dyplomacji polskiej towarzyszą gorączkowe przygotowania wojskowe. Na rozkaz dyktatora Piłsudskiego rząd podwyższa płace oficerom, żąda nadzwyczajnych kredytów wojennych, zakupuje masowo konie dla armii, mobilizuje i rozbudowuje przemysł wojskowy, sprowadza z zagranicy amunicję, reorganizuje dowództwo armii. Dyktator Piłsudski utrzymuje pogotowie wojskowe na sowieckiej i litewskiej granicy, gdzie osobiście nawet kieruje ' przygotowaniami wojennymi i dąży wraz z przybocznym swym specjalistą do wywoływania komedii powstań, gen. Żeligowskim, do zaaranżowania powstania na Litwie. Trzyma on w pogotowiu bałachowców, petlurowców i inne płatne bandy kontrrewolucyjne, gotowe do walk partyzanckich na jego skinienie. W tym samym celu Piłsudski przeprowadza cichą mobilizację wiernego sobie "Strzelca", którego oddziały stanowić mają awangardę polskiego najazdu na Litwę.

Przygotowania wojenne rządu polskiego tym groźniejszym są niebezpieczeństwem, że stanowią część generalnej mobilizacji świata kapitalistycznego przeciwko Związkowi Republik Radzieckich, przeciw rewolucyjnym ludom Wschodu i przeciw proletariatowi Europy. Na czele tej mobilizacji stoi burżuazja angielska, czująca, jak chwieje się jej panowanie nad olbrzymimi terytoriami i nad setkami milionów ludzi. Rząd angielski walczy na śmierć i życie z klasą robotniczą własnego kraju, a przede wszystkim z bohaterskimi górnikami. Rząd ten topi we krwi ruch wyzwoleńczy Indii, Egiptu i Mezopotamii. Wysyła ekspedycje wojskowe   dla   zdławienia   rewolucji   chińskiej   i   wreszcie   szykuje   wojnę powszechną przeciw Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich.

Marszałek:

Panie Pośle, proszę pozostawić troskę o stosunki angielskie Anglii, tu chodzi o stosunki w Polsce, tym bardziej że na ławach rządowych nie ma ani jednego przedstawiciela rządu, który by niewątpliwie w sposób jak najbardziej kategoryczny odparł zarzuty, stawiane tu przez p. Sochackiego, co do przygotowywania przez Polskę wojny, przez Polskę, która niewątpliwie w interesie całej Europy prowadzi politykę pokojową. (Głos:  To zdanie p. Marszałka, my się z tym nie zgodzimy. Wrzawa).

P. Sochacki:

Muszę stwierdzić, że rząd angielski bardzo żywo zajmuje się tym, co się dzieje w Polsce, że rząd angielski poprzez granice i poprzez zasadę niepodległości wywiera bardzo wydatny wpływ na losy Polski, że ręka rządu angielskiego jest zbyt widoczna nawet na budżecie, który jest przedmiotem obecnej dyskusji, żebym sprawę tę mógł zostawić na uboczu, zbyt ściśle ona się wiąże z całym życiem Polski.

Rząd dyktatury Piłsudskiego, który doszedł do władzy przy poparciu Anglii, z natury rzeczy jest bezwolnym narzędziem w rękach imperializmu angielskiego. Za Piłsudskim stoją: chciwa łupów wojennych kamaryla wojskowa, obszarnicy, dążący do odebrania swych dawnych majątków na Ukrainie Radzieckiej, na Białorusi Radzieckiej i na Litwie, bogaci chłopi pod wodzą "Piasta", łaknący podboju nowych terenów kolonizacyjnych, kapitaliści uzależnieni od bankierów angielskich.

Dążeniom militarnym klas posiadających i rządu klasa robotnicza polska musi się przeciwstawić z całą siłą. Wszelkie awantury wojenne napotkać muszą zdecydowany opór proletariatu Polski. Robotnik polski, chłop polski, lud ukraiński, białoruski, litewski nie zgodzi się na to, żeby miał stać się znowu żerem armatnim w interesie kapitalistów i obszarników. Robotnicy i chłopi Polski poniosą wszystkie koszta awanturniczych zamierzeń wojennych faszystowskiej dyktatury. Dyktatura Piłsudskiego nie usunęła ani nie złagodziła ani jednej klęski, które spadły na masy pracujące. Przeciwnie, polityka rządu Piłsudskiego, cynicznie popierająca obszarników, bogatych chłopów, wielkich kapitalistów i kartele fabrykanckie, zwiększająca ucisk podatkowy szerokich mas, pochłaniająca coraz większe sumy na wydatki, potęguje drożyznę i nędzę mas robotniczych, chłopskich i urzędniczych.

Ujawniający się z dniem każdym istotny, obszarniczo-kapitalistyczny charakter rządu, łamanie ustawodawstwa społecznego, oddawanie małorolnych i bezrolnych w niewolę obszarnikom, przeprowadzanie parcelacji prywatnej w duchu dążeń obszarniczych, co odbiera bezrolnym i małorolnym ostatnią nadzieję otrzymania ziemi, niesłychana samowola policji i biurokracji, ucisk narodów ujarzmionych i podbitych, coraz większe uzależnienie zagranicznej polityki burżuazji polskiej od rozkazów Anglii - wszystko to musi pierwej czy później rozbić złudzenia, które masy żywiły wobec dyktatury Piłsudskiego, musi potęgować niezadowolenie i wrzenie rewolucyjne. Rząd Piłsudskiego krok za krokiem odbiera robotnikom i chłopom wszystkie prawa krwawym i znojnym trudem zdobyte po wojnie, zwalcza coraz bezwzględniej ruch robotniczy i chłopski, aby przez powiększenie jarzma ludu pracującego umożliwić panowanie kapitalistów w Polsce.

Zaborcza wojna, planowana przez Piłsudskiego, zrujnuje doszczętnie gospodarkę krajową, skuje masy pracujące w żelazne dyby sądów doraźnych i stanów wojennych i rzuci je bezbronne na pastwę jeszcze większego wyzysku rozzuchwalonej zgrai obszarników i kapitału zagranicznego.

W tych warunkach Komunistyczna Frakcja Poselska podnosi głos ostrzeżenia i protestu. Ostrzega masy ludowe, robotników i chłopów przede wszystkim, o grożącym im niebezpieczeństwie i protestuje przeciwko tajemniczym i zdradzieckim knowaniom rządu Piłsudskiego. Ostrzegamy masy robotnicze i chłopskie przed wodzami partii ugodowych PPS, "Wyzwolenia", Stronnictwa Chłopskiego, NPR, którzy przez agitację nacjonalistyczną, przez nagonkę przeciwko republikom radzieckim i Litwie, przez szerzenie kultu Piłsudskiego, przez pełnienie roli agentów rządu za granicą, przez kłamliwe szerzenie wieści o pokojowych dążeniach rządu i burżuazji polskiej i przez trzymanie mas w nieświadomości o knowaniach wojennych torują drogę wojnie i czynnie wybuchowi tej wojny pomagają.

Wzywamy wszystkich robotników i wszystkie robotnice - bez różnicy przekonań politycznych - aby natychmiast rozpoczęli najenergiczniejszą akcję i podnieśli głos protestu przeciw awanturniczym knowaniom wojennym. Nowa wojna nie tylko rzuci miliony ludu pracującego na okrutną rzeź, lecz zwiększy jeszcze nędzę mas, zwiększy brak pracy, zmniejszy zarobki, przedłuży dzień roboczy, ostatecznie zniszczy ustawodawstwo robotnicze. Wzywamy związki zawodowe i wszystkie organizacje robotnicze, wzywamy masy robotnicze, aby rozpoczęły kampanię przeciw wojenną pod hasłem walki o rząd robotniczo-chłopski, aby nacjonalistycznemu szczuciu przeciw ludom republik radzieckich przeciwstawili hasło pokoju i braterstwa ze Związkiem Republik Socjalistycznych. Wzywamy masy robotnicze, aby ciągle rosnącym wydatkom na militaryzm i knowania wojenne i uciskowi podatkowemu przeciwstawili...

Marszałek:

Pośle Sochacki! Trybuna sejmowa jest do tego, aby wzywać rząd, względnie zwracać się z apelem do stronnictw i Sejmu.

P.  Sochacki:

Jest to spełnienie obowiązku posła robotniczego.

Marszałek:

Proszę nie dyskutować ze mną, sądzę, że zastosuje się Pan do moich uwag. (Gło s:   A nam, Panie Marszałku, cierpliwości już brak!).

P. Sochacki:

W imieniu Komunistycznej Frakcji Poselskiej wyrażam głębokie przeświadczenie, że masy robotnicze, chłopskie, inteligencja pracująca znajdą w sobie dość siły, żeby przeciwstawić się nie tylko wszelkim zamachom na ich bezpośredni byt, ale również wszelkim zamachom wojennym, wszelkim zakusom wymierzonym przeciw Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich i przeciw Litwie. Wyciągamy braterską dłoń do robotników i chłopów Litwy i zapewniamy ich, że rewolucyjni robotnicy i chłopi w Polsce walczą przeciw zaborczej polityce burżuazji polskiej i przeciwstawiają się awanturniczej polityce Piłsudskiego. Wzywamy ich do wspólnej walki przeciw wojnie, do walki, którą robotnicy i chłopi polscy i litewscy prowadzić będą w jednym szeregu z proletariatem całego świata.

Rzecz jasna, że w imieniu Komunistycznej Frakcji Poselskiej bezwzględnie przeciwstawiam się przedłożonemu prowizorium budżetowemu i wnoszę o jego odrzucenie.

 

Przemówienie w sprawie ustawy o ratyfikacji traktatu gwarancyjnego z Rumunią

30 wrzesień 1926 (strony 261-265)

Marszałek:

Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: trzecie czytanie projektu ustawy w sprawie ratyfikacji traktatu gwarancyjnego z Rumunią (druk nr 2491). Głos ma p. Sochacki.

P.  Sochacki:

Już przy pierwszym czytaniu traktatu gwarancyjnego między Polską a Rumunią w imieniu Komunistycznej Frakcji Poselskiej wystąpiłem z kategorycznym sprzeciwem przeciw ratyfikacji tego traktatu. Przy drugim czytaniu możność wypowiedzenia się została nam odjęta. Widocznie większość Sejmu była tego zdania, że sprawy polityki zagranicznej - w tym wypadku sprawa traktatu z Rumunią - powinny być załatwiane w ciszy gabinetów rządowych, czyli komisji sejmowych, że posłom   opozycyjnym,    reprezentującym   milionowe   masy   robotników i chłopów, winna być odjęta możność jawnej, publicznej krytyki całokształtu naszej polityki zagranicznej, której jaskrawym fragmentem jest traktat z Rumunią. Od czasu obrad w pierwszym czytaniu sytuacja międzynarodowa, zagraniczna Polski i polityka zagraniczna rządu stała się bardziej jasna, znacznie się uwypukliła, toteż dzisiaj sprawa traktatu z Rumunią może być rozpatrywana na szerszym tle politycznym, może być gruntowniej oświetlona.

Dzisiaj z różnych stron, już nie mówię o obozie nieprzejednanej walki proletariatu, ale również ze strony czy to prawicy, czy też ugrupowań tzw. lewicy, między innymi ugrupowań wchodzących w skład II Międzynarodówki Socjalistycznej, padają głosy, które stwierdzają, że Polska w dziedzinie polityki zagranicznej jest li tylko wykonawcą woli potężnego mocarstwa, jest narzędziem polityki imperialistycznej Anglii. (Gł o s: Pan by chciał, żeby Rosji?). Ja bym chciał, żeby Polska prowadziła taką politykę, która byłaby dyktowana (głos: Przez Sowiety) żywotnymi interesami mas robotniczych polskich, ukraińskich, białoruskich, żydowskich i niemieckich, tych mas pracujących, które państwo polskie zamieszkują. Otóż muszę stwierdzić, że nawet pisma zbliżone do rządu - chociażby organ Związku Naprawy Rzeczypospolitej "Przełom" - zupełnie wyraźnie oświadczają, że Anglia prowadzi dzisiaj politykę okrążania Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, że to jest ta główna nić przewodnia, naczelna tendencja polityki angielskiej.

Otóż Anglia, która ma dziś wielkie troski imperialistyczne na Dalekim Wschodzie, Anglia, która za pomocą siły zbrojnej tłumi wyzwoleńczy ruch narodu chińskiego, tak jak tłumi wyzwoleńcze ruchy wszystkich narodów uciskanych w swoich koloniach, nie może sobie dać sama rady z potężnym państwem robotniczo-chłopskim i dlatego też dąży do zmobilizowania wszystkich sił międzynarodowej burżuazji w celu stworzenia jednolitego frontu wielkiego bloku antysowieckiego. Polska ma być narzędziem w ręku Chamberlainów, Polska ma być powoływana do wygrzebywania z ognia rękami robotnika i chłopa kasztanów dla imperializmu angielskiego.

W tej polityce wykuwania bloku antysowieckiego jednym z posunięć jest traktat Polski z Rumunią. Traktat ten pełen jest wzniosłych i pięknie brzmiących frazesów pacyfistycznych. Czytamy w nim, że układające się strony "stwierdzają szczęśliwe umocnienie gwarancji pokoju powszechnego w Europie", wyrażają "troskę o to, aby zaspokoić pragnienie bezpieczeństwa, które przenika narody", oraz "pragnienie, aby ich kraje były oszczędzone przez wojnę" itd. itd. W rzeczywistości jednak są to puste frazesy, jest to obłudna frazeologia pacyfistyczna, pokrywająca istotną imperialistyczną treść.

Mieliśmy już dostateczną ilość przykładów historycznych, że właśnie frazeologia pacyfistyczna była tylko tym parawanem, poza którym państwa imperialistyczne knuły nową wojnę. Dość wspomnieć chociażby wielką wojnę imperialistyczną, w której obydwie strony, obydwa bloki mocarstw posługiwały się hasłami pokoju, wolności narodów itd. itd. (Glos z law "W y z w oleni a": A co Pan mówi o traktacie Bolszewii z Litwą?). Jednak doświadczenia mas pracujących, które kosztowały je miliony trupów i miliony rannych, dostatecznie już nauczyły robotników i chłopów konieczności odcyfrowywania istotnego sensu wydarzeń, odrzucania precz pustych oszukańczych frazesów, którymi posługuje się dyplomacja.

Jeżeli panowie z "Wyzwolenia" przerywają mi i zapytują o traktat so-wiecko-litewski, to zwrócę ich uwagę na fakt, że jako stronnictwo rządowe oni mieli możność wpływania na rząd polski, żeby przyjął zwrócone do niego propozycje rządu sowieckiego - zawarcia traktatu o nieagresji i neutralności, traktatu mającego na celu utrzymanie pokoju. Mieliście Panowie tę możność oddziaływania na rząd (g I o s: Mamy traktat ryski), ale nie słyszałem o tym i nie widziałem żadnych politycznych dokumentów, które by świadczyły, że klub "Wyzwolenia" w tym kierunku politykę prowadził. (Glo s:   My stoimy na stanowisku traktatu ryskiego).

Polska od dawna miała możność prowadzenia istotnie pokojowej polityki. Żaden robotnik ani żaden chłop w Polsce nie uwierzy w to, że w roku 1918 i w roku 1919, w okresie wielkich wydarzeń rewolucyjnych, rząd polski nie mógł prowadzić takiej polityki, która by w konsekwencji dała istotny, na trwałych podstawach zbudowany pokój. Tylko że warunkiem tego rodzaju pokojowej polityki jest całkowita wewnętrzna przebudowa społeczna Polski. Rzecz jasna, że polityki pokojowej nie może prowadzić rząd reprezentujący interesy kapitalistów, reprezentujący tendencje imperialistyczne, rzecz jasna, że politykę pokojową może prowadzić i będzie prowadzić tylko rząd wyłoniony przez szerokie masy robotnicze i chłopskie, przez masy pracujące całej Polski. Rzecz jasna również, że polityka pokojowa nie da się pogodzić z polityką ucisku w stosunku do narodów niepolskich, przede wszystkim z polityką ujarzmienia w stosunku do ludności Ukrainy Zachodniej i Białorusi Zachodniej.

Nic więc dziwnego, że rząd, który jest jaskrawym wykładnikiem tendencji kapitalistycznych w Polsce, który jest wykonawcą polityki im-perialistycznych mocarstw, zwłaszcza Anglii, oraz dążeń polskiego wielkiego przemysłu i obszarnictwa, że rząd ten przeprowadzać musi i przeprowadza politykę stabilizacji kapitalizmu, posługując się metodami faszyzmu.

W parze z tą polityką rządu idą również zbrojenia. Panowie nie macie żadnego argumentu, którym byście mogli odeprzeć stwierdzony tutaj fakt, nie tylko przez nas, komunistów, ale również przez przedstawicieli lewicy chłopskiej i słowiańskich mniejszości narodowych, że Polska zbroi się. Zresztą prowizorium budżetowe za czwarty kwartał jest najlepszym tego dowodem, jedyną odpowiedzią rządu polskiego na zarzut szykowania wojny, zarzut   podejmowany nawet przez partie II Międzynarodówki – że wspomnę manifest angielskiej Niezależnej Partii Pracy - jedynym argumentem, powtarzam, który można by przeciwstawić zarzutowi, że rząd polski prowadzi agresywną politykę w stosunku do ZSRR. Tymczasem te enuncjacje, które polski minister spraw zagranicznych poczynił na Zachodzie, są odrzuceniem propozycji sowieckich, ze względu na to, że - jak oświadczył p. minister - Polska ma być stróżem bezpieczeństwa na Wschodzie.

P. minister Zaleski powiedział dosłownie:

"Włożono na Polskę, jako na państwo szczególnie do tego powołane, obowiązek czuwania nad porządkiem świata".

Tak więc robotnik i chłop polski ma być zakuty w jarzmo wyzysku i polityki represyjnej dlatego, by stał się stróżem bezpieczeństwa własnej burżuazji i obcych mocarstw imperialistycznych. Ten termin "stróża bezpieczeństwa" jest nam dobrze znany z dawnych czasów. Pamiętamy, że od dziesiątków lat Rosja carów, Rosja Mikołajów i Aleksandrów miała być tym właśnie stróżem bezpieczeństwa dla całej Europy - miała być żandarmem Europy, którego zadaniem było bronić feudalnego wyzysku i ucisku szerokich mas pracujących. Dziś Polska niepodległa w spuściźnie po Rosji carskiej ma objąć funkcję "stróża bezpieczeństwa" i ma być żandarmem Europy, broniącym ładu kapitalistycznego.

Dlatego też w imieniu mas pracujących Polski my, komuniści, z całą stanowczością występujemy przeciw tej polityce imperialistycznej, polityce oddania Polski pod kuratelę Anglii, pod kuratelę mocarstw zachodnich, której wyrazem jest również traktat z Rumunią. Rozumiemy jednak dokładnie, że na rzeczywistą politykę pokojową może się zdobyć tylko rząd, w którego interesach będzie leżało zgodne współżycie z państwem robotniczo-chłopskim, może się zdobyć rząd wyłoniony przez potężny ruch rewolucyjny wielomilionowych mas robotniczo-chłopskich Polski. Rozumiemy, że sprawa obalenia rządów burżuazji w Polsce i powołania do władzy rządu robotniczo-chłopskiego, który prowadziłby taką politykę pokojową, łączy się nierozerwalnie z walką całego proletariatu międzynarodowego, który na swoim sztandarze ma wypisane hasło braterstwa, ma wypisane hasło Stanów Zjednoczonych Socjalistycznej Europy. (P. Dubanowicz: Pan nadużywa tej trybuny i naszej cierpliwości).

W stosunku do traktatu z Rumunią mamy jeszcze specjalne zastrzeżenie. Wiadomo, że Rumunia okupowała Besarabię wbrew woli miejscowej ludności (p. Dubanowicz: Co to nas obchodzi?), wiadomo, że w Rumunii prowadzona jest polityka terroru względem robotników i chłopów, która dąży do skucia żelaznym łańcuchem mas robotniczo-chłopskich...

Marszałek (dzwoni): Panie Pośle Sochacki, powołuję się na oświadczenie mego kolegi z prezydium, posła Daszyńskiego, złożone podczas ostatniego posiedzenia; solidaryzuję się z nim w zupełności i oświadczam, że nie pozwolę wtrącać się do stosunków wewnętrznych obcego państwa.

P. Sochacki:

Ja już dobiegam końca.

Przeciw traktatowi z Rumunią występujemy dlatego, ponieważ obawiamy się, że jest on jednym z ogniw tej polityki, która prowadzić może ku nowemu Kijowowi, ewentualnie przez Kowno; przeciw tej polityce występujemy z całą stanowczością. W myśl tego stawiam wniosek następujący: "Art. 1 ustawy o ratyfikacji traktatu gwarancyjnego między Polską a Rumunią - skreśla się".

Muszę tu również podnieść fakt, że w traktacie tym w art. 2 znajdujemy ustęp, który przewiduje, że szczegóły wykonania postanowień traktatu będą przedmiotem porozumień technicznych. Otóż mamy dużą i - jak sądzę - uzasadnioną obawę, że właśnie pod tymi porozumieniami technicznymi rozumiane są bliższe układy militarne, między innymi tajny traktat wojskowy Polski z Rumunią, o którym niedawno pisała dużo prasa zagraniczna, a przede wszystkim prasa amerykańska. Wobec tego stawiamy wniosek: "Sejm wzywa rząd do przedstawienia Sejmowi w ciągu tygodnia wszystkich dokumentów, tyczących się wykonania ostatniego ustępu art. 2 traktatu gwarancyjnego między Polską a Rumunią".

Wreszcie wniosek ostatni: "Sejm piętnuje system gwałtów i terroru, stosowany przez rząd rumuński względem robotników i chłopów".

Marszałek:

Z góry oświadczam, że ostatniego wniosku pos. Sochackiego nie poddam pod głosowanie. Nie dopuściłbym do jego odczytania, gdybym był znał jego treść.

 

Przemówienie w sprawie ustawy o dodatkowym prowizorium budżetowym na IV kwartał 1926 r. i prowizorium na I kwartał 1927 r.

15 grudzień 1926 (strony 293-305)

P. Sochacki:

Już w czerwcu br. klub komunistyczny z tej oto trybuny stwierdził, iż rząd Piłsudskiego jest rządem faszystowskiej dyktatury, przewrót majowy zaś był przewrotem faszystowskim, mającym na celu stabilizację kapitalizmu w Polsce oraz włączenie Polski do ogólnego angielsko-ame-rykańskiego planu stabilizacyjnego; z drugiej strony stwierdziliśmy wtedy, że przewrót majowy miał na celu zrobić z Polski forpocztę w światowej walce Anglii ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Dalszy rozwój wypadków w całej rozciągłości potwierdził słuszność naszego stanowiska. O ile w czerwcu faszystowski charakter przewrotu i rządu pomajowego mógł być z pewnymi pozorami słuszności kwestionowany, o tyle dzisiaj charakter ten występuje z całą wyrazistością. Piłsudski obalił faktycznie w Polsce tak zwaną demokrację parlamentarną. Miejsce demokracji parlamentarnej zajęła władza faszyzmu, która parlament utrzymuje tylko jako niezbędny parawan dla swoich rządów. Podobnie jak w swoim czasie Duma potrzebna była caratowi, tak dziś parlament potrzebny jest rządowi faszystowskiemu, zarówno ze względów polityki wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Tak zwane kryzysy rządowe odsłoniły tylko bezsiłę Sejmu, który nie śmie nawet marzyć o odzyskaniu poprzedniego stanowiska.

Drugą cechą istotną faszystowskiej dyktatury jest zrastanie się gospodarczych reprezentacji klas posiadających z aparatem rządowym. Faszystowska dyktatura Piłsudskiego, tak samo jak i dyktatura Mussolinie-go, przenosi punkt ciężkości życia państwowego do organizacji pozasej-mowych, gdzie rząd wchodzi w bezpośrednią styczność z tzw. sferami gospodarczymi, tj. gospodarczymi przedstawicielstwami klas posiadających, i występuje wobec nich w roli arbitra, mającego na celu pogodzenie poszczególnych "interesów gospodarczych" w imię wspólnego interesu kapitalistów,  zwanego interesem rzekomo ponadklasowego państwa.

Trzecią cechą charakterystyczną przewrotu faszystowskiego jest tworzenie wszelkiego rodzaju organizacji militarnych i bojówkowych, które mają być zbrojnym ramieniem rządu faszystowskiego, przenikającym bezpośrednio w masy pracujące, ażeby te masy terroryzować, już nie tylko od zewnątrz, ale i od wewnątrz. Takim zbrojnym ramieniem jest "Strzelec", takim policyjnym ramieniem są bojówki PPS.

Wreszcie faszyzacja ruchu zawodowego, tworzenie faszystowskich związków zawodowych, tzw. "Solidarności Pracy", wciąganie ugodowych przywódców do ogólnego procesu faszystowskiego jest również charakterystyczną cechą obecnych pomajowych rządów. Tak więc, stwierdzam, cały szereg faktów pozwala nam kategorycznie oświadczyć, że rządy obecne mają charakter faszystowski.

Podkreślić tu należy rolę ugodowych stronnictw robotniczych i chłopskich, które starają się ten faszystowski charakter rządu zatuszować. I tak słyszeliśmy w. czasie dyskusji poprzednich, zaraz po przewrocie majowym, jak przedstawiciele stronnictw ugodowych: PPS, Stronnictwa Chłopskiego i "Wyzwolenia" starali się wyodrębnić Piłsudskiego od rządu. Wtedy, gdy rząd Piłsudskiego za pomocą zmiany konstytucji starał się ugruntować w Polsce autokrację, gdy kazał uchwalić sobie pełnomocnictwa, gdy tworzył Radę Prawniczą itd, słyszeliśmy od przedstawicieli PPS, że jest to zamach ministra Makowskiego na demokrację, czy - w najlepszym razie - że jest to antydemokratyczne posunięcie ministra Bartla, natomiast zupełnie celowo wyodrębniany był Piłsudski, który rzekomo zajmować się miał wyłącznie sprawami wojskowymi, pozostając szczerym demokratą. Dziś ta obłudna gra jest już niemożliwa, skoro Piłsudski sam stanął na czele faszystowskiego rządu. Przywódcy partii ugodowych zmuszeni więc zostali używać innych sposobów, żeby masy pracujące - robotnicze i chłopskie - w błąd wprowadzić. Oto starają się one przed rtymi masami zatuszować fakt, że w Polsce rządzi faszyzm. Wówczas kiedy Sieroszewski wygłasza odczyty, wskazując, że Piłsudski jest polskim Mussolinim, na szpaltach prasy pseudosocjalistyicznej czytamy, że jest to tylko wybryk pisarza, który kiedyś reprezentował w literaturze obóz demokratyczny. Kiedy p. Ogińsiki, jeden z naczelnych publicystów przybocznego organu Piłsudskiego - "Głosu Prawdy", drukuje w tym piśmie szereg artykułów wybitnie faszystowskich, w których przyznaje, że obóz Piłsudskiego jest obozem faszystowskim, wówczas znów czytamy w "Robotniku", że jest to wybryk p. Ogińskiego, a nie stanowisko redakcji "Głosu Prawdy". (P. Kwiatków ski: Metody faszystowskie i bolszewickie są pokrewne, więc to powinno Pana cieszyć). Faszyzm rządzi w interesie kapitału, zaś robotnicy i chłopi rosyjscy wykonują swoją dyktaturę w interesie najszerszych mas pracujących, które stanowią przytłaczającą większość narodu. (Śmiechy. P. Wiślicki1: Z tego się nawet Trocki uśmieje). Panie Wiślicki, Pan nie może się zdobyć na minimum bezstronności, bo Pan jest wyrazicielem właśnie tych, którzy na przewrocie robotniczo-chłopskim muszą bardzo dużo stracić. Pan zaś reprezentuje pasożytnicze warstwy kapitalistyczne, które przewrót komunistyczny usunie z powierzchni ziemi. (P. Wiślicki: Zamiast mnie przyszły tam inne pasożyty. Ja coś dawałem Rosji, a wy nic nie dajecie).

Niedawno bawił w Warszawie oficjalny przedstawiciel faszyzmu włos-skiego p. Lanfranconi, obdarzony poufną misją przez Mussoliniego. Otóż pan ten w odczytach swoich, wygłoszonych po powrocie z Warszawy w Rzymie, jak donosi półoficjalny PAT, "z entuzjazmem, w pełnych zachwytu słowach opisuje rozmowę z marszałkiem Piłsudskim" i stwierdza, że "faszyzm polski stworzony został przez Piłsudskiego". Wobec tych enuncjacji faszystów włoskich i faszystów polskich jakżeż marnie wyglądają wykręty przedstawicieli polskiej pseudolewicy, którzy za wszelką cenę chcą ukryć przed masami pracującymi istotny charakter wydarzeń w Polsce.

Taką właśnie próbą zatuszowania faszystowskiego przewrotu było między innymi wystąpienie p. Liebermana w Sejmie, jak również wystąpienie p. Zaremby na Komisji Budżetowej. P. Zaremba uważa, że "niewłaściwością" jest to, iż rząd w ustawie o prowizorium budżetowym mówi o tym, że Sejm ma prowizorium budżetowe "zatwierdzić", a nie "uchwalić", tak jak gdyby to było przypadkowe posunięcie ze strony rządu. Podobnie p. Lieberman apeluje do rządu, starając się go przekonać, żeby naprawił błąd dekretu kagańcowego, tak jak gdyby dekret kagańcowy znowu nie był posunięciem związanym z całym systemem polityki Piłsudskiego.

Zresztą charakter faszystowski rządu Piłsudskiego staje się coraz widoczniejszy dla szerokich mas pracujących i żadne próby zatuszowania tego charakteru nie mogą doprowadzić do celu. Charakter faszystowski rządu Piłsudskiego z całą jaskrawością występuje przede wszystkim w dziedzinie gospodarczej. Wystarczy stwierdzić, jakie są wyniki tych pomajowych rządów dla klasy robotniczej. Wystarczy stwierdzić, że płace robotnicze w dalszym ciągu - przy szalejącej drożyźnie - coraz bardziej się obniżają. Wystarczy stwierdzić, że ustawodawstwo społeczne, ustawodawstwo robotnicze systematycznie jest likwidowane. 8-go-dzinny dzień pracy faktycznie w Polsce dziś nie istnieje. Angielskie soboty i urlopy są kasowane w jeszcze większym zakresie niż 8-godzinny dzień pracy. Zakaz pracy nocnej pozostał w Polsce na papierze. P. minister Sokal8 twierdził w swoim czasie w Genewie, że w Polsce praca nocna w piekarniach jest skasowana, ale naprawdę teraz właśnie robotnicy piekarscy muszą podjąć ciężką walkę o zniesienie pracy nocnej, rząd zaś za pomocą represji policyjnych stara się tę walkę uniemożliwić.

Stosowanie ustawy o opiece nad macierzyństwem zostało odroczone na dwa lata. Ustawa zabraniająca pracy zarobkowej dla dzieci do lat 15 jest martwą literą. Praca dzieci jest zjawiskiem masowym nie tylko w folwarkach, w handlu i małych warsztatach, ale i w fabrykach. Ogromna większość dzieci proletariackich rozpoczyna pracę o wiele wcześniej, przed ukończeniem lat 15. Ustawa o kasach chorych została odroczona na lat 10. Co się tyczy położenia szerokich mas bezrobotnych, to, jak wiadomo, przeszło dwustutysięczna masa bezrobotnych w ogromnej swej części pozbawiona jest wszelkiej pomocy, rząd zaś obecny tę pomoc jeszcze ogranicza, wydając rozporządzenie, że najwyżej jedna osoba w rodzinie może z pomocy rządowej korzystać.

Tak więc fakty stwierdzają, że w dziedzinie ustawodawstwa społecznego rząd systematycznie kroczy po linii likwidacji podstawowych zdobyczy proletariatu. Zresztą pod tym względem są niedwuznaczne enuncjacje rządowe. Wystarczy przypomnieć   wystąpienie   ministra   Kwiatkowskiego na konferencji z przedstawicielami prasy. Wystarczy przypomnieć oświadczenie wielkokapitalistycznego dziennika, organu przemysłu włókienniczego, "Kuriera Polskiego", który wyraźnie pisze, że ,,z początkiem lipca teraźniejszy wicepremier, Bartel, chcąc nawiązać i utrzymać dobre stosunki z "Lewiatanem", zobowiązał się do wprowadzenia w drodze dekretu 10-godzinnego dnia pracy". Tu leży wyjaśnienie przyczyn, dlaczego w Polsce rządy pomajowe systematycznie popierają łamanie 8-godzinnego dnia pracy.

Zresztą wielkokapitalistyczny charakter obecnego rządu z całą jaskrawością wystąpił na zwołanej przez ten. rząd konferencji z "Lewiatanem", na tzw. konferencji gospodarczej.

Panowie ministrowie: Bartel, Kwiatkowski, Czechowicz ponad wszelką wątpliwość stwierdzili, że rząd ma kapitalistyczny charakter. Minister Kwiatkowski z naciskiem podkreślił, że rząd stoi na gruncie ustroju kapitalistycznego. Właśnie z powodu tych niedwuznacznych enuncjacji rządu obecnego p. poseł Wierzbicki wypowiedział wyrazy zachwytu pod adresem tego rządu, oświadczając, że dopiero ten rząd wchodzi na drogę właściwą, na drogę bezpośredniej współpracy z wielkim przemysłem. Wystąpienie p. Wierzbickiego na tej naradzie gospodarczej było bardzo charakterystyczne. Poseł Wierzbicki wzdychał do czasów przedwojennych, do czasów, kiedy carska biurokracja wykazywała, jak to podnosił, więcej zrozumienia dla interesów przemysłowych niż rządy niepodległej Polski, i wyraził nadzieję, że rząd ministra Bartla, rząd polskiej biurokracji, rząd polskiego faszyzmu na drogę tę wejdzie. Istotnie widzimy, że rząd ten powołał cały system rad gospodarczych, rad finansowych i rolnych, wchodząc na faszystowską drogę bezpośredniej współpracy rządu z klasami posiadającymi. Rząd stworzył jak gdyby nowy parlament o charakterze doradczym (p. Wiślicki: Tak samo jak w Moskwie), złożony z różnego rodzaju rad gospodarczych, w którym po prawej ręce zasiada p. Wierzbicki, a po lewej - w zgodnej współpracy z "Lewiatanem" - poseł Ziemięcki z PPS.

Charakterystyczne były również wynurzenia p. Wierzbickiego na tej konferencji - co do jego rozmowy z ambasadorem amerykańskim, Stet-sonem. W rozmowie tej poseł Wierzbicki wskazywał, że przedstawiciel zaborczego kapitału amerykańskiego, Harriman, zgodził się pójść do Polski pod dwoma warunkami: 1) że ustawowo zwolniony zostanie od podatku majątkowego, 2) że w Polsce kapitalizm ustabilizowany zostanie co najmniej na 26 lat. (P. Michała k: Dlaczego na 26 lat?). Możemy Być przekonani, że to życzenie pozostanie pobożnym życzeniem, że proletariat polski pokrzyżuje te marzenia przedstawicieli 'kapitału zagranicznego i swojskiego, ale bądź co bądź postulaty Harrimana są w danym wypadku charakterystyczne, są wskazówką, po jakiej linii zmierza' polityka obecnego rządu. Charakterystyczne jest również... (P. Wiślicki: Aby tylko to się nie zmieniło)... Ja wiem, że p. Wiślicki razem z p. Wierzbickim co dnia modlą się każdy do swego boga, żeby te stosunki w Polsce się nie zmieniły, żeby istotnie kapitalizm w Polsce został ustabilizowany. (P. Wiślicki: Daj Boże!). Ale Pośle Wiślicki, może być Pan pewny, że proletariat i szerokie masy chłopskie zrobią wszystko, ażebyście się Panowie w swoich nadziejach zawiedli, żeby wasze plany stabilizacyjne zostały pokrzyżowane. (P. Wiślicki: I ja tak myślałem trzy lata temu).

Marszałek:

Panie Pośle Wiślicki, wygłosi Pan swoje zdanie później. (P. Wiślicki:   Kiedy ja nie mam głosu).

P. Sochacki:

Kiedyś również carat miał to święte przekonanie, że rządy jego są oparte na trwałych podstawach, ale proletariat potrafił pokrzyżować plany caratu i potrafił również pokrzyżować plany polskich i żydowskich kapitalistów.

Otóż wracając do rozmowy p. Wierzbickiego z p. Stetsonem, podkreślić należy, że ze wszystkich argumentów p. Wierzbickiego najbardziej przemówiło p. Stetsonowi do przekonania to, co p. Wierzbicki mówił o faktycznym zniesieniu 8-godzinnego dnia pracy i o wprowadzeniu 10-11-godzinnego dnia pracy. (P. Wiślicki: Gdyby nas nie było, to byście nie mieli robotników). Szczególnie znamienne jest oświadczenie p. Wierzbickiego, że jedynie rząd obecny jest niezależny od nastrojów politycznych, że ma rozwiązane ręce i jako taki może ważyć się na rzeczy, na jakie inny rząd nie mógłby się zdobyć, i może postępować nie według tego, skąd wiatr wieje, lecz według swego uznania. Tak więc przedstawiciel wielkiego kapitału stwierdził, że właśnie od tego rządu, który ma rozwiązane, jego zdaniem, ręce, ponieważ cieszy się poparciem nie tylko wielkiego przemysłu i obszarnictwa, ale również ugodowych przywódców ruchu robotniczego i chłopskiego, od tego rządu oczekuje on spełnienia programu kapitalistycznej stabilizacji.

Warto też tu podnieść oświadczenie pana Stetsona, że warunkiem, aby kapitał amerykański przypłynął do Polski, jest to, aby przykład Harrimana stał się ogólnym prawidłem. Widzimy więc, że przedstawiciel wielkiego kapitału amerykańskiego dyktuje Polsce warunki kapitalistycznej stabilizacji i podkreśla, że pierwszą jej przesłanką jest likwidacja podatku majątkowego. Rząd Piłsudskiego wszedł już na tę drogę nie'-dwuznacznie. Rząd opracował dekret, który ma zlikwidować podatek majątkowy, dotychczas, jak wiadomo, nie ściągnięty, w sumie 700 min zł pełnowartościowych. I oto widzimy, jak przedstawiciele burżuazji i obszarnictwa, zechęceni tymi projektami rządu, nie zadowalają się już nawet likwidacją nie  opłaconej  sumy  podatku  majątkowego,  lecz,  jak podaje "Warszawianka", wręcz domagają się, żeby nie tylko ten podatek został zlikwidowany, lecz żeby sumy już ściągnięte zostały zwrócone lub przelane na poczet innych podatków.

Jeżeli teraz postawimy pytanie, które zobowiązania rządu są istotne, czy te, które przyjmuje on na siebie, na tzw. konferencjach pracy, obiecując szanować ustawodawstwo społeczne, czy też te, które niedwuznacznie przyjął wobec przedstawicieli kapitału - to na podstawie przytoczonych faktów możemy stwierdzić, że rząd za jedynie wiążące dla siebie uważa zobowiązania przyjęte wobec kapitalistów, że rząd ten przeprowadza konsekwentnie politykę nie tylko obniżania poziomu życiowego mas, nie tylko obrywania płac szerokich mas robotniczych, ale i politykę pozbawiania mas robotniczych ustawodawstwa socjalnego.

I oto powstaje pytanie, jak w tych warunkach wygląda opozycja stronnictw rzekomo robotniczych, w pierwszej linii osławiona opozycja PPS. PPS przyjęła uchwałę o przejściu do opozycji wobec tego rządu, ale jednocześnie w Sejmie zachowuje taktykę milczenia w sprawach najbardziej istotnych dla szerokich mas pracujących, nie zabierając głosu w debacie budżetowej i w ten sposób pokrywając faszystowską politykę rządu. Widzimy dalej, że minister Moraczewski, jeden z przywódców PPS, zasiada w rządzie, który jiest rządem faszystowskiej koalicji od monarchisty obszarnika Meysztowicza do "polskiego socjalisty" Moraczewskiego. I oto Moraczewski, pozostając w rządzie, pozostaje jednocześnie członkiem partii, członkiem PPS.

Widzimy dalej, że w skład Komisji dla Spraw Mniejszości Narodowych wchodzą wybitni działacze PPS: Hołówko, Wasilewski, Loewienherz, (G I o s: To są akuszerki). Komisja ta nie jest jakimś podrzędnym organem, ale komisją mającą opracowywać wytyczne rządowej polityki w dziedzinie spraw narodowościowych.

Wreszcie najistotniejszym faktem jest współpraca przywódców PPS bezpośrednio z faszyzmem na terenie ruchu zawodowego, której wyrazem jest przede wszystkim polityka arbitrażowa, zmierzająca faktycznie do odebrania szerokim masom robotniczym prawa strajku, a jej uwieńczeniem ma być przyszykowany przez rząd dekret o przymusowym rozjemstwie pracy. Drugim zaś krokiem w kierunku współpracy PPS z faszyzmem na polu ruchu zawodowego są właśnie te wszystkie konferencje pracy i stała Komisja Pracy, na której czele stoi były minister przedmajowego rządu koalicyjnego, poseł PPS Ziemięcki. Te wszystkie komisje i narady pracy mają być jeno parawanem dla "Lewiatana" i dla kapitalistycznej polityki rządu, mają być mamidłem dla szerokich mas robotniczych, wystawianym po to, żeby utrudnić walkę z fasizystow-ską dyktaturą i żeby te masy robotnicze wciągnąć do współpracy z faszyzmem. Jestem jednak pewny, przemawia za tym szereg faktów, że masy pracujące nie dadzą się użyć za narzędzie polityki faszystowskiej.

Polityka przywódców ugody robotniczej, zmierzająca do wprzęgnięcia mas pracujących w rydwan faszyzmu, jest tylko przedłużeniem tej polityki, którą stosowali za poprzednich rządów, przede wszystkiem za rządu koalicyjnego. Rząd koalicyjny był dla PPS etapem do współpracy z faszyzmem, a jaki był dorobek tego rządu, o tym dobrze wiedzą szerokie masy pracujące. Wiedzą one, że rząd koalicyjny był po pierwsze rządem obniżki płac robotniczych, rządem spychającym te masy robotnicze na dno nędzy, po drugie, że był on rządem wyprzedaży Polski. Teraz ta sama linia przeprowadzana jest przy poparciu tychże ugodowych przywódców przez rząd faszystowski.

P. wicepremier Bartel na naradzie pracy wyraźnie oświadczył, że nie ma mowy o przywróceniu mnożnej, o zgodnej ze wzrostem drożyzny podwyżce płac pracowniczych. (P. W'i ślicki: W Moskwie są te same stosunki, tam też nie ma mnożnej). Ale masy robotnicze, masy pracowników państwowych nie ustaną w walce o podniesienie swojego poziomu życiowego, i również my, komuniści, przedstawiciele mas robotniczych w Sejmie, o to walczyć będziemy. W myśl tego złożyliśmy wczoraj wniosek, domagający się, aby świadczenia Skarbu, jako to pobory pracowników państwowych, zaopatrzenia emerytalne oraz zaopatrzenia wdów i sierot itp., regulować na zasadzie mnożnej co miesiąc zmienianej odpowiednio do wzrostu i spadku drożyzny oraz aby przy ustalaniu mnożnej na 1 stycznia 1927 r. uwzględnić wzrost drożyzny za cały czas od chwili unieruchomienia mnożnej, tj. od 15 listopada 1925 r.

Podobnie jak w stosunku do mas robotniczych i pracowniczych rząd idzie po linii kapitalistycznej, tak w stosunku do szerokich mas chłopskich rząd przeprowadza politykę obszarniczą, politykę ostatecznej likwidacji nawet tej skromnej, okrojonej i obrzezanej reformy rolnej, uchwalonej przez Sejm w 1925 r. Wyrazem polityki rządu obecnego w stosunku do szerokich mas chłopów jest Nieśwież. Nieśwież jest właśnie symbolem rządu faszystowskiego, Nieśwież jest symbolem tego, że rząd Piłsudskiego stara się za uszy wyciągnąć z mroków niepamięci wybitne rody szlachty, obszarnictwa, tę najczarniejszą reakcję w Polsce i powołać ją do kierowniczej roli w Polsce niepodległej.

Widzimy, że były niepodległościowiec i były demokrata Piłsudski wyciąga za uszy zażartego ugodowca "kataryniarza" Meysztowicza.

Marszałek:

Panie Pośle Sochacki, przywołuję Pana do porządku. Może Pan krytykować ministra, ale nie wolno Panu [go] obrażać.

P. Sochacki:

Widzimy, że były niepodległościowiec i były demokrata Piłsudski wyciąga za uszy przedstawicieli najczarniejszego wstecznictwa, których jedynym programem jest powrót do czasów przedwojennych, omal że powrót do czasów pańszczyźnianych.

Również w stosunku do tzw. mniejszości narodowych rząd, który opiera się  na  szlachcie,  na  obszarnictwie,  na  kapitalistach,  prowadzić musi politykę terroru i ucisku. Wyrazem tej polityki narodowościowej rządu jest wielki masowy proces chłopów ukraińskich, proces 151 chłopów i robotników ukraińskich we Włodzimierzu[17]. Wyrazem tej polityki był niedawny wielki masowy proces na Białorusi, w Wilnie, proces 94[18], a wreszcie dalsza, będąca już w przygotowaniu, seria masowych procesów, a więc proces 63 w Łucku[19], proces 70[20] w Stryju, proces 31 w Brześciu[21] itd. Tak więc polityka narodowościowa tego rządu polega w rzeczywistości na terrorze wobec szerokich mas, na niszczeniu szkolnictwa ukraińskiego i białoruskiego, na osadnictwie; a wszystko to osłonięte ma być frazesem demokratycznym, wszystko to firmowanie jest przez przywódców PPS, zasiadających w rządowej komisji dla mniejszości narodowych. Wszystko to ma być zakryte parawanem rzekomego liberalizmu. Polityka ta zmierza do tego, żeby z jednej strony szerokie masy ukraińskie i białoruskie sterroryzować, a z drugiej strony pozyskać na lep frazesu, jak również za cenę pewnych koncesji gospodarczych drobne warstwy burżuazyjne mniejszości narodowych. (Gł o s: Jak jest z amnestią w Moskwie?). W Moskwie z wolności korzystają robotnicy (glosy: Kto?), cała masa robotnicza i chłopska, ale nie po to, żeby rządy robotników i chłopów zostały przez was, kapitalistów, obalone. Niedoczekanie wasze, żeby rewolucyjni robotnicy i chłopi prowadzili taką politykę, która by umożliwiła powrót do władzy klas pasożytniczych, burżuazji i obszarnictwa.  (Przerywania).

Polityka represji i terroru wobec szerokich mas robotniczych wytwarza w tych miastach nastrój wzburzenia i wzrost świadomości klasowej. W wyniku tego widzimy szeroki rozwój radykalnego ruchu robotniczego i chłopskiego na ziemiach ukraińskich i białoruskich, widzimy masowy rozwój takiej partii chłopsko-robotniczej, jak "Hromada". Ale właśnie ten rozwój masowego ruchu wyzwoleńczego narodów ujarzmionych niepokoi burżuazję, niepokoi obszarnictwo i kapitalistów. Dlatego to w prasie burżuazyjnej rozpoczęła się nie przebierająca w środkach nagonka na białoruskich i ukraińskich chłopów i robotników oraz na organizacje tych robotników i chłopów; rozpoczęła się nagonka przede wszystkim na Białoruską Włościańsko-Robotniczą "Hromadę". Możemy być przeświadczeni, że masy pracujące białoruskie i ukraińskie, które już przeszły przez ogień i wodę, które już przeniosły na swoich plecach niejedno jarzmo, a mimo to w walce trwają, przetrwają również i te ciężkie czasy rządów polskiej burżuazji, te ciężkie doświadczenia wyzyskają tylko dla jeszcze potężniejszej organizacji.

My, komuniści, uważamy za swój obowiązek te masy pracujące z tej trybuny przestrzec. Wiadomo nam, że różne ciemne siły polskiej reakcji i faszyzmu chcą sprowokować lud białoruski do przedwczesnych, odosobnionych i nie zorganizowanych wybuchów, które mogą w sytuacji dzisiejszej jedynie pomóc faszyzmowi. Uważamy za swój obowiązek z tej trybuny ostrzec chłopów białoruskich i ukraińskich, wołając: chłopi białoruscy i ukraińscy, nie dajcie się sprowokować, zachowajcie ducha niezłomnej walki, wytrwale skupiajcie się pod sztandarem walki o społeczne i narodowe wyzwolenie, ale pamiętajcie, że zwyciężyć możecie jedynie w walce masowej, przeprowadzonej wspólnie z proletariatem polskim.

Marszałek   (dzwoni):

Panie Pośle Sochacki, trybuna sejmowa nie służy do- tego, ażeby Pan przemawiał do narodu białoruskiego czy jakiegokolwiek innego, tylko ażeby Pan mówił do Sejmu. Manifestów nie pozwolę tu wygłaszać. Do Sejmu musi Pan mówić. (W rzaw a na ławach mniejszości. P. B allin: A dlaczego Zdziechowskiemu pozwalał Pan przemawiać do kołtunów?). Posła Ballina przywołuję do porządku. (P. B allin: A dlaczego Zdziechowskiemu wszystko wolno?). Posła Ballina po raz drugi przywołuję do porządku.

P. Sochacki:

Uważam za swój obowiązek z tej trybuny stwierdzić, że polityka ciemnych sił polskiej reakcji, polskiego faszyzmu jest niebezpieczna dla mas robotniczych i chłopskich narodu ukraińskiego i białoruskiego, nie tylko dlatego, że bezpośrednio uderza w te masy obuchem terroru, ale również dlatego, że w masach tych może wywołać nie skoordynowane odruchy.

Rząd, którego programem wobec robotników, chłopów i narodów uciskanych jest program kapitalistyczny i nacjonalistyczny, rząd taki za jedyne zbawienie, za jedyną deskę ratunku uważa politykę represji wobec robotników i chłopów, gdyż obawia się on ruchu mas pracujących, obawia się procesu dojrzewania świadomości w tych miasach. Rząd stara się więc utrzymać masy w karbach represji i ucisku. I oto widzimy, że wbrew różnym pomajowym obietnicom 6 tys. więźniów politycznych w dalszym ciągu zapełnia kazamaty. "Widzimy, że stosunki w więzieniach nie zmieniły się, że w dalszym ciągu wobec więźniów politycznych w defensywach, w więzieniach, a nawet w gmachach sądowych stosowane są nie tylko represje, ale i gwałty, bicie i katowanie.

Na procesie włodzimierskim oskarżeni stwierdzają, że bito ich w defensywie w obecności prokuratora, który w tym procesie występuje w charakterze oskarżyciela. Głośnym echem odezwały się ostatnie zajścia w Wilnie w czasie głodówki 206 więźniów politycznych, która wbrew nieprawdziwym komunikatom w prasie trwa do chwili obecnej, już dziesiąty dzień. Więźniowie w brutalny sposób są maltretowani i sztucznie odżywiani. Dochodzą właśnie wiadomości od kolegów posłów, którzy wczoraj z Wilna przybyli, iż w trakcie tej głodówki zaszły już 3 czy 4 wypadki śmierci. Do takich straszliwych wyników doprowadza ten system terroru, który bardzo często wykonywany jest rękoma dawnych carskich sług, rękoma dawnych carskich ochranszezyków i szpiclów. Wystarczy tutaj stwierdzić fakt, że prokuratorem w Wilnie, z którego wiedzą odbywa się to znęcanie mad więźniami politycznymi, jest p. Stein-man, b. podprokurator przy orłowskiej centralnej "tiurmie", który w ciągu wielu lat pastwił się nad polskimi rewolucjonistami i niepodległościowcami przed wojną, a dziś pastwi się nad bojownikami wyzwolenia robotników i chłopów w Polsce.

Rząd tuszuje i osłania wszystkie te gwałty. Niczym innym, jak właśnie takim osłanianiem gwałtów policyjnych jest dzisiejiszy komunikat Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w sprawie napadów na posłów Białoruskiej Włościańsko-Robotniczej "Hromady", komunikat spreparowany, być może, przez tych samych agentów policyjnych, którzy w cywilnym przebraniu brali udział w napaści na posłów "Hromady". I oto takie komunikaty na zamówienie podaje p. minister spraw wewnętrznych Składkowski i swoim nazwiskiem je firmuje. Jest to nic innego jak zachęcanie do dalszych gwałtów, które w stosunku do robotników i chłopów i w stosunku do posłów chłopskich i robotniczych są u nas chlebem codziennym. Trzeba tu również stwierdzić, że władze starają się sterroryzować więźniów, żeby nie podawali do publicznej wiadomości faktów znęcania się nad nimi. W swoim czasie we Lwowie pobity został w straszliwy sposób więzień polityczny Knoll, pobili go w defensywie szpicle - "współpracownicy" słynnych już tutaj w Sejmie Kajdanów i Łabiaków. I oto ci agenci defensywy pociągnęli Knolla do odpowiedzialności za oszczerstwo. I ci sami agenci defensywy stawali przed sądem w charakterze jedynych świadków oskarżenia i na podstawie jednostronnego świadectwa defensywy sąd skazał pobitego przez policję więźnia politycznego na 6 miesięcy więzienia za rzekomo fałszywe oskarżenie. Oto jest ten system, za pomocą którego rząd i podwładne mu organy starają się uniemożliwić wszelką samoobronę bitych i torturowanych ofiar polskiej" ochrany.

Szczytem systemu policyjnego jest osławiony dekret kagańcowy, który jest właśnie próbą całkowitego zamurowania ust szerokim rzeszom ludu pracującego w Polsce. Jaskrawą ilustracją tego systemu jest również gwałcenie przez rząd nietykalności poselskiej, immunitetu wystąpień poselskich, konfiskowanie, nawet wbrew konstytucji, przemówień, wniosków i interpelacji poselskich. (P. H o I o w a c z: Po co mają wiedzieć wyborcy, co mówi poseł?). Rząd dąży do tego, aby masy pracujące nawet z tej trybuny nie mogły dowiadywać się istotnej prawdy, żeby nawet z tej trybuny nie mógł rozlegać się głos mas pracujących. Ale tak jak praktyki caratu nie były w stanie zdusić tego głosu mas pracujących, tak i praktyki rządu Piłsudskiego nie zdołają zdusić ruchu wyzwoleńczego robotników i chłopów.

W dziedzinie polityki zagranicznej rząd, jakżeśmy to już nieraz stwierdzili, przeprowadza program zrobienia z Polski drutu kolczastego na Wschodzie, zrobienia z Polski stróża bezpieczeństwa i ładu społecznego, jak to sformułował w swoim czasie minister Zaleski. Przypominają sią te słowa, które w 1880 r. pisała "Równość", pierwszy organ socjalistyczny w Polsce, organ ,,I Proletariatu", który - w walce z caratem i reakcją - złożył na stokach Cytadeli Warszawskiej pierwsze cztery ofiary w osobach swoich przywódców i bojowników: Kunickiego, Bardowskiego, Ossowskiego i Pietrusińskiego. Cóż za poniżająca zmiana frontu. "Ta - czytamy w artykule pt. "Naszym patriotom" - Polska, która uchodziła niedawno za ognisko rewolucji europejskiej, przeciwko której sprzysięgał się cały despotyzm, a z którą gorąco współczuło wszystko, co było w Europie niepodległego i szlachetnego - pragnie odegrać dziś, wobec rewolucji rosyjskiej, rolę żandarma. Zapomniano o haśle, które wypisywano na polskich rewolucyjnych sztandarach - "Za naszą i Waszą wolność!". Hasło zarzucono, sztandary wdeptano w błoto". Artykuł ten napisany był w roku 1880, czterdzieści sześć lat temu. Już wtenczas nasi poprzednicy z "I Proletariatu" przejrzeli do głębi kontrrewolucyjną rolę polskiej burżuazji nie tylko u nas w kraju, ale i na całym świecie. A dziś rola ta występuje z całą wyrazistością.

Wyrazem polityki zagranicznej rządu Piłsudskiego są pozycje budżetowe, które przewidują wzrost wydatków na wojsko do przeszło 700 min na rok 1927 i dodatkowe wydatki "inwestycyjne" na wojsko w sumie 10 min w prowizorium budżetowym na pierwszy kwartał 1927 r.

Tej polityce kategorycznie musimy się przeciwstawić, przeciwstawiając walkę całego proletariatu międzynarodowego o wolność, tę walkę, która jedynie zapewnić jest w stanie prawdziwą wolność szerokim masom robotniczym i chłopskim w Polsce (przerywania na prawicy), tak jest, prawdziwą wolność, nie "wolność" szlachecko-obszarniczą, nie wolność wyzysku przez szlachtę i kapitalistów robotników i chłopów, ale wolność robotnika i chłopa polskiego, która będzie również całkowitą, pełną, niczym nie ograniczoną wolnością narodów uciskanych i ujarzmionych, narodów ukraińskiego i białoruskiego.

My, komuniści, stwierdzamy tutaj (g ł o s: Ze pójdziemy wnet na powróz), że w walce z rządem faszystowskim istnieje jedna, jedyna realna siła, którą my tu reprezentujemy. Za tym rządem coraz jawniej skupia się obóz obszarniczy, kapitalistyczny i obóz ugody chłopskiej i robotniczej,   czego   wyrazem   jaskrawym   było   wczorajsze   wystąpienie   posła Sanojcy. Ale również w sposób coraz bardziej zdecydowany, w sposób coraz bardziej masowy przeciwko temu rządowi skupiają się szerokie masy pracujące. Dowodem tego, gdzie wyrastają te siły, które obalą rządy faszystowskie w Polsce, były wybory do Kasy Chorych w Warszawie, kiedy to, wbrew całemu systemowi terroru policyjnego, wbrew kneblowaniu ust lewicy robotniczej, właśnie lista tej lewicy otrzymała największą ilość głosów, zdobywając w ośrodkach robotniczych 2/3 wszystkich głosów. Wybory warszawskie są świadectwem, że żadnym terrorem nie da się zdusić dążeń wyzwoleńczych mas pracujących, są one dowodem tego, że masy pracujące wchodzą na drogę istotnej walki, że w walce tej będą się one hartowały, że będzie się w nich coraz bardziej wyrabiał duch ofiarności i poświęcenia, który w ostatecznym starciu się potęg światowych, burżuazji i proletariatu, przyniesie niechybne zwycięstwo masom pracującym, które powołają w Polsce do władzy rząd robotniczo-chłopski.

 

Przemówienie w sprawie wniosków dotyczących wydania sądom pięciu posłów

4 luty 1927 (strony 313-320)

Marszałek:

Głos ma p. Sochacki.

(Przewodnictwo obejmuje wicemarszałek Zwierz y ń s k i).

P. Sochacki:

Komunistyczna Frakcja Poselska zdaje sobie dokładnie sprawę, że dzisiejsze głosowanie Sejmu, sankcjonujące politykę gwałtów rządu faszystowskiego w stosunku do posłów ludu pracującego, będzie sankcją dla nowych gwałtów tego rządu. Zdajemy sobie sprawę, że prędzej czy później, raczej prędzej niż później, przyjdzie kolej na posłów komunistycznych. Oświadczam w imieniu frakcji komunistycznej, że groźba ta nie powstrzyma nikogo z nas od spełnienia swojego obowiązku rewolucyjnego aż do końca. Zdajemy sobie sprawę z tego, że aresztowanie posłów z Białoruskiej Włościańsko-Robotniczej "Hromady" i posła Hołowacza z Niezależnej Partii Chłopskiej jest atakiem rządu na całość interesów, na całość walki ludu pracującego, jak również na wyzwoleńcze dążności milionowych mas ukraińskich i białoruskich.

Wypad, który jest przedmiotem dzisiejszych obrad Sejmu, był już dawno ukartowany. Na znak laseczki kapelmistrza z ław rządowych posypały się oszczerstwa, kłamstwa na temat rzekomego spisku komunistycznego, rzekomej dywersji, szpiegostwa itd. Był to atak gazów trujących, mający na celu otumanienie mas, zatuszowanie wobec opinii robotniczo-chłopskiej tego faktu, że aresztowanie posłów "Hromady" i walka policyjna z masową organizacją białoruskich chłopów i robotników były z całą precyzją, z całą premedytacją przez szereg miesięcy przygotowywane. Przecież od lata czytamy dzień w dzień w dzienniku p. Meysztowicza, tym organie żubrów kresowych, w wileńskim "Słowie", nieprzytomne napaści na "Hromadę". Dzień w dzień p. Mackiewicz i redaktorzy, współpracownicy tego monarchistycznego piśmidła, wypisywali jedno jedyne słowo: rozgromić, rozbić, zlikwidować, zniszczyć "Hromadę". A jednocześnie na rozkaz tych obszarników i ich faszystowskiego rządu w całej prasie tzw. sanacyjnej, w całej prasie pomajowych demokratów, posypał się również grad oszczerstw i kalumnii na włościańsko-robotniczą "Hromadę".

Zwłaszcza zjazd w Nieświeżu ożywił nadzieje panów obszarników, tej kasty, będącej przeżytkiem dawnego średniowiecznego feudalizmu. Piłsudski, rzekomy bojownik o demokrację, witany był triumfalnie na zjeździe żubrów kresowych i utytułowanych arystokratów; witano go tam jako zbawcę, jako obrońcę szlachty kresowej przed zmorą postępującego naprzód ludowego ruchu białoruskiego. Otóż na zjeździe w Nieświeżu podpisany został weksel, który później, w kilka miesięcy potem, w styczniu, został zrealizowany przez p. Piłsudskiego i jego rząd. Program "Hromady" to jest ta pieczęć, którą rząd położył na uroczystym pakcie nieświeskim. I dlatego nędzne i śmieszne są wykręty, których w ciągu paru godzin słuchaliśmy tutaj w referacie p. Dobrzańskiego. Muszę stwierdzić, że był to tępy referat policyjny, referat w stylu tych raportów, które przed wojną daleko lepiej i inteligentniej fabrykowała carska ochrana.

Wicemarszałek Zwierzyński:

Panie Pośle Sochacki, może Pan krytykować referat, ale obrażać nikogo nie pozwolę.

P. Sochacki:

Gdybym był na miejscu panów posłów z Narodowej Demokracji, postawiłbym wniosek udzielenia surowej nagany kierownikom polskiej defensywy, że w tak kiepski, w tak przejrzysty, w tak cyniczny w dodatku sposób fabrykują dokumenty, które posłużyć mają później dla uchwał Sejmu co do wydania posłów.

Pan referent Dobrzański zrobił tutaj dwa nadzwyczajne dla nas odkrycia. Po pierwsze my, posłowie komunistyczni, z referatu jego dowiedzieliśmy się, że partia komunistyczna w Polsce jest już tak liczna dzisiaj, jakeśmy się tego nawet nie spodziewali. Dowiedzieliśmy się, że na Białorusi Zachodniej istnieje 100 tys. partyjnie zorganizowanych komunistów, a skoro, proszę Panów, sama Białoruś Zachodnia posiada 100 tys. członków partii komunistycznej, to możemy sobie wyobrazić, jak potężna jest partia komunistyczna w całym państwie polskim. (P. Dubanowicz: W miarę rubli z zagranicy. Glos: Jak tego zabraknie, to i partia osłabnie). Panie Pośle Dubanowicz, zdawałoby się, że Pan, jako profesor, musiałby się wstydzić (p. Dubanowicz: Niech się Pan wstydzi w Sejmie polskim mówić te rzeczy) wypowiadać tego rodzaju poglądy (g I o s: Zuchwalstwo!), jakoby masowy, dziesiątki i setki tysięcy robotników i chłopów obejmujący ruch wywołany być mógł jakimiś rublami, czy nawet dolarami lub funtami szterlingów. To jest taka naiwna bajeczka, którą wy stale od szeregu lat powtarzacie, że nawet dziecko już w tę bajkę waszą dziś nie wierzy. (P. Dubanowicz: Płatna robota obrzydliwa! Pan tego jeszcze broni! Pan ma czoło tu bronić takich rzeczy płatnych!). Panie Pośle Dubanowicz, niech Pan się uspokoi, niech się Pan nie denerwuje zanadto, bo gniew jest złym doradcą. (Glo s: agent bolszewicki, wstyd!).

Drugim odkryciem, którego dokonał p. referent Dobrzański, było to, że straszliwe widmo wojny europejskiej, a nawet wojny światowej zostało zażegnane dzięki gorliwości polskiej defensywy, przez zamknięcie Spółdzielczego Banku Białoruskiego i aresztowanie kilku posłów. To już, proszę Panów, jest szczyt akrobatyki, szczyt ćwiczeń cyrkowych, które tu właśnie były produkowane. Proszę Panów, ci, którzy razem z całą światową burżuazją dzień w dzień pracują nad przygotowaniem nowej rzezi światowej, nad pchnięciem mas pracujących do nowych mordów, przychodzą tu i takimi właśnie kuglarskimi sztuczkami odwrócić się starają uwagę mas od popełnionej i na ludzie pracującym, i na posłach robotniczo-chłopskich zbrodni.

Wicemarszałek Zwierzyński:

Przywołuję Pana do porządku.

P. Sochacki:

Nie będę wdawał się w szczegółową analizę przemówienia p. referenta Dobrzańskiego. Powiedziałem już, że te wszystkie argumenty, jakie on tutaj przedstawił, były nazbyt naiwne. Niektórzy z przedmówców, a mianowicie p. Schreiber1 i p. Ballin, rozprawili się już z tymi argumentami. Śmieszne jest twierdzenie, że zeznawali jacyś świadkowie. A jacy - nie wiadomo. Podkreślam, że referent wciąż powoływał się na jakichś tajemniczych świadków, ale żaden z tych świadków nie został tutaj wymieniony, mam też pewność, że żaden z nich nie został badany przez komisję. Ci świadkowie są mitem, jest to po prostu defensywa, oparta na haniebnym systemie prowokacji i posiadająca sama hurtową fabrykę rzekomych dowodów. Właśnie dlatego potrzebna była tajność obrad komisji.

Rząd faszystowski Piłsudskiego popełnił gwałt na posłach robotniczych i chłopskich, zdeptał w obliczu szerokich mas tę konstytucję, na którą sam przysięgał - a przecież jeden z przepisów tej konstytucji mógł być użyty na obronę praw posłów robotniczych i chłopskich. Rząd bał się, wstydził się przedstawić posiadane "materiały" opinii publicznej, choćby opinii burżuazyjnej, i dlatego zarządzono tajność, dlatego stworzono sąd kapturowy, dlatego sformułowano oskarżenia i ferowano wyrok w mrokach poufnych obrad komisyjnych. (Gło s: Koniecznie, Panie!).

Aby wytworzyć odpowiedni nastrój w masach, zorganizowano, jak już powiedziałem, całą kampanię oszczerstw. W ogóle to jest metoda tego rządu, który ma czelność...

Wicemarszałek Zwierzyński:

Panie Pośle Sochacki, przywołuję Pana po raz drugi do porządku i ostrzegam, że jeżeli jeszcze raz Pan będzie używał takich wyrazów, będę musiał odebrać Panu głos.

P. Sochacki:

Stwierdzam, że rząd tzw. sanacyjny posługuje się metodami opartymi na oszczerstwie i kalumnii. Niczym innym, jak właśnie zorganizowanym na wielką skalę oszczerstwem, była cała sprytnie wyreżyserowana kampania prasowa, która przeprowadzona została po aresztowaniu posłów.

Czytaliśmy na przykład, że przy p. Taraszkiewiczu znaleziono 20 tys. dolarów, a w parę dni potem to samo pismo zmuszone było odwołać to oszczerstwo i stwierdzić, że znaleziono tylko 10 dolarów. (Glo s: A ile było właściwie?). Dalej czytaliśmy, że jakąś olbrzymią sumę wykryto w Banku Spółdzielczym. Zdawać by się mogło, że ten bank istniał gdzieś w podziemiach, że to była jakaś tajemna kasa spisku dywersyjnego. Tymczasem był to bank jawny, który podlegał stałej kontroli władz rządowych, i otóż, jak stwierdza komunikat władz bankowych, przez cały czas istnienia "Hromady" jako organizacji suma obrotu na jej koncie wynosiła 9 tys. zł, zaś w momencie rewizji zastano saldo w sumie 36 zł. Tak wygląda prawda.

Dalej, bardzo ciężkim zarzutem, który został sfabrykowany w związku z likwidacją "Hromady", było aresztowanie niejakiego Lipskiego w Poznaniu. I oto przeczytaliśmy w komunikatach, również preparowanych przez defensywę, że ten Lipski to jest strasznie niebezpieczny człowiek. Był on rzekomo kiedyś agentem oddziału II sztabu angielskiego i w tym charakterze znany miał być na terenie Sejmu. Później przez szereg lat przebywał w Paryżu i zajmował się tam robotą szpiegowską, aż wreszcie powrócił do Polski i tu został przyłapany na gorącym uczynku.

Tymczasem sprawa nie jest wcale tak romantyczna. Istotnie, w Poznaniu został aresztowany Lipski, dwudziestoparoletni robotnik, który nie zna żadnego obcego języka, nie mógł być przeto żadnym agentem angielskiego sztabu generalnego i przebywać kilka lat w Paryżu. Dalej, ostatnie kilka lat spędził Lipski nie na robocie szpiegowskiej w Paryżu, ale w polskim więzieniu, skąd przed kilku miesiącami wyszedł i aresztowany został niedawno w Poznaniu.

Ten jeden przykład rzuca jaskrawe światło na metody, jakimi posługuje się defensywa dla odpowiedniego urabiania opinii.

A dalej czytaliśmy, że również, rzekomo w związku z tym strasznie rozgałęzionym spiskiem antypaństwowym, zamknięto w Warszawie księgarnię pt. "Książka"[22]; miano tam znaleźć pudy wydawnictw komunistycznych, miano stwierdzić, że w tej "Książce" znajdowała się centrala Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom, czyli tzw. .,MOPR-u", itd. Tymczasem legenda prysła jak bańka mydlana, bo wobec braku wszelkich podstaw władze policyjne, które pierwotnie opieczętowały "Książkę", po paru dniach musiały ją otworzyć. Tak więc wszystkie te oskarżenia o spisek, o szpiegostwo, o dywersję itd. itd. są to kalumnie i kłamstwa, potrzebne jako pretekst do aresztowania posłów i wytworzenia zatrutej, dusznej, cuchnącej atmosfery w kraju.

Mówi się że "Hromada" to jest spisek bolszewicki, robota Kominternu, Krestinternu[23] itd. Stara to i dobrze znana piosenka. Wszyscy imperialiści, wszyscy wyzyskiwacze międzynarodowi posługują się tym argumentem. Któż wywołał wielki, narodowy, niepodległościowy ruch ludu chińskiego? Oczywiście ten rubel bolszewicki, o którym tu mówił p. Du-banowicz. Tak przynajmniej twierdzą imperialiści angielscy, którym grunt pod nogami się pali.

Przed kilkoma tygodniami sekretarz stanu parlamentu amerykańskiego, Kellogg, na komisji spraw zagranicznych złożył oświadczenie, że rządowi amerykańskiemu dokładnie jest wiadome, że Ameryka Łacińska i Meksyk zostały obrane przez Komintern za podstawę dla akcji komunistycznej, wymierzonej przeciw Stanom Zjednoczonym. To samo powtarza o nas rząd Piłsudskiego. Jest to ta stara metoda, która już straciła popularność w masach. Moglibyście, Panowie, wymyślić lepszą.

Ale wy, Panowie, wciąż powtarzacie w kółko starą piosenkę: wszystko się robi za moskiewskie ruble, czy też za amerykańskie dolary, płynące z Moskwy. (Glos na prawicy: Stara piosenka, bo od dawna bierzecie). W 1905 r., w czasie rewolucji rosyjskiej, to samo oskarżenie kierowano pod adresem ówczesnych rewolucjonistów i ówczesnych niepodległościowców. Właśnie panowie z Narodowej Demokracji na szpaltach swojej prasy wypisywali wówczas, że ruch rewolucyjny i niepodległościowy subsydiowany jest przez Anglię albo przez Japonię, a najbardziej przez Berlin, zaś wasz naczelny organ teoretyczny "Przegląd Wszechpolski" dogadał się przed wojną do tego, że powstanie 1863 r. było robotą masonerii. (Głos z law Związku Ludowo-Narodowego: Wara Panu o powstaniu mówić). Tak więc zmieniają się czasy. Wyście nigdy nie mieli i nie macie żadnego prawa do spuścizny 1863 r. (P. Manterys: A co ty masz?). W owym czasie wasi przodkowie stali w obozie przeciwników powstania. Wasi wodzowie zwalezali ów obóz czerwony, uważając ich również za obcych najmitów i za zdrajców Polski, więc nie przerywajcie mi.

Tak więc ten zarzut "za moskiewskie pieniądze" nie jest już w stanie dzisiaj otumanić opinii mas ludowych.

Pytam Panów: któż to przychodzi tu z tym oskarżeniem, kto przedstawicielom ludu pracującego Białorusi i Ukrainy, jak również przedstawicielom wielomilionowych mas pracujących Polski stawia zarzut zdrady, działania na szkodę narodu? Przecież z tym zarzutem z ramienia Piłsudskiego wystąpił nie kto inny, jak p. Aleksander Meysztowicz, obecny minister sprawiedliwości, który ma jednak poza sobą bardzo długą historię, ale nie na służbie niepodległości polskiej, lecz na służbie caratu.

Charakterystyczne jest to, że z oskarżeniem o zdradę występują ci, którzy swój los, swoje życie polityczne, swoją działalność przez szereg długich lat związali z tymi państwami, których podstawą było rozbicie, rozerwanie narodu polskiego. Jestem również przekonany, że wśród tych polskich urzędników, którzy te raporty szykowali, było również bardzo wielu dawnych policyjnych czynowników carskich, wyspecjalizowanych w ochranie. Przecież niedawno tutaj z okazji obrad nad napadem policyjnym na zjazd "Hromady" w Starobieriezowie mówiliśmy, że jako oskarżyciel więźniów i demonstrantów wileńskich wystąpił prokurator Stein-man, który w swoim czasie był naczelnikiem orłowskiej katorżnej tiur-my. (Glo s: Byl prokuratorem). Czy prokuratorem, czy naczelnikiem - to na jedno wychodzi. Znana jest również kariera jednego z obecnych wyższych urzędników policyjnych, pana Gallego, który przecież wsławił się jako prześladowca ruchu rewolucyjnego rosyjskiego i jako prześladowca polskiej młodzieży akademickiej w Petersburgu. I oto, proszę Panów, ci ludzie przychodzą tutaj i mają odwagę występować w roli oskarżycieli.

A kto jest ten oskarżony? Złudzeniem jest, że oskarżeni są tutaj tylko posłowie z białoruskiej "Hromady" i poseł Hołowacz. Nie. Oskarżenie jest o wiele szersze. Oskarżony jest tutaj przez rząd faszystowskiej dyktatury Piłsudskiego cały ruch wyzwoleńczy narodu białoruskiego, ruch wyzwoleńczy narodu ukraińskiego o to, że masy pracujące tych narodów wbrew wszelkim gwałtom i represjom dążą do całkowitej, niczym nie ograniczonej wolności. Oskarżony jest tutaj lud polski, chłop i robotnik, o to, że nie może pogodzić się z krzywdą, gwałtem i wyzyskiem, o to, że ze wszystkich swych sił dąży do zrzucenia jarzma kapitalistów i obszarników.

Więc żeby usprawiedliwić gwałt wobec mas pracujących, Panowie wołają z tej trybuny: zdrada! Wolno mi zapytać, na kim się tę zdradę popełnia? Kto wam, garstko kapitalistów i obszarników, dał prawo, dał mandat przemawiania w imieniu narodu polskiego, to znaczy w imieniu chłopów i robotników polskich? Klasy posiadające są tylko tą pleśnią, która osiadła na pniu mas pracujących. Już Mickiewicz zresztą powiedział wam prawdę, rzucił wam święte słowa w twarz: "Naród nasz, jak lawa, z wierzchu sucha i twarda, zimna i plugawa, lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi, pluńmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi". To są słowa Mickiewicza. Mówi on wyraźnie, że tą skorupą są klasy posiadające, i wzywa do tego, ażeby zstąpić do głębi mas ludowych, mas robotniczych i chłopskich.

Tak więc, proszę Panów, odpieramy z całą mocą te niecne zarzuty, które są tu stawiane, aby zamaskować istotną przyczynę ataku na "Hro-madę" i uwięzienia posłów.

Powiedziałem już, że uderzenie w "Hromadę" jest uderzeniem w wyzwoleńczy narodowy ruch białoruski, w ten ruch ludowy, który spędza obszarnikom kresowym sen z powiek. Okrzyk: "Ziemia dla chłopów!" coraz potężniej wydziera się z piersi milionowych mas, przenika poprzez grube mury zamków magnackich, zamków Radziwiłłów i Sapiehów i nie daje im spać. I oto na pomoc magnatom przychodzi rząd faszystowski, który zabrał się do zduszenia masowego ruchu chłopów białoruskich. Ruch ten ogarnia coraz szersze masy. Odpowiedzią na wasze represje jest dalszy jego rozwój. Łudzicie się myśląc, że masowa, stutysięczna armia chłopów białoruskich da się usunąć z powierzchni ziemi i wpędzić w podziemia. Odpowiedzią "Hromady" na ataki była akcja masowych protestów. Oto są 4 tys. podpisów chłopów białoruskich z jednego tylko powiatu grodzieńskiego, które w ciągu paru dni bezpośrednio po areszcie posłów nadeszły do Międzypartyjnego Sekretariatu dla Walki o Amnestię dla Więźniów Politycznych. Jest to tylko mała cząstka tych dziesiątków tysięcy podpisów, które w tej chwili zostały już na terenie Białorusi zebrane.

Drugą przyczyną ataku na "Hromadę" jest lęk przed postępującym szybko   uświadomieniem   i   radykalizacją   mas   chłopskich.   Nędza mas chłopskich, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie i Białorusi Zachodniej, jest okropna. Głód zagląda do izb chłopskich. Jest on dziś udziałem ogromnej większości ludu pracującego na roli: większość chłopów dziś już, w lutym, odżywia się samymi kartoflami. Otóż obawa przed zbliżającym się kryzysem na wsi pchnęła rząd faszystowski do represji. Rząd obawia się, że na czele niezadowolonych mas, tych mas, które dość mają nędzy i niedoli, staną przywódcy wypróbowani, staną masowe organizacje, które wrzenie ludowe ujmą w zorganizowane ramy, ujmą w łożysko organizacji. Wreszcie trzecią przyczyną ataku na "Hromadę" były te plany militarystyczne, którą są nieodłączną (glos y: Dosyć, i tak Panu za to zapłacą), podstawową cechą polityki rządu Piłsudskiego. Na to, żeby podjąć nową wyprawę na Kijów albo na Mińsk, trzeba najpierw oczyścić sobie tyły, trzeba sobie przygotować teren przez zgniecenie organizacji chłopów i robotników białoruskich.

Nie wolno mi pominąć również stanowiska, jakie wobec tych gwałtów zajął obóz ugodowy robotniczy i chłopski. Faktem jest, że tżw. polska demokracja przez cały czas ataku na "Hromadę" haniebnie milczała. "Robotnik", centralny organ PPS, zamieszczał jedynie komunikaty fabrykowane w defensywie, ani jeden komunikat Międzypartyjnego Sekretariatu dla Walki o Amnestię, ani jeden komunikat "Hromady" nie został w piśmie tym zamieszczony. Prasa zaś Stronnictwa Chłopskiego i "Wyzwolenia" podjęła wręcz taką samą, jak obszarnicy, nagonkę na stronnictwo chłopów białoruskich. Tak więc odpowiedzialność za gwałt nad "Hromadą" spada również na barki ugodowych partii robotniczych i chłopskich

Mylicie się Panowie, gdy sądzicie, że represje zdołają zatamować wyzwoleńczy ruch ludu. Nie mniejsze były represje caratu po rewolucji 1905 r.; tysiące robotników i rewolucyjnych chłopów powędrowało na katorgę, do carskich kazamat, zginęło na szubienicy, ale te gwałty carskich katów nie zdołały wstrzymać ludowego gniewu, ludowego uświadomienia. Tak samo i gwałty rządu polskiego nie zdołają powstrzymać mas pracujących przed zdecydowaną, stanowczą walką o ostateczne wyzwolenie. Nowe te gwałty będą tylko bodźcem dla mas do rozszerzenia frontu, będą bodźcem do skupienia pod czerwonym sztandarem walki milionów robotników i milionów chłopów. Możecie jeszcze triumfować rok, dwa lub trzy - krótki jednak będzie wasz triumf; godzina zwycięstwa sprawy ludowej, sprawy robotniczo-chłopskiej wybije. Jest ona nieuniknioną koniecznością dziejową.

W walce proletariatu, robotników i chłopów z przemocą burżuazyjno-obszarniczą, z całym ustrojem kapitalistycznym, [z] faszystowskim rządem Piłsudskiego - zwycięstwo będzie po naszej stronie.


[1]  W Stryju, 31 marca 1926 r., w czasie demonstracji bezrobotnych doszło do starcia z policją, w wyniku  którego zostało zabitych 10 demonstrantów, a 30 odniosło rany.

[2] We Włocławku 17 marca 1926 r.  w starciu demonstracji bezrobotnych z policją  10 osób zostało rannych.

[3] W Łodzi, 3 marca 1926 r., w czasie demonstracji bezrobotnych pracowników umysłowych doszło do starcia z policją, w wyniku którego kilkanaście osób zostało rannych.

[4] W starciu demonstrujących bezrobotnych z policją w Kaliszu w dniach 9-10 lutego 1926 r. 9 osób zostało rannych.

[5] W starciu policji z demonstrującymi przed magistratem w Lublinie bezrobotnymi w dniu 6 kwietnia 1926 r. zostało rannych 10 osób.

[6] Mowa  o  rozpędzeniu przez  policję wieców bezrobotnych  w Warszawie  w  dniach  13-15 kwietnia   1926 r.   Na   ul.   Królewskiej  i w Ogrodzie   Saskim   doszło   do    walk,   aresztowano ponad 100 osób.

[7] W Ostrowcu 11 czerwca 1926 r., w wyniku starcia strajkujących robotników zakładów metalurgicznych z policją, zostało zabitych 5 robotników, a 13 rannych.

[8] W Gostyninie, w czasie demonstracji protestacyjnej przeciw pobiciu przez policjanta ciężarnej kobiety, doszło w dniu 23 czerwca 1926 r. do starcia z policją, w wyniku którego 3 osoby zostały zabite, a 7 rannych.

[9]  W Inowrocławiu 27 czerwca 1926 r., w czasie demonstracji na rzecz rozwiązania Sejmu, doszło do starcia z policją, w wyniku którego 2 osoby zostały zabite, a 20 rannych

[10] Mowa o strajku powszechnym w obronie 8-godzinnego dnia pracy na Górnym Śląsku 1 w Zagłębiu Dąbrowskim, który trwał od 23 lipca do  18  sierpnia  1924  r.

[11] Mowa    o    ustawieniu   27    czerwca    1925    r.    w   kinie    "Splendid"    (obecnie    "Palladium") popiersia Józefa Piłsudskiego.

[12] Wiec odbył się 4 września 1926 r.

[13] Mowa  o  masakrze i aresztowaniach robotników Mirosławskiej  Fabryki Papieru  w Jeziornie,  dokonywanych  przez  policję  i  wojsko  w  czasie  strajku   (28  maja -  30  sierpnia  1926  r.). Strajkujący domagali się podniesienia płac i powrotu do pracy 150 zredukowanych robotników.

[14] Artykuł 121 kodeksu karnego przewidywał karę do sześciu lat więzienia za udział w zbiegowisku publicznym, które się zgromadziło w celu "nieposzanowania władzy najwyższej"; art. 124 przewidywał karę do jednego roku więzienia "za utworzenie związku stowarzyszeń lub branie w nich udziału z pogwałceniem przepisów"; art. 132 przewidywał karę twierdzy do lat trzech za wykonanie utworu, którego "treść byia skierowana przeciwko ustrojowi, choć nie był on kolportowany"; art. 135 przewidywał karę twierdzy "za usiłowanie w granicach Polski obalenia przemocą rządu państwa zaprzyjaźnionego z Polską"; art. 13T przewidywał karę twierdzy za pogwałcenie przepisów o neutralności; art. 534 przewidywał karę więzienia do jednego roku za znieważenie głowy obcego państwa; art. 535 przewidywał karę więzienia do sześciu miesięcy za znieważenie ambasadora, posła lub pełnomocnika obcego państwa.

[15] Artykuły 108 i 109 przewidywały karę do sześciu lat więzienia za współpracę z agentami obcego państwa; artykuł 111 przewidywał karę grzywny lub wiezienia do roku za publiczne nawoływanie do nieposłuszeństwa wobec ustaw lub prawnie obowiązujących rozporządzeń lub   zarządzeń.

[16] Mowa prawdopodobnie o procesie przeciwko członkom KPZB, który odbył się przed Sądem Okręgowym w Pińsku (na sesji wyjazdowej w Brześciu nad Bugiem) w połowie września   1926   r.

[17] Proces 153 robotników i chłopów ukraińskich rozpoczął się 15 listopada 1926 r., a zakończył 10 stycznia 1927 r. 9 oskarżonych skazanych zostało na dożywotnie więzienie, 4- na piętnaście lat, 6 –na dwanaście lat, 39 –na dziesięć lat, 6 –na cztery lata.

[18] Rozprawa sądowa przeciwko członkom organizacji wileńskiej Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Białorusi odbyła się przed Sądem Okręgowym w Wilnie w dniach 12-24 kwietnia 1926 r. W wyniku procesu 9 oskarżonych skazanych zostało na cztery lata, pozostali  otrzymali  wyroki  niższe.

[19] Rozprawa sądowa przeciwko 63 osobom oskarżonym o należenie do powstańczej organizacji ukraińskiej odbyła się przed Sądem Okręgowym w Łucku w dniach 23 maja - 17 czerwca 1927 r. Oskarżonych skazano łącznie na 256 lat ciężkiego więzienia. 2 oskarżonych skazano  na karę  dożywotniego  więzienia.

[20] Rozprawa sądowa przeciwko 70 uczestnikom demonstracji w Stryju w dniu 31 marca 1926  r.  odbyła  się przed  Sądem  Okręgowym  tego  miasta  w  dniach  16-21  marca  1927  r.

[21] Mowa prawdopodobnie o procesie przeciwko członkom KPZB, który odbył się przed Sądem Okręgowym w Pińsku (na sesji wyjazdowej w Brześciu nad Bugiem) w połowie września   1926   r.

[22] Spółdzielnia Księgarska "Książka" - jedyna w Polsce w okresie międzywojennym wydawała literaturę marksistowską i rewolucyjną; zawieszana dwukrotnie (październik 1923 r., styczeń 1927 r.) zamknięta została ostatecznie przez władze w 1929 r. W  skład  Rady Nadzorczej   "Książki"  wchodził  m.  in.  Jan  Hempel,  Mieczysław  Kwiatkowski i Antonina  Sokolicz.    Pracę    "Książki" kontynuowało wydawnictwo "Tom", zamknięte w 1937 r.

[23] Międzynarodówka Chłopska ("Krestintern") - międzynarodowa rewolucyjna organizacja chłopska, założona na konferencji chłopskiej w Moskwie 10 października 1923 r. Jednym z jej  organizatorów był Tomasz Dąbal.