Tekst pochodzi ze strony http://www.wzz.org.pl/
Bogusław Ziętek
Czy związki zawodowe przetrwają?
Do różnych związków zawodowych należy w Polsce tylko 15 proc. pracowników. To jeden z najniższych wskaźników w Unii Europejskiej, który w dodatku systematycznie spada. Nic w tym dziwnego. Związki zawodowe są nieskuteczne i - w powszechnym odczuciu społecznym – niepotrzebne.
PARASOLE
Przez 16 lat reform ruch związkowy w Polsce nie potrafił
wypracować skutecznych metod obrony interesów ludzi pracy. Albo wspierał
politykę kolejnych rządów liberalnych, albo ograniczał się do działań
defensywnych, których skutki dla ludzi pracy były opłakane. Zarówno
„Solidarność”, jak i OPZZ - na przemian - podtrzymywały „swoje” rządy w zamian
nie otrzymując nic.
Warto wspomnieć, że reformę systemu emerytalnego, której skutkiem jest
sprywatyzowanie tego systemu, a także odebranie ponad 1,5 milionowi
uprawnionych, prawa do wcześniejszych emerytur, firmowała „Solidarność”, a jej
działacze przesiadali się z funkcji związkowych na ministerialne stołki w
rządzie AWS. W tym samym czasie na przykład we Francji odbywały się
wielusettysięczne demonstracje związkowe przeciwko podobnym reformom. To
pokazuje, jak polski ruch związkowy jest bardzo zagubiony w porównaniu z ruchem
związkowym w Europie Zachodniej.
Z kolei OPZZ ma na swoim koncie poparcie dla SLD-owskich rządów, które
doprowadziły do całego szeregu antypracowniczych zmian, w tym skrajnie
niekorzystnych zmian w Kodeksie Pracy. Wydaje się, że ani jedna, ani druga z
tych central nie wyciągnęła żadnych wniosków z błędów przeszłości. Dziś
„Solidarność” rozpościera parasol ochronny nad władzą PiS, ciągle powtarzając,
że rządowi i jego ministrom trzeba dać więcej czasu i udzielić kredytu zaufania.
Dowodem postawa „Solidarności” podczas ostatnich protestów pracowników służby
zdrowia, nauczycieli czy górników.
Tymczasem OPZZ zawiera lokalne sojusze wyborcze, których istotnym elementem jest
Partia Demokratyczna. Jej twarzami są między innymi Jerzy Hausner i Henryka
Bochniarz. Cała ta formacja wsławiła się wściekłymi atakami na prawa
pracownicze, swobody związkowe i same związki zawodowe. Działacze OPZZ nie
potrafią wyjaśnić, jak można pogodzić takie sojusze z reprezentowaniem świata
pracy.
O tym, że jest to droga w przepaść, najlepiej świadczy całkowite obumarcie tej
wielkiej liczebnie centrali związkowej, która nie jest już w stanie zmobilizować
się do dorocznej akcji przeprowadzanej 11 kwietnia, pod hasłami walki z
bezrobociem. W ubiegłym roku akcja w ogóle się nie odbyła, bo przeszkodziły jej
święta. W tym roku uczestniczyło w niej zaledwie kilkaset osób, wyłącznie w
Katowicach.
Niestety, w postawie „Solidarności” i OPZZ niewiele się zmienia, także obecnie,
gdy powszechne jest łamanie praw pracowniczych, a przed światem pracy stają
kolejne zagrożenia.
STATYŚCI
Od kilku miesięcy wiadomo, że przygotowano głębokie zmiany w
prawie pracy, które ograniczają uprawnienia pracowników i mających ich
reprezentować związków zawodowych. Projekt jest tajny i nie był konsultowany z
organizacjami związkowymi. Centrale związkowe bezczynnie czekają na wejście w
życie tych pomysłów, niczym karpie na nadejście Bożego Narodzenia.
Już można sobie wyobrazić, jaki będzie przebieg tego kolejnego kastrowania ludzi
pracy z jeszcze istniejących kodeksowych gwarancji. Rząd przedstawi projekt na
posiedzeniu Komisji Trójstronnej, gdzie uzyska poparcie organizacji pracodawców.
Reprezentowane w Komisji Trójstronnej związki zawodowe trochę ponarzekają, na
osłodę pozwoli im się zmienić mało istotne fragmenty i przeprowadzi się kolejne
ograniczenie praw pracowniczych i związkowych.
Nikogo to zresztą nie będzie interesować, bo związki zawodowe postrzegane są
przez wszystkich jako zamknięte korporacje, które dbają wyłącznie o własne
interesy, a i to nieskutecznie. Nie ma akceptacji dla działań związków,
społeczeństwo nie wykazuje aktywności w ich wspieraniu, ponieważ największe
organizacje związkowe ograniczają się do biurokratycznych działań, które
niewielu interesują.
Najbardziej jaskrawym symptomem kryzysu ruchu związkowego, jest powszechne
zjawisko prowadzenia przez związki działalności gospodarczej. Związkowcy
uwikłani biznesy, traktują swoje funkcje związkowe jako etap przejściowy do
zajmowania stołków w administracji przedsiębiorstw, albo - mając np. uprawnienia
emerytalne - wykorzystują chroniący ich immunitet do trwania na zajmowanych
stanowiskach.
Jeśli związki zawodowe chcą przetrwać, muszą otworzyć się na społeczeństwo.
Muszą porzucić tradycyjną formułę działania, tylko do „granic bramy zakładów
pracy”, podejmując nowe istotne społecznie sprawy, wchodząc w nie i mając coś do
zaproponowania.
Gdy poszczególne załogi podejmują desperacką walkę w obronie swoich miejsc
pracy, czy aby wyegzekwować zaległe płace lub poprawić nieludzkie warunki pracy,
z reguły toczą je osamotnione. Centrale związkowe nie mobilizują solidarności
innych środowisk pracowniczych z tymi załogami, nie koordynują walk różnych
załóg, nie rozszerzają ich na załogi, które borykają się z podobnymi problemami.
Centrale te zapomniały, że międzyzakładowa, międzyśrodowiskowa, międzybranżowa
solidarność pracownicza i koordynacja walk pracowniczych, to podstawa działania
ruchu związkowego i warunek jego skuteczności.
W PUŁAPCE
Korporacje związkowe nie są zainteresowane problemami ludzi
bezrobotnych, osób emigrujących za pracą, ludzi młodych, wśród których jest
blisko 40-procentowe bezrobocie, kobiet i innych środowisk tradycyjnie
dyskryminowanych na rynku pracy i z niego rugowanych lub dużo gorzej
wynagradzanych. Nie interesują ich problemy lokatorów walczących o swoje prawa,
osób zatrudnionych na tzw. umowach śmieciowych i zmuszonych do samozatrudnienia.
Dziś w Polsce jest już takich osób dużo więcej niż objętych umowami o pracę. W
mniejszości są Ci, których stosunki pracy określają kodeks pracy i układy
zbiorowe.
W tych wszystkich obszarach związki zawodowe w ogóle nie istnieją i nie
działają. Jeśli to się nie zmieni, ruch związkowy obumrze. Niestety, duże
centrale związkowe traktują samych pracowników, nawet własnych członków, jak zło
konieczne w myśl zasady: „człowiek to problem” i nie mają zamiaru mnożyć tych
problemów – zajmować się problemami bezrobotnych, pracowników sezonowych, czy
innych grup społecznych, które pozbawione są praw, ale ponieważ nie należą do
żadnego związku zawodowego, nie budzą ich zainteresowania.
O słabości ruchu związkowego najlepiej świadczy to, co działo się w ostatnim
okresie. W brutalny i bezwzględny sposób łamano prawa pracownicze, uderzając w
działaczy związkowych, którzy rzetelnie sprawowali swoje funkcje, wyrzucając ich
pod jakimkolwiek pretekstem z pracy. Ta liberalna ofensywa miała pokazać
pracownikom, że wszelki opór jest nieskuteczny.
Pracodawcy, właściciele i menadżerowie, wyrzucając z pracy działaczy
związkowych, w tym przewodniczących komisji zakładowych, którzy naprawdę stoją
po stronie pracowników, chcieli pokazać szeregowym pracownikom, że mogą zwolnić
każdego za cokolwiek. Chcieli raz na zawsze udowodnić, że opór, organizowanie
protestów i konsekwentne upominanie się o swoje interesy, są z góry skazane na
niepowodzenie. Sygnalizowali: zwolnimy każdego, nawet chronionego prawem
związkowca i nikt nam nic za to nie zrobi. Tym bardziej każdego z was możemy
wyrzucić z pracy, zmusić do uległości, podpisania „lojalek”.
PARALIŻ
Niezdolny do oporu ruch związkowy – zbiurokratyzowany,
podzielony, skłócony i zatomizowany – nie był w stanie przeciwstawić się tej
agresji. Anonimowość pracowników, którzy padali ofiarą represji, pozwalała
liczyć na bezkarność tych pracodawców, którzy łamali prawo. Organizacjom
pracodawców marzy się swoboda wyrzucania z pracy każdego, w tym działaczy
związkowych.
Teraz chcą pójść dalej. Chcą wprowadzenia prawa do lokautu, które bez żadnych
konsekwencji pozwoli im wyrzucić na bruk całą protestującą załogę. Związki
zawodowe muszą zrozumieć, że aby skutecznie walczyć o prawa pracownicze, nie
mogą siedzieć okrakiem na barykadzie. Muszą odrzucić apele o poniesienie
współodpowiedzialności za liberalne reformy, które prowadzą donikąd. Nie
prowadzą do zmniejszenia bezrobocia lecz powiększają ubóstwo społeczeństwa,
powodują, że bogaci bogacą się jeszcze bardziej, a biedni stają się coraz
ubożsi.
PO CO SĄ ZWIĄZKI
Związki zawodowe nie są od tego, aby chronić interesy
liberałów i właścicieli, którzy za wszelką cenę usiłują zwiększyć swoje zyski i
przywileje, ograniczając koszty pracy i uprawnienia pracowników. Nie są
posłańcami pracodawców, którzy mają przekonywać pracowników o konieczności
wprowadzania kolejnych reform liberalnych, nieuchronności prywatyzacji,
konieczności cięć socjalnych i samoograniczania żądań pracowniczych – krótko
mówiąc, nie są po to, aby przekonywać o konieczności dalszego „zaciskania pasa”,
które rzekomo ma przynieść ludziom pracy jakieś mityczne korzyści, w bliżej
nieokreślonej przyszłości.
Jeśli ludzie pracy mają uwierzyć w sens istnienia związków zawodowych,
zaangażować się w ich działalność i uczestniczyć w organizowanych przez ruch
związkowy protestach, muszą widzieć, że działalność związkowa przynosi im
natychmiastowe, widoczne korzyści. Nie można nakłaniać pracowników do zgody na
wyrzeczenia, obniżki wynagrodzeń, redukcji zatrudnienia, a gdy to już się stanie
i żadnych korzyści pracownikom nie przyniesie, tych samych pracowników, których
namawiało się do uległości i ustępstw, podrywać do walki.
Jeśli latami uczyło się świat pracy, że najwyższą wartością, stojącą często
ponad interesami pracowników, jest kompromis, trudno potem zmobilizować
pracowników do bezkompromisowej walki. Związki zawodowe muszą twardo i
konsekwentnie bronić interesów ludzi pracy, przestać przejmować się neoliberalna
propagandą o rzekomej ekonomicznej konieczności czynienia ustępstw na rzecz
kapitału. Niech o jego interesy troszczą się specjaliści z BCC, PO i sojusznicy
SLD z Partii Demokratycznej.
Rolą związków zawodowych jest obrona i reprezentowanie interesów ludzi pracy
wbrew interesom kapitału, wbrew modzie, propagandzie i presji środowisk
liberalnych. Związki zawodowe muszą też otworzyć się na nowe środowiska,
autentycznie zajmując się ich problemami - stając się siłą organizującą i
wspierającą ich opór.
Sukces francuskiej młodzieży studenckiej i licealnej nie byłby możliwy bez
współpracy ze związkami zawodowymi, które poparły jej walkę przeciwko
liberalnemu kontraktowi „pierwsza praca”, współorganizując wielomilionowe
demonstracje. Ta współpraca pokazała także, że ruch związkowy może zwyciężać,
angażując się w sprawy wykraczające poza wąskie – biurokratyczne i korporacyjnie
– rozumiane obszary działań związkowych.
RAZEM
W Polsce nadal nie ma komunikacji pomiędzy tymi, którzy mają
pracę - ale w każdej chwili mogą ją stracić - a ich dziećmi, które skazane są na
bezrobocie i emigrację, choć wspólnota interesów jest oczywista. Dlatego
wyzwaniem dla ruchu związkowego jest dziś zaangażowanie się w protesty
uczniowskie i studenckie, do których dochodzi ostatnio. Z kolei młodzi ludzie
muszą uwierzyć, że wspierając dziś walkę o prawa pracownicze, o dobry kodeks
pracy wspierają walkę o swoją przyszłość, bo sami kiedyś będą ludźmi pracy.
Związki zawodowe muszą zainteresować się losem setek tysięcy osób emigrujących
za pracą, pomagając im w organizowaniu się w walce o ich prawa, ułatwiając im
kontakt z działającymi na Zachodzie związkami zawodowymi. Jest to w interesie i
zachodnich związków zawodowych, które muszą się bronić przed obniżaniem własnych
standardów pracy i wynagrodzeń, i w naszym interesie, bo kiedy ci ludzie wrócą,
będą mieli bogate doświadczenia w walce o swoje warunki pracy i płacy. Sami
wkrótce staniemy przed takim samym problemem - napływu taniej siły roboczej ze
Wschodu - której z takich samych powodów musimy pomóc, w podobnej walce o jej
prawa pracownicze w naszym kraju.
Ruch związkowy musi wreszcie objąć swoim działaniem miliony bezrobotnych, którzy
nie mogą być traktowani przez obecnie zatrudnionych, jako konkurencja w walce o
miejsca pracy. Taki „wyścig szczurów” służy wyłącznie tym, którzy strasząc
ogromnym bezrobociem, wymuszają na pracownikach coraz gorsze warunki pracy i
płacy. Trzeba mieć dla tych ludzi konkretną ofertę wspólnej walki o zmianę ich
losu.
Nie będzie to możliwe bez współpracy związków zawodowych, które muszą odrzucić
wzajemne animozje i sztuczne podziały. Szyldy i rodowody historyczne nie mają tu
znaczenia. Podział może być tylko jeden: na tych, których prawa są łamane i
ograniczane i tych, którzy na tym korzystają. W tej walce trzeba opowiedzieć się
po jednej ze stron barykady.
DO PRZODU
Bez jedności działania wszyscy przegramy. Konieczna jest
również współpraca związkowa w skali międzynarodowej. Tania siła robocza z
Polski nie przestanie zalewać państw starej UE, jeśli nie zniesie się
dysproporcji płacowych między poszczególnymi krajami. Dopóki płaca minimalna w
Polsce będzie sześciokrotnie niższa niż płaca minimalna we Francji, Wielkiej
Brytanii czy Irlandii oraz czterokrotnie niższa niż w Grecji, dopóty z Polski
będzie płynąć masowa fala emigracji osób, gotowych podjąć pracę na Zachodzie za
jedną trzecią, czy połowę tamtejszej płacy minimalnej. Dopóki w Polsce z blisko
3 milionów bezrobotnych, 90 procent nie będzie miało żadnych środków utrzymania,
dopóty z Polski rocznie będzie emigrować za chlebem pół miliona młodych, dobrze
wykształconych ludzi, gotowych podjąć na Zachodzie każdą pracę, za wszelką cenę.
Bez współpracy międzynarodowej ruch związkowy – ani ten słaby w Polsce, ani ten
mocniejszy w krajach zachodnioeuropejskich – sobie nie poradzi.
Powstanie KPiORP jest taką zmianą formuły działania związków zawodowych.
Wniesienia do niej nowej treści. Rozszerzenia obszarów działania i łączenia w
działaniu nie tylko różnych związków zawodowych, ale i tych, którzy dotychczas z
działalnością związkową nie mieli wiele wspólnego. Komitet już nawiązał
współpracę z zachodnimi związkami zawodowymi, które są ogromnie zainteresowane
takimi akcjami, jak działania na rzecz obrony interesów pracowników sezonowych,
i współpracą w obronie polskich pracowników w krajach, w których podejmują oni
pracę.
Komitet pokazał, że można skutecznie przeciwstawić się łamaniu praw
pracowniczych przez pracodawców i tworzyć warunki umożliwiające przejście do
kontrofensywy w egzekwowaniu tych praw. KPiORP jest przełomem we współpracy
różnych, nieraz zwalczających się związków zawodowych – sprawił, że podejmują
one wspólne działania i jednoczą się w obliczu zagrożenia. Przeciwko zwolnieniu
Dariusza Skrzypczaka z Poznańskiej Goplany 3 kwietnia br. na ulicach Poznania
demonstrowało blisko tysiąc osób z różnych związków zawodowych, organizacji
społecznych i lewicowych organizacji politycznych. Poznańska demonstracja to nie
tylko potwierdzenie słuszności powstania KPiORP, który zorganizował ją zaledwie
dwa miesiące po swoim powstaniu. To również dowód, że świat pracy rozumie
potrzebę wspólnej walki o swoje prawa.
KPiORP jest próbą mobilizacji społeczeństwa w obronie jego praw i interesów.
Praw pracowniczych, które przez wiele lat odbierano i ograniczano. Mobilizacji
społeczeństwa wobec zagrożeń, które już istnieją, i tych, które dopiero
nadciągają. KPiORP to szansa przejścia świata pracy z defensywy do
kontrofensywy, która pozwoli podjąć skuteczną, zjednoczoną walkę o prawa
pracownicze i lepszy ład społeczny.
Bogusław Ziętek
Przewodniczący WZZ ,,Sierpień 80"
i Polskiej Partii Pracy