Tekst pochodzi z FD SiZ (sodomitów i zboczeńców) MLK w Polsce http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4195960/ . Po gejach, lesbijkach i pedofilach Spartakusowcy wzięli się za obronę poligamicznych mormonów. Aż strach pomyśleć who will be next. Ciekawe czy fascynacja mormonami i poligamią ma jakiś związek z tym, że wśród polskich spartakusowców nie ma ani jednej kobiety. Dlaczego czupurny wacek nie tłumaczy wszystkich tekstów z WV i dokonuje selekcji wybierając zawsze jakieś mniejszości seksualne. Może są to misterne podchody nie młodego już czupurnego wacka do jędrnego gołowąsa Kosaia?
Stany Zjednoczone - won z Iraku! Okupacja przez Stany
Zjednoczone a kwestia kurdyjska
O Socjalistyczną Republikę Zjednoczonego Kurdystanu!
Przedruk z: Workers Vanguard nr 871, 26 maja 2006 r.
Pod okupacją Iraku przez Stany Zjednoczone antagonizmy na tle
etnicznym zakorzenione w imperialistycznym podziale Bliskiego Wschodu, do
którego dołożyły się dziesięciolecia burżuazyjno-nacjonalistycznych rządów,
grożą wybuchem we wszechstronnej orgii wzajemnego puszczania krwi. W lutym
zamach bombowy na szyicki meczet Al-Askarija w mieście Samarra wywołał wybuch
zamieszek między szyitami a sunnitami, które spowodowały sto, przeważnie
sunnickich, ofiar śmiertelnych. Prawie codziennie ciała ofiar wspólnotowych
milicji albo policji zdominowanej przez szyitów znajdowane są w Bagdadzie i
wokół niego, często odrażająco torturowanych i zabitych w stylu egzekucji.
Dziesiątki tysięcy uciekły ze swych domów w obliczu czystek etnicznych
mieszanych wsi i dzielnic przez siły sunnickie, szyickie albo kurdyjskie. Jest
to ukoronowaniem brutalnych masakr, masowych aresztowań i szerzących się tortur
przeprowadzanych bezpośrednio przez siły Stanów Zjednoczonych.
Najnowszym wyrazem cynicznego twierdzenia Waszyngtonu, że wnosi "demokrację" do
Iraku, jest rząd marionetkowy, ogłoszony 20 maja. Jak i poprzedni rząd, jest on
zdominowany przez szyickie i kurdyjskie partie kosztem mniejszości Arabów
sunnitów, których przywódcy odgrywali dominującą rolę za reżimu Saddama.
Ministerstwa obrony, spraw wewnętrznych i bezpieczeństwa narodowego wciąż nie
zostały obsadzone, ponieważ każda grupa etniczna boi się morderczych
konsekwencji, jeśli jej rywale dostają kontrolę nad siłami zbrojnymi i policją.
Imperialistyczna okupacja wsparła reakcyjne siły w irackim społeczeństwie, od
islamskich fundamentalistów przez rywalizujących przywódców klanów po zjadliwych
burżuazyjnych nacjonalistów. Z tymi siłami teraz skaczącymi sobie wzajemnie do
gardła przygotowano podłoże dla wojny domowej w granicach Iraku i znaczącej
destabilizacji poza nimi. Sunniccy arabscy przywódcy na całym Bliskim Wschodzie
srożą się na fakt, że w Iraku, pierwszy raz od wieków, arabski kraj jest
zdominowany przez szyitów. Wahabiccy władcy sąsiedniej Arabii Saudyjskiej, gdzie
ludność bogatego w ropę naftową wschodniego regionu jest w przeważającej mierze
szyicka, ze strachem postrzegają wzrastający wpływ szyickiego Iranu w
południowym Iraku. Turecki reżim Recepa Tayyipa Erdogana zgromadził mniej więcej
250-tysięczne oddziały, wyposażone w czołgi i śmigłowce bojowe, w
południowo-wschodnim kurdyjskim regionie wzdłuż irackiej granicy, dążąc do
tłumienia jakichkolwiek nastrojów niepodległościowych wśród Kurdów.
Pogłębiający się sekciarski rozlew krwi podkreśla fakt, że Irak nie jest
państwem, ale raczej mozaiką różnych ludów i narodowości, wykrojoną przez
brytyjskich imperialistów z tureckiego Imperium Osmańskiego pod koniec pierwszej
wojny światowej. Na siłę łącząc razem historycznie wrogie populacje, granice
Iraku wykreślono arbitralnie, aby objęły imperialistyczne koncesje na
wydobywanie ropy naftowej. W takim społeczeństwie stabilne rządy
burżuazyjno-demokratyczne nie mogą być niczym więcej niż marzeniem ściętej
głowy. W braku klasy robotniczej, występującej jako niezależna polityczna siła w
walce z neokolonialnymi rządami, każda z tych populacji może dochodzić do władzy
tylko przez gnębienie innych i w sojuszu z imperializmem Stanów Zjednoczonych.
Przykładem tego są Kurdowie, których nacjonalistyczni przywódcy aktywnie
współpracowali z inwazją Stanów Zjednoczonych na Irak, oferując swoje kurdyjskie
milicje (peszmergów) jako pomoc dla sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Dziś
dwie rywalizujące kurdyjskie partie burżuazyjno-nacjonalistyczne, Patriotyczna
Unia Kurdystanu (PUK) Dżalala Talabaniego i Demokratyczna Partia Kurdystanu (DPK)
Masuda Barzaniego, działają jako pionki sił okupacyjnych Stanów Zjednoczonych.
Od 1991 r. półautonomiczny kurdyjski region istnieje w północnym Iraku, najpierw
pod osłoną zakazu lotów, wymuszanego przez Stany Zjednoczone, a teraz pod ich
bezpośrednią militarną okupacją.
To jest cyniczna parodia samookreślenia dla kurdyjskiego ludu, który przez
pokolenia cierpiał ucisku z rąk różnych kolonialnych i nacjonalistycznych
reżimów. Kurdyjscy nacjonalistyczni przywódcy w Iraku podporządkowali się siłom
okupacyjnym dowodzonym przez Amerykanów. I wielu irackich Kurdów mylnie patrzy z
zadowoleniem na okupację jako gwarancję ochrony przed arabskim podbojem.
Jakakolwiek walka o kurdyjską niezależność, która nie bierze jako swego punktu
wyjścia sprzeciwu wobec okupacji i wobec partii nacjonalistycznych, które służą
temu, w sposób konieczny zostanie podporządkowana okupacji
Iracki Kurdystan: Ropa naftowa i konflikt na tle etnicznym
Licząc jakieś 30 milionów ludzi, Kurdowie stanowią największy
na świecie naród bez własnego państwa. Kurdystan obejmuje przestrzeń
poszarpanych gór i spieczonych dolin, które leżą na pograniczu oddalonych
rejonów czterech innych krajów: Turcji, Iranu, Iraku i Syrii. Stąd osiągnięcie
samookreślenia przez Kurdów wymaga obalenia czterech kapitalistycznych państw.
Od bombardowania i zatruwania gazem przez brytyjskie samoloty w latach
dwudziestych XX w. przez brutalny ucisk pod rządami Saddama po obecną wojnę z
Turcją dążącą do jego unicestwienia, lud Kurdystanu był ofiarą ucisku,
przymusowych przesiedleń i masakr dokonywanych przez kolonialne potęgi i
podobnie przez lokalne kapitalistyczne reżimy. Lud kurdyjski ma za sobą długą
historię walki z ciemiężcami. A jego feudalni i burżuazyjno-nacjonalistyczni źli
przywódcy mają za sobą równie długą historię poświęcania tych walk dla złudnego
poparcia od imperialistów albo ich regionalnych lokajów.
Kiedy pod koniec 2004 r. siły Stanów Zjednoczonych wypędzały z El-Falludży
ludność sunnicką i obracały w ruinę to miasto, irackimi oddziałami, które
wspierały je, byli w dużej mierze kurdyjscy peszmergowie wraz z niektórymi
szyickimi jednostkami z południa. Niedługo potem te same oddziały pomagały siłom
Stanów Zjednoczonych, które najechały na miasto Mosul z przemieszaną
kurdyjsko-arabską ludnością, po tym, gdy zostało ono zajęte przez sunnickich
powstańców. Mniej więcej w tym czasie były inspektor ONZ ds. broni Scott Ritter
zauważył, że jedyną efektywną jednostką irackiego wojska jest 36. batalion,
"kurdyjska milicja, utrzymywana przez wojsko USA, bo reszta irackiego wojska nie
chce albo nie umie prowadzić walki z irackimi bojownikami ruchu oporu" (Al-Dżazira
on-line, 9 listopada 2004 r.)
W północnym Iraku zdominowanym przez Kurdów, który jest portretowany przez
okupantów ze Stanów Zjednoczonych jako wzór dla reszty kraju, peszmergowie
wspierani przez oddziały Stanów Zjednoczonych atakowali sunnickich i szyickich
Arabów, jak również mniejszości Turkmenów i chrześcijańskich Asyryjczyków,
konfiskując ich własność i wypędzając ich tysiącami. Fala terroru zaczęła się
zaraz po inwazji Stanów Zjednoczonych, a przybrała w styczniu 2005 r. po
wyborach, w których PUK i DPK utrwaliły swą kontrolę nad rządem prowincjonalnym.
Ogniskiem konfliktu jest walka o kontrolę nad miastem Kirkuk, które jest
położone na olbrzymich zasobach ropy naftowej. Faktycznie jakieś 40 procent
zasobów ropy naftowej Iraku znajduje się w kurdyjskim regionie.
Aby powstrzymać kurdyjski nacjonalizm i osłabić polityczną siłę Kurdów w tym
bogatym w ropę naftową regionie, kolejne sunnickie arabskie rządy w Bagdadzie
systematycznie wypędzały Kurdów z Kirkuku i okolic i zastępowały ich Arabami z
południa. "Arabizacja" została nasilona przez Saddama w 1991 r. po wojnie w
Zatoce, gdy setki tysięcy Kurdów siłą zostały wypędzone ze swoich domów.
Teraz Kurdowie odwracają ten proces. PUK i DPK repatriowały co najmniej 300 tys.
Kurdów do szybko rozszerzających się osiedli na peryferiach Kirkuku, skutecznie
zwiększając o setki tysięcy liczbę wyborców przed zaplanowanym na koniec 2007 r.
referendum o statusie Kirkuku Repatriacje wywołały krwawe scysje między Arabami
a Kurdami. W ostatnich tygodniach przerzucono do Kirkuku setki szyickich
milicjantów, by zaciekle walczyli tam o pierwsze miejsce, co przygotowuje grunt
pod dalszy rozlew krwi.
Wyzwolenie Kurdów a rewolucja permanentna
Z poparciem Stanów Zjednoczonych dwie kurdyjskie partie
nacjonalistyczne utrzymują kontrolę nad mieszkańcami regionu przez strach i
terror. Jak 17 marca informowano na stronie internetowej gazety "Time":
"Kurdystan jest istnym państwem policyjnym, gdzie Asayeesh - wojskowa służba
bezpieczeństwa - ma placówkę w każdej dzielnicy większego miasta, i gdzie
Parastin (tajna policja) monitoruje telefoniczne rozmowy i ma na oku, kto
uczęszcza na modlitwy piątkowe".
I DPK, która dominuje w prowincjach Irbil i Dahuk, i PUK, która kontroluje
prowincję, Sulejmanija, obydwie mają swe własne milicje. Demonstracje są
zakazane, a dziennikarze regularnie są aresztowani i bici. Pisarz Kamal Karim,
Kurd z Iraku z austriackim obywatelstwem, został skazany na 30 lat więzienia za
oskarżenie Barzaniego o korupcję i nadużycie władzy. Po międzynarodowych głosach
protestu jego kara została skrócona do 18 miesięcy, a później został
amnestionowany.
Ale kurdyjski lud w Iraku trudno uznać za jednorodną masę, ustawioną w szeregu i
popierającą swoich nacjonalistycznych przywódców. 16 marca demonstracja w
Halabdży, gdzie w 1988 r. reżim Saddama przypuścił atak gazem trującym, który
zabił jakieś 5 tys. ludzi, ujawniła gniew przeciwko nacjonalistycznym
przywódcom, gotujący się pod powierzchnią kurdyjskiej "jedności". Gdy oficjele
zebrali się w dniu opłakiwania rocznicy okrucieństwa z 1988 r., tysiące
wściekłych Kurdów wyszły na ulicę, protestując pod pomnikiem ofiar ataku
gazowego przeciwko korupcji, tyranii i zaniedbaniom. Peszmergowie strzelali do
demonstrantów, zabijając 17-latka. Wściekli protestujący podpalili muzeum
upamiętniające ofiary ataku gazowego.
To jest miara głębi ludowego gniewu, że protestujący spalili muzeum
upamiętniające ich własne cierpienia. BBC 18 marca informowało, że pomnik stał
się ogniskiem ludowego gniewu ponieważ, według mieszkańców, "oficjele
wykorzystali te okrucieństwa dla swych własnych politycznych celów, a nam
niewiele to dało".
Protest z 16 marca był najnowszym w cyklu demonstracji i strajków studenckich w
całym irackim Kurdystanie przeciwko korupcji, bezrobociu, kiepskim usługom i
brakowi mieszkań. Pomimo że rząd regionalny otrzymał 4 do 5 mld dol. od rządu
centralnego, nic z tego nie spłynęło do zubożałej ludności. Znaczna część
regionu pozostaje słabo rozwinięta, z wysokim odsetkiem analfabetyzmu i
bezrobocia. Rozczarowani i sfrustrowani partiami nacjonalistycznymi liczni
studenci i inna młodzież zwracają się ku Islamskiej Unii Kurdystanu, która jest
powiązana z Bractwem Muzułmańskim.
Kurdowie są nie tylko ofiarami narodowego ucisku i powtarzających się zdrad ze
strony ich nacjonalistycznych przywódców. Jak wskazaliśmy w dwuczęściowym
artykule "Lud kurdyjski a okupacja Iraku przez Stany Zjednoczone" (WV nr. 804 i
805, 23 maja i 6 czerwca 2003 r.):
"Tam jest spora kurdyjska klasa robotnicza z historią bojowych walk na polach
naftowych Kirkuku i innych strategicznych centrów. Ale w większej części
kurdyjski proletariat znajduje się poza Kurdystanem w takich przemysłowych
centrach jak Stambuł i górniczych regionach południowej Turcji, jak również w
Bagdadzie - przynajmniej żył tam, zanim został zagłodzony sankcjami i zniszczony
bombardowaniami. To w miejskich centrach, wśród przemysłowego proletariatu,
istnieje potęga, która poprowadzi lud kurdyjski do wolności".
W kolonialnych i półkolonialnych krajach w epoce imperializmu tylko proletariat
u władzy może realizować zadania, które historycznie zostały wykonane przez
klasyczne burżuazyjno-demokratyczne rewolucje XVII i XVIII w., takie jak
wyzwolenie narodowe, ziemia dla chłopów i formalna równość przed prawem. Aby
otworzyć drogę do socjalizmu, rewolucje proletariackie w krajach trzeciego
świata muszą być powiązane z walką o obalenie kapitalizmu w rozwiniętych krajach
przemysłowych Europy, Ameryki Północnej i w Japonii. To rozumienie,
trockistowska perspektywa permanentnej rewolucji, ujmuje doświadczenie rewolucji
1917 r. w Rosji.
Jako część wielonarodowego proletariatu Bliskiego Wschodu kurdyjscy robotnicy
mogą odgrywać ważną rolę w obaleniu zgniłej struktury, ustanowionej by służyć
imperialistycznym panom. Kurdyjscy i tureccy robotnicy w Europie, szczególnie w
Niemczech, mogą służyć jako żywy pomost wiążący kurdyjską walkę o niepodległość
z walką o rewolucję socjalistyczną na Bliskim Wschodzie i w rozwiniętych
kapitalistycznych krajach Europy Zachodniej. Ta walka wymaga kierownictwa
internacjonalistycznych partii robotniczych, które umieszczą na swym sztandarze
apel o Socjalistyczną Republikę Zjednoczonego Kurdystanu, część socjalistycznej
federacji Bliskiego Wschodu.
Wykuwajmy proletariackie partie rewolucyjne!
Władcy Turcji, Iranu i Syrii są jednogłośnie wrodzy w
stosunku do jakiegokolwiek poważnego ustępstwa wobec kurdyjskiego nacjonalizmu w
Iraku, przestraszeni że to zainspirowałoby Kurdów w regionie, by szukać
niezależności. To jest szczególnie prawdziwe w przypadku tureckiej klasy
rządzącej, która od połowy lat osiemdziesiątych XX w. prowadziła kampanię
unicestwienia przeciwko Kurdom i Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Przez
dziesięciolecia Turcja była uprzywilejowanym odbiorcą broni i wyposażenia
wojskowego ze Stanów Zjednoczonych, służąc jako kluczowa placówka w zimnej
wojnie przeciwko Związkowi Radzieckiemu.
Od roku 1984 do 1999 tureckie wojsko zabiło jakieś 37 tys. ludzi i siłą
wysiedliło setki tysięcy, być może miliony kurdyjskich wieśniaków, paląc i
ścierając z powierzchni ziemi tysiące ich wiosek. Przez wiele lat rząd centralny
zakazywał używania kurdyjskiego języka w szkołach, w działalności wydawniczej i
mediach radiowo-telewizyjnych. Mówienie w języku kurdyjskim publicznie zostało
zakazane. O Kurdach oficjalnie mówiono jako o "Turkach górskich", nazwy ich wsi
zmieniano na tureckojęzyczne.
W ramach aspiracji Ankary do członkostwa w Unii Europejskiej (UE) turecka
burżuazja wprowadziła kosmetyczne reformy, mając zamiar ułagodzić UE. Stąd reżim
cynicznie pozwolił na zajęcia w kurdyjskim języku w szkołach prywatnych, na
chodzenie do których może sobie pozwolić bardzo mało zubożałych Kurdów.
Zezwolono na kurdyjskie audycje radiowe, ale zostały ograniczone do czterech
godzin na tydzień, a programy telewizyjne do dwóch godzin.
Teraz, wraz ze słabnącymi nadziejami na dołączanie do UE, reżim Erdogana próbuje
odwrócić od siebie gniew na wzrastające bezrobocie i podupadającą gospodarkę
oraz zarzuty łapownictwa i korupcji przez podsycanie szowinistycznej nienawiści
do Kurdów. W ciągu ostatnich 18 miesięcy wzrost tureckiego szowinizmu często
przeradzał się w przemoc i usiłowanie linczowania zarówno Kurdów, jak i
lewicowców.
Tymczasem państwo tureckie zwiększyło swe represje w południowo-wschodnim
kurdyjskim regionie, od militarnych operacji przeciwko nacjonalistycznym
partyzantom do tłumienia ludowych protestów. Erdogan wyraźnie zagroził, że "siły
bezpieczeństwa będą interweniować przeciwko pionkom terroryzmu, nieważne czy są
dziećmi lub kobietami" (Wiadomości BBC , 1 kwietnia). Podobnie do Turcji i Iran
zgromadził tysiące wojska wzdłuż irackiej granicy, gdzie oni regularnie
ostrzeliwują pozycje PEJAK, bojowej grupy Kurdów irańskich, która schroniła się
w Kurdystanie irackim.
Tureccy, perscy i arabscy robotnicy muszą zostać pozyskani dla potrzeby
podtrzymania narodowych praw Kurdów i praw innych uciskanych ludów, w ten sposób
otwierając drogę dla wspólnej robotniczej walki przeciwko ich wspólnym
kapitalistycznym ciemiężcom. Ta perspektywa różni się diametralnie od
drobnomieszczańskiego narodowościowego programu PKK, teraz znanej jako Ludowy
Kongres Kurdystanu albo Kongra-Gel. Pomimo twierdzenia, że jest
marksistowsko-leninowskim ruchem narodowowyzwoleńczym, PKK ostro się
sprzeciwiała programowi proletariacko-internacjonalistycznej walki i wskutek
tego skończyła wyglądając łaski imperializmu. Stąd PKK ciągle apelowała do ONZ,
UE i nawet Stanów Zjednoczonych, by naciskały na Turcję, żeby rozwiązała problem
kurdyjski. PKK nawet poparła okupację Iraku przez Stany Zjednoczone, proklamując
swe pragnienie, aby "ustanowić dialog z Waszyngtonem, przyłączając się do jego
kampanii demokratyzacji na Bliskim Wschodzie" (Financial Times, 15 kwietnia 2003
r.)
Założona w latach siedemdziesiątych XX w. przez Abdullaha Öcalana PKK długo
prowadziła odważną walkę z dużo lepiej wyposażonym tureckim wojskiem, zdobywając
poparcie masowe wśród wiejskich Kurdów i wśród kurdyjskich robotników w Turcji,
Europie Zachodniej i gdzie indziej. Dla PKK wojna partyzancka była sposobem
nacisku na turecką burżuazję w celu uzyskania ustępstw. A ponieważ PKK coraz
bardziej dostosowywała swoją politykę do reakcyjnego klimatu poradzieckiego
świata, w końcu porzuciła swe wezwanie do niezależności tureckiego Kurdystanu,
twierdząc że "kurdyjskie realia powinny być uznane w zjednoczonej demokratycznej
Turcji" (Wiadomości Kongra-Gel, 12 listopada 2004 r.)
PKK poparła dążenie Ankary do członkostwa w UE, prosząc o sponsorowanie
"dialogu" pomiędzy kurdyjskim ruchem a tureckim reżimem europejskich
imperialistów, te same imperialistyczne siły, które pod koniec lat
dziewięćdziesiątych XX w. odmówiły azylu przywódcy PKK Öcalanowi, gdy był
ścigany przez tureckie siły bezpieczeństwa. Stany Zjednoczone dostarczyły danych
wywiadowczych, które doprowadziła do jego uprowadzenia przez tureckie jednostki
do zadań specjalnych w Kenii. Podobnie jak Stany Zjednoczone, i UE uważa PKK za
organizację terrorystyczną. Niemcy dawno zdelegalizowały PKK i szeroki zakres
kurdyjskich politycznych, kulturalnych i społecznych organizacji.
Wezwanie do samookreślenia dla ludu kurdyjskiego w Iraku podnosi Robotnicza
Komunistyczna Partia Iraku (RKPI), która ma pewną bazę w irackim Kurdystanie. W
2003 r. ci reformiści poprosili Organizację Narodów Zjednoczonych o
"zabezpieczenie wolnych warunków" w Iraku, równocześnie domagając się wycofania
amerykańskich i brytyjskich sił okupacyjnych. ONZ jest tylko instrumentem
służącym interesom imperialistycznych sił. To ta sama instytucja, która przez 12
lat, poczynając od 1990 r., nakładała sankcje na Irak, zabijając jakieś 1,5
miliona ludzi. To kontrola broni przez ONZ pomogła utorować drogę do wojny i
okupacji przez Stany Zjednoczone. W zeszłym roku główną inicjatywą RKPI było
utworzenie Kongresu Wolności Iraku (KWI), którego program sprowadza się do apelu
o "świecki, jednoczący rząd" - to jest kontynuowanie kapitalistycznych rządów z
demokratyczną fasadą.
W 1984 r., w pozdrowieniach dla konferencji kurdyjskich bojowników w Europie,
spartakusowski przedstawiciel wyłożył alternatywę dla historii zdrad ze strony
burżuazyjnych nacjonalistów i reformistycznych organizacji lewicowych:
"Rozumiemy, że walka o Zjednoczoną Socjalistyczną Republikę Kurdystanu będzie
kształtowana przez przyszłość i sama będzie kształtowała przyszłość
rewolucyjnego proletariatu całego regionu w kierunku socjalistycznej federacji
Bliskiego Wschodu. Naszym wzorem jest Rosja z lat 1917-1924, za Lenina, gdzie
bolszewicy dali mniejszościom narodowym możliwość wyboru i korzyści ze
stowarzyszenia z radziecką federacją. Co do nas, jesteśmy oddani wykuwaniu
internacjonalistycznej partii ogólnoświatowej rewolucji proletariackiej i ja
przemawiam do was w zrozumieniu, że przyszłość ludzkości zależy od jej
budowania" (WV nr 362, 14 września 1984 r.)
Tekst pochodzi ze strony http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4193267/
Nagonka przeciwko poligamii
FBI - ręce precz od mormońskich fundamentalistów!
Przedruk z: Workers Vanguard nr 871, 26 maja 2006 r.
6 maja FBI ogłosiło nowe nazwisko na swej znanej liście "10
najbardziej poszukiwanych" (która obejmuje m.in. rzekomego kolumbijskiego bossa
narkotykowego, bostońskiego bandytę Jamesa "Whiteya" Bulgera i Osamę bin Ladena):
Jest to Warren Jeffs, 50-letni przywódca poligamicznej mormońskiej sekty,
oficjalnie nazywającej się "Fundamentalistycznym Kościołem Jezusa Chrystusa
Świętych Ostatniego Dnia". Teraz prokurator generalny stanu Utah prowadzi
śledztwo przeciwko temu Kościołowi jako "zorganizowanej grupie typu
przestępczego" na podstawie podejrzeń o oszustwo finansowe. Jeffs ukrywa się od
2005 r., kiedy w Arizonie został oskarżony o spisek i o "zbrodnię seksualną" za
rzekome udzielenie ślubu 16-latce ze starszym mężczyzną. W kwietniu br.
prokuratorzy z Utah oskarżyli go o "współudział w gwałcie" za udzielenie
kolejnego ślubu.
Oficjalny Kościół mormoński odrzucił praktykę poligamii, aby spełnić warunki
ustalone przez Kongres USA dla uznania stanu Utah, co nastąpiło w 1896 r. Lecz
szacuje się, że od 30 tys. do 100 tys. mormonów wciąż praktykuje "religię z
dawnych czasów" w społecznościach w Utah i Arizonie. Naszym zdaniem rząd
powinien zostawić mormonów wszelkich odmian w spokoju, jak kiedyś proponował
Abraham Lincoln.
Ściganiu przez rząd ukrywającego się mormona pomaga krąg mediów. To wygląda
prawie jak zemsta FBI za popularny serial telewizji HBO "Wielka miłość",
sympatyczną operę mydlaną o poligamiście z Utah i jego żonach. Tu w rzeczywistym
świecie mamy bandę patriarchalnych fundamentalistycznych chrześcijan w Białym
Domu, goniących z pałkami bandę patriarchalnych fundamentalistycznych mormonów w
imię ratowania młodych kobiet przed małżeństwami poligamicznymi, żeby zamiast
tego dusić je w monogamicznych.
Nagonka przeciwko Jeffsowi przypomina sprawę Toma Greena, mormona z Utah
oskarżonego w 2001 r. o przestępstwo bigamii mimo sprzeciwu jego żon. Jak
pisaliśmy w artykule pt. "Zostawcie w spokoju mormońskich poligamistów!" (WV nr
764, 14 września 2001 r.):
"Struktura rodziny - czy to monogamicznej, czy poligamicznej - w sposób
konieczny uciska kobiety. Jednak nie każdy rozumie źródło ich ucisku, a ludzie
też robią różnego rodzaju rzeczy, które są bez wątpienia niedobre dla nich, a
mimo to państwo nie ma żadnego interesu we wtrącaniu ich za to do więzienia".
Mormoni są jedną z licznych specyficznych amerykańskich sekt religijnych
(porównajcie np. "Naukę Chrześcijańską" albo scjentologię L. Rona Hubbarda) w
istocie wybranych dobrowolnie przez praktykujących je. Jednak w wielu
społeczeństwach, które nigdy nie doświadczyły rewolucji burżuazyjnych, kobiety
są traktowane prawie jak własność mężczyzn, i komuniści muszą walczyć, by
położyć kres takim instytucjom jak poligamia, cena za pannę młodą i inne takie
dziedzictwa zacofania społecznego.
Dziś jest i znakiem antyseksualnej histerii, i szczytem hipokryzji ze strony
władz udawać, że małżeństwa 16-latek w Stanach Zjednoczonych są okropieństwem,
jako że jeszcze niewiele dziesięcioleci temu było to zupełnie banalne.
Rzeczywiście, stan New Hampshire wciąż dopuszcza 13-letnie dziewczęta do
małżeństwa, jeśli mają zgodę rodziców. My popieramy skuteczną zgodę jako jedyną
przewodnią zasadę w relacjach seksualnych. Zawsze przeciwstawialiśmy się
reakcyjnym prawom o "wieku wyrażania zgody" i "ustawowym gwałcie", które są
przeznaczone do represjonowania młodzieży i wzmacniania represyjnej ręki
państwa, a także służą odwracaniu uwagi od rzeczywistej brutalności naszego
chorego społeczeństwa kapitalistycznego.
Nasze wyzwoleńcze marksistowskie stanowisko jest anatemą dla kapitalistycznej
klasy rządzącej i jej rządu. Ucisk kobiet jest zakorzeniony w instytucji
rodziny, która wyrosła wraz z nadejściem własności prywatnej jako mechanizm jej
przekazywania z pokolenia na pokolenie, a monogamia rzekomo gwarantuje legalność
spadkobierców. Rodzina służy jako mechanizm społeczny wychowywania nowego
pokolenia, a za kapitalizmu służy wraz z religią do zaszczepiania młodzieży
posłuszeństwa wobec władzy. System własności prywatnej, wspierany przez państwo
burżuazyjne, i rodzina nie mogą zostać zreformowane. Wyzwolenie kobiet wymaga
rewolucji proletariackiej w skali międzynarodowej, aby położyć podstawę pod
socjalistyczne społeczeństwo materialnej obfitości, w którym za wychowywanie
dzieci i inne funkcje teraz wykonywane przez rodzinę będzie odpowiedziane
społeczeństwo jako całość.
Dziś oczywiście istnieje rzeczywista przemoc i wykorzystywanie, włącznie z
seksualnym, i kobiet, i dzieci tak samo w rodzinach poligamicznych, jak i
monogamicznych. Lecz prześladowanie mormonów za poligamię tu nie pomoże, jako że
takie rodziny zejdą głębiej do podziemia ze strachu przed władzą.
Irlandzki dramaturg Brendan Behan komentował: "Nigdy nie widziałem sytuacji tak
mrocznej, żeby policjant nie mógł jej jeszcze pogorszyć". Z pewnością rządowe
internetowe rejestry "przestępców seksualnych" uczyniły mroczną sytuację o wiele
gorszą dla tych, co popadają w uściski prawa, często za czyny, które w
racjonalnym społeczeństwie nie byłyby w ogóle żadnym przestępstwem. Te rejestry,
zawierające fotografie i adresy domowe "przestępców", są "licencją na
zabijanie", podaną na talerzu różnym wackom, oszalałym od myślenia o dzieciach i
seksie. W kwietniu br. w dwóch miejscowościach stanu Maine dwóch mężczyzn z
takiego rejestru zostało zastrzelonych. Latem zeszłego roku w stanie Waszyngton
dwóch innych mężczyzn zostało zamordowanych; zabójca powiedział, że wziął ich na
cel po znalezieniu ich nazwisk na takiej internetowej liście.
Vendetty rządu przeciwko każdemu, kogo zechce on wziąć na cel, są zabójczym
biznesem. W 1985 r., za Ronalda Reagana, FBI oraz Biuro ds. Zwalczania Alkoholu,
Tytoniu i Broni Palnej spiskowały z filadelfijskim departamentem policji i
czarnym merem Wilsonem Goodem, by spalić głównie murzyńską komunę "Ruch",
głoszącą powrót do natury, i zabiły 11 ludzi, w tym 5 dzieci, oraz spaliły całe
czarne osiedle. W 1993 r., za Billa Clintona, prokurator generalna Janet Reno
wydała rozkaz spalenia rasowo zintegrowanej komuny "Gałąź Dawidowa" w pobliżu
miejscowości Waco w Teksasie, zabijając więcej niż 80 mężczyzn, kobiet i dzieci
pod pretekstem rzekomego "wykorzystywania dzieci". My, energicznie protestując
przeciwko tym rządowym okrucieństwom, deklarowaliśmy że ci ludzie mieli prawo
żyć i być zostawieni w spokoju. Teraz, dziś, jako marksiści i ateiści znów
bronimy religijnej sekty, w tym wypadku mormońskiej, przeciwko rządowemu
polowaniu na czarownice. Pewnie, mormoni mogą się wydawać dziwaczni, ale w
dzisiejszym świecie głównym wrogiem ludzkiego postępu i wyzwolenia kobiet jest
imperialistyczna klasa rządząca Stanami Zjednoczonymi i jej państwo.