Tekst pochodzą z FD MLK. http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4229765/ . W Workers Vanguard zaczynają pojawiać się naprawdę ciekawe teksty. Należy odnotować fakt, że na tle innych emisariuszy międzynarodówek trockistowskich, czupurny tłumacz zaczyna się wyraźnie wybijać ilością tłumaczonych tekstów. Najciekawsze jest to, że tekst przetłumaczony poniżej doskonale się nadaje do walki z sekciarstwem polskich spartakusowców. Jak widać z cytowanego niżej fragmentu, meksykańscy spartakusowcy mają trochę oleju w głowię i tak jak u siebie współpracują ze związkami górników i walczą z GI - tak w Polsce współpracowali by z górniczym związkiem zawodowym Sierpień 80 i zwalczali by ZiSMLKwP. "Stąd, GI lekceważąco zbywa machnięciem ręki potężne związki zawodowe takie jak górników i związek zawodowy pracowników stalowni albo robotników naftowych, utożsamiając bazę z kierownictwem, i odmawia obrony tych związków zawodowych przed atakiem państwowym. Walka klasowa uderzyła GI w twarz, i oni nie mogą wyjść ze swego osłupienia. (...)Dobrze by było, żeby pojechali do Lázaro Cárdenas i powiedzieli robotnikom, że ich walka nie jest niczym więcej, niż konfliktem w łonie burżuazji i że ich związek jest zasadniczo żółtym związkiem zawodowym - tylko przed podróżą niech wykupią ubezpieczenie zdrowotne i założą kaski. GI powinna zacząć od próby wyjaśnienia, w jaki sposób "żółty związek zawodowy" prowadzi to, co jak sama GI przyznaje jest "największym ruchem strajkowym, jakiego kraj doświadczył od dziesięciolecia". (...)Debatowaliśmy o tym z GI przez prawie dziesięć lat. Ale rzeczywistość jest tak uparta jak górnicy, i dziś kwestia jest decydująco postawiona. Jak Trocki wyjaśniał w "Związkach zawodowych w epoce imperialistycznego rozpadu": "Rozpatrywaną sprawą jest zasadniczo walka o wpływ na klasę robotniczą. Każda organizacja, każda partia, każda frakcja, która pozwala sobie na to ultymatywne stanowisko w stosunku do związku zawodowego, to jest w istocie odwraca się plecami do klasy robotniczej, jedynie z powodu niezadowolenia z jej organizacji, każdy taka organizacja jest skazana na zagładę. I należy powiedzieć, że zasługuje na to, by zginąć". Na koniec jeszcze fragment o krwawej walce meksykańskich górników. "Wróciliśmy do Lázaro Cárdenas kilka dni po ataku glin. Obszar wokoło Sicartsa był podobny do pola bitwy, ze spalonymi samochodami blokującymi ulice. Robotnicy informowali nas o ataku. Co najmniej 800 członków różnych jednostek policyjnych, wliczając w to policję stanową i PFP [federalna policja], przybyło w czwartek 20 kwietnia, około 7.15 rano, gdy pikiety się zmieniały, więc stanęli naprzeciw mniejszej liczby robotników. Z bronią palną, gazem łzawiącym i pałkami im udało się usunąć robotników. Ale, podczas tej walki robotnicy alarmowali się nawzajem i kilka godzin później wszyscy robotnicy (w tym także z huty Mittala), razem z dużą częścią ludności miejscowej, skoncentrowali się przy głównej bramie fabryki z samochodami ciężarowymi pełnymi kamieni. Jacyś robotnicy nagromadzili różne olbrzymie sprzęty górnicze - spychacze, koparki i walce - by obronić się przed atakiem glin. Również przynieśli kule używane do mielenia rudy, gdy opuszcza ona kopalnię, które mają 1,5 cala średnicy [cztery centymetry] i ważą po pół funta [200 gramów], i użyli ich, by walczyć z glinami, miotali je z proc, katapult i ręcznie. Po kilku godzinach bitwy udało im się odeprzeć gliny i odzyskać kontrolę nad fabryką. Jednakże jednostki wojska i marynarki wojennej pozostają wewnątrz fabryki, ponoć chroniąc wielkie piece i bramy od strony morza. Rządy: federalny i stanowe mówiły, że gliny nie były uzbrojone. Po tym jak zostały zmuszone do przyznania, że byli uzbrojeni, rząd wtedy oświadczył, że policja dostała rozkazy strzelać tylko w nogi. Nawet te groteskowe drwiny zostały obalone przez krwawe zeznania. Polegli robotnicy zostali postrzeleni w głowę. Robotnicy powiedzieli nam, że nazbierali pięciogalonowe [19-litrowe] wiadro łusek. Tamtejsze związkowi czasopismo zamieściło zdjęcie kilku łusek od naboi do śrutówki, krótkiej broni palnej i karabinu szturmowego. Jeden robotnik pokazał nam zszyte rany na swoim prawym ramieniu po wlocie i wylocie kuli."
Strajki górników i robotników stalowni
wstrząsają Meksykiem
Wybory prezydenckie: Żadnego głosu na kandydatów burżuazyjnych partii PRI, PAN,
PRD!
O rewolucyjną partię robotniczą!
Przedruk z: Workers Vanguard nr 872, 9 czerwca 2006 r.
Trwająca fala strajków górników i hutników w całym Meksyku
została wywołana przez wybuch z 19 lutego w kopalni Pasta de Conchos w stanie
Coahuila, który zabił 65 górników. Gdy wzrastały gniew i oburzenie z powodu
śmierci górników, rząd federalny Vicentego Foxa z Partii Akcji Narodowej (PAN)
usunął ze stanowiska krajowego przywódcę SNTMMSRM, związku zawodowego górników i
metalowców, Napoleóna Gómeza Urrutię, i prowadzi przeciwko niemu śledztwo w
sprawie "korupcji". Rząd prowadzi śledztwo także przeciwko jego żonie i synom,
jak również dwu innym oficjelom związkowym. Gdy rząd spróbował zainstalować
elastycznego biurokratę na czele SNTMMSRM, związek zawodowy rozpoczął cykl
strajków, domagając się, by przedsiębiorstwa negocjowały tylko z kierownictwem
Gómeza Urrutii. 20 kwietnia stanowa i federalna policja szturmowały Sicartsa -
stalownię zajętą przez robotników w mieście Lázaro Cárdenas (nazwanym na cześć
demagogicznego prezydenta z lat trzydziestych XX w. Lázara Cárdenasa del Río) w
stanie Michoacán, zabijając dwu robotników. Rząd Foxa odwołał się do
międzynarodowej agencji policyjnej Interpol, by znalazła Gómeza Urrutię, który
opuścił Meksyk. W międzyczasie - 100 lat po brutalnym stłumieniu historycznego
strajku przez meksykańskie wojsko i komandosów z Arizony - robotnicy w
olbrzymiej kopalni miedzi Cananea poprzysięgli kontynuować strajk, dopóki Gómez
Urrutia nie będzie przywrócony. Wraz ze zbliżaniem się rozpisanych na 2 lipca
wyborów prezydenckich walki przez górników i hutników podkreślają rolę
wszystkich partii burżuazyjnych - PAN, dawniej rządzącej Partii
Rewolucyjno-Instytucjonalnej (PRI) i nacjonalistyczno-demagogicznej Partii
Rewolucji Demokratycznej (PRD). Drukujemy poniżej poprawione do druku
tłumaczenie referatu wygłoszonego 12 maja na forum w mieście Meksyk przez
Sacramenta Talaverę, rzecznika Spartakusowskiej Grupy Meksyku (SGM), sekcji
Międzynarodowej Ligi Komunistycznej.
* * *
Meksykańskie społeczeństwo jest niezwykle zmienne. Walka SNTMMSRM, szczególnie
strajk rozpoczęty w fabryce Sicartsa w Lázaro Cárdenas, jest najważniejszym
wybuchem walki klasowej od co najmniej dziesięciolecia. Jego wynik zaznaczy
drogowskaz dla walk robotników w najbliższej przyszłości. Spartakusowska Grupa
Meksyku solidaryzuje się całkowicie z walką górników i hutników. Mówimy: Rząd -
ręce precz od związku zawodowego górników! Życzymy zwycięstwa strajkowi! My
dobitnie i gorzko potępiamy krwawy atak glin 20 kwietnia na robotników Sicartsa,
który kosztował życie dwóch młodych robotników. My solidaryzujemy się z
krewnymi, przyjaciółmi i współpracownikami tych robotników, i jak również 65
górników poległych w tragedii w Pasta de Conchos, spowodowanej przez nienasycone
pragnienie zysku krwiopijczych kapitalistów.
Walka SNTMMSRM następuje w kontekście kampanii przed wyborami prezydenckimi 2
lipca. Jeszcze kilka miesięcy temu PRD uważano za najprawdopodobniejszego
zwycięzcę wyborów. Jednak od tej pory PAN się przegrupowała, zbierając swą bazę
i prawicową "opinię publiczną" wokół "niebezpieczeństwa niesterowalności kraju".
Niektóre sondaże dają PAN trochę przewagi w wyborczych preferencjach. My
spartakusowcy nie zajmujemy stanowiska w tym konkursie, skoro żaden z kandydatów
nie reprezentuje interesów klasy robotniczej. PAN, PRI i PRD wszystkie są
burżuazyjnymi partiami oddanymi konserwacji brutalnego systemu kapitalistycznego
wyzysku. Walczymy, by budować rewolucyjną proletariacką partię, biorąc przykład
z bolszewików Lenina i Trockiego, walczyć o rewolucję proletariacką. Wyjaśnienie
tych rzeczy jest zamysłem tego forum.
Nie jest tajemnicą, że PAN jest historyczną partią katolickiej reakcji, założoną
przez neo-Cristeros [nawiązujących do reakcyjnego buntu Cristeros z lat
dwudziestych XX w.] z twardą, otwarcie antyrobotniczą ideologią. Ze swej strony
burżuazyjna PRD pozuje na przyjaciela robotników i ciemiężonych. Dziś
meksykańskie społeczeństwo jest niezwykle spolaryzowane między cristerowskim
"neoliberalizmem" PAN z jednej strony, a nacjonalistyczną demagogią PRD z
drugiej, z PRI podzieloną między obie ideologie. Konwulsyjna walka górników
odzwierciedla powszechny wstręt wśród robotników wobec bezwstydnie
antyrobotniczej polityki gospodarczej ostatnich dwóch głodowych dziesięcioleci.
Ale "neoliberalizm" i demagogia nie są niczym więcej niż dwoma alternatywnymi
sposobami administrowania kapitalizmem. Pomimo ich różnic oba w sposób konieczny
i z natury obejmują wyzysk i ucisk mas.
W najnowszym numerze naszej gazety Espartaco [nr 25, wiosna 2006 r.]
ostrzegaliśmy:
PRD - nic więcej niż nowa PRI, wymachująca dawną demagogiczną polityką tej
partii - tylko chce renegocjować warunki podporządkowania meksykańskiej
gospodarki imperialistom, do czego potrzebuje poparcia klasy robotniczej. Ta
partia jest wrogiem klasy robotniczej. Jak już to uczyniła w mieście stołecznym
Meksyku, jeśli wygra prezydenturę, to będzie administrować brutalnym
kapitalistycznym wyzyskiem na ogólnokrajowym poziomie i nie będzie wahać się ani
sekundy, by rzucić represyjną siłę państwa przeciwko tym, którzy dziś popierają
tę partię".
Niewiele więcej niż tydzień po tym, jak nasza gazeta zeszła z maszyn
drukarskich, nasze przewidywanie zostało potwierdzone w krwawych czynach w
Lázaro Cárdenas, gdzie PRD, PRI i PAN współdziałały w represjach.
Cała burżuazja jest zmartwiona niebezpieczeństwem społecznych eksplozji w
obliczu narastającej społecznej polaryzacji w przeddzień wyborów, i "ciężko
pracuje", by pozbyć się tak zwanych "czerwonych punktów zapalnych". Ledwie dwa
tygodnie po krwawym ataku na robotników Sicartsa, trzy główne partie
kapitalistów zjednoczyły się kolejny raz za brutalnymi represjami co najmniej
3500 glin wobec chłopów w mieście Atenco, które spowodowały zabicie dwóch
chłopaków, aresztowanie więcej niż 200 osób i ranienie dziesiątków - wielu
ciężko - jak również budzące odrazę przypadki gwałtu i upokarzania
zaaresztowanych przez gliny. Celem tego krwawego ataku było zniszczyć raz na
zawsze bitną organizację chłopów z Atenco, Ludowy Front w Obronie Ziemi, która
przed pięciu laty powstała z walki, co powstrzymała Foxa przed kradzieżą ich
wspólnej ziemi. Usprawiedliwienie ataku: grupka chłopów z Texcoco chciała
sprzedawać kwiaty na publicznej drodze i ludność Atenco przyszła im z pomocą.
Frakcja parlamentarna PRD w stanie Meksyk opublikowała ogłoszenie płatne w
gazecie La Jornada z 4 maja, witając z zadowoleniem represje z poprzedniego
dnia. Używając języka godnego bestii [dyktatora Argentyny z lat
siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w. Jorgego Rafaela] Videli, artykuł
nazwał chłopów "agenturami, które tylko chcą zakłócić pokój i harmonię, w której
żyjemy". Cynizm PRD nabiera makabrycznych barw. To jest kapitalistyczna
organizacja, która opiera swą kampanię na haśle "Dla dobra wszystkich, w
pierwszym rzędzie biednych". Innymi słowy, "dla dobra wszystkich" - kapitalistów
i właścicieli ziemskich - biedota jest pierwsza do posłania do więzienia albo do
grobu. Wzywamy do natychmiastowego uwolnienia wszystkich zatrzymanych z Atenco i
wycofania wszystkich oskarżeń. Wzywamy klasę robotniczą do obrony chłopów i
studentów, którzy wspierają ich. Represje w Lázaro Cárdenas i Atenco są
portretem prawdziwej twarzy kapitalistycznej "demokracji".
Górnicy grają twardo
Nade wszystko chcę powiedzieć o walce górników i hutników z
SNTMMSRM. Walka zaczęła się, kiedy rząd i kapitaliści, stojąc w obliczu
wściekłości krewnych i współpracowników zmarłych górników Pasta de Conchos,
spróbowali odwrócić uwagę od siebie i wzięli się za związek zawodowy, obalając
jego przywódcę Napoleóna Gómeza Urrutię i instalując własną marionetkę, Elíasa
Moralesa. Odpowiedzią związku zawodowego było przeprowadzenie 40 godzin strajków
rotacyjnych w całym kraju. Potem 2 kwietnia strajk zaczął się w Sicartsa i
Mittal, zakładach przemysłowych w Lázaro Cárdenas, wraz z innymi strajkami w
Nacozari, Sombrerete, Taxco i innych miejscach.
Komórka nr 271 SNTMMSRM w Lázaro Cárdenas ma już za sobą długą historię
bojowości. W 2001 r., na przykład, spółka próbowała rozwiązać komórkę i założyć
żółty związek zawodowy. Robotnicy wybrali nowy komitet wykonawczy przeciwny temu
popieranemu przez przedsiębiorstwo i prowadzili strajki okupacyjne.
Przedsiębiorstwo wysłało prewencyjne oddziały policji, by usunąć robotników i,
tak jak teraz, z pomocą ludności miejscowej, robotnicy zmusili gliniarzy do
odwrotu. A nie dalej jak w zeszłym roku ta sama komórka zastrajkowała w walce o
swoje własne ekonomiczne żądania oraz o uzwiązkowienie ich współrobotników w
Apodaca w stanie Nuevo León, bastionie żółtych "związków zawodowych" związanych
z PAN.
Lázaro Cárdenas jest przemysłowym portem [na wybrzeżu Oceanu Spokojnego] z
jakimiś 100 tys. mieszkańców, pracujących głównie w stalowniach i porcie, który
jest silnie związany z tymi zakładami przemysłowymi. Oprócz Sicartsa tam jest
inna metalurgiczna fabryka, Mittal, indyjskiej własności, obydwie uzwiązkowione
przez komórkę 271. Kompleks stalowy Grupo Villacero, skoncentrowany w Monterrey,
ale z fabrykami w całym kraju, wliczając w to jedną w Tultitlán tu w mieście
Meksyk, jest najważniejszy w Ameryce Łacińskiej i ma najniższe koszty produkcji.
Pewien robotnik powiedział nam, że te fabryki eksportują różne produkty stalowe
do Stanów Zjednoczonych, Korei Południowej, Japonii i Chin. Inny robotnik
powiedział nam, że Villarrealowie [rodzina, która posiada Sicartsa] są tylko
figurantami [byłego prezydenta Carlosa] Salinasa. To on jest człowiekiem, który
sprywatyzował Sicartsa, oddając ją Villarrealom za 170 milionów dol. Spółka
zarabia 2,5 miliardów dol. na rok. Zdaje sie, że Villarrealowie jeszcze nie
zapłacili wszystkiego za ten biznes.
Walka górników i hutników jest dobrym przykładem tego, dlaczego my komuniści
opieramy naszą perspektywę na klasie robotniczej; jest przykładem stałego
antagonizmu między interesami burżuazji a proletariatu. Przemysł stalowy jest
jednym z najbardziej strategicznych w kraju, wraz z naftowym i podstawowymi
usługami, jak elektryczność i transport. Strajki rotacyjne związku zawodowego
górników, przeprowadzone w marcu, które objęły jakichś 270 tys. robotników,
spowodowały straty oszacowane na 17 milionów dol. W czasie ataku glin na
robotników Sicartsa straty z powodu strajku w tej spółce zostały oszacowane na
jakieś 80 milionów dol. Siedemdziesiąt pięć procent przemysłu w kraju jest
związane z sektorem stalowym. Studenci i biedni chłopi są bardzo bitni, ale jest
jasne, że oni po prostu nie mają społecznej mocy. Pozycja klasy robotniczej jako
siły, która nadaje bieg wszystkim gałęziom kapitalistycznej gospodarki również
daje jej moc, by sparaliżować gospodarkę.
Ale klasa robotnicza ma jeszcze inną cechę, czerpaną z jego głównej roli w
produkcji, która czyni ją wyjątkową. Gdy robotnicy walczą, oni robią tak nie
żeby uzyskać maszynę albo kawałek jakiejś, ani żeby redystrybuować narzędzia
pracy. Oni walczą wspólnie o lepsze zarobki i warunki pracy. Aby przeżyć, klasa
robotnicza jest zmuszona sprzedawać swą siłę roboczą kapitalistycznym
eksploatatorom. Obiektywnie klasa robotnicza nie ma żadnego interesu we
własności prywatnej albo w zachowaniu systemu kapitalistycznego wyzysku. To z
powodu tych cech proletariat jest jedyną klasą zdolną reorganizować całą
gospodarkę, kolektywizując środki produkcji, by oddać ją na służbę ludowi, nie
dla przynoszenia zysków garstce kapitalistów. Droga do osiągnięcia tego celu
prowadzi przez rewolucję socjalistyczną.
Zwalczanie złudzeń co do demagogicznego nacjonalizmu
W zeszłym miesiącu dwa razy jeździliśmy do Lázaro Cárdenas.
Pierwszy raz na tydzień przed atakiem glin. Natychmiast odkryliśmy wiele złudzeń
co do burżuazyjnej PRD. Mimo wszystko robotnicy byli bardzo otwarci i
zaciekawieni naszą gazetą, której rozdaliśmy dziesiątki egzemplarzy wraz z
setkami egzemplarzy naszego oświadczenia z 11 marca pt. "Rząd - ręce precz od
związku górników!" (przedrukowanego w artykule pt. "Protestujmy przeciwko
zabijaniu robotników stalowni przez gliniarzy", WV nr 869, 28 kwietnia).
Jeden z robotników powiedział nam, że jeśli będą represje przeciwko strajkowi,
to wychodziłoby od rządu federalnego, ponieważ Cárdenas Batel [gubernator stanu
Michoacán z ramienia PRD] obiecał nie wysyłać policji. Kandydat PRD na
prezydenta Andrés Manuel López Obrador [zwany A.M.L.O.] ostatnio prowadził
kampanię w porcie i, tak naprawdę, czasopismo komórki związkowej relacjonowało
to wydarzenie z pochlebiającymi zdjęciami i w zupełnie bezkrytyczny sposób. W
swoim przemówieniu A.M.L.O. wypowiadał się za "związkową autonomią", o czym
wielu robotników wspominało nam w dyskusjach. Robotnicy wydawali się zaskoczeni
gdy zacytowaliśmy oświadczenie A.M.L.O. zaraz po tragedii w Pasta de Conchos, w
którym wyłącznie krytykował przywódców związkowych jako po prostu "negocjatorów
kontraktów", wyraźnie wspierając atak antyzwiązkowy Foxa.
Jak wyjaśnialiśmy w gazecie Espartaco: "Żeby tak ciskać gromy przeciwko
przywództwu związkowemu, jak ci burżuazyjni politycy - najwięksi mafiosi i
hochsztaplerzy - trzeba być gorzej niż bezczelnym". Robotnicy również byli
zaskoczeni, słysząc o ciągłych atakach A.M.L.O. na SUTGDF [związek zawodowy
pracowników rządowych w mieście Meksyk] i związek zawodowy robotników
stołecznego metra pod pretekstem "zwalczania wpływów mafijnych" i o fakcie, że
López Obrador zapewnił, iż robotnicy w jego pejeprepas [licea, które założył]
nie mają żadnej związkowej reprezentacji ani korzyści.
Wróciliśmy do Lázaro Cárdenas kilka dni po ataku glin. Obszar wokoło Sicartsa
był podobny do pola bitwy, ze spalonymi samochodami blokującymi ulice. Robotnicy
informowali nas o ataku. Co najmniej 800 członków różnych jednostek policyjnych,
wliczając w to policję stanową i PFP [federalna policja], przybyło w czwartek 20
kwietnia, około 7.15 rano, gdy pikiety się zmieniały, więc stanęli naprzeciw
mniejszej liczby robotników. Z bronią palną, gazem łzawiącym i pałkami im udało
się usunąć robotników.
Ale, podczas tej walki robotnicy alarmowali się nawzajem i kilka godzin później
wszyscy robotnicy (w tym także z huty Mittala), razem z dużą częścią ludności
miejscowej, skoncentrowali się przy głównej bramie fabryki z samochodami
ciężarowymi pełnymi kamieni. Jacyś robotnicy nagromadzili różne olbrzymie
sprzęty górnicze - spychacze, koparki i walce - by obronić się przed atakiem
glin. Również przynieśli kule używane do mielenia rudy, gdy opuszcza ona
kopalnię, które mają 1,5 cala średnicy [cztery centymetry] i ważą po pół funta
[200 gramów], i użyli ich, by walczyć z glinami, miotali je z proc, katapult i
ręcznie. Po kilku godzinach bitwy udało im się odeprzeć gliny i odzyskać
kontrolę nad fabryką. Jednakże jednostki wojska i marynarki wojennej pozostają
wewnątrz fabryki, ponoć chroniąc wielkie piece i bramy od strony morza.
Rządy: federalny i stanowe mówiły, że gliny nie były uzbrojone. Po tym jak
zostały zmuszone do przyznania, że byli uzbrojeni, rząd wtedy oświadczył, że
policja dostała rozkazy strzelać tylko w nogi. Nawet te groteskowe drwiny
zostały obalone przez krwawe zeznania. Polegli robotnicy zostali postrzeleni w
głowę. Robotnicy powiedzieli nam, że nazbierali pięciogalonowe [19-litrowe]
wiadro łusek. Tamtejsze związkowi czasopismo zamieściło zdjęcie kilku łusek od
naboi do śrutówki, krótkiej broni palnej i karabinu szturmowego. Jeden robotnik
pokazał nam zszyte rany na swoim prawym ramieniu po wlocie i wylocie kuli.
Była dostrzegalna zmiana w opinii robotników o PRD. Na obszarze wokół fabryki
były graffiti z hasłami przeciwko Cárdenasowi Batelowi, z których jedno nazywało
go "nazistą". Większość robotników, z którymi rozmawialiśmy, już nie broniła PRD
przed naszym marksistowskim sprzeciwem wobec niej, ale uważnie słuchała, co mamy
do powiedzenia. Wielu zgodziło się z nami. Po wyjaśnianiu konieczności rewolucji
socjalistycznej jeden odpowiedział: "Tak, burżuazja rozumie tylko chingadazos
[ciosy]".
Brutalne represje przeprowadzone przez PRD i PAN wstrząsnęły złudzeniami
robotników co do PRD, ale byłoby dziecinne myśleć, że zniszczyły je. Świadomość
większości robotników najwyraźniej pozostaje w burżuazyjnych ramach demagogii.
Niektórzy robotnicy bronią Lópeza Obradora, twierdząc że Cárdenas Batel jest
zdrajcą, a A.M.L.O., mówią, jest inny. Mieliśmy kilka intensywnych dyskusji z
pewnymi robotnikami, którzy bronili polityki [generała i demagogicznego
prezydenta z lat trzydziestych XX w.] Lázara Cárdenasa del Río jako polityki
autentycznie w interesie klasy robotniczej i biednych. Jedno z haseł malowanych
na ścianie fabryki tak reasumowało te złudzenia: "Gdyby generał jeszcze żył,
umarłby ze wstydu".
Nacjonalistyczna demagogia: Śmiertelna pułapka dla robotników
Jak już mówiłem, nacjonalistyczna demagogia jest tylko innym
sposobem zarządzania brutalnym kapitalistycznym wyzyskiem. Wydarzenia w Atenco i
Lázaro Cárdenas wykazały, że złudzenia co do tego rodzaju burżuazyjnych
polityków są dosłownie samobójcze. Po dziesięcioleciach brutalnego
"neoliberalizmu" w ostatnich latach nastąpił zwrot w w Ameryce Łacińskiej z
powrotem do starej nacjonalistycznej demagogii, która kiedyś była reprezentowana
prominentnie w Meksyku przez PRI i jej poprzedniczkę, Partię Rewolucji
Meksykańskiej [PRM], założony przez Lázara Cárdenasa del Río, a w Argentynie
przez peronizm.
Ten zwrot nie jest antykapitalistyczny, ale przeciwnie, wzmacnia więzi, które
przywiązują klasę robotniczą do jej eksploatatorów. W obliczu konwulsyjnych
walk, których byliśmy świadkami, dziś jest jaśniejsze, niż kiedykolwiek, że
fundamentalną rolą PRD jest kierowanie walki mas w bezpłodne ramy polityki
wyborczej. Celem PRD jest stabilizować wyraźnie zmienny meksykański
kapitalistyczny reżim i renegocjować warunki jego podporządkowania
imperializmowi, postarać się o jeszcze parę okruchów z pańskiego stołu w Białym
Domu.
Z powodu słabości lokajskiej meksykańskiej burżuazji i wobec jej
imperialistycznych panów, i wobec klasy robotniczej, skrzydło burżuazji
reprezentowane przez PRD i częściowo przez PRI potrzebuje poparcia klasy
robotniczej, by osiągnąć swoje cele, i stąd próbuje od czasu do czasu
prezentować się jako przyjaciel robotników, przyznając m kilka ustępstw.
Niedawne wydarzenia pokazują wyraźnie, z czego składa się stara taktyka PRI: z
kija i marchewki, ustępstw z jednej strony i brutalnych represji z drugiej,
jeśli robotnicy i chłopi próbują posunąć się za daleko.
Pomimo różnic w ich retoryce, A.M.L.O., Hugo Chávez [z Wenezueli] i Evo Morales
[z Boliwii] są zasadniczo tacy sami i dążą do takiego samego celu:
powstrzymywania mas. Stąd Chávez plecie o boliwariańskim "socjalizmie" - który
nie narusza własności prywatnej! I co jest najbardziej żałosne, to to, że wiele
ponoć marksistowskich organizacji propaguje jego i jego politykę jako
socjalistyczną. W Boliwii, gdzie klasa robotnicza została zdziesiątkowana,
Morales również próbował udobruchać żądania mas przez nieśmiałą nacjonalizację
węglowodorów. To konkretnie znaczy, że boliwijskie państwo teraz ma 51 procent
udziałów przedsiębiorstw naftowych i gazowniczych i że te przedsiębiorstwa mogą
kontynuować osiąganie swych, zysków chociaż nawet to wywołało gniew hiszpańskich
i brazylijskich przedsiębiorstw naftowych i imperialistów ze Stanów
Zjednoczonych. Te środki nie są w żadnym wypadku antykapitalistyczne, ale w
ostatniej instancji i w rzeczywistości korzystnie działają na krajową burżuazję,
nie tylko na poziomie gospodarczym, ale głównie na politycznym, przez
przywiązywanie mas ideologicznie do ich krajowych eksploatatorów.
A weźmy przykład Lázara Cárdenasa del Río. Przez jego poparcie dla tworzenia
związków zawodowych w latach trzydziestych XX w. - politykę, która chwilami
prowadziła do jego konfliktu z kapitalistami, szczególnie w Monterrey - i
reformy takie jak nacjonalizacja ropy naftowej, kolei oraz reforma rolna zdobył
poparcie klasy robotniczej i chłopów. Rezultatem nie była emancypacja narodowa
ani jakościowe polepszenie warunków życia mas, ale więcej niż półwiecze tak
zwanej "doskonałej dyktatury" PRI i jej brutalnej kontroli korporacjonistycznej
nad związkami zawodowymi. Niektórzy robotnicy Sicartsa, z którymi rozmawialiśmy,
również byli zaskoczeni dowiadując się, że sam Cárdenas del Río tłumił strajki.
Na przykład w 1940 r. wysłał wojsko, aby brutalnie stłumiło strajk w rafinerii
Azcapotzalco.
O rewolucję permanentną!
Opieramy swój program na perspektywie rewolucji permanentnej,
jak ją sformułował bolszewicki przywódca Lew Trocki. W epoce imperializmu nie ma
żadnego "postępowego" skrzydła burżuazji. Kapitalistyczni władcy z krajów
przemysłowo zacofanych, takich jak Meksyk, całkowicie są podporządkowani swoim
imperialistycznym panom i nie potrafią osiągnąć nawet podstawowych burżuazyjnych
postulatów, jak emancypacja narodowa. Wyrastając na przywódcę wszystkich
ciemiężonych, klasa robotnicza jest jedyną klasą zdolną strząsnąć
imperialistyczne jarzmo, wyprowadzić chłopów z przepaści niewiedzy i
nieszczęścia, w jakiej znajdują się, kładąc podwaliny pod wyzwolenie kobiet,
przyznanie pełnych praw dla gejów i tak dalej. Sposobem, by osiągnąć to, jest
rewolucja socjalistyczna: zniszczenie państwa burżuazyjnego i budowa państwa
robotniczego opartego na skolektywizowanej własności środków produkcji i
planowaniu gospodarczym.
To rozumienie zostało zilustrowane przez wielką bolszewicką rewolucję z
października 1917 r., która przygotowała grunt pod wydobycie zacofanej Rosji z
nieszczęścia i niewiedzy, i dla przemiany jej w przemysłową i naukową potęgę,
która mogła służyć jako militarna przeciwwaga dla pazernych imperialistów ze
Stanów Zjednoczonych. Stalin zdradził Rewolucję Październikową, a jego
spadkobiercy oddali radzieckie zdegenerowane państwo robotnicze kapitalistycznej
kontr-rewolucji w latach 1991-92. Od tej pory, imperialiści ze Stanów
Zjednoczonych w szczególności postrzegają niewiele przeszkód dla przeprowadzania
ich wojen i innych rabunków. Mówimy: precz z kolonialną okupacją Iraku!
Imperialistyczne wojsko - won z Afganistanu! Ręce precz od Iranu! Mówimy, że w
kontekście imperialistycznych gróźb Iran potrzebuje broni jądrowych, by obronić
się i powstrzymać imperialistyczny atak. Tylko nowe rewolucje październikowe
mogą wstrzymać krwawy imperialistyczny rabunek raz na zawsze.
Jest jasne, że ani meksykański proletariat, ani żaden inny nie może osiągnąć
socjalistycznego wyzwolenia samotnie. Tak naprawdę to ubóstwo Rosji i izolacja
bolszewickiej rewolucji następująca po porażce rewolucyjnych możliwości w
Europie położyły materialną podstawę do pojawienia się i utrwalenia
stalinowskiej biurokratycznej kasty w ZSRR. Nacjonalistyczny dogmat
stalinowskiej biurokracji budowania "socjalizmu w jednym kraju" oznaczał
sprzeciw wobec perspektywy robotniczej rewolucji na całym świecie i
przystosowanie się do imperializmu. Imperializm jest globalnym systemem wyzysku
i dominacji. Robotnicza rewolucja w Meksyku potrzebowałaby rozprzestrzenić się
do rozwiniętych kapitalistycznych krajów, szczególnie Stanów Zjednoczonych, by
zniszczyć groźbę kapitalistycznej kontr-rewolucji i oddać ogromne zasoby
materialne rozwiniętych krajów na służbę całej ludzkości. Prawdziwymi
przyjaciółmi meksykańskiej klasy robotniczej są robotnicy całego świata. Oto
dlaczego jest niezbędne, aby kategorycznie walczyć ze szkodliwą i prawie
wszechobecną reakcyjną ideologią burżuazyjnego nacjonalizmu - mitem jedności
narodowej między wyzyskiwanymi i ich eksploatatorami.
Wielu robotników w naszym kraju sądzi, że nie ma żadnej walki klasowej na północ
od Río Grande, ani w imperialistycznych krajach w ogóle. Nic bardziej błędnego.
Dam dwa właśnie niedawne i bardzo ważne przykłady, francuscy robotnicy wyszli na
ulice w marcu wraz ze studentami, by powstrzymać Kontrakt "Pierwsza praca",
który pozbawiał młodych robotników jakiegokolwiek rodzaju bezpieczeństwa
zatrudnienia. W grudniu zeszłego roku robotnicy metra i autobusów w Nowym Jorku
przeprowadzili trzydniowy strajk, który sparaliżował finansowy ośrodek
imperializmu światowego, walcząc z takimi samymi atakami na renty i plany
emerytalne, jakie meksykańscy kapitaliści przepychali, do tej pory z
powodzeniem, w naszym kraju.
Przez strajk bitni robotnicy transportowi przeciwstawili się reakcyjnej
antyrobotniczej ustawie Taylora, która zakazuje strajków w sektorze publicznym.
Ich walka była bardzo popularna wśród zubożałych czarnoskórych i latynoskich mas
w mieście. W odpowiedzi złośliwi kapitalistyczni władcy skazali przywódcę
związku zawodowego na dziesięć dni aresztu, trzepnęli związek wielomilionową
grzywną, ukarali grzywną indywidualni strajkujący i grożą, że zawieszą ściąganie
składek w próbie zrujnowania związku zawodowego. Robotnicza solidarność nie zna
żadnych granic. Prosimy meksykańskich robotników o protestowanie przeciwko tym
atakom na ich braci klasowych w Stanach Zjednoczonych.
Wracając do Meksyku: Ciągłe złudzenia robotników co do nacjonalistycznej
demagogii pokazują, że trade-unionistyczna świadomość, jakkolwiek bojowa może
być, jest wciąż burżuazyjną świadomością. Ruch związkowy jako taki nie
kwestionuje panowania własności prywatnej, ale ogranicza się w najlepszym
przypadku do walki z poszczególnymi kapitalistami, by renegocjować warunki
wyzysku robotników. Istotnym narzędziem, by przeprowadzić rewolucję
socjalistyczną, jest leninowsko-trockistowska partia awangardowa, taka jak
bolszewicy. Łącząc zdeklasowanych intelektualistów, gotowych by walczyć o sprawę
proletariatu, z najbardziej zaawansowanymi robotnikami, ta partia musi składać
się z zawodowych rewolucjonistów, którzy wnoszą rewolucyjną świadomość do klasy
robotniczej; powinna ona spełniać rolę historycznej pamięci proletariatu,
przynosząc mu lekcje historii międzynarodowej walki klasowej. Partia musi zostać
stworzona przez walkę z wszystkimi rodzajami burżuazyjnego ideologicznego wpływu
w klasie robotniczej, walcząc szczególnie o polityczną niezależność klasy
robotniczej.
Chciałbym powiedzieć trochę o zapatystach. Wielu robotników w Lázaro Cárdenas i
tu w mieście Meksyk jest wrogich wobec Zapatystowskiej Armii Wyzwolenia
Narodowego [EZLN], i słusznie, gdyby nie złe powody: chodzi im o to, że EZLN
krytykuje PRD podczas kampanii wyborczej. Niektórzy robotnicy informowali nas z
zasłużoną pogardą, że Delegado Zero [zapatystowski przywódca, znany również jako
wicekomendant Marcos] wyraźnie unikał pobytu w Lázaro Cárdenas podczas objazdu
po kraju z "inną kampanią", wizytując jedynie pobliskie społeczności indiańskie,
co na pewno daje pewne pojęcie o pogardzie Marcosa dla klasy robotniczej (patrz:
"Szósta Deklaracja Zapatystowska: Drobnoburżuazyjna demagogia", str. 12).
My spartakusowcy solidaryzujemy się z walkami indiańskich chłopów i bronimy EZLN
przed represjami państwa i członków organizacji paramilitarnych. Ale my na pewno
nie solidaryzujemy się z zapatystowskim programem, który w rzeczywistości jest
drobnomieszczańskim wariantem nacjonalistycznej demagogii, który nie rzuca
wyzwania własności prywatnej ani kapitalistycznemu państwu. Zamiast tego apeluje
ona o "cywilny i pokojowy ruch", który osiągnie swe żądania przez sporządzenie
nowej konstytucji.
Jeśli niedawne wydarzenia pokazały coś, to to, że kapitalistycznego państwa nie
można zreformować, ani przez konstytucję, ani jakąkolwiek inną drogą.
Burżuazyjne państwo składa się w swym rdzeniu z uzbrojonych oddziałów - glin i
wojska, jak również więzień i sądów - które utrzymują burżuazję przy władzy.
Państwa nie można zreformować, by służyło interesom wyzyskiwanych i gnębionych
mas. Czy można wyobrazić sobie unurzaną we krwi federalną policję broniąca
chłopów przed właścicielami ziemskimi, robotników przeciwko kapitalistom?
Kapitalistyczne państwo musi zostać zniszczone przez rewolucję proletariacką,
która zastąpi je nowym państwem, proletariackim państwem, które będzie bronić
rządów proletariatu.
Jak w 1906 r. Lenin wyjaśniał w "Zmianie programu rolnego partii robotniczej",
marksiści solidaryzują się z ruchem chłopskim, "ale musimy pamiętać, że to jest
ruch innej klasy, nie tej, która może i chce spowodować rewolucję
socjalistyczną".
Marksizm a związki zawodowe
W imperialistycznej epoce związki zawodowe coraz bardziej są
połączone bliżej z państwem, i mają skłonności do służenia jako organizacje do
podporządkowywania i dyscyplinowania klasy robotniczej, służąc jako pomocnicze
narzędzie w rękach kapitalizmu. Trocki pisząc w 1940 r., na krótko przed jego
zabójstwem przez jednego z popleczników Stalina, wyjaśniał to zjawisko w
"Związkach zawodowych w epoce imperialistycznego rozpadu":
"Jako że imperialistyczny kapitalizm stwarza i w koloniach, i w półkoloniach
warstwę arystokracji robotniczej i biurokracji, ta ostatnia wymaga poparcia
kolonialnych i półkolonialnych rządów jako opiekunów, patronów, i czasami jako
rozjemców. To stanowi najważniejszą społeczną podstawę do bonapartystowskiego i
półbonapartystowskiego charakteru państw w koloniach i w krajach zacofanych w
ogóle. Podobnie to stanowi podstawę do uzależnienia reformistycznych związków
zawodowych od państwa".
Walki o wewnętrzną demokrację i o niezależność związków zawodowych od państwa
nie można oddzielić od walki o rewolucyjne kierownictwo - wykuwania partii
awangardowej. Jak sam Trocki wyjaśniał: "W epoce imperialistycznego rozpadu
związki zawodowe mogą być rzeczywiście niezależne jedynie w tym stopniu, w jakim
są świadome, że są w działaniu organami rewolucji proletariackiej".
Związki dziś są bez wyjątku prowadzone przez prokapitalistyczne biurokracje. Od
czasów Lázara Cárdenasa del Río duża część związków zawodowych w Meksyku została
afiliowana przy PRI i była prowadzona przez niezwykle represyjne biurokracje,
które są uległe wobec państwa. Przywódcy afiliowanej przy PRI CTM [Meksykańskiej
Federacji Pracy] i CT [Kongresu Pracy] poparli Foxa w ataku na związek górników
i poparli łamistrajka Elíasa Moralesa. Obecna walka SNTMMSRM spotęgowała kryzys
korporacjonizmu. Przywódcy związkowi wyprowadzają swoje przywileje ze swojej
pozycji na czele organizacji robotniczych, i dziś oni widzą, że ta pozycja jest
zagrożona przez rząd. Stąd po raz pierwszy 1 Maja tego roku tak zwane
"niezależne" związki zawodowe maszerowały razem z pewną liczbą afiliowanych przy
PRI związków zawodowych, wliczając w to SNTMMSRM.
Chociaż te rzekomo "niezależne" związki są faktycznie bardziej demokratyczne,
ich biurokraci są prawie zawsze lojalni wobec PRD, przywiązując klasę robotniczą
do kapitalistów nade wszystko przez nacjonalistyczną ideologię i złudzenia co do
"demokratycznej" reformy kapitalistycznego państwa. Rewolucyjni marksiści dążą
do tego, by klasa robotnicza zastąpiła wszystkie te biurokratyczne i
prokapitalistyczne kierownictwa kierownictwami opartymi na programie
proletariackiej politycznej niezależności i sprzeciwu wobec wszystkich
burżuazyjnych partii.
Sprzeciwiamy się jakiemukolwiek wtrącaniu się państwa w związki, nawet
najbardziej biurokratyczne. Interes kapitalistów i ich państwa polega na
zakuwaniu związków w kajdany, osłabianiu ich, a jeśli można, niszczeniu ich
wprost. To jest jedyny cel, do którego burżuazyjne państwo dąży, gdy miesza się
w życie związkowe. Klasa robotnicza powinna sama oczyścić swój własny dom. W
ramach naszej walki o całkowitą niezależność związków zawodowych od państwa
również sprzeciwiamy się całemu ustawodawstwu, które przywiązuje związki
zawodowe do państwa: wiążącemu arbitrażowi, obowiązkowemu zatwierdzaniu
przywódców związkowych przez rząd, kontroli składek członkowskich przez państwo.
Wzywamy: Rząd - ręce precz od związku zawodowego górników! Wycofać oskarżenia
przeciwko Napoleónowi Gómezowi Urrutii! Natychmiast uwolnić Indalecia Péreza
Moronesa! [uwięzionego przywódcę SNTMMSRM]. Wycofać oskarżenia przeciwko
wszystkim strajkującym robotnikom!
Na niedawnych warsztatach Młodzieży Spartakusowskiej [młodzieżowa przybudówka
SGM] jeden z uczestników przytaczał argumenty przeciw naszemu stanowisku, mówiąc
że trzeba skorzystać z kampanii rządu przeciwko Gómezowi Urrutii, pozbyć się go
i wymienić związkowe kierownictwo. Walka o rewolucyjne kierownictwo w związkach
zawodowych musi mieć jako swoje założenie obronę związku zawodowego przed
burżuazyjnym państwem. Nic dobrego nie może wyniknąć z kierownictwa, które
przejmuje władzę w koordynacji z atakami kapitalistów i ich państwa.
Chciałbym zrobić małą dygresję, by wyjaśnić klasyczną marksistowską analogię,
którą Trocki zrobił odnosząc się do związków zawodowym i radzieckiego
biurokratycznie zdegenerowanego państwa robotniczego. Jak Trocki pisał więcej
niż pół wieku temu: "W ostatniej instancji państwo robotnicze jest związkiem
zawodowym, który zdobył władzę". ("W obronie marksizmu", 1939).
Trockiści zawsze rozumieli klasową naturę ZSRR jako państwa robotniczego, i jako
takiego broniliśmy go przed imperializmem i kapitalistyczną kontr-rewolucją
pomimo reakcyjnej polityki stalinowskiej biurokracji u władzy. Dziś bronimy
pozostających jeszcze zdeformowanych państw robotniczych: Kuby, Chin, Wietnamu i
Korei Północnej. Obrona tych państw jest obowiązkiem proletariatu światowego, i
przyszłość Chin w szczególności ma najwyższe znaczenie dla przyszłości walki
klasowej na globalnym poziomie. W ten sam sposób bronimy związków przed
kapitalistami pomimo prokapitalistycznych biurokracji, które przewodzą im. I tak
samo jak walczymy o przywiązane do walki klasowej, antykapitalistyczne
przywództwo w związkach zawodowych, walczymy o robotnicze rewolucje polityczne w
zdeformowanych państwach robotniczych, by wyprzeć stalinowskich biurokratów i
zastąpić ich reżimami opartymi na robotniczej demokracji i rewolucyjnym
internacjonalizmie.
Faktycznie nie musicie być marksistami, by bronić związków przed państwem. Tylko
musicie mieć podstawową identyfikację z własną klasą społeczną. Niemniej ta
podstawowa linia naraziła nas na głośne wyrzuty od Grupy Internacjonalistycznej
(GI), która podobnie jak Delegado Zero odzwierciedla i stara się wykorzystać
drobnomieszczańskie uprzedzenia antyzwiązkowe zwyciężające w środowiskach
studenckich i rzekomo "antykapitalistycznych". Według IG związki zawodowe PRI,
wliczając w to SNTMMSRM, nie są organizacjami robotniczymi, "wrogiem klasowym"
(El Internacionalista/Edición México nr 1, maj 2001 r.) IG również twierdzi, że
"faktem jest iż korporacyjne federacje PRI nie są bardziej związkami robotników
niż żółte związki zawodowe sponsorowane przez prawicową Partię Akcji Narodowej
(PAN); raczej one są aparatami dla burżuazyjnej kontroli nad robotnikami". ("Internationalist",
lato 2001 r.)
Stąd, GI lekceważąco zbywa machnięciem ręki potężne związki zawodowe takie jak
górników i związek zawodowy pracowników stalowni albo robotników naftowych,
utożsamiając bazę z kierownictwem, i odmawia obrony tych związków zawodowych
przed atakiem państwowym. Walka klasowa uderzyła GI w twarz, i oni nie mogą
wyjść ze swego osłupienia.
W swej najnowszej publikacji (Dodatek nadzwyczajny do "El Internacionalista",
maj 2006 r.), oni są w stanie powiedzieć najwyżej, że usunięcie z urzędu Gómeza
Urrutii przez rząd "jest wyrównywaniem rachunków wewnątrz reżimu" - to jest
konfliktem w łonie burżuazji - który w niezwykły sposób "dotyczy robotników,
stąd musimy się mobilizować, by odeprzeć ten gwałtowny cios rządu". Pomyślcie o
tym trochę. Po strasznej śmierci 65 górników burżuazyjne państwo obaliło
przywódcę związkowego i zainstalowało łamistrajka na jego miejscu, zamroziło
konta całego związku, próbując zrujnować go i zwyciężyć strajkujących robotników
przez śmierć głodową. Uwięziło ono jednego z przywódców związkowych, którzy
zapoczątkowali strajk w kopalni Caridad w Nacozari, Indalecia Péreza Moronesa,
który stoi w obliczu możliwego wyroku do 45 lat więzienia. Wydało nakazy
aresztowania całego komitetu tej kopalni, ogółem 27 członków związku. Próbowało
złamać strajk w Sicartsa, zabijając dwu robotników. Ale według GI to jest
"wyrównywanie rachunków wewnątrz reżimu"
Dobrze by było, żeby pojechali do Lázaro Cárdenas i powiedzieli robotnikom, że
ich walka nie jest niczym więcej, niż konfliktem w łonie burżuazji i że ich
związek jest zasadniczo żółtym związkiem zawodowym - tylko przed podróżą niech
wykupią ubezpieczenie zdrowotne i założą kaski. GI powinna zacząć od próby
wyjaśnienia, w jaki sposób "żółty związek zawodowy" prowadzi to, co jak sama GI
przyznaje jest "największym ruchem strajkowym, jakiego kraj doświadczył od
dziesięciolecia".
Cytowana publikacja GI obejmuje dwa artykuły na temat związku zawodowego
górników, w których GI przedstawia spis zdrad biurokracji PRI w ostatnim
półwieczu i głupio kładzie znak równości między przedsiębiorstwem i rządem z
jednej strony a związkiem zawodowym z drugiej. Podczas gdy podnosi napuszone
slogany takie jak "Ogólnonarodowy strajk przeciwko morderczemu rządowi!", na
dziesięciu dwuszpaltowych stronach wyraźnie brakuje podstawowego hasła "Państwo
- ręce precz od związku zawodowego górników", brakuje jakiegokolwiek życzenia
zwycięstwa strajkom górników, jakiegokolwiek żądania wycofania oskarżeń nie
tylko przeciwko Gómezowi Urrutii, lecz także przeciwko dziesiątkom strajkujących
i przywódców poszukiwanych przez państwo, apelu, by uwolnić Indalecia Péreza
Moronesa, choćby jednego żądania, by odmrozić konta związku. Gdyby GI była
uczciwa, to otwarcie powiedziałaby, że nie broni związku ani jego strajków.
Rozumie się samo przez się, że takie stanowisko na rzecz niszczenia związków
zawodowych jest niegodne ludzi nazywających siebie "marksistami", a nawet
jakiegokolwiek przyzwoitego członka związku.
Debatowaliśmy o tym z GI przez prawie dziesięć lat. Ale rzeczywistość jest tak
uparta jak górnicy, i dziś kwestia jest decydująco postawiona. Jak Trocki
wyjaśniał w "Związkach zawodowych w epoce imperialistycznego rozpadu":
"Rozpatrywaną sprawą jest zasadniczo walka o wpływ na klasę robotniczą. Każda
organizacja, każda partia, każda frakcja, która pozwala sobie na to ultymatywne
stanowisko w stosunku do związku zawodowego, to jest w istocie odwraca się
plecami do klasy robotniczej, jedynie z powodu niezadowolenia z jej organizacji,
każdy taka organizacja jest skazana na zagładę. I należy powiedzieć, że
zasługuje na to, by zginąć".
Jak powiedziałem wcześniej, obecny konflikt jest największym od kilku lat
wybuchem walki klasowej w naszym kraju. Wynik zaznaczy drogowskaz dla
robotniczych walk na nadchodzący okres. Linia klasowa jest ostro narysowana
robotniczą krwią. GI, przez odmowę stanięcia wyraźnie w obronie obleganego
związku zawodowego, jest po złej stronie.
Robotnicy okazali wspaniałą społeczną moc i wolę walki, odparłszy 20 kwietnia
morderczy atak gliniarzy i utrzymując swój strajk. Jednakże oni mają złudzenia
co do nacjonalistycznej demagogii, najwyraźniej reprezentowanej w Meksyku przez
PRD. Klasa robotnicza potrzebuje swojej własnej partii, by walczyć o rewolucję
proletariacką, ponieważ to jest jedyne rozwiązanie problemów wyzyskiwanych,
zubożałych, uciskanych mas. Nie ma żadnej drogi na skróty. My spartakusowcy
opieramy się na kluczowym, fundamentalnym doświadczeniu w całej historii walki
klasowej: Rewolucji Październikowej. I naszym celem są nowe rewolucjami
październikowe na całym świecie. Zapraszamy więc Was do studiowania naszej prasy
i klasyków marksizmu i do rozmowy o nich z nami. Jeśli zgadzacie się z tą
perspektywą, przyłączcie się do nas w walce o wyzwolenie klasy robotniczej,
które oznacza wyzwolenie całej ludzkości.
http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4221746/
Szósta Deklaracja Zapatystowska: Drobnoburżuazyjna demagogia
Armia - won z Chiapas!
Precz z terrorem paramilitarnych bojówek!
Przedruk z: Workers Vanguard nr 872, 9 czerwca 2006 r.
Poniżej drukujemy fragmenty ulotki Spartakusowskiej Grupy
Meksyku ze stycznia 2006 r. w sprawie "Szóstej Deklaracji z Dżungli Lacandon" -
dokumentu przyjętego w czerwcu 2005 r. przez Zapatystowską Armię Wyzwolenia
Narodowego (EZLN) w południowym Meksyku. Deklaracja ta domagała się szeregu
demokratycznych reform, a także ogłosiła, że EZLN nie poprze żadnego z
kandydatów w zbliżających się wyborach prezydenckich. EZLN później rozpoczęła
swą "inną kampanię", próbę zgromadzenia zwolenników w Meksyku wokół jej
deklaracji podczas prezydenckiej kampanii.
***
W kontekście nadchodzących wyborów prezydenckich i oczywistej popularności
burżuazyjnej PRD (Partia Rewolucji Demokratycznej), która prowadzi w sondażach i
umocniła swą popularność w klasie robotniczej, Szósta Deklaracja Zapatystowska i
"inna kampania" obudziły złudzenia co do zapatystów u wielu lewicowo myślących
młodych ludzi, a to z powodu "radykalnej" retoryki kampanii i jej krytyki
wyborczego cyrku i burżuazyjnych partii - szczególnie PRD, która jest
zdyskredytowana wśród wielu zradykalizowanych studentów w mieście Meksyk.
Ten zwrot zapatystów, po jedenastu latach pokładania zaufania w burżuazyjnej PRD,
nie jest zaskakujący. Powstanie zapatystowskie zaczęło się w 1994 r. w
odpowiedzi na wprowadzenie NAFTA - traktatu na rzecz imperialistycznego rabunku
meksykańskiej gospodarki, który pogrążył chłopstwo w jeszcze większej biedzie -
i przeciwko wielowiekowemu rasistowskiemu antyindiańskiemu uciskowi. Nieśmiała
nacjonalistyczna polityka PRD (która nawet nie sprzeciwia się NAFTA)
rozczarowała zapatystów, i w 2001 r. faktycznie senatorzy z PRD sami
zaaprobowali osławioną ustawę antyindiańską. Ponadto, jak EZLN sama
udokumentowała, PRD bezpośrednio uczestniczyła w morderczych represjach
przeciwko zapatystom. Krytyka EZLN wobec PRD jest empiryczna-oparta na
niespełnionych obietnicach i na represjach, nie na rozumieniu PRD i innych
burżuazyjnych partii jako narzędzi kapitału, niezależnie od ich obecnej polityki
wrogów robotników i wszystkich ciemiężonych.
Po dziesięcioleciach tak zwanego "neoliberalizmu", który pogrążył masy w
najzupełniejszej nędzy, ma miejsce wzrost demagogii w Ameryce Łacińskiej, z
[wenezuelskim] Hugo Chávezem jako jej najsławniejszym propagatorem, podczas gdy
w Meksyku to jest reprezentowane przez PRD. Demagogia jest po prostu
alternatywną polityką kapitalizmu, starając się tylko renegocjować warunki
podporządkowania burżuazji Trzeciego Świata imperializmowi. Za pomocą swych
ustępstw wobec robotników i wszystkich ciemiężonych i dzięki swej
nacjonalistycznej, antyneoliberalnej retoryce, demagogia umacnia przywiązanie
wyzyskiwanych do ich eksploatatorów i pomaga zachowywać ten brutalny reżim.
Zapatystowski program, sprowadzony do burżuazyjno-demokratycznych reform w
opozycji do tak zwanego "neoliberalizmu", ale w żadnym wypadku nie przeciwstawny
samemu systemowi kapitalistycznemu, jest w rzeczywistości drobnomieszczańskim
wariantem burżuazyjno-nacjonalistycznej demagogii. Faktycznie [przywódca EZLN
Subcomandante] Marcos sam wyraźnie zaznaczył, że głosowanie na PRD albo
jakąkolwiek inną partię burżuazyjną nie jest przeciwstawne zapatyzmowi, gdy
twierdził, że "wyborcze preferencje albo sympatie są w żadnym wypadku przeszkodą
w przyłączeniu się do innej kampanii" ("La Jornada", 19 stycznia). "Inna
kampania" jest politycznie bezkształtnym drobnomieszczańskim ruchem, którego
celem jest naciskanie na nacjonalistyczną burżuazję. To prowadzi do pozostawania
lewicowców zrywających z PRD w granicach polityki burżuazyjnej.
My spartakusowcy solidaryzujemy się z walką indiańskiego chłopstwa przeciwko ich
wiekowemu uciskowi i nędzy i wzywamy robotników do obrony EZLN przed represjami
państwa i organizacji paramilitarnych. Jednakże my popieramy nie zapatyzm, ale
program rewolucyjnego marksizmu, który jest przeciwstawnym światopoglądem.
Marcos mówi: "Problemem naszego kraju jest nie partia, ale system
kapitalistyczny", który "musimy przekształcić ("La Jornada", 15 stycznia). Ale w
Szóstej Deklaracji nie ma niczego atakującego podstawę systemu
kapitalistycznego: system własności prywatnej. Najbardziej prominentnym apelem w
Szóstej Deklaracji jest apel o nową konstytucję, "która uzna prawa i swobody
ludu i obroni słabych przed potężnymi", a która ma zostać narzucona przez
"cywilny, pokojowy ruch".
Utopijne jest myślenie, że kapitalizm może być zreformowany, za pomocą nowego
ustawodawstwa albo inaczej, aby służył wyzyskiwanym i ciemiężonym. W
jakimkolwiek społeczeństwie, prawa są tylko nadbudową opierającą się na reżimie
własności. W kapitalizmie, cała gospodarka służy wydobyciu zysku przez garstkę
kapitalistów, którzy posiadają środek produkcji. Dodatkowo burżuazja Trzeciego
Świata, taka jak meksykańska, jest nierozerwalnie związana z imperialistami i
nie potrafi zerwać z nimi i osiągnąć zdobyczy uzyskanych przez dawne rewolucje
burżuazyjne (na przykład Rewolucję Francuską z 1789 r.), takich jak budowa
silnej gospodarki (podstawy dla wyzwolenia narodowego) i modernizacja wsi.
Trzeba obalić kapitalizm za pomocą rewolucji socjalistycznej, która znosi system
własności prywatnej - to jest, która kolektywizuje środki produkcji i ustanawia
gospodarkę planową, aby zaspokoić potrzeby ludności. Ta rewolucja musi zostać
rozszerzona na skalę międzynarodową, by wyeliminować imperialistyczne
kontr-rewolucyjne zagrożenie i oddać ogromne zasoby i rozwinięte siły wytwórcze
kapitalizmu na służbę wyzyskiwanych i gnębionych. To jest droga do osiągnięcia
socjalizmu, który wymaga ogólnej obfitości materialnej.
Klasa robotnicza, z powodu swego stosunku do środków produkcji, jest jedyną
klasą z historycznymi interesami i społeczną mocą, niezbędną by prowadzić
uciskane masy do tego celu. Mając tylko swoją własną siłę roboczą do sprzedania,
klasa robotnicza nie ma żadnego obiektywnego interesu absolutnie w utrzymywaniu
reżimu własności prywatnej; przeciwnie, jej interesem jest kolektywizacja
środków produkcji. Co więcej, proletariusze produkują bogactwo społeczeństwa
kolektywnie, co daje im ogromną społeczną moc. Robotnicy naftowi, robotnicy
telefoniczni albo elektrycy, na przykład, mają potęgę, by zakłócić całą
gospodarkę, a nawet sparaliżować ją.
Natomiast chłopstwo jest heterogeniczną warstwą stanowiącą część drobnej
burżuazji, która również obejmuje na przykład studentów i handlarzy ulicznych.
Biednym chłopom, ograniczającym się do produkcji na swe własne spożycie, brak
społecznej mocy i pragną oni swego własnego kawałka ziemi; małorolni chłopi
rywalizują z sobą, by sprzedać swe produkty rolne na rynku. Obiektywnym
interesem chłopstwa jako warstwy społecznej jest własność prywatna ziemi.
Wskutek tych cech chłopstwo - i cała drobna burżuazja - jest niezdolna przez to
do pogłębienia rewolucyjnego programu: zawsze podąża za jedną z dwóch
podstawowych klas kapitalizmu, proletariatem albo burżuazją. Wobec braku
rewolucyjnej robotniczej partii otwarcie rywalizującej o władzę, dziś chłopstwo
w sposób konieczny zawiera swą walkę w obrębie granic kapitalizmu.
My staramy się budować rewolucyjne przymierze proletariatu i biednego chłopstwa
ale to jest tylko możliwe pod przewodnictwem robotniczej awangardy
zorganizowanej w partię komunistyczną. Stąd, naszym celem jest budowa partii
robotniczej takiej jak bolszewicy W.I. Lenin i Lwa Trockiego, zdolnej przewodzić
klasie robotniczej w tym historycznym zadaniu. To jest, w swych ogólnych
cechach, perspektywa rewolucji permanentnej rozwinięta przez Trockiego i
zweryfikowana w praktyce przez rewolucję w Rosji z października 1917 r.
(...)
Po faktycznym pokonaniu burżuazji [podczas rewolucji meksykańskiej 1910-1920]
chłopskie armie Villi i Zapaty po prostu wycofały się z miasta Meksyk nawet nie
tykając fundamentów kapitalistycznego reżimu, co ilustruje niezdolność
chłopstwa, by reorganizować społeczeństwo. Tym, czego wyzyskiwani i gnębieni
potrzebują, jest nie chłopski ruch partyzancki bitniejszy niż EZLN, ale
leninowsko-trockistowska robotnicza partia, która walczy o rewolucję
socjalistyczną, mobilizując za sobą nie tylko biedne chłopstwo, lecz także
ogromna masę spauperyzowanego drobnomieszczaństwa.
(...)
Naszym celem, jako meksykańskiej sekcji Międzynarodowej Ligi Komunistycznej,
jest budowa rewolucyjnej robotniczej partii zdolnej kierować nową rewolucją
październikową w tej części świata. Dlatego naszym zadaniem jest podnieść
świadomość klasy robotniczej, przynosząc proletariatowi rozumienie jego
historycznej misji powszechnego wyzwolenia, jako jedynej klasy zdolnej prowadzić
wszystkich ciemiężonych ku ich wyzwoleniu: chłopów, Indian, kobiety, zubożałe
masy drobnomieszczańskie. Teraz ważną częścią tej walki jest zwalczanie złudzeń
wytwarzanych przez drobnoburżuazyjną zapatystowską utopię.