Teksty pochodzą z FD MLK http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4228453/ . Wszystkie dotyczą imperialistycznych zbrodni.
Kanada - won z Afganistanu!
Precz z imperialistyczną okupacją Iraku!
Przedruk z: Spartacist Canada nr 149, lato 2006 r.
Jakichś 2300 kanadyjskich żołnierzy szaleje w południowym
Afganistanie, przewodząc siłom okupacyjnym NATO, które podpierają zainstalowany
przez Stany Zjednoczone reżim Hamida Karzaia. To militarne rozmieszczenie teraz
ma nasilić się, ponieważ Kanada przygotowuje się, by objąć dowództwo całej
okupacji Afganistanu, zaczynając w 2008 r. Przemawiając do kanadyjskich
żołnierzy w Kandaharze podczas wizyty w połowie marca, konserwatywny premier
Stephen Harper twierdził, że "demonstrują rolę naszego kraju jako
międzynarodowego przywódcy" przeciwko "międzynarodowemu terroryzmowi". Prawdziwe
oblicze tych krwawych sił okupacyjnych zostało ukazane ledwie w godziny później,
gdy kanadyjskie wojsko zabiło nieuzbrojonego afgańskiego cywila, Nasrata Alego
Hassana, strzelając do jego rikszy, gdy zbliżyła się do militarnego posterunku.
Badania opinii publicznej pokazują, że znaczna większość kanadyjskiej ludności
była przeciwna afgańskiej operacji. Mimo to została ona poparte przez wszystkie
partie w federalnym parlamencie: liberałów, którzy pierwsi wysłali wojsko; NDP,
której przywódca Jack Layton twierdził, że kanadyjskie wojsko posunęło do przodu
"dążenie do pokoju, sprawiedliwości i demokracji"; i Blok Québécki, który
udzielił poparcia okupacji pomimo przeważającego ludowego sprzeciwu w Quebecu.
NDP i Blok Québécki teraz przyczepiły się do apelu Harpera o dwuletnie
przedłużenie obecności Kanady w Afganistanie, aby zdystansować się od okupacji,
17 maja głosując przeciwko temu przedłużeniu w wiążącym parlamentarnym
głosowaniu w tej sprawie. Layton domagał się, by Kanada wróciła do dni, gdy
przebierało swoje militarne wypady za "utrzymywanie pokoju". Szczególnie NDP
chce, by Kanada wysłała wojsko do Darfuru, regionu Sudanu, jako część sił
okupacyjnych Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ostatnim razem kanadyjskie
wojsko zostało wysłane do tej części Afryki w 1993 r. pod pozorem humanitarnego
zadania bojowego ONZ; wówczas rasistowscy kanadyjscy żołnierze
powietrznodesantowi brutalnie torturowali i zamordowali czarnoskórego nastolatka
Shidane Arone w Somalii. Kanadyjskie "utrzymywanie pokoju" długo było przykrywką
dla wsparcia dla militarnych awantur imperializmu Stanów Zjednoczonych. To
podczas długiej, przegranej wojny Waszyngtonu z Wietnamem w latach
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w. kanadyjscy "rozjemcy i obserwatorzy"
służyli w charakterze szpiegów swym amerykańskim panom. Ale decyzja liberalnego
rządu Chrétiena, by ugiąć się przed masowym ogólnokrajowym sprzeciwem,
szczególnie silnym w Quebecu, i formalnie stać z boku w 2003 r. podczas ataku
Stanów Zjednoczonych na Irak, doprowadziła do wystrzępienia związków z
Waszyngtonem, i to pomimo potajemnego obfitego wsparcia militarnego Kanady dla
posunięć wojennych Stanów Zjednoczonych. Rozmieszczenie przez liberałów
oddziałów w Afganistanie, olbrzymi wzrost wydatków wojskowych i ścisła
współpraca z Waszyngtonem w organizowaniu w 2004 r. obalenia haitańskiego
prezydenta Jeana-Baptiste'a Aristide'a - wszystko to było nacelowane między
innymi na godzenie się z rządem Busha. Teraz, porzucając jakiekolwiek udawanie
"utrzymywania pokoju", nowy i bardzo prawicowy rząd torysów zajął twardogłowy
militarystyczne stanowisko poparcia swego starszego wspólnika-Stanów
Zjednoczonych. Harper nawet naśladuje retorykę Busha w sprawie Iraku, ślubując
że kanadyjskie wojsko nie zostanie "zredukowane ani wycofane" z Afganistanu. My
jako otwarci przeciwnicy naszej "własnej" imperialistycznej klasy rządzącej
domagamy się natychmiastowego, bezwarunkowego wycofania wszystkich kanadyjskich
sił z Afganistanu i Haiti. Mówimy: NIE dla wysyłania oddziałów ONZ/Kanady do
Sudanu! Naszą perspektywą jest proletariacka walka z kapitalistycznymi władcami
Kanady, którzy nie są potencjalnymi "miłującymi pokój" sojusznikami
proletariuszy i wszystkich ciemiężonych, ale ich śmiertelnymi wrogami. Drukujemy
poniżej, poprawioną do druku, wersję referatu przedstawianego na początku
kwietnia przez członka Komitetu Centralnego Ligi Trockistowskiej Arthura
Llewellyna na forach TL w Vancouverze i Toronto.
* * *
Przez trzy lata kolonialnej okupacji Iraku ten kraj stał się piekłem z
wszechstronnym rozlewem krwi, z codziennymi zabójstwami popełnianymi przez siły
okupacyjne, plutony egzekucyjne "rządu" i wspólnotowe milicje. Ponad 100 tys.
Irakijczyków zginęło podczas tej wojny i okupacji, oprócz dziesiątków tysięcy
zabitych w wojnie w Zatoce w 1991 r. i więcej niż 1,5 miliona zabitych w efekcie
sankcji Organizacji Narodów Zjednoczonych między rokiem 1990 a 2003. Wkrótce po
tym, gdy wojsko Stanów Zjednoczonych wzięło Bagdad, ostrzegaliśmy:
"Imperialistyczna okupacja wywołała wzrost sił reakcyjnych, od fundamentalistów
domagających się republiki islamskiej przez monarchistów po "demokratów" na
liście płac CIA. (...) Etniczne i religijne antagonizmy, rozpalane przez
brytyjski imperialistyczny podbój pod koniec I wojny światowej, a potem przez
dziesięciolecia rządów burżuazyjno-nacjonalistycznych, teraz zagrażają wybuchem
orgii przelewu krwi". ("Precz z kolonialną okupacją Iraku!", SC nr 137, lato
2003 r.)
Teraz widzimy, jak to ziściło się. "Rząd", jaki utworzył Waszyngton, jest
zdominowany przez szyickie i kurdyjskie partie kosztem mniejszości Arabów
sunnitów, którzy cieszyli się stosunkowo uprzywilejowanym bytem pod reżimem
Saddama. Niedawna fala zamachów i kontrzamachów oznacza eskalację tego, co masy
Iraku cierpią już od czasu inwazji: całe miasta spustoszone, całe rodziny
wyniszczone, więzione i torturowane z rąk amerykańskich imperialistycznych
okupantów, sekciarskie zamachy bombowe i ataki celowo uderzające w cywilów, gdy
próbują oni zajmować się swym codziennym życiem. Takie są gorzkie owoce operacji
imperializmu Stanów Zjednoczonych "Iracka Wolność".
Przez ten czas Kanada objęła kierownictwo sił NATO, uzupełniając jakieś 23 tys.
żołnierzy Stanów Zjednoczonych, które kontynuują morderczą okupację Afganistanu.
Stany Zjednoczone i NATO planują dodać 10 tys. więcej wojska w bieżącym roku i
rozwinąć operacje w całym kraju. Były udokumentowane incydenty tortur,
niewłaściwe areszty powodujące śmierci w areszcie, i śmierci cywilów z
bombardowania i innego bezkrytycznego wykorzystania siły. Kanadyjskie wojsko
spiskuje w celu wydawania osób do innych krajów w celu tortur, podczas gdy "loty
tortur" CIA regularnie korzystają z kanadyjskiego obszaru powietrznego i
lotnisk.
Kanadyjskie oddziały nawet nie udają "humanitarnej misji" w Afganistanie. One
wspierają marionetkowy rząd Hamida Karzaia, który jest pełny panów wojny i
antykobiecych bigotów. Amerykańscy nadzorcy Afganistanu wynegocjowali
konstytucję, która faktycznie zachowuje szariat - fundamentalistyczne prawo
islamskie. W październiku zeszłego roku afgański Sąd Najwyższy skazał
dziennikarza na dwa lata więzienia jedynie za kwestionowanie kamienowania jako
metody wykonywania wyroku śmierci na kobietach oskarżonych o "cudzołóstwo".
A teraz Waszyngton przewodzi zorganizowanej kampanii przeciwko Iranowi w sprawie
rzekomego programu broni jądrowych tego kraju (patrz: "Imperialiści grożą
Iranowi", str. 6). Mówimy: Protestujmy przeciwko imperialistycznemu nuklearnemu
szantażowaniu Iranu - Stany Zjednoczone precz z łapami! Precz z kolonialnymi
okupacjami Iraku i Afganistanu!
Amerykański i kanadyjski imperializm: Wróg robotników i wszystkich ciemiężonych
Wspierani przez Ottawę imperialiści ze Stanów Zjednoczonych
brutalnie depcą podkutymi buciorami ludy świata. Każde militarne zwycięstwo tych
podżegaczy wojennych zapewnia im silniejszą pozycję nie tylko przeciwko masom
tak zwanych krajów trzeciego świata, jak również ich imperialistycznym
konkurentom, lecz także przeciwko klasie robotniczej w kraju. Jest
fundamentalnie naszym interesem jako marksistów pragnienie porażki "naszego"
imperialistycznego rządu w zagranicznych wojnach. Nie jesteśmy pacyfistami, ale
rewolucyjnymi przeciwnikami kapitalizmu.
Podczas wojny w Afganistanie i Iraku mieliśmy politykę rewolucyjnego defensizmu:
militarnie staliśmy po stronie tych rozpaczliwie biednych, półkolonialnych
krajów bez udzielania ani na jotę poparcia politycznego dla reakcyjnego reżimu
talibańskiego albo dyktatora Saddama, obu byłych sojuszników Stanów
Zjednoczonych, którzy pokłócili się ze swymi panami. Naszym punktem wyjścia
jest, jak wspierać walki klasy robotniczej na całym świecie. Pokonany albo
osłabiony imperializm oznaczałby więcej miejsca dla pojawienia się walki
klasowej w kraju. To oznaczałoby mniej możliwości wojen interwencyjnych
przeciwko ludom świata, jak pokazał przykład porażki imperializmu Stanów
Zjednoczonych w Wietnamie. To oznaczałoby więcej miejsca na walki ludu
pracującego w półkolonialnym świecie, i okazję do budowy tam rewolucyjnych
partii w trakcie zaostrzonych walk. Dla wszystkich tych powodów powiedzieliśmy,
że robotnicy świata mają interes w bronieniu Afganistanu i Iraku przed Stanami
Zjednoczonymi i ich sojusznikami.
Podobnie dziś militarne uderzenia przeciwko imperialistycznym okupantom
Afganistanu i Iraku zbiegają się z interesami klasy robotniczej. Ale proletariat
musi być politycznie wrogi siłom powstańczym, które pojawiły się do tej pory.
Jak pisaliśmy w zeszłym roku:
"[Te] śmiertelne zamieszki często są realizowane przez siły dokładnie te same,
które walczą z wojskami okupacyjnymi. Wobec braku walki klasy robotniczej z
okupacją w Iraku i na całym świecie, zwycięstwo którejkolwiek z reakcyjnych
islamskich albo baasistowskich sił, które oczywiście składają się na dzisiejszy
opór, bardziej prawdopodobnie będzie mieć miejsce przez przymierze z
imperializmem Stanów Zjednoczonych niż przeciwko niemu". (SC nr 144, wiosna 2005
r.)
Zamiast oklaskiwania politycznie reakcyjnych sił oporu w Afganistanie i Iraku,
szukamy tworzenia rewolucyjnych proletariackich partii w półkolonialnym świecie.
Gdyby była marksistowska partia w Iraku na przykład, to nie traciłaby z oczu na
moment faktu, że podczas gdy imperialistyczni najeźdźcy są głównym wrogiem,
burżuazyjni nacjonaliści i islamiści są również wrogami. Taka partia wydałaby
proklamacje solidarności z międzynarodową klasę robotniczą, aby pobudzać ją do
sprzeciwienia się atakowi imperialistycznych najeźdźców przez konkretne akcje
walki klasowej.
Przy ogromnej sile wojska Stanów Zjednoczonych mówiliśmy od początku, że czołowy
sposób obrony Afganistanu i Iraku jest nie na płaszczyźnie wojskowej, ale przez
międzynarodową walkę klasy robotniczej. Nasze reprezentacje na antywojennych
demonstracjach występują mocno przeciwko panującemu kanadyjskiemu nacjonalizmowi
i wspierającemu NDP reformizmowi. Nasz transparent apelował: "O walkę klasową
przeciwko kanadyjskiemu kapitalizmowi!" Przez samą swą naturę jako wyzyskujący
system, kapitalizm stwarza swojego własnego grabarza w postaci proletariatu.
Trzymając ręce bezpośrednio na środkach produkcji - fabrykach, zasobach i
przemysłach transportowych - on jedyny ma społeczną moc i klasowy interes, by
spowodować upadek kapitalizmu.
Główną przeszkodą dla takiej walki jest prokapitalistyczna biurokracja na górze
związków zawodowych i ich politycznego ramienia, NDP. Kanadyjski Kongres Pracy (CLC)
sprzeciwił się wojnie z Irakiem, zamiast jednak organizować klasę robotniczą w
walce, wydali wzruszające wołania o "zachowanie minuty ciszy, noszenie białego
szala, opaski albo wstążki, faksowanie albo przesyłanie wiadomości z protestem
do ambasady Stanów Zjednoczonych w Ottawie oraz faksowaniu albo przesyłanie
e-maili do lokalnych posłów". I dalej CLC: "Kanadyjski lud pracujący prosi
wszystkich przedsiębiorców i decydentów biznesowych w naszym kraju o zabranie
głosu po stronie pokoju, dobrych obyczajów i szacunku dla życia cywilów".
Powtarzając burżuazyjną hipokryzję o kanadyjskich kapitalistach będących
postępową siłą, biurokracja pracownicza spełnia rolę podpory społecznego pokoju
i porządku opartego na wyzysku.
Reformistyczne grupy lewicowe, jak Międzynarodowi Socjaliści (cliffowcy)
odmalowują NDP jako "partię pokoju". Już podczas przygotowań do pierwszej wojny
Stanów Zjednoczonych z Irakiem w 1991 r., NDP domagała się sankcji ONZ jako
"alternatywy" dla wojny. Te sankcje skończyły się zabiciem więcej półtora
miliona Irakijczyków. Gdy druga wojna była przygotowywana, NDP poparła
rozbrojenie Iraku przez inspektorów ONZ ds. broni. Już po wojnie Jack Layton
domagał się wysłania kanadyjskich "rozjemców" do Iraku pod dowództwem ONZ-czyli
imperialistycznej okupacji pod inną flagą. I NDP poparła w pełni rolę Kanady w
militarnej okupacji Afganistanu.
Ruch antywojenny reformistów, owinięty we flagę z klonowym liściem
Już w latach 2002 i 2003 były dziesiątki tysięcy
protestujących na ulicach Kanady, miliony na całym świecie. Ale źli przywódcy
antywojennego ruchu kanalizowali sprzeciw masowy wobec wojny w politykę do
przyjęcia dla kapitalistycznej klasy rządzącej. Grupy takie jak cliffowcy,
partia komunistyczna i Tym Razem Ognia (TRO) rozmyślnie zaciemniały klasową
naturę wojny i lansowały złudzenie, że na imperializm, szczególnie kanadyjski
imperializm, można wywierać nacisk, by był humanitarny. Dołączyli się do
kampanii polityków z prokapitalistycznej NDP i nawet Partii Liberalnej na rzecz
"pokoju", to jest utrzymanie głęboko niesprawiedliwego status quo. Odmówili
wezwania do obrony Afganistanu czy Iraku, ponieważ to pociąga za sobą
konieczność wezwania do porażki imperializmu Stanów Zjednoczonych i jego
kanadyjskiego młodszego wspólnika.
Typowymi hasłami na tych protestach były: "NIE dla wojny" i "Pieniądze na
miejsca pracy i ludzkie potrzeby, nie na wojnę". To jest wszystko oparte na
akceptowaniu ram kapitalizmu, najwyżej wzywając do przeorientowania polityki i
priorytetów rządu. W żadnym wypadku takie slogany nie rzucają wyzwania
kapitalizmowi jako systemowi, który jest odpowiedzialny za ubóstwo i wojnę. W
listopadzie 2002 r. ulotka mobilizująca do marszu pokojowego w Vancouverze,
popieranego przez cliffowców i partię komunistyczną, nosiła duży czerwony liść
klonowy. Jemu nawet zostało udzielone poparcie przez federalnego liberalnego
ministra! Całą strategią reformistycznej lewicy było naciskanie na rząd, by
"odstąpił" od Stanów Zjednoczonych. "Po prostu powiedz NIE, Jean!" - błagała
gazeta cliffowców "Socialist Worker", dodając: "Trzymajmy stopy Chrétiena w
antywojennym ogniu". Promowanie kapitalistycznych władców Kanady - ciemiężcy
mieszkańców Québécu, rdzennych ludów i imigrantów - jako potencjalnych
sojuszników przeciwko wojnie prowadzonej przez Stany Zjednoczone jest
socjal-szowinizmem: socjalizmem w słowach, szowinizmem w czynach.
A dziś jak te grupy sprzeciwiają się okupacji Afganistanu? Oto oświadczenie
Kanadyjskiego Przymierza Pokojowego (CPA), które jest popierane między innymi
przez cliffowców i partię komunistyczną:
"Więcej niż 1500 naszych żołnierzy wysyłają tam, by zostali wplątani w coraz
bardziej wrogą i niemożliwą do wygrania wojnę. Oficjele rządowi nawet przyznają
daremność tej operacji. (...) Nasi żołnierze są wysyłani na pełną przemocy
wojnę, która pogarsza się z dnia na dzień i końca jej nie widać".
W sprzeciwie CPA wobec tej okropnej kolonialnej okupacji, która wspiera rząd
panów wojny, nienawidzących kobiet, chodzi o to, że "nasi" żołnierze stoją w
obliczu "niemożliwej do wygrania", "daremnej" wojny. Ich troską jest wyraźnie
znaleźć kanadyjskiemu imperializmowi racjonalniejszą politykę, przez naciskanie
i kolaborowanie z kapitalistyczną klasą rządzącą. My określamy takie koalicje
jako ludowofrontowe, odwołując się do frontów ludowych budowanych przez
stalinowskie partie komunistyczne z lat trzydziestych XX w., które
podporządkowywały interesy robotników przymierzom z partiami burżuazyjnymi.
Marksiści nie budują, nie popierają antywojennych koalicji tego typu ani nie
dołączają się do nich.
Pochodzące z Vancouveru TRO czasami używa bardziej wojującej retoryki, ale
podziela taką samą zbankrutowaną perspektywę. Jego frontowa grupa MPWO
(Mobilizacja Przeciwko Wojnie i Okupacji) wzywa, by "natychmiast sprowadzić
oddziały do domu" - jest to socjal-patriotyczne żądanie, które ma rodzić
fałszywe poczucie wspólnego interesu z imperialistycznym wojskiem, równocześnie
ukrywając ich morderczą rolę. CPA jest jeszcze jawniejsza w tym względzie,
apelując: "Wesprzyjcie nasze oddziały - sprowadźcie je do domu". MPWO ostatnio
polubiło utrzymywanie "awaryjnych" pikiet protestujących nie przeciwko zabijaniu
afgańskich cywilów, ale śmierci kanadyjskich żołnierzy! MPWO również prowadzi
kampanię na rzecz "niezależnego publicznego dochodzenia" w sprawie interwencji w
Afganistanie. Kanalizując antymilitarystyczne uczucia w błagania o w sposób
konieczny bezzębne "śledztwa" może tylko służyć odnowieniu wizerunku
kapitalistycznego państwa.
Reformiści przedstawiają imperializm jako zbiór decyzji politycznych
podejmowanych przez władców, które mogą być zmienione przez masowy nacisk.
Natomiast my rozumiemy, że imperializm jest, mówiąc słowami W.I. Lenina,
przywódcy robotniczej rewolucji w Rosji z października 1917 r., "najwyższym
stadium kapitalizmu". Za współczesnego imperialistycznego systemu garść
rozwiniętych kapitalistycznych państw w Ameryce Północnej, Europie i Japonii
wyzyskują i gnębią kolonialne i półkolonialne masy w Azji, Afryce i Ameryce
Łacińskiej, hamując wszechstronną społeczno-ekonomiczną i kulturalną
modernizację ogromnej większości ludzkości. Ich pęd do kontrolowania rynków k i
sfer wpływów zrodził międzyimperialistyczne wojny (pierwszą i drugą wojnę
światową) i niezliczone grabieżcze wojny z krajami kolonialnymi i
półkolonialnymi. Imperialistyczni władcy nie poświęcą swoich luf dla dobra ludu,
tak samo jak kapitalista nie zrzeknie się zysków, by zapewnić robotnikom stałe
zatrudnienie i przyzwoite życie. Sprawiedliwa i egalitarna przyszłość dla
ludzkości wymaga, by rewolucja socjalistyczna zmiotła kapitalistyczne rządy w
skali globalnej i stworzyła na całym świecie planową, socjalistyczną gospodarkę.
Mówiliśmy: "Niech żyje Armia Czerwona w Afganistanie!"
Obecny okres zwiększonego imperialistycznego szalenia Stanów
Zjednoczonych po całym świecie jest bezpośrednim wytworem zniszczenia w latach
1991-92 Związku Radzieckiego, pierwszego w świecie państwa robotniczego,
stworzonego w 1917 r. przez rewolucję październikową. Pomimo swej degeneracji
pod politycznymi rządami pasożytniczej stalinowskiej biurokratycznej kasty,
Związek Radziecki dostarczał decydującej militarnej przeciwwagi dla imperializmu
Stanów Zjednoczonych. To dostarczało żywych dowodów, że obalenie
kapitalistycznych rządów i budowa skolektywizowanej gospodarki, nawet w raczej
nieszczęśliwych okolicznościach zacofanej Rosji, mogło zapewnić każdemu pracę,
miejsce do mieszkania, podstawową ochronę zdrowia i całkiem dobrą edukację. To
jest coś, czego żadne kapitalistyczne społeczeństwo nie osiągnęło ani nigdy nie
osiągnie.
Liga Trockistowska i Międzynarodowa Liga Komunistyczna broniły Związku
Radzieckiego przed wszystkimi groźbami kapitalistycznej kontr-rewolucji,
równocześnie walcząc o robotniczą rewolucję polityczną, by wyprzeć stalinowskich
biurokratów i zawrócić ZSRR na rewolucyjną drogę Lenina i Trockiego. Ta kwestia
wyszła ostro na plan pierwszy pod koniec 1979 r., gdy radzieckie wojsko weszło
do Afganistanu, by pomóc lewicowo-nacjonalistycznemu afgańskiemu rządowi tłumić
finansowane przez CIA powstanie islamskich fundamentalistów, którzy dążyli do
zawrócenia społecznego postępu i zniewolenia afgańskich kobiet.
Radziecka interwencja w Afganistanie-kraju tak zacofanym, że nie miał
proletariatu, by przeprowadzić rewolucję społeczną-stanowiła możliwość
rozszerzenia społecznych zdobyczy Rewolucji Październikowej na ludy afgańskie.
Dziś burżuazyjni władcy Stanów Zjednoczonych i Kanady złorzeczą przeciwko
barbarzyństwu islamskich fundamentalistów takich jak talibowie, by
usprawiedliwić swe brutalne grabieżcze wojny. Ale nie tak dawno temu ci władcy,
za którymi szła większość lewicy, ogłaszali takich samych islamskich
reakcjonistów "bojownikami o wolność" przeciwko radzieckiemu "imperium zła". W
latach osiemdziesiątych XX w. CIA rozdzielała miliardy dla afgańskich
mudżahedinów walczących z radzieckim wojskiem. To była największa operacja w
historii CIA, i obejmowała pomoc dla Osamy bin Ladena, który później zwrócił sie
przeciwko swym dawnym panom. Ottawa również udzieliła fundamentalistycznym
rzezimieszkom pełnego poparcia. Zimnowojenne diatryby ówczesnego ambasadora przy
ONZ, Stephena Lewisa z NDP, na cześć afgańskich reakcjonistów dorównywały tym
autorstwa Ronalda Reagana.
Co niezwykłe w historii nowożytnej, prawa kobiet były główną kwestią w wojnie
domowej, która szalała w Afganistanie od końca lat siedemdziesiątych do początku
lat dziewięćdziesiątych XX w. Islamscy kacykowie plemienni buntowali się
przeciwko promoskiewskiej Ludowo-Demokratycznej Partii Afganistanu (L-DPA),
która przejęła władzę w kwietniu 1978 r. w wyniku zamachu stanu. L-DPA starała
się wprowadzić w życie jakieś minimalne reformy przybliżające Afganistan do
dwudziestego wieku: reformę rolną, uwolnienie kobiet od burek (stroju
spowijającego od stóp do głów), redukcję ceny panny młodej do symbolicznej sumy
i wykształcenie dla dziewcząt. Te podstawowe reformy wywołały zażarty bunt
właścicieli ziemskich, wodzów plemiennych i mułłów, którzy rozpoczęli dżihad
(świętą wojnę), paląc szkoły i żywcem obdzierając ze skóry nauczycieli za
przestępstwo uczenia młodych dziewcząt czytania. Gdy L-DPA poprosiła o pomoc
Moskwy w tłumieniu krwawego buntu, radzieckie wojsko interweniowało, działając
by obronić południową granicę ZSRR przeciwko wspieranemu przez CIA powstaniu.
My oświadczyliśmy: "Niech żyje Armia Czerwona w Afganistanie!" Nasza obrona
radzieckiej interwencji opierała się na naszym rozumieniu, że ZSRR był państwem
robotniczym, pomimo jego stalinowskiej biurokratycznej degeneracji. Wysłanie
wojska do Afganistanu było jednoznacznie godnym i postępowym czynem, przeczącym
dogmatowi stalinowskiej biurokracji budowania "socjalizmu w jednym kraju", który
oznaczał wyrzekanie się walki o światową rewolucję socjalistyczną na korzyść
daremnego poszukiwania pokojowego współistnienia z imperializmem. Jak pisaliśmy
w tych czasach:
"Dla rewolucyjnych socjalistów nie ma niczego trudnego, nieistotnego,
niejednoznacznego w wojnie w Afganistanie. Radzieckie wojsko i jego
lewicowo-nacjonalistyczni sojusznicy zwalczają antykomunistyczny,
antydemokratyczny melanż właścicieli, pożyczkodawców finansowych, wodzów
plemiennych i mułłów przywiązanych do masowego analfabetyzmu. I nie powiedzieć,
że dla tych społecznych szumowin otwarte jest imperialistyczne poparcie, jest
niedopowiedzeniem roku. (...) Odpowiedzią każdego odważnego radykalnego
lewicowca na poziomie powinna być najpełniejsza solidarność z radziecką Armią
Czerwoną". ("Afganistan a lewica: Kwestia rosyjska decydująco postawiona",
Spartacist [wydanie angielskojęzyczne] nr 29, lato 1980 r.)
Wyzwoleńcze efekty radzieckiej interwencji można mierzyć twardą statystyką. W
1988 r. kobiety stanowiły 40 procent lekarzy i 60 procent nauczycieli na
Uniwersytecie w Kabulu; 440 tys. studentek zapisało się do instytucji
edukacyjnych, a 80 tys. dalszych kobiet na naukę czytania i pisania. Zachodni
strój był powszechny w miastach, i kobiety cieszyły się jakąś prawdziwą miarą
wolności od kwefu i ujarzmienia po raz pierwszy w historii Afganistanu. To
wszystko zostało utopione we krwi.
Kapitulując przed imperialistycznym antykomunizmem, większość lewicy na całym
świecie potępiła radziecką inwazję Afganistanu. Natomiast my wzięliśmy stronę
radzieckiego wojska, równocześnie ostrzegając, że moskiewska biurokracja równie
dobrze może wyciąć układ z imperialistami. W końcu, w próbie udobruchania
Waszyngtonu, Moskwa zdradziła ludy afgańskie, jak również obronę samego Związku
Radzieckiego, przez wycofanie swego wojska w latach 1988-89. Po radzieckim
wycofaniu na początku 1989 r. Komitet Obrony Partyzantów napisał do afgańskiego
rządu, proponując aby organizować międzynarodowe brygady, żeby pomagały walczyć
z mudżahedinami, zabójcami na żołdzie CIA. Chociaż ta oferta nie została
przyjęta, PDC i bratnie organizacje obrony na całym świecie zebrały 44 tys. dol.
na pomoc cywilnym ofiarom antykobiecych rzezimieszków w mieście Dżalalabad. Ale
po wyjściu wojsk radzieckich reżim L-DPA upadł w 1992 r., dając początek
brutalnej wojnie domowej między różnymi panami wojny, która w 1996 r. zakończyła
się zwycięstwem talibów.
Wycofanie się Kremla z Afganistanu ośmieliło imperialistycznych władców w ich
zapale, by niszczyć radzieckie państwo robotnicze i wzmocniło siły
kapitalistycznej kontr-rewolucji w ZSRR. Po wycofaniu z Afganistanu nastąpiło
kapitalistyczne ponowne zjednoczenie Niemiec w 1990 r. i ostateczne zniszczenie
Rewolucji Październikowej w latach 1991-92. My daliśmy z siebie wszystko według
naszych zdolności i zasobów przeciwko kontr-rewolucjom, które rozpoczęły
reakcyjny okres, w którym teraz żyjemy. Dziś kładziemy nacisk potrzebę obrony
pozostających jeszcze zdeformowanych państw robotniczych-Chin, Wietnamu, Korei
Północnej i Kuby - równocześnie walcząc, by zastąpić stalinowskich złych
przywódców rewolucyjnymi rządami sowietów (rad) robotniczych. Oto, na czym
naprawdę polega autentyczny antyimperializm.
Kanadyjskie imperialistyczne zbrodnie na Haiti
Kanada działa w imperialistycznym systemie światowym jako
młodszy wspólnik imperializmu Stanów Zjednoczonych. Nowy prawicowy reżim
Stephena Harpera szuka lepszych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, w tym przez
modernizowanie i redukowanie wojska, tak żeby mogło spełniać rolę skutecznego
dodatku do militarnych awantur Waszyngtonu. Wydatki wojskowe za poprzedniego
liberalnego rządu były już na j najwyższym poziomie od czasu drugiej wojny
światowej, i Liberałowie - z poparciem NDP - odłożyli kolejne 12,8 miliardów
dol. dla sił zbrojnych w zeszłorocznym budżecie. Konserwatyści dodadzą co
najmniej kolejne 5,3 miliardów dol. do tego. Oni również zwiększają kanadyjskie
siły zbrojne o 13 tys. żołnierzy, 8 tys. więcej niż liberałowie zaplanowali.
Podczas gdy Harper jest wiernym poplecznikiem rządu Busha, wcześniejsze
pozerstwo liberałów przeciwko atakowi Stanów Zjednoczonych na Irak było
zasadniczo dymem i lustrami. Kanadyjskie okręty wojenne eskortowały flotę Stanów
Zjednoczonych, gdy ta wystrzeliwała pociski Tomahawk na irackie cele. Kanadyjscy
żołnierze obsługiwali samolot AWACS naprowadzający pociski na ich cele.
Kanadyjscy oficerowie pracowali w CENTCOM w Katarze, pomagając w logistyce, to
jest planując inwazję. Oprócz tego bezpośredniego militarnego uczestnictwa
kanadyjski biznes jest głównym producentem wyposażenia dla machiny wojennej
Stanów Zjednoczonych.
Rola Kanady w promowaniu imperialistycznych interesów Stanów Zjednoczonych, jak
również własnych, również można zobaczyć wyraźnie na Haiti. W 2004 r. kanadyjski
rząd był głównym aktorem w zaprojektowanym przez Stany Zjednoczone usunięciu
wybranego na prezydenta Haiti Jeana-Baptiste'a Aristide'a. Kiedy w 1990 r. ten
demagog, czasem pozujący na radykała kapłan został po raz pierwszy wybrany,
ostrzegaliśmy: "Aristide albo odegra rolę narzędzia płaszczącego się przed
haitańską burżuazją i imperialistycznymi panami ze Stanów Zjednoczonych, albo
zostanie zmieciony w reakcyjnej rozprawie dążącej do zdecydowanego
zdyscyplinowania bezlitośnie gnębionej ludności". ("Haiti: Lawina wyborcza dla
radykalnego księdza", Workers Vanguard nr 517, 4 stycznia 1991 r.) I w końcu
sprawdziło się i to, i to.
Początkowo Aristide drażnił Stany Zjednoczone przez sprzeciwianie się ich
gospodarczym dyktatom i nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Kubą. Następnie,
po tym jak został obalony w 1991 r., dowiódł lojalności wobec nadzorców ze
Stanów Zjednoczonych przez zgodzenie się przed powrotem do władzy na drastyczny
program oszczędnościowy, prywatyzację państwowego przemysłu, masowe zwolnienia w
sektorze publicznym i prawie że zniesienie ceł importowych. W 1994 r. Waszyngton
na swoich bagnetach przywrócił Aristide'a do władzy, w większej części by
przerwać napływ haitańskich uchodźców do Stanów Zjednoczonych. Obcięcie ceł
importowych spowodowało upadek lokalnej gospodarki, ponieważ rynek został
zalany, na przykład, przez amerykański ryż po tańszych cenach niż wyhodowany na
Haiti. Rozwiązawszy armię (centrum opozycji przeciwko niemu) w 1995 r., Aristide
oparł swe rządy na brutalnej sile policyjnej i terrorze gangów.
Pomimo tego wszystkiego Aristide nie był wystarczająco giętki. W styczniu 2003
r. Kanada organizowała tajemne spotkanie starszych urzędników amerykańskich,
latynoamerykańskich i europejskich, nazwane "Ottawska Inicjatywa na rzecz Haiti.
Rzecz jasna, nie zostali zaproszeni przedstawiciele rządu Aristide'a, który
ponownie został wybrany w 2000 r. To zgromadzenie osiągnęło konsensus, że
Aristide musi odejść. Rok później 550 kanadyjskich żołnierzy - wliczając w to
elitarną Drugą Połączoną Grupę Zadaniową, która zabezpieczała port lotniczy -
uczestniczyło w porwaniu Aristide'a, pomagając Stanom Zjednoczonym w wyrzuceniu
go z kraju. Od tego czasu Haiti jest okupowane przez "rozjemców" z ONZ,
wliczając w to siły kanadyjskie.
Po tym jak Aristide został obalony, prawicowi członkowie organizacji
paramilitarnych z powiązaniami z dawnym wspieranym przez Stany Zjednoczone
reżimem szwadronów śmierci wkroczyli do haitańskiej stolicy. Poszli na serię
zabójstw, masakrując tysiące biednych chłopów i mieszkańców slumsów. Później
kolejne setki zostały zamordowane przez Haitańską Policję Narodową, szkoloną
przez RCMP.
Na początku bieżącego roku René Préval, dawny sojusznik Aristide'a, został
wybrany na nowego haitańskiego prezydenta, co było powszechnie postrzegane jako
policzek dla Waszyngtonu i wspieranej przez Stany Zjednoczone haitańskiej elity.
Ale jak wyjaśniał artykuł w New York Timesie z 10 lutego:
"Préval został wypatrzony przez Stany Zjednoczone i rządy prowadzące Misję
stabilizacyjną Organizacji Narodów Zjednoczonych, walczącą by przywrócić
porządek. (...)
również sugerował, że wyciągnie rękę do swoich przeciwników wśród klas średnich
i wyższych. Powiedział, że większość jego kampanii została sfinansowany przez
elitę".
Préval domagał się, by siły okupacyjne zostały na dwa lata albo dłużej; on
również chce zwiększyć liczebność policji.
Tam poza tym jest Patrick Elie, członek pierwszego rządu Aristide'a, który
ostatnio objeżdżał Kanadę i występował z odczytami pod auspicjami
Kanadyjsko-Haitańskiej Sieci Działania, kolejnej koalicji wspieranej przez różne
reformistyczne lewicowe grupy. Od 1991 do 1994 r. Elie był krajowym
koordynatorem walki z handlem narkotykami na Haiti, a w latach 1994-95 jako
sekretarz stanu ds. obrony narodowej walnie przyczynił się do stwarzania
Państwowej Policji. Podczas objazdu Elie bronił apelu Prévala o pozostanie siły
zbrojnych ONZ na Haiti, mówiąc: "Gdyby ONZ wycofała się z dnia na dzień, to
pozostawiłaby próżnię władzy, do której wypełnienia prawicowe siły są bardziej
przygotowane niż my w tym momencie" ("Socialist Voice", 26 marca). Stąd ci sami
reformistyczni lewicowcy, którzy prowadzą monotonne śpiewy "Kanada - won z
Haiti" na demonstracjach, skaczą wokół człowieka, który sprzeciwia się
bezwarunkowemu, natychmiastowemu wycofaniu sił kanadyjskich i ONZ!
Po wywalczeniu niezależności od Francji przez antykolonialną rewolucję więcej
niż 200 lat temu Haiti zostało zmuszone zapłacić 150 milionów franków w złocie -
około 18 miliardów dol. wg dzisiejszych cen - swym dawnym panom kolonialnym. Do
końca dziewiętnastego wieku 80 procent budżetu państwowego Haiti szło na odprawy
dla jego dawnych wyzyskiwaczy, i dziś kraj pozostaje straszliwie zubożałym
międzynarodowym dłużnikiem. To opisuje kolejny sposób, w jaki imperializm
wprowadza w życie swoją dominację nad biednymi krajami trzeciego świata. Nie ma
żadnej sprawiedliwości dla mas tego albo jakiegokolwiek innego państwa
gnębionego przez imperializm bez walki o międzynarodową rewolucję
socjalistyczną.
Tylko rewolucja socjalistyczna może położyć kres imperialistycznym wojnom!
Po atakach z 11 września 2001 r. na Światowe Centrum Handlowe
i Pentagon burżuazyjni eksperci opisywali wojnę Busha z terroryzmem jako
"starcie cywilizacji": nowe, rasistowskie pseudouzasadnienie neokolonialnej
grabieży. Ze swej strony różni lewicowi nauczyciele akademiccy i działacze
przedstawili to jako konflikt pomiędzy krajami wysoko rozwiniętymi a południem
globu. Przez dzielenie świata na dobre, postępowe ludy i złych ciemiężców ten
schemat spisuje na straty całkowicie kwestię klasową.
Prawdziwy sprzeciw wobec imperialistycznej wojny jest niemożliwy bez sprzeciwu
wobec systemu, który ją rodzi, bez sprzeciwu, który musi w ostatniej instancji
opierać się na mobilizacji klasy robotniczej, jedynej siły zdolnej rzucić
wyzwanie burżuazyjnym rządom i wywrócić je. Imperialistyczna wojna i militaryzm
są nieuniknionym wynikiem kapitalistycznego, podzielonego na klasy
społeczeństwo, w którym maleńka mniejszość ludności posiada banki i przemysł i
gromadzi zysk przez wyzyskiwanie pracy klasy robotniczej.
Przekupni despoci, którzy rządzą neokolonialnym światem w imieniu imperializmu,
nie potrafią podnosić rozwoju gospodarczego tych krajów do poziomu
zaawansowanego przemysłowego świata. Demokracja jest luksusem, na który tym
władcom, schwytanym w pułapkę między wrzącymi masami a dyktatem swych sponsorów,
trudno jest sobie pozwolić. Wyciągając wnioski z doświadczenia rewolucji
październikowej z 1917 r., Trocki argumentował, że walka o wyzwolenie narodowe
od imperializmu i walka o demokrację w krajach opóźnionego rozwoju
kapitalistycznego spadają na barki klasy robotniczej. A kiedy klasa robotnicza
weźmie władzę, nie może poprzestać na tych celach, lecz musi iść w kierunku
zniszczenia własności prywatnej i ustanowienia państwa robotniczego. Aby przeżyć
i rozkwitać, rewolucja socjalistyczna w takim kraju musi być rozszerzona na
imperialistyczne centra. To stanowi istotę tego, co Trocki nazwał teorią
rewolucji permanentnej.
Ale co z krajami takimi jak Afganistan czy Haiti, gdzie klasa robotnicza jest
słaba albo w ogóle nie istnieje? W takich wypadkach nie ma czysto wewnętrznego
rozwiązania. Przeznaczenie tych krajów jest bezpośrednio powiązane z
międzynarodową walką klasową, w pierwszym rzędzie z tymi krajami regionu, które
mają ważną koncentrację proletariatu., wliczając w to robotników imigrant z
całego półkolonialnego świata.
http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4225210/
Stany Zjednoczone - won z Iraku i Afganistanu!
Amerykańska imperialistyczna masakra w Hadisie
Przedruk z: Workers Vanguard nr 872, 9 czerwca 2006 r.
Zbrodnie wojenne i potworności przeciwko cywilom są
integralnie związane z imperialistycznymi wojnami podboju i okupacji. Brudna
kolonialna wojna imperializmu Stanów Zjednoczonych z bohaterskimi robotnikami i
chłopami Wietnamu historycznie zaznaczyła się w 1968 r. masakrą w My Lai.
Okupacje Afganistanu i Iraku przez Stany Zjednoczone wytworzyły izby tortur
więzień Abu Ghraib i Bagram. Okupacja Iraku jest teraz również naznaczona przez
rzeź mężczyzn, kobiet i dzieci, która nastąpiła 19 listopada 2005 r. w Hadisie.
Masakra w Hadisie jest poglądową i krwawą ilustracją tego, co Stany Zjednoczone
popełniają w Iraku od trzech lat-nieskończenie długiej serii potworności, od
zrównania z ziemią El-Falludży i innych miast do szerzącego się bombardowania
domów i rozstrzeliwania przypadkowych Irakijczyków. Masakra w Hadisie, w której
żołnierze piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych zamordowali co najmniej 24
ludzi, została potwierdzony przez zbyt wiele źródeł, aby rząd Busha i
kierownictwo Pentagonu mogły trzymać pokrywę na tym. Wojsko zarządziło dwa
śledztwa - jedno co do masakry i oddzielne co do jej ukrywania. To nastąpiło po
tym, gdy na początku tego roku magazyn Time przedstawił wojskowym oficjelom w
Bagdadzie wnioski swojego własnego śledztwa. Time przeprowadził wywiady z
ocalałymi z masakry po otrzymaniu taśmy wideo zrobionej przez irackiego studenta
dziennikarstwa w szpitalu w Hadisie i w domach ofiar. 27 marca Time opublikował
artykuł pt. "Któregoś ranka w Hadisie".
Nawet rząd marionetkowy Iraku, który zarządza antysunnickimi plutonami
egzekucyjnymi ministerstwa spraw wewnętrznych, potępił masakrę w Hadisie, mówiąc
że przeprowadzi swoje własne śledztwo i zażądanie, by oficjele Stanów
Zjednoczonych ujawnili swoje śledcze akta. "Premier" Nuri Kamal al-Maliki
powiedział, że przemoc wobec cywilów stała się "regularnym czynem" popełnianym
przez kierowane przez Stany Zjednoczone siły koalicyjne, które:
"Nie szanują irackiego ludu. Oni miażdżą ich swoimi pojazdami i zabijają ich
tylko dla podejrzeń" (New York Times , 3 czerwca).
Sam "ambasador" iracki w Waszyngtonie ogłosił, że w kolejnym incydencie,
żołnierze piechoty morskiej zastrzelili jego kuzyna w domu.
Atak z 15 marca na dom w irackim mieście Iszaki, który uśmiercił co najmniej 13
irackich cywilów, już został wybielony przez wojska Stanów Zjednoczonych, które
ogłosiły, że nie stwierdziły popełnienia żadnego wykroczenia przez dowódcę,
który poprowadził wypad. W incydencie z 30 maja żołnierze Stanów Zjednoczonych
zastrzelili dwie kobiety, Nahibę Husajif Dżassim i Falihę Mohammed Hassan,
ponieważ biegły do szpitala, bo Nahiba miała urodzić dziecko. Przez ten czas
prokuratorzy wojskowi przygotowują oskarżenia o morderstwo, porwanie i spisek
przeciwko siedmiu żołnierzom piechoty morskiej i jednemu marynarzowi za
śmiertelne postrzelenie Irakijczyka w kwietniu w Hamandiji, na zachód od
Bagdadu.
Zabójstwa w Hadisie w listopadzie zeszłego roku były metodycznie prowadzone
przez okres trzech do pięciu godzin. W odwecie za wybuch przydrożnej bomby,
który zabił jednego żołnierza Stanów Zjednoczonych, żołnierze piechoty morskiej
przystąpili do niszczenia, wpadali do domów i strzelali do mieszkańców. Ich
ofiary - niektóre z nich zostały zabite w stylu egzekucji pojedynczym strzałem w
głowę - obejmowały kobiety, niemowlęta i starszego człowieka na wózku
inwalidzkim.
Piechota morska zaczęła swą serię zabójstw w domu Abdula Hamida Hassana Alego,
89-letniego kaleki. Zastrzelili go, a następnie skierowali swe lufy w stronę
jego trójki synów i ich rodzin. Akt zgonu tego człowieka mówi, że otrzymał
dziewięć postrzałów w klatkę piersiową i brzuch. Jego siedmioletni wnuk opisał,
jak widział, że jego matka padła na ziemię, umierając. Ciotka chłopca, Hibba
Abdullah, porwała swą malutką bratanicę z podłogi i uciekła z domu. Jej mąż
również wymknął się z domu i pobiegł, by ostrzec swoich kuzynów, mieszkających
blisko. Ponieważ wrócił, wpadł na piechotę morską i zginął podczas strzelaniny.
Potem piechota morska poszła do domu po sąsiedzku, gdzie celnik Junis Salim
Nusaif mieszkał ze swoją żoną, Aidą Jassin, i sześciorgiem dzieci. Jassin była
obłożnie chora, więc jej siostra przyjechała na dłużej do rodziny, by pomóc w
pracach domowych, póki nie odzyska sił. Prawie wszyscy zostali zabici - rodzice,
siostra będąca z wizytą i pięcioro dzieci w wieku od czterech do 15 lat. Jedyna
ocalała, 12-letni dziewczynka, później opisała, jak leżała na ziemi, udając że
nie żyje, podczas gdy krew jej siostry tryskała na nią. Powiedziała:
"Chciałam żyć. Teraz wolałabym być zabita wraz z nimi" ("Los Angeles Times", 1
czerwca).
Udawszy się do trzeciego domu, piechota morska zaskoczyła czterech braci i
zastrzeliła ich. Ostatnimi ofiarami było 4 studentów uniwersytetu i wiozący ich
taksówkarz, którzy pojawili się na miejscu zbrodni przez przypadek.
Jak pisze gazeta Washington Post z 27 maja:
"Szczątki tych 24 osób leżą dziś na cmentarzu nazwanym Cmentarzem Męczenników.
Bezpańskie psy buszują w opuszczonych domach. Na jednym z domów ktoś napisał, że
demokracja zamordowała rodzinę, która tu mieszkała".
Niektóre sprawozdania potwierdzają, że samoloty wojskowe zrzucały na domy
200-kilogramowe bomby. Po tym jak korpus amerykańskiej piechoty morskiej
zapłacił 38 tys. dol. w rekompensacie krewnym niektórych z ofiar, Marjorie Cohn,
prezes-elekt Krajowego Stowarzyszenia Prawników, napisała w felietonie
opublikowanym na witrynie internetowej "Truthout" (30 maja):
"Tego typu zapłaty są dokonywane tylko aby wynagradzać przypadkowe śmierci
zadane przez wojsko USA. To była stosunkowo duża suma, wskazująca że piechota
morska wiedziała, iż podczas tej operacji coś było nie w porządku".
Dla okupantów ze Stanów Zjednoczonych irackie życie jest tak tanie, że Pentagon
nie fatyguje się śledzić liczby zabitych Irakijczyków. Razem wzięta liczba ofiar
pierwszej wojny w Zatoce, lat sankcji nałożonych przez Organizację Narodów
Zjednoczonych i wprowadzonych w życie głównie przez demokratyczny rząd Clintona
oraz obecnej wojny i okupacji wprawia w osłupienie: niemal dwa miliony ludzi z
25 milionów ogółu ludności.
Pustosząc półkolonialny Irak, imperializm Stanów Zjednoczonych dosięgnął jednego
z bardziej rozwiniętych krajów Bliskiego Wschodu i zamienił go w piekło na
ziemi: całe miasta spustoszone; całe rodziny wyniszczone; uwięzienie i tortury z
rąk imperialistycznych okupantów; zabójstwa dokonywane przez szwadrony śmierci,
międzywspólnotowe zamachy bombowe i ataki, które celowo są wymierzane w cywilów,
gdy próbują żyć swoim codziennym życiem. O natychmiastowe i bezwarunkowe
wycofania wszystkich sił Stanów Zjednoczonych z Iraku i Afganistanu! Nie będzie
żadnej kary za przestępstwa popełnione przez siły Stanów Zjednoczonych w Abu
Ghraib, Hadisie i gdzie indziej w Iraku i Afganistanie bez pokonania
imperializmu Stanów Zjednoczonych przez robotniczą rewolucję.
Zbrodnie wojenne i liberalni apologeci
Artykuł Marjorie Cohn również zauważył, że John
Murtha-jastrząb z Partii Demokratycznej, który zamienił się w burżuazyjnego
defetystę w sprawie Iraku - i oskarżał, i oczyszczał z zarzutów piechotę morską,
gdy stwierdził, "Żołnierze piechoty morskiej zareagowali zbyt mocno z powodu
presji na nich, i zabili z zimną krwią niewinnych cywilów". Liberalna
felietonistka New York Timesa Maureen Dowd, pierwszoplanowy głos w gromadzie
spod znaku "Każdy, byle nie Bush", dotknęła bezpośrednio tego tematu w swym
felietonie z 3 czerwca: "Amerykańskie wojsko jest niewinne okrucieństw, nawet
gdyby niezaprzeczalne okrucieństwo zostało popełnione i nawet jeśli wojna stała
się w pewnym sensie okrucieństwem". Dowd obrzydliwie płacze nad oddziałami
Stanów Zjednoczonych, które znajdują się "pod dramatyczną presją emocjonalną" i
są "niewyszkolone w tłumieniu powstania".
Wiadomości z ostatniej chwili, pani. Dowd: to właśnie tak wygląda tłumienie
powstania. Będąc dalekimi od aberracji, zbrodnie w miastach Hadisa, Abu Ghraib,
Samarra, Hamandija, Iszaki są rezultatem zamierzonej polityki, zaprojektowanej
by zabezpieczyć okupację Iraku. Przykłady tej prawdziwej twarzy
imperialistycznej demokracji są niezliczone. Żeby wymienić tylko kilka: Po
wojnie hiszpańsko-amerykańskiej, która wybuchła w 1898 r. i zaznaczyła się
pojawieniem się imperializmu Stanów Zjednoczonych na poziomie światowym, siły
Stanów Zjednoczonych zabiły do pół miliona Filipińczyków między rokiem 1899 a
1902, by powstrzymać nacjonalistyczne powstanie. W Ameryce Łacińskiej w latach
siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w., szkolone przez Stany Zjednoczone
plutony egzekucyjne były narzędziem wycelowanym przeciwko lewicowym buntownikom,
jak również zakonnicom ze Wzgórza Marii i wszystkim innym postrzeganym jako
zwolennicy sprawiedliwości społecznej. W Irlandii Północnej, osławione klatki
druciane i izby tortur w Long Kesh były używane przez brytyjskich imperialistów
przeciwko irlandzkim republikańskim bojownikom. Masakra kobiet i dzieci w No Gun
Ri podczas wojny koreańskiej była oficjalną polityką Stanów Zjednoczonych (patrz
artykuł pt. "Dokument z wojny koreańskiej potwierdza: Masakra w No Gun Ri była
oficjalną polityką Stanów Zjednoczonych", str. 7).
I oczywiście, był Wietnam. W odróżnieniu od wojny i okupacji Iraku wojna
wietnamska była prowadzona przeciwko zbuntowanym robotnikom i chłopom walczącym
o społeczną rewolucję, której walka stała się katalizatorem dla
antyimperialistycznych walk na całym globie. Przed swą porażką na polu bitwy
wojsko Stanów Zjednoczonych zaangażowało się w straszne zbrodnie wojenne. Słynna
stała się masakra jakichś 500 Wietnamczyków w My Lai, która obejmowała masowe
gwałty, sodomię, tortury i okaleczanie przed zabiciem. Również haniebnie klasa
rządząca Stanami Zjednoczonymi zrzucała winę na "łajdackich" żołnierzy niskich
stopniem, a amnestionowała większość zamieszanych w zbrodnię starszych oficerów.
Generał Koster, dowódca dywizji w ogólnej szarży oddziałów, przyglądał się
masakrze z powietrza i przesyłał przez radio rozkazy do porucznika Calleya w
wsi. Calley był najwyższy w hierarchii służbowej, którego rząd Stanów
Zjednoczonych był skłonny ruszyć. Przesiedział trzy i pół roku w areszcie
domowym w swej kwaterze w Fort Benning w stanie Georgia, i w 1974 r. został
uwolniony. Jego dowódca, kapitan Ernest Medina, został uniewinniony na odrębnej
rozprawie.
My Lai było tylko wierzchołkiem góry lodowej. Tam była prowadzona przez CIA
Operacja Feniks, program zabójstw, w której tysiące Wietnamczyków zostało
zabitych. W październiku 2003 r. gazeta Toledo Blade zdobyła nagrodę Pulitzera
dla czteroczęściowej serii artykułów, która wyjawiła potworności popełnione
przez wojskowy pluton znany jako Siły Tygrysa, który w 1967 r. zabił setki
nieuzbrojonych mężczyzn, kobiet i dzieci, przez siedem miesięcy szalejąc w
Średniogórzu Centralnym Wietnamu. W kolejnym artykule Toledo Blade z 5 września
2004 r. podsumowało swoje rewelacje:
"Żołnierze rzucali granatami do podziemnych bunkrów pełnych kobiet i dzieci.
Strzelali starszych rolników mozolących się na swych polach. Obcinali uszy
zabitym, by robić z nich naszyjniki. Jeden dawny sanitariusz jednostki
powiedział nam, że żołnierze wchodzą do wsi i po prostu strzelają do każdego.
Nie potrzebowaliśmy usprawiedliwienia. Kto tam był, ten zginął".
Dla proimperialistycznych liberałów a la Dowd takie fakty są na pewno
kłopotliwe, szczególnie że wojna wietnamska wybuchła za demokratycznego
prezydenta Kennedy'ego, a następnie została spotęgowana za demokratycznego
prezydenta Johnsona. Mordercza historia obu kapitalistycznych partii nie zgadza
się z liberalnym odmalowywaniem potworności w Iraku jako po prostu wyniku błędów
republikańskiego rządu Busha.
Socjalizm albo barbarzyństwo
Felieton Dowd kolumna opłakiwał utratę wiarygodności przez
Stany Zjednoczone: "Oni chcieli, by każdy bał się nas, a teraz nikt się nie boi.
Na pewno nie stuknięty prezydent Iranu, któremu nasz rząd jest zmuszony kłaniać
się, ponieważ amerykańskie wojsko nie jest przerażającą potężną siłą, ale
uszczuploną, zniechęconą i zdyskredytowaną siłą złapaną w pułapkę w Iraku,
próbującą pacyfikować wojnę domową".
Takie uczucia znajdują echo wśród reformistów spod znaku "Każdy, byle nie Bush",
takich jak Międzynarodowa Organizacja Socjalistyczna (MOS) i Rewolucyjna Partia
Komunistyczna (RCP). Weźmy petycję podpisaną przez MOS oraz wspieraną przez RCP
grupę "Świat Nie Może Czekać", która radzi Bushowi i Cheneyowi, co byłoby
"najbardziej skutecznym sposobem, by przeszkodzić Iranowi w rozwijaniu broni
nuklearnych" raczej inspektorzy ds. broni, a nie bomby) i błaga tych zbrodniarzy
wojennych: "prowadźcie drogą do pokoju, nie wojny" (patrz: "MOS i RCP liżą buty
Busha: Wodzu, prowadź drogą do pokoju, rozbrój Iran" WV nr 870, 12 maja).
Workers Vanguard w ostrym kontraście do tych wazeliniarzy imperializmu otwarcie
stwierdził, że w kontekście gróźb ze strony imperializmu Stanów Zjednoczonych
Iran potrzebuje broni jądrowych, by obronić się i powstrzymać atak Stanów
Zjednoczonych (patrz: "Imperialiści grożą Iranowi", WV nr 869, 28 kwietnia).
Wzywamy do militarnej obrony półkolonialnego Iranu przed imperialistycznym
atakiem. Jednocześnie nie dajemy ani na jotę poparcia politycznego dla
reakcyjnego islamskiego fundamentalistycznego reżimu w Teheranie.
Również wzywaliśmy do militarnej obrony Afganistanu i Iraku przed atakiem Stanów
Zjednoczonych, ale nie rozciągało się to na żadne poparcie polityczne ani dla
barbarzyńskich talibów ani dla zbrodniczego kapitalistycznego reżimu Saddama,
byłego sojusznika Stanów Zjednoczonych. Dziś mówimy, że każde uderzenie
wymierzone przeciwko imperialistycznym okupantom Iraku i Afganistanu jest w
interesie światowej klasy robotniczej. Ale jesteśmy w ostrej politycznej
opozycji wobec religijnych fundamentalistów i burżuazyjnych nacjonalistów,
którzy oprócz wymierzania powstańczych uderzeń przeciwko Stanom Zjednoczonym
często również rozmyślnie uderzają w cywilów.
Dla Partii Demokratycznej i innych burżuazyjnych krytyków bandy Busha wojna w
Afganistanie, w przeciwieństwie do wojny w Iraku, jest sprawiedliwą odpowiedzią
na ataki z 11 września na Światowe Centrum Handlowe i Pentagon. Demokraci
krytykują wojnę z Irakiem zwykle za to, że odciąga uwagę i zasoby od "wojny z
terrorem" - pretekstu władców dla imperialistycznych zniszczeń na całym świecie
i masowego ataku na demokratyczne prawa w kraju. 29 kwietnia na demonstracji w
Nowym Jorku przeciwko okupacji Iraku niektórzy protestujący nosili znaczki
rozprowadzone przez liberalną brygadę "Pracujące Aktywa", na których można było
przeczytać napis "Osama bin Zapomniany".
Zabójstwa masowe i tortury popełniane przez siły Stanów Zjednoczonych na ludu
irackim są również standardową procedurą operacyjną w Afganistanie. Po wypadku
drogowym 29 maja, w którym militarny konwój Stanów Zjednoczonych zabił pięciu
ludzi w Kabulu, antyamerykańskie zamieszki wybuchły w całej stolicy. Co najmniej
tuzin osób, wliczając w to siedmioletniego chłopca, zostało zabitych, gdy
oddziały Stanów Zjednoczonych i siły afgańskie strzelały do protestujących
tłumów. Barbarzyńska twarz "wojny z terroryzmem" również jest wyjawiana przez
warunki, w jakich żyją uwięzieni bez sądu w Guantánamo Bay gdzie wielu z co
najmniej 460 jeńców ciągle angażuje się w strajki głodowe, protesty i próby
samobójcze. Stany Zjednoczone - won z Guantánamo! Natychmiast uwolnić
zatrzymanych!
Mówiąc w imieniu liberałów z klasy rządzącej, którzy skarżą się, że rząd Busha
rujnuje perspektywy imperializmu Stanów Zjednoczonych, Frank Rich napisał w swym
felietonie w New York Timesie z 4 czerwca:
"W czwartek najnowszy poparty przez Amerykanów iracki premier, Nuri Kamal
al-Maliki, którego pan. Bush "jest dumny nazywać sojusznikiem i przyjacielem",
zaprosił do otwartej wojny z amerykańskimi siłami przez oskarżanie ich o
regularne popełnianie serii zabójstw takich jak w Hadisie przeciwko cywilom.
Jeśli to jest sojusznik i przyjaciel, za którego walczymy, to kraj, który
naprawdę wspiera swe oddziały, nie ma innego wyboru, tylko zacząć sprowadzać je
do domu".
Za takimi liberałami z Partii Demokratycznej podąża reformistyczna lewica i jej
różne antywojenne koalicje. Odmówiwszy otwartego apelowania o obronę Iraku (tym
bardziej Afganistanu) przeciwko atakowi Stanów Zjednoczonych, te koalicje zwykle
podnoszą wezwanie by "sprowadzić oddziały do domu". Stąd 29 kwietnia antywojenna
demonstracja w Nowym Jorku został zwołana głównie pod hasłami: "Położyć kres
wojnie w Iraku-Natychmiast sprowadzić do domu wszystkie nasze oddziały"! Takie
żądania mają na celu wywołać sympatię dla oddziałów Stanów Zjednoczonych, służą
oczyszczeniu wizerunku imperializmu Stanów Zjednoczonych. To nie są "nasze
oddziały"! Obrazy zabitych w Hadisie, wizerunki zrównanej z ziemią El-Falludży,
zdjęcie Lynndie England ze smyczą psa w ręce, wykorzystującej seksualnie nagiego
irackiego więźnia - wszystko to jest obrazowym przypomnieniem o rutynowej
brutalności wymierzanej przez katów z soldateski imperializmu.
Wleczenie się reformistów w ogonie imperialistycznych liberałów nie spadło z
nieba. Podczas drugiej zimnej wojny, większość lewicy zapisała się do
imperialistycznej krucjaty pod hasłem "praw człowieka" przeciwko Związkowi
Radzieckiemu, rozpętanej przez demokratę Jimmy'ego Cartera. Carter uczepił się
jednoznacznie postępowej interwencji Związku Radzieckiego w Afganistanie, i
Stany Zjednoczone wlały miliardy w pomocy w mudżahedinów, islamskich
reakcjonistów. Tylko Międzynarodowa Liga Komunistyczna (wtedy Międzynarodowa
Tendencja Spartakusowska) deklarowała: "Niech żyje Armia Czerwona w
Afganistanie! Rozszerzyć zdobycze społeczne rewolucji październikowej na ludy
afgańskie!" W latach 1991-92 większość reformistów pospieszyła oklaskiwać
kontr-rewolucję Borisa Jelcyna, wspartą przez imperialistów, w samym radzieckim
zdegenerowanym państwie robotniczym,
My walczyliśmy do końca w obronie Związku Radzieckiego i zdobyczy Rewolucji
Październikowej przed kapitalistyczną kontr-rewolucją. Kontr-rewolucyjne
zniszczenie ZSRR wytworzyło dużo bardziej niebezpieczny świat, gdzie
imperialiści ze Stanów Zjednoczonych czują się swobodni w swoich atakach w kraju
i za granicą. Jako proletariaccy internacjonaliści w Stanach Zjednoczonych
staramy się pozyskać proletariuszy i młodzież dla zrozumienia, że najbardziej
krwiożerczym niebezpieczeństwem dla ludzkości jest imperialistyczna klasa
rządząca Stanami Zjednoczonymi, reprezentowana przez obie kapitalistyczne
partie. Walczymy, by budować rewolucyjną robotniczą partię oddaną obaleniu tego
barbarzyńskiego systemu i do ustanowieniu rządów robotniczych. To jest droga do
realizacji głęboko humanistycznej wizji W.I. Lenina, "socjalistycznego systemu
społeczeństwa, który przez zniesienie podziału ludzkości na klasy, przez
skończenie z całym wyzyskiem człowieka przez człowieka, i jednego państwa przez
inne państwa, nieuchronnie zniesie wszelką możliwość wojny".
http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4222164/
Izrael - won z okupowanych terytoriów!
Imperialiści i syjoniści głodzą Palestyńczyków
Przedruk z: Workers Vanguard nr 872, 9 czerwca 2006 r.
Odkąd w marcu islamski fundamentalistyczny Hamas objął rządy,
kierowany przez Stany Zjednoczone międzynarodowy imperialistyczny bojkot głodzi
Palestyńczyków za "przestępstwo" skorzystania z "demokracji", którą to George
Bush rozgłasza, że przynosi Bliskiemu Wschodowi. W odpowiedzi na wyborcze
zwycięstwo Hamasu w styczniu izraelski rząd przerwał miesięczny transfer jakichś
55 milionów dol. w podatkach i innych opłatach, które zbiera w imieniu władzy
palestyńskiej. Ze swej strony imperialiści ze Stanów Zjednoczonych zawiesili
transfer milionów dolarów dorocznej pomocy do już i tak zubożałych
Palestyńczyków. Również wstrzymują pomoc imperialiści z Unii Europejskiej (UE),
których pozowanie na "mediatorów" w Bliskim Wschodzie zostało zastąpione przez
pęd do ukarania Palestyńczyków za wybranie Hamasu. W międzyczasie i arabskie
burżuazyjne reżimy, rzekomi "przyjaciele" Palestyńczyków, porzuciły palestyńskie
masy na pastwę głodu - nawet śmiesznie małe 70 milionów dolarów, obiecane przez
nieprzyzwoicie bogate naftowe szejkanaty Arabii Saudyjskiej i Kataru, jeszcze
nie trafiło na okupowane terytoria.
Jak izraelska dziennikarka Amira Hass wyłożyła to w gazecie "ha-Arec" z 21
kwietnia: "Codziennie inny kraj ogłasza, że oto odwołuje pomoc ekonomiczną,
która w ciągu minionych pięciu lat stała się tlenem dla narodu palestyńskiego".
Pomimo że pomoc "humanitarna" ostatnio była dozwolona, infrastruktura
zarządzania nią jest w upadku. Organizacja Narodów Zjednoczonych przewiduje, że
do końca roku 70 procent Palestyńczyków będzie bezrobotnych, i jeden
przedstawiciel ONZ ostrzegał: "Wiele rodzin jest zmuszonych do zredukowania
liczby posiłków do zaledwie jednego dziennie". Już więcej niż połowa
palestyńskich dzieci cierpi na niedożywienie.
Dyrektor Shify, największego szpitala Gazy, skarży się:
"Ja nie wiem, jak mamy sobie poradzić. Wcześniej mieliśmy zarządzanie kryzysowe
teraz mamy zarządzanie katastrofą".
Pacjenci już giną z powodu braku lekarstw. Brakuje środków znieczulających do
operacji, a chorzy na raka są odsyłani do domu, by umrzeć. Na horyzoncie majaczy
masowy kryzys publicznej służby zdrowia, wliczając w to widmo cholery, jako że
gromadzą się śmiecie i sieci kanalizacyjne rozpadają się. Już przed wyborami
styczniowymi skrzyżowanie Karni - główny posterunek kontroli przewożenia
wszystkich handlowych towarów i leków do Gazy z Izraela i eksportowania towarów
z Gazy - było (i nadal jest) przez większość czasu zamknięte.
Wszechstronne walenie w Palestyńczyków w obliczu wyborczego zwycięstwa Hamasu
musi zostać umieszczone w szerszym kontekście imperialistycznych machinacji w
regionie. Utrzymując swoją okupację Iraku, Stany Zjednoczone grożą Iranowi
sankcjami i atakiem, jeśli przystąpi on do realizacji swojego nuklearnego
programu, podczas gdy rocznie dają Izraelowi, wyposażonemu w ponad 200 głowic
jądrowych, miliardy w formie pomocy wojskowej i finansowej. Izrael ogłosił, że
po raz pierwszy będzie uczestniczyć w pełni w morskich ćwiczeniach NATO na Morzu
Czarnym "w ramach przygotowań do możliwej ostatecznej rozgrywki z Iranem", jak
29 maja wyraziła to agencja Reutera. Brońmy ludu palestyńskiego! Izraelskie
oddziały i koloniści - won ze wszystkich okupowanych terytoriów! Precz z pomocą
Stanów Zjednoczonych dla Izraela! Stany Zjednoczone - won z Iraku! Ręce precz od
Iranu! Precz z embargiem głodowym Stanów Zjednoczonych, UE i Izraela przeciwko
Palestyńczykom!
Wraz z dojściem Hamasu do władzy walka z Palestyńczykami teraz stała się
synonimem "wojny z terroryzmem". Na dzień przed tym, zanim nowo wybrany
izraelski premier Ehud Olmert przemawiał na wspólnej sesji obu izb Kongresu,
otrzymując nie mniej niż 16 owacji na stojąco, Izba Reprezentantów Stanów
Zjednoczonych zdecydowaną większością głosów przyjęła "ustawę z 2006 r.
przeciwko palestyńskiemu terroryzmowi", która domagać się międzynarodowego
bojkotu Palestyńczyków. Olmert zdobył swoje ostrogi w 1996 r., kiedy jako
burmistrz Jerozolimy z ramienia Likudu nadzorował zmasakrowanie co najmniej 62
Palestyńczyków i ranienie stu dalszych, którzy manifestowali przeciwko otwarciu
starożytnego tunelu pod ścianą meczet Al-Aksa w sercu arabskiej wschodniej
Jerozolimy (patrz: "Syjonistyczna krwawa łaźnia", WV nr 653, 11 października
1996 r.)
Rzeczywiście, gdy 24 maja Olmert przemawiał przed Kongresem o pokoju, izraelskie
wojsko najechało śródmieście Ramallahu, siedzibę palestyńskiej władzy, w biały
dzień, zabijając 4 i raniąc jakichś 70 ludzi. 30 maja izraelskie wojsko zabiło 4
dalszych Palestyńczyków w swym pierwszym głębokim militarnym wtargnięciu do Gazy
od wyjścia z niej zeszłego lata. "Wycofanie się" Izraela z Gazy faktycznie
umożliwiło syjonistycznym władcom bardziej skuteczne zacieśnienie swego uścisku
wokół tego zatłoczonego kawałka ziemi, a 1,3 mln Palestyńczyków złapało w
pułapkę w nim
Wygrana Hamasu jest złą wieścią dla kobiet, chrześcijan i świeckich
Palestyńczyków. To jest również prezent dla władców Izraela, którzy wykorzystali
to, by prowadzić swą politykę bez udawania "negocjacji". Olmert po swoim
zwycięstwie w wyborach deklarował, że stałe granice Izraela zostaną
jednostronnie ustalone przed 2010 r. Partia Kadima, której Olmert obecnie
przewodzi, została założona przez ówczesnego premiera, obecnie znajdującego się
w stanie śpiączki Ariela Szarona - człowieka odpowiedzialnego za wyrżnięcie w
1982 r. jakichś 2000 Palestyńczyków w Sabrze i Szatili, obozach dla uchodźców w
Libanie -działającego we współpracy z długoletnim przywódcą Partii Pracy
Szimonem Peresem. Kadima przyjęła linię labourzystowskiego syjonizmu, że trzeba
podzielić terytoria okupowane (w przeciwieństwie do anektowania ich całkowicie)
w celu zapewnienia, że Izrael utrzyma żydowską większość. Dziś Kadima jest w
koalicji z zupełnie burżuazyjną Partią Pracy, której szef Amir Perec jest
ministrem obrony. Przykład rasistowskiej i wyłączającej natury syjonistycznego
państwa można zobaczyć w decyzji izraelskiego Sądu Najwyższego z maja,
utrzymującej w mocy ustawę, która Palestyńczykom z okupowanych terytoriów,
którzy są w małżeństwie z izraelskimi obywatelami odmawia prawa, by mieszkać w
Izraelu z ich małżonkami.
Zwycięstwo Hamasu również zostało wykorzystane przez syjonistycznych władców,
aby kontynuować ich strategię dzielenia i rządzenia - podżegania (jeśli nie
bezpośredniego prowokowania) do wojny wśród palestyńskich frakcji. Wojna darni
między zwolennikami Fatahu a Hamasu jest zaostrzona przez poszukiwanie synekur w
licznych służbach bezpieczeństwa Autonomii Palestyńskiej - zdecydowanie
zdominowanych przez zwolenników Fatahu - który zostały ustanowione w 1993 r.
przez porozumienia "pokojowe" z Oslo w celu pacyfikowania zamkniętych w getcie
Palestyńczyków dla dobra Izraela. W latach osiemdziesiątych XX w. Izrael
promował Hamas jako przeciwwagę dla świeckiej OWP - Organizacji Wyzwolenia
Palestyny (patrz: "Stany Zjednoczone i Izrael przykręcają śrubę Palestyńczykom",
WV nr 864, 17 lutego). Teraz Izrael ogłosił, że pozwoli na transport broni dla
osobistej straży prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, ponoć aby
bronić go przed groźbami ze strony zwolenników Hamasu.
Rzekomy powód embarga głodowego przeciwko Palestyńczykom jest ten, że Hamas
odmawia uznania Państwa Izrael i nie wyrzeka się samobójczych zamachów
bombowych. To pierwsze jest fałszywym pretekstem, biorąc pod uwagę, że Hamas nie
ma żadnego sposobu, by zagrozić istnieniu Izraela i od czasu wyborów faktycznie
ciągle szuka negocjacji z Izraelem. Ale teraz w ramach nacisków na Hamas
prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas cynicznie planuje referendum na
okupowanych terytoriach z powodu odmowy przez Hamas zaakceptowania dokument,
który zasadniczo udzielił poparcia programowi mini-państwa OWP - to jest
dwupaństwowemu "rozwiązaniu" z palestyńskim państewkiem na Zachodnim Brzegu
Jordanu i w Gazie.
Co do samobójczych zamachów bombowych, ślepy terror przeciwko izraelskim cywilom
jest przestępstwem z punktu widzenia proletariatu. Jednakże terroryzm Hamasu i
innych blednie w porównaniu do codziennego terroru państwowego popełnianego
przez najbardziej potężny militarnie reżim w regionie przeciwko przeważnie
bezbronnemu ludowi. Izrael zrobił z rzezi Palestyńczyków, wliczając w to dzieci,
zwyczajne wydarzenie.
Sytuacja palestyńskich mas jest rozpaczliwa. Fundamentalną podstawą
palestyńsko-izraelskiego konfliktu jest to, że dwa przenikające się nawzajem
ludy zgłaszają roszczenia do tego samego kawałka ziemi. W kapitalizmie
realizacja samookreślenia przez jeden w sposób konieczny będzie działać na
szkodę drugiego. Klucz do wyzwolenia narodowego Palestyńczyków tkwi w obaleniu
kapitalistycznych rządów w Izraelu i w całym regionie dzięki arabsko-hebrajskiej
robotniczej rewolucji. Tylko w taki oto sposób miliony palestyńskich uchodźców w
Bliskim Wschodzie mogą skorzystać z prawa do powrotu. Jakiekolwiek inne
rozwiązanie tylko wzmoże i nasili ucisk Palestyńczyków.
Gdy w latach 1991-92 nacjonaliści z OWP stali się izolowani po upadku Związku
Radzieckiego, który dostarczał OWP finansową i polityczną pomoc, zaakceptowali
porozumienia z Oslo, które nie zaofiarowały "choćby najbardziej zdeformowanego
wyrazu samookreślenia", jak pisaliśmy w artykule "Układ Izrael-OWP o
palestyńskim getcie" (WV nr 583, 10 września 1993 r.) Ostrzegliśmy:
"Przez ten akt OWP zaprosiła fundamentalistycznych reakcjonistów, jak Hamas, by
pozowali na jedynych bojowników przeciwko syjonistycznej okupacji.
Drobnomieszczański arabski nacjonalizm okazał się być bankrutem i bezsilną ślepą
uliczką, którą to zawsze był".
Wskutek porozumień z Oslo liczba kolonistów wzrosła jak grzyby po deszczu niemal
do pół miliona, i syjoniści kontynuowali tworzenie "faktów na ziemi", budowanie
rasistowskiego muru na Zachodnim Brzegu Jordanu, ogrodzenia pod napięciem wokoło
Gazy i setek militarnych posterunków. Wzrost reakcyjnych, antykobiecych i
antysemickich brygad, jak Hamas, również był jednym z gorzkich owoców porozumień
z Oslo i politycznego upadku OWP.
Najbardziej znaczące jest, że wskutek porozumień z Oslo Palestyńczycy zostali
usunięci na dalszy plan z gospodarki Izraela, jako że izraelscy kapitaliści
coraz bardziej uciekali się do wykorzystywania napływowych robotników z Azji i
skądinąd, by zastąpić Palestyńczyków. To oznaczało jeszcze większe ubóstwo dla
Palestyńczyków, równocześnie czyniąc łatwiejszym dla syjonistów nasilenie
izolowania okupowanych terytoriów. Wraz z narastaniem bezrobocia, głodu i
ubóstwa wielu Palestyńczyków staje wobec perspektywy zagłodzenia na śmierć albo
opuszczenia kraju - to jest "czystki etnicznej" przez wyniszczenie.
Walka o proletariackie rządy na Bliskim Wschodzie wymaga walki o wyrwanie
hebrajskiego proletariatu z uchwytu syjonistycznego szowinizmu i pozyskanie go
dla obrony ludu palestyńskiego - ogromne zadanie, które będzie prawdopodobnie
najpierw wymagać zwycięstwa rewolucji socjalistycznej w tym albo innym z
okolicznych krajów. Niemniej izraelskie społeczeństwo jest podzielone wzdłuż
linii podziału klasowego i narodowego - wliczając w to ponad milion strasznie
gnębionych arabskich, palestyńskich "obywateli" tego państwa. Są również
sporadyczne, ale prawdziwe wyrazy twarzy współczucia dla trudnej sytuacji
Palestyńczyków - takie jak demonstracja z 3 czerwca jakichś 2000 Żydów i Arabów
w Tel Awiwie przeciwko okupacji i blokadzie ekonomicznej. Z kolei Palestyńczycy
również muszą zostać oderwani od drobnomieszczańskiego nacjonalizmu i
islamskiego fundamentalizmu. Tym, co jest niezbędne, jest wykuwanie
leninowsko-trockistowskich partii na Bliskim Wschodzie, by prowadzić walkę o
narodowe i społeczne wyzwolenie wszystkich ludów regionu przez utworzenie
socjalistycznej federacji Bliskiego Wschodu.
http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4217651/
Dokument z wojny koreańskiej potwierdza:
Masakra w No Gun Ri była oficjalną polityką Stanów Zjednoczonych
Przedruk z: Workers Vanguard nr 872, 9 czerwca 2006 r.
Na początku wojny koreańskiej, w lipcu 1950 r., jakichś 400
koreańskich cywilów - głównie kobiet, dzieci i starców - zostało rozstrzelanych
z karabinów maszynowych przez oddziały Stanów Zjednoczonych w
południowokoreańskiej wsi No Gun Ri. Wypędzani ze swych wsi przez siły
amerykańskie i ostrzeliwani przez samoloty wojskowe Stanów Zjednoczonych
zdesperowani chłopi szukali schronienia pod mostem kolejowym. Tam zostali
metodycznie wyrżnięci przez żołnierzy Pierwszej Dywizji Kawalerii. Po tym, gdy w
1999 r. masakra ta została zdemaskowana w serii artykułów agencji Associated
Press, które przyniosły jej nagrodę Pulitzera, śledztwo Pentagonu konkludowało,
że to, co się stało, nie było "rozmyślnym zabijaniem", lecz raczej
"nieszczęśliwym wypadkiem", spowodowanym przez spanikowanych żołnierzy
działających bez rozkazu. Teraz to przejrzyste kłamstwo zostało zniszczone przez
ostatnio ujawniony dokument, dowodzący że siły Stanów Zjednoczonych w Korei
miały politykę - zdecydowaną na najwyższych szczeblach rządu i soldateski -
zabijania cywilów uciekających przed walkami.
Dokument ten, list ambasadora Stanów Zjednoczonych w Korei Południowej Johna
Muccia do zastępcy sekretarza stanu Deana Ruska, oświadcza: "Jeśli uchodźcy
pojawią się na północ od linii wojsk Stanów Zjednoczonych, będziemy oddawać
strzały ostrzegawcze, a jeśli będą się upierać przy posuwaniu się naprzód,
będziemy ich zabijać" (AP, 29 maja). List Muccia był omawiany na spotkaniu
czołowych oficerów soldateski Stanów Zjednoczonych i południowokoreańskich
oficjeli, które miało miejsce 25 lipca 1950 r., na dzień przed krwawą łaźnią w
No Gun Ri. List został odkryty w Archiwach Narodowych Stanów Zjednoczonych przez
byłego historyka z Harvardu Sahra Conwaya-Lanza.
Wojna koreańska z lat 1950-53, prowadzona przez imperializm Stanów Zjednoczonych
pod maską "akcji policyjnej" Organizacji Narodów Zjednoczonych, była usiłowaniem
zniszczenia rewolucji społecznej na półwyspie, a poza tym "odpychania" rewolucji
chińskiej z 1949 r. Kapitalistyczne rządy zostały obalone w północnej połowie
Półwyspu Koreańskiego z końcem II wojny światowej, po wyzwoleniu od 35-letniego
panowania japońskiego kolonializmu, gdy potęga miejscowych kapitalistów i
właścicieli ziemskich została złamana przez radziecką obecność militarną i nowo
zainstalowany reżim Kim Ir Sena. Półwysep Koreański został podzielony między
Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną na północy i Republikę Korei na
południu, kapitalistyczne państwo policyjne pod amerykańską okupacją wojskową.
Pomimo rządów nacjonalistycznej stalinowskiej biurokracji obalenie kapitalizmu
na północy było historyczną porażką dla imperializmu i zwycięstwem dla ludu
pracującego Azji i całego świata.
Podczas wojny siły północnokoreańskie zostały wsparte przez Chińską Armię
Ludowo-Wyzwoleńczą. Imperializm Stanów Zjednoczonych zdewastował Półwysep
Koreański, zabijając więcej niż trzy miliony ludzi i ścierając z powierzchni
ziemi całe miasta. Waszyngton rozważał bombardowanie nuklearne Chin i Korei,
lecz został odstraszony przez radziecką potęgę wojskową, w tym jej nowo
rozwinięty arsenał nuklearny. W końcu Stany Zjednoczone mogły jedynie osiągnąć
pat na 38 równoleżniku, który był powszechnie postrzegany jako porażka
imperializmu Stanów Zjednoczonych w tej pierwszej bitwie zimnej wojny. Wojna
koreańska zakończyła się "rozejmem", a Stany Zjednoczone do tej pory odmawiają
podpisania traktatu pokojowego uznającego prawo Korei Północnej do istnienia,
utrzymując masową obecność wojskową na południu.
Seria artykułów AP z 1999 r. ujawniła, że masowe zabójstwo cywilów w No Gun Ri
było jednym z licznych zabójstw dokonanych przez imperialistów ze Stanów
Zjednoczonych, inspirowanych rasistowską nienawiścią do wszystkich Koreańczyków.
Przepytując weteranów, AP odkryła następujące rzeczy: atak moździerzowy w lipcu
1950 r. na parę setek uchodźców na południowy wschód od Seulu; zniszczenie w
sierpniu 1950 r. dwóch mostów na rzece Naktong, gdy przechodziły przez nie setki
cywilów; atak bombami zapalającymi w styczniu 1951 r. na pieczarę blisko
Youngchoon, który zabił parę setek uchodźców. To był tylko czubek góry lodowej
niejednokrotnego ostrzeliwania kolumn uchodźców przez samoloty wojskowe Stanów
Zjednoczonych. Od czasu raportów AP z 1999 r. mieszkańcy Korei Południowej
przedłożyli rządowi w Seulu skargi dotyczące więcej niż 60 innych masakr
uchodźców na wielką skalę przez soldateskę Stanów Zjednoczonych podczas wojny
koreańskiej.
Po początkowych rewelacjach AP pisaliśmy w artykule pt. "Wojna Stanów
Zjednoczonych w Korei była masowym morderstwem" (WV nr 721, 15 października 1999
r.): "Krwawa łaźnia w No Gun Ri jest prawdziwą twarzą imperializmu, demaskującą
jako cyniczne kłamstwo pretensje do "praw człowieka", wykorzystywane przez Stany
Zjednoczone i ich sojuszników do osłaniania ich militarnych grabieży od Kosowa
po Timor Wschodni". Porównując zabójstwo w No Gun Ri ze znaną masakrą w 1968 r.
w My Lai, w której ponad 500 południowowietnamskich wieśniaków zostało
zgwałconych, storturowanych i zmasakrowanych przez amerykańskie oddziały
dowodzone przez porucznika Williama Calleya, podkreślaliśmy: "Jakkolwiek
straszne byłyby te konkretne rzezie, były one jedynie kroplą w morzu rzezi,
dokonanych przez imperialistycznych władców Stanów Zjednoczonych w ich
kontr-rewolucyjnych wojnach przeciwko ludowi koreańskiemu i wietnamskiemu".