Teksty pochodzą z FD MLK http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4228453/ . Wszystkie dotyczą imperialistycznych zbrodni.


Kanada - won z Afganistanu!
Precz z imperialistyczną okupacją Iraku!
Przedruk z: Spartacist Canada nr 149, lato 2006 r.

Jakichś 2300 kanadyjskich żołnierzy szaleje w południowym Afganistanie, przewodząc siłom okupacyjnym NATO, które podpierają zainstalowany przez Stany Zjednoczone reżim Hamida Karzaia. To militarne rozmieszczenie teraz ma nasilić się, ponieważ Kanada przygotowuje się, by objąć dowództwo całej okupacji Afganistanu, zaczynając w 2008 r. Przemawiając do kanadyjskich żołnierzy w Kandaharze podczas wizyty w połowie marca, konserwatywny premier Stephen Harper twierdził, że "demonstrują rolę naszego kraju jako międzynarodowego przywódcy" przeciwko "międzynarodowemu terroryzmowi". Prawdziwe oblicze tych krwawych sił okupacyjnych zostało ukazane ledwie w godziny później, gdy kanadyjskie wojsko zabiło nieuzbrojonego afgańskiego cywila, Nasrata Alego Hassana, strzelając do jego rikszy, gdy zbliżyła się do militarnego posterunku. Badania opinii publicznej pokazują, że znaczna większość kanadyjskiej ludności była przeciwna afgańskiej operacji. Mimo to została ona poparte przez wszystkie partie w federalnym parlamencie: liberałów, którzy pierwsi wysłali wojsko; NDP, której przywódca Jack Layton twierdził, że kanadyjskie wojsko posunęło do przodu "dążenie do pokoju, sprawiedliwości i demokracji"; i Blok Québécki, który udzielił poparcia okupacji pomimo przeważającego ludowego sprzeciwu w Quebecu. NDP i Blok Québécki teraz przyczepiły się do apelu Harpera o dwuletnie przedłużenie obecności Kanady w Afganistanie, aby zdystansować się od okupacji, 17 maja głosując przeciwko temu przedłużeniu w wiążącym parlamentarnym głosowaniu w tej sprawie. Layton domagał się, by Kanada wróciła do dni, gdy przebierało swoje militarne wypady za "utrzymywanie pokoju". Szczególnie NDP chce, by Kanada wysłała wojsko do Darfuru, regionu Sudanu, jako część sił okupacyjnych Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ostatnim razem kanadyjskie wojsko zostało wysłane do tej części Afryki w 1993 r. pod pozorem humanitarnego zadania bojowego ONZ; wówczas rasistowscy kanadyjscy żołnierze powietrznodesantowi brutalnie torturowali i zamordowali czarnoskórego nastolatka Shidane Arone w Somalii. Kanadyjskie "utrzymywanie pokoju" długo było przykrywką dla wsparcia dla militarnych awantur imperializmu Stanów Zjednoczonych. To podczas długiej, przegranej wojny Waszyngtonu z Wietnamem w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w. kanadyjscy "rozjemcy i obserwatorzy" służyli w charakterze szpiegów swym amerykańskim panom. Ale decyzja liberalnego rządu Chrétiena, by ugiąć się przed masowym ogólnokrajowym sprzeciwem, szczególnie silnym w Quebecu, i formalnie stać z boku w 2003 r. podczas ataku Stanów Zjednoczonych na Irak, doprowadziła do wystrzępienia związków z Waszyngtonem, i to pomimo potajemnego obfitego wsparcia militarnego Kanady dla posunięć wojennych Stanów Zjednoczonych. Rozmieszczenie przez liberałów oddziałów w Afganistanie, olbrzymi wzrost wydatków wojskowych i ścisła współpraca z Waszyngtonem w organizowaniu w 2004 r. obalenia haitańskiego prezydenta Jeana-Baptiste'a Aristide'a - wszystko to było nacelowane między innymi na godzenie się z rządem Busha. Teraz, porzucając jakiekolwiek udawanie "utrzymywania pokoju", nowy i bardzo prawicowy rząd torysów zajął twardogłowy militarystyczne stanowisko poparcia swego starszego wspólnika-Stanów Zjednoczonych. Harper nawet naśladuje retorykę Busha w sprawie Iraku, ślubując że kanadyjskie wojsko nie zostanie "zredukowane ani wycofane" z Afganistanu. My jako otwarci przeciwnicy naszej "własnej" imperialistycznej klasy rządzącej domagamy się natychmiastowego, bezwarunkowego wycofania wszystkich kanadyjskich sił z Afganistanu i Haiti. Mówimy: NIE dla wysyłania oddziałów ONZ/Kanady do Sudanu! Naszą perspektywą jest proletariacka walka z kapitalistycznymi władcami Kanady, którzy nie są potencjalnymi "miłującymi pokój" sojusznikami proletariuszy i wszystkich ciemiężonych, ale ich śmiertelnymi wrogami. Drukujemy poniżej, poprawioną do druku, wersję referatu przedstawianego na początku kwietnia przez członka Komitetu Centralnego Ligi Trockistowskiej Arthura Llewellyna na forach TL w Vancouverze i Toronto.
* * *
Przez trzy lata kolonialnej okupacji Iraku ten kraj stał się piekłem z wszechstronnym rozlewem krwi, z codziennymi zabójstwami popełnianymi przez siły okupacyjne, plutony egzekucyjne "rządu" i wspólnotowe milicje. Ponad 100 tys. Irakijczyków zginęło podczas tej wojny i okupacji, oprócz dziesiątków tysięcy zabitych w wojnie w Zatoce w 1991 r. i więcej niż 1,5 miliona zabitych w efekcie sankcji Organizacji Narodów Zjednoczonych między rokiem 1990 a 2003. Wkrótce po tym, gdy wojsko Stanów Zjednoczonych wzięło Bagdad, ostrzegaliśmy:
"Imperialistyczna okupacja wywołała wzrost sił reakcyjnych, od fundamentalistów domagających się republiki islamskiej przez monarchistów po "demokratów" na liście płac CIA. (...) Etniczne i religijne antagonizmy, rozpalane przez brytyjski imperialistyczny podbój pod koniec I wojny światowej, a potem przez dziesięciolecia rządów burżuazyjno-nacjonalistycznych, teraz zagrażają wybuchem orgii przelewu krwi". ("Precz z kolonialną okupacją Iraku!", SC nr 137, lato 2003 r.)
Teraz widzimy, jak to ziściło się. "Rząd", jaki utworzył Waszyngton, jest zdominowany przez szyickie i kurdyjskie partie kosztem mniejszości Arabów sunnitów, którzy cieszyli się stosunkowo uprzywilejowanym bytem pod reżimem Saddama. Niedawna fala zamachów i kontrzamachów oznacza eskalację tego, co masy Iraku cierpią już od czasu inwazji: całe miasta spustoszone, całe rodziny wyniszczone, więzione i torturowane z rąk amerykańskich imperialistycznych okupantów, sekciarskie zamachy bombowe i ataki celowo uderzające w cywilów, gdy próbują oni zajmować się swym codziennym życiem. Takie są gorzkie owoce operacji imperializmu Stanów Zjednoczonych "Iracka Wolność".
Przez ten czas Kanada objęła kierownictwo sił NATO, uzupełniając jakieś 23 tys. żołnierzy Stanów Zjednoczonych, które kontynuują morderczą okupację Afganistanu. Stany Zjednoczone i NATO planują dodać 10 tys. więcej wojska w bieżącym roku i rozwinąć operacje w całym kraju. Były udokumentowane incydenty tortur, niewłaściwe areszty powodujące śmierci w areszcie, i śmierci cywilów z bombardowania i innego bezkrytycznego wykorzystania siły. Kanadyjskie wojsko spiskuje w celu wydawania osób do innych krajów w celu tortur, podczas gdy "loty tortur" CIA regularnie korzystają z kanadyjskiego obszaru powietrznego i lotnisk.
Kanadyjskie oddziały nawet nie udają "humanitarnej misji" w Afganistanie. One wspierają marionetkowy rząd Hamida Karzaia, który jest pełny panów wojny i antykobiecych bigotów. Amerykańscy nadzorcy Afganistanu wynegocjowali konstytucję, która faktycznie zachowuje szariat - fundamentalistyczne prawo islamskie. W październiku zeszłego roku afgański Sąd Najwyższy skazał dziennikarza na dwa lata więzienia jedynie za kwestionowanie kamienowania jako metody wykonywania wyroku śmierci na kobietach oskarżonych o "cudzołóstwo".
A teraz Waszyngton przewodzi zorganizowanej kampanii przeciwko Iranowi w sprawie rzekomego programu broni jądrowych tego kraju (patrz: "Imperialiści grożą Iranowi", str. 6). Mówimy: Protestujmy przeciwko imperialistycznemu nuklearnemu szantażowaniu Iranu - Stany Zjednoczone precz z łapami! Precz z kolonialnymi okupacjami Iraku i Afganistanu!

Amerykański i kanadyjski imperializm: Wróg robotników i wszystkich ciemiężonych

Wspierani przez Ottawę imperialiści ze Stanów Zjednoczonych brutalnie depcą podkutymi buciorami ludy świata. Każde militarne zwycięstwo tych podżegaczy wojennych zapewnia im silniejszą pozycję nie tylko przeciwko masom tak zwanych krajów trzeciego świata, jak również ich imperialistycznym konkurentom, lecz także przeciwko klasie robotniczej w kraju. Jest fundamentalnie naszym interesem jako marksistów pragnienie porażki "naszego" imperialistycznego rządu w zagranicznych wojnach. Nie jesteśmy pacyfistami, ale rewolucyjnymi przeciwnikami kapitalizmu.
Podczas wojny w Afganistanie i Iraku mieliśmy politykę rewolucyjnego defensizmu: militarnie staliśmy po stronie tych rozpaczliwie biednych, półkolonialnych krajów bez udzielania ani na jotę poparcia politycznego dla reakcyjnego reżimu talibańskiego albo dyktatora Saddama, obu byłych sojuszników Stanów Zjednoczonych, którzy pokłócili się ze swymi panami. Naszym punktem wyjścia jest, jak wspierać walki klasy robotniczej na całym świecie. Pokonany albo osłabiony imperializm oznaczałby więcej miejsca dla pojawienia się walki klasowej w kraju. To oznaczałoby mniej możliwości wojen interwencyjnych przeciwko ludom świata, jak pokazał przykład porażki imperializmu Stanów Zjednoczonych w Wietnamie. To oznaczałoby więcej miejsca na walki ludu pracującego w półkolonialnym świecie, i okazję do budowy tam rewolucyjnych partii w trakcie zaostrzonych walk. Dla wszystkich tych powodów powiedzieliśmy, że robotnicy świata mają interes w bronieniu Afganistanu i Iraku przed Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami.
Podobnie dziś militarne uderzenia przeciwko imperialistycznym okupantom Afganistanu i Iraku zbiegają się z interesami klasy robotniczej. Ale proletariat musi być politycznie wrogi siłom powstańczym, które pojawiły się do tej pory. Jak pisaliśmy w zeszłym roku:
"[Te] śmiertelne zamieszki często są realizowane przez siły dokładnie te same, które walczą z wojskami okupacyjnymi. Wobec braku walki klasy robotniczej z okupacją w Iraku i na całym świecie, zwycięstwo którejkolwiek z reakcyjnych islamskich albo baasistowskich sił, które oczywiście składają się na dzisiejszy opór, bardziej prawdopodobnie będzie mieć miejsce przez przymierze z imperializmem Stanów Zjednoczonych niż przeciwko niemu". (SC nr 144, wiosna 2005 r.)
Zamiast oklaskiwania politycznie reakcyjnych sił oporu w Afganistanie i Iraku, szukamy tworzenia rewolucyjnych proletariackich partii w półkolonialnym świecie. Gdyby była marksistowska partia w Iraku na przykład, to nie traciłaby z oczu na moment faktu, że podczas gdy imperialistyczni najeźdźcy są głównym wrogiem, burżuazyjni nacjonaliści i islamiści są również wrogami. Taka partia wydałaby proklamacje solidarności z międzynarodową klasę robotniczą, aby pobudzać ją do sprzeciwienia się atakowi imperialistycznych najeźdźców przez konkretne akcje walki klasowej.
Przy ogromnej sile wojska Stanów Zjednoczonych mówiliśmy od początku, że czołowy sposób obrony Afganistanu i Iraku jest nie na płaszczyźnie wojskowej, ale przez międzynarodową walkę klasy robotniczej. Nasze reprezentacje na antywojennych demonstracjach występują mocno przeciwko panującemu kanadyjskiemu nacjonalizmowi i wspierającemu NDP reformizmowi. Nasz transparent apelował: "O walkę klasową przeciwko kanadyjskiemu kapitalizmowi!" Przez samą swą naturę jako wyzyskujący system, kapitalizm stwarza swojego własnego grabarza w postaci proletariatu. Trzymając ręce bezpośrednio na środkach produkcji - fabrykach, zasobach i przemysłach transportowych - on jedyny ma społeczną moc i klasowy interes, by spowodować upadek kapitalizmu.
Główną przeszkodą dla takiej walki jest prokapitalistyczna biurokracja na górze związków zawodowych i ich politycznego ramienia, NDP. Kanadyjski Kongres Pracy (CLC) sprzeciwił się wojnie z Irakiem, zamiast jednak organizować klasę robotniczą w walce, wydali wzruszające wołania o "zachowanie minuty ciszy, noszenie białego szala, opaski albo wstążki, faksowanie albo przesyłanie wiadomości z protestem do ambasady Stanów Zjednoczonych w Ottawie oraz faksowaniu albo przesyłanie e-maili do lokalnych posłów". I dalej CLC: "Kanadyjski lud pracujący prosi wszystkich przedsiębiorców i decydentów biznesowych w naszym kraju o zabranie głosu po stronie pokoju, dobrych obyczajów i szacunku dla życia cywilów". Powtarzając burżuazyjną hipokryzję o kanadyjskich kapitalistach będących postępową siłą, biurokracja pracownicza spełnia rolę podpory społecznego pokoju i porządku opartego na wyzysku.
Reformistyczne grupy lewicowe, jak Międzynarodowi Socjaliści (cliffowcy) odmalowują NDP jako "partię pokoju". Już podczas przygotowań do pierwszej wojny Stanów Zjednoczonych z Irakiem w 1991 r., NDP domagała się sankcji ONZ jako "alternatywy" dla wojny. Te sankcje skończyły się zabiciem więcej półtora miliona Irakijczyków. Gdy druga wojna była przygotowywana, NDP poparła rozbrojenie Iraku przez inspektorów ONZ ds. broni. Już po wojnie Jack Layton domagał się wysłania kanadyjskich "rozjemców" do Iraku pod dowództwem ONZ-czyli imperialistycznej okupacji pod inną flagą. I NDP poparła w pełni rolę Kanady w militarnej okupacji Afganistanu.

Ruch antywojenny reformistów, owinięty we flagę z klonowym liściem

Już w latach 2002 i 2003 były dziesiątki tysięcy protestujących na ulicach Kanady, miliony na całym świecie. Ale źli przywódcy antywojennego ruchu kanalizowali sprzeciw masowy wobec wojny w politykę do przyjęcia dla kapitalistycznej klasy rządzącej. Grupy takie jak cliffowcy, partia komunistyczna i Tym Razem Ognia (TRO) rozmyślnie zaciemniały klasową naturę wojny i lansowały złudzenie, że na imperializm, szczególnie kanadyjski imperializm, można wywierać nacisk, by był humanitarny. Dołączyli się do kampanii polityków z prokapitalistycznej NDP i nawet Partii Liberalnej na rzecz "pokoju", to jest utrzymanie głęboko niesprawiedliwego status quo. Odmówili wezwania do obrony Afganistanu czy Iraku, ponieważ to pociąga za sobą konieczność wezwania do porażki imperializmu Stanów Zjednoczonych i jego kanadyjskiego młodszego wspólnika.
Typowymi hasłami na tych protestach były: "NIE dla wojny" i "Pieniądze na miejsca pracy i ludzkie potrzeby, nie na wojnę". To jest wszystko oparte na akceptowaniu ram kapitalizmu, najwyżej wzywając do przeorientowania polityki i priorytetów rządu. W żadnym wypadku takie slogany nie rzucają wyzwania kapitalizmowi jako systemowi, który jest odpowiedzialny za ubóstwo i wojnę. W listopadzie 2002 r. ulotka mobilizująca do marszu pokojowego w Vancouverze, popieranego przez cliffowców i partię komunistyczną, nosiła duży czerwony liść klonowy. Jemu nawet zostało udzielone poparcie przez federalnego liberalnego ministra! Całą strategią reformistycznej lewicy było naciskanie na rząd, by "odstąpił" od Stanów Zjednoczonych. "Po prostu powiedz NIE, Jean!" - błagała gazeta cliffowców "Socialist Worker", dodając: "Trzymajmy stopy Chrétiena w antywojennym ogniu". Promowanie kapitalistycznych władców Kanady - ciemiężcy mieszkańców Québécu, rdzennych ludów i imigrantów - jako potencjalnych sojuszników przeciwko wojnie prowadzonej przez Stany Zjednoczone jest socjal-szowinizmem: socjalizmem w słowach, szowinizmem w czynach.
A dziś jak te grupy sprzeciwiają się okupacji Afganistanu? Oto oświadczenie Kanadyjskiego Przymierza Pokojowego (CPA), które jest popierane między innymi przez cliffowców i partię komunistyczną:
"Więcej niż 1500 naszych żołnierzy wysyłają tam, by zostali wplątani w coraz bardziej wrogą i niemożliwą do wygrania wojnę. Oficjele rządowi nawet przyznają daremność tej operacji. (...) Nasi żołnierze są wysyłani na pełną przemocy wojnę, która pogarsza się z dnia na dzień i końca jej nie widać".
W sprzeciwie CPA wobec tej okropnej kolonialnej okupacji, która wspiera rząd panów wojny, nienawidzących kobiet, chodzi o to, że "nasi" żołnierze stoją w obliczu "niemożliwej do wygrania", "daremnej" wojny. Ich troską jest wyraźnie znaleźć kanadyjskiemu imperializmowi racjonalniejszą politykę, przez naciskanie i kolaborowanie z kapitalistyczną klasą rządzącą. My określamy takie koalicje jako ludowofrontowe, odwołując się do frontów ludowych budowanych przez stalinowskie partie komunistyczne z lat trzydziestych XX w., które podporządkowywały interesy robotników przymierzom z partiami burżuazyjnymi. Marksiści nie budują, nie popierają antywojennych koalicji tego typu ani nie dołączają się do nich.
Pochodzące z Vancouveru TRO czasami używa bardziej wojującej retoryki, ale podziela taką samą zbankrutowaną perspektywę. Jego frontowa grupa MPWO (Mobilizacja Przeciwko Wojnie i Okupacji) wzywa, by "natychmiast sprowadzić oddziały do domu" - jest to socjal-patriotyczne żądanie, które ma rodzić fałszywe poczucie wspólnego interesu z imperialistycznym wojskiem, równocześnie ukrywając ich morderczą rolę. CPA jest jeszcze jawniejsza w tym względzie, apelując: "Wesprzyjcie nasze oddziały - sprowadźcie je do domu". MPWO ostatnio polubiło utrzymywanie "awaryjnych" pikiet protestujących nie przeciwko zabijaniu afgańskich cywilów, ale śmierci kanadyjskich żołnierzy! MPWO również prowadzi kampanię na rzecz "niezależnego publicznego dochodzenia" w sprawie interwencji w Afganistanie. Kanalizując antymilitarystyczne uczucia w błagania o w sposób konieczny bezzębne "śledztwa" może tylko służyć odnowieniu wizerunku kapitalistycznego państwa.
Reformiści przedstawiają imperializm jako zbiór decyzji politycznych podejmowanych przez władców, które mogą być zmienione przez masowy nacisk. Natomiast my rozumiemy, że imperializm jest, mówiąc słowami W.I. Lenina, przywódcy robotniczej rewolucji w Rosji z października 1917 r., "najwyższym stadium kapitalizmu". Za współczesnego imperialistycznego systemu garść rozwiniętych kapitalistycznych państw w Ameryce Północnej, Europie i Japonii wyzyskują i gnębią kolonialne i półkolonialne masy w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej, hamując wszechstronną społeczno-ekonomiczną i kulturalną modernizację ogromnej większości ludzkości. Ich pęd do kontrolowania rynków k i sfer wpływów zrodził międzyimperialistyczne wojny (pierwszą i drugą wojnę światową) i niezliczone grabieżcze wojny z krajami kolonialnymi i półkolonialnymi. Imperialistyczni władcy nie poświęcą swoich luf dla dobra ludu, tak samo jak kapitalista nie zrzeknie się zysków, by zapewnić robotnikom stałe zatrudnienie i przyzwoite życie. Sprawiedliwa i egalitarna przyszłość dla ludzkości wymaga, by rewolucja socjalistyczna zmiotła kapitalistyczne rządy w skali globalnej i stworzyła na całym świecie planową, socjalistyczną gospodarkę.

Mówiliśmy: "Niech żyje Armia Czerwona w Afganistanie!"

Obecny okres zwiększonego imperialistycznego szalenia Stanów Zjednoczonych po całym świecie jest bezpośrednim wytworem zniszczenia w latach 1991-92 Związku Radzieckiego, pierwszego w świecie państwa robotniczego, stworzonego w 1917 r. przez rewolucję październikową. Pomimo swej degeneracji pod politycznymi rządami pasożytniczej stalinowskiej biurokratycznej kasty, Związek Radziecki dostarczał decydującej militarnej przeciwwagi dla imperializmu Stanów Zjednoczonych. To dostarczało żywych dowodów, że obalenie kapitalistycznych rządów i budowa skolektywizowanej gospodarki, nawet w raczej nieszczęśliwych okolicznościach zacofanej Rosji, mogło zapewnić każdemu pracę, miejsce do mieszkania, podstawową ochronę zdrowia i całkiem dobrą edukację. To jest coś, czego żadne kapitalistyczne społeczeństwo nie osiągnęło ani nigdy nie osiągnie.
Liga Trockistowska i Międzynarodowa Liga Komunistyczna broniły Związku Radzieckiego przed wszystkimi groźbami kapitalistycznej kontr-rewolucji, równocześnie walcząc o robotniczą rewolucję polityczną, by wyprzeć stalinowskich biurokratów i zawrócić ZSRR na rewolucyjną drogę Lenina i Trockiego. Ta kwestia wyszła ostro na plan pierwszy pod koniec 1979 r., gdy radzieckie wojsko weszło do Afganistanu, by pomóc lewicowo-nacjonalistycznemu afgańskiemu rządowi tłumić finansowane przez CIA powstanie islamskich fundamentalistów, którzy dążyli do zawrócenia społecznego postępu i zniewolenia afgańskich kobiet.
Radziecka interwencja w Afganistanie-kraju tak zacofanym, że nie miał proletariatu, by przeprowadzić rewolucję społeczną-stanowiła możliwość rozszerzenia społecznych zdobyczy Rewolucji Październikowej na ludy afgańskie. Dziś burżuazyjni władcy Stanów Zjednoczonych i Kanady złorzeczą przeciwko barbarzyństwu islamskich fundamentalistów takich jak talibowie, by usprawiedliwić swe brutalne grabieżcze wojny. Ale nie tak dawno temu ci władcy, za którymi szła większość lewicy, ogłaszali takich samych islamskich reakcjonistów "bojownikami o wolność" przeciwko radzieckiemu "imperium zła". W latach osiemdziesiątych XX w. CIA rozdzielała miliardy dla afgańskich mudżahedinów walczących z radzieckim wojskiem. To była największa operacja w historii CIA, i obejmowała pomoc dla Osamy bin Ladena, który później zwrócił sie przeciwko swym dawnym panom. Ottawa również udzieliła fundamentalistycznym rzezimieszkom pełnego poparcia. Zimnowojenne diatryby ówczesnego ambasadora przy ONZ, Stephena Lewisa z NDP, na cześć afgańskich reakcjonistów dorównywały tym autorstwa Ronalda Reagana.
Co niezwykłe w historii nowożytnej, prawa kobiet były główną kwestią w wojnie domowej, która szalała w Afganistanie od końca lat siedemdziesiątych do początku lat dziewięćdziesiątych XX w. Islamscy kacykowie plemienni buntowali się przeciwko promoskiewskiej Ludowo-Demokratycznej Partii Afganistanu (L-DPA), która przejęła władzę w kwietniu 1978 r. w wyniku zamachu stanu. L-DPA starała się wprowadzić w życie jakieś minimalne reformy przybliżające Afganistan do dwudziestego wieku: reformę rolną, uwolnienie kobiet od burek (stroju spowijającego od stóp do głów), redukcję ceny panny młodej do symbolicznej sumy i wykształcenie dla dziewcząt. Te podstawowe reformy wywołały zażarty bunt właścicieli ziemskich, wodzów plemiennych i mułłów, którzy rozpoczęli dżihad (świętą wojnę), paląc szkoły i żywcem obdzierając ze skóry nauczycieli za przestępstwo uczenia młodych dziewcząt czytania. Gdy L-DPA poprosiła o pomoc Moskwy w tłumieniu krwawego buntu, radzieckie wojsko interweniowało, działając by obronić południową granicę ZSRR przeciwko wspieranemu przez CIA powstaniu.
My oświadczyliśmy: "Niech żyje Armia Czerwona w Afganistanie!" Nasza obrona radzieckiej interwencji opierała się na naszym rozumieniu, że ZSRR był państwem robotniczym, pomimo jego stalinowskiej biurokratycznej degeneracji. Wysłanie wojska do Afganistanu było jednoznacznie godnym i postępowym czynem, przeczącym dogmatowi stalinowskiej biurokracji budowania "socjalizmu w jednym kraju", który oznaczał wyrzekanie się walki o światową rewolucję socjalistyczną na korzyść daremnego poszukiwania pokojowego współistnienia z imperializmem. Jak pisaliśmy w tych czasach:
"Dla rewolucyjnych socjalistów nie ma niczego trudnego, nieistotnego, niejednoznacznego w wojnie w Afganistanie. Radzieckie wojsko i jego lewicowo-nacjonalistyczni sojusznicy zwalczają antykomunistyczny, antydemokratyczny melanż właścicieli, pożyczkodawców finansowych, wodzów plemiennych i mułłów przywiązanych do masowego analfabetyzmu. I nie powiedzieć, że dla tych społecznych szumowin otwarte jest imperialistyczne poparcie, jest niedopowiedzeniem roku. (...) Odpowiedzią każdego odważnego radykalnego lewicowca na poziomie powinna być najpełniejsza solidarność z radziecką Armią Czerwoną". ("Afganistan a lewica: Kwestia rosyjska decydująco postawiona", Spartacist [wydanie angielskojęzyczne] nr 29, lato 1980 r.)
Wyzwoleńcze efekty radzieckiej interwencji można mierzyć twardą statystyką. W 1988 r. kobiety stanowiły 40 procent lekarzy i 60 procent nauczycieli na Uniwersytecie w Kabulu; 440 tys. studentek zapisało się do instytucji edukacyjnych, a 80 tys. dalszych kobiet na naukę czytania i pisania. Zachodni strój był powszechny w miastach, i kobiety cieszyły się jakąś prawdziwą miarą wolności od kwefu i ujarzmienia po raz pierwszy w historii Afganistanu. To wszystko zostało utopione we krwi.
Kapitulując przed imperialistycznym antykomunizmem, większość lewicy na całym świecie potępiła radziecką inwazję Afganistanu. Natomiast my wzięliśmy stronę radzieckiego wojska, równocześnie ostrzegając, że moskiewska biurokracja równie dobrze może wyciąć układ z imperialistami. W końcu, w próbie udobruchania Waszyngtonu, Moskwa zdradziła ludy afgańskie, jak również obronę samego Związku Radzieckiego, przez wycofanie swego wojska w latach 1988-89. Po radzieckim wycofaniu na początku 1989 r. Komitet Obrony Partyzantów napisał do afgańskiego rządu, proponując aby organizować międzynarodowe brygady, żeby pomagały walczyć z mudżahedinami, zabójcami na żołdzie CIA. Chociaż ta oferta nie została przyjęta, PDC i bratnie organizacje obrony na całym świecie zebrały 44 tys. dol. na pomoc cywilnym ofiarom antykobiecych rzezimieszków w mieście Dżalalabad. Ale po wyjściu wojsk radzieckich reżim L-DPA upadł w 1992 r., dając początek brutalnej wojnie domowej między różnymi panami wojny, która w 1996 r. zakończyła się zwycięstwem talibów.
Wycofanie się Kremla z Afganistanu ośmieliło imperialistycznych władców w ich zapale, by niszczyć radzieckie państwo robotnicze i wzmocniło siły kapitalistycznej kontr-rewolucji w ZSRR. Po wycofaniu z Afganistanu nastąpiło kapitalistyczne ponowne zjednoczenie Niemiec w 1990 r. i ostateczne zniszczenie Rewolucji Październikowej w latach 1991-92. My daliśmy z siebie wszystko według naszych zdolności i zasobów przeciwko kontr-rewolucjom, które rozpoczęły reakcyjny okres, w którym teraz żyjemy. Dziś kładziemy nacisk potrzebę obrony pozostających jeszcze zdeformowanych państw robotniczych-Chin, Wietnamu, Korei Północnej i Kuby - równocześnie walcząc, by zastąpić stalinowskich złych przywódców rewolucyjnymi rządami sowietów (rad) robotniczych. Oto, na czym naprawdę polega autentyczny antyimperializm.

Kanadyjskie imperialistyczne zbrodnie na Haiti

Kanada działa w imperialistycznym systemie światowym jako młodszy wspólnik imperializmu Stanów Zjednoczonych. Nowy prawicowy reżim Stephena Harpera szuka lepszych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, w tym przez modernizowanie i redukowanie wojska, tak żeby mogło spełniać rolę skutecznego dodatku do militarnych awantur Waszyngtonu. Wydatki wojskowe za poprzedniego liberalnego rządu były już na j najwyższym poziomie od czasu drugiej wojny światowej, i Liberałowie - z poparciem NDP - odłożyli kolejne 12,8 miliardów dol. dla sił zbrojnych w zeszłorocznym budżecie. Konserwatyści dodadzą co najmniej kolejne 5,3 miliardów dol. do tego. Oni również zwiększają kanadyjskie siły zbrojne o 13 tys. żołnierzy, 8 tys. więcej niż liberałowie zaplanowali.
Podczas gdy Harper jest wiernym poplecznikiem rządu Busha, wcześniejsze pozerstwo liberałów przeciwko atakowi Stanów Zjednoczonych na Irak było zasadniczo dymem i lustrami. Kanadyjskie okręty wojenne eskortowały flotę Stanów Zjednoczonych, gdy ta wystrzeliwała pociski Tomahawk na irackie cele. Kanadyjscy żołnierze obsługiwali samolot AWACS naprowadzający pociski na ich cele. Kanadyjscy oficerowie pracowali w CENTCOM w Katarze, pomagając w logistyce, to jest planując inwazję. Oprócz tego bezpośredniego militarnego uczestnictwa kanadyjski biznes jest głównym producentem wyposażenia dla machiny wojennej Stanów Zjednoczonych.
Rola Kanady w promowaniu imperialistycznych interesów Stanów Zjednoczonych, jak również własnych, również można zobaczyć wyraźnie na Haiti. W 2004 r. kanadyjski rząd był głównym aktorem w zaprojektowanym przez Stany Zjednoczone usunięciu wybranego na prezydenta Haiti Jeana-Baptiste'a Aristide'a. Kiedy w 1990 r. ten demagog, czasem pozujący na radykała kapłan został po raz pierwszy wybrany, ostrzegaliśmy: "Aristide albo odegra rolę narzędzia płaszczącego się przed haitańską burżuazją i imperialistycznymi panami ze Stanów Zjednoczonych, albo zostanie zmieciony w reakcyjnej rozprawie dążącej do zdecydowanego zdyscyplinowania bezlitośnie gnębionej ludności". ("Haiti: Lawina wyborcza dla radykalnego księdza", Workers Vanguard nr 517, 4 stycznia 1991 r.) I w końcu sprawdziło się i to, i to.
Początkowo Aristide drażnił Stany Zjednoczone przez sprzeciwianie się ich gospodarczym dyktatom i nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Kubą. Następnie, po tym jak został obalony w 1991 r., dowiódł lojalności wobec nadzorców ze Stanów Zjednoczonych przez zgodzenie się przed powrotem do władzy na drastyczny program oszczędnościowy, prywatyzację państwowego przemysłu, masowe zwolnienia w sektorze publicznym i prawie że zniesienie ceł importowych. W 1994 r. Waszyngton na swoich bagnetach przywrócił Aristide'a do władzy, w większej części by przerwać napływ haitańskich uchodźców do Stanów Zjednoczonych. Obcięcie ceł importowych spowodowało upadek lokalnej gospodarki, ponieważ rynek został zalany, na przykład, przez amerykański ryż po tańszych cenach niż wyhodowany na Haiti. Rozwiązawszy armię (centrum opozycji przeciwko niemu) w 1995 r., Aristide oparł swe rządy na brutalnej sile policyjnej i terrorze gangów.
Pomimo tego wszystkiego Aristide nie był wystarczająco giętki. W styczniu 2003 r. Kanada organizowała tajemne spotkanie starszych urzędników amerykańskich, latynoamerykańskich i europejskich, nazwane "Ottawska Inicjatywa na rzecz Haiti. Rzecz jasna, nie zostali zaproszeni przedstawiciele rządu Aristide'a, który ponownie został wybrany w 2000 r. To zgromadzenie osiągnęło konsensus, że Aristide musi odejść. Rok później 550 kanadyjskich żołnierzy - wliczając w to elitarną Drugą Połączoną Grupę Zadaniową, która zabezpieczała port lotniczy - uczestniczyło w porwaniu Aristide'a, pomagając Stanom Zjednoczonym w wyrzuceniu go z kraju. Od tego czasu Haiti jest okupowane przez "rozjemców" z ONZ, wliczając w to siły kanadyjskie.
Po tym jak Aristide został obalony, prawicowi członkowie organizacji paramilitarnych z powiązaniami z dawnym wspieranym przez Stany Zjednoczone reżimem szwadronów śmierci wkroczyli do haitańskiej stolicy. Poszli na serię zabójstw, masakrując tysiące biednych chłopów i mieszkańców slumsów. Później kolejne setki zostały zamordowane przez Haitańską Policję Narodową, szkoloną przez RCMP.
Na początku bieżącego roku René Préval, dawny sojusznik Aristide'a, został wybrany na nowego haitańskiego prezydenta, co było powszechnie postrzegane jako policzek dla Waszyngtonu i wspieranej przez Stany Zjednoczone haitańskiej elity. Ale jak wyjaśniał artykuł w New York Timesie z 10 lutego:
"Préval został wypatrzony przez Stany Zjednoczone i rządy prowadzące Misję stabilizacyjną Organizacji Narodów Zjednoczonych, walczącą by przywrócić porządek. (...)
również sugerował, że wyciągnie rękę do swoich przeciwników wśród klas średnich i wyższych. Powiedział, że większość jego kampanii została sfinansowany przez elitę".
Préval domagał się, by siły okupacyjne zostały na dwa lata albo dłużej; on również chce zwiększyć liczebność policji.
Tam poza tym jest Patrick Elie, członek pierwszego rządu Aristide'a, który ostatnio objeżdżał Kanadę i występował z odczytami pod auspicjami Kanadyjsko-Haitańskiej Sieci Działania, kolejnej koalicji wspieranej przez różne reformistyczne lewicowe grupy. Od 1991 do 1994 r. Elie był krajowym koordynatorem walki z handlem narkotykami na Haiti, a w latach 1994-95 jako sekretarz stanu ds. obrony narodowej walnie przyczynił się do stwarzania Państwowej Policji. Podczas objazdu Elie bronił apelu Prévala o pozostanie siły zbrojnych ONZ na Haiti, mówiąc: "Gdyby ONZ wycofała się z dnia na dzień, to pozostawiłaby próżnię władzy, do której wypełnienia prawicowe siły są bardziej przygotowane niż my w tym momencie" ("Socialist Voice", 26 marca). Stąd ci sami reformistyczni lewicowcy, którzy prowadzą monotonne śpiewy "Kanada - won z Haiti" na demonstracjach, skaczą wokół człowieka, który sprzeciwia się bezwarunkowemu, natychmiastowemu wycofaniu sił kanadyjskich i ONZ!
Po wywalczeniu niezależności od Francji przez antykolonialną rewolucję więcej niż 200 lat temu Haiti zostało zmuszone zapłacić 150 milionów franków w złocie - około 18 miliardów dol. wg dzisiejszych cen - swym dawnym panom kolonialnym. Do końca dziewiętnastego wieku 80 procent budżetu państwowego Haiti szło na odprawy dla jego dawnych wyzyskiwaczy, i dziś kraj pozostaje straszliwie zubożałym międzynarodowym dłużnikiem. To opisuje kolejny sposób, w jaki imperializm wprowadza w życie swoją dominację nad biednymi krajami trzeciego świata. Nie ma żadnej sprawiedliwości dla mas tego albo jakiegokolwiek innego państwa gnębionego przez imperializm bez walki o międzynarodową rewolucję socjalistyczną.

Tylko rewolucja socjalistyczna może położyć kres imperialistycznym wojnom!

Po atakach z 11 września 2001 r. na Światowe Centrum Handlowe i Pentagon burżuazyjni eksperci opisywali wojnę Busha z terroryzmem jako "starcie cywilizacji": nowe, rasistowskie pseudouzasadnienie neokolonialnej grabieży. Ze swej strony różni lewicowi nauczyciele akademiccy i działacze przedstawili to jako konflikt pomiędzy krajami wysoko rozwiniętymi a południem globu. Przez dzielenie świata na dobre, postępowe ludy i złych ciemiężców ten schemat spisuje na straty całkowicie kwestię klasową.
Prawdziwy sprzeciw wobec imperialistycznej wojny jest niemożliwy bez sprzeciwu wobec systemu, który ją rodzi, bez sprzeciwu, który musi w ostatniej instancji opierać się na mobilizacji klasy robotniczej, jedynej siły zdolnej rzucić wyzwanie burżuazyjnym rządom i wywrócić je. Imperialistyczna wojna i militaryzm są nieuniknionym wynikiem kapitalistycznego, podzielonego na klasy społeczeństwo, w którym maleńka mniejszość ludności posiada banki i przemysł i gromadzi zysk przez wyzyskiwanie pracy klasy robotniczej.
Przekupni despoci, którzy rządzą neokolonialnym światem w imieniu imperializmu, nie potrafią podnosić rozwoju gospodarczego tych krajów do poziomu zaawansowanego przemysłowego świata. Demokracja jest luksusem, na który tym władcom, schwytanym w pułapkę między wrzącymi masami a dyktatem swych sponsorów, trudno jest sobie pozwolić. Wyciągając wnioski z doświadczenia rewolucji październikowej z 1917 r., Trocki argumentował, że walka o wyzwolenie narodowe od imperializmu i walka o demokrację w krajach opóźnionego rozwoju kapitalistycznego spadają na barki klasy robotniczej. A kiedy klasa robotnicza weźmie władzę, nie może poprzestać na tych celach, lecz musi iść w kierunku zniszczenia własności prywatnej i ustanowienia państwa robotniczego. Aby przeżyć i rozkwitać, rewolucja socjalistyczna w takim kraju musi być rozszerzona na imperialistyczne centra. To stanowi istotę tego, co Trocki nazwał teorią rewolucji permanentnej.
Ale co z krajami takimi jak Afganistan czy Haiti, gdzie klasa robotnicza jest słaba albo w ogóle nie istnieje? W takich wypadkach nie ma czysto wewnętrznego rozwiązania. Przeznaczenie tych krajów jest bezpośrednio powiązane z międzynarodową walką klasową, w pierwszym rzędzie z tymi krajami regionu, które mają ważną koncentrację proletariatu., wliczając w to robotników imigrant z całego półkolonialnego świata.


http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4225210/

Stany Zjednoczone - won z Iraku i Afganistanu!
Amerykańska imperialistyczna masakra w Hadisie
Przedruk z: Workers Vanguard nr 872, 9 czerwca 2006 r.

Zbrodnie wojenne i potworności przeciwko cywilom są integralnie związane z imperialistycznymi wojnami podboju i okupacji. Brudna kolonialna wojna imperializmu Stanów Zjednoczonych z bohaterskimi robotnikami i chłopami Wietnamu historycznie zaznaczyła się w 1968 r. masakrą w My Lai. Okupacje Afganistanu i Iraku przez Stany Zjednoczone wytworzyły izby tortur więzień Abu Ghraib i Bagram. Okupacja Iraku jest teraz również naznaczona przez rzeź mężczyzn, kobiet i dzieci, która nastąpiła 19 listopada 2005 r. w Hadisie.
Masakra w Hadisie jest poglądową i krwawą ilustracją tego, co Stany Zjednoczone popełniają w Iraku od trzech lat-nieskończenie długiej serii potworności, od zrównania z ziemią El-Falludży i innych miast do szerzącego się bombardowania domów i rozstrzeliwania przypadkowych Irakijczyków. Masakra w Hadisie, w której żołnierze piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych zamordowali co najmniej 24 ludzi, została potwierdzony przez zbyt wiele źródeł, aby rząd Busha i kierownictwo Pentagonu mogły trzymać pokrywę na tym. Wojsko zarządziło dwa śledztwa - jedno co do masakry i oddzielne co do jej ukrywania. To nastąpiło po tym, gdy na początku tego roku magazyn Time przedstawił wojskowym oficjelom w Bagdadzie wnioski swojego własnego śledztwa. Time przeprowadził wywiady z ocalałymi z masakry po otrzymaniu taśmy wideo zrobionej przez irackiego studenta dziennikarstwa w szpitalu w Hadisie i w domach ofiar. 27 marca Time opublikował artykuł pt. "Któregoś ranka w Hadisie".
Nawet rząd marionetkowy Iraku, który zarządza antysunnickimi plutonami egzekucyjnymi ministerstwa spraw wewnętrznych, potępił masakrę w Hadisie, mówiąc że przeprowadzi swoje własne śledztwo i zażądanie, by oficjele Stanów Zjednoczonych ujawnili swoje śledcze akta. "Premier" Nuri Kamal al-Maliki powiedział, że przemoc wobec cywilów stała się "regularnym czynem" popełnianym przez kierowane przez Stany Zjednoczone siły koalicyjne, które:
"Nie szanują irackiego ludu. Oni miażdżą ich swoimi pojazdami i zabijają ich tylko dla podejrzeń" (New York Times , 3 czerwca).
Sam "ambasador" iracki w Waszyngtonie ogłosił, że w kolejnym incydencie, żołnierze piechoty morskiej zastrzelili jego kuzyna w domu.
Atak z 15 marca na dom w irackim mieście Iszaki, który uśmiercił co najmniej 13 irackich cywilów, już został wybielony przez wojska Stanów Zjednoczonych, które ogłosiły, że nie stwierdziły popełnienia żadnego wykroczenia przez dowódcę, który poprowadził wypad. W incydencie z 30 maja żołnierze Stanów Zjednoczonych zastrzelili dwie kobiety, Nahibę Husajif Dżassim i Falihę Mohammed Hassan, ponieważ biegły do szpitala, bo Nahiba miała urodzić dziecko. Przez ten czas prokuratorzy wojskowi przygotowują oskarżenia o morderstwo, porwanie i spisek przeciwko siedmiu żołnierzom piechoty morskiej i jednemu marynarzowi za śmiertelne postrzelenie Irakijczyka w kwietniu w Hamandiji, na zachód od Bagdadu.
Zabójstwa w Hadisie w listopadzie zeszłego roku były metodycznie prowadzone przez okres trzech do pięciu godzin. W odwecie za wybuch przydrożnej bomby, który zabił jednego żołnierza Stanów Zjednoczonych, żołnierze piechoty morskiej przystąpili do niszczenia, wpadali do domów i strzelali do mieszkańców. Ich ofiary - niektóre z nich zostały zabite w stylu egzekucji pojedynczym strzałem w głowę - obejmowały kobiety, niemowlęta i starszego człowieka na wózku inwalidzkim.
Piechota morska zaczęła swą serię zabójstw w domu Abdula Hamida Hassana Alego, 89-letniego kaleki. Zastrzelili go, a następnie skierowali swe lufy w stronę jego trójki synów i ich rodzin. Akt zgonu tego człowieka mówi, że otrzymał dziewięć postrzałów w klatkę piersiową i brzuch. Jego siedmioletni wnuk opisał, jak widział, że jego matka padła na ziemię, umierając. Ciotka chłopca, Hibba Abdullah, porwała swą malutką bratanicę z podłogi i uciekła z domu. Jej mąż również wymknął się z domu i pobiegł, by ostrzec swoich kuzynów, mieszkających blisko. Ponieważ wrócił, wpadł na piechotę morską i zginął podczas strzelaniny.
Potem piechota morska poszła do domu po sąsiedzku, gdzie celnik Junis Salim Nusaif mieszkał ze swoją żoną, Aidą Jassin, i sześciorgiem dzieci. Jassin była obłożnie chora, więc jej siostra przyjechała na dłużej do rodziny, by pomóc w pracach domowych, póki nie odzyska sił. Prawie wszyscy zostali zabici - rodzice, siostra będąca z wizytą i pięcioro dzieci w wieku od czterech do 15 lat. Jedyna ocalała, 12-letni dziewczynka, później opisała, jak leżała na ziemi, udając że nie żyje, podczas gdy krew jej siostry tryskała na nią. Powiedziała:
"Chciałam żyć. Teraz wolałabym być zabita wraz z nimi" ("Los Angeles Times", 1 czerwca).
Udawszy się do trzeciego domu, piechota morska zaskoczyła czterech braci i zastrzeliła ich. Ostatnimi ofiarami było 4 studentów uniwersytetu i wiozący ich taksówkarz, którzy pojawili się na miejscu zbrodni przez przypadek.
Jak pisze gazeta Washington Post z 27 maja:
"Szczątki tych 24 osób leżą dziś na cmentarzu nazwanym Cmentarzem Męczenników. Bezpańskie psy buszują w opuszczonych domach. Na jednym z domów ktoś napisał, że demokracja zamordowała rodzinę, która tu mieszkała".
Niektóre sprawozdania potwierdzają, że samoloty wojskowe zrzucały na domy 200-kilogramowe bomby. Po tym jak korpus amerykańskiej piechoty morskiej zapłacił 38 tys. dol. w rekompensacie krewnym niektórych z ofiar, Marjorie Cohn, prezes-elekt Krajowego Stowarzyszenia Prawników, napisała w felietonie opublikowanym na witrynie internetowej "Truthout" (30 maja):
"Tego typu zapłaty są dokonywane tylko aby wynagradzać przypadkowe śmierci zadane przez wojsko USA. To była stosunkowo duża suma, wskazująca że piechota morska wiedziała, iż podczas tej operacji coś było nie w porządku".
Dla okupantów ze Stanów Zjednoczonych irackie życie jest tak tanie, że Pentagon nie fatyguje się śledzić liczby zabitych Irakijczyków. Razem wzięta liczba ofiar pierwszej wojny w Zatoce, lat sankcji nałożonych przez Organizację Narodów Zjednoczonych i wprowadzonych w życie głównie przez demokratyczny rząd Clintona oraz obecnej wojny i okupacji wprawia w osłupienie: niemal dwa miliony ludzi z 25 milionów ogółu ludności.
Pustosząc półkolonialny Irak, imperializm Stanów Zjednoczonych dosięgnął jednego z bardziej rozwiniętych krajów Bliskiego Wschodu i zamienił go w piekło na ziemi: całe miasta spustoszone; całe rodziny wyniszczone; uwięzienie i tortury z rąk imperialistycznych okupantów; zabójstwa dokonywane przez szwadrony śmierci, międzywspólnotowe zamachy bombowe i ataki, które celowo są wymierzane w cywilów, gdy próbują żyć swoim codziennym życiem. O natychmiastowe i bezwarunkowe wycofania wszystkich sił Stanów Zjednoczonych z Iraku i Afganistanu! Nie będzie żadnej kary za przestępstwa popełnione przez siły Stanów Zjednoczonych w Abu Ghraib, Hadisie i gdzie indziej w Iraku i Afganistanie bez pokonania imperializmu Stanów Zjednoczonych przez robotniczą rewolucję.

Zbrodnie wojenne i liberalni apologeci

Artykuł Marjorie Cohn również zauważył, że John Murtha-jastrząb z Partii Demokratycznej, który zamienił się w burżuazyjnego defetystę w sprawie Iraku - i oskarżał, i oczyszczał z zarzutów piechotę morską, gdy stwierdził, "Żołnierze piechoty morskiej zareagowali zbyt mocno z powodu presji na nich, i zabili z zimną krwią niewinnych cywilów". Liberalna felietonistka New York Timesa Maureen Dowd, pierwszoplanowy głos w gromadzie spod znaku "Każdy, byle nie Bush", dotknęła bezpośrednio tego tematu w swym felietonie z 3 czerwca: "Amerykańskie wojsko jest niewinne okrucieństw, nawet gdyby niezaprzeczalne okrucieństwo zostało popełnione i nawet jeśli wojna stała się w pewnym sensie okrucieństwem". Dowd obrzydliwie płacze nad oddziałami Stanów Zjednoczonych, które znajdują się "pod dramatyczną presją emocjonalną" i są "niewyszkolone w tłumieniu powstania".
Wiadomości z ostatniej chwili, pani. Dowd: to właśnie tak wygląda tłumienie powstania. Będąc dalekimi od aberracji, zbrodnie w miastach Hadisa, Abu Ghraib, Samarra, Hamandija, Iszaki są rezultatem zamierzonej polityki, zaprojektowanej by zabezpieczyć okupację Iraku. Przykłady tej prawdziwej twarzy imperialistycznej demokracji są niezliczone. Żeby wymienić tylko kilka: Po wojnie hiszpańsko-amerykańskiej, która wybuchła w 1898 r. i zaznaczyła się pojawieniem się imperializmu Stanów Zjednoczonych na poziomie światowym, siły Stanów Zjednoczonych zabiły do pół miliona Filipińczyków między rokiem 1899 a 1902, by powstrzymać nacjonalistyczne powstanie. W Ameryce Łacińskiej w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX w., szkolone przez Stany Zjednoczone plutony egzekucyjne były narzędziem wycelowanym przeciwko lewicowym buntownikom, jak również zakonnicom ze Wzgórza Marii i wszystkim innym postrzeganym jako zwolennicy sprawiedliwości społecznej. W Irlandii Północnej, osławione klatki druciane i izby tortur w Long Kesh były używane przez brytyjskich imperialistów przeciwko irlandzkim republikańskim bojownikom. Masakra kobiet i dzieci w No Gun Ri podczas wojny koreańskiej była oficjalną polityką Stanów Zjednoczonych (patrz artykuł pt. "Dokument z wojny koreańskiej potwierdza: Masakra w No Gun Ri była oficjalną polityką Stanów Zjednoczonych", str. 7).
I oczywiście, był Wietnam. W odróżnieniu od wojny i okupacji Iraku wojna wietnamska była prowadzona przeciwko zbuntowanym robotnikom i chłopom walczącym o społeczną rewolucję, której walka stała się katalizatorem dla antyimperialistycznych walk na całym globie. Przed swą porażką na polu bitwy wojsko Stanów Zjednoczonych zaangażowało się w straszne zbrodnie wojenne. Słynna stała się masakra jakichś 500 Wietnamczyków w My Lai, która obejmowała masowe gwałty, sodomię, tortury i okaleczanie przed zabiciem. Również haniebnie klasa rządząca Stanami Zjednoczonymi zrzucała winę na "łajdackich" żołnierzy niskich stopniem, a amnestionowała większość zamieszanych w zbrodnię starszych oficerów. Generał Koster, dowódca dywizji w ogólnej szarży oddziałów, przyglądał się masakrze z powietrza i przesyłał przez radio rozkazy do porucznika Calleya w wsi. Calley był najwyższy w hierarchii służbowej, którego rząd Stanów Zjednoczonych był skłonny ruszyć. Przesiedział trzy i pół roku w areszcie domowym w swej kwaterze w Fort Benning w stanie Georgia, i w 1974 r. został uwolniony. Jego dowódca, kapitan Ernest Medina, został uniewinniony na odrębnej rozprawie.
My Lai było tylko wierzchołkiem góry lodowej. Tam była prowadzona przez CIA Operacja Feniks, program zabójstw, w której tysiące Wietnamczyków zostało zabitych. W październiku 2003 r. gazeta Toledo Blade zdobyła nagrodę Pulitzera dla czteroczęściowej serii artykułów, która wyjawiła potworności popełnione przez wojskowy pluton znany jako Siły Tygrysa, który w 1967 r. zabił setki nieuzbrojonych mężczyzn, kobiet i dzieci, przez siedem miesięcy szalejąc w Średniogórzu Centralnym Wietnamu. W kolejnym artykule Toledo Blade z 5 września 2004 r. podsumowało swoje rewelacje:
"Żołnierze rzucali granatami do podziemnych bunkrów pełnych kobiet i dzieci. Strzelali starszych rolników mozolących się na swych polach. Obcinali uszy zabitym, by robić z nich naszyjniki. Jeden dawny sanitariusz jednostki powiedział nam, że żołnierze wchodzą do wsi i po prostu strzelają do każdego. Nie potrzebowaliśmy usprawiedliwienia. Kto tam był, ten zginął".
Dla proimperialistycznych liberałów a la Dowd takie fakty są na pewno kłopotliwe, szczególnie że wojna wietnamska wybuchła za demokratycznego prezydenta Kennedy'ego, a następnie została spotęgowana za demokratycznego prezydenta Johnsona. Mordercza historia obu kapitalistycznych partii nie zgadza się z liberalnym odmalowywaniem potworności w Iraku jako po prostu wyniku błędów republikańskiego rządu Busha.

Socjalizm albo barbarzyństwo

Felieton Dowd kolumna opłakiwał utratę wiarygodności przez Stany Zjednoczone: "Oni chcieli, by każdy bał się nas, a teraz nikt się nie boi. Na pewno nie stuknięty prezydent Iranu, któremu nasz rząd jest zmuszony kłaniać się, ponieważ amerykańskie wojsko nie jest przerażającą potężną siłą, ale uszczuploną, zniechęconą i zdyskredytowaną siłą złapaną w pułapkę w Iraku, próbującą pacyfikować wojnę domową".
Takie uczucia znajdują echo wśród reformistów spod znaku "Każdy, byle nie Bush", takich jak Międzynarodowa Organizacja Socjalistyczna (MOS) i Rewolucyjna Partia Komunistyczna (RCP). Weźmy petycję podpisaną przez MOS oraz wspieraną przez RCP grupę "Świat Nie Może Czekać", która radzi Bushowi i Cheneyowi, co byłoby "najbardziej skutecznym sposobem, by przeszkodzić Iranowi w rozwijaniu broni nuklearnych" raczej inspektorzy ds. broni, a nie bomby) i błaga tych zbrodniarzy wojennych: "prowadźcie drogą do pokoju, nie wojny" (patrz: "MOS i RCP liżą buty Busha: Wodzu, prowadź drogą do pokoju, rozbrój Iran" WV nr 870, 12 maja).
Workers Vanguard w ostrym kontraście do tych wazeliniarzy imperializmu otwarcie stwierdził, że w kontekście gróźb ze strony imperializmu Stanów Zjednoczonych Iran potrzebuje broni jądrowych, by obronić się i powstrzymać atak Stanów Zjednoczonych (patrz: "Imperialiści grożą Iranowi", WV nr 869, 28 kwietnia). Wzywamy do militarnej obrony półkolonialnego Iranu przed imperialistycznym atakiem. Jednocześnie nie dajemy ani na jotę poparcia politycznego dla reakcyjnego islamskiego fundamentalistycznego reżimu w Teheranie.
Również wzywaliśmy do militarnej obrony Afganistanu i Iraku przed atakiem Stanów Zjednoczonych, ale nie rozciągało się to na żadne poparcie polityczne ani dla barbarzyńskich talibów ani dla zbrodniczego kapitalistycznego reżimu Saddama, byłego sojusznika Stanów Zjednoczonych. Dziś mówimy, że każde uderzenie wymierzone przeciwko imperialistycznym okupantom Iraku i Afganistanu jest w interesie światowej klasy robotniczej. Ale jesteśmy w ostrej politycznej opozycji wobec religijnych fundamentalistów i burżuazyjnych nacjonalistów, którzy oprócz wymierzania powstańczych uderzeń przeciwko Stanom Zjednoczonym często również rozmyślnie uderzają w cywilów.
Dla Partii Demokratycznej i innych burżuazyjnych krytyków bandy Busha wojna w Afganistanie, w przeciwieństwie do wojny w Iraku, jest sprawiedliwą odpowiedzią na ataki z 11 września na Światowe Centrum Handlowe i Pentagon. Demokraci krytykują wojnę z Irakiem zwykle za to, że odciąga uwagę i zasoby od "wojny z terrorem" - pretekstu władców dla imperialistycznych zniszczeń na całym świecie i masowego ataku na demokratyczne prawa w kraju. 29 kwietnia na demonstracji w Nowym Jorku przeciwko okupacji Iraku niektórzy protestujący nosili znaczki rozprowadzone przez liberalną brygadę "Pracujące Aktywa", na których można było przeczytać napis "Osama bin Zapomniany".
Zabójstwa masowe i tortury popełniane przez siły Stanów Zjednoczonych na ludu irackim są również standardową procedurą operacyjną w Afganistanie. Po wypadku drogowym 29 maja, w którym militarny konwój Stanów Zjednoczonych zabił pięciu ludzi w Kabulu, antyamerykańskie zamieszki wybuchły w całej stolicy. Co najmniej tuzin osób, wliczając w to siedmioletniego chłopca, zostało zabitych, gdy oddziały Stanów Zjednoczonych i siły afgańskie strzelały do protestujących tłumów. Barbarzyńska twarz "wojny z terroryzmem" również jest wyjawiana przez warunki, w jakich żyją uwięzieni bez sądu w Guantánamo Bay gdzie wielu z co najmniej 460 jeńców ciągle angażuje się w strajki głodowe, protesty i próby samobójcze. Stany Zjednoczone - won z Guantánamo! Natychmiast uwolnić zatrzymanych!
Mówiąc w imieniu liberałów z klasy rządzącej, którzy skarżą się, że rząd Busha rujnuje perspektywy imperializmu Stanów Zjednoczonych, Frank Rich napisał w swym felietonie w New York Timesie z 4 czerwca:
"W czwartek najnowszy poparty przez Amerykanów iracki premier, Nuri Kamal al-Maliki, którego pan. Bush "jest dumny nazywać sojusznikiem i przyjacielem", zaprosił do otwartej wojny z amerykańskimi siłami przez oskarżanie ich o regularne popełnianie serii zabójstw takich jak w Hadisie przeciwko cywilom. Jeśli to jest sojusznik i przyjaciel, za którego walczymy, to kraj, który naprawdę wspiera swe oddziały, nie ma innego wyboru, tylko zacząć sprowadzać je do domu".
Za takimi liberałami z Partii Demokratycznej podąża reformistyczna lewica i jej różne antywojenne koalicje. Odmówiwszy otwartego apelowania o obronę Iraku (tym bardziej Afganistanu) przeciwko atakowi Stanów Zjednoczonych, te koalicje zwykle podnoszą wezwanie by "sprowadzić oddziały do domu". Stąd 29 kwietnia antywojenna demonstracja w Nowym Jorku został zwołana głównie pod hasłami: "Położyć kres wojnie w Iraku-Natychmiast sprowadzić do domu wszystkie nasze oddziały"! Takie żądania mają na celu wywołać sympatię dla oddziałów Stanów Zjednoczonych, służą oczyszczeniu wizerunku imperializmu Stanów Zjednoczonych. To nie są "nasze oddziały"! Obrazy zabitych w Hadisie, wizerunki zrównanej z ziemią El-Falludży, zdjęcie Lynndie England ze smyczą psa w ręce, wykorzystującej seksualnie nagiego irackiego więźnia - wszystko to jest obrazowym przypomnieniem o rutynowej brutalności wymierzanej przez katów z soldateski imperializmu.
Wleczenie się reformistów w ogonie imperialistycznych liberałów nie spadło z nieba. Podczas drugiej zimnej wojny, większość lewicy zapisała się do imperialistycznej krucjaty pod hasłem "praw człowieka" przeciwko Związkowi Radzieckiemu, rozpętanej przez demokratę Jimmy'ego Cartera. Carter uczepił się jednoznacznie postępowej interwencji Związku Radzieckiego w Afganistanie, i Stany Zjednoczone wlały miliardy w pomocy w mudżahedinów, islamskich reakcjonistów. Tylko Międzynarodowa Liga Komunistyczna (wtedy Międzynarodowa Tendencja Spartakusowska) deklarowała: "Niech żyje Armia Czerwona w Afganistanie! Rozszerzyć zdobycze społeczne rewolucji październikowej na ludy afgańskie!" W latach 1991-92 większość reformistów pospieszyła oklaskiwać kontr-rewolucję Borisa Jelcyna, wspartą przez imperialistów, w samym radzieckim zdegenerowanym państwie robotniczym,
My walczyliśmy do końca w obronie Związku Radzieckiego i zdobyczy Rewolucji Październikowej przed kapitalistyczną kontr-rewolucją. Kontr-rewolucyjne zniszczenie ZSRR wytworzyło dużo bardziej niebezpieczny świat, gdzie imperialiści ze Stanów Zjednoczonych czują się swobodni w swoich atakach w kraju i za granicą. Jako proletariaccy internacjonaliści w Stanach Zjednoczonych staramy się pozyskać proletariuszy i młodzież dla zrozumienia, że najbardziej krwiożerczym niebezpieczeństwem dla ludzkości jest imperialistyczna klasa rządząca Stanami Zjednoczonymi, reprezentowana przez obie kapitalistyczne partie. Walczymy, by budować rewolucyjną robotniczą partię oddaną obaleniu tego barbarzyńskiego systemu i do ustanowieniu rządów robotniczych. To jest droga do realizacji głęboko humanistycznej wizji W.I. Lenina, "socjalistycznego systemu społeczeństwa, który przez zniesienie podziału ludzkości na klasy, przez skończenie z całym wyzyskiem człowieka przez człowieka, i jednego państwa przez inne państwa, nieuchronnie zniesie wszelką możliwość wojny".


http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4222164/

Izrael - won z okupowanych terytoriów!
Imperialiści i syjoniści głodzą Palestyńczyków
Przedruk z: Workers Vanguard nr 872, 9 czerwca 2006 r.

Odkąd w marcu islamski fundamentalistyczny Hamas objął rządy, kierowany przez Stany Zjednoczone międzynarodowy imperialistyczny bojkot głodzi Palestyńczyków za "przestępstwo" skorzystania z "demokracji", którą to George Bush rozgłasza, że przynosi Bliskiemu Wschodowi. W odpowiedzi na wyborcze zwycięstwo Hamasu w styczniu izraelski rząd przerwał miesięczny transfer jakichś 55 milionów dol. w podatkach i innych opłatach, które zbiera w imieniu władzy palestyńskiej. Ze swej strony imperialiści ze Stanów Zjednoczonych zawiesili transfer milionów dolarów dorocznej pomocy do już i tak zubożałych Palestyńczyków. Również wstrzymują pomoc imperialiści z Unii Europejskiej (UE), których pozowanie na "mediatorów" w Bliskim Wschodzie zostało zastąpione przez pęd do ukarania Palestyńczyków za wybranie Hamasu. W międzyczasie i arabskie burżuazyjne reżimy, rzekomi "przyjaciele" Palestyńczyków, porzuciły palestyńskie masy na pastwę głodu - nawet śmiesznie małe 70 milionów dolarów, obiecane przez nieprzyzwoicie bogate naftowe szejkanaty Arabii Saudyjskiej i Kataru, jeszcze nie trafiło na okupowane terytoria.
Jak izraelska dziennikarka Amira Hass wyłożyła to w gazecie "ha-Arec" z 21 kwietnia: "Codziennie inny kraj ogłasza, że oto odwołuje pomoc ekonomiczną, która w ciągu minionych pięciu lat stała się tlenem dla narodu palestyńskiego". Pomimo że pomoc "humanitarna" ostatnio była dozwolona, infrastruktura zarządzania nią jest w upadku. Organizacja Narodów Zjednoczonych przewiduje, że do końca roku 70 procent Palestyńczyków będzie bezrobotnych, i jeden przedstawiciel ONZ ostrzegał: "Wiele rodzin jest zmuszonych do zredukowania liczby posiłków do zaledwie jednego dziennie". Już więcej niż połowa palestyńskich dzieci cierpi na niedożywienie.
Dyrektor Shify, największego szpitala Gazy, skarży się:
"Ja nie wiem, jak mamy sobie poradzić. Wcześniej mieliśmy zarządzanie kryzysowe teraz mamy zarządzanie katastrofą".
Pacjenci już giną z powodu braku lekarstw. Brakuje środków znieczulających do operacji, a chorzy na raka są odsyłani do domu, by umrzeć. Na horyzoncie majaczy masowy kryzys publicznej służby zdrowia, wliczając w to widmo cholery, jako że gromadzą się śmiecie i sieci kanalizacyjne rozpadają się. Już przed wyborami styczniowymi skrzyżowanie Karni - główny posterunek kontroli przewożenia wszystkich handlowych towarów i leków do Gazy z Izraela i eksportowania towarów z Gazy - było (i nadal jest) przez większość czasu zamknięte.
Wszechstronne walenie w Palestyńczyków w obliczu wyborczego zwycięstwa Hamasu musi zostać umieszczone w szerszym kontekście imperialistycznych machinacji w regionie. Utrzymując swoją okupację Iraku, Stany Zjednoczone grożą Iranowi sankcjami i atakiem, jeśli przystąpi on do realizacji swojego nuklearnego programu, podczas gdy rocznie dają Izraelowi, wyposażonemu w ponad 200 głowic jądrowych, miliardy w formie pomocy wojskowej i finansowej. Izrael ogłosił, że po raz pierwszy będzie uczestniczyć w pełni w morskich ćwiczeniach NATO na Morzu Czarnym "w ramach przygotowań do możliwej ostatecznej rozgrywki z Iranem", jak 29 maja wyraziła to agencja Reutera. Brońmy ludu palestyńskiego! Izraelskie oddziały i koloniści - won ze wszystkich okupowanych terytoriów! Precz z pomocą Stanów Zjednoczonych dla Izraela! Stany Zjednoczone - won z Iraku! Ręce precz od Iranu! Precz z embargiem głodowym Stanów Zjednoczonych, UE i Izraela przeciwko Palestyńczykom!
Wraz z dojściem Hamasu do władzy walka z Palestyńczykami teraz stała się synonimem "wojny z terroryzmem". Na dzień przed tym, zanim nowo wybrany izraelski premier Ehud Olmert przemawiał na wspólnej sesji obu izb Kongresu, otrzymując nie mniej niż 16 owacji na stojąco, Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych zdecydowaną większością głosów przyjęła "ustawę z 2006 r. przeciwko palestyńskiemu terroryzmowi", która domagać się międzynarodowego bojkotu Palestyńczyków. Olmert zdobył swoje ostrogi w 1996 r., kiedy jako burmistrz Jerozolimy z ramienia Likudu nadzorował zmasakrowanie co najmniej 62 Palestyńczyków i ranienie stu dalszych, którzy manifestowali przeciwko otwarciu starożytnego tunelu pod ścianą meczet Al-Aksa w sercu arabskiej wschodniej Jerozolimy (patrz: "Syjonistyczna krwawa łaźnia", WV nr 653, 11 października 1996 r.)
Rzeczywiście, gdy 24 maja Olmert przemawiał przed Kongresem o pokoju, izraelskie wojsko najechało śródmieście Ramallahu, siedzibę palestyńskiej władzy, w biały dzień, zabijając 4 i raniąc jakichś 70 ludzi. 30 maja izraelskie wojsko zabiło 4 dalszych Palestyńczyków w swym pierwszym głębokim militarnym wtargnięciu do Gazy od wyjścia z niej zeszłego lata. "Wycofanie się" Izraela z Gazy faktycznie umożliwiło syjonistycznym władcom bardziej skuteczne zacieśnienie swego uścisku wokół tego zatłoczonego kawałka ziemi, a 1,3 mln Palestyńczyków złapało w pułapkę w nim
Wygrana Hamasu jest złą wieścią dla kobiet, chrześcijan i świeckich Palestyńczyków. To jest również prezent dla władców Izraela, którzy wykorzystali to, by prowadzić swą politykę bez udawania "negocjacji". Olmert po swoim zwycięstwie w wyborach deklarował, że stałe granice Izraela zostaną jednostronnie ustalone przed 2010 r. Partia Kadima, której Olmert obecnie przewodzi, została założona przez ówczesnego premiera, obecnie znajdującego się w stanie śpiączki Ariela Szarona - człowieka odpowiedzialnego za wyrżnięcie w 1982 r. jakichś 2000 Palestyńczyków w Sabrze i Szatili, obozach dla uchodźców w Libanie -działającego we współpracy z długoletnim przywódcą Partii Pracy Szimonem Peresem. Kadima przyjęła linię labourzystowskiego syjonizmu, że trzeba podzielić terytoria okupowane (w przeciwieństwie do anektowania ich całkowicie) w celu zapewnienia, że Izrael utrzyma żydowską większość. Dziś Kadima jest w koalicji z zupełnie burżuazyjną Partią Pracy, której szef Amir Perec jest ministrem obrony. Przykład rasistowskiej i wyłączającej natury syjonistycznego państwa można zobaczyć w decyzji izraelskiego Sądu Najwyższego z maja, utrzymującej w mocy ustawę, która Palestyńczykom z okupowanych terytoriów, którzy są w małżeństwie z izraelskimi obywatelami odmawia prawa, by mieszkać w Izraelu z ich małżonkami.
Zwycięstwo Hamasu również zostało wykorzystane przez syjonistycznych władców, aby kontynuować ich strategię dzielenia i rządzenia - podżegania (jeśli nie bezpośredniego prowokowania) do wojny wśród palestyńskich frakcji. Wojna darni między zwolennikami Fatahu a Hamasu jest zaostrzona przez poszukiwanie synekur w licznych służbach bezpieczeństwa Autonomii Palestyńskiej - zdecydowanie zdominowanych przez zwolenników Fatahu - który zostały ustanowione w 1993 r. przez porozumienia "pokojowe" z Oslo w celu pacyfikowania zamkniętych w getcie Palestyńczyków dla dobra Izraela. W latach osiemdziesiątych XX w. Izrael promował Hamas jako przeciwwagę dla świeckiej OWP - Organizacji Wyzwolenia Palestyny (patrz: "Stany Zjednoczone i Izrael przykręcają śrubę Palestyńczykom", WV nr 864, 17 lutego). Teraz Izrael ogłosił, że pozwoli na transport broni dla osobistej straży prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, ponoć aby bronić go przed groźbami ze strony zwolenników Hamasu.
Rzekomy powód embarga głodowego przeciwko Palestyńczykom jest ten, że Hamas odmawia uznania Państwa Izrael i nie wyrzeka się samobójczych zamachów bombowych. To pierwsze jest fałszywym pretekstem, biorąc pod uwagę, że Hamas nie ma żadnego sposobu, by zagrozić istnieniu Izraela i od czasu wyborów faktycznie ciągle szuka negocjacji z Izraelem. Ale teraz w ramach nacisków na Hamas prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas cynicznie planuje referendum na okupowanych terytoriach z powodu odmowy przez Hamas zaakceptowania dokument, który zasadniczo udzielił poparcia programowi mini-państwa OWP - to jest dwupaństwowemu "rozwiązaniu" z palestyńskim państewkiem na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Gazie.
Co do samobójczych zamachów bombowych, ślepy terror przeciwko izraelskim cywilom jest przestępstwem z punktu widzenia proletariatu. Jednakże terroryzm Hamasu i innych blednie w porównaniu do codziennego terroru państwowego popełnianego przez najbardziej potężny militarnie reżim w regionie przeciwko przeważnie bezbronnemu ludowi. Izrael zrobił z rzezi Palestyńczyków, wliczając w to dzieci, zwyczajne wydarzenie.
Sytuacja palestyńskich mas jest rozpaczliwa. Fundamentalną podstawą palestyńsko-izraelskiego konfliktu jest to, że dwa przenikające się nawzajem ludy zgłaszają roszczenia do tego samego kawałka ziemi. W kapitalizmie realizacja samookreślenia przez jeden w sposób konieczny będzie działać na szkodę drugiego. Klucz do wyzwolenia narodowego Palestyńczyków tkwi w obaleniu kapitalistycznych rządów w Izraelu i w całym regionie dzięki arabsko-hebrajskiej robotniczej rewolucji. Tylko w taki oto sposób miliony palestyńskich uchodźców w Bliskim Wschodzie mogą skorzystać z prawa do powrotu. Jakiekolwiek inne rozwiązanie tylko wzmoże i nasili ucisk Palestyńczyków.
Gdy w latach 1991-92 nacjonaliści z OWP stali się izolowani po upadku Związku Radzieckiego, który dostarczał OWP finansową i polityczną pomoc, zaakceptowali porozumienia z Oslo, które nie zaofiarowały "choćby najbardziej zdeformowanego wyrazu samookreślenia", jak pisaliśmy w artykule "Układ Izrael-OWP o palestyńskim getcie" (WV nr 583, 10 września 1993 r.) Ostrzegliśmy:
"Przez ten akt OWP zaprosiła fundamentalistycznych reakcjonistów, jak Hamas, by pozowali na jedynych bojowników przeciwko syjonistycznej okupacji. Drobnomieszczański arabski nacjonalizm okazał się być bankrutem i bezsilną ślepą uliczką, którą to zawsze był".
Wskutek porozumień z Oslo liczba kolonistów wzrosła jak grzyby po deszczu niemal do pół miliona, i syjoniści kontynuowali tworzenie "faktów na ziemi", budowanie rasistowskiego muru na Zachodnim Brzegu Jordanu, ogrodzenia pod napięciem wokoło Gazy i setek militarnych posterunków. Wzrost reakcyjnych, antykobiecych i antysemickich brygad, jak Hamas, również był jednym z gorzkich owoców porozumień z Oslo i politycznego upadku OWP.
Najbardziej znaczące jest, że wskutek porozumień z Oslo Palestyńczycy zostali usunięci na dalszy plan z gospodarki Izraela, jako że izraelscy kapitaliści coraz bardziej uciekali się do wykorzystywania napływowych robotników z Azji i skądinąd, by zastąpić Palestyńczyków. To oznaczało jeszcze większe ubóstwo dla Palestyńczyków, równocześnie czyniąc łatwiejszym dla syjonistów nasilenie izolowania okupowanych terytoriów. Wraz z narastaniem bezrobocia, głodu i ubóstwa wielu Palestyńczyków staje wobec perspektywy zagłodzenia na śmierć albo opuszczenia kraju - to jest "czystki etnicznej" przez wyniszczenie.
Walka o proletariackie rządy na Bliskim Wschodzie wymaga walki o wyrwanie hebrajskiego proletariatu z uchwytu syjonistycznego szowinizmu i pozyskanie go dla obrony ludu palestyńskiego - ogromne zadanie, które będzie prawdopodobnie najpierw wymagać zwycięstwa rewolucji socjalistycznej w tym albo innym z okolicznych krajów. Niemniej izraelskie społeczeństwo jest podzielone wzdłuż linii podziału klasowego i narodowego - wliczając w to ponad milion strasznie gnębionych arabskich, palestyńskich "obywateli" tego państwa. Są również sporadyczne, ale prawdziwe wyrazy twarzy współczucia dla trudnej sytuacji Palestyńczyków - takie jak demonstracja z 3 czerwca jakichś 2000 Żydów i Arabów w Tel Awiwie przeciwko okupacji i blokadzie ekonomicznej. Z kolei Palestyńczycy również muszą zostać oderwani od drobnomieszczańskiego nacjonalizmu i islamskiego fundamentalizmu. Tym, co jest niezbędne, jest wykuwanie leninowsko-trockistowskich partii na Bliskim Wschodzie, by prowadzić walkę o narodowe i społeczne wyzwolenie wszystkich ludów regionu przez utworzenie socjalistycznej federacji Bliskiego Wschodu.


http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4217651/
Dokument z wojny koreańskiej potwierdza:
Masakra w No Gun Ri była oficjalną polityką Stanów Zjednoczonych
Przedruk z: Workers Vanguard nr 872, 9 czerwca 2006 r.

Na początku wojny koreańskiej, w lipcu 1950 r., jakichś 400 koreańskich cywilów - głównie kobiet, dzieci i starców - zostało rozstrzelanych z karabinów maszynowych przez oddziały Stanów Zjednoczonych w południowokoreańskiej wsi No Gun Ri. Wypędzani ze swych wsi przez siły amerykańskie i ostrzeliwani przez samoloty wojskowe Stanów Zjednoczonych zdesperowani chłopi szukali schronienia pod mostem kolejowym. Tam zostali metodycznie wyrżnięci przez żołnierzy Pierwszej Dywizji Kawalerii. Po tym, gdy w 1999 r. masakra ta została zdemaskowana w serii artykułów agencji Associated Press, które przyniosły jej nagrodę Pulitzera, śledztwo Pentagonu konkludowało, że to, co się stało, nie było "rozmyślnym zabijaniem", lecz raczej "nieszczęśliwym wypadkiem", spowodowanym przez spanikowanych żołnierzy działających bez rozkazu. Teraz to przejrzyste kłamstwo zostało zniszczone przez ostatnio ujawniony dokument, dowodzący że siły Stanów Zjednoczonych w Korei miały politykę - zdecydowaną na najwyższych szczeblach rządu i soldateski - zabijania cywilów uciekających przed walkami.
Dokument ten, list ambasadora Stanów Zjednoczonych w Korei Południowej Johna Muccia do zastępcy sekretarza stanu Deana Ruska, oświadcza: "Jeśli uchodźcy pojawią się na północ od linii wojsk Stanów Zjednoczonych, będziemy oddawać strzały ostrzegawcze, a jeśli będą się upierać przy posuwaniu się naprzód, będziemy ich zabijać" (AP, 29 maja). List Muccia był omawiany na spotkaniu czołowych oficerów soldateski Stanów Zjednoczonych i południowokoreańskich oficjeli, które miało miejsce 25 lipca 1950 r., na dzień przed krwawą łaźnią w No Gun Ri. List został odkryty w Archiwach Narodowych Stanów Zjednoczonych przez byłego historyka z Harvardu Sahra Conwaya-Lanza.
Wojna koreańska z lat 1950-53, prowadzona przez imperializm Stanów Zjednoczonych pod maską "akcji policyjnej" Organizacji Narodów Zjednoczonych, była usiłowaniem zniszczenia rewolucji społecznej na półwyspie, a poza tym "odpychania" rewolucji chińskiej z 1949 r. Kapitalistyczne rządy zostały obalone w północnej połowie Półwyspu Koreańskiego z końcem II wojny światowej, po wyzwoleniu od 35-letniego panowania japońskiego kolonializmu, gdy potęga miejscowych kapitalistów i właścicieli ziemskich została złamana przez radziecką obecność militarną i nowo zainstalowany reżim Kim Ir Sena. Półwysep Koreański został podzielony między Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną na północy i Republikę Korei na południu, kapitalistyczne państwo policyjne pod amerykańską okupacją wojskową. Pomimo rządów nacjonalistycznej stalinowskiej biurokracji obalenie kapitalizmu na północy było historyczną porażką dla imperializmu i zwycięstwem dla ludu pracującego Azji i całego świata.
Podczas wojny siły północnokoreańskie zostały wsparte przez Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą. Imperializm Stanów Zjednoczonych zdewastował Półwysep Koreański, zabijając więcej niż trzy miliony ludzi i ścierając z powierzchni ziemi całe miasta. Waszyngton rozważał bombardowanie nuklearne Chin i Korei, lecz został odstraszony przez radziecką potęgę wojskową, w tym jej nowo rozwinięty arsenał nuklearny. W końcu Stany Zjednoczone mogły jedynie osiągnąć pat na 38 równoleżniku, który był powszechnie postrzegany jako porażka imperializmu Stanów Zjednoczonych w tej pierwszej bitwie zimnej wojny. Wojna koreańska zakończyła się "rozejmem", a Stany Zjednoczone do tej pory odmawiają podpisania traktatu pokojowego uznającego prawo Korei Północnej do istnienia, utrzymując masową obecność wojskową na południu.
Seria artykułów AP z 1999 r. ujawniła, że masowe zabójstwo cywilów w No Gun Ri było jednym z licznych zabójstw dokonanych przez imperialistów ze Stanów Zjednoczonych, inspirowanych rasistowską nienawiścią do wszystkich Koreańczyków. Przepytując weteranów, AP odkryła następujące rzeczy: atak moździerzowy w lipcu 1950 r. na parę setek uchodźców na południowy wschód od Seulu; zniszczenie w sierpniu 1950 r. dwóch mostów na rzece Naktong, gdy przechodziły przez nie setki cywilów; atak bombami zapalającymi w styczniu 1951 r. na pieczarę blisko Youngchoon, który zabił parę setek uchodźców. To był tylko czubek góry lodowej niejednokrotnego ostrzeliwania kolumn uchodźców przez samoloty wojskowe Stanów Zjednoczonych. Od czasu raportów AP z 1999 r. mieszkańcy Korei Południowej przedłożyli rządowi w Seulu skargi dotyczące więcej niż 60 innych masakr uchodźców na wielką skalę przez soldateskę Stanów Zjednoczonych podczas wojny koreańskiej.
Po początkowych rewelacjach AP pisaliśmy w artykule pt. "Wojna Stanów Zjednoczonych w Korei była masowym morderstwem" (WV nr 721, 15 października 1999 r.): "Krwawa łaźnia w No Gun Ri jest prawdziwą twarzą imperializmu, demaskującą jako cyniczne kłamstwo pretensje do "praw człowieka", wykorzystywane przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników do osłaniania ich militarnych grabieży od Kosowa po Timor Wschodni". Porównując zabójstwo w No Gun Ri ze znaną masakrą w 1968 r. w My Lai, w której ponad 500 południowowietnamskich wieśniaków zostało zgwałconych, storturowanych i zmasakrowanych przez amerykańskie oddziały dowodzone przez porucznika Williama Calleya, podkreślaliśmy: "Jakkolwiek straszne byłyby te konkretne rzezie, były one jedynie kroplą w morzu rzezi, dokonanych przez imperialistycznych władców Stanów Zjednoczonych w ich kontr-rewolucyjnych wojnach przeciwko ludowi koreańskiemu i wietnamskiemu".