Tekst pochodzi ze strony ATTAC http://attac.org.pl/?lg=pl&kat=2&dzial=128&typ=2&id=123


Piotr Kawiorski
Ateny - powtórka z Genui?

„Niezależnie od zajmowanych pozycji filozoficznych trzeba przyznać, że akty przemocy podczas manifestacji opłacają się naszym przeciwnikom. Nawet w przypadku prowokacji policyjnej i kiedy to policja jest odpowiedzialna za wywołanie zamieszek, wszystkich nas wkłada się do tego samego worka. Media zajmują się tylko zadymą, pomijając nasze propozycje i przyczyny protestu. Sympatia większości społeczeństwa kieruje się wtedy w stronę naszych przeciwników. Państwo definiuje się przez „monopol uprawnionej przemocy”. Kto wierzy, że może wygrać na tym terenie, albo uważa rozbicie witryny za „zagrożenie dla kapitalizmu” jest naiwny. Nie możemy stworzyć szerokiego ruchu na bazie kultury ludzi gotowych do zadym. Wszystkie osoby, które obawiają się przemocy - ludzie w moim wieku, rodziny z dziećmi - już nie przyjdą na nasze manifestacje. Nie jest to demokratyczne. Mam już dość tych grup, które nigdy nie pojawiają się podczas prac przygotowujących kontrszczytów, które nie prowadzą żadnej codziennej działalności, a pojawiają się na manifestacjach jak gwiazdy, by dymić, olewając porozumienia zawarte przez organizatorów. Obawiam się, że jeśli tak dalej będzie, to zadymiarze zniszczą ten ruch, najpiękniejszą nadzieję polityczną od 30 lat”.

Susan George – wiceprzewodnicząca ATTAC Francja

Te znamienne słowa wypowiedziano tuż po wydarzeniach w Genui w 2001, podczas których, w czasie kilkudniowych walk rany odniosły setki manifestantów, była także ofiara śmiertelna - zastrzelony przez policjanta Carlo Giuliani.
Po tamtych wydarzeniach sytuacja w czasie podobnych manifestacji uspokoiła się nieco. Z drugiej strony sami organizatorzy lepiej zabezpieczali demonstracje. Przykładem może tu być szczyt G8 w Evian w 2003 roku, gdzie podczas stutysięcznej manifestacji, która przeszła przez Genewę, nie doszło do żadnych awantur, policja wycofała się z rejonu przemarszu, a ochrona związków zawodowych skutecznie usuwała wszelkie zamaskowane osoby z rejonu protestu.
Podobnie było i na innych wielkich „euromanifestacjach”, jednak w Grecji sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Sama manifestacja wyglądała, jak wiele innych jej podobnych. Grupa ATTAC wyruszyła na trasę przemarszu zgodnie z kolejnością, wraz z innymi grupami, m.in. związków zawodowych, i nic nie wskazywało na to, że pokojowy przemarsz stu tysięcy ludzi zakończy się tragicznie.
Niestety, po jakimś czasie w tłum, złożony w dużej mierze z ludzi starszych, kobiety i dzieci, zaczęły wnikać po dwie, trzy zamaskowane osoby, rzucające butelkami z benzyną w pobliskie banki i sklepy. Ich pojawienie się powodowało zamęt w szeregach protestujących, szczególnie gdy, tak jak grupa ATTAC, nie mieli oni ochrony. Właśnie wtedy byłem świadkiem pierwszej prowokacji – gdy w grupę ATTAC, z Susan George na czele, wtargnęło trzech zamaskowanych mężczyzn, doszło do starcia - stawiono im opór – w ruch poszły pięści a kilkudziesięciosekundowa wymiana ciosów zakończyła się... atakiem policji, oczywiście nie na „prowokatorów”, ale na manifestantów. Rzucono tyle gazu łzawiącego, że na ulicy zrobiło się biało. Kolumna ATTAC została rozerwana – ludzie chowali się w bocznych uliczkach. Wiele osób szukało się później wzajemnie aż do końca protestu, sam, żeby wrócić na trasę przemarszu, musiałem przedzierać się w małej grupce, właśnie z Susan George, przez jakieś wzgórze, ponieważ jedną z ulic zablokowała policja.
Oglądałem przez następne godziny kolejne zajścia. Wszędzie sytuacja wyglądała podobnie – ulicą szły kolejne organizacje, z boku wyskakiwały grupki zamaskowanych osób, atakowały policję lub jakiś budynek i... uciekały. Podczas tych prymitywnych ataków cierpieli zaś uczestnicy legalnej manifestacji EFS. Na nich spadał gaz, oni odnosili obrażenia nie z rąk mundurowej policji ale z rąk osobników w maskach na twarzach. Duże grupy usiłowały chronić się, otaczając drążkami od flag lub trzymając się za ręce, mniejsze zaś padały często ofiarą ataków.
Kilka osób, zaatakowanych przez bandytów, trafiło do szpitali, m.in. ranny został jeden z członków włoskiej grupy Bella Ciao, idący, co znamienne, obok matki zamordowanego w Genui Carlo Giuliani, w kordonie chroniącym własną organizację. Do szpitala odwieziono także angielskiego dziennikarza. Mówiono o związkowcu, który został uderzony kamieniem w głowę. Ludzie, z którymi rozmawiałem, mówili wprost: „Napastnicy byli jak zwierzęta!”.
Jednak zaatakowani w wielu miejscach potrafili się obronić. Doskonale prezentowali się związkowcy, broniąc swoich grup i przypadkowych osób. Do drobniejszych incydentów, jak w grupie ATTAC, dochodziło także w co najmniej kilku miejscach.
Oczywiście, oprócz rozbicia pokojowego protestu, sprowokowania zajść i użycia przemocy przez policję, stała się rzecz jeszcze gorsza. Zniszczono całą tradycję Europejskiego Forum Społecznego, które od pięciu lat usiłuje, podczas spotkań setek organizacji ze wszystkich krajów Europy, zmieniać na lepsze oblicze tego świata. Podczas Forum omawia się wszelkie problemy związane ze sprzeciwem wobec neoliberalnej dominacji, sposoby budowy tego „lepszego świata”, koordynuje opór przeciwko wojnom, rozwija sieć organizacji alterglobalistycznych, związkowych, feministycznych, antywojennych, ekologicznych itp. Wszystko zaś w atmosferze wzajemnego poszanowania poglądów innych, tolerancji, spokoju. Nigdy na żadnym z Forum, od Florencji po Londyn, nie doszło do aktów przemocy, mimo, iż np. we Florencji ulicami przemaszerowało milion osób.
Dla rządzących wygodnie jest przedstawiać nasz globalny ruch społecznego sprzeciwu jako chuliganów czy „zadymiarzy”, którzy zjeżdżają się co jakiś czas do kolejnej stolicy, bo palić lokalne sklepy, walczyć z policją, a po dokonaniu zniszczeń odjechać do następnego miasta.
Reakcja miejscowej ludności była szybka – o ile przez kilka dni nastawienie było przyjazne, w chwili, gdy wybuchły pierwsze zajścia, Grecy zaczęli mówić, że przyjechała szarańcza z EFS, żeby niszczyć Ateny.
I właśnie za zniszczenie ciężko wypracowanej opinii Forum Społecznego, jako poważnego przeciwnika neoliberalizmu, niosącego przesłanie, że „Inny świat jest możliwy”, odpowiedzialni są ludzie w chustach i kominiarkach na twarzach, skądkolwiek by nie pochodzili i kogokolwiek by nie reprezentowali.
Piotr Kawiorski
Autor jest wiceprzewodniczącym Zarządu Głównego Attac Polska. Tekst ukazał się w "Nowym Robotniku"