Tekst pochodzi z FD MLK http://users.nethit.pl/forum/read/fdlbc/4273102/ . Teksty byłych współpracowników są zawsze najciekawsze, gdyż autor zazwyczaj zna od podszewki wszystkie wady swoich byłych towarzyszy. Po co spartakusowcy publikują w swojej gazecie tekst totalnie ich ośmieszający i co gorsza prawdziwy - bo pokazujący bierność spartakusowców na polu walki klasowej? tego nie wiemy. Tłumaczymy to sobie mizerią teoretyczną MLK i brakiem innych lepszych tekstów do zapchania WV. Oto jeden z wielu ciekawych fragmentów: "Trzeba zapytać, co jest celem tego wypaczonego i nieuczciwego reporterstwa? Celem jest usprawiedliwianie waszych własnych zygzaków i pewnego rodzaju paraliżującego powstrzymywania się od walki klasowej, które w ostatnich latach coraz częściej charakteryzowało LS, oraz dyskredytowanie tych, którzy kontynuują waszą wcześniejszą pryncypialną robotę związkową. "


Jack Heyman
Jeszcze o związkowym oportuniście (List)
Przedruk z: Workers Vanguard nr 873, 7 lipca 2006 r.

Otrzymaliśmy e-mailem następujący list:
19 czerwca 2006 r.
Droga Redakcjo,
W numerze 864 WV (17 lutego 2006) poświęciliście przeszło stronę (pod tytułem: Jack Heyman: "W torbie"), odpowiadając na list, który napisałem, krytykując wypaczone sprawozdanie WV z wiecu Komitetu Obrony Partyzantów (PDC) w październiku zeszłego roku, gdzie przemawiałem, kładąc nacisk na potrzebę dla ruchu robotniczego mobilizowania jego siły, by uwolnić Mumię Abu-Jamala i przywołując zamknięcie 24 kwietnia 1999 r. portów na wybrzeżu zachodnim w imię wolności Mumii. Wasza odpowiedź wskazuje, że skarżyłem się, iż wasze sprawozdanie skrytykowało mnie. Nie, ja protestowałem, ponieważ wasze sprawozdanie z tego wydarzenia (w WV nr 859, 25 listopada 2005 r.) nieuczciwie przeinaczyło moje uwagi i próbowało zaciemnić odmowę Ligi Spartakusowskiej walki w związkach zawodowych w tej żywotnie ważnej kwestii.
Wasza odpowiedź kontynuuje ten wzór. W niej robicie dwie główne uwagi: 1) W sprawie apelu o partię robotniczą: zgodnie z waszym sprawozdaniem z mojej strony było obłudne podnosić to żądanie na zgromadzeniu międzynarodowej solidarności robotniczej w Tokio, ponieważ w 2004 r. podczas zgromadzenia Marsz Miliona Robotników ponoć spowodowałem zniknięcie tego; 2) w sprawie robotniczej obrony Mumii Abu-Jamala mówicie, że dałem "związkową przykrywkę" dla reformistycznego apelu o "nowy proces" dla Mumii.
Po pierwsze, w sprawie partii robotniczej, twierdzicie że w październiku 2004 r. na zgromadzeniu Marsz Miliona Robotników Waszyngtonie zostawiłem transparent, apelujący "Zerwijcie z demokratami, budujmy partię robotniczą!" w torbie, w której go przyniosłem. O czym nie chcecie wspomnieć, to o tym, że ten transparent był ustawiony, przewieziony i zostawiony w torbie nie przeze mnie, ale przez zwolennika LS. Wiecie o tym, ponieważ on wam tak powiedział. A ja wcale nie pominąłem kwestii partii robotniczej. W moim przemówieniu z podium podczas Marszu Miliona Robotników powiedziałem: "Potrzebujemy partii, walczącej robotniczej partii, by reprezentowała nas, ponieważ demokraci i republikanie, jak Mumia powiedział, nigdy nie będą nas reprezentować". Wasi czytelnicy nie muszą uwierzyć mi na słowo, oni mogą sami wysłuchać i popatrzeć, ponieważ to był program na C-SPAN, i zapis wideo jest dostępny tu http://clogic.eserver.org/2005/million .
To LS ma za sobą długą historię zostawiania politycznych plakatów w torbie, kiedy zaczynają się kłopoty. W 1984 r. podczas antyrasistowskiego bojkotu statku w porcie w San Francisco został nałożony nakaz sądowy przeciwko komórce nr 10 ILWU. My, bojownicy związkowi, na linii pikiet próbowaliśmy przeciwstawić się temu, i kontynuować akcję solidarności w obliczu zastraszania przez policję i przerażenia stalinistów grzywną przeciwko związkowi zawodowemu. Tak jak w wielu sytuacjach w walce klasowej czas i stosunek sił są decydujące. W tym decydującym momencie LS i jej zwolennicy, obserwujący wydarzenia z boku z plakatami torbach, odeszli szukać solidniejszego schronienia. Gdybyście nie powstrzymali się od tej historycznej już akcji, a za to dołączyli się do kordonu pikietujących, my bojownicy walki klasowej mogliśmy zwyciężyć i podobne akcje mogły rozprzestrzenić się na inne porty wybrzeża zachodniego, i może na cały świat. W 1997 r. w Oaklandzie jeszcze raz odmówiliście uczestniczenia w kordonie pikietujących statek Neptune Jade w geście solidarności z wyrzuconymi z pracy liverpoolskimi dokerami.
Gdy Marsz Miliona Robotników był organizowany, apelowałem o zerwanie z demokratami i republikanami i o partię robotniczą, jak regularnie czyniłem od dziesięcioleci. Ale po wydarzeniu z października 2004 r. doszedłem do konstatacji, że błędem było przyłączenie się do Marszu Miliona Robotników, ponieważ to nie przedstawiało sobą autentycznie niezależnej politycznej mobilizacji klasy robotniczej skłonnej do wzięcia się za biurokratów AFL-CIO, przykuwających związki zawodowe do Partii Demokratycznej. Za to Marsz Miliona Robotników posłużył jako wydarzenie w kampanii zbierania głosów dla Johna Kerry'ego (albo Ralpha Nadera, albo Zielonych) przez ludzi spod znaku "ktokolwiek, byle nie Bush". Publicznie stwierdziłem to w liście z 8 lipca 2005 r. zamieszczonym na liście dyskusyjnej ILWU i na różnych stronach internetowych.
Po drugie, o zamknięciu portów w kwietniu 1999 r. w imię wolności Mumii piszecie, że LS popełniła "błąd, nie posyłając na protesty kontyngentów z hasłem Uwolnić Mumię". Ale wy nie tylko nie mieliście kontyngentu. Początkowo odrzuciliście ten strajk jako tylko "dwugodzinne" spotkanie związkowe, ponoć zmierzające do "minimalizacji" wpływu na żeglugę portową.
Potem, po strajku, gdy protestowałem w liście do redakcji, odpowiedzieliście ogromnym czterostronicowym artykułem (w numerze 714 WV, 28 maja 1999 r.), twierdząc że zamknięcie portów było tylko "regularnym comiesięcznym mityngiem", a ja byłem winny "zachwalania go jako strajku", że wpływ strajku na nabrzeżach został "zminimalizowany", ponieważ to "nie naruszyło kontraktu", i tak dalej. To tylko dziki strajk się liczy? Zacytowaliście urzędnika Morskiego Stowarzyszenia Pacyfiku (Pacific Maritime Association - PMA), twierdzącego że strajk miał niewielki wpływ na żeglugę, ponieważ był ogłoszony na tygodnie wcześniej. Ale podczas gdy cieszyliście się, powtarzając jak papuga usprawiedliwienia kapitalistów, nie wspomnieliście, iż PMA zagroziła, że pozwie komórkę ILWU w Los Angeles do sądu za ten strajk.
Zwróćcie uwagę, że ten strajk jednocześnie wyłączył każdy port na wybrzeżu zachodnim przez pełną ośmiogodzinną zmianę pod żądaniem "Powstrzymać egzekucję! Uwolnić Mumię!" To pierwszy raz robotnicy w Stanach Zjednoczonych podjęli strajk w obronie Mumii, do czego LS wzywała przez lata, ale nigdy nie mogła tego zrealizować. Każdy poważnie zainteresowany w bronieniu Mumii Abu-Jamala powinien okrzyknąć to ważnym pierwszym krokiem. Ale nie wy, przynajmniej nie w tych czasach. Od tej pory byliście po mapie w sprawie zamknięcia portów w kwietniu 1999 r. W WV nr 815 (5 grudnia 2003 r.) członek kolegium redakcyjnego George Foster napisał list do redaktora mówiący, że przecież strajk i mityng nadbrzeżnej komórki w Los Angeles w celu gromadzenia poparcia dla strajku robotników Safeway nie był taką złą taktyką. I to był jeden port w walce ekonomicznej, nie zamknięcie całego wybrzeża w kwestii politycznej.
We wspomnianym artykule w nr 714 WV zaatakowaliście Grupę Internacjonalistyczną (GI) za przeciwstawianie się obsmarowywaniu i zniekształceniom przez WV, ale nie wspomnieliście, że zwolennicy GI w Brazylii wywołali strajk w szkołach stanu Rio de Janeiro, apelujący o wolność Mumii, który został przeprowadzony w połączeniu z zamknięciem portów przez ILWU. O ile wiem, nigdy nie przyznaliście się do brazylijskiego strajku dla wolności Mumii.
Aby usprawiedliwić swoje złorzeczenia przeciwko zamknięciu portów w 1999 r., utrzymujecie że to było tylko "mydlenie oczu" dla demonstracji zorganizowanej tego dnia, która apelowała o "nowy proces" dla Mumii. Tak, apel o wolność Mumii i apel o nową rozprawę przedstawiają sobą dwie różne perspektywy, ponieważ druga sądzi, że można uzyskać sprawiedliwość w kapitalistycznym systemie sądowym. Ale rezolucja, którą przepchnąłem w ILWU, powiedziała wyraźnie, że "zorganizowany ruch robotniczy ma moc przez działanie zapewnić sprawiedliwość dla tego pryncypialnego i odważnego bojownika o wolność, której nie może uzyskać w sądach", i przedstawiała to jako powód wzywania do zamknięcia portów, by żądać "Uwolnić Mumię".
Kiedy Komitet Akcji Robotniczej na rzecz Uwolnienia Mumii Abu-Jamala próbował budować poparcie w związkach zawodowych dla strajku, wy oburzająco oskarżaliście mnie w WV nr 711 (16 kwietnia 1999 r.) o chęć "ścigania czerwonych" za to, że poprosiłem PDC (tak jak robiliśmy wobec innych organizacji, które poparły obronę Mumii) o listę wspierających związków. Do tego oszczerstwa dodaliście twierdzenie, że "Heyman sam podpisał listę organizacji związkowych apelujących przy okazji marszów "Miliony za Mumią" 24 kwietnia 1999 r. o nowy proces dla Mumii Abu-Jamala". To jest fałsz, i wy wiecie o tym. Chris Kinder, inicjator i koordynator Komitetu Akcji Robotniczej, napisał list do redaktora WV (10 października 1999 r.) oświadczając, że WSZYSTKIE związki zawodowe, które broniły Mumii w taki lub inny sposób, były wymienione na liście, w której tytule błędnie umieszczono "nowy proces". Kinder wziął na siebie odpowiedzialność za ten błąd. Ale nigdy nie opublikowaliście jego listu krytykującego LS, i teraz ponawiacie kłamstwo, że podpisałem listę domagającą się nowej rozprawy dla Mumii.
WV słusznie w numerze 872 (czerwiec 2006 r.) krytykuje reformistyczne rezolucje, które w 2000 r. wypłynęły z "Robotniczej Konferencji dla Mumii", zapoczątkowanej przez Komitet Akcji Robotniczej. Ze swoimi niewielkimi siłami staraliśmy się zebrać robotników w całym kraju, szczególnie tych wciągniętych do gwałtownych walk, tak jak w przeważającej mierze czarny związek zawodowy dokerów w Charlestonie, by podjęli się obrony Mumii. Ani Komitet Akcji Robotniczej, ani uczestnicy z LS nie poparli reformistycznych rezolucji. Ale przecież wtedy LS nie poparła naszej rezolucji "O ogólnokrajowy dzień akcji robotniczej dla Mumii!", w której przezwyciężyliśmy próbę zastąpienia żądania "uwolnić Mumię" przez "nowy proces".
Kinder, zresztą wtedy pod nazwiskiem Knox, był redaktorem WV w latach 1971-72, a następnie w latach siedemdziesiątych kierownikiem związkowym Ligi Spartakusowskiej Stanów Zjednoczonych. Był autorem nowatorskiego dokumentu o "Komunistycznej robocie w związkach zawodowych" i serii o "Trockistowskiej robocie w związkach zawodowych", wydanej w 1973 r., które wraz z Programem przejściowym Trockiego były przewodnikami w dziele budowania grup walki klasowej w związkach zawodowych i werbowania robotników do wówczas rewolucyjnej Ligi Spartakusowskiej. Lecz LS dawno porzuciła budowanie bojowych grup związkowych. Wzywam was do umożliwienia waszym czytelnikom zapoznania się z listem Kindera do WV.
Trzeba zapytać, co jest celem tego wypaczonego i nieuczciwego reporterstwa? Celem jest usprawiedliwianie waszych własnych zygzaków i pewnego rodzaju paraliżującego powstrzymywania się od walki klasowej, które w ostatnich latach coraz częściej charakteryzowało LS, oraz dyskredytowanie tych, którzy kontynuują waszą wcześniejszą pryncypialną robotę związkową.
Wasza odpowiedź na mój niedawny list odsyła czytelników do waszego artykułu "Twarde spojrzenie na ostatnią robotę partyjną i bieżące zadania" (nr 841 WV, 4 lutego 2005 r.) Wasza reakcja na zamknięcie portów w kwietniu 1999 r. była jeszcze innym przykładem tego, co scharakteryzowaliście tam jako "ciężko zdemoralizowane sekciarstwo". Ale tu jest inna kwestia. To, co jest pisane w WV, a co zwolennicy LS robią w praktyce, to jest często całkiem inna rzecz. To jest cecha charakterystyczna centrystów, którzy "gadają, ale nie są w stanie nic zrobić". Nr 862 WV (20 stycznia 2006 r.), na przykład, cytuje przemówienie Rachel Wolkenstein, etatowej prawniczki PDC, która powiedziała: "Wyobraźcie sobie, co by to znaczyło, gdyby nowojorski transport zastrajkował - nie tylko, by domagać się zapewnienia godnych płac, opieki zdrowotnej i warunków pracy, ale jeszcze wolności Mumii". Ale czy robotnicy transportowi, którzy są politycznymi zwolennikami LS, walczyli by związek strajkował o wolność Mumii?
W naszej korespondencji przez ubiegłych kilka lat wzywałem was do pokazania, gdzie zwolennicy LS w związkach zawodowych wzywali do strajków w obronie Mumii, to jest uwalniali społeczną potęgę proletariatu. To ma szczególnie decydujące znaczenie dziś, gdy różni liberałowie i reformiści lansują niebezpieczne złudzenie co do kapitalistycznych sądów, że Mumię "dzieli jedna decyzja sądowa albo od egzekucji, albo nowej rozprawy i wolności". Wasza najnowsza odpowiedź głosi, że moje wyzwanie jest to "ignoranckie oświadczenie, które miesza związki zawodowe - masowe organizacje obrony klasy robotniczej przeciwko kapitalistom - z rewolucyjną marksistowską partią polityczną".
Dodajecie: "Gdybyśmy mieli wpływ w związkach, moglibyśmy wywalczyć tego rodzaju akcje, jakie związki powinny podjąć, by wygrać wolność Mumii". To jest nowe wypaczenie, które widać jest wykorzystywane, by usprawiedliwić kapitulację LS przed biurokratami związkowymi. W odpowiedzi na wspomniany wcześniej, zamieszczony w nr 872 WV (9 czerwca 2006 r.) list od zwolennika LS, gdzie on pyta, dlaczego ulotka LS na temat strajku transportu nie krytykuje szefa ZRT Toussainta, który oczywiście od początku był gotowy sprzedać strajk, piszecie:
"Ulotka nie atakowała bezpośrednio Toussainta. Ponieważ nie mogliśmy wskazać alternatywnego kierownictwa strajku, czyniąc tak służylibyśmy jedynie jego osłabieniu".
To wprawia w osłupienie. Pomijam fakt, że list nosi datę z grudnia, a wy dopiero teraz odpowiadacie na to, co wskazuje, że mieliście całą dyskusję o tej polityce. Więc teraz nie zamierzacie krytykować przywódców związkowych podczas strajku, do czasu gdy nie będzie alternatywnego kierownictwa? A co z licznymi artykułami WV na temat strajku górników węgla w latach 1978-79, walącymi w sprzedajne kierownictwo Arnolda Millera? Czy wtedy w UMWA było "alternatywne kierownictwo"? Kto? I czy wzywanie do działań związkowych, by obronić Mumię jest niesłuszne do czasu, aż będziecie mieli "wpływ w związkach"? To jest prawdziwe samooskarżenie, skoro od więcej niż ćwierćwiecza LS ma zwolenników w nowojorskim transporcie. Ale czy oni walczą o kierownictwo, albo o działania związkowe? O wolność Mumii? O strajki robotników przeciwko wojnie? Oczywiście nie.
Niebezpieczeństwo represji przeciwko transportowemu związkowi zawodowemu za strajk z grudnia 2005 r. było bardzo rzeczywiste. I najlepszym sposobem przeciwstawienia się temu było rozszerzenie strajku, co mogła zrobić nawet stosunkowo mała opozycja oddana walce klasowej, a co oznaczałoby walkę z kierownictwem Toussainta (i wyzwanie dla sprzeciwiających mu się dysydentów, którzy skarżyli się na jego próżniacze przywództwo, ale sami nic nie zrobili). W obliczu strajku transportu w Nowym Jorku WV rozpoczął kampanię apeli do biurokratów związkowych, by podpisali petycję (a akcji związkowej się nie domagaliście!), by obronić Toussainta i przeciwstawić się grzywnie przeciwko związkowi zawodowemu. Jednolitofrontowa obrona jest dopuszczalna, ale nie zastąpi grupy walki klasowej, która by walczyła z kapitalistami, państwem i uprawiającą kolaborację klasową biurokracją związkową.
Obecnie Liga Spartakusowska wybrała "miększe" obronne postawy w związkach zawodowych. W 2002 r. podczas walki ILWU o kontrakt obraliście podobną drogę, ostrzegając przed represjami państwowymi, równocześnie rozpowszechniając miękką krytykę socjal-patriotycznej biurokracji związków zawodowych. Nawet nie wezwaliście do odrzucenia kontraktu z ustępstwami albo przygotowania akcji strajkowej, mówiąc że " jeśli robotnicy w jednym z najpotężniejszych związków zawodowych w kraju czują, że nie mają innego wyboru niż głosować za tym kontraktem, to jest to zjadliwy akt oskarżenia biurokracji związkowej" (nr 795 WV, 17 stycznia 2003 r.)!
W związku z tą obsesją przedkładania obrony pracy nad inne aspekty roboty partyjnej trzeba zapytać: czy PDC zjadł LS?
Wszystko to stanowi ostry zwrot w prawo Ligi Spartakusowskiej, i nie tylko w kwestii związków zawodowych. W WV nr 868 (14 kwietnia 2006 r.) wzywacie do "prawa do samookreślenia" dla Puerto Rico, bez wspominania, że LS zwykła od dawna i stanowczo wzywać do niepodległości dla tej kolonii Stanów Zjednoczonych. Gdy byłem organizatorem Bojowej Grupy Solidarności Narodowego Związku Morskiego, opozycyjnej grupy oddanej walce klas i wspieranej przez LS, "niepodległość dla Puerto Rico" była kluczowym żądaniem w naszym programie internacjonalistycznym, co zrozumiałe, ponieważ duża liczba Portorykańczyków pracowała na statkach. Odkurzcie archiwalne egzemplarze gazety "Beacon" i niech wasi młodsi członkowie zobaczą, jak wyglądała walka klasowa i robota w związkach zawodowych.
Mobilizujmy robotniczą akcję na rzecz uwolnienia Mumii!
Jack Heyman


Odpowiedź od redakcji Workers Vanguard:

Wygląda na to, że ukłuliśmy Jacka Heymana swoją odpowiedzią na jego poprzedni list. Heyman, wieloletni oficjel komórki nr 10 Międzynarodowego Związku Dokerów i Magazynierów (ILWU), szczególnie jest zaniepokojony zdemaskowaniem przez nas jego oportunizmu w sprawie Marszu Miliona Robotników z października 2004 r. Jak pisaliśmy w artykułach “Marsz Miliona Robotników: Wleczenie się w ogonie mniejszego zła” (WV nr 831, 3 września 2004 r.) i “Korespondencja o Marszu Miliona Robotników ” (WV nr 834, 15 października 2004), lewicowo gadające elementy biurokracji związkowej zbudowały fasadę “niezależności” klasy robotniczej dla demonstracji, której celem było zagonić zrażonych robotników do głosowania na Johna Kerry'ego. W tym czasie Chris Silvera ze związku kierowców ciężarówek jasno dał to do zrozumienia w liście zamieszczonym na witrynie internetowej Marszu Miliona Robotników, oficjalnie ogłaszając: “Marsz Miliona Robotników jest decydującym narzędziem mobilizacji wyborców”.
Heyman jest jak kiepski stolarz, który wciąż uderza się w palec zamiast uderzyć w gwóźdź. Teraz on mówi nam, że jakieś dziewięć miesięcy po tym wydarzeniu - kiedy nawet biurokraci AFL-CIO zbudzili się ze złymi kacami po popieraniu przegranego Kerry'ego - zrozumiał i zdał sobie sprawę, że Marsz Miliona Robotników nie przedstawiał sobą “autentycznie niezależnej politycznej mobilizacji klasy robotniczej”. To jest czysty cynizm. Heyman kontynuował aktywne budowanie Marszu Miliona Robotników nawet po tym, gdy demokratyczny polityk Jesse Jackson został zaproszony, by mówić na wiecu. I ledwie na trzy tygodnie, zanim “publicznie stwierdził” swój zwrot, Heyman napisał artykuł, datowany 14 czerwca 2005 r., dla Socialist Viewpoint (lipiec-sierpień 2005 r.), który wciąż przedstawiał Marsz Miliona Robotników jako “niezależną mobilizację robotników”!
Historia Heymana o transparencie w sprawie partii robotniczej na Marszu Miliona Robotników jest gorzej niż żałosna. On pracował z pewnym aktywistą związkowym - który również przez wiele lat współpracował z LS - by zrobić transparent i przynieść go do stolicy z nimi. Na miejscu, ponieważ Heyman pomagał ustawiać kilka oficjalnych transparentów ILWU i Marszu Miliona Robotników, transparent w sprawie partii robotniczej nigdy nie ujrzał światła dziennego. Wydaje się, że kiedy Heyman przybył na demonstrację, po prostu stchórzył. I teraz on zwala na tego aktywistę związkowego trzymającego torbę odpowiedzialność za swój własny oportunizm. (Jak poważnie Heyman bierze apel o partię robotniczą, można zobaczyć w bezsensownym sloganie, który kończy jego gazetę Maritime Worker Monitor nr 7 z 13 października 2004 r.: “ Budujmy partię robotniczą, by walczyła za robotników!”)
Co do naprawdę wypaczonej i nieuczciwej interpretacji przez Heymana bojkotu w 1984 r. przez ILWU statku Nedlloyd Kimberley, odsyłamy czytelników do naszego artykułu na stronie 8. Artykuł również opisuje rolę Heymana 24 kwietnia 1999 r. w proteście “Miliony za Mumią” i akcji strajkowej ILWU. Heyman zainicjował rezolucję ILWU, która wyraźnie udzieliła poparcia zgromadzeniu “Miliony za Mumią” z jego głównym postulatem “nowej rozprawy”; to fakt, wokół którego teraz on wciąż się prześlizguje. Komentowaliśmy intensywnie tę sprawę w artykułach “Zwalczajcie rządowe represje!” (WV nr 859, 25 listopada 2005 r.) i “Jack Heyman: W torbie" (WV nr 864, 17 lutego). Czytelników odsyłamy również do artykułu cytowanego przez Heymana, “Twarde spojrzenie na ostatnią robotę partyjną i bieżące zadania”, który przyznaje się do naszego błędu nieskierowania kontyngentów z hasłem “Uwolnić Mumię” na zgromadzenia w kwietniu 1999 r. Artykuł również przyznaje, że zamiast pochwalić akcję strajkową jako posmak rodzaju społecznej potęgi potrzebnej dla obrony Mumii, “w efekcie zrównaliśmy tę akcję ze stręczeniem przez Heymana do apelu o nowy proces”. Te artykuły są opublikowane na witrynie internetowej MLK.
Heyman skarży się, że umieszczenie jego nazwiska na liście organizacji związkowych apelujących o nowy proces dla Mumii Abu-Jamala nastąpiło z powodu “błędu” popełnionego przez jednego z jego sojuszników. To dzwoni dzwonek? W każdym razie pojawienie się Heymana na tej liście było zupełnie zgodne z jego rezolucją ILWU. To, co Heyman zrobił na podium zgromadzenia Miliony za Mumią, było typowe dla jego oportunistycznego m.o.: Mieszał w głowie trochę lewicowo brzmiącym gadaniem, nie mówiąc słowa przeciwko żądaniu “nowego procesu”, które działa na rzecz wiary w kapitalistyczne sądy. Po pięciu latach, na Marszu Miliona Robotników, Heyman wypracował pewne formuły do swojego przemówienia o partii robotniczej jako lewicowej przykrywki dla mobilizacji na rzecz Partii Demokratycznej.
Kim jest Heyman, żeby pozować na rzecznika “tych, którzy kontynuują waszą wcześniejszą pryncypialną robotę związkową”? Kiedyś Heyman należał do Bojowej Grupy Solidarności (M-SC), oddanej walce klas opozycji w Narodowym Związku Morskim, której robota była politycznie popierana przez LS. Ale to było kiedyś. Heyman dawno temu wyrzekł się perspektywy walki klasowej, stając się za to lewicowcem izby dla wierchuszki ILWU. Jego sporadyczna retoryka bojownika służy tylko po to, aby przykrywać prowadzoną przez biurokrację związkową politykę kolaboracji klasowej.
Dobrym przykładem jest jego otwarty artykuł w San Francisco Chronicle z 5 marca pt. “Kiedy bezpieczeństwo portowe bierze na cel robotników”. Heyman zauważa, że histeria w sprawie “bezpieczeństwa portowego” była taranem przeciwko dokerom i ich związkowi zawodowemu. Ale to jest mydlenie oczu, o czym świadczy zakończenie: “Prawdziwe środki bezpieczeństwa portowego oznaczają badanie wszystkich wyładowywanych kontenerów i położenie kresu imperialistycznym wojnom za granicą, które rodzą terrorystów, a nie tłumienie praw do wolności słowa tych, którzy pracują w portach”. To jest czysty heymanizm: szeptanie o postępowych odczuciach w sprawie położenia kresu imperialistycznym wojnom, równocześnie uspokajając rząd i jego “pracodawców”, że on jest za jednym z głównych założeń “wojny z terrorem”. Nie dziwota, że oczernia on naszą robotę w obronie pracy i demokratycznych praw w tym okresie jako “obsesję”.
Ten wytrawny oszust związkowy labidzi w sprawie naszej odpowiedzi na list, który opublikowaliśmy w naszym ostatnim numerze, gdzie wyjaśniliśmy, dlaczego ulotka LS wydana dla poparcia grudniowego strajku transportu w Nowym Jorku nie atakowała przewodniczącego komórki nr 100 Związku Robotników Transportowych (ZRT) Rogera Toussainta. To “wprawia w osłupienie” - wyje Heyman - iż my twierdzimy, że bezpośrednie atakowanie Toussainta tylko osłabiłoby strajk, gdy on i związek byli atakowani przez burżuazyjne państwo za przeciwstawienie się ustawie Taylora, i kiedy nie mogliśmy wskazać alternatywnego kierownictwa.
Podczas strajku ZRT w 1966 r. spartakusowska ulotka została wydana po aresztowaniu Mike'a Quilla i innych przywódców ZRT, prosząca wszystkich związkowców o poparcie strajku - w tym przez angażowanie się w strajki solidarnościowe przeciwko nakazom sądowym i aresztowaniom - i podnosząca takie żądania jak krótszy tydzień roboczy, by stworzyć więcej miejsc pracy. Ulotka bezpośrednio nie atakowała Quilla, który był znanym antykomunistą i lokalną grubą rybą w Partii Demokratycznej. Na spotkaniu organizacji terenowej Ligi Spartakusowskiej w Nowym Jorku odrzucona została rezolucja Harry'ego Turnera, protestująca przeciwko temu, że ulotka nie wzięła pod krytykę kierownictwa Quilla. Quill umarł wkrótce po jego zwolnieniu z więzienia i był uważany za związkowego bohatera za ten strajk.
Przeciwne doświadczenie miało miejsce w 1937 r., kiedy zwolennicy Socjalistycznej Partii Pracy (SLP) rozdawali ulotkę hutnikom w Indiana Harbor koło Chicago, pośród pędu do organizacji związków w całym przemyśle. Robotnicy rozsierdzeni atakiem ulotki na Johna L. Lewisa za bycie morderczym biurokratą związkowym (co było dość prawdziwe) całkiem słusznie myśleli, że zwolennicy SLP byli antyzwiązkowi, szczególnie że ich atak rozbrzmiewał echem złorzeczenia stalowych kapitalistów przeciwko Lewisowi. Trockistowscy bojownicy w tych czasach bronili zwolenników SLP przez zwracanie uwagi, że nie byli oni wrogami związków, ale prostackimi sekciarzami.
Heyman rzuca temat zastępczy przez porównywanie naszej ulotki w sprawie strajku ZRT z 2005 r. i sprawozdań WV w latach 1977-78 ze strajku górników węgla oraz naszego traktowania przywódcy Zjednoczonych Górników Arnolda Millera. Podczas niemal czteromiesięcznego strajku górnicy węgla coraz bardziej piętnowali Millera za jego próby sprzedania ich. Domagali się jego rezygnacji, szturmowali siedzibę związku i zmusili go do ukrycia się. W odróżnieniu od strajku transportu to nie państwo chciało głowy Millera, ale członkowie związku! Co do skargi Heymana, że my niewystarczająco krytykujemy biurokratów związkowych, on faktycznie wyje, gdy krytykujemy go.
Heyman oskarża LS o “powstrzymywanie się” ponieważ, na przykład, obecnie nie nakłaniamy swoich zwolenników w związkach zawodowych do zakładania grup opozycyjnych. Zwolennicy naszych poglądów starają się pozyskać współrobotników dla pilnej potrzeby walki klasowej przeciwko kapitalistycznym eksploatatorom i dla całkowitej niezależności klasy robotniczej od wszystkich agend wroga klasowego. Grupa opozycyjna jest specyficznie wewnętrzną formacją związkową, ubiegającą się o kierownictwo związku.
Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w., w okresie spotęgowanej walki społecznej i robotniczej, wzrost LS i przekształcenie jej w walczącą grupę propagandową przygotowały grunt pod poszerzanie naszych wysiłków we wspieraniu grup walki klasowej w związkach zawodowych. Bojowa Grupa Solidarności ze swej strony była określana przez jej oparty na programie sprzeciw wobec skorumpowanego kierownictwa NMU z Joem Curranem na czele. M-SC podnosiła program żądań przejściowych, wliczając w to postulat partii robotniczej i rządu robotniczego, i była znana ze swego sprzeciwu wobec protekcjonistycznych apeli biurokracji o “zachowanie amerykańskich miejsc pracy”.
To jest w wyraźnym kontraście do tego, co Heyman wydaje się chcieć, byśmy robili w komórce nr 100 ZRT, to jest szkalowali Toussainta w trakcie strajku transportu. W NMU opozycja kierowana przez Jamesa Morrisseya koncentrowała swe kampanie na skorumpowaniu i przemocy reżimu Currana. Morrissey z początku cierpiał z powodu wściekłego bicia przez żłobów Currana i coraz bardziej zwracał się do kapitalistycznych sądów w swym pędzie do przepędzenia Currana. Heyman należał do M-SC, więc on powinien wiedzieć lepiej.
Dziś mamy przed sobą inną koniunkturę niż w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Dziesięciolecia kapitalistycznych ataków, połączone z efektami dezindustrializacji w Stanach Zjednoczonych, zmusiły związki zawodowe do wielkiego odwrotu. Kontr-rewolucyjne zniszczenie Związku Radzieckiego w latach 1991-92 posłużyło, by ogólnie cofnąć proletariacką świadomość, aczkolwiek nierówno. W tych warunkach formowanie grupy opozycyjnej przez dwu albo trzech zwolenników nie mających solidnego oparcia w podstawie programowej służyłoby niepotrzebnemu wystawianiu ich na prześladowania i/lub prowadziłoby do ich przystosowania się do wierchuszki związkowej, prawdopodobnie przez koalicję ze związkowymi karierowiczami. Heyman wziął ten ostatni kurs, który jest zilustrowany przez jego poparcie w 2000 r. Briana McWilliamsa na stanowisko przewodniczącego Międzynarodowego ILWU pomimo zdecydowanego poparcia McWilliamsa dla kapitalistycznej Partii Demokratycznej.
Walka o nowe kierownictwo związkowe oparte na programie walki klasowej i zasadzie politycznej niezależności klasy robotniczej jest niezbędna, jeśli związki zawodowe mają zostać przekształcone z drugorzędnego narzędzia w rękach kapitalistycznego imperializmu dla dyscyplinowania robotników w organy rewolucyjnej walki robotników. Ale formy, które ten wysiłek przybiera, nie są i nie mogą być takie same we wszystkich okresach albo we wszystkich związkach zawodowych. Znaczącym historycznym przykładem jest Liga Edukacyjna Związków Zawodowych (TUEL), założona przez Robotniczą (Komunistyczną) Partię na początku lat dwudziestych XX w. TUEL została założona w okresie zaznaczonym przez zwycięstwo rewolucji proletariackiej w Rosji w 1917 r. Jej celem nie była walka o przywództwo w związkach zawodowych, ale edukowanie robotników o programie i zasadach Rewolucji Październikowej, starając się werbować bardziej świadomych robotników do partii rewolucyjnej.
W dzisiejszym okresie, naznaczonym przez ideologię “śmierci komunizmu” podstawowa marksistowska edukacja, w tym przez walkę, jest na porządku dnia. Jednym z narzędzi takiej edukacji są Robotnicze Czarne Ligi, które są obecnie zaangażowane w pilnym wysiłku, by mobilizować potęgę robotników w walce o wolność Mumii Abu-Jamala. Heyman może pozostawać w pewności, że zwolennicy naszych poglądów w związkach zawodowych zajmują się aktywnie tą pracą, która jest żywotnie ważna dla pozyskiwania robotników do zrozumienia, że walka o wyzwolenie Czarnych ma kluczowe znaczenie dla wyzwolenia całej klasy robotniczej.
Naszym zadaniem, jako marksistowskiej grupy propagandowej oddanej budowie rewolucyjnej partii robotniczej, jest położyć polityczny fundament pod pojawienie się oddanego walce klasowej przywództwa w związkach zawodowych, gdy nastąpi nieunikniony wzrost walki, wprawiając w ruch robotników w kierunku alternatywy dla prokapitalistycznych złych przywódców. Ta perspektywa zostanie zrealizowana w ostrej opozycji do upodobań Heymana, który jak zauważyliśmy w artykule “W torbie”, “demaskuje się jako nic więcej niż członek biurokracji związkowej, której poparcie dla kapitalistycznego sytemu zysku w ciągu ubiegłych paru dziesięcioleci wysuszyło bojowego ducha robotników w obliczu wojny klas, prowadzonej przez kapitalistów”.