Tekst pochodzi z wrześniowego numeru Pracowniczej Demokracji http://www.republika.pl/pracdem0/
Alex Callinicos
Dlaczego „dwa państwa” nie są rozwiązaniem dla Palestyny?
Masakra w Kanie jest typowa dla brutalności, z jaką Izrael
prowadził nie tylko tę, ale wszystkie swe wojny. Powstaje więc pytanie, w jaki
sposób Izrael może w ogóle współżyć pokojowo z resztą Bliskiego Wschodu.
Przez ponad 30 lat ruch palestyński, wspierany przez dużą część lewicy i
postępowej opinii publicznej na całym świecie, oficjalnie popierał rozwiązanie w
postaci istnienia dwóch państw.
Pomysł polega na tym, że porozumienie mogłoby być osiągnięte między Izraelem a
Palestyńczykami poprzez utworzenie dwóch oddzielnych, demokratycznych państw,
egzystujących obok siebie w pokoju. Nieżyjący już Jaser Arafat, były
przewodniczący Organizacji Wyzwolenia Palestyny, zaaprobował takie rozwiązanie
podpisując porozumienie w Oslo, w 1993 r. Uważał je za krok w kierunku
utworzenia takich dwóch państw.
Jednak doświadczenie „procesu pokojowego” od czasu Oslo stało się świadectwem,
że takie rozwiązanie nie jest realne. Jeden z powodów to ogromna różnica w sile
tych dwóch stron konfliktu.
Izrael jest jedną z wielkich potęg wojskowych świata, wspieraną i dotowaną przez
USA. W przeciwieństwie do tego władze palestyńskie mają tylko ograniczoną
kontrolę nad podzielonym terytorium palestyńskim i są uzależnione finansowo od
takich potęg, jak Unia Europejska, która może wycofać swoje poparcie w mgnieniu
oka, jak odkrył to Hamas.
Polityka izraelska polegała na ciągłym utrzymywaniu takiego stanu — słabości i
zależności OWP.
Zwolennicy rozwiązania dwupaństwowego uważają, że ten fakt jest konsekwencją
niechęci polityków izraelskich i być może niekompetencji strony palestyńskiej.
Ten argument nie uwzględnia jednak faktu, że kierownictwo izraelskie podejmuje
wszelkie środki, aby osłabić Autonomię Palestyńską w celu zachowania
bezpieczeństwa państwa żydowskiego. To więcej, niż tylko hipokryzja.
Izrael jest kolonialnym państwem osadniczym — innymi słowy państwem znajdującym
się na terytorium zagarniętym pierwotnym mieszkańcom i okupowanym przez
uprzywilejowanych autsajderów, popieranych przez zachodnie potęgi imperialne.
Wszystkie państwa osadnicze napotykają na podobny problem — co zrobić z ludźmi,
których ziemię zagrabiły.
Najlepszym rozwiązaniem, oczywiście z punktu widzenia osadników, jest
eksterminacja ludności tubylczej, w idealnym przypadku rozciągnięta na wieki.
USA, Kanada i Australia odniosły sukces w takiej polityce.
Innym rozwiązaniem jest wykorzystanie przez osadników tubylców w roli taniej
siły roboczej. Ten scenariusz miał miejsce w Republice Południowej Afryki,
Rodezji, Kenii. Ma to jednak tę słabą stronę, że prędzej czy później
wywłaszczeni tubylcy się zorganizują i odbiorą swoje państwo tak, jak to się
stało we wszystkich wymienionych krajach Afryki. Kolonizatorzy syjonistyczni
wypędzili miliony Palestyńczyków z ich dotychczasowej ziemi, w większości do
krajów sąsiednich. Reszta z nich jest wciąż pod panowaniem izraelskim, którego w
różnym stopniu nienawidzą i z którym walczą. Mają w tym ogromną sympatię mas
arabskich.
W rezultacie Izrael znajduje się w ciągłym stanie braku bezpieczeństwa —
Izraelczycy żyją w sąsiedztwie tych, których wywłaszczyli, w ciągłym stanie
wojny z nimi. Izrael nie może tak po prostu przeprowadzić eksterminacji
Palestyńczyków — tak usiłowali już zrobić hitlerowscy naziści, wykorzystując
drugą wojnę światową jako zasłonę dymną do przeprowadzenia Holocaustu. Prawicowi
politycy izraelscy opowiadają się za wysiedleniem mieszkających w ich państwie
Palestyńczyków do państw sąsiednich, ale to wzmogłoby tylko antagonizm ze
światem arabskim. Sytuacja wydaje się beznadziejna — Izrael nie jest w stanie
dojść do pokoju z Palestyńczykami. Jedynym możliwym rozwiązaniem byłaby zgoda na
powrót milionów Palestyńskich uchodźców, ale to zniszczyłoby fundament Izraela,
jako państwa wyłącznie żydowskiego.
Dlatego jakiekolwiek porozumienie między Izraelem a Palestyńczykami jest z
konieczności fałszywe. Premier izraelski Icchak Rabin, który wdał się w „proces
pokojowy”, uczynił to z cynicznym założeniem, że OWP jest organizacją
niedemokratyczną, która mogłaby trzymać Palestyńczyków w ryzach. Dlatego tylko
niewielka doza demokracji, która umożliwiła zwycięstwo Hamasu w wyborach, grozi
rozbiciem wszystkiego.
Jedyną możliwą drogą rozwiązania problemu Palestyńskiego, którą OWP porzuciło w
1970 r., jest jedno świeckie i demokratyczne państwo, w którym zarówno Żydzi jak
i Arabowie, chrześcijanie i muzułmanie, żyliby w oparciu o zasadę równości. Może
to wydawać się zupełną utopią w obliczu obecnej rzezi, ale nie należy oczekiwać
natychmiastowych sukcesów w rozwiązaniu tak trudnego konfliktu.
Alex Callinicos
Tłum. Eryk Baradziej