Michał Nowicki

Film jako narzędzie w ideologicznej walce klasowej

 

Zbliża się kolejna rocznica Rewolucji Październikowej jest to okazja do refleksji nad stanem polskiego ruchu komunistycznego i zastanowienia się nad tym, co zostało osiągnięte i jakie są perspektywy rozwoju w przyszłości. Czy w ogóle mamy w Polsce do czynienia z czymś o nazwie: „ruch komunistyczny”? Słowo ruch wskazywałoby na masowość zjawiska co raczej trudno nad Wisłą stwierdzić. Z drugiej jednak strony są pewne środowiska lewicowe, gdzie osoby uważające się za marksistów odgrywają dość ważną rolę i te środowiska były w stanie w ciągu ostatnich lat zmobilizować do akcji ulicznej setki, a nawet tysiące osób. Dochodzimy więc do kluczowego podziału na uświadomiony aktyw, i nie do końca świadome masy. Należałoby więc odpowiedzieć na pytanie, co zrobić, by te masy uświadomić i czy metody szkolenia aktywu dają się zastosować do działalności masowej. Proces szkolenia działacza komunistycznego wymaga czasu i cierpliwości nie tylko osoby poddanej edukacji, ale także osoby szkolącej. Z racji nie wielkich sił, jakimi dysponuje „polski komunizm” taka forma działalności nigdy nie przybierze skali masowej. Dlatego też metody uświadamiania mas muszą być z definicji inne, niż te metody które zastosowano wobec nas. Każdy czytelnik LBC ma inną biografię i jeden do komunizmu dotarł poprzez samo edukację i spędzanie czasu w bibliotece a inny miał to szczęście, że trafił na środowisko, które mu pomogło.

Ale czy początkowe założenie, że ewolucja polityczna „ruchu” jest pod wpływem uświadomionego aktywu coraz bardziej lewicowa nie jest zbyt optymistyczne? Czy przepływ idei ma charakter jednokierunkowy? Czy to aktyw komunizuje masę czy też w tej masie się roztapia? Czy stałe kontrolowanie się, by nie powiedzieć czegoś zbyt radykalnego, by nie zrazić do siebie mas, pozostaje bez wpływu na świadomość aktywu? Jak wyleczyć pacjenta, czy wielu pacjentów i w toku leczenia samemu się od nich zarazić? Rozpoczynanie działalności na skalę masową ma zazwyczaj na celu zrealizowanie konkretnych celów i uświadamianie jednostek, które do tej pory było podstawową formą działalności, znika na dalszy plan. Kiedy na arenę wstępują masy to nie ważna już jest ich polityczna edukacja, tylko liczy się to – ile tej masy jest. Nagle zaczynają się liczyć tylko liczby. Zebraliśmy X podpisów, dostaliśmy Y głosów, a na demonstracji było X ludzi itd.

Budowanie wielkich konstrukcji ze słabego materiału ma charakter nie trwały, a brak wewnętrznej pracy ideologicznej musi prędzej czy później doprowadzić do katastrofy. W społeczeństwie klasowym strona rządząca permanentnie prowadzi ideologiczną ofensywę i każdy jest poddany tej ogromnej presji. Struktury bazujące na klasach upośledzonych stoją przed wielkim wyzwaniem, któremu jak na razie nie potrafią podołać. Zdobywanie sympatyków łączy się często z przymusem ich alfabetyzacji. Nie chodzi tutaj o znajomość alfabetu, ale o wykształcenie pewnych nawyków, takich jak czytanie gazet, artykułów w internecie, udział w spotkaniach politycznych itd. Osoba, która do tej pory żyła gdzieś na marginesie, i „nie interesowała się polityką” zostaje oświecona przez jakiegoś lewaka i początkowo kręci się wokół lewicy, ale w cale nie jest powiedziane, że na lewicy jego polityczna ewolucja się skończy. Raz rozbudzone intelektualne aspiracje nie mogą być przez lewicę zaspokojone.

Wielkie media są tubą burżuazyjnej propagandy i prawie na każdym polu mają całkowitą przewagę nad medialną ofertą rewolucyjnej lewicy. Jest to smutny fakt, który trzeba sobie uświadomić, bo tylko to może wpłynąć na zmiany. Jedynym nie zdobytym do tej pory przez burżuazję szańcem jest marksistowskie getto i mimo ciągłych prób otwarcia się na masy, przełom nie nastąpił i bez jakościowej zmiany nie nastąpi. Najlepiej znanym mi przykładem takiego marksizującego getta jest LBC i jej czytelnicy. Mimo licznych zalet, nie jest to strona interesująca dla tzw. mas. Kolejne kampanie promocyjne przyniosły jedynie krótkotrwały efekt i jeśli grono czytelników się rozszerzyło to chyba przede wszystkim dzięki rozmowie „na żywo” ze mną lub z kimś innym, kto na stronę wchodzi i wytłumaczy „o co chodzi”. Można się pocieszyć, że także media burżuazyjne o aspiracjach naukowych mają ograniczony krąg odbiorców. Kluczowy nie jest tutaj wcale podział na komunistów i antykomunistów, lecz na ludzi, którzy są w stanie czytać dłuższe teksty i nie zainteresowaną tym resztę. LBC regularnie jest czytana przez niektórych antykomunistów, w odróżnieniu od niektórych lewicowych działaczy, których edukacja marksistowska skończyła się na Manifeście Komunistycznym i kilku broszurkach.

LBC powstała jako strona adresowana do lewicowych działaczy i mimo wielu prób rozszerzenia bazy, to się nie zmieniło. Do tej pory rozszerzanie bazy nie było naszym głównym celem. Trzeba było stworzyć rewolucyjną bibliotekę, trzeba było nawiązać sieć ogólnopolskich kontaktów, trzeba było się nauczyć pisać i zanim nie zyskaliśmy solidnej bazy, to dalsza ekspansja była pozbawiona sensu. Teraz to się zmieniło. Możemy bazować nie tylko na naszych dotychczasowych dokonaniach, ale też na tym co robimy obecnie. Jak na polskie warunki, to mechanizm działa całkiem sprawnie i już opanowaliśmy technikę „produkcji tekstów”. Mechanizm można by oczywiście usprawnić poprzez częstsze tłumaczenia, rozszerzenie bazy autorskiej czy skanowanie większej ilości tekstów do tej pory nigdzie nie publikowanych (a więc zamiast skanować książki wydane w PRL – to stare gazetki i broszurki, które często trzeba przepisywać). Jest więc co ulepszać, ale stanie się to wtedy, gdy osoby tworzące LBC same uwierzą, że warto się tym zajmować. Bo opublikowaliśmy już 2000 tekstów, a namacalnej zmiany nie widać. Baza czytelników, (czy mówiąc brutalniej osób odwiedzających stronę, bo niestety nie każdy kto wchodzi na stronę główną czyta wszystkie teksty) się nie poszerza, albo poszerza bardzo powoli i czy warto tracić czas na robotę, której i tak nikt nie docenia? Usprawiedliwiając przeszłość trzeba powiedzieć: biblioteka rewolucyjnych tekstów była potrzebna, bo bez teoretycznych fundamentów ruch polityczny nie ma przyszłości. Równocześnie jednak trzeba dodać, że pora przejść na nowy etap.

Zanim jednak ten nowy etap opiszemy, to kilka słów należy powiedzieć, dlaczego w ogóle praca teoretyczna jest ważna. Jak już wspomnieliśmy wcześniej, to dość ważnym segmentem tworu o nazwie „czytelnicy LBC” są działacze radykalnej lewicy, a rozkładając to pojęcie na czynniki pierwsze –działacze różnych lewackich sekt. Działacz sekty powinien mieć charakter uniwersalny. Musi więc znać partyjne wyznanie wiary i hagiografie najważniejszych świętych, powinien mieć też podstawy teoretyczne. Dzięki podstawom teoretycznym powinien umieć agitować, a więc rozszerzać bazę wiernych, a w razie komplikacji wytłumaczyć, dlaczego właśnie ten kościół jest najlepszy. Działalność teoretyczna jest więc sprowadzona do agitacji i walk partyjnych. Z racji nie wielkich sił, taki apostoł musi się też zajmować innymi formami aktywności, jeździć na strajki, demonstracje, wydawać gazetkę itd. Musi znać się na wszystkim, i przez to rozprasza swoje siły. Struktura taka mimo wielu zalet, by była zdrowa musi mieć jakieś ciało, jakieś kierownictwo czy proroka, który na gruncie teoretycznym nie będzie się ograniczał do agitacji. Walka klas toczy się na trzech płaszczyznach, politycznej, ekonomicznej i ideologicznej i na permanentną ideologiczną ofensywę burżuazji prowadzonej czasem na wysokim naukowym poziomie trzeba umieć odpowiedzieć w sposób adekwatny.

Nie zrobi tego ktoś, kto z racji pełnionych partyjnych obowiązków nie ma nawet czasu by czytać materiały wrogów politycznych. Najważniejsze dzieło Marksa nosi tytuł: „Kapitał –krytyka ekonomii politycznej” gdzie rozprawia się z burżuazyjnymi ekonomistami. Ale walka na gruncie ideologicznym nie skończyła się na Marksie i robotę tą trzeba wykonywać cały czas. Niestety ta forma aktywności jest często dyskredytowana przez partyjnych działaczy, którzy na lewicowe media patrzą jedynie po to by zobaczyć, jak opisywana jest ich partia. W tym miejscu słowo sprostowania. Sam siebie też uważam za działacza politycznego i nie przypadkowo Lewica bez cenzury ma w podtytule: „pismo na rzecz rewolucyjnej partii komunistycznej”. Z różnymi organizacjami lewicowymi mogę współpracować, mogę też współpracować przy konkretnych akcjach z lewicową partią reformistyczną, ale dopóki będzie ona miała charakter reformistyczny, dopóty to LBC jako teoretyczny organ polskich komunistów będzie dla mnie dużo ważniejsza. Swoją własną postawą polegającą na aktywności poza internetowej, tym samym odbijam najbardziej prymitywne argumenty, działalności jakoby wyłącznie wirtualnej. Bo zamiast wdawać się w merytoryczną dyskusję, najłatwiej kogoś opluć i zaszufladkować i jest to taktyka dość skuteczna o czym świadczy brak podobnej strony do LBC. Jedni dali się zaszufladkować i pogrążyli się w akademickim bagnie, a inni przyjęli postawę konformistyczną i stali się wyrobnikami pisząc panegiryki w partyjnej prasie.

Jednym z powodów napisania tego tekstu jest uświadomienie wszystkim, że walka ideologiczna nigdy się nie kończy. Nie skończy się na zaagitowaniu tej czy innej osoby, nie kończy się na teoretycznym zniszczeniu burżuazyjnego profesorka, nie kończy się też po zwycięstwie rewolucji w jednym kraju. Walka ideologiczna będzie nawet trwać po zwycięstwie rewolucji na całym świecie, bo od dyktatury proletariatu do systemu komunistycznego droga daleka. Ruch polityczny może zwyciężyć tylko wtedy, gdy nie tylko potrafi do siebie ludzi przyciągnąć, ale jeszcze potrafi ich w ruchu utrzymać. Zadanie jest tym trudniejsze, że oprócz wielu przeciwieństw wynikających z faktu, że ruchy bazujące na warstwach wyzyskiwanych zawsze będą niszczone przez wyzyskiwaczy i ich najemników, pojawiają się też problemy wewnętrzne. Trzeba znosić zarozumialstwo czy wygórowane ambicje różnych działaczy, trzeba umieć działać z osobą, którą nie zawsze się lubi itd. O tym jak wielki to jest problem najlepiej świadczy fakt, że mimo wielu prób unifikacyjnych, nie powstała jeszcze w Polsce partia o charakterze komunistycznym. Osoby, które taką partię mogły by stworzyć, się wzajemnie nienawidzą i na co dzień wolą współpracować z osobami słabo wyrobionymi politycznie, ale za to uznających autorytet nieomylnego proroka, niż dogadać się z ludźmi o podobnych poglądach i podobnym politycznym wyrobieniu. Dlatego też mimo wszystkich złych słów, jakie się wypowiada pod adresem LBC, o tym, że „nic nie robimy” możemy odpowiedzieć: „ale przynajmniej nie niszczymy”.

Bo szok wywołany ostrą walką frakcyjną może spowodować stałe wykluczenie i zniechęcanie działacza komunistycznego do dalszej roboty. Podchody, podszepty, obrabianie dupy, rzucanie fałszywych oskarżeń, czy w końcu zwykła ludzka zazdrość i nienawiść, to codzienna atmosfera lewicowego piekiełka, która nawet największych przeciwników kapitalizmu może skutecznie zniechęcić do walki z systemem burżuazyjnym. Jedną z przyczyn braku sukcesów LBC w rozszerzaniu czytelniczej bazy jest niewątpliwie dostosowanie języka przekazu do poziomu lewicowego piekiełka. Zwłaszcza na początku jedną z głównych form aktywności były polemiki i walki, które na pewno nie działały zachęcająco dla osób nowych. Czy można było inaczej? Chyba nie, bo nikt by na stronę nie wchodził. Aż wstyd przyznać, że lewicowi działacze, osoby z wykształceniem ponadprzeciętnym zachowują się jak dzieci. Na podstawie statystyk łatwo stwierdzić, że gdy tylko się kogoś obrazi, to popularność strony rośnie, a gdy serwuje się tylko teksty teoretyczne, to spada. Nic tak nie przyciąga uwagi, jak współczesne igrzyska, gdzie gladiatorzy -polemiści obrzucają się błotem, a uradowana publika może wyrażać swoje emocje w anonimowych komentarzach.

Nie znaczy to oczywiście, że odrzucam ostrą walkę z wrogiem politycznym. Ale trzeba umieć zachować odpowiednie proporcje. A do tej pory na LBC, strony przecież komunistycznej – najwięcej pojawiało się materiałów krytykujących właśnie komunistów. Krytyka różnych sekciarzy jest rzeczą zdrową i potrzebną, ale musi ona być gdzieś na marginesie walki z burżuazją, prawicą, faszystami, czy socjaldemokracją. Jednym z warunków rozszerzenia bazy jest więc zmiana profilu strony. Już dawno na LBC przestały dominować teksty polemiczne, gdyż podstawę strony stanowi rewolucyjna klasyka. Ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że bazując na samych tekstach historycznych ruchu politycznego się nie zbuduje. Teksty historyczne mogą być dodatkiem, ale jeśli nie będzie tekstów aktualnych to strona przestanie być żywa i tym samym umrze.

Działalność ideologiczna, jest dla nas częścią walki klas, i dlatego w dalszej części tekstu będziemy się posługiwać językiem militarnym. Nie będę tu przedstawiał całej historii wojskowości, ale jest kilka rzeczy, które są tutaj istotne – mianowicie wpływ różnych wynalazków i ich wdrażanie na ewolucje różnych armii i społeczeństw. To co nas tutaj interesuje, to właśnie owo „wdrażanie” nowych technologii, które trafiały na konserwatyzm dotychczasowych armii. Można by tutaj dać wiele przykładów, ale najbardziej znany jest proch strzelniczy. Dziś nie wyobrażamy sobie armii bez broni palnej i osobie nie znającej historycznych realiów trudno wytłumaczyć, dlaczego tak długo, bo kilkaset lat ten wynalazek się upowszechniał. Trzeba najpierw poznać społeczeństwo feudalne i zrozumieć, że armia w feudalizmie miała nie tylko charakter militarny. Szlachcic był nie tylko żołnierzem, ale był też właścicielem ziemskim i filarem państwa. Na polu bitwy w pełnej krasie było widać różnice ekonomiczne między szlachtą mającą dobre konie i uzbrojenie, a powołanymi na bitwę okolicznymi chłopami czy mieszczanami, walczących jako piechota i uzbrojonymi w jakieś kosy czy włócznie. Upowszechnienie broni palnej wiązało się z demokratyzacją armii i likwidacją wewnętrznych różnic co najlepiej widać na przykładzie armii w Rewolucji Francuskiej.

Nie znaczy to oczywiście, że jazda została całkowicie wyparta i nawet dziś ma ona wojskowe zastosowanie, ale nigdy już nie wróci rola jazdy z czasów feudalizmu. Różne państwa, różnie reagowały na pojawienie się nowych wynalazków. Jedno z największych europejskich państw feudalnych przedrozbiorowa Polska, nigdy swojej armii nie zreorganizowała i to było w końcu przyczyną jej upadku. Tutaj właśnie trafiamy na swoisty konserwatyzm i niechęć do zmian. Osoba raz nauczona jednego fachu, bardzo niechętnie uczy się nowego w którym w dodatku traci swoją uprzywilejowaną pozycję. Czasami nie da się jej tego wytłumaczyć, i dopiero w praktyce się przekonuje, że dotychczasowe metody wojowania są nieskuteczne, wtedy już jednak może być za późno. Bo zmiana w wyposażeniu armii to nie tylko zmiana w czasie bitwy, ale to zmiana całego społeczeństwa, gdzie trzeba wprowadzić zupełnie nową gospodarkę. Armaty, proch czy karabiny wymagają rozwoju górnictwa, metalurgii i nie wystarczy armii wyposażyć w strzelby – jeśli nie ma amunicji. Trzeba więc bardzo dużo rzeczy zmienić, i nawet jeśli zmiany się nam nie podobają, to musimy mieć świadomość, że konkurencja już to robi i jeśli nie chcemy jej ulec – musimy się zastosować do nowych reguł.

Pojawienie się nowego wynalazku nie oznacza, że od razu zyskuje on całkowitą przewagę nad poprzednimi. Broń palna musiała być najpierw dobrze poznana przez żołnierzy i co równie ważne przez dowódców, którzy musieli zrozumieć, że w nowej rzeczywistości obowiązują inne reguły. Istotna też była ciągła ewolucja techniczna, gdzie wydłużano długość celnego strzału, usprawniano szybkość ładowania amunicji, wprowadzając bagnet itd. Najlepiej znanym przykładem konfrontacji dwóch rodzajów uzbrojenia w historii Polski jest bitwa pod Kircholmem w 1605 r., gdzie wielotysięczna piechota, została pokonana przez nieliczną polską husarię. Według niektórych źródeł siły szwedzkie były nawet 7 krotnie liczniejsze – a mimo to przegrały. Ale postęp techniczny spowodował, że to oparta na jeździe Polska wkrótce znikła z mapy Europy.

A co to ma wszystko wspólnego z LBC? Wierny czytelnik LBC zapewne zauważył, że od kilku tygodni puszczamy na naszej stronie lewicowe filmy. Reakcje lewicy na nowy typ naszej aktywności były różne. Chodzi zarówno o reakcje osób aktywnych (a więc tych co piszą) – jak i biernych czytelników. Jeśli chodzi o osoby piszące (a więc pewną arystokrację lewicowej rodzinki) to reakcje były albo obojętne, albo drwiące i ocen pozytywnych było nie wiele. Z drugiej jednak strony całkiem sporo było pozytywnych ocen od czytelników, jak i od osób, które w lewicowej branży filmowej się odnalazło.

Tak jak konie do dzisiaj występują w wojsku (np. w oddziałach pogranicznych, trudno sobie wyobrazić samochody czy motory wspinające się po niedostępnych górach) tak i pisanie artykułów nigdy nie zostanie wyparte, ale w propagandzie masowej przekaz filmowy jest dużo skuteczniejszy i z tą formą aktywności widzimy przyszłość LBC. Lewicowe filmy co prawda były kręcone od kilkudziesięciu lat, a od kilku lat można je było obejrzeć w sieci, ale do tej pory nie miało to charakteru masowego. Nie wystarczy dać linka, by film został obejrzany. Trzeba go ściągnąć, co nie zawsze można zrobić – zwłaszcza jak z Internetu korzysta się w bibliotece, pracy czy w kafejce, gdzie nie ma dużo czasu – a film się długo ściąga. Ludzie więc mogli obejrzeć film, ale nie wywoływał on zbyt dużej dyskusji. Teraz, gdy puszczamy jeden film na stronie głównej, to od razu ma on charakter publiczny. Jeśli wypowiada się znany (jak na lewicową rodzinkę) działacz polityczny i wszyscy mogą go obejrzeć, to ta wypowiedź, zwłaszcza gdy dotyczy spraw bieżących, od razu wywołuje dyskusję. Produkowanie internetowych wywiadów, to rzecz dziecinnie prosta. Wystarczy komputerowa kamerka i po kilkudziesięciu minutach od nagrania, film może być już ogólnodostępny. Niby to samo co podczas wywiadu można napisać, ale siła słowa pisanego jest znacznie mniejsza, od słowa wypowiedzianego w filmie –taka jest smutna prawda. Radykalna lewica jest rozproszona po całej Polsce (a także emigranci za granicą) i nie mają możliwości na co dzień zobaczenia, tego czy innego działacza – i właśnie dlatego internetowy wywiad może wzbudzać tak wielkie zainteresowanie.

Co dokładnie chcemy kręcić? Naszym celem długofalowym jest uruchomienie lewicowej branży filmowej i pewnie wkrótce, gdy zacznie profesjonalnie działać, to stanie się niezależna od LBC. Zanim to jednak się stanie, to trzeba ją uruchomić, a ponieważ do tej pory coś takiego nie powstało, to potrzeba twórczej interwencji LBC. To co oferujemy od siebie – to szeroko rozumiane pośrednictwo. Z jednej strony dajemy reżyserom dostęp do publiczności, z drugiej możemy pomóc w skontaktowaniu się z ciekawymi lewakami, z którymi warto kręcić filmy. W końcu jest też trzecia forma pośrednictwa – a więc skontaktowanie ze sobą filmowców już działających, i tych co dopiero zaczynają. Można też skontaktować osoby mające teoretyczną wiedzę filmową z osobami, które mają kamery i nie wiedzą co z nimi robić. Możliwości tworzenia lewicowej filmowej ponad organizacyjnej sieci są więc spore i dopóki rzecz jest w powijakach, to czynnie zamierzamy ten projekt wspierać. Mamy nadzieje, że właśnie tą drogą grono naszych czytelników wielokrotnie się powiększy, co będzie impulsem dla całej radykalnej lewicy – zwłaszcza tej o profilu komunistycznym.

Proponujemy więc zacząć od filmowania wywiadów i przemówień. Na początek chodzi o produkcje masową. Nie wszyscy chcą być kręceni, nie każdy też się do tego nadaje, ale z tych osób co chcą się lansować – to trzeba kręcić, kręcić i kręcić. Ważne są zarówno wywiady, przemówienia jak i krótkie debaty. Można też nagrywać śpiewanie piosenek itd. Warto podkreślić, że na samym początku nie należy się ograniczać wyłącznie do treści poważnych. Dla zwiększenia popularności kluczowe są materiały przykuwające uwagę, nawet jeśli mają charakter humorystyczny (a’la Iwcio – z czego bohaterzy nie koniecznie sobie zdają sprawę). Iwo zresztą zgodził się na publikację filmu po ponad 3 latach, gdyż ma pewność, że wszystko co teraz nakręci – będzie na pewno obejrzane. Wszystkie wymienione wyżej formy można zrobić komputerową kamerką, bez wychodzenia z domu, co dla produkcji masowej jest dość istotne. Nie można się jednak do tego ograniczać.

Dlatego też powinno się kręcić także lewicowe imprezy. Tutaj jednak trzeba dać istotne zastrzeżenie, że nie wszyscy chcą być kręceni i trzeba to uszanować. Takie rzeczy należy skonsultować z organizatorem, który przed rozpoczęciem dyskusji powinien spytać zebranych – czy sobie życzą by impreza była nagrywana i jeśli odmówią, to trzeba to uszanować –zwłaszcza jeśli są to małe zamknięte imprezy. Z osobami, które się sensownie wypowiadają, można się spotkać kiedy indziej i poprosić by powiedziały to samo co na spotkaniu. Jeśli chodzi o demonstracje to powinna być ona obsłużona przez co najmniej dwie kamery. Jedna, to taka co by skupiała się na organizatorach i robiła wywiady. A operator drugiej powinien biegać wokół demonstracji, spinać się po dachach, wiaduktach, mostach, włazić na kioski i płoty – by uchwycić w kamerze jak największą część demonstracji. Jeśli demonstracja przechodzi pod jakimś mostem, to łatwo jest w ten sposób sfilmować przejście całego pochodu –i każdy widz sam sobie wyrobi zdanie co do liczebności zgromadzonych – bo przy powiększeniu można wszystkich policzyć.

Na początek, to właśnie na tym należy się skupić. Zebrać dość sporo filmowego materiału, który później można dowolnie montować. W dalszej perspektywie należy myśleć o własnych filmach z krótkim scenariuszem, ale jest to już wyższa szkoła jazdy, a lepiej zaczynać od spraw najprostszych. Na podstawie obserwacji lewicowych filmików w internecie zauważyłem, że dość sporo jest filmów, które de facto są pokazem slajdów z lewicową muzyką. Ta forma ma taką zaletę, że zajmuje mało miejsca.

Aktywność filmowa nie kończy się jednak na własnych produkcjach. Zwłaszcza na początku warto sięgnąć po zagraniczne wzorce, gdyż tam już tą technikę dawno opanowali. Tak jak początki polskiej piechoty opierały się na zaciężnych obcokrajowcach, tak i początki polskiej lewackiej branży filmowej mogą opierać się na zagranicznych filmach. Z jednej strony puszczamy i będziemy puszczać znane robotnicze pieśni, z drugiej zaś chcemy puszczać wywiady i filmiki ze znanymi cudzoziemskimi działaczami. Jesteśmy w tej chwili otwarci na cały świat i wszystko zależy od tłumaczy. Dla osoby znającej język przetłumaczenie kilkuminutowej rozmowy nie jest problemem, a taki filmik może być dobrym uzupełnieniem do przetłumaczonego tekstu. Apelujemy więc do wszystkich o pomoc w tłumaczeniach.

Warto w tym miejscu jeszcze zauważyć, że film to medium, który z definicji służy ruchom radykalnym. Nie ma tu miejsca na negocjacje, kompromisy i wahania. Najbardziej w pamięci pozostają sceny, które oddziałują na emocje – jak chociażby puszczana obecnie na LBC masakra w Odessie z Pancernika Potiomkina. Jeśli więc w przeintelektualizowanych tekstach, pisanych językiem naukowym autor będzie starał się przede wszystkim obiektywnie przedstawić rzeczywistość, to celem filmowego reżysera, jest raczej tą rzeczywistość jak najbardziej uprościć i wzdłuż osi podziału klasowego pokazać walkę dobra ze złem. Teksty Marksa, w których zachwyca się on nad rewolucyjną rolą burżuazji w historii, są dobrym materiałem szkoleniowym dla osoby już trochę ukształtowanej, a dla „świeżaka”, lepsze są propagandowe broszurki czy filmiki dające łatwą odpowiedź na podstawowe pytania.

Radykalna lewica, a szczególnie komuniści powinni też wiedzieć jak mniej więcej działają media. Wbrew niektórym konspiratorom nie istnieje żaden wielki spisek, i czołowi dziennikarze mają większe zmartwienia na głowie niż pełzający ruch komunistyczny. Jeśli więc polityk znany z telewizji trafia na pierwszą stronę gazety i na odwrót, to nie ze względu na działalność wrogich sił, ale tak to właśnie działa. Polityk, który ma „nazwisko” i jest „rozpoznawalny” jest dla dziennikarza bardziej atrakcyjny, niż nikomu nie znany komunista. Antykomunistyczny spisek ma oczywiście miejsce – ale nie na tajnych „masońskich” spotkaniach – tylko na etapie edukacji i selekcji w przyjmowaniu do pracy. Neoliberalna propaganda, a także przyjmowanie do pracy ludzi o jedynie słusznych neoliberalnych poglądach powoduje, że burżuazyjne media są sprawnie działającą machiną propagandową.

Można by jeszcze długo na ten temat pisać, ale ofensywę multimedialną dopiero rozpoczynamy i jeszcze na ten temat na LBC wiele rzeczy się ukarze.

01 11 2006