Tekst pochodzi ze strony www.skfm-uw.w.pl . Artykuł Anatola Łunaczarskiego „Rewolucja i sztuka” po raz pierwszy był drukowany w czasopiśmie „Komunisticzeskoje proswieszczenije” nr 1 z 1920 r. Przedrukowując go w zbiorze „Iskustwo i riewolucja”, Łunaczarski dołączył drugi rozdział. Podstawą niniejszego tłumaczenia był tekst zamieszczony w wydaniu książkowym „Iskustwo i riewolucja”, Moskwa 1924 r. Podstawa niniejszego wydania: Anatol Łunaczarski, „Pisma wybrane”, tom 1, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1963. Tłumaczenie z języka rosyjskiego: Jerzy Pomianowski.
Anatol Łunaczarski
Rewolucja i sztuka
1
W państwie rewolucyjnym – a takim jest państwo radzieckie –
problem stosunku do sztuki można sformułować w sposób następujący: czy rewolucja
może coś dać sztuce i czy sztuka może coś dać rewolucji? Państwo nie zamierza
oczywiście narzucać artystom rewolucyjnych idei i gustów. Narzucanie takie może
zrodzić tylko falsyfikaty rewolucyjnej sztuki, najistotniejszą bowiem cechą
prawdziwej sztuki jest szczerość artysty.
Ale oprócz form przymusu istnieją także inne: przekonywanie, zachęta,
odpowiednie wychowanie nowych kadr twórczych. Wszystkie te środki powinny być
stosowane, aby dać sztuce rewolucyjną inspirację. Sztukę burżuazyjną ostatnich
czasów charakteryzuje przede wszystkim zupełny brak treści. Jeśli nawet mieliśmy
jeszcze jakieś dzieła sztuki, to były to, rzec można, pogrobowce tradycji.
Czysty formalizm panował wszędzie: w muzyce, w malarstwie, w rzeźbie, w
literaturze. Ucierpiał na tym, rzecz jasna, także sam styl. W gruncie rzeczy
żadnego stylu – a więc również żadnego stylu w życiu codziennym czy
architekturze – burżuazja ostatniej epoki nie potrafiła stworzyć, zdobywając się
jedynie na cudaczny, niedorzeczny eklektyzm. Poszukiwania formalne przerodziły
się w dziwactwa i cyrkowe sztuczki albo w swoistą i właściwie dość prymitywną
pedanterię, okraszoną przeróżnymi karkołomnymi spekulacjami intelektualnymi, o
prawdziwej bowiem doskonałości formy decydują oczywiście nie czysto formalne
poszukiwania, lecz umiejętność znalezienia formy odpowiedniej, właściwej dla
danej epoki, dla mas, ich charakterystycznych odczuć i idei. Takich zaś odczuć
czy idei godnych artystycznego wyrazu w społeczeństwie burżuazyjnym lat
ostatnich nie było w ogóle.
Rewolucja przynosi idee imponujące zakresem i głębią. Rozpala emocje o wielkim
napięciu, heroiczne i skomplikowane. Artyści starej daty nie tylko stają
bezradni wobec tych treści, lecz, co gorsza, wcale ich nie rozumieją. Mają nawet
wrażenie, że jest to jakiś barbarzyński potok prymitywnych namiętności i
ciasnych myśli, ale jest to tylko wrażenie wynikające z ich własnej ślepoty.
Wielu spośród nich, i to właśnie najbardziej utalentowanym, można to nawet
wytłumaczyć, można ich, że tak powiem, odczarować, otworzyć im oczy. Przede
wszystkim jednak liczyć trzeba na młodzież, która jest znacznie chłonniejsza i
może kształtować się, że tak powiem, w samym nurcie ognistego potoku rewolucji.
Tak więc liczę bardzo na wpływ rewolucji na sztukę, czyli mówiąc po prostu –
ufam, że uratuje ona sztukę od najgorszego gatunku dekadencji, od czystego
formalizmu, po to, by skierować ją, zgodnie z prawdziwym jej przeznaczeniem, ku
potężnemu i zapładniającemu wyrażaniu wielkich myśli i wielkich przeżyć. Ale
poza tym działalność kulturalna państwa ma jeszcze inny stały cel, a mianowicie
upowszechnianie rewolucyjnego sposobu myślenia, odczuwania i działania w całym
kraju. I dlatego państwo zadaje sobie pytanie: czy do tego celu może mu się
przydać sztuka? I wprost narzuca się następująca odpowiedź: jeżeli rewolucja
może dać sztuce duszę, to sztuka może dać rewolucji jej mowę.
Któż nie docenia ogromnej siły agitacji? Ale czym jest agitacja, czym różni się
od jasnej, chłodnej, obiektywnej propagandy w sensie wykładu faktów i
konstrukcji logicznych, którymi posługuje się nasz światopogląd? Agitacja różni
się od propagandy tym, że porusza uczucia słuchaczy i czytelników, że wpływa
bezpośrednio na ich wolę. Agitacja, rzekłbym, rozpłomienia i rozjaśnia wszystkie
blaski treści głoszonych przez rewolucjonistów. Właśnie głoszonych, bo wszyscy
przecież jesteśmy głosicielami i kaznodziejami. Propaganda i agitacja to nic
innego, tylko nieustanne głoszenie nowej wiary, oparte na głębokiej wiedzy.
Nie ulega chyba wątpliwości, że im bardziej artystyczną formę ma takie
kaznodziejstwo, tym silniej działa. Wiemy przecież, że bardzo zdolny mówca czy
też publicysta znacznie prędzej trafi do serc niż ktoś nie obdarzony talentem
artysty. Z tego względu partia komunistyczna, jako kolektywny propagandysta,
kolektywny głosiciel prawd naszej doby, powinna uzbroić się w oręż sztuki, która
stanie się podporą agitacji. Nie tylko plakat, lecz i obraz, posąg – o węższym
wprawdzie zakresie oddziaływania, lecz o głębszym ładunku ideowym i uczuciowym –
mogą stać się środkiem pomocniczym w przyswajaniu prawdy komunistycznej.
Teatr tak często nazywano wielką trybuną, wielką kazalnicą, że nie warto nawet
nad tym się rozwodzić. Muzyka zawsze grała ogromną rolę w ruchach masowych:
hymny, marsze są ich niezbędnym atrybutem. Trzeba tylko rozciągnąć tę magiczną
władzę muzyki nad sercami mas i doprowadzić ją do najwyższego stopnia precyzji i
celowości. Nie jesteśmy na razie w stanie posługiwać się w celach propagandowych
architekturą, ale
budowanie świątyń było, że tak powiem, najwyższą formą oddziaływania na duszę
zbiorową, dlatego wznosząc w bliskiej już może przyszłości nasze wielkie domy
ludowe, przeciwstawimy je dawnym domom ludowym – świątyniom wszystkich wyznań.
Formy sztuki, które powstały właśnie ostatnio, np. kinematografia, rytmika, mogą
być wykorzystane z nadzwyczajnym skutkiem. Uzasadnianie propagandowej i
agitacyjnej siły kina byłoby rzeczą śmieszną, bo rzuca się ona w oczy. A
pomyślcie, jaki charakter zyskają nasze święta ludowe, kiedy wprowadzimy na nie
– w oparciu o powszechne i obowiązkowe nauczanie – masy w rytmicznym ruchu,
tysiące i dziesiątki tysięcy ludzi, nie tłum po prostu, ale zorganizowaną
pokojową armię, kolektyw przeniknięty jedną myślą!
Na tle tych wyćwiczonych mas jeszcze bardziej plastycznie wystąpią mniejsze
grupy wychowanków naszych szkół rytmiki, którzy przywrócą tańcowi jego właściwe
miejsce. Święto ludowe otoczy się wieńcem wszystkich kunsztów: rozbrzmiewać
będzie muzyką i śpiewem chóralnym na licznych estradach, nastrój święta będą
wyrażały przedstawienia, pieśni i recytacje wierszy wśród radosnego tłumu – i
wszystko to złączy się potem w jednym masowym działaniu.
O tym właśnie marzyła, do tego dążyła rewolucja francuska, doceniali to
najznakomitsi mężowie najbardziej kulturalnej demokracji – ateńskiej, do tego
właśnie zbliżamy się już my. Zarówno podczas pochodu moskiewskich robotników
przed naszymi przyjaciółmi z Trzeciej Międzynarodówki, jak podczas święta
Wsieobucza i wielkiego przedstawienia przed kolumnadą Giełdy w Piotrogrodzie –
czuło się już, że bliska jest chwila, gdy sztuka – nic nie tracąc ze swej
godności – stanie się wyrazem idei i uczuć całego ludu, idei i uczuć
rewolucyjnych, komunistycznych.
7 X 1920 r.
2
Rewolucja, jako zjawisko o olbrzymim i wielostronnym
znaczeniu, ma też liczne i zawiłe powiązania ze sztuką. Już pobieżne porównanie
sztuki przedrewolucyjnej z obecną, w piątym roku rewolucji, wykazuje niezwykły i
różnokierunkowy wpływ rewolucji. Przede wszystkim zmieniła ona zupełnie warunki
materialne artystów oraz ich stosunek do rynku, jakkolwiek pod tym względem
artyści mogą raczej skarżyć się na rewolucję, niż ją błogosławić.
W latach gdy wojna i blokada zmusiły władzę radziecką do wprowadzenia systemu
komunizmu wojennego, rynek prywatny dla artystów przestał istnieć; w związku z
tym ci z nich, którzy mieli jakieś znane nazwisko i w poprzednim okresie mogli
łatwo spieniężać swoje dzieła, teraz znaleźli się w ciężkiej sytuacji
materialnej i na równi z burżuazją odwrócili się od rewolucji.
Ta ruina bogatych mecenasów i protektorów mniej dotknęła, rzecz jasna, artystów
młodych, nie uznanych, zwłaszcza plastyków lewicy, którzy nie cieszyli się
powodzeniem na rynku prywatnym. Rząd rewolucyjny postarał się natychmiast w
miarą możności zastąpić niedostateczny popyt prywatny państwowymi zamówieniami i
zakupami. Dotyczyło to zwłaszcza tych artystów, którzy godzili się chętnie na
pracę dla rewolucji w teatrze, w grafice plakatowej, czy też podejmowali się
prac dekoracyjnych w czasie uroczystości, wznoszenia rewolucyjnych pomników,
urządzania koncertów dla proletariatu itp.
Ciężka sytuacja ekonomiczna w pierwszych latach rewolucji wpłynęła oczywiście na
obniżenie stopy życiowej artystów, ale te same lata stały się równocześnie
silnym bodźcem dla twórczości młodych. Wydaje się jednak, że skutki
psychologiczne rewolucji są ważniejsze od tych czysto ekonomicznych zależności.
Obserwacje można by tu prowadzić w dwóch kierunkach: z jednej strony rewolucja,
jako niesłychanie doniosłe wydarzenie społeczne, jako dramat nie ogarniony
jeszcze i wielobarwny, mogła sama przez się być olbrzymim materiałem dla sztuki
i w znacznej mierze przyczynić się do ukształtowania nowego jej ducha.
Jednakże w pierwszych latach rewolucji wpływ jej na sztukę był mało
dostrzegalny. Powstało wprawdzie Dwunastu Błoka i jeszcze inne rzeczy w rodzaju
na przykład Misterium-buffo Majakowskiego, zjawiło się wiele dobrych plakatów,
trochę niezłych pomników, ale wszystko to było absolutnie niewspółmierne z samą
rewolucją. Da się to może w znacznej mierze wyjaśnić tym, że ogromna ideowa i
emocjonalna treść rewolucji wymaga wyrazu mniej lub bardziej realistycznego,
jasnego, pełnego ideowej i uczuciowej dynamiki. Tymczasem artyści-realiści i
przedstawiciele bliskich im kierunków, jak to już zaznaczyłem wyżej, o wiele
oporniej szli na rękę rewolucji niż nowatorzy; ci zaś ostatni – których
abstrakcjonizm niewątpliwie nadaje się świetnie do przemysłu artystycznego i
ornamentyki – okazali się bezsilni, gdy trzeba było dać psychologiczny wyraz
nowej treści rewolucyjnej. Tak więc nie możemy się pochwalić, by rewolucja –
znów podkreślam, że mowa tu o pierwszych latach, kiedy wpływ jej był
najsilniejszy i przejawy najbardziej uderzające – stworzyła sobie jakąś swoistą
szatę artystyczną.
Z drugiej strony rewolucja nie tylko mogła wpływać na sztukę, ale też
potrzebowała jej pomocy. Sztuka to potężne narzędzie agitacji, i rewolucja
starała się przystosować sztukę do celów agitacyjnych. Jednakże stosunkowo
bardzo rzadko zdarzało się, by siła agitacyjna łączyła się z prawdziwą głębią
artystyczną. Teatr propagandowy, po trosze muzyka, zwłaszcza zaś plakat – w
pierwszych latach rewolucji niewątpliwie odniosły znaczne sukcesy w dziedzinie
masowego upowszechnienia. Lecz tylko bardzo nieliczne dzieła miały zadowalający
poziom artystyczny.
Pomimo to jednak sytuacja kształtowała się w zasadzie w sposób prawidłowy:
rewolucja musiała dać artystom bardzo dużo, musiała dać im nowe treści, sztuka
była rewolucji potrzebna. Sojusz rewolucji i artystów wcześniej czy później
musiał nastąpić. Spoglądając na obecny stan rzeczy, musimy stwierdzić znaczną
różnicę między rokiem 1922 a latami 1918 czy 1919. Przede wszystkim pojawia się
znowu rynek prywatny. Państwo, zmuszone przejść do bardzo oszczędnego planowania
w zakresie sztuki, musiało na jakieś dwa lata prawie zupełnie wyrzec się zakupów
i zamówień. Z tego punktu widzenia NEP jest jakby krokiem wstecz, i rzeczywiście
całkowitemu zanikowi teatru propagandowego towarzyszy pojawienie się teatru
deprawującego, pojawienie się owych knajp z trywialnymi występami, służących
światu burżuazyjnemu do rozsiewania swojej trucizny, knajp, które jak zaraźliwa
wysypka wystąpiły na ciele stolic Rosji w momencie przejścia do nowej polityki
ekonomicznej. W mniejszej mierze ten sam nawrót do smutnej przeszłości
konstatujemy także w innych dziedzinach sztuki.
Nie należy jednak być pesymistą, trzeba zwrócić uwagę i na inne zjawiska.
Rzeczywiście obok wymienionych objawów podniesienie stopy życiowej w ostatnich
spokojnych latach świadczy właśnie o silniejszym już wpływie rewolucji na duszę
artysty. Rewolucja wysunęła na czoło, jak to już dziś wyraźnie widzimy, całą
plejadę pisarzy; część z nich uważa się wprawdzie za apolitycznych, ale opiewa i
opisuje właśnie rewolucję, i to w duchu rewolucyjnym. Rzecz oczywista, że
ideowo-emocjonalny żywioł rewolucji znajduje odbicie przede wszystkim w
najbardziej intelektualnej gałęzi sztuki – w literaturze, ale niewątpliwie stara
się znaleźć ujście także w innych dziedzinach sztuki. Charakterystyczne, że
właśnie teraz powstają czasopisma i almanachy, organizują się stowarzyszenia
malarzy i rzeźbiarzy, zaczyna działać myśl architektoniczna – i to właśnie w tej
dziedzinie, w której dawniej mieliśmy jedynie popyt, a żadnej prawie podaży.
Drugie twierdzenie, że rewolucja potrzebuje pomocy sztuki, również nie każe
długo czekać na potwierdzenie. Już teraz słyszymy o ogólnorosyjskiej zbiórce
pieniężnej na budowę wspaniałego pomnika bojowników rewolucji na Polu Marsowym,
o dezyderacie wzniesienia w Moskwie wspaniałego Pałacu Pracy. Republika
wynędzniała jest jeszcze i naga, dźwiga się jednak gospodarczo i nie ma
najmniejszych wątpliwości, że wkrótce już jednym z przejawów jej ozdrowienia
będzie jej nowa, rozkwitająca uroda. I wreszcie, mój punkt wyjściowy: byt
codzienny, sytuacja ekonomiczna artystów. Owszem, to prawda, z chwilą pojawienia
się NEP-u artysta został znów odepchnięty w stronę rynku prywatnego. Ale czy na
długo? Jeśli rachuby nasze są słuszne – a słuszne są na pewno – to czy państwo
jako posiadacz kapitału, ze swym przemysłem ciężkim i ogromnymi trustami w
innych gałęziach przemysłu, ze swoimi dochodami z podatków i prawem do emisji
pieniędzy, a przede wszystkim ze swoim ogromnym ładunkiem ideowym –nie okaże się
w końcu znacznie silniejsze niż różni kapitaliści prywatni i czy nie przeciągnie
ono na swoją stronę, jako mecenas potężny, a przy tym naprawdę kulturalny i
naprawdę szlachetny, wszystkiego, co jest w sztuce żywe?
W krótkim artykule mogłem tylko z grubsza naszkicować tę charakterystyczną
krzywą stosunku między rewolucją a sztuką. Krzywa ta nie urwała się, ciągnie się
ona dalej. Jeśli chodzi o rząd, będzie on nadal w miarę możności starał się
chronić wszystko, co najlepsze ze sztuki tradycyjnej, jako że przyswojenie tego
jest niezbędne do dalszego rozwoju sztuki odrodzonej. A równocześnie rząd będzie
się starał aktywnie popierać wszelkie nowatorstwo służące w sposób oczywisty
rozwojowi mas ludowych, nigdy też nie będzie hamował rozwoju prądów nowych,
choćby nawet wątpliwej wartości, aby przypadkiem nie popełnić omyłki i nie
zdławić czegoś, co godne jest życia, choć jeszcze młode i nie okrzepłe. W
najbliższym czasie sztukę w Rosji rewolucyjnej czeka jeszcze sporo bardzo
gorzkich momentów, zasoby państwowe są bowiem niewielkie i rosną powoli. Nie
możemy pozwolić sobie na luksus szerokiego artystycznego rozwoju, ale te ciężkie
czasy mają się ku końcowi i przytoczone w tym szkicu przewidywania, dotyczące
wzrostu wpływów rewolucji w świecie sztuki, wzrostu zapotrzebowania rewolucji na
artystów oraz coraz większej zgodności między nią a nimi – wkrótce zaczną się
spełniać.