Tekst pochodzi ze strony http://www.socjalizm.org/ .


Wojciech Figiel

Pierwsze spotkanie kampanii Hands Off Venezuela w Polsce!     

 

31 października 2006 roku na Uniwersytecie Zielonogórskim zainaugurowana została kampania solidarnościowa z rewolucją boliwariańską w Wenezueli – Hands Off Wenezuela. Kampania ta działa już w ponad trzydziestu krajach. Jest ona bodaj jedyną inicjatywą solidarnościową z Wenezuelą, która aktywnie wspiera budowanie więzi między związkowcami z Wenezueli i całego świata.

Inauguracyjne spotkanie kampanii Hands Off Wenezuela Polska współorganizowane było przez redaktorów i sympatyków serwisu internetowego www.socjalizm.org oraz młodzież studencką aktywnie działającą także w zielonogórskim okręgu SLD.

Dyskusję otworzył redaktor „Nowego Tygodnika Popularnego” i www.socjalizm.org, Bojan Stanisławski. W swym krótkim wstępie przybliżył cele kampanii Hands Off Wenezuela. Tę międzynarodową akcję solidarnościową zainicjował w grudniu 2002 roku Alan Woods, redaktor blisko związanego z serwisem socjalizm.org największego portalu lewicowego w Internecie – In Defence Of Marxism, www.marxist.com. Od tego czasu aktywistom kampanii udało się zorganizować dosłownie setki spotkań i pokazów filmów na temat Wenezueli. Dzięki szerokim kontaktom z aktywistami wenezuelskiego ruchu rewolucyjnego udało się też zorganizować wiele wizyt związkowców i młodzieży uniwersyteckiej z całego świata w Wenezueli. Celem kampanii bowiem jest przekazywanie na całym świecie prawdziwego obrazu sytuacji w tym kraju. Bojan podkreślał, iż istotne jest to zwłaszcza w Polsce, wobec narastającej fali propagandy skierowanej przeciwko zmianom w Wenezueli. Z rewolucją boliwariańską w Wenezueli solidaryzują się ludzie o różnych poglądach politycznych, łączy ich jednak bezkompromisowe poparcie dla rewolucyjnych i prospołecznych zmian w Wenezueli.

 

Co się dzieje w Wenezueli?

 

Następnym mówcą był kolejny redaktor „Nowego Tygodnika Popularnego” i www.socjalizm.org, Wojciech Figiel.

Swe wystąpienie rozpoczął on od rozważań na temat tego czym jest właściwie rewolucja. Przytaczając klasyczną definicję wypracowaną przez teoretyków lewicowej myśli politycznej, możemy powiedzieć, iż jest to masowy ruch społeczny, w wyniku którego miliony dotąd biernie przyglądających się wydarzeniom ludzi wkraczają na arenę dziejów i zaczynają budować nowe społeczeństwo. Warto podkreślić, iż rewolucja jest procesem, a nie jednorazowym aktem. W tym miejscu Wojtek porównał poziom samoorganizacji Wenezuelczyków do pierwszej „Solidarności”. Zupełnie jak wtedy w Polsce, teraz w Wenezueli w różnego rodzaju organizacjach społecznych i politycznych uczestniczy około ¼ społeczeństwa.

Boliwariański proces rewolucyjny rozpoczął się wraz z wyborem Hugo Rafaela Chaveza Friasa na prezydenta w grudniu 1998 roku. Po czterdziestu latach rządów skorumpowanych polityków chrześcijańskiej demokracji i socjaldemokratów, ludzie znaleźli w Chavezie wyraziciela ich własnych dążeń do zmiany społeczeństwa. Chavez nadzieji ich nie zawiódł i nie dał się przekupić elicie finansowej. Był to akt heroiczny i godny do naśladowania w Polsce, szczególności na lewicy, która powinna dostrzegać i realizować potrzeby społeczeństwa, a nie elity rządzącej.

 

Zdobycze rewolucji boliwariańskiej

 

Po wyborze Chaveza na prezydenta rozpoczęto realizację jego programu wyborczego. Najpierw zwołano zgromadzenie konstytucyjne, które w 1999 roku uchwaliło bodaj najbardziej demokratyczną konstytucję na świecie. Chavez jednak nie tylko uchwalał prawa, ale także i podejmował konkretne działania. Stworzył on pierwszy w historii rząd Wenezueli, który przeznacza pieniądze zarobione na sprzedaży ropy naftowej na cele społeczne, a nie na ulgi dla „przedsiębiorców”. Wstrzymano też procesy prywatyzacyjne. W wyniku tzw. „planów społecznych” w krótkim czasie zlikwidowano analfabetyzm. Tym samym Wenezuela jest drugim, obok Kuby, państwem bez analfabetów w Ameryce Łacińskiej. Podniesiono prawie trzykrotnie płacę minimalną. Ponad dwa miliony ludzi skorzystało z programów doszkalających, znacznie podnosząc swój poziom kwalifikacji. Dzięki sprowadzonym z Kuby 20.000 lekarzy uratowano życie tysięcy osób, a zasięg służby zdrowia rozszerzył się na cały kraj. Zbudowano wiele nowoczesnych szpitali i dosłownie setki szkół. Liczba studentów uniwersyteckich potroiła się. Poczyniono też wiele inwestycji w infrastrukturę. Caracas jest jednym z niewielu miast, które budują naraz dwie linie metra. Rząd boliwariański zapewnił godziwą płacę matkom wychowującym dzieci lub prowadzącym gospodarstwo domowe… Listę tych prawdziwie rewolucyjnych zdobyczy można by mnożyć właściwie w nieskończoność. Podkreślić jednak warto, iż wiele zastosowanych rozwiązań nie jest pomysłem prezydenta czy rządu, ale ludzi, którzy uzyskali bardzo duży wpływ na realizację tych wszystkich projektów.

Doprawdy, lista ta jest inspirująca, w szczególności w porównaniu z sytuacją w Polsce. Przykład Wenezueli pokazuje, iż mobilizacja społeczna jest w stanie zmienić kraj i świat. Jeszcze do niedawna 80% ludzi w Wenezueli żyło w skrajnej nędzy, teraz liczba ta zmniejszyła się dwukrotnie, pomimo ciągłego sabotażu ze strony elity finansowej i medialnej w tym kraju.

 

Reakcja

 

Swymi programami i działaniami zdobył sobie Chavez popularność wielu milionów ludzi. Zyskał jednak też i przydomek „populista” w prasie z całego świata, a administracja USA traktuje Wenezuelę z coraz większą nieufnością.

Na reakcję ze strony sił sprzeciwiających się zmianom w Wenezueli nie trzeba było długo czekać. W kwietniu 2002 roku miał miejsce pucz wojskowy, który na dwa dni usunął Chaveza ze stanowiska. Pucz ten został jednak obalony poprzez interwencję dwóch milionów mieszkańców Caracas, którzy tak długo protestowali przed pałacem prezydenckim, aż puczyści byli zmuszeni opuścić go helikopterami. Doskonale wydarzenia te pokazuje film „The revolution will not be televised”, nakręcony przez niezależną ekipę irlandzką. Podobna próba miała miejsce w grudniu 2002 roku, kiedy to zorganizowano lock-out pracowników na masową skalę. Doprowadziło to do wielomiliardowych strat w gospodarce. We wszystkich tych wypadkach jedynymi ludźmi, którzy stali za Chavezem i jego reformami były miliony szarych i prostych wenezuelczyków oraz zwolennicy zmian w Wenezueli na całym świecie, między innymi zorganizowani w kampanii „Hands Off Wenezuela”. Zasługi tej ostatniej doczekały się uznania samego prezydenta Wenezueli, który 2 marca 2004 roku wystosował specjalne oświadczenie popierające działania kampanii „Hands Off Wenezuela”.

Przykład Wenezueli pokazuje nam wyraźnie i dobitnie, że gdy rząd wprowadza reformy społeczne, to ludzie są gotowi bronić tych zdobyczy aż do końca. Ludzie nie są ani leniwi ani chciwi „z natury”. To lenistwo i chciwość „na górze” powodują apatię i demoralizację społeczeństwa.

 

Co możemy zrobić?

 

Swoje wystąpienie Wojtek Figiel zakończył gorącym apelem do organizowania się w kampanii solidarnościowej z Wenezuelą. Przykład „Hands Off Wenezuela” pokazuje, iż kampanie takie mają bardzo dużą rolę do odegrania – zwłaszcza w środowiskach pracowniczych, gdzie niewiele się robi, by wypromować pozytywny przykład tego latynoamerykańskiego kraju. W Wenezueli powstała nowa konfederacja związkowa, Unión Nacional de los Trabajadores, UNT (Krajowy Związek Pracowników). Po trzech latach funkcjonowania, zrzesza ona większą część pracowników. Proces zmian jest tak głęboki, że powstały nawet związki zawodowe wśród muzyków Filharmonii Narodowej. Związek ten jednak wciąż walczy o uznanie na arenie międzynarodowej. Dzięki zabiegom aktywistów z „Hands Off Wenezuela” udało się doprowadzić do uznania UNT przez najstarszą i największą organizację związków zawodowych, brytyjski Kongres Związków Zawodowych (TUC).

Także i w Polsce powinniśmy zabiegać o uznanie UNT przez związki zawodowe. Jednocześnie byłby to doskonały sposób na rozwijanie kampanii oraz informowanie związkowców o tym co tak naprawdę dzieje się w Wenezueli. Wbrew pozorom sytuacja w dalekiej Ameryce Łacińskiej ma bardzo wielkie znaczenie dla Polski. Przełom tam na pewno oznaczałby poprawę sytuacji tutaj. Solidarność międzynarodowa ma bardzo wielkie znaczenie także dla morale budujących nowe społeczeństwo w Wenezueli. Wreszcie jest bardzo wiele rzeczy, których polscy pracownicy mogą się nauczyć od swoich wenezuelskich koleżanek i kolegów, między innymi jak budować ruch związkowy, co robić gdy szef wyrzuca pracowników na ulice, jak przejmować zakłady pracy pod kontrolę robotniczą, jak walczyć z biurokracją państwową itd.

 

Ludzie zadają pytania

 

Po wystąpieniach wstępnych Bojana i Wojtka rozpoczęła się długa, bo prawie dwugodzinna dyskusja, podczas której ludzie zadawali pytania występującym. Pytano o demokratyczny charakter procesu, politykę gospodarczą Chaveza, system sądownictwa, politykę zagraniczną, integrację latynoamerykańską, sytuację kobiet i mniejszości seksualnych, stanowisko kościoła wobec procesu rewolucyjnego i rolę, jaką odgrywa w nim religia. Zadający pytania chcieli dowiedzieć się także czy USA może interweniować w Wenezueli, co się stanie jeśli zostanie zabity Chavez i czy da się utrzymać w Wenezueli obecne przekształcenia? Pytania zadawali zwolennicy i przeciwnicy zmian w Wenezueli. Pytali też i ludzie, którzy dopiero nabierali rozeznania w sytuacji w tym kraju. Żadne pytanie nie pozostało bez odpowiedzi. Do każdego redaktorzy „NTP” i socjalizm.org podchodzili bardzo poważnie i zgodnie z posiadanymi informacjami starali się wyjaśniać różne aspekty polityki rządu i sytuacji w Wenezueli

Szczegółowym przytoczeniem pytań i odpowiedzi zajmiemy się w innych artykułach. Podkreślić jednak należy kilka wątków, które powtarzały się w toku całej dyskusji. Wenezuela jest najbardziej demokratycznym krajem na świecie, w którym ludzie biorą realny udziałw polityce. Wystarczy spojrzeć na frekwencję wyborczą. W sierpniu 2004 roku w referendum odwoławczym, gdzie ważyły się losy całego procesu zmian, wzięło udział 91% uprawnionych do głosowania. Jak wielki kontrast z 30-procentowymi frekwencjami wyborczymi w Polsce! To jednak nie wszystko. Wenezuela jest krajem, w którym coraz bardziej rządzi nie rząd, ale doskonale zorganizowane społeczeństwo. Tak dzieje się w okupowanych i zarządzanych pod kontrolą pracowniczą fabrykach, w spółdzielniach, w zgromadzeniach dzielnicowych, w programach społecznych itd. W proces ten energicznie włączyły się kobiety, którym rząd boliwariański dał pełne prawo do decydowania o własnym życiu. To właśnie kobiety skupione w organizacjach społecznych są bodaj najbardziej wyrazistymi postaciami tego ruchu.

 

Wenezuela na rozdrożu

 

W trakcie odpowiedzi prelegenci wielokrotnie podkreślali, iż Wenezuela stoi przed wyjątkową szansą. Rząd boliwariański zrobił bardzo wiele dla zwykłego Wenezuelczyka. Jednak w dalszym ciągu większą część gospodarki kontrolują prywatne firmy lub koncerny międzynarodowe. Podmioty te – łagodnie mówiąc - nie odznaczają się wielką przychylnością wobec zachodzących zmian. Często też zdarza się, iż zatrudnionych w nich pracowników traktują w sposób bardzo dobrze znany nam: zakazują zakładać związków zawodowych, obniżają pensję, pozbawiają należnych pracownikowi praw, zalegają z płaceniem świadczeń społecznych… Poza tym do zmieniającej się w bardzo szybkim tempie sytuacji społecznej nie może dostosować się obecny, przeżarty korupcją i niewydolny ze swej natury aparat państwowy. Rewolucja boliwariańska stoi na rozdrożu. Po wyborach prezydenckich z 3 grudnia, które Chavez na pewno wygra zdecydowaną większością głosów, przyjdzie czas na ostateczne deklaracje. Albo ruch boliwariański pozbawi niedemokratycznych opozycjonistów i ich mocodawców majątków i odda je pod kontrolę społeczną, albo właściciele doprowadzą do kolejnych strat w gospodarce. Albo w Wenezueli powstanie nowy, demokratyczny aparat państwowy, za pomocą którego społeczeństwo przejmie pełnię władzy, albo biurokracja zniszczy wszystkie zdobycze rewolucji. Chavez powiedział „A”. Teraz ruch domaga się od niego, by powiedział też i „B”. Wtedy możliwe będzie przejęcie przez społeczeństwo wenezuelskie realnej i całkowitej władzy. To natomiast stanie się impulsem do podjęcia przekształceń w podobnym, prospołecznym duchu w całej Ameryce Łacińskiej. Wydarzenia te natomiast odbiją się szerokiem echem na całym świecie, także i w Polsce.

Rolą naszą, aktywistów popierających proces zmian w Wenezueli jest mówienie o tym co tam się dzieje, organizowanie solidarności z Wenezuelą, dyskusja ze związkowcami z Wenezueli o tamtejszej sytuacji politycznej, a także uczenie się z doświadczeń wenezuelskich. Przed Polską bowiem stoją podobne wyzwania, a wybuch wielkiego ruchu masowego to kwestia czasu. My natomiast na ten ruch musimy być gotowi, bogatsi o doświadczenia z Wenezueli.