Tekst pochodzi z pisma Bez Dogmatu nr. 59 zima 2004 http://www.iwkip.org/bezdogmatu/
Adam Mrozowicki
Robotnicy - klasa roszczeniowa?
Jednym z najbardziej radykalnych i spektakularnych oskarżeń niesprawiedliwego porządku społecznego są biografie żyjących w nim ludzi. W biografiach dają o sobie znać sprzeczności systemu, a jednocześnie najwierniej odbijają się w nich jednostkowe i zbiorowe wysiłki na rzecz ich przezwyciężania. Właśnie na poziomie biografii, historii życia opowiadanej przez konkretnych ludzi, tworzy się poczucie sensu i ciągłości „ja” w sytuacji permanentnej zmiany warunków i kontekstu jednostkowego życia. Tu poszukiwać należy źródła ludzkiej podmiotowości, poczucia wpływu na własny los i otoczenie, zaś w sytuacjach społecznych przełomów – źródła siły, która pozwala jednostkom stać się prawdziwymi aktorami historii. Biograficzny świat życia pozostaje w napięciu ze światem instytucji, składających się na otaczający nas system społeczny. Ograniczenia systemowe tylko niekiedy przyjmują formę nagiej przemocy; o wiele częściej wnikają w jednostkowe biografie w postaci schematów myślenia, za pomocą których jednostka ujmuje siebie i rzeczywistość. Schematy takie cechuje wyjątkowa inercja – trwają one dłużej niż system, który je wygenerował. W sytuacji, w której nie odpowiadają zmienionym warunkom systemowym, wywołują dojmujące poczucie krzywdy i wykorzenienia. Poczucie sprawstwa i panowania nad własnym losem okazuje się zwykłą iluzją, która trwała tylko dlatego, że utrzymywały ją instytucje dawnego porządku.
Robotnicy przemysłowi byli jedną z tych grup społecznych, które najszybciej pozbawiono złudzeń w trakcie przemiany systemowej po 1989 roku. Zanim przyjrzymy się bliżej ich biografiom, trzeba od razu zaznaczyć, że stanowią oni jedną z najbardziej „tajemniczych” zbiorowości we współczesnym dyskursie politycznym w Polsce. Ze statystyk publicznych zniknęli w latach 70-tych, a po krótkiej „wizycie” na scenie historii w okresie pierwszej „Solidarności” zostali z niej skutecznie wyrugowani przez likwidację podstaw robotniczej samorządności, partycypacji w życiu politycznym i samoorganizacji. Robotnicy zniknęli również z dyskursu nauk społecznych. Miejsce koniunkturalnych badań z okresu realnego socjalizmu tylko w niewielkim stopniu wypełniły rzetelne analizy położenia i świadomości klasy robotniczej po 1989 roku. Uprzedmiotowienie robotników w języku pseudomarksistowskiej biurokracji przetrwało realny socjalizm i powróciło w sposobach mówienia o klasie średniej, którą na podstawie wątpliwych danych podniesiono do rangi fundamentu nowego porządku. Robotnicy jako „siła sprawcza” życia społecznego stali się w nowej rzeczywistości zwyczajnie niepotrzebni.
Wielkoprzemysłową klasę robotniczą, dowartościowaną ideologicznie przez komunistyczne władze oraz – na mocy paradoksalnej logiki historii – odpowiedzialną za wprowadzanie reform rynkowych w Polsce, w przeciwieństwie do klasy średniej trudno uznać za wygranych transformacji. Degradacja robotników ma wymiar ekonomiczny i prestiżowo-symboliczny, ujawniają się także wyraźnie nieznane w PRL zróżnicowania sektorowe tej klasy. W prywatyzowanych oraz zakładanych od podstaw zakładach prywatnych zmienia się klimat zatrudnienia, wzrastają wymagania, normy i dyscyplina pracy, rośnie rozpiętość wynagrodzeń i konkurencja między pracownikami. Co ciekawe, w obliczu tak daleko posuniętych zmian robotnicy zachowali się co najmniej biernie, jeśli nie reagowali przyzwoleniem. Fenomen zaskakująco niskiego (w porównaniu do skali przekształceń) poziomu konfliktu przemysłowego kontrastuje z wszechobecnym piętnowaniem robotniczej „roszczeniowości”. W języku neoliberalnych elit robotnicy zredukowani zostali do agresywnej i amorficznej masy, blokującej wprowadzanie rynkowych reform, żyjącej „na koszt innych” i gotowej do poświęcenia wolności w zamian za przysłowiowy „pełny brzuch”.
Analiza robotniczych biografii podważa zasadność takiego jednolitego i uproszczonego obrazu. Niedocenianie kompetencji kulturowych robotników, zdolnych nie tylko do konsumpcji i buntu, ale i do refleksyjnej adaptacji do otaczającego ich świata, wydaje się wspólną cechą neoliberałów i lewicowych rewolucjonistów. Zachowując należyty dystans wobec kłótni w ramach obu tych obozów, chciałbym zwrócić uwagę na trzy typy strategii życiowych istotnych dla zrozumienia kategorii „roszczeniowości”, nadużywanej, w moim mniemaniu, wobec współczesnych polskich robotników. Podstawą rozważań będą wyniki badań nad robotniczymi strategiami adaptacji do zmian, które przeprowadziłem na podstawie wywiadów biograficznych z pracownikami wrocławskiego przemysłu(1).
Strategią, w której negatywne aspekty zachodzących w Polsce przemian i hipoteza „wykluczenia” znalazły najbardziej dramatyczny wyraz, jest wycofanie. Poczucie rozczarowania, dezorientacji, utraty samosterowności oraz opuszczenia przez opiekuńcze instytucje państwa ujawnia się tutaj najwyraźniej, skutkując łączeniem tradycjonalistycznych orientacji życiowych z nieufnym indywidualizmem lub biernym podporządkowaniem wymogom społecznych ról. Biografie wycofanych zdominowane są przez dążenia do stabilizacji i bezpieczeństwa. Strategia taka idzie zazwyczaj w parze z fatalistyczną wizją społeczeństwa rządzonego przez niezależne od jednostek siły i wyraża niewiarę w możliwość poprawy własnego losu. Wycofani, niechętni do uczestnictwa w trwałych formach samoorganizacji i w życiu publicznym w ogóle, decydują się bronić swoich interesów jedynie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia własnych miejsc pracy. Ich bunt ma charakter zatomizowany, chaotyczny i nierzadko – w desperackim poszukiwaniu szybkich rozwiązań – autorytarny, formułowane przez nich żądania trudno jednak określić jako „nieuzasadnione”. Wycofani chcą „po prostu” pracować, odrzucając powracającą w trakcie coraz to nowych zwolnień myśl, że czasy „po prostu – pracy” minęły.
Inną strategię życiową realizują robotnicy – społecznicy, reprezentowani w badaniach wrocławskich przez szeregowych związkowców. Poczucie sprawstwa w sferze publicznej idzie tu w parze z etosem działalności bez gratyfikacji, wykonywanej w imię kolektywnego dobra i wspólnych interesów grupowych. Dysponując delegowanym kapitałem społecznym(2), społecznicy reprezentują swe środowisko w kolektywnych przetargach w zakładach pracy. W swoim myśleniu, ocenach oraz działaniach indywidualnych są zwykle bardziej tradycjonalistyczni niż w opiniach oraz praktykach w sferze publicznej. Ambiwalencja ta stanowi konsekwencję rozwoju ich kompetencji kulturowych w wyniku doświadczeń związanych z aktywnością związkową w PRL-u oraz po jego rozpadzie. Doświadczenia te mogą tyleż wzmacniać akceptację interesów „transgresyjnych” (rozumianych tu jako interesy ponadpartykularne, odnoszące się do postulowanego stanu społeczeństwa w przyszłości; kategoria W. Wesołowskiego), co zwiększać krytycyzm wobec zmian, gdy te ostatnie naruszają pracowniczą godność, ograniczają podmiotowość oraz przyczyniają się do degradacji środowisk robotniczych. Przekonanie o sensowności uczestnictwa w dokonujących się zmianach, odpowiedzialność za powierzone zadania, a także poczucie sprawstwa w odniesieniu do spraw uznanych za społecznie istotne należą do ważnych cech tożsamości społeczników, które sprzyjają nie tylko realizacji interesów środowisk robotniczych, ale i demokratyzacji życia społecznego w kraju. Nie trzeba dodawać, że te właśnie cechy są niemal zupełnie pomijane przez antyzwiązkową propagandę w Polsce(3). To właśnie społecznicy mają być najbardziej roszczeniowym segmentem klasy robotniczej.
Z obrazem „robotnika-pasożyta” najwyraźniej kontrastują strategie realizowane przez modernizatorów. Typowe ich cechy to poczucie sprawstwa w odniesieniu do własnego losu, słabsze zakorzenienie w środowisku społecznym niż w rodzinie, przedsiębiorczość, zaradność i innowacyjny produktywizm w sferze zawodowej oraz dystans do „klasowych” form aktywności organizacyjnej w sferze publicznej. Relatywnie duży kapitał symboliczny oraz poczucie odnalezienia się w nowej sytuacji ułatwiają im skuteczną adaptację do zachodzących zmian. Niechęć do zbyt ostrych nierówności społecznych, a także przeświadczenie, że urzeczywistnienie aspiracji jest z reguły niemożliwe wskutek wszechobecnych układów oraz nieprawidłowego działania mechanizmów rynkowych, wzmaga natomiast ich krytycyzm wobec rzeczywistości. O ile społecznikowstwo może być uznane za świadectwo podmiotowości robotników jako klasy, o tyle typ modernizatorów dowodzi ewolucji ich podmiotowości indywidualnej, łączącej akceptację niektórych zasad gospodarki rynkowej z przekonaniami egalitarnymi. Zapewne właśnie ten ostatni fakt sprawia, że modernizatorzy, niewygodni z punktu widzenia „socjalistycznych” i „liberalnych” ideologii, są skutecznie pomijani w dzisiejszych dyskusjach o „klasie robotniczej”.
Biograficzne tożsamości współczesnych robotników stanowią świadectwo odczarowania świata, którego świadkiem było społeczeństwo polskie po 1989 roku. „Walczyło się o dobrobyt, wolność, demokrację. Demokrację mamy, wolność mamy, tylko dobrobytu nie mamy” – powie jeden z weteranów robotniczej „Solidarności” we Wrocławiu. Wydaje się, że pod jego stwierdzeniem podpisaliby się wszyscy badani przeze mnie robotnicy. Odczarowanie świata jest tym bardziej dramatyczne, im bardziej pewna i oczywista wydawała się perspektywa „współtworzenia historii”, choćby wbrew oczywistym faktom i siłą samej utopii. Nic więc dziwnego, że szeregi „społeczników” maleją, a ich miejsce zajmują tendencje do wycofywania się z „klasowych” form aktywności – bądź to w bierny i zrezygnowany produktywizm, bądź to w różnorodne strategie indywidualnej modernizacji. Fakt, iż najlepiej wykwalifikowani i najmłodsi robotnicy nie chcą być „roszczeniowi”, świadczy dobitnie o sile nowej iluzji, lansującej konieczność samodzielnego radzenia sobie z własnym losem nawet wówczas, gdy jest on tak bardzo zależny od anonimowych i niekontrolowanych sił rynku. Z drugiej strony, w Ożarowie, Szczecinie czy na Górnym Śląsku to właśnie młodzi robotnicy stawali się najbardziej zagorzałymi obrońcami swoich zakładów pracy, gdy ich istnienie stawało pod znakiem zapytania. Wchodząc w skład napiętnowanej „klasy roszczeniowej”, znaleźli się w doborowym towarzystwie: dołączyli do wszystkich tych, którzy postanowili bronić fundamentów swojej zbiorowej egzystencji i tożsamości przeciw atomizującym regułom neoliberalnego status quo.
Przypisy:
1 Badania metodą wywiadu narracyjnego na próbie teoretycznej 24 jednostek zróżnicowanych ze względu na cechy demograficzne (wiek, płeć), kwalifikacje i cechy zakładu pracy. Teoretyczne zaplecze analiz stanowiła teoria Pierre’a Bourdieu oraz socjologia biograficystyczna Fritza Schützego.
2 „Delegowanie” kapitału społecznego wyraża się w uprawomocnieniu działań podejmowanych w imieniu robotniczych zbiorowości, które w działaniach takich nabierają cech realnych – stają się grupą społeczną (lub – w radykalniejszej wersji tego samego poglądu – klasą społeczną; pojęcie P. Bourdieu).
3 Przypisując związkom zawodowym szerzenie postaw „roszczeniowych” zapomina się, że to właśnie postawa związkowców – jakkolwiek fakt ten z perspektywy oceniać – przyczyniła się do legitymizacji reform rynkowych w Polsce.